Atomowy parasol nad pustynią. Nowe rozdanie na Półwyspie Arabskim - Konfederacja

Atomowy parasol nad pustynią. Nowe rozdanie na Półwyspie Arabskim

Krystian Kamiński, b. poseł na Sejm

17 września w Rijadzie Arabia Saudyjska i Pakistan podpisały układ o charakterze wszechstronnego sojuszu. „Porozumienie stanowi, że każda agresja na którykolwiek z tych krajów będzie traktowana jako agresja na oba” – ogłosili Saudyjczycy. „To kompleksowe porozumienie obronne, obejmujące wszelkie środki militarne” – dodał anonimowy urzędnik cytowany przez Reutersa.
To ukoronowanie kilkudziesięciu lat partnerstwa Islamabadu i Rijadu, zapoczątkowanego pod koniec lat 60. XX wieku. Wtedy świat arabski, a szerzej muzułmański, był zszokowany izraelskim blitzkriegiem podczas wojny sześciodniowej. To ona zgruchotała marzenia Abdela Nasera, zamieniając je w koszmar okupacji, która trwa do dziś. Okupacji Zachodniego Brzegu Jordanu, Wzgórz Golan i – okresowo – Synaju oraz Strefy Gazy.

Podpisanie i ogłoszenie pełnego sojuszu z Pakistanem ma niemałe znaczenie dla Saudów. W ciągu ponad ćwierćwiecza, reagując na nabycie broni atomowej przez swojego arcywroga – Indie, Pakistańczycy skonstruowali własną, demonstrując posiadanie takiej broni masowego rażenia poprzez dwie próby przeprowadzone w 1998 r. Tym samym rekompensując sobie mniejszy potencjał sił konwencjonalnych, których efekt odstraszania został w dodatku nadszarpnięty przez przegraną w 1971 r. w wojnie z bengalskim powstaniem, co doprowadziło do powstania niepodległego Bangladeszu. Rebelia zwyciężyła dzięki interwencji sił zbrojnych Indii. Przypomnę więc sformułowanie, że sojusz dopuszcza użycie „wszelkich środków militarnych” posiadanych przez jego strony. Pakistan według szacunków posiada ponad sto głowic atomowych, które mogą być przenoszone przez samoloty i pociski rakietowe. Posiada pociski krótkiego i średniego zasięgu, które mogą być użyte jako broń jądrowa.

Warto zaznaczyć, że według wielu danych, w tym pakistańskich, Izrael uczestniczył w próbach sabotowania pakistańskiego programu atomowego (tajemnicze ataki na kooperantów – producentów technologii podwójnego zastosowania), a nawet komunikował się z Indiami w kwestii przeprowadzenia operacji powietrznej zniszczenia infrastruktury programu w latach 80 i 90 XX wieku. Takie informacje krążyły w pakistańskiej infosferze. Zarazem według wielokrotnych wystąpień amerykańskich analityków i władz to Chińska Republika Ludowa był kluczowym partnerem pakistańskiego programu atomowego, dostarczycielem materiału rozszczepialnego i elementów technologii.

W swojej doktrynie Pakistan ma zawartą zasadę, iż może użyć broni masowego rażenia jako pierwszy, zanim ktokolwiek użyje konwencjonalnych lub niekonwencjonalnych przeciwko niemu.

Arabia Saudyjska powstała faktycznie jako klanowa monarchia absolutna rodziny Saudów pod protekcją Wielkiej Brytanii, która pomogła im wyprzeć z Półwyspu Arabskiego Haszymitów. W 1945 r. w rolę protektora wszedł następca Zjednoczonego Królestwa w roli globalnego mocarstwa morskiego – USA. Układ był prosty – Arabia Saudyjska zapewnia dostawy swojej łatwo dostępnej, lekkiej ropy naftowej na światowe rynki w porozumieniu z USA. W zamian za to Amerykanie rozciągają nad Królestwem swój parasol militarny, który ma chronić dynastę nie tylko przed zagrożeniami zewnętrznych, ale i wewnętrznymi.

Ten układ zmieniał się stopniowo. W 1973 r. Saudowie przyłączyli się do naftowego embarga państw arabskich na Izrael i jego sojuszników, co wpędziło Stany Zjednoczone na lata w kryzys gospodarczy. Równowaga sił się zmieniała. Naftowa bonanza dwóch pierwszych dekad XXI wieku dostarczyła Arabii Saudyjskiej znaczących zasobów. Zarówno państwowe, jak i prywatne saudyjskie fundusze stały się poważnym graczem na światowych rynkach. Jak poważnym przekonaliśmy się w zeszłym roku, gdy groźba wycofania kapitału i poszukania innych form jego lokowania ze strony Saudyjczyków powstrzymała państwa europejskie przed poważniejszym naruszeniem zamrożonych rosyjskich aktywów. Saudyjczycy traktowali to bowiem niczym użycie bomby atomowej w światowych relacjach finansowych, które uruchomiłoby praktykę potencjalnie groźną również dla ich kapitału.

Relacje amerykańsko-saudyjskie ochłodziły się za rządów Joe Bidena. Ten negatywnie zareagował na zabójstwo Dżamala Chaszukdżiego, dokonane w 2018 r. przez saudyjskich agentów w konsulacie królestwa. Słabnięcie nurtu wahabickiego wpływało również na malejącą atrakcyjność amerykańskiego protektoratu. Także Bractwo Muzułmańskie jest dziś najsłabsze od dekad. Rządzący w praktyce w Rijadzie następca tronu Muhammed ibn Salman musi raczej zastanawiać się jak radzić sobie z oczekiwaniami liberalizacyjnymi.

O postępujące emancypacji Arabii Saudyjskiej wobec protektoratu USA zaświadczyło jej pojednanie z Iranem z 2023 r., do którego doszło w Pekinie dzięki chińskiej mediacji. Pakistan jest od dawna bardzo bliskim partnerem ChRL. Jego terytorium i porty mają duże znaczenie dla chińskiego projektu „Pasa i szlaku”, czyli komunikacyjnego spinania eurazjatyckiej „Wielkiej Wyspy” i szukania wyjścia na oceany poza duszącym Chiny łańcuchem wyspiarskich państw i Korei Południowej, sojuszników USA, odcinających akweny Morza Południowochińskiego i Wschodniochińskiego od otwartego światowego oceanu. Stąd trwający od 2015 r. projekt Chińsko-Pakistańskiego Korytarza Gospodarczego, w ramach którego Chińczycy budują lub modernizują pakistańskie drogi, koleje, rurociągi, sieci energetyczne, z portem w Gwadarze, który ma być klejnotem w koronie Korytarza, choć ten powstaje wolniej niż planowano w Pekinie. Chiny pozostają też źródłem uzbrojenia dla pakistańskich sił zbrojnych. Fakt zestrzelenia przez wyprodukowane w Chinach pakistańskie J-10 co najmniej jednego indyjskiego Rafale w czasie majowej eskalacji zbrojnej podkreślił znaczenie tego partnerstwa.

Z drugiej strony Saudowie nadal pozostają czołowymi klientami amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Zawarli w tym roku umowę na zakup amerykańskiego uzbrojenia na sumę 142 mld dol., oraz zainwestowania w USA łącznie 600 mld dol. Jednak relacje te zakłóca inny amerykański sojusznik, któremu Stany Zjednoczone, zwłaszcza pod władzą Donalda Trumpa przyznają pierwszeństwo, wyższość. Jednak wojna Benjamina Netanjahu w Strefie Gazy, mająca ludobójczy charakter, mogąca spowodować masową migrację mieszkańców palestyńskiej eksklawy oddaliła ad calendas Graecas perspektywę normalizacji stosunków Arabii Saudyjskiej z Izraelem, jednego z naczelnych celów polityki Trumpa.

Tymczasem 9 września doszło do wydarzenia, które – moim zdaniem – jeszcze bardziej podważy relacje między Saudami a Amerykanami. Izraelczycy zbombardowali stolicę Kataru, Dohę, celując w przywódców politycznych Hamasu (przeżyli – zginął funkcjonariusz katarskich służb bezpieczeństwa). Ci zebrali się tam, by kontynuować negocjacje nad amerykańskimi propozycjami rozejmowymi. Mediatorem, na życzenie Amerykanów, był właśnie Katar. Amerykanie mieli po cichu godzić się z tym, że emirat ten gości Biuro Polityczne Hamasu.

Tymczasem ten jeszcze bliższy arabski partner USA został zaatakowany. Atak ten pokazał, że Waszyngton nie chce lub nie jest w stanie powstrzymać agresywnych działań Izraela wobec swoich partnerów w świecie arabskim, co zostanie odebrane w nim jako wiarołomstwo. Wykoleja się jeden z podstawowych elementów wielkiej strategii Donalda Trumpa. W pierwszej kadencji doprowadził do normalizacji stosunków Izraela z Emiratami, Bahrajnem, Sudanem i Marokiem. Po Egipcie były to kolejne kroki na rzecz proamerykańskiego układu mającego stabilizować Bliski Wschód na tyle, by umożliwić uwolnienie z niego amerykańskich zasobów potrzebnych do konfrontacji z Chinami w Azji Wschodniej.

Sojusz z Pakistanem to nie tylko przeciwwaga dla USA. To także dodatkowe zabezpieczenie w relacjach z Iranem. Ten ostatni ma obecnie stosunkowo dobre relacje z Islamabadem, jednak nie brakowało w nich okresów chłodnych, gdy to właśnie Pakistańczycy wspierali beludżyjskich, sunnickich dżihadystów podważających system Republiki Islamskiej. Jak łatwo o pogorszenie pokazała wymiana salw rakietowych między dwoma sąsiadami w styczniu zeszłego roku, choć była ona wymierzona w beludżyjskich bojowników w obu krajach.

Sojusz z Pakistanem jest kolejnym krokiem Saudów na rzecz dywersyfikacji swojej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa i może przyczynić się do murszenia pozycji USA na Półwyspie arabskim.

Skomentuj

Privacy Overview

This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.