Sejm uchwalił budżet na 2025 rok z rekordowym w historii deficytem 289 mld złotych!
Rząd Tuska, który krytykował PiS (słusznie!) za zadłużanie Polski na potęgę, a teraz sam zadłuża nas jak nikt inny!
Nieodpowiedzialność to mało powiedziane – to jest niebywały skandal i robienie z Polski drugiej Grecji. Ci ludzie prowadzą finanse naszego państwa to absolutnej katastrofy!
Poseł Krzysztof Szymański o skandalicznym, aroganckim zachowaniu ministra Arkadiusza Marchewki w stosunku do Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, 5 grudnia 2024 r.
– W związku z tą skandaliczną postawą ministra Arkadiusza Marchewki, w związku z jego nieobecnością oraz w związku ze skrajnie lakoniczną informacją ze strony ministerstwa postanowiliśmy podczas posiedzenia Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej przyjąć dezyderat. Dokument został przegłosowany przez członków komisji z Prawa i Sprawiedliwości oraz z Konfederacji.
Poseł @KSzymanskiKonf: Nie podoba nam się takie traktowanie przemysłu stoczniowego, takie lekceważenie tej strategicznej branży!
🚨Wzywamy ministra w tym dezyderacie do tego, aby zajął się polskimi stoczniami, aby opracował spójną strategię, aby zwiększył nakłady na badania i… pic.twitter.com/wSRT9wgn44
Przyjęliśmy ten dokument celem wskazania, że nie podoba nam się takie traktowanie przemysłu stoczniowego, takie lekceważenie tej strategicznej branży – i wzywamy ministra w tym dezyderacie do tego, aby zajął się polskimi stoczniami, aby opracował spójną strategię, aby zwiększył nakłady na badania i rozwój, aby aktywnie promował polski przemysł, czyli do wielu rzeczy, które w tym momencie są skrajnie potrzebne w branży. Tak, żeby właśnie przemysł stoczniowy w Polsce mógł kwitnąć.
A chyba pierwszym warunkiem do tego jest przede wszystkim obecność ministerstwa, zwrócenie uwagi w ogóle ministerstwa na to, że ta branża jest, że to powinna być siła polskiej gospodarki i że dzięki niej polskie rodziny, polscy obywatele mogą się bogacić.
Interwencja posłów Romana Fritza i Krzysztofa Mulawy w związku z ogłoszonym przez PKP Intercity przetargiem na 17 mld zł z którego wykluczone zostały polskie firmy, 5 grudnia 2024 r.
Dzisiaj posłowie Konfederacji w ramach interwencji poselskiej złożyli pytania na ręce Prezesa Zarządu PKP SA, Zarządu spółki PKP, Prezesa Zarządu „PKP Intercity” SA, Zarządu Spółki „PKP Intercity” SA. Pytania dotyczą przetargu na dostawę 42 piętrowych elektrycznych zespołów trakcyjnych wraz ze świadczeniem usług utrzymania, z opcją rozszerzenia zamówienia o kolejne 30 składów. Łączna wartość kontraktu może sięgnąć 17 miliardów złotych, a wspomniane pojazdy mają obsługiwać kluczowe połączenia między największymi miastami w Polsce.
Pytania posłów Konfederacji:
Dlaczego w warunkach przetargu określono konieczność doświadczenia w realizacji zamówienia na co najmniej 5 dwusystemowych elektrycznych zespołów trakcyjnych o prędkości 200 km/h oraz co najmniej 5 dwupoziomowych pociągów o prędkości 160 km/h?
Z jakich przesłanek wynikała ww. specyfikacja?
Kto personalnie odpowiadał za sformułowanie kryteriów kwalifikacji przedmiotowego przetargu?
Kto brał udział w przygotowaniu kryteriów kwalifikacji przetargu, w szczególności zapisów przytoczonych w pytaniu nr 1?
Kto zatwierdzał formalnie ogłoszoną specyfikację warunków kryteriów kwalifikacji ww. przetargu?
Dlaczego przy formułowaniu warunków nie uwzględniono możliwości udziału firm, które mają doświadczenie w realizacji innych zamówień systemów elektrycznych zespołów trakcyjnych niż będących wprost przedmiotem przetargu?
Czy przed ogłoszeniem przetargu PKP Intercity SA przeprowadziło badania rynku, aby określić, które podmioty spełniają wymagania specyfikacji?
Jeśli badania rynku zostały przeprowadzone, prosimy o przedstawienie ich wyników, jeśli nie prosimy o uzasadnienie, dlaczego tego nie zrobiono?
Czy w trakcie konstruowania warunków przetargowych uruchomiono procedurę antykorupcyjną zgodnie z „Wytycznymi Prezesa Rady Ministrów w sprawie funkcjonowania osłony antykorupcyjnej”?
Czy osoby odpowiedzialne za tworzenie specyfikacji i warunków przetargowych były weryfikowane pod kątem potencjalnego konfliktu interesów?
Czy w trakcie tworzenia specyfikacji PKP Intercity konsultowało się z Ministerstwem Infrastruktury, w szczególności w zakresie wymagań technologicznych i ich wpływu na polski przemysł?
Czy inne podmioty z Grupy PKP były zaangażowane w opracowanie wymagań technicznych i finansowych?
Czy specyfikacja w przedmiotowym przetargu została skonsultowana z zewnętrznymi ekspertami niezależnymi?
Czy w procesie finansowania brano pod uwagę długoterminowe koszty współpracy z zagranicznymi dostawcami, w tym koszty części zamiennych i serwisu?
Jakie dokładnie instytucje finansowe będą uczestniczyć w kredytowaniu tego zamówienia i jakie warunki zostały przez nie postawione?
Czy Zarząd PKP Intercity, w tym jego poszczególni członkowie, w momencie publikacji przetargu w Dzienniku Urzędowym UE posiadali wiedzę, że warunki wykluczają z udziału w przetargu polskich producentów?
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Krzysztofa Mulawy i Romana Fritza, 4 grudnia 2024 r.
Krzysztof Mulawa: – Skandal to małe słowo. Mamy do czynienia z przetargiem na kwotę ogromną 17 miliardów złotych i prawdopodobnie polskie firmy zostaną z tego przetargu wyrzucone!
Jak czytamy w mediach, PKP Intercity ogłosiło przetarg na dostawę 42 składów i możliwość rozszerzenia jeszcze o kolejne 30 składów. To nie jest kwota mała, bo to nie jest 17 milionów złotych, to nie jest 170 milionów złotych, tylko to jest 17 miliardów złotych!
Niestety, wykluczono zgodnie z warunkami tego przetargu polskie firmy, takie jak PESA, Newag czy FPS Cegielski, a jednocześnie, o zgrozo, do tego przetargu dołączają firmy zagraniczne – nie jest to dla nas zaskoczenie – takie jak firma Siemens Mobility z Niemiec, jak firma Alstom z Francji oraz inna szwajcarska firma.
Już teraz jedna z naszych firm, PESA, produkuje składy, które będą osiągały prędkość 200 km na godzinę dla jednego z czeskich przewoźników. Dostawa tych składów ma mieć miejsce w 2026 roku.
Co w tej sytuacji robi Ministerstwo Infrastruktury? Ministerstwo Infrastruktury robi to, co zawsze, czyli rozkłada ręce oraz wykazuje się daleko posuniętym imposybilizmem, a przypominam, że spółka PKP Intercity należy do PKP S.A., a to przedsiębiorstwo jest kontrolowane przez Skarb Państwa. Nie takiej oczekujemy reakcji od ministerstwa, ale również od premiera, żeby w sytuacji, kiedy mówimy o 17 miliardach złotych, rozkładane były ręce. A tu przecież mówimy nie tylko o tej kwocie, ale przecież na to wszystko będzie składało się również zatrudnienie w polskich fabrykach, obłożenie linii produkcyjnych, ale także na końcu również i podatki.
Będziemy interweniowali razem z posłem Romanem Fritzem w tej sytuacji. Będziemy dopytywali, czy jest to celowe wykluczenie polskich firm na zasadzie odpowiednich zapisów w warunkach przetargu.
Für Deutschland! Ależ to jest obrzydliwe! W „największym przetargu” w historii PKP Intercity o wartości 17 miliardów złotych NIE MOGLI wziąć udziału polscy producenci (tacy jak np. PESA, NEWAG czy FPS Cegielski). Przetarg bez jakiejkolwiek osłony antykorupcyjnej (!), został tak „skrojony” pod konkretnych zagranicznych producentów, aby żadna z polskich firm NIE MOGŁA wystartować w przetargu, który ostatecznie wygrali… NIEMCY!
➡️ Panie premierze – dlaczego Pan na to pozwala? Przecież to jest jawne działanie na szkodę państwa polskiego!
Für Deutschland! 🇩🇪 Ależ to jest obrzydliwe! W „największym przetargu” w historii PKP Intercity o wartości 17 miliardów złotych NIE MOGLI wziąć udziału polscy producenci (tacy jak np. PESA, NEWAG czy FPS Cegielski). Przetarg bez jakiejkolwiek osłony antykorupcyjnej (!), został… pic.twitter.com/8xMjw3UIIJ
Michał Wawer: Platforma Obywatelska wycofała swój wniosek o odrzucenie obywatelskiej ustawy TAK dla CPK!
Ustawa trafi do dalszych prac w komisji sejmowej.
Presja ma sens. Gratulacje dla wszystkich, którzy w ostatnich dniach przyczynili się swoim głosem w debacie publicznej (również tej internetowej) do uświadomienia Platformie, że nie ma w Polsce poparcia dla zmielenia “Tak dla CPK”!
Rok 2025 rokiem podwyżek, ale jak wysokich? 70% – ogrzewanie 65% – woda i ścieki 56% – gaz 48% – wywóz śmieci
Takich podwyżek spodziewają się polskie rodziny w 2025 roku. Krajowy Rejestr Długów przeprowadził badanie pod nazwą „Portfele polskich gospodarstw domowych pod presją rosnących cen”, w którym spytano Polaków o spodziewany wzrost cen.
Aż 80% z nas boi się podwyżek w przyszłym roku wskazując przede wszystkim na wzrost opłat domowych. Niestety podwyżek, zwłaszcza w cenach energii i gazu możemy być pewni, oby jednak inne czarne scenariusze się nie spełniły.
Rok 2025 rokiem podwyżek, ale jak wysokich? 70% – ogrzewanie 65% – woda i ścieki 56% – gaz 48% – wywóz śmieci
Takich podwyżek spodziewają się polskie rodziny w 2025 roku. Krajowy Rejestr Długów przeprowadził badanie pod nazwą „Portfele polskich gospodarstw domowych pod presją… pic.twitter.com/C4qvjIcEbk
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak i poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Buczek o problemach z jakimi coraz mocniej borykają się polskie firmy.
Tomasz Buczek: Miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami polskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Branża na barkach której spoczywa sukces wielkiego skoku cywilizacyjnego jaki dokonywał i dokonuje się w polskim budownictwie na przestrzeni ostatnich 2 dekad, staje przed kilkoma zagrożeniami: – rosnące koszty produkcji wynikające z cen energii (koszty energii w cenie 1 tony cementu to już około 35%), – koszty ukryte w systemie ETS, – konkurencja z krajów w których cementownie nie są obarczone kosztami polityki klimatycznej, – zobowiązania wynikające z polityki UE dotyczącej dekarbonizacji przemysłu.
Polska jest na 3. miejscu w Europie w ilości wyprodukowanego cementu. Nasze cementownie dają ok. 4 tysiące miejsc pracy, a w branżach kooperujących dodatkowe 24-25 tysięcy miejsc pracy, co przekłada się na miliardy złotych wpływu do sektora finansów publicznych.
Firmy zrzeszone w stowarzyszeniu na przestrzeni ostatnich lat wdrażały inwestycje w swoich zakładach, które redukowały emisję CO2 zgodnie z opublikowaną w 2020 roku przez Europejskie Stowarzyszenie Przemysłu Cementowego mapą drogową na rzecz „neutralności emisyjnej”. Ta mapa zakłada: – do 2030 roku redukcję emisji CO2 o 40%, – do 2040 roku wdrożenie technologii CSS w realizacji celów klimatycznych, – do 2050 roku osiągniecie neutralności klimatycznej.
Ciekawa jest ta technologia CCSu i powiem szczerze jest to dla mnie jeden z większych absurdów Unii o jakich słyszałem. Chodzi generalnie o to żeby dwutlenek węgla powstały przy produkcji cementu i klinkieru wyłapywać i magazynować w wyrobiskach pokopalnianych (po gazie i ropie naftowej). Problem w tym że z tychże cementowni trzeba jakoś te gigantyczne ilości gazu tam dostarczyć. Pomysł jest taki żeby budować rurociągi (pewnie podobne do tych tradycyjnych gazowych) które będą transportowały gaz do magazynów. Inwestycja miała by kosztować miliardy złotych a czas realizacji to kilka jeśli nie kilkanaście lat.
Przedstawiciele Stowarzyszenia Producentów Cementu bronią się jak tylko potrafią i szukają ratunku w granicach obowiązujących ich zasad nakreślonych przez UE postulując rozwiązania przywracające im chociaż na moment rynkową konkurencyjność, lecz w dłuższej perspektywie jest to przerzucenie kosztów chorej polityki klimatycznej UE na rządy krajowe, które miałyby być odpowiedzialne za budowę takiej infrastruktury rurociągowej.
Dobitnie konsekwencje takiej polityki, którą kreowały przez ostatnie lata brukselskie elity w tym Donald Tusk i jego sojusznicy w kraju: Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, Włodzimierz Czarzasty i zagranicą Ursula von der Leyen, wskazał raport Draghiego. Włoch ukazał w nim jak fanatyzm klimatyczny UE doprowadza do samobójstwa gospodarki europejskiej.
Czy przyjdzie jakieś opamiętanie? Czy raport Draghiego otworzy oczy politykom na to o czym Konfederacja mówiła od dawna?
Tu nie ma miejsca na niuansowanie. Nie ma miejsca na kosmetyczne zmiany. Potrzeba uderzenia się w pierś i gruntownej przebudowy polityki klimatycznej opartej na logicznych wolnorynkowych rozwiązaniach w poszanowaniu środowiska naturalnego na miarę naszych możliwości.
Dzisiaj miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami polskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Branża na barkach której spoczywa sukces wielkiego skoku cywilizacyjnego jaki dokonywał i dokonuje się w polskim budownictwie na przestrzeni ostatnich 2 dekad, staje przed… pic.twitter.com/w5FGN5qQ6V
Krzysztof Bosak: Odbywam takie spotkania i czytam takie relacje niczym doniesienia z frontów wojny przeciw polskiej gospodarce. Za chwilę trudno będzie wskazać branżę, która w Polsce ma się dobrze i ma dobre perspektywy. W której Polacy dysponujący nadwyżką kapitału inwestują z optymizmem i dreszczykiem pozytywnej emocji.
Doświadczenie społecznej obojętności wobec tego wszystkiego jest zresztą niemniej ponure niż same te informacje. Wydaje mi się, że ludzie nie składają tych wszystkich informacji w całość bo przecież TO NIEMOŻLIWE żeby szło tak źle i nikt z tym nic nie robił. Ludzie mają przekonanie, że KTOŚ nad tym wszystkim czuwa.
Cóż, niestety nie mam dobrych wiadomości… Na górze jest grupa przestraszonych ludzi, z których każdy ma tylko wycinkowy ogląd rzeczywiści. Ludzi, którzy sami nie wiedzą co myśleć, bo nikt jeszcze nie sformułował diagnozy, która stałaby się akceptowalna, zrozumiała i obowiązująca. Ludzi, którzy mają świadomość, że dziś są, a jutro ich nie ma. Ogromna większość z nich chce robić „od do” i po prostu przeczekać swój czas na danym stanowisku, bez większych wstrząsów.
Nie ma w Polsce grupy ludzi czujących odpowiedzialność za kreowanie strategii gospodarczej państwa i wolnych w myśleniu, w dokonywaniu samodzielnych ocen. Są takie jednostki, ale nie stanowią one zwartej grupy i nie mają żadnego umocowania instytucjonalnego w państwie. Dlatego przestrzegam przed posiadaniem złudzeń, że KTOŚ (jacyś ONI) zatrzyma nasz polski dryf w negatywnym kierunku.
Uważam, zupełnie szczerze, że w polityce obecnie jedynym ośrodkiem niezależnego myślenia o tych sprawach jest Konfederacja. Nie będę tego rozwijał i do tego przekonywał, bo dla jednych jest to oczywiste, a dla innych tak trudne do przyjęcia, z różnych powodów, że obecnie i tak ich nie przekonam. Czas, wydarzenia i osobiste doświadczenia ze zmieniającą się rzeczywistością w wielu przypadkach zrobią to za mnie.
Dzisiaj miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami polskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Branża na barkach której spoczywa sukces wielkiego skoku cywilizacyjnego jaki dokonywał i dokonuje się w polskim budownictwie na przestrzeni ostatnich 2 dekad, staje przed… pic.twitter.com/w5FGN5qQ6V
Gdyby nie Francja, Skandynawia, Czechy i Holandia, a więc kraje, które mają duże rezerwy mocy w stabilnych źródłach, połowa Unii Europejskiej mogłaby być trzeci dzień bez prądu. Ten obraz pokazuje, że cofamy się w rozwoju i znów zaczynamy być zależni od pogody.
Na tym polegał postęp technologiczny i rozwój cywilizacyjny, że jako ludzkość oderwaliśmy się od tej zależności. Eurokraci i ich ideologia cofają nas w rozwoju.
Nasz import to obecnie aż 2,5 GW. Skala importu w tych dniach ma inne znaczenie niż wtedy, kiedy w systemie jest nadmiar mocy z powodu pogodozależnych OZE. Dziś nie wieje i nie świeci, jest deficyt energii, a import pokazuje, jak bardzo brakuje wielu krajom dobrego, zdolnego do samodzielnej egzystencji systemu energetycznego.
Niestety, jako Polska po latach inwestowania w 30 GW mocy w wiatraki i fotowoltaikę jesteśmy w bardzo złej sytuacji. Miesiące takie jak listopad, grudzień, styczeń i luty są najtrudniejsze ze względu na liczbę dni pochmurnych i bezwietrznych. Więc jak mawiają klimatyści, ‘byle do wiosny’. Ale czy takie podejście przystoi nowoczesnej cywilizacji?
Gdyby nie Francja, Skandynawia, Czechy i Holandia, a więc kraje, które mają duże rezerwy mocy w stabilnych źródłach, połowa UE mogłaby być trzeci dzień bez prądu. Ten obraz pokazuje, że cofamy się w rozwoju i znów zaczynamy być zależni od pogody. Na tym polegał postęp… pic.twitter.com/SgZr08VYMA
Sławomir Mentzen z mównicy sejmowej, 6 listopada 2024 r.
Rok temu w trakcie kampanii wyborczej Donald Tusk powiedział: Wiecie, na czym polega ten możliwy cud, jeżeli chodzi o konsekwencje zmiany rządu? Jeśli w Polsce nastanie znowu rząd odpowiedzialny, który wie, na czym polega gospodarka, to pieniądze znajdą się w sposób niemalże automatyczny. Ciężko nie zauważyć tu pewnego podobieństwa do światłej myśli pani Izabeli Leszczyny, która próbowała naprawić system ochrony zdrowia za pomocą magicznej różdżki.
Platforma Obywatelska wybory wygrała i aż ciężko w to uwierzyć, ale cud się nie stał, magiczna różdżka nie pomogła i nie udało się tych problemów ani w służbie zdrowia, ani w naszych finansach publicznych rozwiązać.
Obecny minister finansów Andrzej Domański obiecywał dokładnie takie same cuda jak Donald Tusk, tylko jako ekonomista używał bardziej skomplikowanego języka. Kiedy w trakcie kampanii wyborczej mieliśmy razem debatę w „Pulsie Biznesu”, zadałem panu ministrowi pytanie: Jakim cudem chce zrealizować swoje obietnice, tzn. obniżyć podatki, podwyższyć wydatki i zachować dyscyplinę budżetową?
Odpowiedział mi następującymi słowami: Nasz program jest zarówno programem, który napędza wzrost gospodarczy, który sprawia, że polska gospodarka w długim horyzoncie będzie rozwijała się zdecydowanie szybciej poprzez wzrost konkurencyjności, poprzez transformację energetyczną, a dzięki temu do budżetu będzie wpływało zdecydowanie więcej środków.Gdy tylko przejmiemy władzę, również radykalnie poprawi się wiarygodność polskiego rządu. Dzięki temu mocno spadną chociażby koszty obsługi naszego długu, na który wydajemy obecnie prawie 70 mld zł. 70 mld zł wynoszą koszty obsługi długu zaciągniętego w olbrzymiej mierze przez rząd Morawieckiego, więc odpowiadając na pana pytanie: godzimy inwestycje z utrzymaniem tych programów, z utrzymaniem tych programów, które są w Polsce potrzebne.
Odpowiedziałem na to wtedy: Nie wierzcie państwo oszustom z Platformy. Nie da się obniżać podatków i podwyższać wydatków i ściemniać, że jest to neutralne dla budżetu. Nie wierzcie Platformie. Oszuka dokładnie tak samo jak poprzednio.
Minął rok i znowu ciężko w to uwierzyć, naprawdę ciężko, ale Platforma rzeczywiście po raz kolejny oszukała wyborców. Po roku widać, jakie bzdury opowiadał obecny minister finansów Andrzej Domański.
W budżecie na 2025 r. mamy zaplanowany rekordowy deficyt, rekordowy dług, rekordowy poziom odsetek, rekordowe potrzeby pożyczkowe. Same odsetki będą kosztowały nas dwa razy więcej niż wydatki na szkolnictwo wyższe i naukę. Same odsetki będą wyższe niż wpływy z podatku CIT. A wszystko to w naprawdę w miarę spokojnej sytuacji gospodarczej.
Zaplanowaliście 4-procentowy wzrost gospodarczy. Nie mamy na razie żadnej wojny, nie ma żadnej katastrofy. Jedyną katastrofą, która nas spotkała, są niestety wasze rządy.
Niestety nie poprzestaliście na opowiadaniu bzdur w trakcie kampanii wyborczej. Opowiadaliście bzdury również po kampanii wyborczej. Co więcej i co najgorsze, umieszczaliście bzdury również w ustawie budżetowej.
Projekt budżetu na 2024 r. był oczywiście autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Wzięliście gotowy dokument i jeszcze bardziej go popsuliście, zwiększając deficyt o 19 mld zł, a następnie przyjęliście ten budżet jako swój.
Minister Domański zapewniał wtedy, że podejmie szereg działań na rzecz ograniczenia wysokości deficytu budżetowego. Zaznaczył, że nowy rząd będzie szukał naturalnych oszczędności. Podkreślał pan: Będziemy dążyć do tego, aby deficyt w kolejnych latach uległ ograniczeniu, prognozujemy wzrost wpływów ze wszystkich podatków. Zwracałem wtedy uwagę, że założyliście nierealistycznie wysokie wpływy z podatków, w szczególności z podatku VAT.
Do tego założyliście wpływy z NBP, a już wtedy było wiadomo, że ich po prostu nie będzie.
Jeśli ktoś nie oglądał to zdecydowanie polecam dzisiejsze przemówienie dra @SlawomirMentzen w sprawie nowelizacji budżetu. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że w 10 minut zmiażdżył i rozsmarował tych nieporadnych kłamczuchów z PO i ich pożal się Boże propagandę (bo bynajmniej… https://t.co/95iJSa4TBu
Jeszcze w kwietniu tego roku, już po przyjęciu budżetu, po 3 miesiącach tego roku mówił pan, że budżet wygląda całkiem dobrze. Wygląda tak dobrze, że musimy go teraz nowelizować.
Wysokość nowego deficytu budżetowego wyniesie o niemal 1/3 więcej niż planowana wcześniej, to znaczy ponad 240 mld zł. Wcześniej planowano 184 mld zł. Teraz wynosi 6,6% PKB, a planowano 5,1%. Unia Europejska wymaga, żeby ten deficyt wynosił zaledwie 3%.
Zgodnie z tą nowelizacją nasze dochody spadają o 56 mld zł, dochody podatkowe o 44 mld zł. Pozostaje więc zapytać: Co z tym szeregiem działań ministra na rzecz ograniczenia wysokości deficytu budżetowego? Co z prognozowanymi wzrostami wpływów ze wszystkich podatków? Gdzie są te pieniądze, które według Donalda Tuska miały się znaleźć w sposób niemalże automatyczny?
W tej nowelizacji budżetu rząd przyjął, że dochody będą niższe, niż zakładano. Nie będzie 6 mld zł dochodu z NBP. Rok temu mówiłem, że tego dochodu nie będzie, ponieważ już rok temu publicznie było wiadomo, że nie będzie żadnych pieniędzy z NBP, że wykaże on 20 mld zł straty. Pomimo tego wpisaliście 6 mld zł do budżetu. Oszukiwaliście Polaków. Wiedzieliście, że tych pieniędzy nie będzie, a teraz w końcu musieliście to przyznać.
Dochody z podatku VAT w 2024 r. wyniosą 293 mld zł, czyli o 23 mld zł mniej, niż planowaliście, o ponad 7% mniej, niż zakładaliście. Mówiłem rok temu, że zakładacie nierealistycznie wysokie wpływy z VAT-u, że nie da się ściągnąć tyle VAT-u z Polaków w 2024 r. Mimo to wpisaliście to do budżetu. Oszukiwaliście Polaków, bo doskonale wiedzieliście, że nie będzie takich wpływów z VAT-u.
Przecież ten budżet był budżetem autorstwa PiS-u. Kiedy PiS założył tak wysokie wpływy z VAT-u, to wasi politycy to krytykowali, mówili, że to jest niemożliwe, że nie ma szans, żeby wpływy z VAT-u o tyle wzrosły, po czym przejęliście władzę i magicznie, cudownie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki uznaliście, że te wysokie wpływy z VAT-u są na tyle realistyczne, że warto wpisać je do budżetu.
Dochody z podatku CIT wyniosą 58,5 mld zł, czyli o 11,5 mld zł mniej, niż planowano, ponad 16% mniej, niż planowano. Dochody z PIT-u wyniosą o 11,5 mld zł mniej, czyli ponad 10% mniej, niż planowano. Dlaczego dochody z CIT-u i PIT-u są niższe, niż przewidywano? Odpowiedź można znaleźć w uzasadnieniu nowelizacji budżetowej. Przyczyną jest to, że zysk brutto przedsiębiorstw niefinansowych badanych przez GUS spadł o ponad 20%.
Dobrze mają się tylko banki. Wynik finansowy banków według KNF wzrośnie o 17%. Oznacza to, że za waszych rządów gospodarka nie ma się dobrze. Przedsiębiorcy mają się wyjątkowo niedobrze. Dobrze mają się tylko banki, co jest kolejnym sygnałem, że nie musicie tak lobbować za kredytem 0% po to, żeby jeszcze bardziej nabić kieszenie deweloperom oraz bankom, bo one już teraz mają się dużo lepiej niż pozostała część przedsiębiorców.
Jak się to wszystko doda, brak wpływów z NBP, brak wpływów podatkowych, to okazuje się, że pomyliliście się o 56 mld zł. To jest olbrzymia kwota. To nie są jakieś drobne, których można nie zauważyć.
Za 56 mld zł moglibyśmy kupić 500 czołgów Abrams, moglibyśmy zbudować dwie zupełnie nowe autostrady A1, moglibyśmy zbudować połowę elektrowni jądrowej. To nie jest jakaś drobna, pomijalna kwota. To są olbrzymie pieniądze.
Podsumowując, budżet trzeba znowelizować z trzech przyczyn. Pierwsza jest taka, że wpisaliście do budżetu wpływy z NBP, a wiedzieliście, że ich nie będzie. Druga jest taka, że wpisaliście do niego nierealistycznie wysokie wpływy z VAT-u, a wiedzieliście, że są nierealistycznie wysokie, że ich nie będzie. Trzecia przyczyna: pod waszymi rządami przedsiębiorcy sobie po prostu nie radzą. Zarzynacie polskich przedsiębiorców.
Obiecywaliście polskiemu biznesowi dobrowolny ZUS, obiecywaliście niższą składkę zdrowotną, obiecywaliście niższy podatek Belki, uproszczenie przepisów i podatków. Niczego z tego nie zrealizowaliście. Do Sejmu dalej nie wpłynęła ustawa upraszczająca prawo podatkowe. Dalej nie wiemy, czy i w jaki sposób podatki mają się zmienić w 2025 r.
Pod koniec sierpnia wiceminister Neneman straszył, że będzie podnosił opodatkowanie dla programistów, że będzie opodatkowywał fundacje rodzinne. Zwiększył niepewność w polskim biznesie. Były zapowiedzi, a projektu ustawy do teraz nie ma. Rok się niedługo kończy i nie wiemy, czy będziecie na ostatnią chwilę zmieniać prawo podatkowe, czy nie będziecie go zmieniać.
Do tego przedsiębiorcy dalej mają chyba najgorszy w całej Unii Europejskiej system podatkowy. Mamy nieznośną biurokrację. Mamy coraz więcej regulacji, których trzeba przestrzegać. Do tego dorzuciliście najwyższe w całej Unii Europejskiej ceny energii i spadek konkurencyjności wywołany zielonym ładem, który przecież popieracie.
Musicie zrozumieć, że to przedsiębiorcy wytwarzają PKB, budują gospodarkę, tworzą miejsca pracy. Trzeba dbać o polski biznes, nie wolno traktować przedsiębiorców tak, jak wy to robicie. Niestety nie jesteście skupieni na biznesie, traktujecie biznes tylko jako bankomat służący do tego, żeby wyciągać z niego pieniądze. Ciągle wkładacie swoje ręce do czyichś kieszeni, ponieważ kończą wam się pieniądze.
Interesują was tylko słupki sondażowe. Interesuje was tylko wojna z PiS-em. Nawet budżetu używacie do tego, żeby szerzyć swoją propagandę. Budżet nie powinien być wykorzystywany do propagandy. To jest zbyt ważny dokument, żeby wpisywać tam bzdury tylko po to, żeby na chwilę ukryć przed Polakami prawdziwą wysokość deficytu.
Trzeba skończyć z takim traktowaniem budżetu. Najwyższy czas na poważne państwo.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Bartłomieja Pejo, 30 października 2024 r.
– Dziś chcemy się odnieść do fundamentalnego problemu, który tłamsi rozwój polskiej gospodarki, powoduje ucieczkę inwestorów z Polski, niszczenie kolejnych miejsc pracy, w ślad za tym również niszczenie ekonomicznych podstaw naszej gospodarki – jakim jest gwałtowny, niekontrolowany wzrost cen energii!
Ten wzrost cen energii jest zjawiskiem, które ma swoje korzenie przede wszystkim w polityce Unii Europejskiej, w celowym obciążaniu produkcji energii z tanich i stabilnych źródeł dodatkowymi karnymi opłatami, tzw. certyfikatami ETS. Z drugiej strony w braku strategii rządu, i poprzedniego, i obecnego, jak temu zaradzić.
Sytuacja staje się naprawdę dramatyczna, nie ma właściwie już miesiąca, żebyśmy nie byli poinformowani o kolejnych firmach, które opuszczają Polskę lub które wchodzą w zwolnienia grupowe. Tylko do sierpnia tego roku ponad 160 firm zgłosiło zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych. W sumie chodzi o 20 tysięcy pracowników.
Jest to najgorszy wynik w ostatnich latach. Firmy takie, jak ABB, Beko, Lear Corporation zadeklarowały zwolnienia odpowiednio 1800 osób, 400 osób, 1000 osób. To jest prawdziwe zaplecze przemysłowe polskiej gospodarki, i te firmy, jak np. ostatnia z wymienionych, przenoszą się do Tunezji. A inwestorzy, z którymi rozmawiamy, rozważają Rumunię, rozważają Turcję, rozważają Ukrainę, rozważają naprawdę różne państwa, w których nie ma najwyższych cen energii na świecie! Jak stało się to możliwe?
Rzut oka na historię wzrostu cen energii. Jeszcze w 2018 roku mieliśmy cenę na poziomie 52 euro za MWh. To już była wysoka cena, wyższa niż we Francji czy w Niemczech – tam odpowiednio było to 50 euro i 41 euro. Natomiast w każdym kolejnym roku te ceny rosły dość gwałtownie, osiągając swoje szczyty mniej więcej koło 2022 roku na poziomie 166 euro! To jest ponad 3 razy więcej. Właściwie przez wszystkie ostatnie lata od 2018 roku, za wyjątkiem roku 2021 i 2022, mieliśmy wyższe ceny energii niż Niemcy i Francja, dwie największe gospodarki Unii Europejskiej, w najwyższym stopniu uprzemysłowione, kraje najbardziej zasobne w kapitał.
Jak polscy przedsiębiorcy mają konkurować z przemysłem francuskim czy niemieckim, mając wyższe ceny energii? Na to pytanie chciałbym, żeby odpowiedzieli architekci tej polityki unijnej, czyli rządu tutaj w Warszawie, jak i z rządu z Komisji Europejskiej. Wygląda to na intencjonalne niszczenie polskiej gospodarki.
Co się na to złożyło? Odpowiedzmy sobie, żebyśmy rozumieli ten proces. Po pierwsze, akceptacja Europejskiego Zielonego Ładu i Fit for 55, czyli radykalizacja celów redukcji emisji CO2. Ta polityka tzw. klimatyczna, która na klimat niespecjalnie wpływa, natomiast wpływa na przemysł i na energetykę. Ta polityka prowadzi do windowania w górę kosztów energii poprzez windowanie w górę cen certyfikatów emisyjnych i zmniejszanie ich liczby.
Wzrost kosztów ETS jest gwałtowny i niekontrolowany. Wszystkie strategie został wyrzucone do kosza. W momencie, jak tworzono system ETS, przewidywano pewną ścieżkę wzrostu tych certyfikatów i to, co się wydarzyło, ma się do tej ścieżki nijak! Nastąpiła spekulacja na rynku certyfikatów emisyjnych przez instytucje finansowe, które po prostu na krzywdzie polskiej gospodarki, na krzywdzie Polaków, na tym drenażu finansowym, który nastąpił, zarabiały. Znów liczby: 25 euro za tonę w 2020 roku, a już w 2023 to było 95 euro za tonę! Prawie 4 razy więcej. Jaki kraj wytrzymałby taką kurację? Jaki biznes może być kalkulowany, kiedy pewne czynniki wynikające z decyzji administracyjnych rosną 4-krotnie w ciągu kilku lat? Tak jak te nieszczęsne certyfikaty emisji.
Wystarczyłoby, żeby Unia Europejska zmieniła swoje przepisy, ustalając stałą cenę tych certyfikatów albo po prostu je likwidując, i tego problemu by nie było! My mieliśmy jeden z najtańszych prądów w Europie, produkowany z węgla. W wyniku ideologii zakazano nam tego i obciążono to karnymi opłatami. Zwracam uwagę, że popularna argumentacja, że wydobywanie węgla w Polsce stało się drogie, że do spółek górniczych się dopłaca – w niektórych przypadkach ta argumentacja jest słuszna, ale ona jest zupełnie obok tematu! Bo koszt pozyskania węgla, jego wydobycia to jest jedno, a koszt wyprodukowania energii to jest drugie. Cały czas na świecie buduje się nowe elektrownie węglowe!
Kraje, które produkują i zamierzają produkować prąd z węgla, obok innych źródeł prądu, mają tańszy prąd niż Polska! Obok tego są również inne, oczywiście, żeby było jasne, popieramy złożony miks energetyczny. Niech to będzie i z węgla, i z atomu, i z OZE, i z gazu, nie ma problemu. Natomiast nie może być tak, a tak jest w tej chwili w Polsce, że cena energii jest dostosowywana do najdroższego prądu, a nie do najtańszego! Przecież to jest absurd. To jest dywersja przeciwko polskiej gospodarce, a to wynika z przyjętych sposobów regulacji rynku energetycznego. Ale to nie koniec.
Poza tymi nieszczęsnymi strategiami unijnymi i wzrostem kosztów certyfikatów ETS mamy wzrost cen węgla wywołany przez wojnę na Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję, a także przez likwidowanie i zamykanie także rentownych kopalń w Polsce i uniemożliwianie wejścia do Polski prywatnych inwestorów, którzy w Polsce chcieli wydobywać leżące pokłady węgla – te rzekomo nieopłacalne! Prywatni inwestorzy chcieli budować kopalnie.
Rząd PiSu nie tylko zdecydował o zamykaniu polskich kopalń należących do państwa; rząd PiSu uniemożliwił budowanie kopalń prywatnym inwestorom i Państwo Polskie w tej chwili będzie płacić za to miliardowe odszkodowania! Właśnie przegrało pierwsze sprawy przed trybunałami arbitrażowymi.
Następnie, kolejny czynnik wzrostu cen energii to zarządzony jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego powrót do stawki VAT 23% od 1 stycznia 2023 na prąd, a więc do tego doszły jeszcze koszty podatkowe. No i jesteśmy w punkcie, gdzie koszt ETS stanowi obecnie 60% kosztu produkcji prądu z węgla. Czyli każda firma, płacąc te najwyższe na świecie rachunki za prąd, 60% nie płaci za żaden prąd, tylko płaci za wymysł eurokratów zatwierdzony przez pierwszy rząd Tuska, następnie rząd PiSu, i obecnie drugi rząd Tuska!
Warto powiedzieć, jak te nakłady się sumują. W 2022 roku to było 32 miliardy złotych – tylko na te uprawnienia. 32 miliardy złotych! W następnym roku, 2023, to było już 40 miliardów złotych! Za ten rok strach pytać, ile to będzie. Ale to jest dziesiątki miliardów złotych! Znacznie więcej niż jakakolwiek inna grupa wydatków w Polsce.
To uderza w budżety gospodarstw domowych, to uderza w konkurencyjność polskiej gospodarki, to prowadzi do wycofywania się firm z Polski. To prowadzi do tego, że inwestorzy, którzy rozważają w Polsce inwestycje, będą je lokować gdzie indziej, a my będziemy mieć coraz większe spowolnienie gospodarcze. To nie dzieje się samo. To polityka zaprogramowana przez rządzących i przez Unię Europejską. Tą politykę trzeba odrzucić!
Miało być 100 000 etatów więcej, a jest 86 000 MNIEJ! Przemysł motoryzacyjny GINIE!
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest szaleńcze parcie na elektryfikację, które nijak nie jest poparte… POPYTEM! Ludzie po prostu nie chcą aut elektrycznych, więc słaba sprzedaż oznacza zwolnienia.
Co ciekawe, najbardziej problem uderza w Niemcy, mimo usilnych prób sztucznego pompowania niemieckiego przemysłu przez von der Leyen i Unię jako taką. Niestety, polska gospodarka jest silnie związana z niemiecką, więc trudno tu mówić o dobrych wieściach.
Interia Motoryzacja pisze: “Z danych CLEPA wynika, że najbardziej dotknięte zwolnieniami są obecnie Niemcy, co nie wróży dobrze polskim firmom. Szacunki CLEPA wskazują, że właśnie Niemcy odpowiadają za 60 proc. zredukowanych miejsc pracy w europejskim przemyśle motoryzacyjnym ogółem. Organizacja szacuje, że od 2020 roku z pracą w sektorze automotive pożegnało się w Niemczech blisko 52 tysiące osób.”
Niestety, eksperci oceniają, że tempo zwolnień przewyższa nawet najgorsze okresy pandemii, a najcięższe ciosy mogą dopiero nadejść…
Miało być 100 000 etatów więcej, a jest 86 000 MNIEJ! Przemysł motoryzacyjny GINIE!
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest szaleńcze parcie na elektryfikację, które nijak nie jest poparte… POPYTEM! Ludzie po prostu nie chcą aut elektrycznych, więc słaba sprzedaż oznacza… pic.twitter.com/x1Z7YNeVWj
Poseł do Parlamentu Europejskiego Anna Bryłka podczas debaty PE w Strasburgu, 23 października 2024 r.
Klimatyczny radykalizm Unii Europejskiej skutecznie likwiduje miejsca pracy i konkurencyjność Europy na rynkach światowych. Nie potraficie budować, ale potraficie niszczyć!
Przemysł stalowy znajduje się w najgorszej sytuacji od kryzysu finansowego w 2009 r., produkcja stali w Unii zmniejszyła się od 2008 r. o 30%.
Chiny eksportują ogromne ilości stali po cenach niższych niż koszty produkcji – a to powoduje spadek cen rynkowych. Taka sytuacja zmusza też inne regiony produkujące stal do eksportu na rynek Unijny.
Wysokie koszty energii są główną przyczyną obniżenia konkurencyjności, co dotyka szczególnie energochłonne gałęzie przemysłu.
Co należy zrobić: ■natychmiast obniżyć ceny energii! ■natychmiast ochronić konkurencyjność hut przed rosnącym napływem nieuczciwego importu z krajów trzecich
Mamy w Europie szkodliwą politykę klimatyczną, ale nie mamy skutecznej polityki przemysłowej – dopóki się to nie zmieni – przemysł takich państw jak Polska będzie się likwidował a bieda i bezrobocie będzie coraz większe. To wina Komisji Europejskiej oraz tej Izby – to wina Unii Europejskiej!
Mamy załamanie sprzedaży detalicznej, według danych Polacy kupują coraz mniej praktycznie wszystkiego. Tymczasem minister Hennig-Kloska: “Ludzie rezygnują z zakupów nie pierwszej potrzeby, a np. tekstyliów i to dobrze dla klimatu.”
Michał Wawer: Minister Hennig-Kloska mimowolnie ujawniła w prostych słowach logikę, która tak naprawdę stoi za polityką klimatyczną Unii Europejskiej, czyli: im większa bieda, tym lepiej dla klimatu.
Proces wywoływania w Europie przymusowej biedy rozkręca się coraz bardziej. Mniej samochodów, droższy prąd, droższe paliwo, droższe ogrzewanie, droższe mieszkania i domy, droższa żywność, ogólnie niższy rozwój gospodarczy – to wszystko przekłada się po prostu na niższy poziom życia obywateli Unii. A niższy poziom życia to niższe emisje CO2!
My się mamy na każdym kroku poświęcać w imię ideologii klimatycznej, a w tym samym czasie w Azji konsumpcja i emisje rosną jak szalone i absolutnie nikt się tym nie przejmuje.
Opublikowane badanie Allianz Trade pokazuje, że w latach 2019-2024 liczba niewypłacalnych firm wzrosła u nas o 381 p.p! Powodem są m.in. wysokie koszty pracy i energii.
Wzrost liczby niewypłacalności firm w Polsce jest związany z efektem zmian prawnych, które podporządkowuje się bezwzględnie klimatycznym dyrektywom UE.
Fiskalizm władzy państwowej i grabieżcza polityka unijna dorzynają polskich przedsiębiorców. Takiej polityce sprzeciwia się Konfederacja!
Czas odrzucić unijną politykę klimatyczną, obniżyć i uprościć podatki i pozwolić rozwijać się polskiej gospodarce!
Poseł Przemysław Wipler w Goniec.pl, 22 października 2024 r.
– Z jednej strony słyszę, że pracownicy będą niepotrzebni, bo wszystko będzie za nas robiła sztuczna inteligencja AI i roboty, a z drugiej strony słyszymy, że musimy Polskę milionami ludzi, bo brakuje nam rąk do pracy. Z trzeciej strony mamy wielki przyrost w administracji publicznej ludzi, którzy marnują swoje życie nic nie produkując, nic nie wytwarzając, obsługując obywateli. (…)
Czy my chcemy, żeby w Polsce były fabryki, które przywożą sobie ludzi z Bangladeszu, a w Polsce są dlatego, że nie płacą podatków? Jak sobie zobaczymy słynne już porównanie polskiego InPostu z niemieckim DHL-em i z pozostałymi firmami kurierskimi, to nagle się okazuje, że polska firma płaci nagle więcej podatku dochodowego niż wszystkie te firmy razem wzięte.
Czy my mamy mieć model gospodarczy w ramach którego ktoś przenosi do Polski fabrykę w której nie płaci podatków, zużywa wodę, inne zasoby naturalne, ale do pracy przywiozą sobie ludzi z Pakistanu, bo my jesteśmy na tyle głupi, że pozwoliliśmy mu robić w Polsce biznes w którym nie musi w Polsce płacić podatków?
To jest gospodarka rabunkowa. I jeżeli ktoś sobie tak wyobraża wolny rynek, że tutaj robimy dopłaty do fabryki i zwolnienia podatkowe i ekspresowo dajemy wizy i budujemy kontenery w których ci ludzie są na polskiej ziemi, to się pytam gdzie tutaj jest zysk?
Przemysław @Wipler1978 słusznie o imigracji: czy chcemy by w Polsce były fabryki, które nie płacą podatków, ściągają sobie pracowników z Pakistanu i zużywają nasze zasoby? To nie jest wolny rynek, to gospodarka rabunkowa. Gdzie tutaj jest zysk? My ponosimy tylko koszty społeczne. pic.twitter.com/6EJPFfHcqG
Polska przegrywa arbitraż z australijską firmą GreenX Metals, a wynik to 2,2 miliarda złotych kary.
Dlaczego? Bo rząd PiS zablokował budowę kopalni węgla w Lubelskiem i na Śląsku.
Mieliśmy mieć nową kopalnię „Jan Karski” i zwiększone wydobycie na Śląsku, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast inwestycji, miejsc pracy i dostępu do taniego, wysokiej jakości węgla, teraz płacimy ogromne odszkodowanie.
Polska przegrywa arbitraż z australijską firmą GreenX Metals, a wynik to 2,2 miliarda złotych kary.
Dlaczego? Bo rząd PiS zablokował budowę kopalni węgla w Lubelskiem i na Śląsku. Mieliśmy mieć nową kopalnię „Jan Karski” i zwiększone wydobycie na Śląsku, ale nic z tego nie… pic.twitter.com/6MBnSfK2uw
To efekt polityki, która nie tylko nie przyniosła żadnych korzyści gospodarczych, ale obciążyła polskich podatników. Złoża na Lubelszczyźnie pozostaną niewykorzystane, a Śląsk traci szansę na większe wydobycie węgla koksowego.
W marcu 2023 roku pytałem na komisji spraw zagranicznych ówczesnego kandydata na ambasadora w Australii o tę sprawę.
Minister zdrowia Leszczyna chciała rozszerzyć ustawę antynikotynową o zakaz sprzedaży tzw. jednorazówek. Było to w interesie koncernów, ponieważ wydłużało czas wejścia w życie ustawy antynikotynowej i niszczyło małe polskie firmy produkujące jednorazówki.
Po czym z tego zrezygnowała, bo zorientowała się, że uległa wpływom lobbystów. Co sama przyznała na tym nagraniu.
Minister zdrowia Leszczyna chciała rozszerzyć ustawę antynikotynową o zakaz sprzedaży tzw. jednorazówek. Było to w interesie koncernów, ponieważ wydłużało czas wejścia w życie ustawy antynikotynowej i niszczyło małe polskie firmy produkujące jednorazówki.
Wtedy do gry weszło Ministerstwo Finansów, które zdecydowało się zabić jednorazówki bardzo wysoką akcyzą. Co Ciekawe, dyrektor podatków akcyzowych w MF wcześniej była wspólnikiem kancelarii obsługującej wielki koncern tytoniowy.
Równocześnie ministrowie PSL zaczęli opóźniać wejście w życie ustawy antynikotynowej, a szef PSL spotykał się z prezesem Philip Morrisa.
Polskie prawo jest dyktowane przez lobbystów. Korzystają na tym wielkie międzynarodowe korporacje i a tracą Polacy i mały polski biznes.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj