Tania energia z farm wiatrowych przestaje być tania, gdy policzymy cały system - Konfederacja

Tania energia z farm wiatrowych przestaje być tania, gdy policzymy cały system

Krzysztof Szymański, poseł na Sejm

Od lat słyszymy, że odnawialne źródła energii są najtańszym sposobem produkcji prądu. W rankingach przetargowych farmy wiatrowe i fotowoltaiczne wygrywają konkurencją z węglem czy gazem. Owszem, jednostkowy koszt wytworzenia megawatogodziny z wiatru czy słońca jest niski, ale pomija się kluczowy element całego systemu: bilansowanie i stabilizację Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE). Najnowszym i spektakularnym dowodem jest budowa w Żarnowcu jednego z największych w Europie bateryjnych magazynów energii.

Elektrownia wiatrowa czy farma fotowoltaiczna produkuje energię wtedy, gdy wieje wiatr albo świeci słońce. Nie wtedy, gdy społeczeństwo najbardziej potrzebuje prądu. OZE nie działa w logice systemu „na żądanie”, tylko w logice „jak pogoda pozwoli”. Dlatego, aby utrzymać stabilność częstotliwości i napięć w KSE, trzeba szukać buforów. Do tej pory były nimi głównie elektrownie konwencjonalne czy Elektrownia Szczytowo-Pompowa w Żarnowcu. Teraz dołączy do nich szybka, nowoczesna, ale niezwykle kosztowna, technologia bateryjna.

Budowany magazyn energii PGE ma mieć moc 262 MW i pojemność 981 MWh. To oznacza, że system będzie w stanie oddawać do sieci pełną moc przez niespełna cztery godziny. Koszt? Około 1,5 miliarda złotych. Przy sprawności ok. 85% oznacza to, że każde pełne naładowanie i rozładowanie wiąże się z utratą kilkunastu procent energii. Straty te są nieuniknione, bo wynikają z praw fizyki i technologii baterii.

Nie można oczywiście bagatelizować niezaprzeczalnych plusów. Bateryjne magazyny energii są w stanie reagować błyskawicznie, w ciągu ułamków sekund włączają się do pracy, stabilizując częstotliwość i kompensując wahania produkcji z farm wiatrowych. Są świetnym narzędziem do świadczenia usług systemowych: regulacji pierwotnej, wtórnej i rezerwy mocy. Ich lokalizacja przy Żarnowcu nie jest przypadkowa, bo w przyszłości w tym rejonie pojawi się ogromna moc z morskich farm wiatrowych, a magazyn stanie się swego rodzaju bezpiecznikiem systemu.

Problem jednak w tym, że każdy taki magazyn to wydatek rzędu miliarda złotych i więcej. Zauważmy, że nie produkuje on energii, a jedynie przesuwa ją w czasie. To nie jest elektrownia, tylko infrastruktura wspierająca. W efekcie, gdy ktoś mówi, że prąd z wiatru jest najtańszy, należy dodać, że tylko wtedy, gdy zignorujemy koszty bilansowania. A to właśnie magazyny energii, elastyczne elektrownie gazowe czy rozbudowa sieci przesyłowych są faktycznym rachunkiem, który trzeba dopisać do zielonych megawatów. Innymi słowy: tanie MWh z farmy wiatrowej przestają być tanie, gdy policzymy cały system.

Skomentuj

Privacy Overview

This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.