GAGAUZJA – PROBLEM MOŁDAWII - Konfederacja

GAGAUZJA – PROBLEM MOŁDAWII

Krystian Kamiński:

Po raz kolejny podejmę temat Mołdawii. Nie jest on może spektakularny ale znaczący. Mołdawia była jednym z tych państw Partnerstwa Wschodniego, obok Gruzji i Ukrainy, które Zachód zawsze rozpatrywał jako realnego kandydata do włączenia w swoje struktury integracyjne. Inaczej niż w przypadku Armenii, Azerbejdżanu czy Białorusi. I to właśnie te trzy pierwsze państwa stały się stronami formalnie stowarzyszonymi z Unią Europejską.

O ile jednak Gruzini, niegdyś prozachodni prymusi, swoimi głosami w wyborach zaczęli przejawiać niepewność przed dalszymi krokami, o tyle w przeciwną stronę wychylił się wektor polityki Mołdawii, która po dekadach wahań, znoszenia się wpływów partii prozachodnich i prorosyjskich, swoistej „trzeciej drogi” – kleptokratycznej oligarchii z Vladem Plahotniukiem na czele, weszła na drogę na Zachód. Stało się tak wraz z przejęciem pełni władzy przez liberalną Partią Działanie i Solidarność (PAS), której politycy przejęli stanowisko prezydenta (2020 r.), większość parlamentarną i rząd (2021 r.).

Podobnie jak Ukraina, Mołdawia jest już oficjalnym kandydatem do przystąpienia do Unii. To małe, zamieszkane przez 2,6-2,9 mln ludzi, poradzieckie państwo powstałe w obecnej formie jako republika ZSRR, do niedawna najbiedniejsze w Europie, nie jest może tematem spektakularnym, szczególnie dla tak wielu naszych dyskutantów, którzy już zdążyli rozrysować na scenie wielkiej geopolityki rozpad Rosji, ale bardzo pouczającym. Nawet ono przez tyle lat trwa w zawieszeniu na peryferiach UE i NATO, będąc probierzem mocy, sterowności i inicjatywy politycznej Zachodu.

Miesiąc temu pisałem o najpoważniejszej przeszkodzie dla włączenia Mołdawii do bloku zachodniego w postaci separatystycznego Naddniestrza. Niezbyt wielu Polaków wie, że poza tą nieuznawaną republiką, w Mołdawii jest jeszcze jeden region, który choć obecnie uznaje władzę Kiszyniowa, to ma doświadczenie separatyzmu, ma też gotowość do powtórzenia tego doświadczenia. To Gagauzja. Nazwę bierze od głównego etnosu go zamieszkującego – Gagauzów. Małego ale bardzo ciekawego narodu. Nauka nie rozstrzygnęła jeszcze kwestii ich pochodzenia oraz czasu pojawienia się nad Dniestrem, ale o ich specyficzności stanowi, iż są narodem turkojęzycznym a zarazem prawosławnym.

Przedwojenną Rumunię Gagauzowie pamiętają jak najgorzej, jako państwo prześladujące ich. Jednak i pod władzą Moskwy mały naród doświadczył dotkliwej klęski głodu w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej. Mimo wszystko wspomnienie breżniewowskiej stabilizacji przeważa u mieszkańców Gagauzji nad refleksjami o grozie stalinizmu. Niewątpliwie czasy ZSRR były pierwszym okresem poważniejszych inwestycji infrastrukturalnych czy organizacji usług publicznych na terenie, który jeszcze w XVIII w. był stepem, po którym hulała tatarska orda budziacka.

Dziś w Gagauzji panuje jednoznaczna nostalgia po ZSRR i sympatia do Rosji. Obecnie w Gagauzji widać murszejącą infrastrukturę dróg, urzędów, szkół oraz szpitali, co przypomina, że po upadku imperium radzieckiego niepodległa Mołdawia nie zdołała tam już wiele dodać. Jeszcze większe piętno odcisnął proces uzyskiwania niepodległości przez republikę. Podobnie jak w przypadku słowiańskich mieszkańców Naddniestrza nacjonalistyczne i panrumuńskie nastroje opozycyjnego Mołdawskiego Ruchu Ludowego, które zostały podchwycone przez elity rządzące w Kiszyniowie, a wyrażające się w ustawie językowej ustanawiającej monopol języka rumuńskiego, także obawy przed ewentualnym wchłonięciem przez Rumunię, doprowadziły Gagauzów do proklamowania separatystycznej republiki w 1990 r. ogłoszonej pod wpływem ruchu Gagauz Halki – Lud Gaguaski. Nie została ona spacyfikowana, mimo zorganizowanego z Kiszyniowa „marszu na Gagauzję” po wsparciu Gagauzów przez bojowników z Naddniestrza oraz pododdziału Wojsk Wewnętrznych ZSRR, działającego w zasadzie wbrew oficjalnym poleceniom Gorbaczowa, zakazującego Naddniestrzanom i Gagauzom ruchów separatystycznych. Inaczej niż w Naddniestrzu w czasie konfrontacji zginęło tylko kilka osób. To też najpewniej uczyniło możliwy szybki kompromis.

W 1994 r., Gagauzja, która inaczej niż Naddniestrze, była i pozostaje rolniczym regionem bez bazy przemysłowej, podpisała z władzami Mołdawii umowę, na mocy której podporządkowała się władzy Kiszyniowa na prawach Terytorium Autonomicznego – jak się obecnie nazywa.

Zdecydowałem się na ten rys historyczny, Gagauzja stała się bowiem w zeszłym roku „bohaterem” jednego z popularnych polskich vlogów podróżniczych i wielu jego widzów, nie rozumiało kompletnie źródeł nastawienia jej mieszkańców. Statut Gagauzji z 1994 zakłada, że inaczej niż na reszcie terytorium Mołdawii, obowiązują w niej trzy urzędowe języki: gagauski, rosyjski i mołdawski. W życiu codziennym mieszkańców najczęściej używany jest ten drugi, ale szkolnictwo w regionie jest realnie wielojęzyczne. Bo też Gagauzja to nie tylko Gaguazi, ale też etniczni Bułgarzy, Mołdawianie, Rosjanie, Ukraińcy, a nawet mała społeczność Polaków, zorganizowanych w Komracie w żywotne stowarzyszenie.

Parlament regionu – Zgromadzenie Ludowe może stanowić prawa w sferach: nauki, kultury, oświaty, rozwoju lokalnego, ochrony zdrowia, kultury fizycznej, sportu, lokalnych kwestii budżetowych i podatkowych, gospodarki, ekologii, pracy, gwarancji socjalnych i organizować jego administracji. Ma prawo zgłaszać ustawy stanowione przez parlament Mołdawii do państwowego Sądu Konstytucyjnego, gdy podejrzewa iż naruszają one kompetencje Terytorium Autonomicznego. Jego granice ustaliło referendum z 1995 r. – w skład Gagauzji weszły te gminy, który większość mieszkańców tego sobie zażyczyła.

Określająca jej istnienie, obok statutu, centralna ustawa o szczególnym statusie prawnym Gagauzji, przyznaje też regionowi prawo do secesji w przypadku zmiany statusu Mołdawii jako suwerennego państwa. Mieszkańcy Gagauzji uznają, że ewentualna integracja Mołdawii z UE bądź NATO jest casusem zezwalającym im na secesję. Gdy w 2014 r. zorganizowali nieuznawane przez władze państwowe referendum, opcję taką poparło 98 proc. głosujących mieszkańców Gagauzji, a 98,5 proc. opowiedziało się za integracją Mołdawii z ówczesnym Związkiem Celnym Rosji Białorusi i Kazachstanu zamiast z UE. Jednak to dopiero dojście do władzy w Kiszyniowie prozachodniego obozu doprowadziło do narastania konfrontacji.

W maju zeszłego roku Gaguazja wybierała szefa swoich autonomicznych władz noszącego tradycyjny, turecki tytuł baszkana. Zwyciężyła w nich Jewginija Gucuł z partii Sor. To populistyczna partia biznesmena Ilana Sora, który uciekł z Mołdawii, po skazaniu za udział w największej aferze finansowej kraju w roku 2014, kiedy to wyprowadzono z mołdawskiego systemu bankowego około miliarda dolarów. Główna Komisja Wyborcza kraju długo nie chciała uznać wyboru Gucuł. Wywołało to manifestacje i wiece mieszkańców i elit politycznych Gagauzji, podobne do tych z 1990 r. Gucuł w końcu została zatwierdzona, ale prezydent Maia Sandu do tej pory nie nominowała jej jako członka rządu centralnego, mimo, że miejsce to przysługuje tej pierwszej z urzędu.

Działanie liberalnego obozu przypomina więc dylematy obecnej koalicji rządzącej Polską, która pod hasłami przywracania demokracji, praworządności i „powrotu na Zachód” posuwa się do działań przekraczających granice artykułów prawa, by użyć eufemizmu. W dodatku prozachodni kurs nowych władz Mołdawii spowodował kontrowersje wokół dostaw rosyjskiego gazu i spory z Gazpromem – Moskwa uważa kurek gazowy za poręczne narządzie prowadzenia polityki. W efekcie cena gazu dla gospodarstw domowych wzrosła w Mołdawii od 2021 r. pięciokrotnie. W międzyczasie partia Sor została zdelegalizowana.

Jesienią zeszłego roku władze centralne zablokowały 15 milionów lei, które trafiły na specjalne konto instytucji odpowiedzialnej za koordynowanie wypłat emerytur, przesłane przez prywatnego ofiarodawcę na dodatki emerytalne dla emerytów z Gagauzji, które obiecała Gucuł. Władze centralne uznały je jednak za pieniądze Ilana Sora, a więc pochodzące z przestępstwa.

Inny krok Kiszyniowa stanowi jeszcze większe zagrożenie dla struktur autonomicznych Gagauzji. 5 października parlament Mołdawii uchwalił nowelizację kodeksu podatkowego, zgodnie z którą Gagauzja ma obowiązek przeprowadzać przewidziany w prawie zwrot podatków dla przedsiębiorców, w tym podatku od towarów i usług (VAT) z własnego budżetu regionalnego, a nie z budżetu państwa, jak to miało miejsce dotychczas. Oznacza to uszczuplenie puli środków finansowych znajdujących się gestii władz Gagauzji, którą do tej pory chętnie przeznaczały na kosztowną, w wielojęzycznym i wieloetnicznym regionie, oświatę oraz politykę społeczną. Ustawa została zaskarżona do Sądu Konstytucyjnego, który wyznaczy nowe ramy relacji i ewentualnej konfrontacji między Kiszyniowem i Komratem.

Zaskakujący jest ten brak oferty dla Gagauzji ze strony zachodnich patronów władz Mołdawii. Te ostatnie niestety, jak zauważyłem, poruszają się na granicy prawa, w dodatku ich działania mogą pachnieć mieszkańcom Gagauzji polityczną zemstą. Rządząca PAS najniższe poparcie wyborcze w 2021 r. miała bowiem w tym autonomicznym regionie – 4,14 proc., wobec poparcia w skali kraju na poziomie 52,8 proc. Liberałowie mieli w Gagauzji poparcie niższe nawet niż wśród mieszkańców separatystycznego Naddniestrza, którzy zdecydowali się na głosowanie w mołdawskich wyborach parlamentarnych. Rok wcześniej kandydująca na prezydenta Sandu w Gagauzji otrzymała jedynie 5,41 proc. głosów. Reszta padła na jej głównego rywala.

Koszt dystansowania się od Rosji, wymierny, bo wyznaczany przez problemy z dostawami rosyjskiego gazu czy taniej energii elektrycznej z Naddniestrza, ponoszą głównie zwykli obywatele, co już wpłynęło na zmniejszanie się popularności PAS. To również składnik sceptycyzmu w Gagauzji. Zachód powinien wyjść z jakąś ofertą, jeśli uważa się, że toczą geopolityczną grę na poważnie. Gagauzja to zaledwie 130 tys. mieszkańców. Chyba, że zwycięży linia bagatelizacji mieszkańców prowincji, ich zmajoryzowania i marginalizacji. Faktycznie tańsza. Tak stało się w latach 2013-2014 r. na Ukrainie ze zwolennikami Partii Regionów… z tragicznym skutkiem.

Skomentuj