Decyzja Zuckerberga to miliardy dolarów mniej dla międzynarodowej lewicy - Konfederacja

Decyzja Zuckerberga to miliardy dolarów mniej dla międzynarodowej lewicy

Wicemarszałek Krzysztof Bosak na serwisie X.

Samo odcięcie factcheckerow to kilka mld dolarów rocznie mniejszy budżet dla międzynarodowej lewicy.

Widzę, że niektórzy nie rozumieją dlaczego napisałem o „głupich cenzorskich factcheckerach”, więc może wyjaśnię. Dlatego, że wielu z nich jest głupia i zajmowała się ideologiczną cenzurą w szatkach weryfikacji faktów.

Przypomnę, że na ponad rok najpopularniejszy profil partyjny w Polsce (profil Konfederacji na fb z 0,8 mln obserwujących) został zablokowany pod pretekstem factcheckingu, a było to zwyczajne kłamstwo, bo rzecz którą podaliśmy i o którą był spór, związana z lockdownami, była 100% prawdą, a jedynie nie zgadzała się z wyuczonymi liniami narracyjnymi przyjętymi przez ludzi lub automaty Facebooka.

Dla kogoś pozostającego na poziomie naiwnego spojrzenia na świat, utożsamiającego np. swoje „centrowe” poglądy po prostu z prawdą, dla kogoś kto nigdy nie studiował filozofii ani nie wie nic o metodyce nauk, może być pewnym zaskoczeniem, że w większości spornych tematów nie istnieje obiektywna encyklopedia „faktów”, w której po prostu można by je sprawdzić. Może być też dla nich pewnym zaskoczeniem, że granica pomiędzy faktem, opinią o fakcie, interpretacją faktu, a po prostu opinią jest dosyć płynna.

I nie jest tak, że podziały co do tego kto „bardziej ma rację” w tych kwestiach idą po jakichś prostych liniach ideowych czy społecznych. Gdyby tak było to debata publiczna byłaby zbędna. Wystarczyłoby „sprawdzić fakty” i tyle. Filozofia factcheckingu to pozorna troska o prawdę, a w rzeczywistości to co w filozofii bywa nazywane naiwnym realizmem i jest utożsamiane… ze średniowieczem. Nie wierzycie, to zapiszcie się na dobry kurs historii filozofii.

W codziennych przekazach w mediach społecznościowych niezwykle rzadko podajemy nagie i pewne fakty. Tzw. zdania protokolarne, jak je się nazywa w filozofii analitycznej. Z reguły podajemy mieszankę naszej, często mgławicowej i nieścisłej wiedzy o faktach oraz ich interpretacji i wypływających z tego wniosków i propozycji. Środowisko factcheckerów, z tego co obserwowałem, nawet nie podjęło próby delimitacji tych obszarów i ograniczenia swojej aktywności faktycznie do faktów. Ochoczo wskoczyli na rozgrzany pokład debaty i zaczęli angażować się w zakresie de facto sporu o to, co wolno nam powiedzieć o faktach i jak można je wykorzystać. Jaki sposób przytaczania i interpretowania faktów jest dopuszczalny. To już nic innego niż cenzura. Nie ma to często nic wspólnego ze zwalczaniem fałszu, a ma wiele wspólnego ze zwalczaniem subiektywnie uważanych za fałszywe opinii etycznych lub ideologicznych.

Jeśli ktoś chce robić to co powyżej to niech robi, ale na własny rachunek, a nie w oparciu o szczególny status weryfikatora prawdy i szczególne rozwiązania techniczne platform. Uprzywilejowanie factcheckingu względem moich czy Twoich opinii o faktach jest niebezpieczne i nie ma podstaw tak długo póki dany konkretny factchecker nie stanie pod swym nazwiskiem ze mną lub z Tobą do dyskusji i nie wykaże większej wiedzy, doświadczenia i roztropności niż ja czy Ty. Taką dyskusję nazywamy debatą publiczną i budową autorytetu społecznego. Taka dyskusja konkretnych factcheckerów z konkretnymi cenzurowanymi przez nich uczestnikami debaty nigdy nie miała miejsca.

Co więcej procedury Facebooka pozostawały de facto tajne, a sama platforma odmawiała komunikacji z cenzurowanymi. Co było ogromnym regresem względem prawnych i obyczajowych ram debaty jakie mieliśmy w Polsce.

Tak stworzony system zasługuje na krytykę i pogardę. Jeśli pyszałkowaci głupcy z Brukseli będą tego bronić to także zasługują na krytykę i pogardę. Mam nadzieję że teraz moje stanowisko już jest jasne.

 Wesprzyj Sławomira Mentzena 

Oświadczenie Marka Zuckerberga odnośnie zmiany polityki Facebooka w obszarze cenzury

Komentarze (1)