Krystian Kamiński, b. poseł na Sejm
Brak zgody na wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów na rzecz wsparcia Ukrainy to porażka eurokratów oraz rządów Friedricha Merza i Donalda Tuska. Pokazuje ona faktyczne ograniczenie potencjału Unii Europejskiej i zapowiada możliwą izolację Polski w regionie.
Po wielogodzinnych negocjacjach przywódcy Unii nie uzgodnili decyzji o użyciu zamrożonych rosyjskich rezerw na wsparcie Ukrainy. Środki te, zamrożone wkrótce po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, miały stanowić zabezpieczenie pożyczki udzielonej Kijowowi. W praktyce oznaczałoby to nie tylko wykorzystanie odsetek od tych aktywów, lecz także naruszenie samej rosyjskiej własności – krok, na który Unia nie potrafiła się zdobyć.
Eurokraci nie chcą brać odpowiedzialności
Na wykonanie tego kroku naciskały Niemcy oraz najbardziej antyrosyjskie państwa UE: Polska, Estonia, Finlandia, Irlandia, Łotwa, Litwa i Szwecja. Głośnym orędownikiem wykorzystania rosyjskich pieniędzy byli również unijni urzędnicy – rozwiązanie to zdecydowanie poparła Komisja Europejska.
Wbrew urzędowemu optymizmowi premiera Donalda Tuska, jego wysiłki zakończyły się fiaskiem. Przeciwników wykorzystania rosyjskich aktywów skutecznie zmobilizowała Belgia. Jej stanowisko było kluczowe, ponieważ większość zamrożonych rosyjskich rezerw finansowych znajduje się w belgijskiej jurysdykcji – około 185 miliardów euro w instytucji Euroclear z siedzibą w Brukseli.
Belgowie zarzucili unijnym decydentom hipokryzję. Choć ci głośno apelowali o konfiskatę rosyjskich środków, gdy premier Belgii Bart De Wever zwrócił się o dodatkowe gwarancje prawne, ich nie otrzymał. Obawiał się on ewentualnych pozwów w sporze z Rosją, a każdemu krajowi pozostawiono indywidualną odpowiedzialność za przejęcie aktywów.
De Wever wykazał się twardym oporem mimo presji ze strony eurokratów, Niemców i ich sojuszników – być może także Polski. Grożono mu, że przy braku zgody Belgia będzie traktowana w Unii tak jak Węgry. Z drugiej strony belgijski premier uwzględnił nastroje społeczne. Sondaż Ipsos wykazał, że aż 67 procent Belgów sprzeciwia się naruszaniu rosyjskich aktywów.
ROSYJSKIE AKTYWA – LUSTRO SŁABOŚCI EUROPY
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) December 20, 2025
Brak zgody na wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów na rzecz wsparcia Ukrainy to porażka eurokratów oraz rządów Friedricha Merza i Donalda Tuska. Pokazuje ona faktyczne ograniczenie potencjału Unii Europejskiej i zapowiada możliwą… pic.twitter.com/0BXS5wjzTV
Belgia mówi „nie”
De Wever nie obawiał się eurokratów, bo dostrzegł iluzoryczny charakter unijnych instytucji. Unia Europejska jako struktura nie była w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za operowanie środkami z Euroclearu. Mówiąc w duchu Schmitta – w Komisji Europejskiej nie ma suwerena zdolnego do decyzji nadzwyczajnych, wykraczających poza prawo.
Belgowie znaleźli sojuszników. Już tydzień wcześniej ich stanowisko poparła premier Włoch Giorgia Meloni, reprezentująca trzecią gospodarkę UE. Warto podkreślić jej rolę, bo w Polsce często przedstawia się ją jako polityka antyrosyjskiego w typie dominującym dziś nad Wisłą.
W nocy z czwartku na piątek stało się jasne – rosyjskie aktywa nie zostaną wykorzystane. Państwa UE, z wyjątkiem trzech, zadłużą się wspólnie, by przekazać Ukrainie pieniądze w formie nieoprocentowanej pożyczki. Zostanie ona spłacona przez Kijów tylko w przypadku uzyskania reparacji od Rosji. W przeciwnym razie pożyczka stanie się darowizną.
Stało się tak mimo dramatycznych słów niemieckiego kanclerza Friedricha Merza, że „jeśli nam się to nie uda, zdolność Unii Europejskiej do działania zostanie poważnie nadszarpnięta na lata, jeśli nie na dłużej”. Właśnie została.
W nowej epoce globalnej transformacji ładu światowego, w procesie ucierania się koncertu czterech, może sześciu mocarstw, Unia Europejska jawi się jako struktura przeszłości.
Być może przetrwa jako formalna instytucja, lecz jedynie jako parawan, za którym faktyczna władza zostanie jeszcze bardziej przesunięta w stronę państw członkowskich. Różnice interesów między nimi będą się pogłębiać, również pod wpływem silniejszych graczy z zewnątrz. Silniejsi pożywią się bardziej. Podobny los może spotkać także NATO.
Coraz bardziej izolowana Polska
Znamienne, że przeciw eurokratom wystąpiła akurat Belgia – państwo z rdzenia Unii, przez dekady uważane za motor integracji i zwolennika federalizacji. Belgijski rząd zrozumiał, że idea transnarodowej suwerenności w Europie okazała się ideologiczną fikcją.
Warto też zauważyć postawę Czech, Słowacji i Węgier. Nie tylko nie poparły one naruszenia statusu rosyjskich aktywów, ale całkowicie wyłączyły się z finansowania Ukrainy. Kraj ten, będący dziś peryferyjnym elementem osłabionego bloku zachodniego, utrzymuje się dzięki zachodniemu wsparciu finansowemu.
Rząd Donalda Tuska publicznie mówi o próbach izolowania Węgier w regionie – szczególnie ustami Radosława Sikorskiego. Prezydent Karol Nawrocki również prowadzi taką linię, odmawiając dwustronnych spotkań z Budapesztem. Tymczasem ostatnie wydarzenia pokazały, że to Polska może stawać się coraz bardziej osamotniona ze swoją proukraińską polityką.
Potencjał akomodacji
Skala sprzeciwu w UE wobec konfiskaty rosyjskich aktywów wynika – moim zdaniem – z coraz szerszego przekonania, że Rosja pozostanie trwałą częścią europejskiej polityki i że trzeba wypracować z nią jakiś modus vivendi. Węgrzy i Słowacy doszli do tego wniosku szybciej, z racji położenia i doświadczenia, które każą im myśleć inaczej niż Polakom. Sądzę jednak, że podobna refleksja, zwłaszcza wobec postawy Donalda Trumpa, pojawi się także w innych stolicach Europy – być może nawet w Helsinkach i Sztokholmie, gdzie przez dekady trenowano neutralizm i strategie przystosowania do Rosji.
Powstaje sytuacja, w której Polska, z radykalną linią polityki wschodniej, może pozostać sama – z sojusznikami tak znaczącymi jak Estonia, Litwa i Łotwa… oraz Kaja Kallas, której wojownicza retoryka doprowadziła do tego, że stanowisko wysokiego przedstawiciela UE ds. zagranicznych utraciło jakiekolwiek poważne znaczenie.
Gospodarka i kapitał – najgłębsza warstwa sporu
U podstaw decyzji podjętych w Brukseli leży oczywiście globalny kapitalizm. Ostatnim poważnym atutem państw zachodnich pozostaje kontrola nad głównymi centrami finansowymi – sercami pompującymi krew światowej gospodarki. Giełdy, spółki i papiery dłużne tworzone na Zachodzie są atrakcyjnymi sposobami lokowania kapitału. Faktyczne wywłaszczenie tak dużego podmiotu jak Rosja poważnie podważyłoby wiarygodność tych instytucji w oczach reszty świata – tej spoza ideologiczno-politycznych kryteriów elit UE.
Od dawna miałem wątpliwości, czy państwa zachodnie zdobędą się na konfiskatę rosyjskich aktywów. Już w 2024 roku Arabia Saudyjska ostrzegła kraje G7, że w razie takiego kroku zacznie pozbywać się ich papierów dłużnych.
Zamiast naruszania rosyjskich aktywów, państwa Unii Europejskiej zdecydowały więc o wspólnym pożyczeniu dla Ukrainy 90 miliardów euro – właśnie na rynkach finansowych.


Komentarze (2)