Pomożemy kierowcy zaatakowanemu przez ukraińskich kierowców ciężarówek - Konfederacja

Pomożemy kierowcy zaatakowanemu przez ukraińskich kierowców ciężarówek

Sprawa kierowcy, który został zaatakowany przez ukraińskich kierowców ciężarówek obiegła niedawno media. Kierowcę za sprawą zmanipulowanych filmików przedstawiono jako sprawcę ataku na Ukraińców. Przypisano mu też, że zachowywał się w sposób, który miał Ukraińców prowokować. Nic natomiast nie wspomniano, że to on został zaatakowany, a jego samochód uległ uszkodzeniu w wyniku agresji ze strony ukraińskich kierowców ciężarówek. Dlatego Konfederacja postanowiła nie zostawić polskiego kierowcy samego w tej sytuacji.

Michał Wawer na serwisie X: Spotkałem się z kierowcą, który został zaatakowany przez Ukraińców pod Chełmem (co zostało udokumentowane głośnym nagraniem wykonanym przez jednego z bandytów). Organy ścigania na razie milczą i nie wiemy jeszcze, czy pan będzie miał status pokrzywdzonego – ofiary ataku, czy może zostanie uznany za… podejrzanego przestępstwa i postawiony przed sądem. Objęliśmy kierowcę opieką doświadczonego adwokata i zrobimy wszystko, żeby uchronić go przed nękaniem bzdurnymi zarzutami. Sprawiedliwość trzeba tu wymierzyć za to bandytom atakującym samochód z małym dzieckiem w środku.

Rafał Mekler na swoim profilu na serwsie X opublikował wyjaśnienie poszkodowanego polskiego kierowcy. Czyli jego wersję tego jak wyglądał przebieg całego zdarzenia. Publikujemy pełną treść tego wyjaśnienia (pogrubienia w tekście pochodzą od redakcji):

“To wyjaśnienie zapewne nie ukazałoby się gdyby nie zainteresowanie i fala oburzenia jaka aktualnie znajduje się pod filmem opublikowanym przez ukraińskich napastników – „protestujących kierowców”. Jako kierowca samochodu osobowego z nagrania, w odniesieniu do udostępnionego wideo odpowiadając na pytania, chciałbym opowiedzieć jak sytuacja wyglądała od początku (na filmie, który krąży po internecie widać jedynie urywek zdarzeń. Jest też drugie wideo, nagrane moją kamerą samochodową, niestety zostało zabrane przez policję i oczekuję na możliwość uzyskania chociażby kopii).

Trasa Lublin- Chełm, godzina 22:10. Staję w korku pomiędzy Bezek Kolonia, a Stołpie. Cierpliwie czekam, aż korek się rozjedzie. Za kilka minut nadjeżdża policja, zarówno od strony Chełma, jak i Lublina. Okazuje się, że korek powstał przez 2 samochody ciężarowe na ukraińskich tablicach blokujących drogę w obie strony (notabene, jeden kierowca był pod wpływem alkoholu). Jeden z samochodów to cysterna. Policja zakuwa w kajdanki kierowcę jednego z pojazdów, wsadza do radiowozu, robi się zamieszanie. Między cysterną, a radiowozem biega grupa Ukraińców (lub osób komunikujących się po ukraińsku, na oko jest to więcej niż 10 osób). Wspomniana grupa ludzi krzyczy, biega między tymi dwoma pojazdami, nagle jeden z nich otwiera radiowóz i rozmawia z zatrzymanym. Po kilku minutach jeden pojazd wycofuje i odjeżdża, drugi odjeżdża i zjeżdża na pobocze.

Przede mną jedzie samochód osobowy, a przed nim radiowóz na sygnałach świetlnych. Korek zaczyna się luzować, powoli ruszamy. Nagle czuję uderzenie w bok samochodu oraz huk. Widzę, że z boku, między ciężarówkami stojącymi na poboczu, wybiega grupa (ok. 15- 20 osób). Otaczają samochód po bokach i przed maską, uderzając w drzwi i szyby. Otwieram szybę żeby dowiedzieć się o co chodzi, mówię, że w samochodzie jest żona i małe dziecko, niech nas puszczą. Oni wykrzykują coś w języku ukraińskim, gestykulują i część z nich stuka w samochód (potwierdzają to chociażby ślady dłoni na brudnym po trasie aucie). Jedyne słowa jakie rozumiem to przekleństwa. Mówię ponownie, żeby odeszli, dziecko przerażone zaczęło płakać, żona próbowała je uspokoić.

Pamiętając, że jedzie przed nami radiowóz trąbie, żeby zwrócić ich uwagę, ale bezskutecznie. Nagle jeden z nich zaczął uderzać w szybę od strony dziecka oraz próbował otworzyć drzwi, które były zablokowane (widać to na załączonym zdjęciu, słyszeli i widzieli, że siedzi tam dziecko – słychać na udostępnionym przez nich na graniu jak dziecko płacze i oni mówią słowo „dziecko”). Wtedy rozpoczyna się nagranie udostępnione przez Ukraińców. Krzyczą, świecą mi latarką po oczach, są agresywni. Jeden z nich, stojący przed maską robi gest wołający kogoś (będzie to widać na nagraniu z kamery- jak tylko je uzyskam, chętnie udostępnię). Słyszę, że ktoś ponownie uderzył w szybę od strony córki, dziecko płacze, jest przerażone.

Nie było czasu na zastanawianie się, bezpieczeństwo mojej rodziny było zagrożone. Ruszyłem, uciekłem, uwolniłem nas – zwał jak zwał. Zadbałem o bezpieczeństwo mojej rodziny. W między czasie (przed ruszeniem) żona zadzwoniła na numer alarmowy i zgłosiła, że grupa Ukraińców zaatakowała nas, otoczyli nas, boimy się.

Za kilka kilometrów (przed Stołpiem) zauważyliśmy stojący radiowóz, zjechaliśmy żeby zrelacjonować co się stało i zgłosić napaść. Usłyszeliśmy jedynie, że ten patrol nie może się stąd ruszyć, że takie sytuacje dzieją się tu codziennie, że musimy jechać na komendę. Ruszyliśmy w stronę Chełma, ale już po kilku minutach zauważyliśmy jadący za nami radiowóz na „bombach”, świecący nam długimi. Zatrzymałem się. Policjant podchodzący do samochodu żeby mnie wylegitymować, pierwsze o co zapytał to „dlaczego uciekł Pan z miejsca zdarzenia? Potrącił Pan grupę osób nie udzielając im pomocy”. Odpowiadam, że zostałem zaatakowany, musiałem uciekać. Mam nagranie.

Po 40 minutach oczekiwania – nie wiem na co – policja decyduje, że wracamy na miejsce zdarzenia i robimy konfrontację z tamtą grupą. W między czasie teściowie zabrali zestresowane dziecko (które swoją drogą dwie noce nie może spać, wybudza się, płacze). Wróciliśmy na miejsce zdarzenia, policjant kazał mi zaparkować pomiędzy dwoma tirami ukraińskimi, a wokół mnie stanęli znów ci sami „ludzie”. Policjant poprosił o wskazanie jednego sprawcy, który zdemolował samochód, zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że to nie był jeden sprawca tylko napadła mnie grupa. Wpisał więc, że kierowca nie jest w stanie wskazać konkretnej osoby.

Policjanci nie chcieli mnie wysłuchać, ciągle mówili tylko, że zachowanie było karygodne i poniosę jego konsekwencje. Na pytanie „co miałem zrobić?” policjant odpowiada „wysiąść z samochodu i podejść do radiowozu, który stał niedaleko” albo „na pewno nie ruszać”. Widzicie chyba Państwo sami jak absurdalnie to brzmi … Policjant wykrzykuje, że mogłem połamać im nogi, a nawet zabić, odpowiadam więc, że mogli wybić szybę i zrobić krzywdę mojemu dziecku (jak zresztą wspomniałem, drzwi są wgniecione kopnięciem od strony, gdzie siedziało dziecko). Co na to policjant? „Nie będziemy teraz gdybać, nic Panu nie zrobili”. Nie mam nawet siły ani ochoty tego komentować, oceńcie sami.

Zostałem potraktowany jak napastnik, a nie jak ofiara. W tym momencie pytam policjanta jaki był powód ich zachowania, czy w ogóle zapytali? Bo ja odpowiedzi nie uzyskałem od tej grupy. Policjant odpowiedział, że (cytuję) „pokazałeś im tzw. fakera”. Nie wiem nawet jak się do tego odnieść, poza zwykłym i krótkim zaprzeczeniem…

Jechałem z rodziną do teściów na święta, samochód był wypełniony prezentami, wyjechaliśmy wieczorem, żeby dziecko spokojnie przespało drogę. Nigdzie mi się nie spieszyło, cierpliwie czekaliśmy w korku. Siedziałem w samochodzie 4 godziny, aż przyjechał technik. W międzyczasie ukraińscy kierowcy palili papierosy z owym policjantem, po czym oznajmili, że idą spać do swoich ciężarówek. Policja nie zaprotestowała. A ja nadal siedziałem zamknięty w swoim samochodzie. Jedną z najistotniejszych spraw dla funkcjonariusza w tej sytuacji był stan mojego pojazdu (działanie i ustawienie świateł, działanie wycieraczek, stan opon). W międzyczasie okazało się, że do panów została wezwana karetka, ale panowie odmówili pojechania na badania do szpitala. Po tych kilku godzinach przyjechali technicy. Obejrzeli samochód, opisali, porobili zdjęcia. O godzinie 3:30 zostałem puszczony do domu. O 4 dostałem telefon, że zapomnieli zbadać mnie alkomatem i zaraz podjadą pod dom teściów. Zbadali, życzyli Wesołych Świąt i pojechali.

Sprawa ma trafić do sądu, przy czym poszkodowanym nie będę ja. Policja z góry poinformowała, że prawdopodobnie w najlepszym wypadku obie strony zostaną ukarane mandatem karnym, a w najgorszym grozi mi nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Dodali również, że ci Ukraińcy prawdopodobnie i tak nie stawią się do sądu, a oni nic nie mogą z tym zrobić. To jest paranoja. Nasuwają mi się nadal dwa pytania. Kto pokryje w tym przypadku poniesione straty materialne, a przede wszystkim, kto poniesie konsekwencje związane z aktualnym stanem psychicznym żony oraz dziecka. Ludzie, musimy skończyć w końcu to bezprawie tej „społeczności” w Naszym kraju. “”

Komentarze (2)