Posłami do Parlamentu Europejskiego zostali:
Anna Bryłka
Grzegorz Braun
Tomasz Buczek
Marcin Sypniewski
Stanisław Tyszka
Ewa Zajączkowska-Hernik
Posłami do Parlamentu Europejskiego zostali:
Anna Bryłka
Grzegorz Braun
Tomasz Buczek
Marcin Sypniewski
Stanisław Tyszka
Ewa Zajączkowska-Hernik
„Niezależne” media w tej kwestii milczą, więc podpowiem, iż po zmianie władzy w 2023 roku przez Wody Polskie przeszło kadrowe tsunami. Zwolniono: – cały zarząd spółki, – większość pracowników średniego szczebla, – ekspertów (z wieloletnim doświadczeniem) odpowiedzialnych za politykę przeciwpowodziową spółki, – dziesięciu dyrektorów (z jedenastu) Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej.
Tak więc czas otworzyć popcorn, zasiąść w fotelu i patrzeć, jak władza i rząd Pana premiera Donalda Tuska będzie rozliczać „swoich” za nieprawidłowości w czasie powodzi. Bo podobno winni mają zostać rozliczeni, a bobry przecież nie podejmowały kluczowych decyzji. Czy… podejmowały?
❌ „Niezależne” media w tej kwestii milczą, więc podpowiem, iż po zmianie władzy w 2023 roku przez @WodyPolskie przeszło kadrowe tsunami. Zwolniono:
— #tosiesamokomentuje (@placzekgrzegorz) September 25, 2024
– cały zarząd spółki,
– większość pracowników średniego szczebla,
– ekspertów (z wieloletnim doświadczeniem) odpowiedzialnych za…
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Krzysztof Mulawa:
– Minister Tomczak do dymisji!
Z czego znany jest minister Tomczak? Otóż z jednego tematu jednego jedynego tematu. Nie tylko opinia publiczna ale i posłowie znają ministra Tomczaka z jednego tematu którym jest kredyt 0%, którego jest zagorzałym zwolennikiem.
Ostatnie zapowiedzi to niestety nie były zapowiedzi wyrzucenia do kosza tego gniotu legislacyjnego, a niestety tylko i wyłącznie to były zapowiedzi mówiące o tym, że środki zostaną… przesunięte z tego roku, ponieważ nie byłyby wydane na kolejne lata. Niestety to nie jest zakończenie tego fatalnego projektu.
Trzeba powiedzieć, że projekt Kredyt 0%, to tak to jest coś skrojonego pod jedną grupę. To nie jest niestety projekt skrojony pod grupę młodych Czy ludzi w średnim wieku, którzy szukają swojego pierwszego M, ale to jest projekt skrojony pod deweloperów.
Przypominam że już na samym początku, kiedy rozpoczęła się publiczna dyskusja o wprowadzeniu kredytu 0%, to rynek zareagował, bo miał prawo zareagować. Bo musiał zareagować i natychmiast w ciągu miesiąca ofertowe ceny mieszkań poszły w górę.
Ceny mieszkań w Polsce urosły w ciągu miesiąca o kilkanaście procent.
Rząd chce drogich mieszkań! Tomczak do dymisji!
— Krzysztof Mulawa (@krzysztofmulawa) September 27, 2024
Kredyt 0% – korzyści dla deweloperów czy Polaków?
Z czego znany jest minister #Tomczak? Nie tylko opinia publiczna ale i posłowie znają ministra Tomczaka z jednego tematu, którym jest kredyt 0%, którego jest zagorzałym… pic.twitter.com/95mEeQMeL3
Czy to była rzecz niespodziewana? Otóż oczywiście absolutnie spodziewana? Spodziewana, ponieważ rynek tak samo musiał zareagować i zareagował w momencie, kiedy Prawo Sprawiedliwość wprowadzało kredyt 2%, który spowodował przez 12 miesięcy do grudnia 2023 roku wzrost ofertowych cen mieszkań w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie o 23, 24 i 27%.
Jedynym rozwiązaniem, które w sposób realny będzie mogło pomagać tak jak mówię, młodym czy Polakom w średnim wieku w ulżeniu i w tym wymarzonym M, będzie rozwiązanie zaproponowane przez Sławomira Menyzena, czyli obniżenie podstawy opodatkowania, czyli kosztów odsetek od kredytu hipotecznego. To jest coś, co będzie pomagało właśnie nam, Polakom, zwykłym szukaniu mieszkań, a nie będzie pomagało deweloperom.
To jest jedyne rozwiązanie które realnie ulży nam, Polakom.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Ustawa o VAT w każdym kraju członkowskim jest zaledwie implementacją dyrektywy vatowskiej. Stąd można by uznać, że wszystkie ustawy o VAT w całej Unii Europejskiej są do siebie podobne. No, niestety, nie są.
Nasza polska ustawa o VAT jest najbardziej skomplikowana. We wszelkich rankingach skomplikowania systemów podatkowych zajmujemy nieodmiennie ostatnie lub przedostatnie miejsce.
Średni czas na rozliczenie podatku VAT w Polsce to jest 100 godzin rocznie. Dla porównania w Estonii, w której ustawa o VAT jest implementacją tej samej dyrektywy o VAT jest to 14 godzin. A nieznajdująca się w Unii Europejskiej Szwajcaria wymaga zaledwie 8 godzin rocznie, żeby rozliczyć podatek VAT.
Według rankingu Tax Complexity Index, przygotowanego przez naukowców z uniwersytetów w Paderborn i Monachium, na 64 badane systemy podatkowe, Polska zajmuje 63. miejsce. Najgorsze w Europie. W tym rankingu najgorzej od nas wypadł tylko jeden kraj – Peru.
Mamy najgorszy system podatkowy w UE! To nie jest wina krasnoludków, bobrów ani żyły wodnej po Polsce. To jest wina polskich parlamentarzystów, którzy polskim przedsiębiorcom tworzą to piekło podatkowe! pic.twitter.com/mWN34ezegt
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 27, 2024
To nie jest wina krasnoludków, ani nawet bobrów, ani tego nawet, że jesteśmy na jakiejś żyle wodnej w Polsce i dlatego musimy mieć tak skomplikowany system podatkowy. To jest, proszę państwa, państwa wina.
To znaczy, polski parlament uchwala najbardziej skomplikowane przepisy podatkowe w całej Europie. To wy za tym głosujecie. I w ogóle nie przejmujecie się tym, że potem ktoś te przepisy, które wy przyjmujecie, musi przeczytać, zrozumieć, następnie się do nich stosować. Tworzycie piekło podatkowe milionom polskich przedsiębiorców i w ogóle się tym nie przejmujecie.
Przychodzi pan wiceminister z Ministerstwa Finansów i mówi, że mamy ustawę przyjąć to ją przyjmujecie. Fajrant i do domu. I nie myślicie ile lat potem polscy przedsiębiorcy będą się z tymi przepisami męczyć.
Dla zobrazowania jak skomplikowana jest ustawa o VAT i o czym my tu w ogóle mówimy, jak wygląda to zwolnienie VAT do którego cały czas się odnosicie.
Kiedy w Polsce trzeba płacić podatek VAT? Wydawałoby się proste pytanie na które nie ma prostej odpowiedzi.
Przede wszystkim VAT trzeba płacić nawet jak się nie jest przedsiębiorcą. Mamy w polskim systemie prawnym kilka różnych definicji działalności gospodarczych. I można podlegać pod definicję przedsiębiorcy w ustawie o VAT, a nie pod taką w prawie przedsiębiorców, albo w ustawie o podatku dochodowym.
Następnie, istnieją dwa zwolnienia: podmiotowe i przedmiotowe.
Podmiotowe dotyczy właśnie tego limitu przychodów 200 tys. zł. Ale to nie jest tak, że wystarczy mieć przychody poniżej 200 tys. zł, żeby z limitu skorzystać. Tam jest jeszcze mnóstwo innych warunków, ponieważ nie wszystkie nasze przychody liczą się do tego limitu.
Nie liczy się np. wewnątrzwspólnotowa dostawa towarów, wewnątrzwspólnotowa sprzedaż towarów na odległość, sprzedaż na odległość towarów importowanych która nie podlega opodatkowaniu podatkiem na terytorium kraju, odpłatna dostawa towarów i odpłatne świadczenie usług zwolnione od podatku na podstawie przepisów wydanych na podstawie art. 82 ust. 3, odpłatna dostawa towarów i odpłatne świadczenie usług zwolnionych na podstawie art. 43 ust. 1 – tam jest 40 różnych przypadków.
Ale nawet jak coś jest w którymś z tych 40 przypadków, a jest transakcją związaną z nieruchomościami albo usługą o której mowa w art. 43 ust. 1 pkt 7, 12 i od 38 do 41 lub jest usługą ubezpieczeniową to mamy wtedy wyjątek od wyjątku i tak się to liczy. Są to usługi zwolnione z VATu, które i tak się liczy do limitu z VATu.
Dalej odpłatna dostawa towarów która na podstawie przepisów o podatku dochodowym jest zaliczana przez podatnika do środków trwałych oraz wartości niematerialnych i prawnych podlegających amortyzacji. A tu się już robi bardzo zabawnie. Bo wcześniej mieliśmy wyjątek od wyjątku w postaci transakcji związanej z nieruchomościami, a tu mamy inny wyjątek – dostawa środków trwałych. A co jeśli nieruchomość jest środkiem trwałym? To jednocześnie liczy się on do limitu i nie liczy się do limitu. Jest to tak zwany środek trwały Schrödingera i podatnik musi mieć szczęście i dobrze trafić czy ma go sobie zaliczyć, czy tez nie zaliczyć do limitu.
To jest tylko zwolnienie podmiotowe. Do tego mamy kilkadziesiąt rodzajów usług, które są opodatkowane od pierwszej złotówki. Jak je wykonujemy to w ogóle nas to zwolnienie podmiotowe nie interesuje. I jest kilkadziesiąt rodzajów usług które zawsze są zwolnione, niezależnie od tego ile tych przychodów mamy.
To jest prosta rzecz, czy musimy płacić VAT czy nie. I właśnie tym zwolnieniem podmiotowym chcecie objąć tych małych przedsiębiorców spoza Polski, żeby musieli czytać te wszystkie przepisy i się następnie do nich stosować. Bez prawnika, bez dobrego doradcy podatkowego jest to absolutnie niemożliwe.
O jakich my to w ogóle mówimy kwotach? 200 tys. zł. To jest 16 tys. zł miesięcznie. Czyli te przepisy muszą być przestrzegane przez przedsiębiorców o przychodach 16 tys. zł miesięcznie. Ich nawet nie stać na prawnika, na doradcę podatkowego, a muszą się do tego stosować.
Co więcej, ta niby prosta zmiana, żeby tym zwolnieniem podmiotowym objąć innych przedsiębiorców, to jest 130 stron ustawy razem z uzasadnieniem. Zobaczcie jakiej inżynierii legislacyjnej potrzeba, żeby to proste wydawałoby się zwolnienie przełożyć również na innych przedsiębiorców.
Jestem głęboko przekonany, że podatki powinny być niskie i proste. Wzorujmy się tutaj na Estonii. Oni mają tą samą dyrektywę VAT a ich ustawa o VAT ma kilkadziesiąt stron, a nie ponad 400. Przetłumaczmy tą ustawę na polski. Dostosujmy do polskich realiów. Będziemy mieli wreszcie prostą ustawę o VAT, a nie to co próbujecie nam tutaj przegłosować.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Pierwsze wnioski po powodzi. Właśnie skończyliśmy posiedzenie Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej poświęcone infrastrukturze przeciwpowodziowej. Informacji udzielały między innymi Wody Polskie.
Wnioski na podstawie udzielonych informacji:
1. Zarządzanie infrastrukturą hydrotechniczną odbyło się zgodnie z procedurami.
2. Do powodzi doszło z powodu zbyt małej ilości infrastruktury hydrotechnicznej.
3. Najpilniejsze są suche poldery zalewowe – Kamieniec Ząbkowicki i Biała Lądecka.
4. Wisła też wymaga inwestycji.
Czyli sprowadza się to do tego, że zbiorników mamy za mało, a z tych, które mamy, korzystaliśmy prawidłowo.
Duża niewiadoma – dlaczego zalało Nysę? Postępowano zgodnie z procedurami, nie powinno dojść do zalania.
Dla porządku dodam, że nie poruszano kwestii zarządzania kryzysowego, RCB, komunikacji, ostrzegania, mobilizacji służb, akcji ratunkowej, itp., itd. Tutaj wnioski byłyby w większości negatywne.
Pierwsze wnioski po powodzi.
— Krzysztof Szymański (@KSzymanskiKonf) September 27, 2024
Właśnie skończyliśmy posiedzenie Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej poświęcone infrastrukturze przeciwpowodziowej. Informacji udzielały między innymi Wody Polskie.
Wnioski na podstawie udzielonych informacji:
1. Zarządzanie…
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Marta Czech:
– Biuro posła Romana Fritza w Rybniku ruszyło na ratunek rybnickiej elektrowni. Jeszcze w ubiegłym roku daty graniczne, jeśli chodzi o Elektrownię Rybnik, które określały użytkowanie podstawowych jednostek wytwórczych, a także maszyn w elektrowni rybnickiej były określone na koniec 2035 roku. Dziś dowiadujemy się, że ma to być koniec 2025 roku! A więc przyspieszenie z zamknięciem Elektrowni Rybnik aż o 10 lat!
Zamknięcie tejże elektrowni to nie tylko 1700 osób bez pracy, wyrzuconych na bruk. Przypomnijmy, to jest 500 osób samej załogi i 1200 pracowników firm, które znajdują się na terenie elektrowni. Zamknięcie i wyłączenie mocy wytwórczej Elektrowni Rybnik to również obniżenie bezpieczeństwa energetycznego w skali kraju. (…)
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Polskie szpitale są na skraju upadku! Dostajemy informacje, że coraz więcej placówek wstrzymuje przyjmowanie pacjentów, a oddziały są zamykane! Wszystko przez to, że brakuje pieniędzy na tak zwane nadwykonania, czyli operacje i konsultacje powyżej zakontraktowanych limitów.
Według doniesień brakuje aż 5 miliardów złotych!
Przykładem jest szpital w Lubartowie gdzie zawieszono oddział chirurgii, SOR jest zagrożony. Pacjenci odsyłani są do innych miast, a operacje, na które czekali miesiącami są odwoływane.
Dotychczasowe rządy nie radzą sobie z problemem zarządzania ochroną zdrowia.
Konfederacja proponuje reformę. Rozbicie monopolu NFZ i dopuszczenie konkurencji miedzy ubezpieczycielami państwowymi i prywatnymi. Wysokość składki zdrowotnej nie ulegnie zmianie, a konkurencja poprawi wydajność systemu.
PiS i PO niestety wolą jedynie dosypywać pieniądze do niewydolnego i dziurawego systemu, co dziś najbardziej uderza w pacjentów.
Konfederacja chce realnych zmian w systemie zdrowotnym dla dobra polskich obywateli.
Poseł @WTumanowicz: Polskie szpitale są na skraju upadku‼️
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) September 27, 2024
Dostajemy informacje, że coraz więcej placówek wstrzymuje przyjmowanie pacjentów, a oddziały są zamykane! Wszystko przez to, że brakuje pieniędzy na tak zwane nadwykonania, czyli operacje i konsultacje powyżej… pic.twitter.com/TYSUzObO7l
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
W specustawie powodziowej wraca pisowska szkoła legislacji, żywcem wyjęta z czasów “tarcz covidowych”.
Czyli: zrobić wielką ustawę poruszającą dziesiątki tematów, i wrzucić tam:
– trochę dobrych rozwiązań,
– trochę złych rozwiązań,
– trochę jakichś kompletnych głupot,
– okrasić to kilkoma “sprytnymi” wrzutkami legislacyjnymi, które nie mają kompletnie nic wspólnego z tematem specustawy, ale rząd się ich wstydzi, więc wrzuca do specustawy, żeby zginęły w zalewie zmian.
W specustawie powodziowej wraca pisowska szkoła legislacji, żywcem wyjęta z czasów "tarcz covidowych".
— Michał Wawer (@MichalWawer) September 24, 2024
Czyli: zrobić wielką ustawę poruszającą dziesiątki tematów, i wrzucić tam:
– trochę dobrych rozwiązań,
– trochę złych rozwiązań,
– trochę jakichś kompletnych głupot,
-…
I tak w specustawie powodziowej (na obecnym etapie prac) rząd Donalda Tuska szykuje nam między innymi:
• Rozwiązania dające większą elastyczność w funkcjonowaniu szkół czy sądów na terenach powodziowych. Trzeba będzie się jeszcze przyjrzeć, czy jakieś szczegóły tam nie są spartaczone, ale co do zasady na plus.
• 1000 złotych zasiłku losowego, czyli kuriozalny “zasiłek od zasiłku”, przysługujący tylko tym, którzy… już wcześniej otrzymali zasiłek celowy. Po co oddzielny zasiłek i oddzielna procedura? Jeśli w ogóle idziemy w takie drobnicowe rozwiązania, to nie prościej po prostu podnieść zasiłek celowy o 1000 zł za każde dziecko w wieku szkolnym? Mnożenie biurokracji na minus.
• Pomoc psychologiczna na NFZ bez skierowania. W kraju, w którym średni czas oczekiwania na psychologa na NFZ to 119 dni. Taka “pomoc powodzianom” to współczesny odpowiednik malowania trawy na zielono. Na minus.
• I creme de la creme specustawy powodziowej, czyli… likwidacja programu “Laptop dla ucznia”. Nie dla terenów powodziowych, tylko tak w ogóle, dla całego kraju. Co, gdzie, jak, dlaczego teraz, dlaczego tutaj? Ja tak generalnie to jestem nawet za likwidacją tego bzdurnego programu – ale przecież takich rzeczy się nie robi wrzutką do specustawy powodziowej! Potrójny minus!
W specustawie powodziowej powraca pisowska szkoła legislacji!
— Michał Wawer (@MichalWawer) September 26, 2024
Doskonale nam znana z czasów pandemii COVID-19, z czasów ustaw tzw. tarcz antykryzysowych czy antycovidowych. Ustawy te charakteryzowały się, tak samo jak ta specustawa — szeregiem poważnych wad procesu… pic.twitter.com/Yxkvg8aTKK
Czy ludzie, którzy pisali pisowskie tarcze covidowe, nadal pracują w rządzie i teraz pisali platformerską specustawę powodziową? Taki bigos legislacyjny trafia potem do Sejmu, poprawki opozycji rząd hurtem i z automatu wyrzuci do kosza, a my jako posłowie będziemy musieli w jednym głosowaniu opowiedzieć się albo “za” wszystkim naraz, albo “przeciw” wszystkiemu naraz.
Patolegislacja.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Co za przypadek!
Spółka Tar Heel Capital Pathfinder – związana z jednym z najhojniejszych darczyńców PO i ojcem nowego 23 letniego doradcy premiera Donalda Tuska Grzegorza Bielowickiego – podpisała wczoraj umowę na 65 mln zł z Polskiego Funduszu Rozwoju!
Dziwnym trafem, to było też najwyższe dofinansowanie z PFR!
Link do strony PFR: https://t.co/s5orSugmMP
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 26, 2024
RozwińZwiń komentarze (3)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Roman Łazarski:
– Apelujemy do rządu, do premiera, będziemy w tej sprawie wystosowywać zapytanie. Domagamy się przejrzystości finansów publicznych. Domagamy się, żeby sprawozdawczość ministra finansów była kompletna i wiarygodna.
Żeby wszystkie dochody i wydatki państwa znalazły się w budżecie i podlegały kontroli sejmowej.
Zadłużenie kraju ma zostać ujawnione w całości. Nieprawdą jest, że kwota zadłużenia może być różna w zależności od tego kto liczy. Jest to sytuacja niedopuszczalna. Dług to dług. I jeśli podlega spłacie musi być wykazany w całości w sprawozdaniach Ministerstwa Finansów w całości.
Nie ujmowanie znaczących kwot w budżecie to oszukiwanie społeczeństwa. Żaden rząd nie ma prawa kamuflować wydatków po to by kreować rzeczywistość, że jest ona lepsza niż w rzeczywistości.
Sytuacja wygląda tak, że jeżeli podsumować poszczególne deficyty budżetowe począwszy od 2015 roku, ich suma nie zgadza się z łącznym zadłużeniem państwa na dzień dzisiejszy. Otóż oficjalny dług wynosi 1,5 biliona złotych, podczas gdy ten narastający przez lata deficyt daje sumę niecałe 1,2 biliona złotych. Co dowodzi jednoznacznie, że gdzieś podziało się ponad 300 miliardów złotych.
Tymczasem – UWAGA! – co robi rząd? Co robi cały Sejm? Otóż my protestujemy przede wszystkim przeciwko uchwale podjętej przez Sejm w której zatwierdził, udzielił absolutorium rządowi z wykonania budżetu za 2023 rok. To nie są informacje tajne, że nasz budżet liczony metodą krajową jest inny niż liczony metodą unijną. Jest tu ogromny rozdźwięk. I w tej sytuacji Sejm praktycznie w całości, za wyjątkiem posłów Konfederacji, udziela absolutorium z wykonania budżetu rządowi. Jest to przystawienie pieczątki pod lewym wydawaniem kasy.
To zostało dokonane wbrew ustaleniom Najwyższej Izby Kontroli, która podjęła sprawdzanie wydatkowania środków publicznych. Przeprowadziła 169 kontroli jednostkowych w których sformułowała 202 oceny. I tylko 61% z tych ocen było ocenami pozytywnymi. natomiast 39% to były oceny negatywne. I to zostało uchwalone, zatwierdzone przez Sejm praktycznie wszystkimi głosami za wyjątkiem posłów Konfederacji.
My domagamy się przejrzystości w finansach publicznych. I będziemy kierować pytanie do rządu co w związku z rozliczeniami poprzedniej władzy? Na czym mają polegać te rozliczenia PiSu skoro żeście postawili pieczątkę autentyczności i dali absolutorium z wykonania budżetu za 2023 rok.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Jestem posłem pierwszą kadencję i cały czas poznaję te obyczaje sejmowe. Im lepiej je poznaję tym jestem bardziej zdumiony.
My, jako Konfederacja, mamy prawo do tej informacji bieżącej raz na wiele miesięcy. Ostatni raz w maju. Dzisiaj mieliśmy taką okazję, zgłosiliśmy temat zaniechań w sprawie powodzi. Zadałem serię pytań na które nie otrzymałem ani jednej odpowiedzi. Na ani jedno pytanie panowie ministrowie nie udzieliliście mi odpowiedzi. Ja tego kompletnie nie rozumiem. To jest kompletny brak szacunku, nie tylko do posłów, ale i do naszych wyborców, do Polaków których interesują te sprawy.
Kiedy zaczęła się powódź naprawdę siedziałem cicho, nie chciałem uczestniczyć w tej wojnie pomiędzy PiSem i Platformą. Uważałem, że kiedy woda wlewa się ludziom do mieszkań to nie jest czas na robienie polityki i przerzucanie się winą.
Teraz na szczęście najgorsze jest już za nami i mamy prawo oczekiwać, żeby państwo polskie, żeby rząd powiedział nam dlaczego doszło do tego do czego doszło i w jaki sposób doszło do tych wszystkich zaniechań o których tutaj mówiliśmy.
Niestety, mam wrażenie, że od paru dni, a w zasadzie od samego początku, jesteśmy świadkiem jedynie operacji pijarowej, nie ratowania ludzi przed powodzią, ale ratowania wizerunku pana premiera.
Mieliśmy tą słynną, pojawiającą się podczas poprzednich rządów, kurtkę kryzysową. Mieliśmy buty premiera całe zabłocone. Mieliśmy T-shirt, mieliśmy premiera w bluzie. Mieliśmy premiera nieogolonego, który specjalnie założył T-shirt, poszedł do telewizji wyglądając jak menel tylko po to, żeby pokazać ludziom jak on strasznie tutaj pracuje. Jak tymi rękoma ratuje nas przed powodzią. To jest pijar i nic więcej.
Mieliśmy te sztaby kryzysowe, na żywo, przy mediach. Takich rzeczy się nie robi. Każdy kto zajmował się kiedykolwiek jakąkolwiek ważną sprawą wie, że tego się nie robi przy mediach. Czy przy kamerach prowadzi się rozmowy koalicyjne? Przy kamerach ustalacie swoje zdanie np. ze związkami partnerskimi, aborcją, Kredytem 0%, waszym kandydatem na prezydenta? Nie. Bo te rzeczy są dla was ważne. A ratowanie Polaków przed powodzią nie było dla was ważne! Ważne było dla was tylko dbanie o pijar premiera Donalda Tuska!
Premier wczoraj poświecił tu dużo czasu dezinformacji. Mówił, że jakieś anonimowe konta na Twitterze są wspierane przez Rosję, to jest taka tragedia, że doszło do dezinformacji. Największym dezinformatorem w tym czasie był sam premier Donald Tusk.
To on 13 września mówił, że prognozy nie są alarmujące, kiedy były.
To on 15 września mówił, że tama wytrzyma, kiedy wszyscy mówili, że tama nie wytrzyma.
To Jacek Sutryk na tych śmiesznych sztabach na żywo mówił, że doszło do przerwania zbiornika w Mietkowie, co było oczywistą nieprawdą i ta informacja też poszła.
Największa dezinformacja szła od strony tego rządu.
Premier wczoraj zbijał wszelkie argumenty, twierdził, że każdy kto zwraca uwagę na nieprawidłowości, kto zwraca uwagę na zaniechania tego rządu to nie atakuje jego tylko atakuje ludzi, którzy tam na dole ciężko pracowali. Atakuje strażaków, atakuje wojskowych. To jest nieprawda! Nikt nie powiedział złego słowa o straży pożarnej. Nikt nie powiedział złego słowa o ludziach, którzy ratowali tam na miejscu sytuację.
Mamy pretensję do działania rządu! Rządu! Administracji rządowej, a nie do ludzi którzy rzeczywiście tam pracowali.
Największym dezinformatorem w sprawie powodzi był Donald Tusk! pic.twitter.com/X0wetKfTYR
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 26, 2024
Kiedy są zasadne pytania o to czy liczba ofiar śmiertelnych jest pełna, to premier znowu mówi, że to nie jest pytanie do niego, to jest atak na polską policję. I każdy kto stawia pytania według premiera Tuska atakuje polską policję co również jest nieprawdą.
-Hańba! – głos w stronę Sławomira Mentzena z ław koalicji rządowej.
– Bardzo dobrze opisała pani działanie Donalda Tuska. Brawo! Bardzo dobrze. To słowo ciśnie mi się na usta.
Donald Tusk rozpoczął swoje wystąpienie wczoraj od wezwania, żeby nie robić polityki na powodzi, po czym bez przerwy robił politykę na powodzi. Od samego początku nic nie robił tylko politykę na powodzi.
Płacimy podatki na to państwo i mamy względem tego państwa jakieś oczekiwania. Że zajmie się bezpieczeństwem wewnętrznym, bezpieczeństwem zewnętrznym, zajmie się walką z klęskami żywiołowymi. Ja naprawdę nie mam wielu oczekiwań od was, ale mam oczekiwanie, że tym właśnie się zajmiecie.
Mam oczekiwanie, że wywiążecie się ze swoich obowiązków. A jeżeli tego nie robicie to mamy prawo oczekiwać wyjaśnień dlaczego tak się dzieje, a nie próby zagadania tematu, próby zrzucania odpowiedzialności na kogoś innego.
Zadajemy właściwe pytania i oczekujemy odpowiedzi na nie!
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Krzysztof Bosak:
– Dziś jako Konfederacja chcemy zaalarmować, że kolejne przepisy wprowadzane przez Unię Europejską wchodzą w życie po to, żeby komplikować życie gospodarcze w Unii Europejskiej, podnosić koszty działalności gospodarczej, paraliżować normalne funkcjonowanie rynku – pod oczywiście pretekstami ekologicznymi!
Jest to szczególnie ciekawa sytuacja, dlatego, że tworzony jest nowy typ dokumentacji, można by powiedzieć paszportów dla pewnej grupy produktów. Będzie to wdrożenie przepisów tzw. dyrektywy EUDR. O tej dyrektywie mało kto słyszał, a cały proces jej przygotowania i uchwalenia odbył się w drugiej kadencji rządu PiS.
Jest to kolejna dyrektywa, kolejne przepisy ograniczające swobodę działalności gospodarczej pod ekologicznymi pretekstami, których istnienie przedsiębiorcy odkrywają w tym roku, ponieważ okres przejściowy dla dużych przedsiębiorstw kończy się właśnie 30 grudnia tego roku, a w połowie przyszłego roku dla małych i średnich przedsiębiorstw. I przepisy te po prostu wchodzą w życie i tworzą ogromną liczbę nowych kosztów, komplikacji, obowiązków i ryzyk dla producentów.
Dyrektywa ta w założeniu swoim dotyczy tego, żeby do obrotu nie móc wprowadzać produktów, które powodują zmniejszanie powierzchni lasów lub tzw. degradację lasów, przy czym w rozumieniu dyrektywy przez degradację lasów rozumiemy także zmianę charakteru lasu, np. na las gospodarczy. Jak to ma działać? Otóż objęte monitoringiem szczególnym mają być takie produkty, jak bydło, kakao, kawa, olej palmowy, kauczuk, soja, drewno, a także wszystkie produkty pochodne i wszystkie produkty zawierające te produkty.
Jak nie trudno zauważyć, jeżeli spróbujemy we współczesnym gospodarstwie znaleźć produkty, które nie zawierają ani gumy, ani drewna, no to będzie znaczna część produktów, podobnie w przemyśle spożywczym, jeżeli weźmiemy kawę, olej palmowy, mięso bydlęce, kakao czy soję. W związku z czym mówimy o przepisach, które obejmują znaczną część rynku!
A jakie one powodują obowiązki? Bardzo liczne.
Po pierwsze, kończą się okresy przejściowe.
Po drugie przedsiębiorcy mają obowiązek śledzić łańcuchy dostaw, łącznie z dokumentacją zawierającą informację o geolokalizacji pochodzenia produktów.
Po trzecie, mają wprowadzić regularne audyty i certyfikacje.
Po czwarte, mają być koszty oszacowane na między 175 milionów, a 2,6 miliarda euro rocznie! Swoją drogą, niezły rozrzut. To koszty szacowane przez samą Komisję Europejską, dlatego te dane tak chętnie cytuję. Sama Komisja Europejska te koszty szacuje z takim rozrzutem.
Ponadto producenci np. czekolady sprzedający ją na polskim rynku będą musieli wszystkie te obowiązki spełniać, nawet jeżeli zakupią kakao od importera, który również spełni te obowiązki! Więc te obowiązki będą spełniane niejako podwójnie, na każdym etapie.
Co więcej, karać będzie można za niewypełnienie lub nienależyte wypełnienie przepisów tej dyrektywy – a oczywiście oceniać będą to instytucje unijne – karami do wysokości 4% rocznego obrotu. To gigantyczne kary, ale to nie koniec.
Karać będzie można także konfiskatą towarów, tymczasowym zakazem uczestniczenia w zamówieniach publicznych lub przetargach Unii Europejskiej. Będzie trzeba udowadniać pochodzenie każdego materiału.
No, trzeba powiedzieć, że brzmi to jak jakiś ekonomiczny totalitaryzm, jakiś system totalnej inwigilacji. Trudno nie mieć skojarzeń i analogii do całego tego systemu, wdrażanego obecnie, śledzenia tzw. śladu węglowego.
Jest to kolejny system przekształcania gospodarki rynkowej w gospodarkę pełną nowych obowiązków administracyjnych, coraz bardziej przypominającą gospodarkę socjalistyczną czy centralnie planowaną, gdzie nikt już nie wie do końca, jakie są reguły gry. Mamy badanie śladu węglowego, mamy raportowanie ESG, teraz będziemy mieli raportowanie i paszporty leśne – gdzie nas to wszystko ma zaprowadzić, trudno powiedzieć, natomiast nic dziwnego, że później wychodzą takie raporty jak raport Draghiego, które diagnozują utratę konkurencyjności gospodarki unijnej w skali światowej. Więcej regulacji – jeszcze mniej konkurencyjności.
Jeżeli Unia Europejska chce zapobiegać zmniejszaniu powierzchni lasów, może zrobić to w znacznie prostszy sposób. Wytypować państwa, które zmniejszają powierzchnię lasów i uzależnić po prostu otwarcie swojego rynku na import z tych państw w zależności od tego, czy skorygują swoją politykę, czy nie. To jest naprawdę proste. Nie trzeba powodować, że każda firma będzie obracać danymi o geolokalizacji każdego półproduktu!
Ale przecież chyba już widzimy, że nie o to tu chodzi, żeby jakikolwiek problem rozwiązać, tylko żeby tworzyć narzędzia totalitarnej kontroli w gospodarce pod pretekstami ekologicznymi.
Rząd nie ostrzegał przedsiębiorców, w tej chwili kończy się okres przejściowy, kary w wysokości 4% obrotu oraz konfiskata produktów zbliżają się z końcem tego roku, a przedsiębiorcy piszą do naszych biur poselskich, ponieważ nie wiedzą, jak dokładnie te przepisy należy wdrażać.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Rosja odcięła we wrześniu finansowanie Abchazji. Dla nieuznawanej kaukaskiej republiki ma to spore znaczenie, bowiem pieniądze Moskwy pokrywały poważną część jej wydatków: pensje części pracowników służby zdrowia, szkolnictwa i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Rosjanie zapowiedzieli również przejście na ceny rynkowe w rozliczaniu dostaw energii elektrycznej do separatystycznej republiki. To byłoby katastrofą już dla wszystkich jej mieszkańców.
Aby dodać powagi tym decyzjom na kanałach Telegramu upowszechniono skan rzekomego protokołu ze spotkania prezydenta Abchazji Asłana Bżanii i wiceszefa Administracji Prezydenta Rosji Dmitrija Kozaka. W protokole pojawia się rosyjski zarzut, iż Abchazja „nie wypełnia zobowiązań” wobec Rosji. W grę wchodzi wzajemna realizacja wyroków sądowych, przekazanie przez Abchazję informacji o miejscowej opozycji oraz ustawa mieszkaniowa, czyli kwestia zezwolenia obcokrajowcom, w praktyce konkretnie Rosjanom, na nabywanie lokali w Abchazji.
To ostatnie od lat było przedmiotem sporu. Abchazja leży w pasie między wybrzeżem Morza Czarnego a górami Kaukazu, posiadając ciepły, wilgotny klimat podzwrotnikowy, łagodniejszy i przyjemniejszy niż większość regionu. W czasach Związku Radzieckiego była atrakcyjnym miejscem turystycznym. Łakomy kąsek dla rosyjskich inwestorów, dlatego separatystyczne władze mimo, że znajdujące się w pozycji protektoratu Moskwy, broniły się przed uchyleniem zakazu sprzedaży nieruchomości cudzoziemcom, co groziłoby praktycznym wykupieniem niewielkiej i biednej republiki. Kwestia ta wywoływała już kilkukrotnie w historii Abchazji protesty uliczne jej mieszkańców, ostatni raz w 2022 r., gdy Bżanija chciał przekazać Rosjanom obszar w miejscowości Picunda o powierzchni ponad 100 hektarów.
Jednak tym razem stawka gry jest chyba znacznie wyższa niż prawo Rosjan do nabywania nieruchomości w Abchazji. Sugeruje to niedawna, nieoczekiwana wypowiedź Bidziny Iwaniszwilego, założyciela partii rządzącej obecnie Gruzją – „Gruzińskiego Marzenia” i de facto pierwszej osoby w państwie. Iwaniszwili zadeklarował, że na miejscu byłoby wyrażenie przez władze Gruzji przeprosin wobec Osetyjczyków – mieszkańców drugiej separatystycznej republiki na międzynarodowo uznawanym terytorium Gruzji – Osetii Południowej. Czołowy gruziński polityk potępił decyzję byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego o zbrojnym ataku na separatystów w sierpniu 2008 r. Doszło wówczas do reakcji Rosji, która przyszła ze zbrojną pomocą separatystom, w efekcie wchodząc w pięciodniowe starcia z gruzińskimi siłami zbrojnymi, wkraczając na obszary kontrolowane przez Tbilisi, dokonując zniszczeń materialnych, na przykład w porcie w Poti. Iwaniszwili nazwał Osetyjczyków „braćmi i siostrami”. Wyraził też przekonanie, że konflikt „zakończy się historycznym wzajemnym przebaczeniem i szczerym pojednaniem”. Jako głównego winnego, wroga i Gruzinów, i Osetyjczyków Iwaniszwili wskazał na partię założoną przez Saakaszwilego, do dziś stanowiącą rdzeń opozycji wobec rządów „Gruzińskiego Marzenia”.
W sensie prawno-międzynarodowym Osetia Południowa była częścią Gruzji, w sensie politycznym, czego w Polsce, która od pierwszego dnia obudowała ten konflikt propagandą równie jednostronną, jaką teraz obudowuje wojnę na Ukrainie, atak Gruzinów na Osetię Południową była błędem, pokerową zagrywką Saakaszwilego, któremu zdawało się, że atakując w chwili rozpoczęcia olimpiady w Pekinie, będzie w stanie w błyskawicznie ustanowić fakty dokonane. Skończyło się militarną klęską, utratą dodatkowego terytorium – Wąwozu Kodorskiego, uznaniem przez Rosję państwowości zarówno Osetii Płd. jak i Abchazji oraz instytucjonalnym wiązaniem separatystycznych republik przez kolejne umowy. Można posunąć się do stwierdzenia, że brawura Saakaszwilego zamknęła dla Gruzji kwestię dwóch utraconych terytoriów. Słowa Iwaniszwilego, które dla części Gruzinów mogą być wręcz szokujące, stanowią jej ponowne otwarcie w nowych realiach geopolitycznych.
GAMBIT GRUZIŃSKIEGO MARZENIA
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) September 23, 2024
Rosja odcięła we wrześniu finansowanie Abchazji. Dla nieuznawanej kaukaskiej republiki ma to spore znaczenie, bowiem pieniądze Moskwy pokrywały poważną część jej wydatków: pensje części pracowników służby zdrowia, szkolnictwa i funkcjonariuszy służb… pic.twitter.com/70SRdWQqLy
Być może Iwaniszwili otrzymuje sygnały za kurtyną. Być może odczytuje to, co widzimy wszyscy, czyli jawną scysję między Moskwą a Abchazami. Chodzi jednak również o szerszy kontekst. Wydaje się, że obóz rządzący Gruzją uznał, że potrzebuje jakiejś formy normalizacji i stabilizacji relacji z Moskwą, bo to ona wciąż jest i będzie w przewidywalnej przyszłości na Kaukazie silniejsza niż Zachód, a ten ostatni w skali świata słabnie, a z pewnością słabną jego możliwości odziaływania na sytuację właśnie na Kaukazie. W tym sensie Gruzja wzmacnia dokładnie przeciwny wektor polityki zagranicznej niż zwracająca się w stronę Zachodu Armenia. Iwaniszwili, we wspomnianym wystąpieniu przekazał to rodakom wprost: „12 lat temu, przemawiając przed wami, podkreśliłem, że integracja europejska była naszym strategicznym wyborem, ale nie możemy wybrać naszych sąsiadów i dlatego równolegle z integracją europejską musimy zająć pryncypialne, ale poprawne stanowisko wobec Rosji”.
Sygnałem dystansowania się Gruzji od Zachodu, było przyjęcie w maju przez jej parlament „ustawy o przejrzystości wpływów zagranicy” wbrew protestom Unii Europejskiej, zawieszeniu przez nią procedur akcesyjnych dla Tbilisi i personalnym sankcjom USA. Pisałem o tym szerzej w maju. Tymczasem właśnie w tym momencie Parlament Gruzji uczynił kolejny krok idący zdecydowanie na przekór ideologicznym podstawom polityki bloku zachodniego.
17 września Parlament Gruzji przyjął w trzecim czytaniu pakiet projektów ustaw określanych wspólną nazwą “O wartościach rodzinnych i ochronie nieletnich”. Zawiera on: wprowadzenie zakazu adopcji i prawnej opieki nad dziećmi przez osoby homoseksualne; zakaz organizowania wydarzeń, których celem jest promowanie małżeństw osób tej samej płci bądź zmiany płci; zakaz promowania „związków osób tej samej płci” i kazirodztwa w literaturze, filmach, przedstawieniach czy na rysunkach. Obecnie prezentowane publicznie tego rodzaju treści mają zostać wycofane. Ustanowiono również 17 maja jako nowe święto państwowe – „Święto Rodziny”. Tego dnia na Zachodzie promowany jest „Dzień Przeciw Homofobii i Transfobii”. Jeszcze na etapie procedowania w parlamencie pakiet wzbudził protesty Unii Europejskiej. Brukselska dyplomacja uznała 4 września, że zapisy podważają podstawowe prawa ludności Gruzji i stwarzają zagrożenie stygmatyzacją i dyskryminacją części społeczeństwa. Można się spodziewać dalszego ochłodzenia relacji między Tbilisi a Brukselą i czołowymi państwami zachodnimi.
Warto jeszcze wrócić do wycieku rzekomego protokołu z rozmów prezydenta Abchazji w Administracji Prezydenta Rosji. Jego interlokutorem był Dmitrij Kozak. Był on już obarczany przez Kreml zadaniami rozwiązywania kwestii konfliktów państw poradzieckich z funkcjonującymi na ich terytorium separatystycznymi organizmami. W 2003 r. dał nazwisko tak zwanemu „memorandum Kozaka”, które zakładało powrót Naddniestrza pod efektywną suwerenność Mołdawii, ale na zasadzie federalizacji, z prawem weta republikańskich struktur naddniestrzańskich wobec umów międzynarodowych zawieranych przez Kiszyniów. Prezydent Mołdawii odrzucił inicjatywę – a był nim wówczas generalnie prorosyjski komunista Władimir Woronin. W 2014 r. Kozak zajmował się anektowanym przez Rosję Krymem. W 2020 r. utworzono dla niego stanowisko trzeciego zastępcy szefa Administracji Prezydenta Rosji, na którym przejął odpowiedzialność za nadzór nad sprawami Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Zastąpił w tej roli niegdyś potężną „szarą eminencję” Kremla, dziś kompletnie zmarginalizowanego Władisława Surkowa. Na tym stanowisku Kozak nie odniósł sukcesu, skoro zamiast rozwiązania politycznego Kreml musiał się odwołać do działań wojennych. Teraz rzucono go na odcinek kaukaski.
Pisałem, o awanturniczej, pokerowej zagrywce Saakaszwilego z 2008 r. Teraz czas na gambit Iwaniszwilego. Pierwszy polityk Gruzji ocenia chyba, że przywrócenie suwerenności Gruzji nad zbuntowanymi od początku lat 90 XX wieku regionami warte jest ustępstw, kompromisów politycznych. Jego deklaracje wskazują nie tylko na gotowość do kompromisu z Rosją, ale być może także gotowość do rozmów z Abchazami i Osetyjczykami oraz koncesji na ich rzecz. Być może Iwaniszwili uważa, że przywrócenie formalnej integralności terytorialnej państwa i kontroli nad granicami, nawet obarczonej dzieleniem władzy jest trudniejsze ale też trwalsze niż zmiany w przyszłości takiego czy innego systemu politycznego w ramach państwa czy takiej czy innej polityki zagranicznej w dynamicznych przecież relacjach międzynarodowych. Bez względu na to, co uważa i w co wierzy Bidzina Iwaniszwili, liczyć się będzie jeszcze to, co uważają i w co wierzą Gruzini. Wybory parlamentarne w kaukaskim państwie już 26 października. „Gruzińskie Marzenie” ma szanse na zwycięstwo.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Dzisiaj chcielibyśmy wrócić do patologicznych działań polskiego rządu i patologicznych działań polskiej klasy politycznej. Te działania rozpoczęły się 12 marca 2020 r. i jakimś cudownym trafem zakończyły się dla wielu z nas z dniem rozpoczęcia wojny ukraińsko-rosyjskiej.
Przypomnijmy sobie moment 12 marca, 4 lata temu, kiedy w Polsce pojawi się pierwszy przypadek koronawirusa. Przypomnijmy sobie te wszystkie nierozliczone afery. Przypomnijmy sobie to jak Polacy musieli uderzać kijem w parapet, żeby móc dostać receptę, żeby móc wykupić lekarstwa. Przypomnijmy sobie zamykane szpitale, zamykane przychodnie. Przypomnijmy sobie dzieci, które w polskich szkołach wymiotowały tylko dlatego, że jakiś esesman stojący na wejściu na stołówkę kazał im nosić maseczki.
Przypomnijmy sobie o tych wszystkich projektach ustaw, które miały doprowadzić do tego, że posłowie i rząd, który podejmował decyzje, łamał prawo, który doprowadzał do tragedii ludzkich miał ostatecznie nie być pociągnięty do odpowiedzialności. Na szczęście dzięki presji Konfederacji, na szczęście dzięki presji płynącej ze strony środowisk wolnościowych do przyjęcia tych ustaw nie doszło.
Przypomnijmy sobie presję gdy to żołnierze mieli być szczepieni przymusowo, oczywiście do czego również nie doszło, ale w tym samym czasie, o czym doskonale wiemy, dochodziło do jawnego mobbingu w polskiej armii oraz w straży pożarnej. (…)
Przypomnijmy sobie o tych wszystkich sytuacjach, które ciężko objąć rozumem – zamykanie basenów, wprowadzania specjalnych godzin dla seniorów, tych wszystkich niegodziwości, jakim było chociażby zamykanie cmentarzy, albo wprowadzanie limitów w kościołach, żeby wierni nie mogli uczestniczyć we Mszy Świętej. (…)
Stoimy dzisiaj murem przy boku pana doktora Andrzeja Wyrębka, który pomimo tego, że już tyle czasu minęło, jest wciąż ciągany po sądach przez Izbę Lekarską, za chwilę będzie pierwszy proces w sądzie lekarskich, tylko dlatego, że był odważny, że nie bał się mówić coś innego, nie bał się stawać w prawdzie, że nie wierzył temu co płynęło z odbiorników telewizyjnych. (…)
Izba Lekarska jest patologiczną izbą, która wciąż niestety działa w Polsce. Izba, która miesięcznie ze składek członkowskich,które spływają od wszystkich lekarzy, ma budżet setek milionów złotych. Nie wiadomo do końca co z tymi pieniędzmi się dzieje, dlatego, że wielu lekarzy mówi, że Izba zamiast ich bronić, ich reprezentować w sytuacji, kiedy ci lekarze płacący składki potrzebują wsparcia to ci sami lekarze są ciągani po sądach i są poniżani przez Izbę Lekarską. (…)
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Krzysztof Bosak:
– Dziś chcemy poruszyć temat, który znalazł się na planie pierwszym w ciągu ostatnich tygodni, także ze względu na powódź i na coraz szerzej widziane przez opinię publiczną informacje o blokowaniu inwestycji w naszą infrastrukturę przeciwpowodziową, a mianowicie chcemy się odnieść do informacji o zagranicznym finansowaniu organizacji pozarządowych w Polsce, które działają w sposób sprzeczny z racją stanu.
Dla przykładu, adwokatując blokowanie inwestycji infrastrukturalnych przeciwpowodziowych na polskich rzekach, albo finansując organizacje, które blokują prawidłową ochronę granic, wspierają nielegalną imigrację i nielegalnych imigrantów. Wiemy dobrze, że takie finansowanie ma miejsce na dużą skalę.
Pieniądze z zagranicy szerokim strumieniem płyną do organizacji pozarządowych zarejestrowanych w Polsce, udających reprezentowanie interesu polskich obywateli. Jesteśmy temu przeciwni i uważamy, że jeżeli to dotyczy polityki, jeżeli dotyczy interesów narodowych, bezpieczeństwa państwa, to powinno być po prostu zakazane.
Sytuacja, w której partie polityczne mają restrykcyjne kontrolowanie wszelkiego rodzaju dotacji – jeżeli nawet pojedynczy obywatel z zagranicy wpłaci darowiznę w wysokości 1 zł na polską kampanię wyborczą prowadzoną przez polską partię polityczną, to jest to przestępstwo! A w tym samym czasie można np. ufundować “Campus Polska”, finansując to z wielu zagranicznych organizacji jednocześnie, jest to impreza organizowana w trakcie prekampanii czy kampanii wyborczej, na której występuje cała chmara polityków rządzących obecnie Polską i jest to legalne – to jest to zwyczajny absurd!
Sytuacja, w której z jednej strony mamy w polskich służbach specjalnych odpowiednie departamenty ochrony ekonomicznych interesów państwa, a z drugiej strony rządowa spółka niemiecka może finansować antyrozwojowe operacje, blokujące inwestycje w Polsce, i może robić to dowolnie dużymi pieniędzmi, jest to absurd!
Sytuacja, w której Straż Graniczna, Wojsko Polskie, Policja chroni granicę, a z drugiej strony zagraniczni donatorzy finansują organizacje, które pracują nad tym, żeby sparaliżować działanie żołnierzy i funkcjonariuszy – jest to absurd! Ruch Narodowy podnosił już wiele lat temu postulat zakazu zagranicznego finansowania organizacji pozarządowych angażujących się w politykę. I to trzeba zrobić. To trzeba po prostu zrobić.
PiS, kiedy rządził, żalił się, że jest robiony “Majdan” za zagraniczne pieniądze, próbował obejmować jakimiś śmiesznymi sankcjami i zakazami takich działaczy pozarządowych, jak Ludmiła Kozłowska czy Bartosz Kramek. A nie miał odwagi podjąć wyzwania polegającego na zmianie prawa.
Proszę popatrzeć, to jest wydruk ze strony internetowej przedsiębiorstwa ZUG. To przedsiębiorstwo prawdopodobnie nic nie mówi żadnemu Polakowi. To przedsiębiorstwo, które jest w 100% kontrolowane przez kilka niemieckich ministerstw. Na swojej stronie internetowej to przedsiębiorstwo, proszę bardzo, informuje, że kwotą 300 tysięcy euro finansuje polskie organizacje pozarządowe, które czym się zajmują? To już widzimy na tym znaku. Zajmują się Odrą. To nie przypadek, że Polska ma retencję rzek na poziomie 3-krotnie mniejszym niż Niemcy. To, że u nas powodzie są niszczycielskie, a po stronie niemieckiej nie są. To nie dzieje się samo.
Są wpompowywane duże pieniądze, w przypadku tej dotacji z rządowego niemieckiego przedsiębiorstwa ZUG, te pieniądze, te 300 tysięcy euro powędrowało do Fundacji Ekorozwoju. Czy ktoś wie, co to jest Fundacja Ekorozwoju? Nikt nie wie.
Ale tworzy się wrażenie, że powstaje duża koalicja organizacji pozarządowych, które czasem nie mają nawet przetłumaczonych publikacji na język polski i zostają ślady potem, że są to konsultowane rzeczy z Niemcami. Jak na jednej stronie jednej z lokalnych organizacji pozarządowych na rzecz ochrony rzek, którą wrzucałem na swoje media społecznościowe – gdzie miała nieusunięte komentarze redakcyjne do tytułu artykułu, zrobione w języku niemieckim! Więc widać, że jakiś Polak lub osoba polskojęzyczna, która publikuje artykuły na stronie tej organizacji, konsultowała to z kimś, kto jest wyłącznie niemieckojęzyczny i wrzucała na polskie strony.
Lista tych organizacji jest naprawdę długa. Jeżeli chodzi o “Campus Polska”, to z zagranicznych organizacji zaangażowane w to były:
– Open Society Foundations, czyli główny wehikuł finansowy George’a Sorosa,
– Bloomberg Philanthropies, a więc kolejna z amerykańskich organizacji pozarządowych finansujących w Polsce,
– International Republican Institute, który ma biuro i personel w Warszawie. Myślę, że mało kto wie, że taka organizacja operuje w Polsce. Ja się dowiedziałem całkiem niedawno, że ta organizacja operuje w Polsce od lat kilkunastu. Ma tutaj biuro. Udziela dofinansowań. A jednocześnie wydaje się, że dość oszczędnie prowadzi swoją politykę informacyjną.
– European Democracy Youth Network, i tak dalej, i tak dalej.
Federacja Zielonych GAJA, przedstawia się partnerstwami z międzynarodowymi organizacjami.
Fundacja Ekologiczna “Zielona Akcja”, również finansowana z pieniędzy przychodzących spoza Polski.
Fundacja Greenmind, informująca również o finansowaniu z zagranicy.
Fundacja Ekorozwoju, już przeze mnie wspomniana, informująca o finansowaniach z zagranicy. Grupa Granica, która zajmuje się właśnie operowaniem w pasie przygranicznym, informująca, że jest finansowana z Fundacji Batorego, która z kolei jest finansowana z zagranicy.
Polskie Forum Migracyjne, które chętnie informuje o tym, że jest finansowane i przez Open Society Foundations George’a Sorosa, i z grantów norweskich, i z Fundacji Batorego, która większość finansowania ma z zagranicy.
I tak można by, proszę państwa, wymieniać bez końca! To się musi się skończyć. Polskie życie społeczne, polskie sprawy powinniśmy rozstrzygać pomiędzy sobą. Polacy, polscy przedsiębiorcy powinni finansować organizacje działające w Polsce, natomiast jeżeli ktoś chce pomóc, to proszę bardzo, pomoc charytatywna – tak, natomiast sprawy polityczne załatwiajmy pomiędzy sobą.
Nie potrzebujemy ani, żeby George Soros, ani jakieś eko-lewicowe organizacje z Niemiec, ani żeby rząd niemiecki decydował, jak, kto ma tutaj zajmować się rzekami, granicami i innymi strategicznymi tematami.
Krzysztof Szymański:
– Być może to jest stwierdzenie jakiegoś takiego komunału, że w Polsce to Polacy powinni kształtować swoją politykę. Niestety, patrząc na to, jak wygląda scena polityczna troszeczkę głębiej, jak wiele jest różnych stowarzyszeń i fundacji, które mają i wywierają wpływ na polską politykę, a są niestety finansowane z zagranicy, to można dojść do ewidentnego wniosku, że mamy do czynienia z piątą kolumną, z taką ingerencją zewnętrzną, która akurat w tym przypadku odbywa się po prostu w białych rękawiczkach!
Czyli obce ośrodki, które chciałyby wykształcić u nas albo przemodelować troszkę jakąś linię polityczną, kształt debaty publicznej, mogą to robić bez ograniczeń właśnie za pomocą takich bocznych drzwi, za pomocą finansowania podmiotów z trzeciego sektora, które wydają te swoje środki finansowe na różne wydarzenia kulturalne czy na różne np. konkursy, na różne publikacje, konferencje. Przeprowadzają tego całkiem sporo, a przez to właśnie dodają, dorzucają do naszej debaty publicznej bardzo dużą cegiełkę.
I teraz zasada jest taka, że nie można naiwnie patrzyć na to, że to jest zwykły głos z zewnątrz. Ponieważ to jest głos, który stara się realnie realizować swoje interesy, bardzo często niestety kosztem naszych interesów. To jest czysta naiwność, jeśli odwracamy od tego głowę i uważamy, że to jest zdrowa sytuacja, że może tak być. Nie, absolutnie nie.
My jako Polacy mamy tak naprawdę klucz do rozwiązania tej sprawy. To my powinniśmy decydować o tym, jak bardzo ta ingerencja jest dopuszczalna – czy tylko trochę, czy w ogóle! Naszym zdaniem ingerencja zewnętrzna jest absolutnie niedopuszczalna, finansowanie organizacji i fundacji z zagranicy powinno być w pełni zakazane. Te przepisy, skoro fundacje i stowarzyszenia mają wpływ na życie polityczne, to te przepisy właśnie powinny być bardzo analogiczne do funkcjonowania partii politycznych w Polsce!
Bo niby dlaczego partie polityczne, które kształtują życie publiczne, polityczne w Polsce mają ogromne restrykcje, natomiast fundacje i stowarzyszenia, które również mają bardzo duży wpływ, już takim restrykcjom absolutnie nie podlegają? I żeby nie być tutaj gołosłownym, można wspomnieć o paru przykładach.
Chociażby tutaj wspomniana już Fundacja Stefana Batorego, która jest przecież finansowym narzędziem wywierania wpływu George’a Sorosa. Już bez, myślę, żadnej wątpliwości zostało wykazane, jak ogromny wpływ również na polską debatę publiczną miała ta fundacja, jak wiele inicjatyw stricte politycznych było finansowanych właśnie za pieniądze tej fundacji. Czy chociażby wspomnieć można również o ostatniej wypowiedzi jednego z ekspertów, który wypowiada się w mediach, który jest zapraszany ze względu na swoją kompetencję i wiedzę – i wskazał wprost, nazwał rzeczy po imieniu, mówił o eko-terrorystach, mówił o tym, że eksperci są kupowani przez obcy wywiad, nęceni pieniędzmi, nęceni różnymi wpływami przez obce państwa po to, żeby popierali konkretne inicjatywy albo żeby się sprzeciwiali prowadzeniu w Polsce różnych inicjatyw, które realizowałyby polski interes narodowy.
To jest sytuacja absolutnie patologiczna. Trzeba z tym skończyć. Finansowanie fundacji, stowarzyszeń z zagranicy jest niedopuszczalne. To Polacy powinni decydować o tym, kogo wspierają, i za środki polskie powinna być kształtowana debata publiczna.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
DRUZGOCĄCE. PAŃSTWO W PAŃSTWIE!
Wszyscy pamiętamy „Porozumienia o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą” z dnia 8 lipca 2024 r. Porozumienie, w którym znajdują się zapisy dotyczące znacznego obciążenia państwa polskiego pod względem finansowym wobec Ukrainy, o czym świadczy na przykład:
– część III pkt 7 Porozumienia, która stanowi, iż „w 2024 roku Polska dostarczy kolejne pakiety pomocy wojskowej znacznej wartości i będzie kontynuować udzielanie mocnego wsparcia w ciągu dekady”,
– część III pkt 8 Porozumienia, zgodnie z którym „Polska będzie kontynuować pomoc wojskową dla Ukrainy tak długo, jak to będzie konieczne, nadając priorytet działaniom mającym na celu wzmocnienie zdolności bojowych Ukrainy we wszystkich dziedzinach”.
• I pomimo, iż rząd z Panem premierem Donaldem Tuskiem na czele zarzekali się, że dokument NIE JEST UMOWĄ MIĘDZYNARODOWĄ, tylko „zwykłym” porozumieniem, niewątpliwie mamy do czynienia z międzynarodowym zobowiązaniem obciążającym budżet państwa na wiele lat. Porozumienie bowiem „jest ważne przez 10 lat od daty jego podpisania”. Pamięć wyborców jest często ulotna, zatem warto przypomnieć, iż wielu polityków i ekspertów po ogłoszeniu treści Porozumienia, zwróciło uwagę, iż ów Porozumienie z dnia 8 lipca 2024 r. to nic innego jak umowa międzynarodowa i przed podpisaniem tego typy dokumentu WYMAGANA BYŁA wcześniejsza debata w polskim parlamencie oraz Ustawa, nad którą powinni byli głosować polscy posłowie. Jednak strona polska podpisała dokument „poza kontrolą” polskiego parlamentu, „obchodząc” Konstytucję.
• Aby poszukać prawdy, czy ów Porozumienie jest UMOWĄ MIĘDZYNARODOWĄ, czy nie – zwróciłem się do Pana dr hab. Ryszarda Piotrowskiego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego o pisemną opinię na ten temat. Pytanie brzmiało: Pan premier ze swoją świtą ominął lub złamał konstytucję, łamiąc prawo, czy nie? Po kilku tygodniach otrzymałem opinię prawną, która nie pozostawia złudzeń.
❌ DRUZGOCĄCE. PAŃSTWO W PAŃSTWIE! Wszyscy pamiętamy „Porozumienia o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą” z dnia 8 lipca 2024 r. Porozumienie, w którym znajdują się zapisy dotyczące znacznego obciążenia państwa polskiego pod względem…
— #tosiesamokomentuje (@placzekgrzegorz) September 24, 2024
• Podpisane Porozumienie pomiędzy Polską a Ukrainą to majstersztyk obecnej władzy, bowiem dokument jest „hybrydą”, bowiem zawiera zarówno:
– postanowienia odpowiadające swoim znaczeniem treści umowy międzynarodowej (która powinna być poprzedzona Ustawą),
– jak i postanowienia, które wyłącznie potwierdzają intencje lub podsumowują dotychczasowy stan stosunków między stronami.
Co to oznacza dla Polaków? Brak wcześniejszej ratyfikacji dokumentu (w tym przypadku Porozumienia z dnia 8 lipca 2024 r.) przez Sejm, który ze względu na swą treść JEST W CZĘŚCI UMOWĄ MIĘDZYNARODOWĄ, może funkcjonować w istocie jedynie jako DEKLARACJA POLITYCZNA. Oznacza to, iż z tego względu Porozumienie NIE MOŻE stanowić podstawy prawnej działań organów władzy publicznej w demokratycznym państwie prawnym. Jest jedynie przejawem tego, że obecna władza – raczej w wyniku politycznych sympatii, własnych interesów, układów i układanek z Ukrainą – ZOBOWIĄZAŁA SIĘ W IMIENU POLSKI przez 10 lat, między innymi, dostarczać kolejne pakiety pomocy wojskowej znacznej wartości Ukrainie – czyli obcemu państwu. Groźne? Groźne!
Ale władzy to nie przeszkadza. Azymut został wybrany na wschód i polski rząd wobec własnych rodaków robi „fikołek prawny”, aby uszczęśliwić… Kijów. To nie jest normalne. Ważne w tej sytuacji jest, abyśmy – MY, Polacy – pamiętali, że Porozumienie NIE MOŻE być podstawą działania organów władzy publicznej, a jeśli będzie realizowane… to na podstawie skonkretyzowanej WOLI POLITYCZNEJ, a prawomocność i skuteczność działań podejmowanych bezpośrednio na podstawie Porozumienia będzie mogła zostać w przyszłości zakwestionowana. I rozliczona! Bo przecież każda władza kiedyś odchodzi. Każda. Nawet ta specjalizująca się w demokracji walczącej.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Słyszeliście o EUDR … czyli najnowszej EUroDuRnocie?
Nie? To trzymajcie się mocno!
Otóż już za 3 miesiące „paprotki” z Ministerstwa Klimatu muszą wprowadzić w Polsce, całkowity zakaz obrotu towarami, które zawierają m.in.: drewno, gumę, kawę, kakao, czy wołowinę, jeśli te nie posiadają certyfikatu EUDR.
Póki co nie wiadomo:
– kto i na jakich zasadach w ogóle ma wydawać te EUDRy,
– tym bardziej nikt nie wie kto i jak będzie je kontrolował’ ,
– a już całkowicie nikt nie ma bladego pojęcia, jak to w ogóle ma działać, wyglądać i funkcjonować.
Wiadomo już natomiast, że każdy producent, importer i eksporter, który tego nie załatwi do 30 grudnia 2024 roku:
– zapłaci drastyczne kary (do 4% wartości przychodów rocznych),
– a każdy towar-produkt bez tego certyfikatu zostanie skonfiskowany.
Po co to wszystko? A w ramach walki z wylesianiem!
Innymi słowy, jeśli od 30.12.2024 r. nie udowodnisz, że:
– każda ryza papieru, półka na książki, krzesło, opona zimowa, czy gumowa uszczelka, wyprodukowana jest z drzewa „niewylesiającego”,
– a wołowina na każdego steaka, rosół, czy tatara, pochodzi od krówki pasącej się na „niewylesiającej” łące,
to jesteś przestępcą!
A nie udowodnisz, bo na ten moment nawet paprotki” nie wiedzą jak masz, to udowodnić.
P.S. sejmowe skrzynki mailowe są właśnie zalewane pismami od przerażonych właścicieli firm papierniczych, meblarskich, budowlanych i spożywczych, a to tylko początek, bo znakomita większość przedsiębiorców nie ma kompletnie pojęcia co ich czeka za kilka tygodni
Słyszeliście o EUDR … czyli najnowszej EUroDuRnocie?
— Bronisław Foltyn 🇵🇱 (@bronislawfoltyn) September 24, 2024
Nie? To trzymajcie się mocno!
Otóż już za 3 miesiące „paprotki” z Ministerstwa Klimatu muszą wprowadzić w Polsce, całkowity zakaz obrotu towarami, które zawierają https://t.co/EbuV2ATmj9.: drewno, gumę, kawę, kakao, czy… pic.twitter.com/pud6eoDn5e
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Kilka zdań o tym jak absurdalną politykę forsują zasiadający w rządzie fanatycy w kontekście, chociażby blokowania budowy drogi wodnej E30 na przykładzie Wielkiej Brytanii. To, z jakim bólem w naszym kraju realizuje się potrzebne inwestycje, wpływa na tempo naszego rozwoju gospodarczego. Na przykład wciąż nie istnieją drogi wodne, do których rozwoju mamy całkiem dobre położenie geograficzne. Droga E30 łącząca Bałtyk z Dunajem powinna być od dziesiątek lat z powodzeniem eksploatowana z korzyścią dla naszej gospodarki.
Dla porównania w Wielkiej Brytanii (na wyspie!), wybudowano tysiące kilometrów dróg wodnych łączących niemal cały kraj. Obecnie w Wielkiej Brytanii istnieje aż 7600 kilometrów żeglownych kanałów i rzek, z czego ponad 4300 kilometrów stanowi połączony system. Gdyby ktoś chciał wpłynąć od południa od Kanału La Manche jednostką o długości miedzy 17 a 22 metry, dopłynie drogami wodnymi niemal do Szkocji, a w międzyczasie może pływać po kraju, wypływać na otwarte morze, znów wracać do żeglugi śródlądowej i odwiedzać kolejne miasta takie jak Bristol, Londyn, Nottingham, Liverpool, Manchester i wiele innych mniejszych i większych.
Życie na łodziach stało się dla wielu ludzi sposobem na spędzanie wolnego czasu, w tym na emeryturze. Niskie koszty podróży sprawiają, że kwitnie wewnętrzna turystyka, w której podróżowanie po kraju i nocowanie na łodzi dla wielu osób stanowi atrakcyjną alternatywę dla wakacyjnych wyjazdów. Trochę takie wodne kampery.
Jednak nie tylko przewóz osób jest praktykowany. Kanały z powodzeniem obsługują przewóz towarów i mają znaczenie gospodarcze. Zwłaszcza te szersze i dopuszczające większe jednostki. Sieć rozrastała się wraz z rozwojem przemysłu. Kanały były kluczowe dla tempa rewolucji przemysłowej. Budowano kanały między ośrodkami przemysłowymi, miastami i portami. Transportowano nimi węgiel, drewno i towary przemysłowe. Dziś również są eksploatowane i służą gospodarce obniżając koszty transportu.
Na osobny wątek zasługuje wybudowany w II połowie XIX wieku w latach 1887–1894 Kanał Manchesterski. Kanał o długości 58 kilometrów(!) budowano 7 lat, a więc mniej więcej tyle ile trwała procedura przekopu Mierzei Wiślanej o długości (licząc z falochronem) 1,5 kilometra w XXI wieku. Do Manchesteru, miasta położonego w głębi lądu zawijają kontenerowce o długości 183 metrów (przez Mierzeję Wiślaną przepłyną statki o długości do 100 metrów). Swego czasu port ten był trzecim największym portem przeładunkowym w Wielkiej Brytanii. Można było robić takie projekty w XIX wieku. Tempo prac dziś uznalibyśmy za nierealne. Jedynie w Chinach jeszcze tak szybko się buduje.
Kilka zdań o tym jak absurdalną politykę forsują zasiadający w rządzie fanatycy w kontekście, chociażby blokowania budowy drogi wodnej E30 na przykładzie Wielkiej Brytanii.
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) September 24, 2024
To, z jakim bólem w naszym kraju realizuje się potrzebne inwestycje, wpływa na tempo naszego rozwoju… pic.twitter.com/W4rO0SNOGu
Problemem z wykorzystaniem potencjału Polski, także w kwestii budowy dróg wodnych, nie leży w obiektywnych przeszkodach, ale w braku woli politycznej i wszechobecnej biurokracji, która dusi w zarodku nawet urzędniczą inicjatywę i absurdalnie wydłuża czas realizacji inwestycji. Widzimy to na przykładzie CPK.
Absurdem jest, że przez dwie kadencje rządu PiS pewnych inwestycji nawet nie rozpoczęto, ponieważ papierologia nie pozwoliła rozpocząć ich w racjonalnych ramach czasowych. Rząd PiS sam zresztą się do tego przyczynił.
Dziś obecnie rządzący fanatycy nie mają więc przeszkód w tym, aby nierozpoczęte inwestycje blokować i utrzymywać nasz kraj w wielu sprawach w niedorozwoju.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
To jest bezczelne co robią Niemcy w tej chwili! Słyszymy o odsyłaniu nielegalnych imigrantów, ale jeszcze przywrócili kontrolę na granicach. W tym momencie w zasadzie strefa Schengen staje pod znakiem zapytania.
Myślę, że tutaj bardziej stanowczo trzeba by zacząć reagować. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby Niemcy rozwiązywali swoje problemy, które w zasadzie na ich własną prośbę sobie stworzyli. Pamiętamy, kiedy pani Merkel zapraszała wszystkich, mówiła, że wszyscy imigranci są mile widziani w Niemczech i to jest niedopuszczalne, żeby rozwiązywali swoje problemy w taki sposób, że odsyłają nam ludzi, co do których nie ma żadnej pewności, że oni w ogóle przez Polskę do Niemiec trafiali, że Polska była tym pierwszym krajem wjazdowym!
Widzimy, że to nie jest pojedynczy przypadek, że ta liczba jest coraz większa, to już jest kilkaset osób. Tutaj nasza reakcja powinna być ostra. Powinniśmy zażądać od Niemców zaprzestania takich praktyk.
Poseł do Parlamentu Europejskiego @MarSypniewski w @wPolscepl 👇🏻
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) September 24, 2024
To jest bezczelne co robią Niemcy w tej chwili!
Słyszymy o odsyłaniu nielegalnych imigrantów i jeszcze przywrócili kontrolę na granicach — to w tym momencie w zasadzie strefa Schengen staje pod znakiem zapytania!… pic.twitter.com/QXxPXcNvTb
Samo zamknięcie przejść granicznych – wprawdzie Niemcy argumentują, że z polskim dowodem można sobie bez niczego, ale trzeba stać w korku. To utrudnia życie nie tylko zwykłym obywatelom, ale też firmom, które prowadzą przecież interesy, bo muszą przez Niemcy przejechać. I tak tego nie można zostawić. Oczekuję, że polski rząd będzie tutaj stanowczy, żeby skończyć te praktyki z [odstawiania do Polski nielegalnych imigrantów] i żeby Niemcy otworzyli granicę, żeby ten wolny przepływ osób nie był fikcją w tym momencie. Powinni przestać wpuszczać imigrantów, a nie przestać wpuszczać obywateli Unii Europejskiej.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Kolejna istotna relacja o tym jak wygląda obszar konfliktu przy dużym nasyceniu dronami:
„Z powodu ogromnej liczby dronów FPV i zrzutów (granatów) z nich — logistyka po prostu się zatrzymała. (…) Do tego dochodzi minowanie narzutowe (…) Oznacza to, że wszystkie zwykłe procesy już w ogóle nie działają.”
Te doświadczenia powinny zostać natychmiast uwzględnione w programie szkolenia polskich żołnierzy. Nie da się tego zrobić bez masowego zakupu bardzo różnych dronów i stałego ćwiczenia z nimi. Czyli de facto zmiany programu i metod szkolenia. Ale trzeba to zrobić bo wojny bez dronów już nie będzie.
W celu minimalizacji strat ludzkich przy zaopatrzeniu warto też rozważyć drony i bezzałogowe pojazdy transportowe, a być może również małe bezzałogowe pojazdy rozminowujące. Te rozwiązania są w zasięgu polskiego przemysłu obronnego. Trzeba tylko zacząć to zamawiać, wdrażać i doskonalić.
Kolejna istotna relacja o tym jak wygląda obszar konfliktu przy dużym nasyceniu dronami:
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) September 24, 2024
„Z powodu ogromnej liczby dronów FPV i zrzutów (granatów) z nich — logistyka po prostu się zatrzymała. (…) Do tego dochodzi minowanie narzutowe (…) Oznacza to, że wszystkie zwykłe procesy… https://t.co/dndKiHOdUq
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Budowa infrastruktury przeciwpowodziowej? Nie ma mowy!
Wiatraki “nadrzędnym interesem publicznym” w obszarach chronionych? Nie ma sprawy! Takie cyrki tylko w rządzie Tuska
Wiceminister Urszula Zielińska sprzeciwiała się inwestycjom w zbiorniki, pod pretekstem ochrony przyrody. Teraz jej resort, na czele z minister Hennig-Kloską, proponuje, żeby wiatraki stały się… “nadrzędnym interesem publicznym” w obszarach chronionych!
Żeby uzyskać zgodę na wybudowanie wiatraka na terenie chronionym trzeba wykazać, że przemawia za tym nadrzędny interes publiczny. Co zaproponował w swoim projekcie ustawy resort środowiska i klimatu? Gdy ktoś chce zbudować wiatrak, lub inną instalację odnawialnego źródła energii na terytorium Natury 2000, będzie to automatycznie spełniało kryterium nadrzędnego interesu publicznego. Niemiecki Siemens już zaciera ręce?
Taki mamy klimat w resorcie klimatu – przeciwko obywatelom i ich bezpieczeństwu, a po stronie wiatrakowych lobbystów i organizacji pseudo-ekologicznych. Zielińska i Hennig-Kloska w pakiecie do dymisji i jak najdalej od jakichkolwiek stanowisk publicznych!
❌ Budowa infrastruktury przeciwpowodziowej? Nie ma mowy!
— Ewa Zajączkowska-Hernik (@EwaZajaczkowska) September 23, 2024
✅ Wiatraki "nadrzędnym interesem publicznym" w obszarach chronionych? Nie ma sprawy!
Takie cyrki tylko w rządzie Tuska 🤡
Wiceminister Urszula Zielińska sprzeciwiała się inwestycjom w zbiorniki, pod pretekstem ochrony… pic.twitter.com/8qBvgz7W0e
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Komentarze (24)