Krystian Kamiński na serwisie X.
Media żyją w bieżącym tygodniu wyborami Władimira Putina na prezydenta Rosji. Ja jednak wolałbym zająć się, jak mam w zwyczaju, sprawą, która całkowicie zeszła z pola widzenia mediów, polityków i komentatorów głównego nurtu, a która dotyczy kraju nie aż tak mniej ważnego dla Polski niż Rosja, to jest Białorusi. Z końcem lutego w państwie tym odbyły się wybory od izby niższej parlamentu – Izby Reprezentantów oraz rad lokalnych. W Polsce mało kto się nimi interesował uznając je za równie przewidywalne jak wybory Władimira Putina na prezydenta Rosji, a swoją rolę odegrał pewnie i powszechny u nas lekceważący stosunek do tego wszystkiego, co dzieje się w kraju mniejszego wschodniego sąsiada. Jednak wyniki białoruskich wyborów okazały się, pod pewnym względem, nie tak znowu oczywisty i znamionują je realne procesy polityczne nad Niemnem i Świsłoczą.
Przez trzy dekady rządów Łukaszenki ławy Izby Reprezentantów zapełniali w przytłaczającej większości formalni deputowani niezależni, czyli tacy, którzy przechodzili przez jednomandatowe okręgi wyborcze poza komitetami partii politycznych. Bywali popierani, zgodnie z radziecką tradycją, przez „kolektywy pracownicze”, oficjalną Federację Związków Zawodowych, jednak formalnie byli właśnie „kandydatami niezależnymi”. Przez lata odzwierciedlało to fakt, że system polityczny uległ pod władzą Łukaszenki daleko idącej personalizacji. Zarówno polityczna praktyka Aleksandra Grigoriewicza, jak i wdrożone przez niego reformy konstytucyjne przydały prezydentowi w zasadzie pełnię władzy. Łukaszenko realizował ją poprzez „wertikal własti”, to jest po prostu przez nomenklaturę, hierarchię administracji państwowej, której wszystkie nitki schodziły się w administracji Prezydenta.
Ersatz ideologii, najbardziej nieoczywiste w perspektywie administracyjnej działania polityczno-agitacyjne były realizowane właśnie przez oficjalne związki zawodowe, będące bardzo udatnym narzędziem mobilizacji i zarządzania obywatelami w razie dodatkowych celów, w państwie o tak dużym udziale sektora państwowego w gospodarce. Temu służy również siatka urzędników do spraw ideologii instalowana w instytucjach publicznych, ale też państwowych przedsiębiorstwach. Dodatkowo przetrwała struktura dawnego Komsomołu, od 2002 r. pod nazwą Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży (BRSM), który służy wpływowi na młodzież szkolną i studencką, choć sprowadza się to najczęściej do doraźnej jej mobilizacji, na przykład do uczestnictwa w takich czy innych wyborach, akademiach, czynach społecznych.
WYBORY NA BIAŁORUSI
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) March 21, 2024
Media żyją w bieżącym tygodniu wyborami Władimira Putina na prezydenta Rosji. Ja jednak wolałbym zająć się, jak mam w zwyczaju, sprawą, która całkowicie zeszła z pola widzenia mediów, polityków i komentatorów głównego nurtu, a która dotyczy kraju nie aż tak… pic.twitter.com/F0pRoM9k4q
Aleksandr Łukaszenko w praktyce wyeliminował natomiast z systemu władzy zjawisko partii politycznych. Te opozycyjne były pozbawione dostępu, nie tylko do zarządzania, ale również do masowego komunikowania. W zeszłym roku ostatnie z nich zostały zaś zdelegalizowane. Te akceptujące władzę przywódcy utrzymywano zaś na niskim poziomie aktywności. Partii rządzącej Łukaszenko nigdy stworzyć nie pozwolił. I w tym właśnie sensie wybory do Izby Reprezentantów mogą odzwierciedlać nową dynamikę systemu politycznego Białorusi.
51 na 110 miejsc zajmie w Izbie partia Biała Ruś (“Biełaja Ruś”). Republikańska Partia Pracy i Sprawiedliwości (RPTS) będzie mieć w nowej kadencji 8 mandatów (2 więcej niż w poprzedniej), Komunistyczna Partia Białorusi (KPB) 7 mandatów (4 mniej), Liberalno-Demokratyczna Partia Białorusi (LDPB) będzie mieć 7 (3 więcej). Trzy ostatnie partie funkcjonują w białoruskiej polityce od lat, odgrywając w niej w zasadzie rolę propagandową. Po zeszłorocznej nowelizacji ustawy o partiach politycznych, ze wszystkich organizacji politycznych tylko one pozostają legalne, co znamionuje stopień zwiększenia restrykcyjności systemu politycznego Białorusi po 2020 r. Tylko one… plus jedna nowa partia – właśnie Biała Ruś.
Została założona jeszcze 17 lat temu, lecz jako stowarzyszenie. Była tworem kręgów nomenklatury. Niemal od początku sygnalizowała ona chęć tworzenia partii politycznej, lecz przywódca kładł granicę tym ambicjom. W zeszłym roku Biała Ruś uzyskała rejestrację jako partia i od razu z przytupem weszła na scenę parlamentarną.
Oczywiście rola Izby Reprezentantów i parlamentu w ogóle w faktycznym systemie władzy Białorusi jest ograniczona. Do tej pory jej deputowani przejawiali bardzo niewielką inicjatywę ustawodawczą. Ważniejszym skutkiem wyborów jest raczej manifestacja instytucjonalizacji czegoś, co może się przekształcać w partię legalnie i oficjalnie agregującą, wyrażającą interesy i poglądy nomenklatury. Takie partie uzyskują wolę i możliwości forsowania tych poglądów oraz interesów. Jeśli się tak stanie będzie to pierwsza poważna zmiana polityczna na Białorusi od czasu konsolidacji personalnej władzy Aleksandra Łukaszenko w drugiej połowie lat 90 XX wieku.
Zmiana ta ma jednak nie tylko wymiar wewnątrzpolityczny. Politycy tworzący Białą Ruś mają powiązania z rosyjskimi elitami politycznymi, a sama partia oficjalnie współpracuje z Jedną Rosją. Tym samym podważona może zostać jeszcze jedna zasada jakiej trzymał się przywódca Białorusi – że to on monopolizuje relacje polityczne ze wschodnim sojusznikiem i protektorem.
Skomentuj