

Uważam, że nasza debata musi być oparta na prawdzie i dlatego Polakom należy się prawda o tym, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja. Otóż tzw. przywrócenie kontroli na granicach jest niepełne i będzie nieefektywne. Polska nie jest w tej chwili niestety przygotowana kadrowo do kontroli swoich granic ani do zaradzenia obecnemu kryzysowi migracyjnemu, który zaczął się i nasila się w Polsce. Dysproporcja pomiędzy liczbą funkcjonariuszy po stronie niemieckiej i po stronie polskiej jest jak kilkanaście tysięcy do kilkuset osób. Te tzw. kontrole przywrócone na granicy z Niemcami są kontrolami wyrywkowymi.
Wiemy to w tej chwili już z wielu miejsc na granicy, gdzie nasi posłowie, nasi działacze, nasi prawnicy sprawdzali, jak ta kontrola wygląda, oceniali to. Nie mogą fotografować, ale mogą przecież doświadczyć na własnej osobie i zobaczyć na własne oczy, jak to wygląda. Te kontrole są głęboko wyrywkowe. Jak powiedział jeden niezwykle doświadczony funkcjonariusz Straży Granicznej: wyrywkowa kontrola to żadna kontrola.
Co więcej, państwo polskie nie jest w tej chwili przygotowane do kontroli zielonej granicy ani coraz bardziej płytkich, szczególnie o tej porze roku, rzek, które dzielą nas z Niemcami, w związku z czym zachęta do nielegalnej migracji do Niemiec jest, a niemieckie państwo jest coraz lepiej przygotowane, żeby tę nielegalną imigrację wychwytywać i przerzucać z powrotem do Polski. Albo Polska zacznie traktować poważnie kontrolę swoich granic, także granic wschodnich, przez które imigracja ciągle do Polski przenika, albo problem nielegalnej imigracji w Polsce będzie się nasilał, bowiem z większością państw na świecie czy też ze znaczną liczbą państw, z których imigracja dociera do Polski, nie mamy zawartych umów readmisyjnych.
Dotychczas nie było efektywnych kontroli na granicy z Litwą, na granicy z Czechami, także na granicy z Ukrainą czy z Białorusią, które to granice, szczególnie z Ukrainą, były przesadnie otwarte. Granica z Białorusią nie jest dostatecznie zabezpieczona i grupy przemytników, grupy wspierające przemytników, tak zwane NGOs, operują w okolicy granicy, co zostało dość dobrze udokumentowane jeszcze w okresie rządu PiS przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Policję, Straż Graniczną, a ten problem do dziś nie został rozwiązany. Polacy mają prawo do prawdy i tak wygląda ta prawda.
Kadrowo jest w tej chwili w każdej ze służb, które wymieniłem, kryzys. Niestety ci imigranci przez Polskę próbują dostać się do Niemiec, nie są zatrzymywani. To, o czym mówi rząd, czyli cofanie ich do krajów pochodzenia, też nie działa w pełni efektywnie. Podczas przeprowadzonych interwencji w placówkach Straży Granicznej, wiemy to z pierwszej ręki, od funkcjonariuszy, zarówno Litwa w różnych sytuacjach odmawia przyjmowania tych ludzi z powrotem, jak i państwa, z którymi nie mamy zawartych umów readmisyjnych.
Jedyne remedium na tę sytuację to zacząć traktować swoje granice naprawdę poważnie. To nie musi oznaczać utrudnienia ruchu granicznego dla obywateli państw Unii Europejskiej, natomiast to musi oznaczać kontrolę zielonych granic, to musi oznaczać kontrolę ruchu cudzoziemców spoza Unii Europejskiej, która będzie na tyle dokładna, że będzie zniechęcać do wykorzystywania Polski jako szlaku nielegalnej imigracji.
Obecnie mamy do czynienia z operacją w mojej ocenie niestety w pewnej mierze socjotechniczną, stwarzania wrażenia, że wszystko jest okej, podczas gdy nic nie jest okej.
– W Nowem doszło do kolejnego morderstwa popełnionego przez nielegalnych imigrantów.
Właściwie to dzięki działaniom Straży Granicznej wiemy, że wielu z nich, Kolumbijczyków z tej grupy, przebywało w Polsce legalnie, ale nie wszyscy. To klasyka, jeżeli chodzi o informacje pochodzące z kontroli przeprowadzanych przez Straż Graniczną. Kontrolowane są firmy zatrudniające cudzoziemców i praktycznie w każdej z nich okazuje się, że część personelu pracuje legalnie, a część nielegalnie.
Państwo rządzone najpierw przez PiS, teraz przez Platformę, PSL, Lewicę i Polskę 2050 poniosło porażkę w kontroli legalnej imigracji do Polski. pic.twitter.com/rQoMLCeP5z
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) July 9, 2025
Państwo rządzone najpierw przez PiS, a teraz przez Platformę, PSL, Lewicę i Polskę 2050 poniosło porażkę w kwestii kontroli legalnej imigracji do Polski. Selekcja ludzi, którzy tu przyjeżdżają, była i jest fikcją.
Polacy w zakładach mięsnych, notabene posiadanych przez niemiecki kapitał, są zwalniani albo straszeni zwolnieniem. Na ich miejsce zatrudniani są Kolumbijczycy, którzy pozwalają sobie na słowne molestowanie pracujących tam kobiet. Wiemy to od osób pracujących w tych zakładach. Ponosicie za to odpowiedzialność. Albo ta polityka się zmieni, albo Polacy was zmiotą.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Nie ma w Polsce miejsca na lewicę. I nawet nie dlatego, że ludzie jej nie chcą, ale dlatego, że ona sama siebie nie chce.
Lewica w deklaracjach chciałaby reprezentować “pracownika”, “zwykłego człowieka”, “być po stronie ludzi”.
Tymczasem dla zwykłego człowieka, zwykłego pracownika, największym zagrożeniem jest migracja, ta legalna. Mamy więc lewice, która jest jak – idąc za poetą – “belfer szkoły żeńskiej, co dużo chciałby, a nie może”. Nie przezwycięży swojego dna, politpoprawności i utopii o multikulti. I zwykłej, prymitywnej ojkofobii. Dla lewicy Polak jest określeniem prawie obraźliwym, jest wąsatym człowieczkiem, który pieni się na widok Kolumbijczyka. Patrzą na protesty i widzą właśnie to: jednego, drugiego i tysięcznego wąsatego człowieczka, pieniącego się na widok Kolumbijczyka. Oni zupełnie nie rozumieją jego faktycznych problemów. Nie rozumie ich i nie utożsamia się z nimi. Jakim cudem więc miałaby być jego głosem?
Mamy w Polsce stan w którym to Konfederacja jest mecenasem ludu, pracowników i zwykłego człowieka. To my nagłaśniamy patologię w zakładach pracy: zakłady z zagranicznym kapitałem, niepłacące podatków, dumpingujące imigrantami płace polskiego pracownika ale za to niebiorące żadnych odpowiedzialności za ludzi, których naściągali. Lewica (wszystkich odcieni) nie może tego słuchać, zamiast wziąć w obronę zwykłego człowieka drze się, że to rasizm. Ileż się w ostatnich dniach naczytałem ludzi z Partii Razem, że Polacy też gwałcą.
Jako odpowiedź na protesty ludzi, którzy muszą znosić poniżenia, wypychanie na śmieciówki, słowne molestowanie a na końcu morderstwo ich znajomego, lewica mówi im “Wy też gwałcicie”.
Nie ma w Polsce miejsca na lewicę. To prawica jest faktycznym głosem ludzi pracy, głosem “zwykłego człowieka”. Co ma zresztą odzwierciedlenie w strukturze wyborców.
Nie ma w Polsce miejsca na lewicę. I nawet nie dlatego, że ludzie jej nie chcą, ale dlatego, że ona sama siebie nie chce.
— Ziemowit Przebitkowski (@przebitkowski) July 10, 2025
Lewica w deklaracjach chciałaby reprezentować "pracownika", "zwykłego człowieka", "być po stronie ludzi".
Tymczasem dla zwykłego człowieka, zwykłego… https://t.co/kaBpwoSV3b
Krzysztofa Bosak z mównicy Sejmowej podnosi temat, który przez pracowników zakładów w Nowem zasygnalizował na lokalnym proteście Rafał Buca, w kontekście mobbingu i budowania wśród pracowników poczucia zagrożenia zastąpienia ich Kolumbijczykami jeśli będą “niegrzeczni”. Co robi Piotr Szumlewicz? Proponuje sygnalistkom pomoc? Nie, Szumlewicz krzyczy, że to “narodowy socjalizm”! 👉https://x.com/PiotrSzumlewicz/status/1943048681168490960
Kiedy ja opisuję jak niemiecki holding do spółki z ukraińską agencją pośredniczącą, przy wykorzystaniu imigrantów z Ameryki Łacińskiej, prywatyzują zyski i uspołeczniają koszta to lewica zamiast stanąć po stronie zwykłych ludzi, pyta mnie, po co podaję narodowość kapitału, bo to przecież bez znaczenia? Oni nie mogą wziąć w obronę Polaka, to byłoby sprzeczne z ich ojkofobicznym DNA. Wąsaty człowieczek nigdy w ich oczach nie będzie ofiarą, co najwyżej jakaś beznarodowościowa klasa robotnicza. Ale takiej w Polsce nie ma, tu są Polacy.
Kiedy w Telewizji Republika wskazuję, że agencja pośrednicząca powinna brać odpowiedzialność za ludzi, których sprowadza, żeby przystopować imigrację np. z Wenezueli która jest na podium w crime index, to słyszę od Pani z Razem, że to krzywdzące, a poza tym ona mieszkała za granicą więc wie, że nie wolno generalizować.
Naprawdę, ci ludzie zupełnie nie rozumieją “zwykłego człowieka”, którego chcieliby bronić.
Nie ma w Polsce miejsca na lewicę, słowo daję.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Obietnica 20-procentowych podwyżek dla pracowników Kancelarii Sejmu nie została dotrzymana. Pieniędzy na szkolenia dla pracowników brakuje. Większość budynków sejmowych (z salą plenarną włącznie) wymaga generalnego remontu. Legislatorzy i sekretarze komisji sejmowych swoją bardzo odpowiedzialną pracę muszą wykonywać w pokojach pozbawionych klimatyzacji i utrzymanych w standardzie głębokiego PRLu.
I co w tej sytuacji robią posłowie koalicji rządzącej? Może na przykład szukają dodatkowych pieniędzy w budżecie dla Kancelarii Sejmu? Albo pracują nad przesunięciami pieniędzy z którejś z licznych zupełnie zbędnych instytucji państwowych? Albo może chociaż siedzą cicho, nie przeszkadzają i liczą, że szef Kancelarii Sejmu dokona jakiegoś cudu?
Otóż nie. Zamiast pomagać, posłowie koalicji postanowili przywalić Kancelarii Sejmu dodatkowy obowiązek w postaci, uwaga: zapewnienia obsługi merytorycznej i organizacyjno-prawnej przedstawicielom mniejszości narodowych wchodzącym w skład pewnego organu tak istotnego, że zapewne nigdy o nim nie słyszeliście – Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
Co więcej, ten nowy obowiązek nie wiąże się z ŻADNYM dodatkowym finansowaniem na ten cel. Szef Kancelarii Sejmu będzie musiał wykroić środki z tego, co ma – a już teraz ma o wiele za mało.
I teraz kolejne pomieszczenia, etaty i eksperckie roboczogodziny w Sejmie pójdą na obsługę członków fikcyjnej, kompletnie zbędnej instytucji. Setki tysięcy, może miliony złotych zostaną wyrzucone w błoto. A tymczasem niezbędni Sejmowi legislatorzy i sekretarze komisji sejmowych coraz intensywniej zastanawiają się, czy przypadkiem nie byłoby im lepiej w jakichś prywatnych kancelariach prawnych – skoro Sejm nie jest w stanie zapewnić godnych warunków pracy i perspektyw rozwoju. Gratulacje dla wszystkich posłów, którzy poparli ten kuriozalny projekt!
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Susze i powodzie dotykały nas bardzo często. Badania dendrochronologiczne i źródła opisowe z Polski wykazały ponad 100 susz w latach 1451–1800, w tym 17 megasusz. Najwięcej w drugiej połowie XVII i XVIII w. Częste były susze trwające nawet 2–4 miesiące, ale zdarzały się nawet takie trwające powyżej 5 miesięcy. W XVIII wieku było najwięcej ekstremalnych zjawisk.
Zapraszam na nieco dłuższy wpis, do którego powstania zmotywował mnie znajomy historyk, podsyłając ciekawe materiały i klimatyści, którzy jeszcze przedwczoraj biegali z telefonami i dronami i nagrywali wysychające rzeki i oczywiście robili z tego powodu dramę w sieci, że zmiany klimatu itp. Jutro będą robić nagrania z ulewnych opadów, wzbierających rzek i ubolewać, że grożą nam powodzie, oczywiście przez zmiany klimatu. Tymczasem rzeczy wokół których robią niemal rytualny taniec , to coś co ludzkość zna od początków swojego istnienia i często doświadczała dużo większych kataklizmów, niż my obecnie.
Żeby było jasne, nie neguję, że klimat się zmienia. On zawsze się zmieniał i to jest jego stała cecha. A oto kilka przykładów, które najlepiej o tym świadczą:
Rok 1473
Ta susza dotknęła całą Europę. W przypadku Polski została dość dobrze opisana przez Jana Długosza w Annales, ponieważ sam Długosz obserwował jej przebieg. Pisał o niezwykłych upałach i długotrwałym braku opadów. Podkreślał niezwykle niski poziom wody w Wiśle oraz w wielu innych rzekach, które można było z łatwością przejść w bród. Zbiorniki wodne były całkowicie wyschnięte. Brak wody był widoczny w całym kraju. Częstym zjawiskiem były pożary. Dochodziło do pożarów lasów.
Długosz wspominał również o skutkach gospodarczych: pożary niszczyły dzikie barcie w lasach, susza zniszczyła wiosenne zasiewy, zwierzęta chorowały. Pożary dotknęły takie miasta jak: Kraków, Wieliczka, Konin, Bełz, Chełm, Lubomia, Łęczyca, Sandomierz i inne (Długosz, Księgi). Według śląskiego kronikarza Petera Eschenloera susza trwała od 23 kwietnia do 11 listopada.
Kronikarz ten odnotował wyjątkowo niski poziom wody w Odrze. Młyny wodne nie mogły działać. W studniach brakowało wody. Nawet dzikie zwierzęta cierpiały z powodu jej braku. Podobne informacje podał inny śląski kronikarz, Nicolaus Pol.
Z kolei autor Roczników głogowskich, Kaspar Borgeni, twierdził, że susza trwała “jedynie” 10 tygodni. Jednakże w swojej relacji na temat żniw i ich jakości podał wiele szczegółowych dat — deszcz nie padał od 4 kwietnia do 22 września, więc należy uznać, że susza trwała niemal 6 miesięcy.
Rok 1540
Ta susza należy do najlepiej udokumentowanych susz w dawnej Europie.
W Polsce jednak rok 1540 rozpoczął się od licznych powodzi zimą (Poznań) i wczesną wiosną (Żuławy i Gdańsk). Ulewne deszcze spowodowały również powodzie w Świeciu, położonym nad dolnym biegiem Wisły. Polskie źródła są dość lakoniczne choć jednoznaczne w opisie suszy z 1540 roku, zważywszy na jej skalę.
Proboszcz z Lidzbarka Warmińskiego pisał o przerażającej suszy. Śląski kronikarz Nicolaus Pol wspominał o wysychaniu wielu zbiorników wodnych oraz o „zazielenieniu” Odry prawdopodobnie w wyniku rozwoju glonów w wysokiej temperaturze. Informowano, że trawa wysychała, zbiory zbóż były marne, a bydło musiało wędrować wiele mil do wodopojów.
Szczegółowe obserwacje krakowskiego profesora Marcina Biema nie pozostawiają wątpliwości co do braku opadów i ekstremalnego charakteru suszy w okolicach Krakowa. Susza trwała aż do października. Odnotowano liczne pożary między innymi w takich miastach jak: Kwidzyn, Welawa, Kłajpeda (w państwie pruskim), Gąbin na Mazowszu oraz Radzyń Podlaski. Pożary zgłaszano również w Iławie i Szczecinku (Nowosad i Oliński, 2019).
Rok 1590
Zima 1589/90 była dość surowa, a rzeki zamarzły.
Z pewnością musiały nastąpić wiosenne roztopy. W literaturze wspomina się, że przez 38 tygodni nie było opadów.
W okolicach Myśliborza 4 maja wystąpił silny przymrozek, po którym nastąpiła gwałtowna fala upałów. Pojawiły się także silne burze. Zjawiska te doprowadziły do licznych pożarów.
Od końca maja rozpoczęła się nieprzerwana, bezdeszczowa fala upałów, która trwała bardzo długo. Czas jej trwania określono na 38 tygodni. Rzeki wyschły, młyny rzeczne przestały działać. Ceny znacznie wzrosły.
Suche lato i wysychanie wielu rzek odnotowano także na Śląsku i w Karkonoszach. Poziom Wisły również był wyjątkowo niski. Susza objęła zatem całe ziemie polskie i trwała nieprzerwanie od końca maja do końca jesieni. Wiele jej przejawów jak całkowity brak opadów, wysychanie rzek, wysokie temperatury, skutki dla rolnictwa i przyrody świadczy o jej ekstremalnym charakterze.
Rok 1676
Susza z 1676 roku została opisana niezależnie w kilku źródłach.
Wiosna miała obfitować w burze, które powodowały liczne pożary. Latem wystąpiła susza. Na Pomorzu latem padało tylko dwa razy. Całe lato było suche i gorące.
Susza spowodowała straty w uprawach, zwłaszcza na terenach nieco wyżej położonych. Również plony owoców i warzyw były słabe z powodu braku deszczu. Na Podlasiu początek stycznia był wyjątkowo ciepły, choć później nadeszły mrozy.
Według zapisków z dziennika Antoniego Chrapowickiego, czerwiec i lipiec były na Podlasiu bardzo suche. Chrapowicki pisał, że uprawy „wypaliły się” na polach. Badania nad pamiętnikami Chrapowickiego wskazują, że opady w roku 1676 były najmniejsze spośród wszystkich lat objętych jego zapiskami (1656–1684).
W innych źródłach podkreślano również wysokie ceny, jakie panowały w kraju w tym roku. Lata 1683–1684 Z późniejszych zapisów wiadomo, że w 1683 roku na Mazurach odnotowano wielką suszę. Spowodowała ona brak plonów i wysokie ceny.
W Polsce w roku 1684, po surowej zimie, nadeszło gorące i suche lato. Susza doprowadziła do wcześniejszych, ale przez to słabszych zbiorów zbóż ozimych oraz do zniszczenia upraw wiosennych. Zbiorniki wodne wyschły. Brakowało wodopojów dla zwierząt.
Według źródeł śląskich, susza rozpoczęła się 24 czerwca 1684 roku; zniszczyła zboża i len, spaliła trawy. Bydło padało z powodu braku trawy i wody. Ceny były bardzo wysokie. Na podstawie różnych źródeł można stwierdzić, że susza rozpoczęła się pod koniec czerwca i trwała do września 1684 roku.
Jak to było ze "zmianami klimatu” w przeszłości?
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) July 8, 2025
Dotkliwe susze i powodzie dotykały nas bardzo często.
Badania dendrochronologiczne i źródła opisowe z Polski wykazały ponad 100 susz w latach 1451–1800, w tym 17 megasusz. Najwięcej w drugiej połowie XVII i XVIII w. Częste były… pic.twitter.com/Kb943Nj7N5
Rok 1748
Zima była dość długa. W Gdańsku 7 kwietnia na rzece Motławie obserwowano krę lodową. W okolicach Torunia lód na Wiśle zaczął topnieć dopiero na początku kwietnia. W pobliżu Torunia Wisła zalała przyległe tereny. Poziom wody zaczął opadać na początku maja. Nastąpiła piękna, sucha pogoda, która zaczęła budzić niepokój rolników o wzrost roślin. 25 maja w Toruniu odnotowano opady, lecz ich intensywność była znikoma.
Druga połowa maja została uznana za wyjątkowo suchą. W Gdańsku susza i upał trwały od 8 do 23 maja. W Toruniu 7 czerwca odnotowano wzrost poziomu wody w Wiśle, co może świadczyć o bardziej intensywnych opadach na południu Polski. W okolicach Torunia deszcz spadł po długiej przerwie 11 czerwca, co wzbudziło radość ludzi, lecz już 22 czerwca znów zapanowała susza. W Gdańsku w czerwcu dominowały dni suche, przerywane jedynie sporadycznymi opadami. 1 lipca w Toruniu zanotowano, że deszcze pojawiały się sporadycznie, lecz przede wszystkim odczuwalna była wielka susza.
W okolicach nie wybuchły jeszcze pożary, ale w wielu częściach Polski i Litwy już tak. Pożary odnotowano między innymi w Poznaniu i Zamościu.
W Gdańsku bezdeszczowa pogoda utrzymywała się przez całą pierwszą połowę lipca, a w drugiej połowie miesiąca wystąpiło jedynie 5 dni z opadami. W połowie lipca informowano o wysokich cenach będących skutkiem przedłużającej się suszy. Transport rzeczny na Wiśle był wyjątkowo utrudniony z powodu niskiego poziomu wody.
Informacje o suszy napływały również z innych krajów europejskich. W dodatku na Węgrzech i w Transylwanii pojawiły się szarańcze.
W Toruniu i Gdańsku deszcze pojawiły się przez kilka dni po zaćmieniu Słońca 25 lipca. Podobne opady wystąpiły w tym czasie w Warszawie. Na początku sierpnia jednak znów donoszono o powrocie suszy. W Toruniu deszcz spadł 5 sierpnia, a potem 8 sierpnia. Wówczas poziom wody w Wiśle na krótko się podniósł, ale jednocześnie pojawiły się doniesienia o pożarze, który zniszczył Łowicz. W Toruniu susza utrzymywała się do końca sierpnia i przez pierwszą połowę września. W Gdańsku cały sierpień był bardzo suchy. Na początku września spadł tam deszcz, lecz w kolejnych dniach susza powróciła i nie ustąpiła aż do połowy września. Jesień była bardzo zimna. Koniec suszy w Toruniu odnotowano dopiero w połowie października, jednak nadal skarżono się na bardzo niski poziom wody. Dotkliwe susze i powodzie dotykały nas bardzo często.
Badania dendrochronologiczne i źródła opisowe z Polski wykazały ponad 100 susz w latach 1451–1800, w tym 17 megasusz. Najwięcej w drugiej połowie XVII i XVIII w. Częste były susze trwające nawet 2–4 miesiące, ale zdarzały się nawet takie trwające powyżej 5 miesięcy.
W XVIII wieku było najwięcej ekstremalnych zjawisk.
EUROPA
Jeśli chodzi o Europę to sytuacja była podobna, a skutki nawet jeszcze gorsze niż u nas.
W Hiszpanii opisywana była wieloletnia susza w latach 846–877, kiedy to wyschły źródła, pola i wymierały zwierzęta.
Inna „wielka susza” zanotowana w Hiszpanii w roku 1243 wiązała się z głodem i przypadkami kanibalizmu.
1302–1307 – w Europie notowano intensywne susze podczas przejścia od okresu ciepłego do Małej Epoki Lodowcowej.
1315–1317 – tzw. „Wielki Głód” wywołany przez długotrwałe ulewy i chłód, które zniszczyły plony, spowodowały głód, śmierć i masowe przypadki przemocy oraz kanibalizmu. Na przestrzeni zaledwie 15 lat mieliśmy więc do czynienia z zupełnie skrajnymi zjawiskami jeśli chodzi o opady.
W Karpatach (Węgry) w latach 1506–1507 udokumentowano poważną suszę z opłakanymi skutkami gospodarczymi i społecznymi .
1540 – jednoroczna „megadrought” (opisana też wcześniej na przykładzie ziem polskich) w Europie Środkowej, opisana przez ponad 300 kronik, charakteryzowała się niemal całkowitym brakiem opadów przez 11 miesięcy, suszami, pożarami, wysychaniem rzek i studni.
1842 – udokumentowano bardzo silną suszę w Europie, porównywalną z największymi ekstremami. W Hiszpanii także w XIX w. (np. 1878) odnotowywano lata ze skrajnie małą ilością opadów.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Jutro o 11.00 w Sejmie organizuję posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. nielegalnej imigracji – porozmawiamy o przestępczości imigranckiej.
To nie będzie dyskusja akademicka. To będzie rozmowa o faktach, odpowiedzialności i obowiązkach państwa wobec własnych obywateli. Pokażemy dane, relacje, statystyki i działania. Nie poprawność polityczna, lecz bezpieczeństwo obywateli będzie punktem odniesienia. Zapowiada się bardzo dobra obsada – będą goście ukazujący rzeczywistość przestępczości imigranckiej w Polsce i za granicą jak Aleksandra Fedorska, Kacper Kita, Adam Gwiazda, Keith Woods, War News PL1 . Zapowiedział udział Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości czyli Bartosz Malewsk. Będą liderzy: ogromnych manifestacji antyimigranckich z Torunia Przemysław Binkowski, Patroli Obywatelskich Maciej Jóźwiak , manifestacji z Zielonej Góry Krystian Pacholik. Będzie wykonujący dobrą prace na granicy zachodniej Dariusz Matecki, a także inne organizacje, w tym byli pracownicy Straży Granicznej.
Oczywiście nie zabraknie mocnej reprezentacji posłów Konfederacji na czele z Krzysztofem Bosakiem oraz działaczy Ruchu Narodowego!
Jutro o 11.00 w Sejmie organizuję posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. nielegalnej imigracji – porozmawiamy o przestępczości imigranckiej.
— Krzysztof Mulawa (@krzysztofmulawa) July 9, 2025
To nie będzie dyskusja akademicka. To będzie rozmowa o faktach, odpowiedzialności i obowiązkach państwa wobec własnych obywateli.… pic.twitter.com/ZkdgF2woE1
Transmisja z posiedzenia będzie dostępna na stronie Sejmu RP.
Zachęcam do śledzenia relacji, a przy chęci udziału osobistego proszę o kontakt w wiadomości prywatnej.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Gdyby system drogowy działał jak energetyczny, ludzie wyszliby na ulice. Ale w energetyce absurd przeszedł, bo schowano go pod hasłami „ratowania klimatu”.
Wyobraźmy sobie, że mamy sieć dróg:
– jedne są otwarte tylko wtedy, kiedy wieje lub świeci słońce. Nazywa się je „ekologicznymi” i są “tanie”.
– drugie to normalne drogi, dostępne zawsze, ale zepchnięte na margines, bo mają ustępować miejsca „zielonym”. Przez to są niedoinwestowane i nie mogą zarabiać w sposób ciągły, ale muszą być gotowe 24/7, bo tylko one uratują kraj, gdy „zielone” drogi znikną z systemu. Jednocześnie oskarża się je, że są kosztowne, choć jak wcześniej wspomniano, nie mogą pracować optymalnie i z czasem jest ich coraz mniej, więc gdy są otwierane, korzystanie z nich robi się bardzo drogie.
– Mimo to płacisz za wszystkie, bez względu na to, których używasz.
To właśnie tak działa dzisiejszy system energetyczny w Polsce, zgodny z unijną polityką klimatyczną:
– płacisz za prąd, którego nie zużyłeś (opłaty stałe),
– dopłacasz do OZE (opłata OZE),
– dopłacasz do gotowości elektrowni (opłata mocowa),
– dopłacasz do utrzymania sieci, nawet gdy z niej nie korzystasz (sieciowa stała i zmienna),
– do tego jeszcze doliczamy 23% VAT.
Efekt? Nawet przy zerowym zużyciu prądu można dostać fakturę na kilkaset złotych. A przy normalnym zużyciu tylko część to faktyczna energia, a reszta to opłaty.
Gdyby system drogowy działał jak energetyczny, ludzie wyszliby na ulice. Ale w energetyce absurd przeszedł, bo schowano go pod hasłami „ratowania klimatu”.
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) July 9, 2025
Wyobraźmy sobie, że mamy sieć dróg:
– Jedne są otwarte tylko wtedy, kiedy wieje lub świeci słońce. Nazywa się je… pic.twitter.com/AGvp9DslF4
Gdyby system drogowy działał jak system energetyczny płacilibyśmy kilka tysięcy złotych rocznie tylko za to, że mamy samochód, jeździlibyśmy tylko wtedy, kiedy pozwala na to pogoda, a kiedy naprawdę musielibyśmy się gdzieś dostać ruch byłby albo zablokowany, albo ekstremalnie drogi.
Tego rodzaju model, gdyby zastosowano go do jakiejkolwiek innej infrastruktury publicznej, np. dróg czy wodociągów, wywołałby powszechny sprzeciw jako absurdalny, niewydolny i niesprawiedliwy. Ale w energetyce przeszedł pod pretekstem „ratowania klimatu”.
A teraz wyobraźmy sobie normalny system, gdzie źródła energii są stabilne, pracują w sposób optymalny, zarabiają na siebie, nic nie wypycha ich z systemu i dzięki temu cena jest przewidywalna i nie ulega drastycznym wahaniom. Nie trzeba wprowadzać taryf dynamicznych i kombinować jak się do nich dostosować. Nie trzeba wydawać pieniędzy na kosztowną przebudowę sieci. Nie trzeba budować wielkich ilości magazynów energii i dopłacać do fotowoltaiki i magazynów energii w domu.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
W tej debacie powinno wybrzmieć to, dlaczego Unia Europejska nie jest dziś równorzędnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych i dla Chin. Potężny deficyt handlowy, zależność technologiczna, a wreszcie produkcja przemysłowa zbliżająca się do upadku. To wszystko jest efektem działalności Komisji Europejskiej, która niszczy europejską gospodarkę.
Wymuszacie na państwach członkowskich inwestycje w OZE czy samochody elektryczne, czym doprowadziliście do uzależnienia się w zakresie metali ziem rzadkich od Chin – i dzisiaj Chiny wykorzystują swoją dominację, aby ograniczyć suwerenność Europy.
Zielona ideologia, upadek europejskiego przemysłu, chory plan w postaci redukcji emisji gazów cieplarnianych o 90% do 2040 roku, walka z paliwami kopalnymi – to wszystko jest przeciwieństwem polityki, którą prowadzą Chiny i Stany Zjednoczone.
Dziś nie ma twardej i stanowczej polityki handlowej opartej o interesy państw członkowskich. Najwspanialszy kontynent pod waszymi rządami stanie się za chwilę symbolem upadku, biedy i braku bezpieczeństwa.
Komisja Europejska kolejny raz pokazała, jak bardzo nie rozumie otaczającej jej rzeczywistości. Szczególnie nie rozumie sytuacji gospodarczej państw członkowskich i podejmuje decyzje bez akceptacji Rady Europejskiej.
Redukcja emisji gazów cieplarnianych o 90% do 2040 roku to nie plan klimatyczny – to plan likwidacji europejskiego przemysłu, rolnictwa i transportu. To plan biedy dla milionów Europejczyków.
Czy naprawdę nie widzicie, że ta ideologiczna obsesja dekarbonizacji zniszczy konkurencyjność Europy? Że zamiast produkować u nas, wszystko przeniesie się poza Unię? Że to zupełnie nie wpłynie na klimat? Że rolnicy, kierowcy, małe firmy, wszyscy padną ofiarą tej radykalnej polityki klimatycznej?
Zamiast chronić klimat będziecie importować produkty z krajów takich jak Mercosur, które z emisją nic nie robią. Wasza polityka to czysta hipokryzja.
Mówimy stanowcze NIE dla tego eksperymentu na narodach Europy. Polityka klimatyczna nie może być narzędziem przymusu i destrukcji. Czas postawić na rozwijanie przemysłu i rolnictwa tutaj, w Europie.
Poseł do PE @annabrylka: Komisja Europejska kolejny raz pokazała, jak bardzo nie rozumie otaczającej jej rzeczywistości.
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) July 9, 2025
👉🏻 Szczególniej nie rozumie sytuacji gospodarczej państw członkowskich i podejmuje decyzje bez akceptacji Rady Europejskiej.
Wasza polityka to czysta… pic.twitter.com/hsaPUuyMFF
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
No to mamy niespodziankę! Nie wiem, czy to wina rozłamu w koalicji, czy wina porannego zaspania posłów KO i Trzeciej Drogi na Komisję Zdrowia, ale właśnie… NEGATYWNIE został zaopiniowany plan finansowy Narodowego Funduszu Zdrowia na rok 2026!
No to mamy niespodziankę! Nie wiem, czy to wina rozłamu w koalicji, czy wina porannego zaspania posłów KO i Trzeciej Drogi na Komisję Zdrowia, ale właśnie… NEGATYWNIE został zaopiniowany plan finansowy Narodowego Funduszu Zdrowia na rok 2026! Zaczyna się robić ciekawie w tym… pic.twitter.com/LoZmLdfKWN
— Grzegorz Płaczek (@placzekgrzegorz) July 9, 2025
Zaczyna się robić ciekawie w tym państwie.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Europosłowie PiS są niereformowalni – znowu poparli założenia Zielonego Ładu! Głosowali dziś za „Sprawozdaniem w sprawie bezpieczeństwa dostaw energii w UE” pani poseł Szydło. A tam m.in.:
– dekarbonizacja jako słuszny kierunek,
– przyspieszenie odejścia od gazu,
– brak mechanizmów osłonowych dla przemysłu i regionów węglowych,
– centralizacja kompetencji energetycznych w Komisji,
– promocja nierentownych, marginalnych technologii OZE.
Europosłowie PiS są niereformowalni – znowu poparli założenia Zielonego Ładu! Głosowali dziś za „Sprawozdaniem w sprawie bezpieczeństwa dostaw energii w UE” pani poseł Szydło. A tam https://t.co/xUfuxGxzrb.
— Stanisław Tyszka (@styszka) July 8, 2025
– dekarbonizacja jako słuszny kierunek,
– przyspieszenie odejścia od… pic.twitter.com/sSdaAikszz
Posłowie PiS głosowali razem z posłami PO oraz posłami Kobosko, Biedroniem i Scheuring-Wielgus. Wstyd! Wszyscy europosłowie Konfederacji byli przeciw.
RozwińZwiń komentarze (3)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Na komisji Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych Ministerstwo Przemysłu chce dokonywać zmiany w obowiązkach utrzymywania paliw w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa paliwowego państwa.
Posłuchajcie tego👇
Oprócz oczywistego uszczelnienia prawa, którego brakuje, projekt ustawy sankcjonuje możliwości utrzymywania polskich rezerw paliw POZA granicami naszego kraju. Kompletną aberracja!
Zwiększamy rezerwy gazu, ale jeżeli będziemy to robili na terytorium naszych sąsiadów, dajmy na to Niemców czy Czechów, możemy obudzić się w przypadku konfliktu zbrojnego z pustymi rękami. Nie jest to wielce odkrywcze, a i tak rząd Donalda Tuska nie zmienia swojego nastawienia.
Będziemy płacić za trzymanie gazu u kogoś zamiast rozbudować magazyny u siebie. Do tego zajmować się tym mają urzędnicy, a nie jak dotąd firmy z doświadczeniem, a wszystko zostanie scentralizowane, więc istnieje ryzyko typowego biurokratycznego bałaganu, a że chodzi o surowiec… https://t.co/F6KoOAdIWy
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) July 7, 2025
Zastanówmy się które to państwo będzie pozbywało się czegokolwiek leżącego na jego terytorium w momencie wojny? Umowy są wiążące dopóki ktoś je respektuje, a wystąpienie konfliktu czy kryzysu wprowadza nowe okoliczności i każdy kraj w pierwszej kolejności realizuje interes WŁASNY. Koniec i kropka. Minister Wrochna jako argument żeby nie utrzymywać zapasów tylko w Polsce stwierdził, że byłaby to „dyskryminacja” w stosunku do innych krajów. 🙃
Łudzenie się, że umowa dystrybucyjna rozwiąże cokolwiek każe mi wrócić do argumentu wcześniejszego – dystrybucja gazu do nas może nie nastąpić bo nasz sąsiad może chcieć skorzystać z naszych rezerw, a nam przesłać ułamek tego co potrzebujemy. Z ciekawostek – nie pojawił się nawet zapis rządu Pana Tuska żeby najpierw zapełniać powierzchnie magazynowe gazu w Polsce, a dopiero później przesyłać gaz poza granice Polski.
👉 Może być więc tak, że większość „naszego” gazu „będzie nie u nas”. To ma być bezpieczeństwo na wypadek kryzysu? Nie.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Strefa Schengen trzeszczy w szwach, bo jest oparta na idealistycznych i w pewnym stopniu już nieaktualnych założeniach. (…)
moim zdaniem idziemy [teraz – przyp. red.] w kierunku trochę takiego podziału jak jest na lotniskach – to znaczy innego traktowania państw unijnych, innego traktowania obywateli państw pozaunijnych.
Strefa Schengen została stworzona dla obywateli państw Unii Europejskiej, a nie dla wszystkich ludzi na świecie. W związku z tym zlikwidowanie posterunków granicznych było błędem, moim zdaniem było krótkowzroczne.
Strefa Schengen trzeszczy w szwach, bo jest oparta na idealistycznych i w pewnym stopniu już nieaktualnych założeniach. Została stworzona dla obywateli państw UE, a nie wszystkich państw na świecie. Zlikwidowanie posterunków na granicach było błędem. pic.twitter.com/BurIXVqte3
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) July 8, 2025
Czym innym jest otworzenie granic dla ruchu obywateli państw unijnych bez kontroli lub z uproszczoną kontrolą, a zupełnie czym innym jest otworzenie granic dla miliardów ludzi z całego świata. (…)
Albo internacjonalizm, albo bezpieczeństwo. Jak chcemy mieć internacjonalizm to nie będziemy mieć bezpieczeństwa. Jak chcemy mieć bezpieczeństwo to musi być pewien poziom kontroli przepływów ludnościowych tak, żebyśmy nie byli korytarzem nielegalnej imigracji. A bycie korytarzem nielegalnej imigracji zawsze prędzej czy później prowadzi do tego, że staje się miejscem docelowym albo tymczasowym nielegalnej imigracji.
Doświadczyli tego Węgrzy 10 lat temu. My w Ruchu Narodowym, w Konfederacji uczymy się na doświadczeniach innych państw – Węgry, Grecja, Włochy, Turcja, Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, które mają bardzo poważne problemy z migracją.
Uważam, że dobrze gdyby Lewica, Platforma Obywatelska, PSL, Polska 2050 i PiS, który w tej sprawie też prowadził politykę nieroztropną i nieodpowiedzialną, gdyby się też na tych doświadczeniach zaczęły uczyć.
Cała rozmowa Krzysztofa Bosaka z Polską Agencją Prasową 👇
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Decyzje ws. zakazu lotów dronami przy granicy, ustanowienia zakazu fotografowania przejeść granicznych i agresywna retoryka wobec Polaków monitorujących sytuację na granicy układają się niestety w spójną całość: rząd chce walczyć nie z nadużyciami Niemców, ale z zaniepokojonymi sytuacją Polakami.
Decyzje ws. zakazu lotów dronami przy granicy, ustanowienia zakazu fotografowania przejeść granicznych i agresywna retoryka wobec Polaków monitorujących sytuację na granicy układają się niestety w spójną całość: rząd chce walczyć nie z nadużyciami Niemców, ale z zaniepokojonymi…
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) July 7, 2025
To niemądra decyzja — z oddolną mobilizacją Polaków nikt jeszcze nie wygrał.
Egzekucja tych decyzji podniesie poziom konfliktu społecznego i wzmocni podejrzenia, że rząd po cichu kapituluje przed niemieckimi naciskami i nadużyciami. A tego co się dzieje na granicy ostatecznie i tak nie da się ukryć.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Tusk ogłosił, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami zostaną uznane za infrastrukturę krytyczną. Oznacza to zakaz ich filmowania i fotografowania.
Po co? Rząd chce ukryć przed Polakami to, co się dzieje na granicy, Niemcy mają przerzucać nam imigrantów tak, żebyśmy nawet nie mogli się od tym dowiedzieć.
Tusk ogłosił, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami zostaną uznane za infrastrukturę krytyczną. Oznacza to zakaz ich filmowania i fotografowania.
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) July 7, 2025
Po co? Rząd chce ukryć przed Polakami to, co się dzieje na granicy, Niemcy mają przerzucać nam imigrantów tak, żebyśmy nawet…
Zamiast bronić naszej granicy przed Niemcami i imigrantami, Tusk walczy z Polakami, którzy chcą nas chronić!
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Już było jedno referendum w tej sprawie, zrobione gdy rządzili, co nie przeszkodziło im prowadzić skrajnie proimigracyjnej polityki na rynku pracy w tym samym czasie!
To rząd PiS zdefiniował linie pt. „Nie bierzemy Afryki i Bliskiego Wschodu, ale dociskamy pedał gazu w Azji Centralnej, Azji Południowej, Ameryce Południowej i próbujemy z Dalekim Wschodem”. Rząd Tuska po prostu nic nie zmienił i utrzymał tę nieoficjalną strategię plus trochę zluzował walkę z nielegalną imigracją (kłamiąc, że ma sukces na tym polu większy, niż rząd PiS).
Żeby zrozumieć dramatyzm położenia w jakim jesteśmy musimy zrozumieć że zarówno szefowie PiS jak i PO mają skrajnie krytyczną ocenę rozumu i instynktu politycznego Polaków, dlatego nie mają żadnych zahamowań by kłamać i pozorować ruchy do oporu.
Opowiadanie o referendum ws. imigracji przez PiS to jest tylko marketing polityczny.
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) July 7, 2025
Już było jedno referendum w tej sprawie, zrobione gdy rządzili, co nie przeszkodziło im prowadzić skrajnie proimigracyjnej polityki na rynku pracy w tym samym czasie!
To rząd PiS zdefiniował…
Co więc powinna robić partia opozycji będąca naprawdę w kontrze do masowej imigracji? Przedstawiać żmudnie szczegółowe rozwiązania rozpoczynające przymykanie rynku pracy, wzmacniające bezpieczeństwo, wzmacniające Straż Graniczną i Policję, zamykające luki w prawie, tworzące podstawy skutecznego reżimu deportacyjnego, upraszczające i skracające procedury. My nad takimi rzeczami pracujemy, już przestawiliśmy do ustaw o cudzoziemcach pakiet mocnych poprawek posła Krzysztofa Mulawy i zwiększamy presję w tych sprawach.
Jeśli PiS chce odzyskać wiarygodność w polityce migracyjnej musi zacząć robić to co my, co stanie się zwiastunem innego rządzenia niż ostatnio.
Jeśli Polska ma zostać obroniona jako kraj o polskim charakterze społecznym to wyborcy muszą odrzucić wszelką naiwność względem partii w tych kwestiach. Wszystkich partii, nawet włącznie z moją! Piszę absolutnie poważnie.
Koniec z zaufaniem na kredyt. Tylko konkrety, tylko realistyczne instrumenty gotowe do wprowadzenia, tylko sprawdzanie czynów.
RozwińZwiń komentarze (3)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Coraz więcej imigrantów z Azji. „Zastępują Ukraińców”.
Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w okresie od stycznia do kwietnia 2025 roku Polski rząd wpuścił do Polski ponad 103 tys. imigrantów zarobkowych, którzy nie byli obywatelami Ukrainy. Oznacza to wzrost o ponad 20% w porównaniu do tego samego okresu w 2024 roku.
Najwięcej imigrantów spoza Europy trafiło do nas z tych krajów:
Kolumbia – 15,4 tys.
Filipiny – 12,5 tys.
Indie – 10,6 tys.
Nepalu – 7,6 tys.
Uzbekistan – 7,2 tys.
Indonezja – 6,1 tys.
Zimbabwe – 4,2 tys.
Bangladesz – 3,9 tys.
Kazachstan – 3,8 tys.
Turkmenistan – 3,5 tys.
Szturm na polski rynek pracy. 4 miesiące i ponad 100 tys. zezwoleń!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) July 7, 2025
Coraz więcej imigrantów z Azji. „Zastępują Ukraińców”. Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w okresie od stycznia do kwietnia 2025 roku Polski rząd wpuścił do Polski ponad 103 tys.… pic.twitter.com/6BES04S3W6
Największy przyrost dotyczy obywateli Azji, m.in. z Indii, Nepalu, Uzbekistanu i Filipin, którzy coraz częściej przyjeżdżają do naszego kraju, obniżając standardy zatrudnienia w branżach takich jak sektor magazynowy, przetwórstwo i budownictwo. Coraz więcej firm rekrutacyjnych i agencji pracy tymczasowej sprowadza pracowników z Azji i Afryki, co zmienia strukturę migracji zarobkowej w Polsce, która dotychczas była zdominowana przez obywateli Ukrainy.
W Polsce rośnie także liczba imigrantów z Kolumbii. W pierwszych czterech miesiącach do naszego kraju wjechało 15,4 tys. obywateli tego kraju. To właśnie z Kolumbii pochodził podejrzany o zabójstwo imigrant, który wczoraj w nocy miał zamordować Polaka w 5-tysiecznym miasteczku Nowe w Kujawsko-Pomorskim.
To kontynuacja polityki znanej za czasów Mateusza Morawieckiego. To właśnie wtedy zaczęła w Polsce rosnąć liczba imigrantów za całego świata. Musimy to powstrzymać i przywrócić porządek w naszym kraju, zanim Warszawa stanie się kalką z miast takich jak Marsylia czy Malmö!
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Rząd chwalił się całkiem niedawno, że Polska będzie SPRZEDAWAĆ innym państwom uzbrojenie w ramach ogłoszonego instrumentu SAFE, wartego 150 mld euro. Mało tego – program SAFE podobno jest „osiągnięciem” polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.
Jednak, aby polskie firmy zbrojeniowe mogły SPRZEDAWAĆ innym, minimum 65% komponentów dla „produktów prostych” i „systemów złożonych” musiałoby być produkowanych na terenie UE, EFTA lub Ukrainy. Bez spełnienia tego warunku, Polska jedynie mogłaby tylko KUPOWAĆ – głównie od Niemiec i Francji.
Wydaje się zatem logiczne, że MON wiedziało o spełnieniu tego warunku, zanim polska opinia publiczna usłyszała zapewnienie, że Polska będzie mogła SPRZEDAWAĆ swój sprzęt innym. Sprawa wydawała się oczywista.
Zapytałem zatem w kwietniu b.r. Ministra Obrony Narodowej, wysyłając interpelację poselską:
➡️ czy MON posiada informację, ile strategicznych firm zbrojeniowych w Polsce (konkretnie jakie?)
produkuje na dzień dzisiejszy „produkty proste” przy wykorzystaniu minimum 65% komponentów z regionu UE/EFTA/Ukrainy?
➡️ czy MON posiada informację, ile strategicznych firm zbrojeniowych w Polsce (konkretnie jakie?) produkuje na dzień dzisiejszy „systemy złożone” przy zachowaniu wymogu wytwarzania min. 65% komponentów z regionu UE/EFTA/Ukrainy?
Otrzymałem odpowiedź. Otóż Ministerstwo Obrony Narodowej… NIE posiada takich informacji. Przecież TO NIE JEST NORMALNE! Dlaczego zatem (i na jakiej podstawie) MON twierdziło jeszcze niedawno publicznie, że Polska będzie zarabiać w ramach programu SAFE, skoro NIE znało (i nadal NIE zna) odpowiedzi na podstawowe pytanie?
Jak można tak manipulować opinią publiczną i jeszcze się tym chwalić? Przecież to jest państwo z kartonu. Chociaż już nie wiem nawet, czy z kartonu.
RozwińZwiń komentarze (5)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Fajnie się słucha jak ktoś nie ma wiedzy, a fakty są następujące:
➡️ Ceny na rynku SPOT nie odzwierciedlają realnych cen prądu, a jedynie w pewnym uproszczeniu stosunek podaży, która jest niestabilna ze względu na niestabilne OZE do popytu. Bywało tak, że 1 MWh kosztował nawet 7,5 tysiąca złotych (normalnie kilkaset), albo ceny był “ujemne”, co jednak nie oznacza, że zapłacimy mniej.
➡️ Na rynku SPOT w Polsce to nie więcej niż 20% całkowitej sprzedaży energii, reszta to kontrakty terminowe i umowy dwustronne. Pozostali płacą to, co widzimy na naszych rachunkach, a tam ceny nie spadły, przeciwnie od kilku lat jest coraz drożej.
➡️ Węgiel nie jest reliktem przeszłości, przeczą temu łatwo dostępne dla każdego dane. W 2000 roku światowa konsumpcja węgla wynosiła ok. 5 miliardów ton, obecnie to blisko 9 miliardów ton i rośnie.
➡️ Nawet gdyby prąd z tzw. OZE stanowił nie 50 a 80% zużywanego prądu w Polsce, to ani nie spowoduje to spadku cen, ani nie zapewni nam prądu w pozostałych 20% czasu. I tak trzeba mieć elektrownie sterowalne jak te na węgiel czy gaz, bo byłoby dość kiepsko, gdybyśmy rzez 1/5 roku byli pozbawieni prądu.
Fajnie się słucha jak ktoś nie ma wiedzy, a fakty są następujące:
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) July 5, 2025
➡️ Ceny na rynku SPOT nie odzwierciedlają realnych cen prądu, a jedynie w pewnym uproszczeniu stosunek podaży, która jest niestabilna ze względu na niestabilne OZE do popytu. Bywało tak, że 1 MWh kosztował nawet… https://t.co/noK5TZOBuW
Podsumowując, nie ma się z czego cieszyć. Przeciwnie, nie tylko nie będzie taniej, ale też będziemy coraz bardziej zależni od źródeł niesterowalnych, a to oznacza regres w rozwoju. Ludzkość dopiero trochę ponad 100 lat temu uniezależniła się od wpływu pogody na nasze życie, a teraz znów do tego wracamy i jeszcze jest to określane jako sukces.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Nie mogę pogodzić się w Polsce z jednym. Tym że kolejne ekipy niszczą wielopoziomowo naszą ojczyznę, tworząc z miejsca które winno być naszym domem coraz bardziej toksyczne środowisko do życia.
W sferze gospodarczej godzą się na projekty które zepchną nas od dekady wstecz (Zielony ład, Polski ład, Mercosur, oddawanie kolejnych kompetencji do Brukseli), w sferze społecznej dopuszczają niszczenie spoistości etnicznej która jest gwarantem naszego bezpieczeństwa.
W imię całej palety mrzonek i utopii dekomponują naród, pozwalają także obcym na żerowanie na słabościach systemu (Ukraińcy miliony zarabiający na sprowadzaniu imigrantów, Lewackie NGOsy profilujące dyskurs publiczny za pomocą szantaży finansowych).
Nie mogę pogodzić się w Polsce z jednym. Tym że kolejne ekipy niszczą wielopoziomowo naszą ojczyznę, tworząc z miejsca które winno być naszym domem coraz bardziej toksyczne środowisko do życia. W sferze gospodarczej godzą się na projekty które zepchną nas od dekady wstecz… pic.twitter.com/7qrGz0tufr
— Rafał Mekler (@MeklerRafal) July 4, 2025
Wszystko to powoduje że żyjemy w kraju coraz mniej dla nas przyjaznym, coraz bardziej obcym, a przecież nie za taki kraj poświęcały życie nasze poprzednie pokolenia! Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to że nasi rodacy w momencie który daje szansę na zmianę (wybory) bezmyślnie będą ulegać perfidnym politykom (case Trzaskowskiego) którzy przybiorą każdą maskę aby tylko zostać wybranym. Ludzie natomiast z pamięcią złotej rybki podejmą decyzję której skutkiem będzie jeszcze większa krzywda i pogłębienie problemów.
Niestety często jest tak że wąska grupa myślących ludzi, jest zakładnikiem zmanipulowanej większości. I to jest problem który toczy rakiem nasz kraj od lat.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Afgańczycy nielegalnie wkroczyli do Polski. Bodnarowcy chcą im dać odszkodowanie!
Trzech obywateli Afganistanu, którzy w sierpniu 2021 roku nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską, żąda obecnie od Skarbu Państwa wypłaty po 80 tysięcy złotych odszkodowania. Do Europy trafili nie legalnie, teraz mieszkają w Niemczech i Wielkiej Brytanii I jeszcze szukają w nas jelenia!
Afgańczycy nielegalnie wkroczyli do Polski. Bodnarowcy chcą im dać odszkodowanie!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) July 4, 2025
Trzech obywateli Afganistanu, którzy w sierpniu 2021 roku nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską, żąda obecnie od Skarbu Państwa wypłaty po 80 tysięcy złotych odszkodowania. Do Europy… pic.twitter.com/3zRdB7wdJM
Według relacji funkcjonariuszy Straży Granicznej Afgańczycy zostali zatrzymani nieopodal linii granicznej i doprowadzeni z powrotem do pasa granicznego, zgodnie z obowiązującymi procedurami, a następnie, po interwencji promigracyjnych organizacji lewicowych, przewiezieni do ośrodka dla cudzoziemców. Cała sytuacja miała miejsce w kulminacyjnym okresie hybrydowego ataku Białorusi na polską granicę, kiedy to tysiące migrantów były kierowane przez białoruskie służby w stronę Polski w ramach wojny hybrydowej przeciwko Unii Europejskiej. To wtedy widzieliśmy imigrantów ścinających drzewa w celu sforsowania zasieków na granicy.
Pełnomocnicy Afgańczyków argumentują, że polskie służby działały nielegalnie i naruszyły konwencję genewską. Zdaniem Straży Granicznej zatrzymanie miało charakter krótkotrwały, nie przekraczało kilku godzin i było zgodne z polskim prawem, które w tamtym czasie przewidywało natychmiastowe odprowadzenie migrantów do linii granicznej. Prokuratura, kierowana obecnie przez Adama Bodnara, nie zakwestionowała samej zasadności zarzutów Afgańczyków, ale stwierdziła, że wysokość roszczeń jest po prostu zbyt wysoka. Oznacza to, że bodnarowcy chętnie wypłacą odszkodowania imigrantom. Oby jednak sąd miał więcej oleju w głowie.
Ani złamanego grosza dla nachodźców!
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Skomentuj