Krystian Kamiński
27 maja przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA Brian Mast i republikańscy członkowie tego ciała (Chris Smith, Warren Davidson, Anna Paulina Luna, Andy Harris, Tim Burchett, Darrell Issa, Keith Self) ogłosili list do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen dotyczący Polski. W komisji Izby zasiada łącznie 27 republikanów, ale list został upubliczniony jedynie na stronach frakcji republikańskiej tej komisji. Self to przewodniczący podkomisji ds. Europy. Mamy więc do czynienia z dyplomacją bardziej partyjną niż państwową. Inicjatywa mogła wyjść od samych parlamentarzystów, ale wpisuje się w politykę administracji USA, która uczyniła z podważania demokratyczności i praworządności narzędzie swojej polityki wobec UE i państw zachodnioeuropejskich.
W szeroko komentowanym liście parlamentarzyści mówią o „alarmie” związanym z rozwojem sytuacji w Polsce, który może podważać integralność procesów demokratycznych, zwłaszcza w kontekście wyborów prezydenckich. Głównymi zarzutami jest sprawa kampanii propagandowej mającej na celu psucie wizerunku Sławomira Mentzena i Karola Nawrockiego prowadzonej przez organizację Akcja Demokracja na skalę przewyższającą oficjalne wydatki sztabów wyborczych głównych kandydatów na ten rodzaj reklamy politycznej. Amerykańscy politycy są szczególnie zainteresowani rolą spółki Estratos, której udziałowcem jest fundusz powiązany z Partią Demokratyczną, wymienia się w tym kontekście personalnie Baracka Obamę, jako ingerującego w kampanię wyborczą w Polskę, a także George’a Sorosa i jego Open Society Foundation. List powtarza tezy materiału opublikowanego na ten temat przez Wirtualną Polskę.
Kolejna kwestia poruszona w liście dotyczy wstrzymania wypłaty publicznych subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości przez Państwową Komisję Wyborczą. W liście pada właśnie nazwa PiS. W liście mówi się więc o próbę „przechylenia szali wyborów” przez instytucje kontrolowane przez obóz Donalda Tuska oraz „podwójnych standardach” władz Unii Europejskiej. W kontekście tej sprawy Amerykanie powołali się przy tym na decyzję powołanej za rządów PiS Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która, obok Izby Dyscyplinarnej, była kwestionowana przez obóz KO i instytucje Unii Europejskiej z jej Trybunałem na czele, co jest kolejnym krokiem znamionującym zajmowaniem strony w polskim konflikcie i podważaniem podstaw do interwencji Brukseli w polski proces ustawodawczy i ład instytucjonalny.
Zaadresowanie listu do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen może odzwierciedlać przekonanie republikanów o tym, że obóz Koalicji Obywatelskiej jest powiązany z eurokratami na tyle ściśle, że można skutecznie wpływać na jego politykę właśnie za pośrednictwem instytucji Unii Europejskiej, wywierając presję właśnie na nie. Nawet jeśli Amerykanie nie wierzą w taką tezę, mogą ją instrumentalnie wykorzystywać, by utrwalać obraz sytuacji niewygodny dla obozu KO w Polsce. Celem są oczywiście także same instytucje UE. W liście wspomniano także rolę Estratosa w organizacji czarnej propagandy przeciwko Viktorowi Orbánowi i jego Fideszowi przed węgierskimi wyborami parlamentarnymi z 2022 r.
Znajduje to jeszcze bardziej bezpośrednie odzwierciedlenie w trzeciej kwestii, jaka zostaje podjęta w cytowanym liście. Mowa w nim o wstrzymaniu przez Brukselę miliardów euro z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności na polski Krajowy Plan Odbudowy. Amerykanie kwestionują szczerość obrony praworządności w Polsce uwypuklając, że po przejęciu władzy przez KO i jej pierwszych ruchach kadrowy w wymiarze prokuratorskim, UE odblokowała część funduszy na polski KPO mimo, że rząd Tuska nie spełnił żadnego „kamienia milowego” jakimi obwarowano wypłatę dla rządu PiS. Amerykańscy parlamentarzyści wyraźnie sugerują więc hipokryzję eurokratów i czysto polityczny charakter ich decyzji. Działania wobec Polski podważają według sygnatariuszy „wiarygodność UE jako strażnika wartości demokratycznych”.
REPUBLIKANIE W OBRONIE POLSKIEJ DEMOKRACJI?
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) June 3, 2025
27 maja przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA Brian Mast i republikańscy członkowie tego ciała (Chris Smith, Warren Davidson, Anna Paulina Luna, Andy Harris, Tim Burchett, Darrell Issa, Keith Self) ogłosili… pic.twitter.com/cCcvc3LFHR
Tekst podsumowany jest wprost pięcioma pytaniami ujmującymi wymienione wyżej tekście utrudniających retoryczne lawirowanie, ale też w pewien sposób mającymi manifestować zdecydowanie i poczucie przewagi – w sensie formalnym przewodnicząca Komisji Europejskiej w żaden sposób, nawet obyczajem dyplomatycznym, nie jest zobowiązana do odpowiadania na pytania grupy amerykańskich parlamentarzystów. Co tylko podkreśla, że list jest jeszcze jednym krokiem na rzecz dezawuowania UE i jej instytucji. Stanowi to zresztą fundamentalną zmianę w polityce zagranicznej USA, która do czasu Trumpa, wspierała procesy i instytucje integracji europejskiej od czasu jej zarania.
Kolejny taki krok pokazuje zarazem recepcję narracji obozu PiS w sprawie wewnątrzpolskiego konfliktu politycznego w obozie Donalda Trumpa. Zarazem ruch ten wychodzi poza próby zarządzania tym konfliktem, osłabiania Unii Europejskiej i europejskiego głównego nurtu. Funkcją listu jest bowiem także dezawuowanie amerykańskiej polityki zagranicznej. Rewolucyjność polega tu na obnażeniu i krytyce dawniej zawoalowanych metod – od korupcji politycznej i soft power, po inwazyjne, podprogowe narzędzia – a także jej ideologicznego charakteru. A przecież ani te metody, ani ten charakter polityki zagranicznej nie był w ubiegłych dekadach charakterystyczny jedynie dla administracji Partii Demokratycznej. Republikańskie władze także wyznaczały swoim aliantom i generalnie całemu światu kanony poprawności politycznej i ustrojowej, a do szerzenia swoich wpływów wykorzystywały media i dolary, tłoczone do konkretnych frakcji elit państw poddawanych oddziaływaniu za pomocą organizacji teoretycznie pozarządowych. Nieprzypadkowo USA zawsze gwałtownie protestowały i poddawały presji państwa, które chciały poddać kontroli zagraniczne finansowanie stowarzyszeń i fundacji, czy jej ograniczyć, o czym tak niedawno przekonała się Gruzja.
Wskazuje to na jeszcze bardziej znaczącą zmianę już nie tyle relacji międzynarodowych, co prowadzących ją aktorów. W sensie podmiotowym nawet w przypadku takiego supermocarstwa jak USA mamy do czynienia ze swoistą dezintegracją ich podmiotowości jako państwa. W klasycznej teorii stosunków międzynarodowych traktujemy państwa jako unitarnych aktorów, tymczasem frakcja Trumpa używa polityki zagranicznej, a w pewnym sensie także zagranicznych podmiotów, do prowadzenia polityki wewnętrznej, nie cofając się przed jaskrawym delegitymizowaniem tymi narzędziami tradycyjnej amerykańskiej elity i tradycyjnej amerykańskiej polityki zagranicznej. Przypomina to więc praktyki jakie dawno już występują w polityce państw europejskich, formalnie integrujących się w ramach ponadnarodowego bytu.
W przypadku Polski jest to obraz peryferii czy wręcz prowincji szerszego układu politycznego, gdzie frakcje walczące o władzę w Polsce wykorzystują wsparcie zagranicznych patronów i traktują ich interwencje jako nieodzowny i skuteczny środek polityczny. Tego rodzaju dezintegracja polityki państwowej, jej peryferyzacja i wasalizacja nie jest jednak ograniczona do skrytych przed masami gabinetowych gier elit. W istocie jest ona dla obywateli całkowicie jawna. Mało tego, poszczególne frakcje polityczne podkreślają wręcz poparcie takiego czy innego zagranicznego patrona widząc w tym rękojmię poparcia społecznego. Zagraniczni przywódcy coraz częściej mają moc legitymizowania w oczach Polaków lokalnych polityków i ich działań, co przywodzi już na myśl najciemniejsze dni Polski w czasach saskich.
RozwińZwiń komentarze (1)