W "edukacji zdrowotnej" są treści dotyczące seksualizacji dzieci - Konfederacja

W “edukacji zdrowotnej” są treści dotyczące seksualizacji dzieci

Poseł Karina Bosak w Polsat News w rozmowie nt. przedmiotu “edukacja zdrowotna”, który do szkół chce wprowadzić Ministerstwo Edukacji Narodowej pod wodzą Barbary Nowackiej.

Przede wszystkim uważam, że ten przedmiot ta propozycja tego przedmiotu nie powinna być obowiązkowa. To jest pierwsza rzecz, która powinna być zmieniona, jeżeli w ogóle rozważamy jeszcze jakąś reformę w programie nauczania i wprowadzenie nowego przedmiotu.

Problem w tym, że w tym programie tego przedmiotu znajdują się oprócz treści, które są dobre, prawidłowe, można się z nimi zgodzić, znajdują się również takie treści, które wzbudzają kontrowersje wśród wielu rodziców, są niezgodne z ich poglądami, gdzie mogą się obawiać, że jakieś treści, z którymi oni się nie zgadzają, będą wymagane od ich dzieci. Tutaj mam na myśli właśnie treści dotyczące ich seksualizacji.

Na przykład jest w części, która jest podstawowa, będzie wymagana nie część fakultatywna, dla dzieci, które mają 10-12 lat, klasa 4-6, jest napisane, że uczeń charakteryzuje pojęcia takie, jak “zdrowie seksualne”, “seksualność” i omawia ich pozytywny wymiar w życiu człowieka. No przecież w wieku 10 lat to dzieci zastanawiają się niektóre czy święty Mikołaj przynosi im prezenty, a nie zastanawiają się na temat ich seksualności. Można też powiedzieć, że przecież to jest moment, kiedy dziewczynki zaczynają dojrzewać, ale chłopcy jeszcze nie, oni troszeczkę później zaczynają dojrzewać i jakby w takim nienaturalnym momencie wprowadzanie takich tematów, wzbudzanie takiej ciekawości nie w tym momencie, co trzeba, może mieć bardzo, właściwie tragiczne skutki dla ich później wychowania, formowania się charakteru.
No jakby ja się zgadzam z tym oburzeniem rodziców, że jest to za wcześnie i to nie może być obowiązkowe.

Seksualizacja polega na tym, że dotykamy treści, które dotyczą seksualności człowieka w bardzo szeroki sposób, nie wartościujemy tego w odpowiedni sposób, tak jak rodzice by chcieli. Przecież każdy rodzic chce w odpowiedni sposób przedstawić dziecku też, biorąc pod uwagę jego odpowiednią wrażliwość, to tylko rodzic wie, w którym momencie dane dziecko jest gotowe na usłyszenie odpowiednich treści. Ja uważam, że w takim temacie powinno przede wszystkim wspomóc się rodziców. Być może rodzice potrzebują jakiejś pomocy, jak rozmawiać dziećmi.

Jest część tego programu, z którą można się zgodzić, która powinna tam zostać. Ale część, która dotyczy akurat edukacji seksualnej, która budzi tak wielkie kontrowersje, powinna zostać z tego przedmiotu wyrzucona. Albo ten przedmiot powinien mieć charakter fakultatywny. No bo to budzi również kolejne bardzo wielkie zagrożenie w ogóle dla rodzin. Proszę spojrzeć, jeżeli będzie wielu rodziców, a już są szykowane protesty rodziców, którzy się z tą podstawą nie zgadzają właśnie w tym aspekcie, nie będą chcieli wypuszczać dzieci na takie obowiązkowe zajęcia, te dzieci będą miały niezaliczony obowiązkowy przedmiot, a to już wtedy będzie wiązało się z naruszeniem obowiązku szkolnego i wtedy to już to jest sprawa sądowa.
Przecież w Niemczech właśnie ze względu na tą radykalną, permisywną edukację seksualną, która jest uczona w szkole, rodzice decydują się na edukację domową i są ścigani przez państwo i czasem nawet muszą uciekać nawet na przykład do Polski. Także to jest, akurat powiedzmy, na tym etapie daleko idące skojarzenie, ale nie można tutaj odmówić tego, że jednak jest to logiczna przyczynowość.

Kwestia seksualności człowieka dotyczy nie tylko faktów, ale dotyczy również kwestii moralności, odpowiedzialności. Takich kwestii, które już wchodzą w taką wyjątkową władzę rodzicielską, która jest broniona i ochroniona konstytucją, że to rodzice mają ostateczne słowo i decyzyjność właśnie w nauczaniu swoich dzieci, właśnie w kwestiach nie tylko religijnych, ale również moralnych. I to nie trzeba jakby zestawiać tutaj edukacji seksualnej zaraz z religią. Zresztą z religii też można przecież swoje dziecko wypisać, jeżeli rodzice, nawet jeśli są wierzący, na przykład nie zgadzają się z formą prowadzenia tych zajęć, to jakby nie ma żadnego problemu. Dlatego nie widzę żadnego problemu, dlaczego akurat edukacja seksualna musi, akurat te fragmenty muszą być w tym programie i muszą one być obowiązkowe. Uważam, że to jest największa szkoda w tym programie.

Są badania, które wskazują, że jeżeli dziecko za szybko dowiaduje się o właśnie takich kwestiach seksualnych albo w związku z tym podejmuje różne próby wczesnych inicjacji seksualnych, to wpływa na to, że ono wcześniej popada w uzależnienia, w narkotyki, alkoholizm, przejawia zachowania agresywne, autoagresywne, popada w depresję. To jest prosta droga do tego, żeby te zdrowie psychiczne dzieci jeszcze pogorszyć w tym kraju. I jakby to jest właśnie najbardziej kontrowersyjna sprawa i, mimo że te wszystkie rzeczy, które pani wspomina, są pozytywne i są dobre i niech one tam zostaną i niech ten przedmiot będzie w takim razie obowiązkowy, ale niech zostaną wyrzucone wszystkie kwestie, które są kontrowersyjne dotyczące edukacji seksualnej, bo na to się po prostu rodzice nie godzą.

Komentarze (2)