Krystian Kamiński, jedynka na warszawskiej liście Konfederacji w wyborach do PE, na serwisie X.
Jak już sygnalizowałem 25 kwietnia rada rejonu trockiego przegłosowała likwidację Gimnazjum im. Longina Komołowskiego w Połukniu z polskim językiem nauczania. Nauczanie w Połukniu nadal będzie się odbywać, choć już na zasadach filii Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza w Landwarowie. Jednak obok formalnej likwidacji odrębności organizacyjnej placówki, polskojęzyczne nauczanie w Połukniu doznaje degradacji – uczniowie dwóch najstarszych klas nie będą już mogli uczyć się w tej miejscowości, ale będą musieli dojeżdżać właśnie do Landwarowa. Teoretycznie to odległość 22 kilometrów. W praktyce szkolny autobus już zbierał do Połuknia dzieci z wielu wsi w rzadko zaludnionym terenie. Konieczność dojazdu do Landwarowa sprawi, że dzieci z bardziej oddalonych miejscowości spędzą w autobusie półtorej godziny. Ważny wydawałoby się fakt, dla jakości procesu edukacyjnego, na który powołują się litewscy politycy oraz urzędnicy szczebla krajowego i lokalnego, uporczywie dążący do likwidacji wiejskich szkół.
Rada rejonu trockiego podjęła ostateczną decyzję likwidacyjną mimo, że nie zostały wyczerpane środki sądowe w tej sprawie. Rodzice uczniów toczą bowiem batalię o nauczanie po polsku dla swoich dzieci od dwóch lat. Pierwszą decyzję rady o likwidacji placówki z marca 2022 r. zaskarżyli do sądu administracyjnego, a ten ustanowił w maju tegoż roku środki tymczasowe, w postaci zawieszenia decyzji likwidacyjnej. Po skargach rodziców toczyły się łącznie trzy postępowania w sprawie Gimnazjum im. L. Komołowskiego. Radzie rejonu trockiego wystarczyła wygrana w jednej z nich, i choć rodzice zapowiedzieli apelację, a sąd nie odwołał środków tymczasowych i miał się zająć ich kwestią 28 maja, to rada przeforsowała likwidację.
Poseł Krzysztof Mulawa gościł 14 marca bieżącego roku w Gimnazjum w Połukniu. Był on pod wielkim wrażeniem infrastruktury placówki, ale przede wszystkim zaangażowania nauczycieli, szczególnie pani dyrektor Renaty Krasowskiej. Powitały go, jak mi przekazał, nie tylko klasy z lekcjami, lecz bogaty program kulturalny w polskim duchu i wesołe dobrze bawiące się dzieci.
Ja z kolei postanowiłem odwiedzić drugą z niszczonych placówek – Szkołę Podstawową im. Andrzeja Stelmachowskiego, gdzie miałem przyjemność być 3 maja. To placówka, która otrzymała cios nieco wcześniej – to jest 28 marca. Tego dnia rada rejonu trockiego zadecydowała o ostatecznym zatwierdzeniu formalnej likwidacji szkoły, utrzymania nauczania po polsku jako filii Gimnazjum w Trokach i to tylko w wąski wymiarze od I do VIII klasy. Do 10 maja dyrektor musi ogłosić tak zwaną reorganizację.
Miałem niezastąpioną okazję zapoznać się z życiem placówki, którą zaprezentował mi w szczegółach jej dyrektor Romuald Grzybowski. To co najbardziej uderzyło, to to, że nauczanie w języku polskim prowadzono w Starych Trokach jeszcze w czasach carskich. Pomijając II Rzeczpospolitą, samodzielna szkoła z polskim językiem nauczania istniała tam także przez niemal cały okres Związku Radzieckiego, odnowiono ją w 1950 r., a więc nawet w czasach Stalina pozwolono na organizację i istnienie takiej instytucji.
LITWINI WALCZĄ Z POLSKIMI SZKOŁAMI
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) May 7, 2024
Jak już sygnalizowałem 25 kwietnia rada rejonu trockiego przegłosowała likwidację Gimnazjum im. Longina Komołowskiego w Połukniu z polskim językiem nauczania. Nauczanie w Połukniu nadal będzie się odbywać, choć już na zasadach filii Gimnazjum… pic.twitter.com/20NVqrpBAm
Historyczna ciągłość widoczna jest w samej infrastrukturze szkoły, które zawiera w sobie piękny drewniany domek, pieczołowicie zrekonstruowany jako zabytek, gdzie w przemyślny sposób urządzono salę dla przedszkolaków. Obiekt wygląda tak, jakby właśnie z tego domku, jak z korzenia wyrósł obszerny gmach, w którym uczą się kolejne, coraz starsze klasy. Obecnie to niecała setka dzieci, która ma w nim duże możliwości korzystania z wszelakiego wyposażenia specjalistycznego i pomocy naukowych. Co ważne wszystko jest dwujęzyczne – bez trudu można znaleźć polskie mapy, podręczniki i inne książki, tablice edukacyjne. Dwujęzyczna jest także informacja o historii, dokonaniach edukacyjnych, życiu kulturalnym i społecznym szkoły, zamieszczona w wielu gablotach. Szkoła posiada dużą, wyremontowaną salę gimnastyczną oraz boisko z tartanową bieżnią. W sensie materialnym szkole niczego nie brakuje. Co jeszcze ważniejsze nie brakuje jej także kadry.
Wiem, że w polskich szkołach na Litwie, podobnie jak szerzej w systemie edukacyjnym kraju, problemem bywa niedobór nauczycieli i starzenie się kadry. Tymczasem losowo spotykając się z nauczycielami w Starych Trokach ujrzeliśmy energicznych, młodych ludzi. Reasumując, Szkoła Podstawową im. Andrzeja Stelmachowskiego ma w moim przekonaniu wszystko, czego trzeba by należycie uczyć polskie dzieci i młodzież w ich ojczystym języku, dając im komfort (co też ma znaczenie dla jakości edukacji) uczęszczania do placówki w swoim sąsiedztwie, w swojej lokalnej społeczności. Potwierdza to pierwsze miejsce uczniów klasy X na skalę całego kraju pod względem wyników z egzaminów z języka litewskiego, polskiego i matematyki.
W Starych Trokach mieliśmy także możliwość spotkania z reprezentatywnymi przedstawicielami miejscowej polskiej społeczności, to jest radnymi z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin. Polska partia uzyskała w ubiegłorocznych wyborach samorządowych 20 proc. głosów, co przełożyło się na sześć mandatów w 25-osobowej radzie rejonu. Niestety na skutek układu partii litewskich radni AWPL-ZChR są obecnie w opozycji. W Starych Trokach spotkaliśmy się z paniami radnymi Agnieszką Rynkiewicz, Marią Pucz, Grażyną Gołubowską, a także panem radnym Jarosławem Narkiewiczem. Byłem pod wrażenia moralnego zaangażowania w działalność społeczną państwa radnych. W rozmowie jasnym okazało się, że władze rejonu mają bardzo dużo determinacji by polskie szkoły w Starych Trokach i Połukniu zlikwidować. Determinacji do tego stopnia, by likwidację przeprowadzać mimo dalszego istnienia sądowych środków tymczasowych tę likwidację zawieszających, co samo w sobie może być naruszeniem przepisów.
Oficjalnym argumentem władz jest, a jakże, dobro dzieci. Prezentują apriorycznie tezę – szkoła większa, znaczy lepsza. Dodatkowo motywują likwidację szkół wymogami litewskiego, państwowego programu „Szkoły Tysiąclecia”, zakładającego finansowe gratyfikacje dla przystępujących samorządów. Oba wytłumaczenia uważam za fałszywe. Szkoła większa nie znaczy z automatu lepsza. Szczególnie na Wileńszczyźnie, mającej rzadkie zaludnienie, co znacznie wydłuża odległość i czas dojazdów w przypadku koncentracji edukacji w dużych placówkach. Co do programu „Szkoły Tysiąclecia”, to trzeba podkreślić, że przystąpił do niego między innymi rządzony przez AWPL-ZChR samorząd rejonu solecznickiego, gdzie władze przeciwstawiły się wymuszaniu likwidacji małych szkół i sądzą się w tej sprawie z rządem w sądach administracyjnych. Mimo tego, wprowadzono tam do programu dwa gimnazja w Ejszyszkach (z polskim i litewskim językiem nauczania), gimnazjum w Solecznikach (z polskim językiem nauczania) i Jaszunach (z polskim językiem nauczania).
Prawdziwy sens działań trockich władz rejonowych jest dla mnie jasny. Celem jest lituanizacja polskich dzieci. Zarówno w Starych Torkach (około 50 proc. mieszkańców to Polacy) jak i w Połukniu (ok. 70 proc. mieszkańców to Polacy) działają obok polskich, także szkoły litewskojęzyczne. Mają one porównywalne liczby uczniów co szkoły polskie mimo to one nie są celem zapędów likwidatorskich. Likwidacja szkół polskich oznacza tyle, że rodzice dzieci z odleglejszych wiosek mogą wybrać szkoły litewskie w Starych Trokach i Połukniu, chcąc oszczędzić swoim dzieciom do dwóch godzin spędzonych codziennie w autobusach. Polacy ze Starych Trok i Połuknia mają prawo spodziewać się najgorszego: po zdegradowaniu szkół polskich we wsiach Świętniki i Międzyrzecze do poziomu filii, przyszła bardzo szybko likwidacja samych filii i nauczania po polsku już tam w ogóle nie ma. W szkole wiejskiej w Rudziszkach pion polskich klas został zlikwidowany na skutek presji jej dyrektora – etnicznego Litwina. Jeśli i tym razem tak się stanie będzie to oznaczać, że w całym rejonie trockim pozostaną już tylko dwie szkoły z polskim językiem nauczania: Gimnazjum w Trokach i Gimnazjum im. H. Sienkiewicza w Landwarowie… w rejonie, w którym Polacy stanowią 27,5 proc. mieszkańców!
W sprawie tej jest jeszcze jeden znaczący wątek. Zarówno gmach Gimnazjum w Połukniu jak i Szkoły Podstawowej w Starych Trokach był remontowany i urządzany za środki z państwa polskiego. W przypadku Szkoły im. A. Stelmachowskiego to równowartość 880 tys. euro. Za pieniądze z Polski zakupiono także wartego prawie 34 tys. euro busa. Władza rejonu aspiruje do jego przejęcia, tak jak wcześniej przejęto na ogólne potrzeby innego busa zakupionego ze zbiórki rodziców. Jest dla mnie niedopuszczalnym, by teraz ktoś się na tych pieniądzach uwłaszczył, niezgodnie z celem ich przeznaczenia. W wyremontowanym za polskie pieniądze dużym budynku w Połukniu mieści się zarówno polskie Gimnazjum im. L. Komołowskiego, jak i litewskie Gimnazjum „Medeinos”. Jak myślicie, kto zagospodaruje się na całości, gdy nauczanie po polsku w końcu zniknie?
Nie ma dla mnie wątpliwości, że to co się dzieje, jest skutkiem bierności władz III RP. W rejonie trockim koalicję rządzącą tworzą Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci, Ruch Liberałów Republiki Litewskiej i, już na doczepkę, Litewski Związek Rolników i Zielonych. Dwie pierwsze partie tworzą także koalicję rządową na poziomie całej Litwy. W kraju znacznie bardziej scentralizowanym niż Polska wystarczyłoby jedno słowo z partyjnych centrali, a zarząd i rada rejonu trockiego natychmiast zaczęłyby się zachowywać jak trzeba. Aby to słowo padło, potrzeba jednak praktycznych ruchów Warszawy. Praktycznych ruchów, nie czczej frazeologii odwoływania się do „braterstwa”, „wspólnej historii” (którą zresztą litewskie elity zgoła inaczej oceniają), czy „wartości europejskich”. Litwa otrzymuje od Polski wiele, w tym na fundamentalnej płaszczyźnie bezpieczeństwa i energetycznej. Być może czas zasygnalizować naszym partnerom, że takiego brania bez kwitowania tolerować już dłużej nie będziemy. Jak na razie określane mianem partnerskich i dobrosąsiedzkich relacje Polski i Litwy, ze strony tej drugiej, takimi się w praktyce nie okazują.
Ja mogę obiecać jedno. Jeśli zostanę wybrany posłem do Parlamentu Europejskiego zadbam o to, aby sprawa traktowania polskiej społeczności na Litwie, oświaty w języku polskim, w tym konkretnie oświaty w rejonie trockim, wybrzmiała głośno nie tylko w Warszawie, ale również i w Brukseli.
Skomentuj