19 kwietnia do Szczecina przyjedzie dwóch liderów Konfederacji!
Na Deptaku Bogusława o godzinie 19:00 będziecie mogli spotkać: Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka oraz lokalnych liderów Konfederacji.
Zaproście jak najwięcej osób! Do zobaczenia!
19 kwietnia do Szczecina przyjedzie dwóch liderów Konfederacji!
Na Deptaku Bogusława o godzinie 19:00 będziecie mogli spotkać: Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka oraz lokalnych liderów Konfederacji.
Zaproście jak najwięcej osób! Do zobaczenia!
Razem z szefem mojego sztabu Bartoszem Bocheńczakiem odwiedziliśmy dzisiaj Azoty Puławy.
Spotkaliśmy się z Prezesem zarządu Azoty Puławy, który podzielił się z nami swoimi obawami o przyszłość zakładu zatrudniającego bezpośrednio 3300 osób, wynikającymi z kolejnych regulacji związanych z wprowadzeniem Zielonego Ładu.
Polscy politycy nie robią nic, aby wspierać polski biznes! Muszą zacząć dbać przede wszystkim o polskie interesy!
Razem z szefem mojego sztabu @BBochenczak odwiedziliśmy dzisiaj @GA_PULAWY .
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) October 4, 2024
Spotkaliśmy się z Prezesem zarządu Azoty Puławy, który podzielił się z nami swoimi obawami o przyszłość zakładu zatrudniającego bezpośrednio 3300 osób, wynikającymi z kolejnych regulacji związanych z… pic.twitter.com/r6duXoOM1d
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Mam jeden drobny zarzut. Ta specustawa, która została wniesiona, ona zawiera cały pakiet różnych rozwiązań. Dlaczego nie zostało to opublikowane krok po kroku? Tak, żebyśmy my mogli się z tym zapoznawać?
Ja teraz jestem w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ pierwszy raz opublikowany tekst widziałem wczoraj. Cały nasz aparat partyjny nad tym pracował i dzisiaj rano nagle się okazuje, że wpada autopoprawka rządowa, która jest dosyć obszerna. Wszystko nam wywraca do góry nogami, a my zaraz idziemy na debatę! I teraz jak mamy debatować o czymś, czego nie znamy nawet treści?
Ja się zgadzam, to jest teraz dobry moment, rozmawiajmy o tym. Ale życzyłbym sobie, żeby takie rzeczy w jakimś sensowniejszym czasokresie. Nie mówię “później”, bo nie chcę tego odwlekać. Ja mówię: skończyliście pewien pakiecik, jakąś jedną propozycję, od razu.
Jak mam zagłosować za specustawą, która zawiera nie tylko rozwiązania powodziowe, ale np. rozprawiacie się z jakimiś rzeczami, które się nie podobają, np. laptopy dla dzieci – program. Laptop dla ucznia. Po co tam, dlaczego to jest w specustawie powodziowej? Co to ma w ogóle wspólnego?
To jest taka pisowska szkoła, którą my znamy z czasów Covida, gdzie była kobyła, specustawa, która miała mnóstwo najróżniejszych przepisów. Nie dało się z tym zapoznać. Głowę sobie łamaliśmy dlaczego w ogóle niektóre artykuły tam się znajdują, ponieważ one się w żaden sposób nie łączyły.
I teraz też będzie taki trochę szantaż, bo przecież ja nie zagłosuję przeciwko. Musimy pomóc tym ludziom. Ale w pakiecie mam zagłosować za różnymi rzeczami, takimi gorącymi kartoflami, o których nie chciał rząd rozmawiać?
Koalicja Obywatelska kopiuje działania PIS-u z czasów COVIDA!
— Krzysztof Szymański (@KSzymanskiKonf) October 4, 2024
Proponują specustawy, które zawierają mnóstwo wrzutek niezwiązanych z tematem.
Co laptopy dla uczniów mają wspólnego z powodzią?!? pic.twitter.com/HX4mKSvqVn
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
O zamieszaniu wokół wymiaru sprawiedliwości
– Uważam, że sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna i pomimo tego, że przeciętny człowiek wciąż jeszcze nie odczuwa skutków prawnych tej sytuacji, to nadejdzie taki moment, kiedy zaczniemy to odczuwać. Dlatego, że funkcjonalnie to się, logiczne konsekwencje tego, co się aktualnie dzieje, tego, co wyrabia minister Bodnar są takie, że wymyka nam się z rąk nasze państwo.
Jeżeli jesteśmy w sytuacji, w której nie ma organów, nie ma instytucji i podważane są instytucje, które miałyby rozstrzygać, czy coś jest w prawie, czy coś jest poza prawem, no to wtedy prawem jest prawo siły. W sensie prawem jest ten, kto ma władzę, kto ma resorty siłowe. Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna.
Jeżeli nieuznawani będą sędziowie – aktualnie nawet sędziowie Sądu Najwyższego izby karnej są nazywani neo-sędziami pomimo tego, że są sędziami, wywodzą się ze środowiska sądowniczego od zawsze, to konsekwencją tego, że nie uznajemy sędziów, jest to, że nie uznajemy też wyroków. W momencie, w którym nie będziemy uznawali ich wyroków, to wtedy dopiero to dotknie zwykłych ludzi na masową skalę. I dopiero wtedy sprawy najważniejsze – przecież z perspektywy takiego człowieka osoba, która wydała wyrok, sąd, który wydał wyrok w momencie, w którym ten wyrok zostanie nieuznany, podważony, oczywiście prawnicy rzucą się do tego, żeby unieważniać wyroki, które były niekorzystne dla ich klientów – to jest pełna kompromitacja państwa polskiego i de facto ucieczka państwa z należnych mu obszarów. I to będzie dopiero sprawa, która będzie dotykała zwykłych ludzi w rozumieniu masowym.
Nie mam wątpliwości, że to, co zrobił minister Bodnar, mam tutaj na myśli teraz sprawę oczywiście prokuratora krajowego z tego względu, że widać jak na dłoni, że to był kruczek prawny, w sensie sposób nieprzyznania funkcji prokuratora prokuratowi Barskiemu, to była próba wymyślenia na szybko, ad hoc, złapania jakiegoś kruczka prawnego. Dlatego, że nie było wcześniej takich głosów ze strony ministra Bodnara.
Mało tego! Dobę wcześniej, dobę przed określeniem prokuratora Barskiego jako nieobowiązującego, minister Bodnar prosił o nominację prokuratorów! To znaczy, że wtedy uznawał. A dobę później już nie uznawał.
To oznacza, że to było ad hoc, próba znalezienia jakiegoś kruczka prawnego – i w związku z tym, według mnie, owszem, tak, to jest kryminał. Dlatego, że konsekwencje są bardzo poważne, nawet jeżeli nie wszyscy jeszcze sobie zdają sprawę z tego, jak poważne są to konsekwencje.
Żeby była jasność, ja jestem bardzo sceptyczny co do tego, w jaki sposób postępował PiS. Też obchodził się z wymiarem sprawiedliwości niedelikatnie. Natomiast to, co się dzieje aktualnie, to będzie prowadziło do bardzo, bardzo złych konsekwencji. I każdy, kto ma choć odrobinę ducha państwowego, powinien być przerażony tymi konsekwencjami.
🇵🇱 @przebitkowski w @wPolscepl 👇🏻
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) October 4, 2024
Uważam, że sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna i pomimo tego, że przeciętny człowiek wciąż jeszcze nie odczuwa skutków prawnych tej sytuacji, to nadejdzie taki moment, kiedy zaczniemy to odczuwać.
— Mianowicie jeżeli jesteśmy w… pic.twitter.com/G0iGNXgfqH
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Prokuratorzy w okresie rządu PiS zajmowali się prawie 4 lata tym, że ktoś napisał w sekcji komentarzy negatywną opinię o innym narodzie. Zamawiali opinie biegłych. Sprawę umorzono. Teraz, dzięki poparciu Polaków dla partii takich jak PO, Lewica, PSL i PL2050, mamy Prokuratora Generalnego dzięki któremu prokuratorzy wznowili sprawę i będą tym i innymi podobnymi komentarzami w internecie zajmować się przez kolejne lata. Zamówią także wiele kolejnych opinii biegłych. A Wy za to zapłacicie w podatkach.
W tym samym czasie brak pieniędzy na opłacenie rekrutacji i szkolenia funkcjonariuszy Policji. W wielu powiatach jest jeden patrol w nocy.
Jeśli chcecie mniej Policji na ulicach i więcej policji myśli to namówcie więcej znajomych do popierania PO, PSL, PL2050 i Lewicy w wyborach w 2027 roku!
Prokuratorzy w okresie rządu PiS zajmowali się prawie 4 lata tym, że ktoś napisał w sekcji komentarzy negatywną opinię o innym narodzie. Zamawiali opinie biegłych. Sprawę umorzono. Teraz, dzięki poparciu Polaków dla partii takich jak PO, Lewica, PSL i PL2050, mamy Prokuratora… https://t.co/xnGTScCDOQ
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) October 3, 2024
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Z jednej strony dojeżdżają nas opłatą ETS, a z drugiej prowadzą nas np. w kosztowne wiatraki na Bałtyku, gdzie sam tylko koszt kapitałowy wyniesie ponad 260 zł na 1 MWh.
Przyjmując za podstawę informację o kosztach wynoszących 130 miliardów złotych związanych z budową farm o łącznej mocy 5,9 GW, wynika, że koszt zainstalowania 1 MW na Bałtyku wyniesie ok. 22 miliony złotych. Łączna produkcja energii z takiej mocy zainstalowanej przy optymistycznym założeniu 45% wydajności (trudne do osiągnięcia nawet na Morzu Północnym) przez okres eksploatacji 25 lat wyniesie 581 TWh, czyli 23,3 TWh rocznie, a więc mniej niż 1/7 obecnego zapotrzebowania na prąd w Polsce.
Wliczając koszty OPEX (serwis, koszty operacyjne w tym konserwacja i serwis turbin, ubezpieczenia, szkolenia, logistyka, wypłaty odszkodowań, bezpieczeństwo itp. – przyjmujemy średnio 3% CAPEX rocznie) oraz podatki i inne opłaty (dodatkowe 1% CAPEX rocznie), koszt wyniesie 447 złotych za 1 MWh, czyli mniej więcej tyle ile wynosi koszt produkcji 1 MWh prądu z węgla i to z uwzględnieniem opłaty ETS na obecnym poziomie! A to jeszcze nie wszystkie koszty produkcji energii z wiatraków.
Należy doliczyć przecież koszt finansowy kapitału czy inne nieprzewidziane koszty, co tylko jeszcze podbije koszt produkcji prądu z farm wiatrowych na Bałtyku.
Należałoby też doliczyć koszt budowy magazynów energii, których nie potrzeba przy stabilnych źródłach energii czy kosztów głębokiej przebudowy sieci energetycznej.
Do tego koszt demontażu wiatraków po okresie użytkowania, który może wynieść nawet kilkanaście procent kosztów budowy.
Poniesiemy też koszt bilansowania systemu. Zostanie on przeniesiony ostatecznie na konsumentów, ale oficjalnie nie będzie psuć wizerunku wiatraków.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska oferuje spółkom cenę maksymalną na poziomie 471 zł za 1 MWh. To tylko nieco więcej niż podstawowy koszt produkcji prądu z wiatraków i nie dziwi, że spółki chcą wyższej ceny na poziomie między 500 a 600 złotych, a więc jeszcze więcej niż koszt produkcji prądu w elektrowniach węglowych nawet z uwzględnieniem opłaty ETS.
Jeszcze gorsze informacje wynikają z informacji PGE. PGE potrzebuje 180 mld zł na morskie farmy wiatrowe. Zakładając, że Grupa PGE zrealizowałaby cały swój portfel inwestycyjny w offshore o mocy 7 GW, konieczne by było poniesienie nakładów w wysokości 180 mld złotych, a więc koszt 1 MW zainstalowanej mocy to aż 25 milionów złotych.
To wszystko powinno postawić pod znakiem zapytania sens takich inwestycji, zwłaszcza że okres eksploatacji wiatraków to jedynie 25 lat. Lobbyści jednak nie odpuszczają i prą do tych kosztownych i nieefektywnych inwestycji zarówno na morzu jak i na lądzie.
Koszty poniosą Polacy, a Polska uzależni się od łańcuchów dostaw i technologii, których w żadnym stopniu nie kontroluje. Ktoś może zapytać, dlaczego w innych krajach to się opłaca? Otóż nie opłaca się.
Weźmy przykład Wielkiej Brytanii, która chwaliła się kilka dni temu zamknięciem ostatniej elektrowni węglowej w kraju. Tam ceny prądu są jednymi z najwyższych a świecie. Brytyjczycy mają zainstalowane w wiatrakach na morzu ponad 14 GW mocy, a na lądzie blisko 16 GW, które wytwarzają około 1/3 zapotrzebowania na prąd. Problem polega jednak na tym, że jako źródła niestabilne wymagają zabezpieczenia w postaci magazynów, a jeśli ich nie ma to stabilnych źródeł energii jak na przykład elektrownie jądrowe, węglowe czy gazowe.
Ponieważ elektrowni jądrowych nie wystarcza, a węglowe zamknięto, za główne zabezpieczenie systemu robią już tylko elektrownie gazowe. To oznacza, że każde wahanie cen gazu mocno wpływa na ceny energii i w rezultacie podbija je do bardzo wysokich poziomów nawet przy tak dużej mocy zainstalowanej w źródłach pogodozależnych, a raczej właśnie ze względu na to.
To źle skonstruowany rynek energii pchający do inwestowania w tzw. OZE i decyzje polityczne wynikające z ideologii klimatycznej są ostatecznie przyczyną wysokich cen prądu.
Nie będzie w Polsce taniego prądu. Z jednej strony dojeżdżają nas opłatą ETS, a z drugiej prowadzą nas np. w kosztowne wiatraki na Bałtyku, gdzie sam tylko koszt kapitałowy wyniesie ponad 260 zł na 1 MWh.
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) October 4, 2024
Przyjmując za podstawę informację o kosztach wynoszących 130 miliardów… pic.twitter.com/xLrfG6UX8M
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Najważniejszym problemem na dwa dni w polskiej debacie publicznej stały się alkotubki, bo jakaś firma sprzedaje alkohol w opakowaniu które komuś przypomina mus dla dzieci.
No ludzie! Nie wiem jak jest teraz, ale 20 lat temu jak byłem na studiach to były takie dzbany leśne w takich plastikowych opakowaniach i nikomu nie przyszło do głowy dawać tego dzieciom. Nikomu nie przyszło do głowy mieć z tym jakikolwiek problem.
Nawet teraz takie uzupełniacze do mydła wyglądają dokładnie jak te musy, a w środku jest mydło. I czy ktoś to chce wycofać dlatego, że ktoś kupi to dziecku i powie “Dziecko jest to mydło”? No przecież to jest jakiś kompletnie sztuczny pomysł. Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby wpaść na pomysł, że to jest naprawdę zagrożenie dla państwa polskiego.
A co z cukierkami z alkoholem? One nawet nie są na stoiskach z alkoholem, ale na stoiskach ze słodyczami! Tego też zakazać, bo ktoś kupi baryłkę z jakimś alkoholem i da swojemu dziecku?
A co z puszkami, z drinkami, gdzie jest wymieszany alkohol z jakimś drinkiem? To wygląda jak opakowanie Coca-Coli. To też zakazać?
A piwo kraftowe? A co z szampanem Piccolo? A jak ktoś pomyli ten szampan z prawdziwym szampanem to też go Donald Tusk będzie ścigał? Przecież to jest jakieś niepoważne.
Mamy firmę, która sprzedaje towar zgodny z prawem, który w ogóle nie jest nielegalny, a premier Donald Tusk mówi, że wszystkie siły będzie nasyłał, żeby zniszczyć tą firmę. Że wysyła na nich kontrolę i będzie robił porządek.
Jeszcze lepszy marszałek Szymon Hołownia. Ten facet powiedział, że on będzie się wgryzał w tętnicę takiego przedsiębiorcy.
Czy naprawdę mamy żyć w państwie, którego najważniejsi politycy zapowiadają, że się będą wgryzać w tętnicę działającego legalnie przedsiębiorcy? To jest to poszanowanie dla biznesu? To jest to docenienie polskiej firmy, żeby tutaj się rozwijała? To jest jakieś nieporozumienie!
Jak to im się nie podoba z jakiegoś powodu, bo naprawdę Hołownia bierze pod uwagę, że może swoim dzieciom coś takiego kupić, kupić wódkę w plastiku, bo nie zauważy, nie odróżni jednego od drugiego. Niech się Hołownia nad sobą zastanowi, a nie tutaj robi takie rzeczy.
Jeżeli już trzeba coś zmienić, to trzeba zmienić ustawę i powiedzieć firma działała legalnie, zmieniamy prawo, to nie będzie więcej tak robić. To jest sposób rozwiązywania takich problemów w cywilizowanym, poważnym państwie.
A tu mamy jakąś hucpę! Mamy jakiś cyrk. Mamy zwalnianie jakichś losowych urzędników. Tusk się wściekł, pokazuje, że robi porządek i poleciał jakiś ważny urzędnik. Dyrektor jakiegoś centrum przeciwdziałania uzależnieniom, który nie mógł nic z tym zrobić, bo ta firma działała legalnie.
Więc zwolnili urzędnika, który wykonywał swoją pracę, działał zgodnie z przepisami.Co więcej, zwolnili urzędnika, który dwa miesiące temu mówił, że polskie prawo pozwala na sprzedaż alkoholu w dowolnym opakowaniu i być może trzeba było coś z tym zrobić. Więc ten facet nawet zgłaszał problem jako jedyny. To go za to zwolnili.
To nie jest poważne państwo! Czas na poważne państwo, gdzie politycy zajmują się ważnymi rzeczami i ważnymi problemami, a nie kompletnymi głupotami.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Otrzymałem odpowiedź na moją interpelację nr 4390 złożoną do Ministra Sprawiedliwości dot. wynagrodzeń członków Komisji Weryfikacyjnej, tj. komisji, której celem było (i nadal jest) badanie potencjalnych nieprawidłowości związanych z reprywatyzacją nieruchomości warszawskich po 1989 r.
• Otóż… koszt WYNAGRODZEŃ 9 członków Komisji w 2023 r. wyniósł (UWAGA!!!) ponad 1,6 mln zł, a w 2024 r. już osiagnął niemal 800 tys. zł! Warto dodać, że w 2023 roku komisja w kwestii postępowań o odszkodowanie (lub zadośćuczynienie) wydawała średnio… 2 (dwie!) decyzje na miesiąc, a z kolei w 2024 roku (do dziś) komisja w postępowaniach rozpoznawczych wydała… MNIEJ niż jedną decyzję na miesiąc!!!
• Dodałbym jeszcze informację, iż w 2022 roku wynagrodzenie dla 9 członków Komisji Weryfikacyjnej także przekroczyło łącznie 1,6 mln zł, ale… czy to coś zmieni w oczach wyborców Prawa i Sprawiedliwości czy Koalicji Obywatelskiej? A mowa o tych dwóch partiach, bo to głównie właśnie z tych ugrupowań politycznych czerpią garściami członkowie komisji. Rekordzistą za 2024 rok (do dziś) jest Pan Potapowicz Sławomir – Wiceprzewodniczący Rady Warszawy z Koalicji Obywatelskiej, który w samym tylko 2024 roku zarobił w komisji… ponad 128 tys. zł!
• Pozostawiam Polakom ocenę powyższych faktów, bo nie wiem, czy śmiać się, czy płakać nad strumieniem pieniędzy płynącym z budżetu państwa.
Jakie to wszystko jest obrzydliwe…
❌ SKANDALICZNE! Uważam to za absolutny skok na pieniądze Polaków! Otrzymałem odpowiedź na moją interpelację nr 4390 złożoną do Ministra Sprawiedliwości dot. wynagrodzeń członków Komisji Weryfikacyjnej, tj. komisji, której celem było (i nadal jest) badanie potencjalnych…
— #tosiesamokomentuje (@placzekgrzegorz) October 4, 2024
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Jako Klub Poselski Konfederacja w trakcie najbliższych dwóch tygodni złożymy projekt ustawy ograniczającej możliwość stosowania aresztów [tymczasowych] ponieważ te areszty, jak wynika z szerokich badań, są wręcz automatyczne. 90 parę procent aresztowań – i ten procent się nie zmienia niezależnie od tego kto rządzi – jest z automatu klepanych przez sądy. I tylko jest więcej aresztowanych, jeżeli minister sprawiedliwości, Prokurator Generalny chce więcej, żeby wniosków aresztowych trafiało.
Mamy skandaliczną sprawę aresztowania Rafała Baniaka, szefa Pracodawców RP, byłego wiceministra, który siedział 199 dni w areszcie i nawet go nie przesłuchiwano, nie toczyły się wobec niego żadne czynności. I dopiero kiedy sytuację zawałową, na ratowanie życia został wypuszczony z aresztu.
Mamy sytuację Piotra Osieckiego, który 19 miesięcy był w areszcie i kilkukrotnie przedłużono mu areszt, a do chwili obecnej, chociaż minęło z 5 czy 6 lat to akt oskarżenia nie trafił do sądu.
Takich skandalicznych sytuacji jest bardzo wiele. Dlatego trzeba to ukrócić.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Na oba spotkanie jak zwykle przyszły setki osób. I to pomimo tego, że już mamy jesienną pogodę, jest już chłodno, a spotkania odbyły się w środku tygodnia. W spotkaniach w Puławach i Białej Podlaskiej Sławomirowi Mentzenowi towarzyszyli posłowie Grzegorz Płaczek, Konrad Berkowicz, Bartłomiej Pejo, a także nieodłączny szef sztabu Sławomira Mentzena, Bartosz Bocheńczak.
Trasa #Mentzen2025 trwa! Na dzisiejszych spotkaniach w Puławach i Łukowie frekwencja była znakomita. Podobnie jak na poprzednich spotkaniach z moim udziałem widać ogromną energię i nadzieję na zmiany w naszym kraju. Już w przyszłym roku wizja dumnej, bogatej i bezpiecznej Polski… pic.twitter.com/Ge2upcIwLj
— Bartłomiej Pejo (@bartlomiejpejo) October 3, 2024
A dzisiaj, w piątek 4 października Sławomir Mentzen odwiedzi dwa kolejne miasta:
BIAŁA PODLASKA – godz. 16.00, Plac Wolności
SIEDLCE – godz. 18.00, Plac im. gen. Władysława Sikorskiego
W sobotę 5 października zaplanowane są aż cztery spotkania:
SOKOŁÓW PODLASKI – godz. 12.00, Sokołowski Ośrodek Kultury – Kino Sokół
BIELSK PODLASKI – godz. 14.00, Ratusz
OSTRÓW MAZOWIECKA – godz. 17.00, Ratusz
ŁOMŻA – godz. 19.00, Stary Rynek
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Złożyłam wniosek do NIK o przeprowadzenie kontroli doraźnej ws. zaniedbań rządu Tuska odnośnie powodzi!
Kontrola powinna zostać przeprowadzona w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w siedzibie Wód Polskich, Ministerstwie Infrastruktury, a także w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim.
Zarządzanie kryzysowe pod kierownictwem Donalda Tuska nie zaistniało, a do do licznych nieprawidłowości doszło w trzech obszarach: ochronie przeciwpowodziowej, informowaniu mieszkańców terenów dotkniętych przez powódź oraz przygotowaniu zbiorników retencyjnych.
Powódź była nieunikniona, ale jej konsekwencje mogły być znacznie mniejsze, gdyby rząd zebrał sztab kryzysowy 10 lub 11 września, kiedy uzyskiwał pierwsze informacje o nadchodzącym zagrożeniu, a nie po fakcie, kiedy fala powodziowa już uderzyła w kilka miejscowości na Dolnym Śląsku.
Na szczególną uwagę zasługuje skandalicznie działanie premiera Tuska. W niedzielę, 15 września, o godz. 7:00 operator zapory Stronie Śląskie przekazał informację o koniecznej ewakuacji, a mimo to Donald Tusk godzinę później, jakby nigdy nic, stwierdził: „Tama wytrzyma, nie mamy żadnych niepokojących informacji od osób, które za to odpowiadają. Nie powinno dojść do zasadniczego dramatu”. Tymczasem już 2,5 godziny po tych słowach doszło do rozmycia zapory ziemnej a woda pustoszyła miasto!
Taka wypowiedź szefa rządu, zaraz po alarmujących informacjach o potrzebie ewakuacji, to niebywały skandal. Premier Tusk powinien ponieść konsekwencje nie tylko polityczne, ale także karno-skarbowe za lekceważenie komunikatów ostrzegawczych i wprowadzenie opinii publicznej w błąd!
Złożyłam dziś wniosek do NIK o przeprowadzenie kontroli doraźnej ws. zaniedbań rządu Tuska odnośnie powodzi!
— Ewa Zajączkowska-Hernik (@EwaZajaczkowska) October 3, 2024
Kontrola powinna zostać przeprowadzona w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w siedzibie Wód Polskich, Ministerstwie Infrastruktury, a także w Ministerstwie Spraw… pic.twitter.com/3TTbUWqmk9
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Państwo lekką ręką wprowadza nowe podatki, składki i opłaty. Dużo gorzej idzie mu likwidowanie tych zupełnie niepotrzebnych, przestarzałych podatków, które straciły rację bytu.
Dlatego złożyłem dzisiaj projekt ustawy likwidującej podatek od spadków.
Opodatkowanie spadków jest wyrazem bogacenia się państwa na ludzkich tragediach. Podatek ten obecnie nie spełnia żadnej funkcji poza fiskalną (i nawet tę w stopniu znikomym), stanowi formę podwójnego opodatkowania oraz zniechęca obywateli do oszczędzania. Konstrukcja obecnej ustawy obfituje w szereg regulacji dyskryminacyjnych, wątpliwych na gruncie podstawowych zasad Konstytucji RP, a praktyka poboru cechuje się licznymi patologiami, które pogrążają obywateli.
Nie da się wskazać żadnego powodu, poza zwykłą zawiścią i próbą zaszkodzenia innemu człowiekowi, dla utrzymywania podatku od spadków.
Dochody z podatku od spadków są bardzo niskie. Podatek od spadków i darowizn jest dochodem samorządów. Ma on jednak marginalne znaczenie. Pomiędzy 2018 a 2022 rokiem, dochody z podatku od spadków i darowizn, czyli razem z darowiznami, wahały się między 300 a 540 mln zł rocznie. W 2022 roku dochody własne jednostek samorządu terytorialnego wyniosły 175,2 mld zł. Oznacza to, że wpływy z podatku od spadków i darowizn stanowiły ledwie 0,31% tychże dochodów. Oznacza to, że podatek ten nie ma znaczenia z punktu widzenia finansów samorządów.
W przeciwieństwie do podatku od darowizn, nie pełni on też roli uszczelniania systemu podatkowego. Nikt nie umiera w celu optymalizacji podatkowej. Nie wyobrażam sobie doradcy podatkowego sugerującego zgon klienta jako formę optymalizacji podatkowej.
Podatek od spadków jest też formą podwójnego, a niekiedy nawet wielokrotnego opodatkowania majątku. Opodatkowany majątek pochodzi z uzyskanego wcześniej opodatkowanego dochodu.
Co więcej, w przypadku otrzymania spadku z zagranicy dochodzi często do zwielokrotnienia opodatkowania. W obowiązującej ustawie przyjęto bowiem zasadę nieograniczonego obowiązku podatkowego i nie ma w niej przepisów co do wysokości podatku, gdy składniki majątku nabyte z innego państwa zostały już w nim opodatkowane. W związku z tym polscy obywatele lub osoby mające miejsce stałego pobytu w Polsce, które otrzymują spadek z zagranicy (często już tam opodatkowany), muszą ponieść na rzecz polskiego fiskusa dodatkowy koszt. W 2023 r. w tej sprawie interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich, jednak Ministerstwo Finansów wskazało wówczas, że nie planuje nowelizacji ustawy w kierunku większej ochrony podatników, ani też zawierania dwustronnych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania.
Ponieważ z podatku od spadków zwolniona jest najbliższa rodzina, a wysokość wpływów z niego jest bardzo niska, nie ma on też żadnego wpływu na nierówności majątkowe.
Zniesienie podatku od spadków nie byłoby też czymś wyjątkowym.
Obecnie podatek od spadków nie występuje w 9 krajach Unii Europejskiej. Należą do nich Austria, Słowacja, Czechy, Szwecja, Estonia, Łotwa, Rumunia, Cypr i Malta. Wśród państw EFTA podatku spadkowego nie ma również w Norwegii (zniesiony w 2014 r.), Liechtensteinie oraz w poszczególnych kantonach Szwajcarii.
Tej formy opodatkowania nie utrzymują więc nawet państwa uznawane za wzorce państw opiekuńczych, słynące z restrykcyjnej polityki podatkowej i szerokiej redystrybucji dóbr, tj. Szwecja i Norwegia.
Wśród innych państw spoza UE podatek od spadków nie istnieje m.in.w: Kanadzie, Chinach, Izraelu, Australii, Nowej Zelandii, Armenii, Egipcie, Gruzji, Gibraltarze, Indiach oraz Kosowie. Dyskusja nad likwidacją podatku spadkowego toczyła się również w ostatnim roku w Wielkiej Brytanii.
Współcześnie coraz więcej osób pozostaje w związkach nieformalnych, przez co, w przypadku śmierci jednej z osób pozostających w takim związku, druga osoba zmuszona jest do zapłacenia podatku od odziedziczonego spadku. Jest to krzywdzące dla tych osób, które często przez wiele lat wspólnie pracowały na pozostawiony majątek.
Nawet jeżeli państwo nie rozpoznaje takich związków, to nie ma żadnego powodu, żeby nakładać podatek na majątek zmarłej osoby, tylko dlatego, że z dowolnego powodu nie założyła rodziny. Każdy powinien mieć prawo przekazać swój majątek dowolnej osobie. Obecna konstrukcja podatku od spadków dyskryminuje osoby nieposiadające bliskiej rodziny. Każdy, komu przekażą majątek, musi zapłacić podatek. W przypadku otrzymania nieruchomości, może to wiązać się z koniecznością jej sprzedaży lub wzięcia kredytu, tylko po to, żeby zapłacić podatek.
Osobiście jestem przekonany, że podatek od spadków jest najgorszym możliwym, najbardziej niemoralnym podatkiem. To jest podatek od wdów i sierot. Państwo wyciąga rękę po majątek pozostawiony przez zmarłego. Jak sęp krąży nad umierającym, niemającym bliskiej rodziny człowiekiem i czeka na jego śmierć, żeby zabrać mu 20% majątku. Państwo zachowuje się jak hiena cmentarna.
Nie rozumiem, dlaczego nawet po śmierci państwo ma nie pozwalać na swobodne dysponowanie własnym majątkiem, na który ktoś pracował całe życie, płacąc po drodze wszystkie możliwe podatki.
Mam nadzieję, że ustawa spotka się z szerokim poparciem w Sejmie, ponieważ naprawdę ciężko jest znaleźć argumenty za jego utrzymaniem.
Państwo lekką ręką wprowadza nowe podatki, składki i opłaty. Dużo gorzej idzie mu likwidowanie tych zupełnie niepotrzebnych, przestarzałych podatków, które straciły rację bytu.
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) October 3, 2024
Dlatego złożyłem dzisiaj projekt ustawy likwidującej podatek od spadków.
Opodatkowanie spadków jest… pic.twitter.com/dh2KCGtnZS
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Zespół sejmowy ds. nielegalnej imigracji na granicy w Świecku.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak:
– Dzisiaj podczas naszej wizytacji dowiedzieliśmy się, że w tym skromnym budyneczku, właściwie w infrastrukturze dawnego przejścia granicznego — współpracuje aż dziewięć różnych służb mundurowych z dwóch stron granicy! To co nas najbardziej interesowało, to były detale procedur związanych z pracą Straży Granicznej we współpracy ze swoimi odpowiednikami z Niemiec, jeżeli chodzi o zawracanie do Polski nielegalnych imigrantów, którzy szlakiem migracyjnym próbują docierać przez terytorium państwa polskiego do Niemiec! Interesowało nas weryfikowanie liczb, które krążą w mediach, podawane przez stronę Niemiecką, relacjonowane przez niektóre polskie media — liczby idące w tysiące!
Sprawdzamy jak Niemcy przysyłają nam migrantów!
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) October 3, 2024
Zespół ds. nielegalnej imigracji na granicy w Świecku 👇🏻
Wicemarszałek Sejmu @krzysztofbosak: Dzisiaj podczas naszej wizytacji dowiedzieliśmy się, że w tym skromnym budyneczku, właściwie w infrastrukturze dawnego przejścia… pic.twitter.com/iA8qQ9fTP1
Imigranci cofani z 🇩🇪 do 🇵🇱.
— Krzysztof Mulawa (@krzysztofmulawa) October 3, 2024
Gdzie i z kim rozmawiać o tych kwestiach?
Otóż kilkaset metrów przed granicą z 🇩🇪 znajduje się Centrum Współpracy Służb Polsko-Niemieckich. Polska Straż Graniczna, Policja i Służba Celno-Skarbowa oraz 6 służb niemieckich (w tym landowe) są… pic.twitter.com/qkdFm9KTfS
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Dobre wieści! W państwach Unii Europejskiej narasta sprzeciw wobec masowej migracji i samego Paktu Migracyjnego!
V Węgry zapowiedziały, że jeśli Unia Europejska zmusi ich do przyjęcia nielegalnych migrantów, to zaoferują im bezpłatny transport do Brukseli. Viktor Orban dodał: “W jaki sposób można bronić zewnętrznych granic UE, jeśli ci, którzy to robią, są karani przez Komisję Europejską? #StopMigracji“
V Holandia w minionym tygodniu ogłosiła plany “najtwardszej polityki migracyjnej w historii” i poinformowała Komisję Europejską, że będzie dążyć do rezygnacji z paktu migracyjnego.
V Austria oświadczyła, że nie przyjmie żadnych migrantów odrzuconych przez Niemcy, austriacka policja federalna dostała polecenie, by chronić granice przed takim procederem, a do tego wprowadzany jest obowiązek pracy dla migrantów i osobom, które odmówią jej podjęcia, zostanie obcięty socjal.
V Słowacja już wcześniej wyraziła stanowisko, że “jednoznacznie odrzuca nową europejską politykę migracyjną i azylową, czyli tzw. pakt migracyjny, który obejmuje również obowiązkową relokację nielegalnych uchodźców”.V
V We Francji rozgorzała debata nt. imigracji, a szef tamtejszego MSW, Bruno Retailleau powiedział wprost: „Francuzi masowo sprzeciwiają się dalszej imigracji. Imigracja nie jest szansą ani dla imigrantów, którzy nie mogą tu liczyć na godne powitanie, ani dla Francuzów”.
Polski rząd, któremu na sercu leżałoby bezpieczeństwo Polaków, sam zainicjowałby budowę silnej koalicji sprzeciwu wobec przymusowej relokacji imigrantów, by skuteczne zwalczyć te szkodliwe przepisy. Ale jak jest, doskonale wiemy…
Nasza władza potrafi pałować protestujących rolników, nękać drobnych przedsiębiorców, czy prześladować młodych internautów za krytyczne wobec władzy wypowiedzi. Natomiast gdy chodzi o najważniejsze sprawy dla państwa i interesu obywatelskiego, wówczas nasi rządzący ulegają presji innych, albo co najwyżej pozorują sprzeciw. Silni wobec słabych, słabi wobec silnych – jeden ze znaków rozpoznawczych rządu Tuska.
Dlatego tak ważne, byśmy się jednoczyli i wybierali polityków, dla których Wasze bezpieczeństwo zawsze będzie najwyższym priorytetem!
Dobre wieści! W państwach UE narasta sprzeciw wobec masowej migracji i samego Paktu Migracyjnego!
— Ewa Zajączkowska-Hernik (@EwaZajaczkowska) October 2, 2024
✅ Węgry zapowiedziały, że jeśli Unia Europejska zmusi ich do przyjęcia nielegalnych migrantów, to zaoferują im bezpłatny transport do Brukseli. Viktor Orban dodał: "W jaki sposób… pic.twitter.com/gz3Zd9gpcT
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Widzę sporą dyskusję o przywilejach posłów. Polityk zabierając głos w takich sprawach zawsze jest na przegranej pozycji, bo z jednej strony ma narzędzia i środki zawsze niewystarczające do realizacji zadań, których oczekują od niego wyborcy, a z drugiej strony stoi materialnie lepiej niż większość jego wyborców, więc nie powinien się skarżyć.
Chcę więc zaznaczyć tylko dwa szczegóły, których nie widzę w tej debacie, a które mogą mieć znaczenie dla zrozumienia i oceny sytuacji:
1. Ryczałt na mieszkania z Kancelarii Sejmu nigdy nie trafia na konto czy do kieszeni posła. Nie ma możliwości, by poseł wydał ewentualną „górkę” na inne cele. Te środki przelewane są prosto na konto właściciela mieszkania, który je wynajmuje na podstawie zawartej umowy.
2. Słynna „kilometrówka” to nie są żadne dodatkowe środki dla posła. To po prostu jedna z pozycji w sprawozdaniu finansowym jego biura. Więcej „kilometrówki” = mniej środków na inne wydatki biura. Proporcja wydatków w biurach 560 parlamentarzystów jest neutralna dla budżetu.
Widzę od wczoraj sporą dyskusję o przywilejach posłów. Polityk zabierając głos w takich sprawach zawsze jest na przegranej pozycji, bo z jednej strony ma narzędzia i środki zawsze niewystarczające do realizacji zadań, których oczekują od niego wyborcy, a z drugiej strony stoi… https://t.co/xTz7wTNQI2
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) October 2, 2024
Co z tym zrobić to zupełnie inna sprawa.
Jeśli miałbym zarysować swoje propozycje to prawo do ryczałtu na mieszkanie powinni mieć wyłącznie posłowie, którzy zajmują się polityką w stolicy na pełnych obrotach, także poza posiedzeniami Sejmu. Reszta do hoteli. Zaś jeśli chodzi o „kilometrówkę” to jest to relikt PRL. Należy to zlikwidować. Środki z biur powinny być rozliczane na podstawie faktur.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Cała histeria dotycząca alkoholu w tubkach jest tak absurdalnie żenująca, że zastanawiam się, czy to przypadkiem nie Donald Tusk i Szymon Hołownia wypili kilka takich wódek w tubce.
Żeby było jasne, sam pomysł mi się nie podoba. Nie wyobrażam sobie, żeby moja córka mogła napić się alkoholu z takiej tubki, która wygląda jak mus owocowy. Z drugiej strony nie wiem, jakby to miała zrobić. Tubki są sprzedawane na dziale z alkoholami i nikt ich nie sprzeda nieletnim. Nie wiem też jaki rodzic zostawiłby w domu tubkę z alkoholem dostępną dla dziecka na wyciągnięcie ręki. Tylko delikatnie mówiąc nieodpowiedzialny.
Cała histeria dotycząca alkoholu w tubkach jest tak absurdalnie żenująca, że zastanawiam się, czy to przypadkiem nie Donald Tusk i Szymon Hołownia wypili kilka takich wódek w tubce.
— Tomasz Grabarczyk (@grabarczyktomek) October 2, 2024
Żeby było jasne, sam pomysł mi się nie podoba. Nie wyobrażam sobie, żeby moja córka mogła napić…
Reakcja polityków na czele z premierem i marszałkiem sejmu jest niepoważna. Producent prawa nie złamał. Produkt może się nie podobać, ale jest sprzedawany w sposób legalny. Szymon Hołownia, który po raz kolejny próbuje udawać groźnego (co mu nie wychodzi, bo wygląda i brzmi jak miły ptyś), napina muskuły i nazywa działania producenta tubek złem w czystej postaci. “Będę wgryzał się w tętnice każdego, kto będzie chciał zaryzykować życie mojego dziecka, jej koleżanek i kolegów”. Przecież to jest komedia.
Szef rządu nie realizuje swoich podstawowych obietnic wyborczych, nie zajmuje się budową CPK, elektrowni jądrowej, obniżką podatków, odpowiada za zaniechania w trakcie powodzi, ale dostaje białej gorączki na tubki alkoholowe.
Bolszewicka mentalność wychodzi z wielu osób. Powtórzę to, produkt jest legalny, nikt tu prawa nie złamał. Można go źle oceniać, ale od tego jest weryfikacja rynkowa, a nie politycy, żeby zaprzestać jego sprzedaży.
RozwińZwiń komentarze (3)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Wieczorem 1 października Iran wykonał rakietowe uderzenie na Izrael. Tym razem zostało ono wykonane tylko przy pomocy rakiet. Najczęściej wymienianą liczbą jest 180. Wstępne analizy wskazują, że Irańczycy użyli nowocześniejszych środków napadu powietrznego, niż poprzednio, w kwietniu. Iran stwierdził, że użył między innymi hipersonicznych pocisków średniego zasięgu Fattah-1. Nagrania pocisków spadających na Tel Awiw zdają się potwierdzać te informacje. Atak trwał kilkadziesiąt minut. Irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej określił uderzenie jako odwet za zabicie w Teheranie szefa biura politycznego Hamasu Ismaila Haniji i przywódcy Hezbollahu Hasana Nasrallaha. Hanija zginął jeszcze w lipcu, więc bodźcem, który skłonił Teheran do działania było raczej zabicie tego drugiego. I nie tylko jego.
Izrael najprawdopodobniej skutecznie przetrzebił Hezbollah. Pagery i krótkofalówki wybuchające w kieszeniach i rękach bojowników organizacji libańskich szyitów nie tylko zabiły kilkudziesięciu z nich i raniły tysiące, niektórych ciężko. Nie tylko zakłóciły działanie struktury organizacji, ale też pozwoliły służbom specjalnym Izraela, ale nie tylko im, prześledzić strukturę organizacji. Kontynuując wyrafinowaną operację już bardziej tradycyjnymi środkami militarnymi Izraelczycy zdołali wyeliminować praktycznie całe, znane opinii publicznej, kierownictwo Hezbollahu.
Izrael zapowiedział w poniedziałek operację przy swojej granicy ze wsparciem artylerii w celu zniszczenia infrastruktury i sprzętu Hezbollahu. W ciągu roku od wybuchu wojny w Strefie Gazy libańscy szyici razili z tego pasa terytorium Izraela na tyle skutecznie, że doprowadzili do ucieczki 70 tys. Żydów z miejscowości północnego Izraela. Netanjahu otwarcie zapowiadał, że ich powrót do domów jest warunkiem pokoju. Według nieoficjalnych informacji taki właśnie warunek Izraelczycy postawili wobec Amerykanów i Katarczyków w sprawie rozejmu w Strefie Gazy. Według wstępnych informacji do środowego poranka rajdy sił lądowych były już wykonywane. Także w środę rano pojawiły się pierwsze informacje o stratach Izraelczyków w starciach z bojownikami Hezbollahu. Izraelczycy mają o tyle łatwiejsze zadanie, że choć pagery wybuchały wyraźnie rzadziej przy granicznej linii frontu w południowym Libanie, to jednak zginął już dowódca sił organizacji bezpośrednio ścierających się z wrogiem na tym froncie – Ali Karaki.
Trudno już w tej chwili zweryfikować skutki irańskiego ataku na Izrael. Wyglądał spektakularnie. Nagrania sugerują, że część pocisków spadła na powierzchnię ziemi eksplodując. To jednak nie znaczy, że trafiły określone cele militarne o jakich mówią Irańczycy, komunikujący, że 80 proc. pocisków przebiło sfery izraelskiej obrony przeciwrakietowej, rażąc między innymi bazę lotniczą uszkadzając kilkanaście izraelskich F-35. Tak wysoki poziom przenikania wydaje się nierealny.
Nie będąc w stanie nazajutrz rano ocenić konkretnego wymiaru zniszczeń można jednak postawić tezę, że Irańczycy nie wymierzyli Izraelowi istotnego militarnie ciosu, co raczej dokonali zbrojnej manifestacji, o której zresztą Irańczycy poinformowali wcześniej Waszyngton i Moskwę. Manifestacji zdolności groźniejszych niż te, jakie zademonstrowali w czasie kwietniowego ataku na Izrael. Nadal jest to jednak raczej manifestacja niż realne redukowanie w jakimś stopniu potencjału zbrojnego Izraela. Wątpliwe czy to rozsądna strategia, w sytuacji, gdy jest już widoczne, że Izrael, a przynajmniej Benjamin Netanjahu i skupieni wokół niego izraelscy radykałowie wydają się być zdeterminowanymi do zwinięcia tak głośno reklamowanej przez Teheran „osi oporu”.
Hezbollah był najstarszym i najsilniejszym ogniwem tego łańcucha jaki miał być zaciśnięty wokół państwa syjonistycznego. Utworzenie tej polityczno-militarnej organizacji w kotle krwawej i chaotycznej libańskiej wojny domowej w latach 80 XX było majstersztykiem polityki i strategii młodej wówczas Republiki Islamskiej. Miejsce na scenie wśród libańskich szyitów nie było wówczas wolne, a zajmowane przez silny ruch Amal. Hezbollah dawał walny wpływ na politykę libańską, współtworząc kolejne rządy, oraz umożliwiał szachowanie Izraela. W ubiegłej dekadzie tysiące bojowników tej organizacji odegrało bardzo ważną rolę we wsparciu struktur i sił zbrojnych państwa syryjskiego, w latach 2012-2014 chwiejącego się już pod ciosami wspieranych z zagranicy ugrupowań zbrojnych, najczęściej islamistycznych, i „Państwa Islamskiego”. Rosja wsparła militarnie Baszara al-Asada dopiero jesienią 2015 r., do tego czasu to Iran i Hezbollah byli kluczowymi sojusznikami syryjskiego prezydenta i nimi pozostali. Nie oznacza to, że Hezbollah nie był podmiotowym aktorem, że był tylko pasem transmisyjnym politycznych decyzji Teheranu. Jednak geneza, zbieżność ideologii i interesów była na tyle duża, że Hezbollah był jego główną opoką poza granicami. Teraz ta opoka jest kruszona.
W 2006 r. Izraelczycy również prowadzili uderzenia z powietrza na Liban a potem wysłali oddziały lądowe. Zostali jednak wówczas zaskoczeni poziomem wyszkolenia i jakością uzbrojenia bojowników Hezbollahu. W efekcie Izrael przyczynił szkody bardziej libańskim cywilom i infrastrukturze niż sprzymierzonej z Teheranem organizacji, co było jego strategiczną porażką. Rozwój Hezbollahu nie został zatrzymany, w kolejnych latach organizacja wzmacniała się liczebnie, materialnie, technologicznie.
Już pierwszego dnia bieżących nalotów na Liban Izraelczycy porazili około 1300 celów, co daje wyraźnie większą intensywność ataków z powietrza niż w 2006 r. Ważniejsza wydaje się jednak skuteczność uprzednich operacji specjalnych. Latami eksperci z różnych stron międzynarodowej debaty informowali o znacznych rozmiarach (idących w dziesiątki tysięcy pocisków) i postępującym wyrafinowaniu arsenału rakietowego Hezbollahu. O ile po wybuchu wojny w Strefie Gazy libańscy szyici (i Iran) z rozmysłem prowadzili konflikt o niskiej intensywności, to nawet przyparty do muru Hezbollah nie przeprowadził masowego uderzenia na nieoczekiwaną dla Izraelczyków skalę. Nie skorzystał też z okazji jaką były wtorkowy atak rakietowy Irańczyków. Spekulując można przypuszczać, że struktury Hezbollahu jego sieci komunikacji i dowodzenia, zostały w poważnym stopniu zinfiltrowane i zakłócone. Być może to izraelska operacja rażenia organizacji z powietrza („Północne Strzały”) okazała się tak skuteczna, że zredukowała poważnie potencjał przeciwnika – liczba porażonych celów idzie już przecież w tysiące. Mniej prawdopodobna wydaje mi się teza, że to Teheran nadal powstrzymuje ramię organizacji przed eskalacją w ramach przez siebie przyjętej strategii.
Choć ostatni rok zdaje się świadczyć, iż Iran nie planował pełnoskalowej wojny. Wydarzenia zdają się wyprzedzać ruchy Teheranu. Od czasu uderzenia Hamasu na Strefę Gazy to Izrael ma inicjatywę na kolejnych płaszczyznach konfrontacji. Iran raczej broni swojej wiarygodności politycznej w regionie i efektu odstraszania niż szykuje faktycznie dotkliwe, kinetyczne uderzenie w siłę żywą i materialne zasoby wroga. Dzieje się tak mimo kilku zuchwale bijących w tę wiarygodność ciosów takich jak wspomniane zabójstwo Haniji w Teheranie, atak na konsulat w Damaszku, czy zabicie, wraz z Nasrallahem generała Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej odpowiedzialnego za operacje w Syrii i Libanie. Strategia Iranu okazała się bardziej defensywna niż jego publicznie budowany, także przez wrogów, wizerunek. Nie jest to zresztą kwestia świeża, Teheran poszedł przecież na ugodę z Zachodem w sprawie swoje programu nuklearnego w 2015 r. (JCPOA), a i nowy prezydent Iranu Masud Pezeszkijan sygnalizował gotowość do współpracy z wszystkimi państwami arabskimi i dialogu z państwami zachodnimi. Iran nie wstąpił na drogę Korei Północnej, która za cenę wielkich ofiar wewnętrznych i niemal kompletnej izolacji międzynarodowej uzyskała broń atomową i groźny dla USA arsenał rakietowy, łącznie z pociskami interkontynentalnymi, by teraz, przy okazji wojny na Ukrainie i współpracy z Rosją próbować z izolacji wychodzić.
ATAK IRANU NA IZRAEL
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) October 2, 2024
Wieczorem 1 października Iran wykonał rakietowe uderzenie na Izrael. Tym razem zostało ono wykonane tylko przy pomocy rakiet. Najczęściej wymienianą liczbą jest 180. Wstępne analizy wskazują, że Irańczycy użyli nowocześniejszych środków napadu powietrznego,… pic.twitter.com/CW5H8TvBUh
Iran próbował drogi środka – prób dialogu i zamrażania programu nuklearnego przy jednoczesnym zbrojeniu sojuszników i wspieraniu, fundowaniu ich asymetrycznych działań zbrojnych. Prezydent Pezeszkian twierdził na przykład, że Iran nie odpowiedział na zabójstwo Haniji, ponieważ USA obiecały mu doprowadzenie do rozejmu w Strefie Gazy oraz zniesienie części sankcji. Oddaje to logikę irańskiej polityki. Ta droga środka jest coraz trudniejsza do utrzymania. Wydaje się, że jak na razie Irańczycy ponoszą na niej większe straty i koszty (łącznie z rozległymi amerykańskimi sankcjami szkodzącymi społecznej stabilności) niż zyski.
Izrael wprost przeciwnie. Od początku wojny w Strefie Gazy polityka Netanjahu i działania Izraela są coraz bardziej radykalne. Ostatecznie to co stało się i nadal dzieje się w Strefie Gazy spełnia znamiona ludobójstwa. Izrael wymierza ciosy w głowę i kończyny Osi Oporu. Najskuteczniej odpowiedział na nie jemeński Ansarullah uderzający w czerwonomorski szlak handlowy, nie Iran czy Hezbollah. Netanjahu posuwa się krok po kroku coraz dalej w eskalowaniu konfliktu, kwietniowy irański atak dronowo-rakietowy na Izrael nie wytworzył efektu odstraszania. Nowym krokiem może być inwazja na Liban. Na razie ma dochodzić do lokalnych rajdów, jednak ich wysokie powodzenie może nasilić pokusy izraelskiego kierownictwa większego wtargnięcia do Libanu w celu jeszcze rozleglejszej likwidacji struktur i placówek Hezbollahu, aż do wywołania w tym państwie przesilenia podkopującego społeczno-polityczne pozycje organizacji szyitów. Izraelczycy mogą znaleźć sprzymierzeńców. Zarówno wypróbowanych jeszcze w XX w. maronitów, jak i innych. Na przykład elity sunnickie coraz ciaśniej związane z Arabią Saudyjską. Część ekspertów uważa zresztą, że taka skuteczność izraelskich operacji specjalnych nie byłaby możliwa bez współpracy wrogich Iranowi lokalnych politycznych aktorów arabskich, a może regionalnych. Oficjalna armia Libanu już w poniedziałek wieczorem wycofała się spod granicy na odległość minimum kilku kilometrów.
Netanjahu podbija stawkę i z tego powodu, że kompromitacja izraelskich struktur bezpieczeństwa w kontekście ataku Hamasu na południowy Izrael sprzed roku stanowić może gwóźdź do jego politycznej trumny, tym bardziej, że Izraelczycy nie zostali w pełni usatysfakcjonowani efektami operacji w Strefie Gazy. Dlatego Netanjahu może dążyć do uzyskania zwycięstwa większego i wyraźniejszego niż zrujnowanie tego wielkiego getta, jakim Strefa była de facto od 2007 r.
Hezbollahu nie można jednak lekceważyć. W latach 90, gdy był dużo słabszy, zdołał zadawać takie straty izraelskim okupantom w południowym Libanie, że doprowadził do zwinięcia okupacji w 2000 r., czego nie mogły dokonać Syryjczycy czy tak popularne w świecie arabskim organizacje palestyńskie. Ewentualne walki w terenie będą czymś innym nie operacje dywersyjne czy naloty.
W tym konflikcie jest jeszcze jeden element. Dotychczasowe działania Izraela doprowadziły już do ucieczki spod granicy setek tysięcy Libańczyków. Wszystko to w kraju, który w ciągu dekady przyjął 1,5 mln przybyszów z Syrii, pogrążony jest w klinczu politycznym i ostrym kryzysie ekonomicznym, który doprowadził już do pauperyzacji szerokich mas społeczeństwa. W przypadku eskalacji konfliktu możemy spodziewać się emigracji rzesz ludzi. Cel jest chyba oczywisty.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Dopiero środa, a uśmiechnięci dostarczyli nam już taką dawkę uśmiechu, że człowiek aż nie może doczekać się, na to, co czeka go w pozostałej części tygodnia.
Podsumujmy więc:
– poznaliśmy kilkunastu, zupełnie nowych i szeroko uśmiechniętych milionerów z Totalizatora. Nie, nie wygrali w totka. Po prostu dostali partyjne stołki w zarządach i nie muszą już „grać, żeby wygrać”;
– do utylizacji poszło kolejne 700 baniek dla TVP. Dział propagandowy jest bardzo uśmiechnięty;
– mamy też uśmiechniętego producenta alkotubek. Musiał co prawda wycofać produkt i złożyć samokrytykę. Ale cieszy się bo Bóg wie co mogłoby się z nim stać, gdyby sprzeciwił się führerowi. A führerowi tubki się nie podobają;
– sporo uśmiechu jest też w Prokuraturze Krajowej. Mamy tam teraz, aż dwóch Prokuratorów Krajowych. Uśmiechom nie ma końca;
– za to w Komisji Infrastruktury jedna posłanka za mało się uśmiechała. I wygląda na to, że chyba podzieli los alkotubkarza;
– są tez nowe fury dla uśmiechniętych. Wierzcie, taka nowa A6 Quattro w benzynie, potrafi sprawić, że uśmiechy są naprawdę baaardzo szerokie;
– a w Akademii Koźmińskiego i w Ideas NCBiR, też już wszyscy się uśmiechają. W ramach wyrównywania szans, postanowiono na miejsce naukowców i specjalistów od AI, zatrudnić „szeroko-uśmiechniętych”. Ci, ponoć też bardzo zadowoleni. Pensja w wysokości 56 tys. miesięcznie może wywołać szeroki uśmiech na każdej twarzy – cdn.
Dopiero środa, a uśmiechnięci dostarczyli nam już taką dawkę uśmiechu, że człowiek aż nie może doczekać się, na to, co czeka go w pozostałej części tygodnia
— Bronisław Foltyn 🇵🇱 (@bronislawfoltyn) October 2, 2024
Podsumujmy więc:
– poznaliśmy kilkunastu, zupełnie nowych i szeroko uśmiechniętych milionerów z Totalizatora. Nie, nie… pic.twitter.com/FulM3Y8uUe
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Na pierwszy rzut oka każdy normalnie reagujący człowiek chce oczywiście ludziom poszkodowanym przez los po prostu pomóc. Na tym opiera się nasza łacińska cywilizacja, że pomagamy i bronimy słabszych. W cywilizacjach nam obcych wyróżnikiem jest postawa obrony samego siebie lub własnego plemienia bądź też grupy wyznaniowej czy narodowościowej.
Omawiany prezydencki projekt ustawy ma wiele słusznych postulatów i dobrych chęci, lecz jak zwykle w takich sytuacjach należy sobie odpowiedzieć na wiele nasuwających się kwestii i rozwiać wiele wątpliwości. Można je zgrupować jako tematykę problemową z jednym podstawowym pytaniem: Czy w kontekście zapaści demograficznej i kryzysu dotykającego wszystkie obszary funkcjonowania państwa jako społeczeństwo jesteśmy w stanie unieść ciężar ustawowych obowiązków?
Kwestie szczegółowe można naświetlić następująco.
Po pierwsze, czy projektodawcy dokonali oszacowania, jaka liczba osób może stać się beneficjentami tej ustawy.
Po drugie, czy wiemy w ślad za tym, jaka będzie niezbędna liczba asystentów osobistych.
Po trzecie, w jaki sposób mamy w Polsce stworzyć armię ich przełożonych zwanych superwizorami.
Po czwarte, czy i w jaki sposób będzie można przeprowadzić niezbędne szkolenia i instruktaże dla asystentów osobistych.
Po piąte, jakby tego było mało, jest też potrzeba zatrudnienia całej brygady koordynatorów usługi asystencji.
Po szóste, jaki jest proces analizy i oceny sytuacji wraz z wizytami osobistymi itd. Czy jesteśmy w stanie poznać koszt wejścia w życie tej ustawy?
Po siódme, czy nie macie państwo poglądu, że pomnażacie kolejne pokłady wnioskowania, raportowania, sprawozdawczości i biurokracji? Dotyczy to np. art. 28 projektu.
Po ósme, w rozdziale 6 projektu omawia się kwestie finansowania tego przedsięwzięcia. Kto za to zapłaci? Oczywiście polski podatnik w postaci dotacji celowej budżetu państwa. Obecny projekt budżetu zakłada i tak rekordowy deficyt – to tylko tak pod rozwagę.
Po dziewiąte, w opisie projektu mamy przytoczone doświadczenia międzynarodowe i krajowe, wśród tych pierwszych – doświadczenia ledwie kilku krajów, w tym Norwegii niebędącej członkiem Unii Europejskiej. To jest akurat pocieszające i pokazuje, że poza Unią jest życie. Umieszczono tam jednak jako kraj Szkocję. Rozumiemy, że władze całego Zjednoczonego Królestwa takiego rozwiązania nie wdrożyły.
Po dziesiąte, czy polskie społeczeństwo będzie stać na zasponsorowanie omawianych tu usług dla rzeszy imigrantów, zwłaszcza Ukraińców, oraz spodziewanych uchodźców z Bliskiego Wschodu? Ile będzie takich osób? Nie mamy przecież pojęcia.
Poseł @Roman_Korona:
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) October 1, 2024
Wiemy, że osoby niepełnosprawne to ludzie wymagający szczególnej opieki i szacunku, wygląda jednak na to, że problemy tych osób stają się częstą okazją do wykorzystywania ich w sposób na wskroś polityczny, bez uwzględnienia rzeczywistych potrzeb i kosztów!… pic.twitter.com/pog2POlbGm
Uwagi ogólne na poziomie językowym, bowiem i tu wchodzi nam tak charakterystyczna dla czasów rewolucji nowomowa wskazująca, co oczywiste, angielskojęzyczne źródła tego projektu. Asystencja. Dlaczego nie operować polskim, lepszym znaczeniowo słowem „pomoc”?
Superwizja asystentów osobistych. Otóż, drodzy państwo, słowo „superwizja” praktycznie nie istnieje w polskim języku. Jest prawdopodobnie gnuśnym przekładem angielskiego słowa „supervision” oznaczającego zwierzchnictwo, nadzór, kontrolę, monitoring. Superwizor asystentów osobistych. Tak jak powyżej. Ten toporny anglicyzm można ewentualnie spotkać przy okazji zajęć z psychoterapii.
Uwaga na marginesie: Czy ustawy są celowo pisane językiem z obcymi naleciałościami?
Niewątpliwie osobną kwestią jest kwestia naboru na funkcje asystentów, superwizorów czy koordynatorów. Nasuwa się w sposób oczywisty potrzeba zatrudnienia legionów pielęgniarek, których i tak przecież mamy na rynku usług medycznych jak na lekarstwo, nomen omen. I uwaga, znaczące jest to, czego w projekcie nie widać, a mianowicie: chociaż projekt zakłada mnóstwo ograniczeń, to w przypadku zatrudniania asystentów nie ma np. wymogu znajomości języka polskiego. Czy rynek zatrudnienia ma w tym przypadku zagospodarować osoby np. pochodzenia bliskowschodniego bądź ukraińskiego?
Na koniec uwaga generalna. Wiemy, że osoby niepełnosprawne to ludzie wymagający szczególnej opieki i szacunku. Wygląda jednak na to, że problemy tych osób stają się często okazją do wykorzystywania ich w sposób na wskroś polityczny, bez uwzględnienia tu rzeczywistych potrzeb i kosztów.
Polaków jest coraz mniej, wydatki na osobę rosną w tempie zastraszającym, a tu, zdaje się, politycy cały czas dbają jedynie o swój wizerunek, cynicznie wykorzystując do tego ludzi istotnie poszkodowanych przez los. Wskazane byłoby np. stworzenie systemu zachęt, zwolnień podatkowych i ze składek ZUS dla pomocników i rodzin osób niepełnosprawnych. Dziękuję.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Mi i naszym posłom, i Tomkowi Buczkowi po prostu było najbliżej do poglądów prezentowanych przez Patriotów dla Europy. Główny powód był taki, aby przystąpić do największej grupy prawicowej w Parlamencie Europejskim. Patrioci dzisiaj liczą 86 posłów do Parlamentu Europejskiego i są realną trzecią siłą w Parlamencie Europejskim. Ten zamiar udało się zrealizować, także przystąpienie do największej grupy prawicowej.
Europosłowie Ruchu Narodowego @annabrylka i @buczek_tomasz dołączyli w Parlamencie Europejskim do grupy Patriotów dla Europy premiera Węgier Viktora Orbana. „Naszym celem było dołączenie do największej prawicowej grupy w PE i to się udało” – wskazała Anna Bryłka.
— Ruch Narodowy (@RuchNarodowy) October 2, 2024
„Patrioci mają…
Jakie są plany grupy?
Przede wszystkim blokowanie tych wszystkich niekorzystnych polityk, które się pojawiają na forum Unii Europejskiej. Które już zostały w pewien sposób przyjęte w poprzedniej kadencji. Które będą kontynuowane w tej kadencji. I tutaj jest pełna zgodność co do np. zablokowania Europejskiego Zielonego Ładu, co do ochrony suwerenności państw członkowskich, co do zatrzymania decyzyjności w państwach członkowskich, co do prowadzenia polityki imigracyjnej, co do prowadzenia innych polityk, w które Unia Europejska próbuje ingerować. Wszyscy też nie zgadzamy się na masową i niekontrolowaną imigrację.
Wszyscy generalnie w Patriotach chcemy chronić po prostu tradycyjne europejskie wartości, które nie są chronione, które są ignorowane, które są dewastowane.
🇵🇱 | Welcome to the Patriots for Europe Group @annabrylka and @buczek_tomasz! #Patriots pic.twitter.com/GVYTU2ZnCI
— Patriots for Europe (@PatriotsEP) October 1, 2024
Łączy nas to właśnie przywiązanie do Europy i nam zależy na tym, żeby Europa była silna, żeby była dobrze zorganizowana, żeby funkcjonowała sprawnie na tym międzynarodowym rynku. A polityka obecna po prostu prowadzi do deindustrializacji przemysłu europejskiego, zmniejszenia jej konkurencyjności. I rozwiązania, które są proponowane m.in. w raporcie Draghiego nie służą temu, żeby tę pozycję Unii Europejskiej wzmacniać, tylko wprost odwrotnie: żeby dalej kontynuować dotychczasową politykę, która zupełnie się nie sprawdziła.
Jesteśmy w Patriotach w grupie z posłami z FPÖ [Wolnościowa Partia Austrii], które wygrało teraz te niedzielne wybory. I część tych poglądów dzielimy i na pewno jest też pewien taki trend w Europie, tzn. tu mamy zwycięstwo właśnie w Unii Europejskiej. Kilka tygodni temu mieliśmy zwycięstwo czeskiej partii ANO, która również wchodzi w skład Patriotów dla Europy. To samo dotyczy Marine Le Pen. Oczywiście ona nie rządzi, ale tutaj te wyniki były fantastyczne i gdyby nie ten fantastyczny wynik do Parlamentu Europejskiego, to nie byłoby przyspieszonych wyborów we Francji itd. Więc te prawicowe partie zyskują na popularności, zyskują poparcie, bo są jedynymi reprezentantami interesów, które chronią Europę i chronią Europejczyków. I Europejczycy też to dostrzegają.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Michał Wawer:
– Wczoraj, w trakcie głosowań sejmowych, koalicja rządząca od Lewicy przez Platformę po Polskę 2050 i PSL, wyrzuciła do kosza poprawkę Konfederacji zapewniającą zwolnienie ze składek ZUS dla przedsiębiorców poszkodowanych powodzią.
Jedyne na co w relacjach z ZUS-em mogą liczyć poszkodowani przedsiębiorcy to odroczenie składek zusowskich, co gwarantowała im ustawa, nawet nie ta obecna, tylko ustawa pochodząca jeszcze z 2011 roku. A w praktyce jest to rozwiązanie, które niestety nie jest żadną szczególną pomocą, dlatego, że to oznacza, że te składki w okresie objętym tym quasi stanem wyjątkowym powodziowym, te składki dla tych przedsiębiorców będą się po prostu kumulować. I w momencie kiedy wygaśnie rozporządzenie ministra to ZUS natychmiast przyjdzie do tych wszystkich przedsiębiorców, w grudniu czy w styczniu, i zedrze z nich wszystkie zaległe składki w jednej dużej racie.
Chcieliśmy temu zapobiec. Przedstawiliśmy poprawkę, która miała przedsiębiorcom oszczędzić takiej sytuacji. Rząd wyrzucił ją do kosza i przyjął rozwiązanie – ze strony rządu usłyszymy, że zapewnili co innego, że zapewnili świadczenie interwencyjne. I to jest cała perfidia tej sytuacji. Dlatego, że rząd zamiast obniżyć czasowo obciążenia państwowe dotykające przedsiębiorców woli zrobić tak, że te obciążenia zostaną na miejscu, będą się kumulować, rząd będzie sobie robił dobry pijar mówiąc właśnie o świadczeniu interwencyjnym, którego zresztą kwoty nadal nie znamy, rozmaici wójtowie z ministrami będą sobie przed kamerami ściskać ręce, wręczać tekturowe czeki i tłumaczyć ile to tysięcy każdemu z przedsiębiorców na terenach powodziowych wręczyli, a praktyka będzie taka, że te kwoty ze świadczenia interwencyjnego pójdą na spłatę. być może nawet nie całości, tych właśnie zaległości zusowskich narosłych przez okres odraczania. Narosłych dla przedsiębiorców przez okres odbudowywania się po powodzi.
Czyli pieniądze przepłyną z kieszeni do kieszeni. Zdjęcia do mediów będą zrobione, a przedsiębiorcy tak naprawdę się na tym w żaden sposób nie pożywią. Jedyni, którzy na tym zyskają, to urzędnicy zaangażowani w cały ten proces.
Wisienką na torcie jest fakt, że w tej większości, która odrzuciła poprawkę zwalniającą przedsiębiorców poszkodowanych z ZUS-u, w tej większości znaleźli się, jak jeden mąż, posłowie Trzeciej Drogi, posłowie PSL-u, czyli ci politycy, którzy przez całą kampanię wyborczą w ubiegłym roku obiecywali polskim przedsiębiorcom całkowitą dobrowolność ZUS-u!
Teraz, kiedy przyszło co do czego, kiedy przyszło rządzenie, kiedy przyszła powódź, to nie było ich stać nawet na to, żeby tym poszkodowanym przez powódź na kilka miesięcy dać dobrowolny ZUS. Tak wygląda spełnianie obietnic przez rządzących obecnie polityków.
Zwolnienie z ZUS-u wylądowało w koszu. W koszu wylądowało także wiele innych bardzo dobrych poprawek opozycji, dobrych poprawek Konfederacji. Daliśmy naprawdę z siebie wszystko w trakcie prac nad specustawą powodziową. Próbowaliśmy łatać dziury, próbowaliśmy uszczelniać system, próbowaliśmy poprawiać legislację, poprawiać techniczne rozwiązania tam, gdzie one były wadliwe. Dla rządu to nie miało znaczenia.
Wszystko, co złożyła Konfederacja, lądowało w koszu bez żadnej dyskusji po prostu dlatego, że przyniosła to Konfederacja. I efekt jest taki, że specustawa powodziowa wyszła wczoraj z Sejmu w takiej samej kondycji, w jakiej do tego Sejmu wjechała. To znaczy dziurawa, nieefektywna, mniej pomocna dla poszkodowanych niż mogłaby być, i pełna luk, które dopiero w przyszłości trzeba będzie zapewne łatać.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj