Poseł Krzysztof Szymański w Sejmie w imieniu Klubu Poselskiego Konfederacji nt. projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem administracji rządowej.
– Sejmie! Pracujemy dziś nad projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem administracji rządowej. Projekt ten obejmuje liczne akty prawne, a przedstawiany jest, przynajmniej w swoich założeniach, jako techniczne uporządkowanie systemu. Jednak analiza przepisów ujawnia, że pod tym pozorem porządkowania administracji kryją się rozwiązania, które w praktyce prowadzą do rozszerzenia wpływu rządu na aparat państwowy, centralizacji kompetencji oraz ograniczenia przejrzystości procesu legislacyjnego. Rząd tłumaczy, że realizuje w ten sposób priorytet polityki Rady Ministrów. Problem polega
na tym, że w praktyce ten priorytet sprowadza się do koncentracji uprawnień w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i w rękach samego premiera.
Jednym z najbardziej wymownych przykładów jest przepis, który dodajecie do art. 12, dotyczący powoływania pełnomocników prezesa Rady Ministrów. Projekt zakłada możliwość ustanawiania ich w praktycznie nieograniczony sposób, bez jasno określonych kryteriów i realnej kontroli. Otwiera to drogę do dalszego rozrostu rządowej biurokracji, która już dziś jest rekordowo duża. Warto tutaj przypomnieć liczne deklaracje o odchudzaniu rządu, składane zarówno przed wyborami, jak i nawet zaledwie kilka miesięcy temu. Zapowiadano ograniczenie liczby wiceministrów, podporządkowanie struktur i usprawnienie pracy administracji. Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej. Rząd jest najliczniejszy od lat. Wiele resortów posiada po pięciu czy sześciu wiceministrów, a ten projekt ustawy umożliwia dalszą rozbudowę rządu poprzez tworzenie, bez żadnych ograniczeń, kolejnych stanowisk dla pełnomocników. To wbrew wcześniejszym obietnicom i wbrew zapowiadanej modernizacji administracji. Co więcej, projekt wzmacnia polityczne narzędzia premiera, pozwalając mu za pomocą jednego rozporządzenia przenosić zadania, środki oraz kompetencje, co może służyć dyscyplinowaniu koalicjantów i podporządkowywaniu ich decyzjom szefa rządu.
Jeszcze bardziej niepokojące są zmiany związane z ograniczaniem transparentności procesu stanowienia prawa. Likwidacja obowiązku publikowania w Biuletynie Informacji Publicznej założeń projektów ustaw oznacza faktyczne odcięcie obywateli, organizacji społecznych, ekspertów i mediów od wczesnego etapu legislacji. To właśnie na tym etapie możliwe jest zgłaszanie najważniejszych uwag, które często decydują o kształcie późniejszych przepisów. Ukrywanie tych informacji pod pretekstem porządkowania procesu jest działaniem na szkodę przejrzystości życia publicznego. Ustawodawca, zamiast zwiększać dostęp do informacji, usuwa narzędzie, które przez lata było elementem demokratycznej kontroli nad procesem tworzenia prawa.
Co więcej, takie działanie może prowadzić do dalszej marginalizacji głosu obywateli, którzy i tak często czują się odsunięci od procesu ustawodawczego.
Z podobnym niepokojem należy ocenić zmiany dotyczące obszaru tzw. równego traktowania. Rząd próbuje po cichu naprawić własną wcześniejszą wpadkę poprzez zastąpienie ministra do spraw równości pełnomocnikiem, jednak ten zabieg nie usuwa problemu.
Przeciwnie – pełnomocnik otrzymuje narzędzia dalszego wpływu, w tym możliwość wnoszenia dokumentów rządowych czy odwoływania członków zespołów pracujących nad tzw. przeciwdziałaniem przemocy. Nazwa znika, kompetencje pozostają, a nawet się wzmacniają.
Tego typu działania, mimo że przedstawiane są jako techniczne, mają w rzeczywistości silny wymiar polityczny i przede wszystkim ideologiczny. Warto podkreślić, że zamiast wyciągnąć wnioski z wcześniejszych błędów organizacyjnych, rząd decyduje się na ich kosmetyczne zamaskowanie i dalsze utrzymywanie stanowiska odpowiedzialnego za przepychanie lewicowej agendy.
Wysoka Izbo! Projekt ten nie uprości administracji, nie poprawi jakości rządzenia i nie przyczyni się do lepszej realizacji obietnic wyborczych. Oznacza natomiast więcej biurokracji, większą centralizację władzy, mniejszą przejrzystość legislacji oraz polityczne narzędzia do podporządkowania koalicjantów.
Dlatego apeluję do Wysokiej Izby o głosowanie przeciwko temu projektowi.

RozwińZwiń komentarze (1)