Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Włodzimierza Skalika i Krzysztofa Szymańskiego, 27 listopada 2024 r.
Zadrą w relacjach polsko-ukraińskich jest stosunek Ukrainy do trudnej historii. Niestety, polityka historyczna i tożsamościowa Ukrainy zakłada państwowy kult działaczy, jak i samych organizacji OUN i UPA. Organizacje te odpowiedzialne są za antypolską działalność, której najczarniejszym przejawem było ludobójstwo popełnione na Kresach południowo-wschodnich na Polakach, a którego kulminacją była Krwawa Niedziela na Wołyniu w lipcu 1943 roku. Ukraina do tej pory utrudniała nawet przeprowadzenie ekshumacji ofiar zbrodni. Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zadeklarowało jednak, o czym poinformował Radosław Sikorski, że „nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy, zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach”. Komentarza w tej sprawie udzieliła Konfederacja. Na konferencji prasowej w Sejmie obecni byli posłowie Włodzimierz Skalik i Krzysztof Szymański.
Włodzimierz Skalik wyraził sceptycyzm Konfederacji wobec polsko-ukraińskiego oświadczenia. „Jesteśmy sceptykami, co do poważnego traktowania tego oświadczenia. […] Traktujemy to oświadczenie jako akcję propagandową u progu kampanii prezydenckiej” – mówił poseł.
Jak zauważył Skalik, minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybih „wspiera banderyzm, kultywuje pamięć ludobójców Polaków”, wobec czego jego oświadczenie nie budzi zaufania.
Polityk Konfederacji podkreślił, że w oświadczeniu jest mowa o działaniach w zgodzie z ustawodawstwem Ukrainy. Problemem w tym, że na Ukrainie wciąż obowiązuje wprowadzony w 2017 roku zakaz poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wprowadzony przez ukraiński IPN.
„Zamiast propagandy oczekujemy konkretów. Takim konkretem mogłyby być plany realizacji konkretnych działań, konkretny harmonogram i faktyczne rozpoczęcie prac” – mówił poseł Skalik.
Poseł Krzysztof Szymański zwrócił uwagę na doniosłą rolę szacunku i godnego pochówku zmarłych w naszej cywilizacji. „Tymczasem przez lata mamy do czynienia z pewnym omamianiem, łudzeniem opinii publicznej, zarówno przez polityków polskich, jak i przede wszystkim przez stronę ukraińską. Przez tyle lat słyszeliśmy najróżniejsze albo odpowiedzi wymijające albo pewne zapowiedzi, pewne obietnice, ale takie, które zawsze były albo bez pokrycia albo zawierały jakąś gwiazdkę, jakieś warunki dodatkowe” – mówił poseł Konfederacji.
Poseł Krzysztof Szymański przypomniał, że ukraiński minister Andrij Sybih stwierdził, że „każda rodzina ma prawo do uhonorowania pamięci swoich przodków”, po czym jednak wnioski pani Karoliny Romanowskiej o ekshumację 18 członków jej rodziny zostały odrzucone. Ukraińcy deklarują otwarcie, ale w praktyce stawiają bariery administracyjne tłumaczone „koniecznością przestrzegania prawa ukraińskiego, zachowania historycznej dokładności i chęcią uniknięcia politycznych napięć”.
Konfederacja domaga się, aby to polscy specjaliści z IPN obeznani z pracami ekshumacyjnymi przewodzili pracom ekshumacyjnym na Ukrainie. „To jedyny gwarant, że nie zostanie tam nic ukryte, że wszystkie, nawet najbardziej brutalne mordy wyjdą na wierzch” – mówił Szymański.
Konfederacja domaga się informacji od ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w sprawie szczegółowych ustaleń w sprawie poszukiwań i ekshumacji polskich ofiar ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ugrupowanie domaga się od strony ukraińskiej konkretów i realnej zgody na ekshumacje.
Sejm uchwalił niezwykle ważną dla bezpieczeństwa Polaków ustawę o ochronie ludności i obronie cywilnej. Miałem zaszczyt być członkiem podkomisji i komisji sejmowej, która nad nią pracowała.
Dziś Sejm uchwalił niezwykle ważną dla bezpieczeństwa Polaków ustawę o ochronie ludności i obronie cywilnej. Miałem zaszczyt być członkiem podkomisji i komisji sejmowej, która nad nią pracowała. W trakcie prac złożyłem dwie poprawki. Obydwie zostały przyjęte przez Wysoką Izbę.… pic.twitter.com/pgWcaPsByX
W trakcie prac złożyłem dwie poprawki. Obydwie zostały przyjęte przez Wysoką Izbę.
Szczególnie ważne znaczenie ma ta, oznaczona nr 56, która zobowiązuje Radę Ministrów do przedstawiania Sejmowi i Senatowi co dwa lata sprawozdania z wykonania tej ustawy. Przepis ten będzie przyczyniał się do systematycznego doskonalenia tego skomplikowanego i obejmującego wiele struktur systemu bezpieczeństwa.
Oto wynik głosowania nad zgłoszoną przeze mnie poprawką:
Wiemy doskonale, że rząd Donalda Tuska zmienił w tej materii zdanie niemal o 180 stopni. A na pewno o 180 stopni w stosunku do większości polityków Koalicji Obywatelskiej, która miała zgoła odwrotny pomysł: aby zdestabilizować nasze granice i pomagać w przerzucie migrantów.
My jako formacja odpowiedzialna nie zgadzamy się na ten pakt migracyjny. Nie zgadzamy się na to, aby podrzucali nam Niemcy tutaj. Już się mówi nawet o 40 tysiącach imigrantów.
Pierwsza rzecz to likwidacja socjalu dla imigrantów. Jesteśmy przeciwko temu, żeby prowadzić rozbudowane programy socjalne dla imigrantów, bo to właśnie zachęca tych imigrantów do przyjeżdżania tutaj – właśnie tylko i wyłącznie jako imigrantów socjalnych, nawet nie do tego, aby tutaj pracować, tylko po to, żeby otrzymywać pieniądze za darmo, które dostają na koszt polskiego podatnika.
Dwa, jak najszybszy powrót uchodźców do krajów pochodzenia. Uważamy, że nie jest właściwe, aby zbyt długo przedłużać pobyt tutaj uchodźców, szczególnie jeśli w kraju, z którego pochodzą, sytuacja polityczna się unormowała.
Limit napływu imigrantów, przywrócenie kontroli tego, aby liczba tych migrantów, żeby skala napływu migracyjna, ta masowość, żeby była ograniczona. W raporcie NIK już pokazano, że ta masowość jest na tyle duża, że nawet urzędy nie wyrabiały w tym, aby procedury wizowe odbywać w sposób rzetelny. Dość powiedzieć, że część tych migrantów nawet nie była sprawdzana pod kątem tego, czy byli oni karani na przykład w kraju, z którego przyjechali! W przypadku takich imigrantów np., jak imigrantów z Bangladeszu, gdzie jest ogromny odsetek ludzi, którzy popełniają gwałty, no to szczególnie warto byłoby wiedzieć, czy osoba, która np. była skazana za takie przestępstwo, wjeżdża w nasze granice. No, wtedy jest on oczywiście potencjalnie niebezpieczny dla naszych obywateli.
Dekoncentracja imigracji, tzn. nie możemy dopuszczać do sytuacji, że będą tworzone tutaj w Polsce jakiekolwiek getty, jakieś dzielnice imigranckie. Wiemy, do czego to prowadzi, widzimy to na Zachodzie, gdzie są różnego rodzaju dzielnice, do których nawet policja nie wjeżdża a przestępczość tam kwitnie.
Procedury gwarantujące bezpieczeństwo. Musimy ściślej kontrolować tych imigrantów, ściślej kontrolować te osoby, które do nas przyjeżdżają.
Sześć. Zasada “zero tolerancji”. Przede wszystkim, jeśli ktoś tutaj w naszym kraju popełnia przestępstwo, to nie ma dla niego absolutnie żadnej tolerancji i powinien być deportowany do kraju pochodzenia. Nie możemy sobie pozwalać na to, aby emigranci – szczególnie, jak mamy do czynienia teraz np. z mniejszością gruzińską, która liczy 27 tysięcy legalnie przebywających w Polsce, już 10% tejże społeczności miało konflikt z prawem! Dość powiedzieć, że ostatnio nawet w Otwocku zatrzymano właśnie kilku Gruzinów, którzy dokonali strzelaniny. Więc naprawdę to są rzeczy niebagatelne, aby tego typu odpowiedzialną politykę migracyjną prowadzić.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 10 października 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś w imieniu Konfederacji wraz z Włodzimierzem Skalikiem chcemy odnieść się do projektu budżetu na rok 2025.
To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to, że polskie państwo – czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego – coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele. I uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt. Kosztem zadłużenia państwa.
I teraz, od razu odpowiadając na ewentualną krytykę. My wiemy, na czym polega polityka budżetowa. Deficyt i zadłużenie są narzędziami tej polityki. I ze wszystkim można przesadzić.
Oczywiście w tej chwili jest moda w środowiskach ekonomicznych, żeby mówić, że zadłużenie nie ma ryzyk, nie jest złe. Ale to jest po prostu nieprawda!
Do pewnego pułapu państwo można zadłużać, powyżej pewnego pułapu zaczynają się ryzyka i zaczynają się ponadnormatywne koszty. Z jednej strony koszty tego zadłużenia wraz ze skalą wzrostu zadłużenia mogą być coraz większei są coraz większe, z drugiej strony problem z zaciągnięciem tego zadłużenia może być i jest coraz większy.
Obecnie nasze państwo zadłuża się niewspółmiernie do objętości własnego rynku finansowego. W związku z czym zwiększamy zadłużenie zagraniczne jako państwo polskie po to, żeby spiąć kolejne budżety.
Po trzecie, rośnie udział kosztów obsługi zadłużenia w ogólnych kosztach budżetowych. Im większy będziemy mieli dług publiczny to nie, tak jak mówi Lewica, “tym lepiej, bo państwo będzie się lepiej rozwijać”, no to jest bajka dla naiwnych. Im większe będziemy mieć zadłużenie publiczne, tym większe będą udziały kosztu obsługi zadłużenia w budżecie, a nie wydatki rozwojowe!
Zdrowo rozwijająca się gospodarka oczywiście może, tak jak uczy to teoria ekonomii, koniunkturę, pewne nierówności koniunktury wypłaszczać polityką budżetową,. Ale żeby to coś wypłaszczać, to w okresie dobrej koniunktury należałoby te długi trochę spłacać, a w okresie złej koniunktury trochę zaciągać.
A filozofia w tej chwili jest taka, że czy dobra koniunktura, czy zła, zadłużamy ile wlezie, mówimy, że to dobre, i po nas choćby potop! Nie, to nie jest mądra polityka.
Poza tym ta cała lewicowa narracja o tym, że zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową – lewicowa i pisowska dodajmy. Bo premier Morawiecki też stosował tę narrację i obstawił się ekonomistami o raczej lewicowym odchyleniu. Cała ta narracja jest o tyle nieprawdziwa, że bardzo znaczna część wydatków, które tutaj w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru.Ma charakter po prostu socjalny. I możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były, zmniejszyły nierówności czy zwiększyły, głupio czy mądrze, ale to nie są w większości wydatki rozwojowe.
Teraz trochę o liczbach, żebyśmy uchwycili skalę. Gdzieś między rokiem 2012 a 2022, przez 10 lat mieliśmy tak, że deficyt budżetowy państwa tylko raz wystrzelił ponad kwotę 50 miliardów złotych. To było w pierwszym roku pandemii, czyli w roku 2020.
Obecny projekt budżetu na rok przyszły przedstawiony jest z kwotą deficytu SZEŚĆ RAZY wyższą, to znaczy 290 miliardów złotych. To nie jest kwota całego budżetu, to jest tylko deficyt: 290 miliardów złotych.
Więc przez 10 lat nie wychodziliśmy ponad kwotę 50 miliardów, a teraz mamy uchwalić budżet z kwotą deficytu prawie 300 miliardów złotych! No ja nie jestem jeszcze stary, ale jestem wystarczająco stary, żeby pamiętać, że cały budżet państwa mniej więcej miał taką wielkość, jak obecnie deficyt!
Gwałtowność wzrostu deficytu budżetowego jest zatrważająca, bo w zeszłym roku to było poniżej 200 miliardów, czyli mamy wzrost deficytu o 50% rok do roku. Dwa lata temu to było poniżej 100 miliardów, czyli mamy 85 miliardów w 2023, w 2024 już 184 miliardy złotych i w 2025 ma być 290 miliardów złotych. Ale jeżeli będziemy zwiększać deficyt budżetowy o 100 miliardów co roku, to gdzie znajdziemy się za lat 10? Bilion złotych deficytu?
Chyba naprawdę potrzebne jest, żeby ktoś zawołał: opamiętajcie się! I tą siłą, która woła “Opamiętajcie się!”, jest Konfederacja.
Jeszcze raz, to nie chodzi o to, że jesteśmy jakimiś dogmatykami, jak różni ćwierćinteligenci twierdzą, którzy przeczytają jedną lewicową książkę i uważają, że zrozumieli wszystko z ekonomii czy z finansów publicznych. Chodzi o to, że my od lat przyglądamy się tym liczbom i widzimy, co się dzieje. Co się mianowicie dzieje za kulisami? Ktoś musi te budżety wykonać.
W im większym stopniu wykonanie budżetu jest uzależnione od zaciągania zadłużenia na krajowym i międzynarodowym rynku finansowym, tym mniej władzy w Polsce ma demokratycznie wyłaniany rząd, a tym więcej władzy mają rynki finansowe z instytucjami międzynarodowymi, które mogą nam podyktować zasady zadłużania!
Dokładnie tak, jak zrobiła to w poprzednich latach Komisja Europejska, mówiąc: chcecie KPO, chcecie zadłużenie z rynku finansowego, to róbcie to, co my każemy! Będziecie robić co innego? Nie ma cukierka, nie dostaniecie!
No i teraz ile my tych pieniędzy potrzebujemy pożyczyć? Przede wszystkim, kto to robi? Ministerstwo Finansów. Ministerstwo Finansów jeździ po świecie i przedstawia państwo polskie jako dobrego dłużnika. I my możemy sobie opowiadać, że jesteśmy gospodarką z najstabilniejszym wzrostem, że mamy dobre prognozy i tak dalej, natomiast na rynkach finansowych jesteśmy wyceniani jako państwo wyższego ryzyka niż najbogatsze państwa zachodnie. I trudno też, żeby było inaczej, bo są pewne obiektywne czynniki, takie jak nasza energetyka, jak bliskość wojny, jak niższy poziom bogactwa, niższy poziom uprzemysłowienia, które powodują, że będziemy tak wyceniani. Po prostu będzie nam się pożyczać pieniądze drożej. To jest rzeczywista miara.
Nie tylko te wskaźniki wzrostu gospodarczego. I teraz ile tych pieniędzy pożyczamy? W 2025 roku wzrost obligacji, które mają być wyemitowane, podawany przez prasę, jest szacowany na 100 miliardów złotych – sam wzrost. W zeszłym roku Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedawało oficjalnie obligacje za 252 miliardy, teraz ma sprzedać ich aż za 366 miliardów. Ale uwaga, jeżeli ktoś sądzi, że to jest wszystko, to jest w głębokim błędzie i nie wie, o czym mówi. Bowiem to są wyłącznie obligacje na pokrycie deficytu budżetowego i deficytu poukrywanego w innych funduszach okołobudżetowych.
Jest jeszcze coś takiego, o czym prawie nikt nie pamięta i moim zdaniem jesteśmy jedyną siłą polityczną, która będzie o tym przypominać, jak obsługa zadłużenia. I obsługa zadłużenia polega na tzw. rolowaniu obligacji. To znaczy, żeby utrzymać to zadłużenie na tym samym poziomie, trzeba sprzedać bardzo dużo obligacji, żeby zadłużenie pozostało na tym samym poziomie.
Dane za rok obecny są takie, że w tym roku Ministerstwo Finansów, żeby pokryć deficyt i zrolować dług, musiało sprzedać obligacje za 420 miliardów złotych! Ja pytam, za ile miliardów złotych będzie musiało sprzedać Ministerstwo Finansów obligacje w roku przyszłym? Czy jest już znana prognoza polityki związanej z obsługą długu i pokryciem deficytów? No nie trzeba być wielkim geniuszem ekonomicznym, żeby stwierdzić, że będzie to z wielkim prawdopodobieństwem ponad pół BILIONA złotych! To będzie pierwszy raz w III Rzeczypospolitej, kiedy państwo polskie będzie musiało sprzedać obligacje za ponad pół biliona złotych.
I to nie jest tak, że jeżeli nikt w polskim parlamencie tych danych nie rozumie i nie analizuje, to nikt tych danych nie czyta i nie analizuje w bankach czy w agencjach ratingowych. Oczywiście to jest czytane, jest analizowane i ten koszt, po jakim będzie Polsce pożyczany kapitał, to będzie właśnie koszt podyktowany w odniesieniu do tych danych, o których my mówimy – a inni mówią, a ten napisał to, ten napisał tamto, można się zadłużać, hulaj dusza piekła nie ma. Kto naiwny, niech w to wierzy.
Sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 miliardów złotych. Czyli 75 miliardów złotych zapłacimy wyłącznie za odsetki. Wyłącznie! To nie pójdzie na cokolwiek. To będzie czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują. To chyba lepiej, żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK, niż żeby to był zarobek właścicieli banków krajowych i międzynarodowych.
Apelujemy o przemyślenie tej kwestii. Droga lewico, z Lewicy, z PiS-u, z Platformy, z PSL i z Polski 2050, która kreujesz i popierasz taką politykę, odpowiedz na pytanie, czy naprawdę uważasz, że każde zadłużenie jest nieszkodliwe i każde zadłużenie jest bezpieczne? To po prostu zwyczajnie nieprawda. Gdyby to była prawda, państwa by nie bankrutowały, a państwa jednak muszą restrukturyzować swój dług, ogłaszać bankructwo właśnie dlatego, że nie ma darmowego lunchu na międzynarodowym rynku finansowym. Ten, kto płaci, ten dyktuje reguły gry.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Krzysztofa Tuduja i Włodzimierza Skalika, 1 października 2024 r.
Krzysztof Tuduj: – Obaj jesteśmy posłami wybranymi z regionów, z ziem, które zmagały się z powodzią i teraz zmagają się ze skutkami powodzi. Nasza konferencja dotyczy tego tematu, poprawek, które Konfederacja składa do specustawy, która jest procedowana w Sejmie ponad politycznymi podziałami, aby jak najszybciej trafić z pomocą, adekwatną pomocą do potrzebujących. Do osób, które powinny być odbiorcami tych świadczeń.
Jest bardzo istotne, żeby ta pomoc była szybka, także Konfederacja tutaj nie staje okoniem, wspiera szybkie procedowanie tej ustawy. Szybka, ale też adekwatna, żeby trafiała we właściwe ręce, żeby pomoc była inteligentna, dopasowana do sytuacji. Przed momentem było czytanie na sali plenarnej. Złożyliśmy poprawki, które krótko Państwu przedstawię.
Postulujemy, aby przedsiębiorcy, którzy zostali doświadczeni tym kataklizmem, byli przez okres 12 miesięcy, bo taki jest czas obowiązywania tej specustawy, zwolnieni z obowiązku opłacania składek na ubezpieczenie społeczne. W obecnym projekcie mowa jest tylko o odroczeniu. Niestety wydaje się, że odraczanie to jest tylko jakby odsuwanie problemu, który realnie dotknął… Państwo Polskie powinno zareagować, uwalniając przedsiębiorców od tego obowiązku, co się bardzo dobrze przełoży na sytuację gospodarczą w rejonie dotkniętym kataklizmem.
Dostrzegliśmy również pewne powtórzenie, niepotrzebne wprowadzenie dodatkowej instytucji w postaci zasiłku losowego dla rodziców dzieci. Pozostawiając tą kwotę tysiąca złotych na każde dziecko uważamy, że ten zasiłek akurat jest niepotrzebny, a ta kwota może wejść w ramach zasiłku powodziowego po prostu na zgłoszenie pod kątem posiadania każdego dziecka. I to jest o tyle istotne, że pozwoli obniżyć koszty wypłaty tych zasiłków, zmniejszy biurokrację, pozwoli, żeby urzędnicy nie byli tak obciążeni pracą.
Wreszcie, jeżeli chodzi o ten zasiłek dla przedsiębiorców, jego wymiar, to postulujemy, aby uniknąć sytuacji, w której będzie możliwość wyłudzenia niesłusznej wysokości tej pomocy interwencyjnej dla przedsiębiorców – i tym zabezpieczeniem byłoby wyliczanie tego zasiłku, tej pomocy w oparciu nie o deklarowaną w danym dniu złożenia wniosku liczby pracowników, tylko o realną liczbę pracowników na miesiąc przed złożeniem tego wniosku, co spowoduje, że ochronimy budżet, ochronimy te pieniądze publiczne w taki sposób, żeby trafiły one tylko i wyłącznie do osób, które faktycznie na tą pomoc zasługują i w takim wymiarze, w jakim zasługują, nie tworząc szarej strefy czy możliwości wykorzystania tej sytuacji powodziowej dla jakichś tutaj niecnych ekonomicznie celów.
Chcemy poprawiać ten projekt na tyle, na ile się da. Niestety, zawsze procedowanie ustawy w szybkim tempie jest obarczone większym ryzykiem, także będziemy się bacznie przyglądać temu, jak ta ustawa będzie funkcjonować i w razie potrzeby też postulować jej aktualizację. Oczywiście żałujemy, że Państwo Polskie większość tych instytucji i instrumentów musi stosować ad hoc, że nie było przygotowane do takich sytuacji.
Postulujemy, żeby wnioski z tego wyciągnąć, żeby jak najwięcej tego kapitału intelektualnego związanego z zarządzaniem i samym kataklizmem czy reakcją na kataklizm, jak i państwową reakcją, państwową, samorządową, na skutki tego zagrożenia, które niestety, jak wszyscy wiemy, może się powtórzyć. Kluczowe jest wyciągnięcie wniosków, żeby minimalizować ryzyko na przyszłość i zabezpieczyć się jak najbardziej. A dzisiaj rzeczywiście najistotniejsze jest to, żeby pomoc trafiła szybko bezpośrednio do osób dotkniętych.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 26 września 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś jako Konfederacja chcemy zaalarmować, że kolejne przepisy wprowadzane przez Unię Europejską wchodzą w życie po to, żeby komplikować życie gospodarcze w Unii Europejskiej, podnosić koszty działalności gospodarczej, paraliżować normalne funkcjonowanie rynku – pod oczywiście pretekstami ekologicznymi!
Jest to szczególnie ciekawa sytuacja, dlatego, że tworzony jest nowy typ dokumentacji, można by powiedzieć paszportów dla pewnej grupy produktów. Będzie to wdrożenie przepisów tzw. dyrektywy EUDR. O tej dyrektywie mało kto słyszał, a cały proces jej przygotowania i uchwalenia odbył się w drugiej kadencji rządu PiS.
Jest to kolejna dyrektywa, kolejne przepisy ograniczające swobodę działalności gospodarczej pod ekologicznymi pretekstami, których istnienie przedsiębiorcy odkrywają w tym roku, ponieważ okres przejściowy dla dużych przedsiębiorstw kończy się właśnie 30 grudnia tego roku, a w połowie przyszłego roku dla małych i średnich przedsiębiorstw. I przepisy te po prostu wchodzą w życie i tworzą ogromną liczbę nowych kosztów, komplikacji, obowiązków i ryzyk dla producentów.
Dyrektywa ta w założeniu swoim dotyczy tego, żeby do obrotu nie móc wprowadzać produktów, które powodują zmniejszanie powierzchni lasów lub tzw. degradację lasów, przy czym w rozumieniu dyrektywy przez degradację lasów rozumiemy także zmianę charakteru lasu, np. na las gospodarczy. Jak to ma działać? Otóż objęte monitoringiem szczególnym mają być takie produkty, jak bydło, kakao, kawa, olej palmowy, kauczuk, soja, drewno, a także wszystkie produkty pochodne i wszystkie produkty zawierające te produkty.
Jak nie trudno zauważyć, jeżeli spróbujemy we współczesnym gospodarstwie znaleźć produkty, które nie zawierają ani gumy, ani drewna, no to będzie znaczna część produktów, podobnie w przemyśle spożywczym, jeżeli weźmiemy kawę, olej palmowy, mięso bydlęce, kakao czy soję. W związku z czym mówimy o przepisach, które obejmują znaczną część rynku!
A jakie one powodują obowiązki? Bardzo liczne. Po pierwsze, kończą się okresy przejściowe. Po drugie przedsiębiorcy mają obowiązek śledzić łańcuchy dostaw, łącznie z dokumentacją zawierającą informację o geolokalizacji pochodzenia produktów. Po trzecie, mają wprowadzić regularne audyty i certyfikacje. Po czwarte, mają być koszty oszacowane na między 175 milionów, a 2,6 miliarda euro rocznie! Swoją drogą, niezły rozrzut. To koszty szacowane przez samą Komisję Europejską, dlatego te dane tak chętnie cytuję. Sama Komisja Europejska te koszty szacuje z takim rozrzutem.
Ponadto producenci np. czekolady sprzedający ją na polskim rynku będą musieli wszystkie te obowiązki spełniać, nawet jeżeli zakupią kakao od importera, który również spełni te obowiązki! Więc te obowiązki będą spełniane niejako podwójnie, na każdym etapie.
Co więcej, karać będzie można za niewypełnienie lub nienależyte wypełnienie przepisów tej dyrektywy – a oczywiście oceniać będą to instytucje unijne – karami do wysokości 4% rocznego obrotu. To gigantyczne kary, ale to nie koniec.
Karać będzie można także konfiskatą towarów, tymczasowym zakazem uczestniczenia w zamówieniach publicznych lub przetargach Unii Europejskiej. Będzie trzeba udowadniać pochodzenie każdego materiału.
No, trzeba powiedzieć, że brzmi to jak jakiś ekonomiczny totalitaryzm, jakiś system totalnej inwigilacji. Trudno nie mieć skojarzeń i analogii do całego tego systemu, wdrażanego obecnie, śledzenia tzw. śladu węglowego.
Jest to kolejny system przekształcania gospodarki rynkowej w gospodarkę pełną nowych obowiązków administracyjnych, coraz bardziej przypominającą gospodarkę socjalistyczną czy centralnie planowaną, gdzie nikt już nie wie do końca, jakie są reguły gry. Mamy badanie śladu węglowego, mamy raportowanie ESG, teraz będziemy mieli raportowanie i paszporty leśne – gdzie nas to wszystko ma zaprowadzić, trudno powiedzieć, natomiast nic dziwnego, że później wychodzą takie raporty jak raport Draghiego, które diagnozują utratę konkurencyjności gospodarki unijnej w skali światowej. Więcej regulacji – jeszcze mniej konkurencyjności.
Jeżeli Unia Europejska chce zapobiegać zmniejszaniu powierzchni lasów, może zrobić to w znacznie prostszy sposób. Wytypować państwa, które zmniejszają powierzchnię lasów i uzależnić po prostu otwarcie swojego rynku na import z tych państw w zależności od tego, czy skorygują swoją politykę, czy nie. To jest naprawdę proste. Nie trzeba powodować, że każda firma będzie obracać danymi o geolokalizacji każdego półproduktu!
Ale przecież chyba już widzimy, że nie o to tu chodzi, żeby jakikolwiek problem rozwiązać, tylko żeby tworzyć narzędzia totalitarnej kontroli w gospodarce pod pretekstami ekologicznymi.
Rząd nie ostrzegał przedsiębiorców, w tej chwili kończy się okres przejściowy, kary w wysokości 4% obrotu oraz konfiskata produktów zbliżają się z końcem tego roku, a przedsiębiorcy piszą do naszych biur poselskich, ponieważ nie wiedzą, jak dokładnie te przepisy należy wdrażać.
Włodzimierz Skalik: Jeszcze do niedawna takie absurdalne sytuacje obserwowaliśmy m.in. w Anglii, gdzie za wpisy w mediach społecznościowych zatrzymywano obywateli. Niestety ataku na wolność słowa doczekaliśmy się kilka dni temu w Polsce. Miała tutaj miejsce wyraźna nadinterpretacja przepisów.
Autor postu ostrzegał przed szabrownikami… i słusznie! Zadbał o to, żeby większa część mieszkańców była świadoma tego, że istnieją ludzie, którzy chcą żerować na czyimś nieszczęściu.
Jeśli tak ma działać wolność słowa w uśmiechniętej Polsce, to chyba czas rozliczyć z fake newsów całą kampanię wyborczą koalicji.
Ministerstwo Infrastruktury chce podjąć rozmowy z samorządami na temat wprowadzenia zmian w prawie wodnym i ustanowienia podatku od deszczu! Pretekst do nowej daniny znaleziono w sierpniowych opadach, które skutkowały powodziami na terenie prawie całej Polski.
Winą za podtopienia zdecydowano się nie obarczać nieprzemyślanych inwestycji publicznych, tylko „zmiany klimatyczne”.
W małych, średnich i niektórych większych miastach dominującym trendem jest wciąż tzw. betonoza, czyli pozbywanie się zieleńców, na rzecz bruku. W wielu miejscowościach całe rynki, na których niegdyś rosły krzewy i drzewa, dziś są wyłożone betonowymi płytami. W sposób oczywisty uniemożliwia to wchłanianie opadów przez ziemię, co sprawia, że większość deszczówki musi spływać do studzienek kanalizacyjnych. Kanalizacja z kolei od lat jest przez samorządy niedofinansowywana.
Pieniądze na modernizację kanalizacji mieliby dostarczać obywatele zamieszkujący gospodarstwa domowe. Wysokość podatku zależałaby od powierzchni dachu, czy powierzchni utwardzonej.
W skrócie – samorząd betonuje całe centrum i woda nie ma gdzie spływać, więc my musimy płacić za modernizację kanalizacji, bo poważyliśmy się mieć dach nad głową, lub podjazd dla samochodu!
🌧️ Grozi nam podatek od deszczu!
💧 Ministerstwo Infrastruktury chce podjąć rozmowy z samorządami na temat wprowadzenia zmian w prawie wodnym i ustanowienia podatku od deszczu! Pretekst do nowej daniny znaleziono w sierpniowych opadach, które skutkowały powodziami na terenie… pic.twitter.com/1y6yndNxZR
Polska wciąż zdaje się bardziej troszczyć o ukraińską gospodarkę niż o swoją własną. Ukraińcy skrzętnie to wykorzystują, zalewając nas żywnością parszywej jakości, która nie dość, że cenowo rozbija nasz wewnętrzny rynek, to jeszcze jest poważnym zagrożeniem dla zdrowia Polaków. Wszyscy pamiętamy przegniłe „zboże techniczne” z zeszłego roku, w którym znajdowano nawet kawałki plastiku.
W tym roku Ukraińcy uraczyli nas spleśniałymi mrożonymi malinami. 20 ton takiego towaru zatrzymała tydzień temu Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Dwa tygodnie temu zatrzymano 42 tony spleśniałych malin, o nienaturalnej barwie. Przez masowy import mrożonych malin z Ukrainy ich cena spadła w sierpniu nawet do 6,50 zł/kg, czyniąc polskie uprawy nierentownymi.
Jak dotąd polscy rolnicy, którzy domagają się od Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wstrzymania dostaw z Ukrainy, pozostają bez odpowiedzi. Najwidoczniej rząd nie wyciągnął wniosków z zeszłorocznych protestów rolniczych.
🍽️Polacy karmieni odpadkami z ukraińskiego stołu!
🇺🇦 Polska wciąż zdaje się bardziej troszczyć o ukraińską gospodarkę niż o swoją własną. Ukraińcy skrzętnie to wykorzystują, zalewając nas żywnością parszywej jakości, która nie dość, że cenowo rozbija nasz wewnętrzny rynek, to… pic.twitter.com/401kQlTwOs
Według Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz transformacja energetyczna powinna być „główną nawigacją polskiego rozwoju”. Nie rozwój gospodarczy, nie rozbudowa infrastruktury, nie wzrost pozycji polskich firm na rynkach międzynarodowych, nawet nie wzrost potencjału obronnego Polski… tylko wymiana sprawnych elektrowni na używane wiatraki i panele importowane z Niemiec.
Transformacja energetyczna narzucana przez Unię Europejską, a posłusznie wdrażana przez rząd Donalda Tuska nie ma uzasadnienia ekonomicznego dla polskiej racji stanu. Takie działania można wyjaśnić tylko ideologicznym zacietrzewieniem niektórych polityków lub potężnym wpływem lobbystów na polską i europejską politykę.
Według Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz transformacja energetyczna powinna być „główną nawigacją polskiego rozwoju”. Nie rozwój gospodarczy, nie rozbudowa infrastruktury, nie wzrost pozycji polskich firm na rynkach międzynarodowych, nawet nie… pic.twitter.com/3bBxNlwyEa
Doskonale Państwu znany Dr Paweł Grzesiowski, czyli twarz polskiej „pandemii” covidowej znów szykuje nam kolejną falę. Trudno stwierdzić, czy to pomysł, który zrodził się w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, czy też został Dr. Grzesiowskiemu odgórnie zlecony przez sponsorujące go zagraniczne koncerny.
Tylko w 2021 r. amerykański koncern farmaceutyczny Pfizer wydał na usługi szefa GIS 35 tys. zł. W kolejnym roku Dr Grzesiowski przyjął od Pfizera wynagrodzenie wynoszące prawie 7 tys. zł. Zwracam uwagę, że mówimy tu tylko o danych jawnie dostępnych, które z kolei nie uściślają jakie usługi piewca pandemii świadczył dla przodującego producenta szczepionek na COVID.
Pieniądze zasilające prywatne kieszenie poszczególnych doktorów to w Polsce prawdziwa plaga, nad którą Ministerstwo Zdrowia nie ma żadnej kontroli. Świadczy o tym choćby fakt, że przy powoływaniu Dr. Grzesiowskiego na funkcję szefa GIS nie był badany problem występowania u niego konfliktu interesu – choć powinien. Widocznie dla mocodawców fakt jego finansowego powiązania z biznesem farmaceutycznym jest swego rodzaju rekomendacją.
Przelewy od koncernów otrzymują zarówno lekarze przyjmujący w prywatnych klinikach, jak i tacy pracujący w publicznych szpitalach. „532 mln zł transferów na »działalność badawczo-rozwojową« wyasygnowały w 2023 r. firmy farmaceutyczne z zagranicy i polski z przeznaczeniem dla polskich lekarzy, firm konsultingowych, zrzeszeń lekarskich i pielęgniarskich oraz fundacji” – donosi Business Insider.
Doskonale Państwu znany Dr Paweł Grzesiowski, czyli twarz polskiej „pandemii” covidowej znów szykuje nam kolejną falę. Trudno stwierdzić, czy to pomysł, który zrodził się w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, czy też został Dr. Grzesiowskiemu odgórnie zlecony przez sponsorujące go… pic.twitter.com/B8yVF1KNHC
Dwie bardzo złe wiadomości dla osób zatroskanych o dobro Polski: Ursula von der Leyen zostaje na stanowisku szefowej Komisji Europejskiej, a także zamierza kontynuować swoją dotychczasową politykę, jeszcze bardziej zaostrzając utopijne cele klimatyczne i nie rezygnując z planów modyfikacji unijnych traktatów.
Krzysztof Bosak ocenił dotychczasowe osiągnięcia von der Leyen w następujący sposób: “Konfederacja jest tutaj w pełni wierna swoim deklaracjom [dot. głosowania przeciwko von der Leyen], a także może się pochwalić trafnością przewidywań. Ocenialiśmy jej zamierzenia jako szkodliwe dla europejskiej gospodarki i dokładnie tak się stało. Europejska polityka klimatyczna prowadzi Unię Europejską w kierunku utraty konkurencyjności. Coraz mniej miejsc pracy, coraz mniejsze dochody pracowników, coraz mniejszy udział ludzi, którzy ciężko pracują, w tych zyskach, jakie wypracowywał przez pokolenia europejski przemysł, europejska gospodarka. Coraz większe przeregulowanie gospodarki europejskiej: przemysłu, energetyki i rolnictwa ogromną liczbą nowych przepisów.”
Wicemarszałek Sejmu odniósł się krytycznie do głównego celu deklarowanego dla unijnej gospodarki przez szefową KE, a mianowicie redukcji emisji już nie o 55%, ale o 90% do roku 2040 (względem roku 1990).
Według prognoz płynących z samych organów unijnych, cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla może przekroczyć nawet 200 euro za tonę w ramach systemu ETS i ETS 2, rozszerzającego system handlu emisjami na transport drogowy i budownictwo. Mamy zatem do czynienia z dodatkowym, bardzo dotkliwym podatkiem nałożonym na gospodarkę, który obejmuje w praktyce wszystkie towary i usługi, hamując tym samym rozwój państw europejskich i dyskwalifikując je w konkurencji z państwami pozaunijnymi.
“Szanowni Państwo, warto podkreślić, że realizacja celów klimatycznych przede wszystkim uderzy w najuboższych. Już dzisiaj nie stać bardzo wielu osób w Europie na płacenie za swoje podstawowe potrzeby. Administracyjnie podnoszone są ceny na wszystkie usługi, na wszystkie dobra, przede wszystkim te podstawowe: energię elektryczną, ciepło. Wszystkie produkty żywnościowe przecież wskutek tej drogiej energii również podrożeją i te obszary biedy w najbliższych latach w Europie będą się powiększały” – ostrzegł poseł Konfederacji Włodzimierz Skalik.
Posłowie dodatkowo podkreślili jawne odniesienia Ursuli von der Leyen do Manifestu z Ventotene, dokumentu sporządzonego w połowie ubiegłego wieku przez włoskich komunistów, m.in. Altiero Spinellego. W dokumencie jest zupełnie wprost zaznaczona konieczność (sic!) zniesienia w Europie państw narodowych na rzecz budowy jednego europejskiego superpaństwa. To pokazuje ostateczny cel zapowiadanych przez szefową Komisji Europejskiej zmian unijnych traktatów – i w całkowitym poczuciu bezkarności brukselscy urzędnicy nie mają już potrzeby swoich utopijnych dążeń ukrywać czy kamuflować.
Włodzimierz Skalik: Służby przeszukają mieszkania Polaków bez ich wiedzy! Rząd Tuska pracuje nad projektem nowych przepisów, które umożliwią bez wiedzy domowników i pod ich nieobecność przeszukać ich mieszkanie, czy samochód.
Wspieramy protest rolników w Sejmie zorganizowanych w Związku Rolników ORKA. Rolnicy zadeklarowali kontynuowanie protestów aż do uzyskania swoich celów znanych od miesięcy: – blokada niekontrolowanego napływu ze Wschodu złej jakości zbóż, – likwidacja europejskiego zielonego ładu.
Wspieramy protest rolników w Sejmie zorganizowanych w Związku Rolników ORKA. Rolnicy zadeklarowali kontynuowanie protestów aż do uzyskania swoich celów znanych od miesięcy: – blokada niekontrolowanego napływu ze Wschodu złej jakości zbóż, – likwidacja europejskiego zielonego… pic.twitter.com/OhQ2a7PEEt
— Włodzimierz Skalik (@Wlodek_Skalik) May 10, 2024
Poseł Włodzimierz Skalik z mównicy sejmowej, 26 kwietnia 2024 r.
– “Przepraszamy za utrudnienia, mamy zielony ład do obalenia” – to zawołanie rolników, którzy protestowali przeciwko tej wizji, która ma ich pogrążyć.
Okazuje się, że zwykli ludzie mają więcej rozsądku niż eurokraci, którzy z pomocą swoich namiestników tutaj, nad Wisłą, suflują nam tę lewicową ideologię.
Co nam grozi? Oto Tomasz Cukiernik zrobił zestawienie: koszt dekarbonizacji w perspektywie do 2050 r. – 2,5 bln euro, pani minister, w porównaniu do przychodów, dotacji Unii Europejskiej za pierwsze 19 lat netto. Proszę państwa, to jest taka dysproporcja. My się na nią nie zgadzamy.
Przeciwnicy Zielonego Ładu są oskarżani o brak argumentów naukowych. Drodzy państwo, pani minister, polecam: prof. Piotr Kowalczak, pani Agnieszka Stelmach. Książka cieńsza, książka grubsza – co kto woli. To są argumenty, które będziemy chcieli prezentować na debacie naukowej 15 czerwca tutaj, w Sejmie. Mam pytanie do pani minister: Czy pani minister podtrzymuje przyjęcie zaproszenia i oddelegowanie swoich ekspertów, by zderzyli się z tymi argumentami?
Wiceprzewodniczący Klubu Poselskiego Konfederacji @Wlodek_Skalik: „Przepraszamy za utrudnienia, mamy Zielony Ład do obalenia” – to zawołanie rolników, którzy protestowali przed tą wizją, która ma ich pogrążyć. pic.twitter.com/5qOIdqL2r3
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak podczas konferencji prasowej w Opolu, 3 kwietnia 2024 r.
– Słowo komentarza do spraw bieżących. Jesteśmy pod szczególnym atakiem od wczoraj. Ambasador Izraela, zamiast wyrazić skruchę i przeprosić za mord jaki został dokonany na działaczach organizacji humanitarnej, którzy zawozili konwój z żywnością dla głodujących Palestyńczyków do Strefy Gazy, zdecydował się na atak ma polskich polityków. Co ciekawe na polityków i z lewej i z prawej strony.
Zostałem wczoraj wymieniony przez ambasadora Izraela. I chciałbym wyrazić zdecydowany protest wobec takiego stylu uprawiania dyplomacji, a także wobec miękkości reakcji najważniejszych przedstawicieli Państwa Polskiego. Nie powinno być w ten sposób, że prezydent wydaje oświadczenia w których unika słowa “mord”, unika słowa “zabójstwo”, unika słowa “Izrael”. Właściwie, czytając oświadczenia prezydenta, można by odnieść wrażenie, że być może pan Damian, który był zaangażowany w ten wolontariat, zmarł śmiercią naturalną i po prostu panu prezydentowi jest smutno.
Z drugiej strony mamy premiera, który w sposób tchórzliwy 30 godzin zwleka z jakimkolwiek oświadczeniem. A jak już zabiera głos to zabiera głos w sposób tłumaczący, że Polacy zasadniczo tp są proizraelscy, więc drogi panie premierze, drogi panie ambasadorze, proszę nas nie atakować, bo my jesteśmy za Izraelem. Naprawdę Polacy nie są narodem, który musi jakiemuś innemu narodowi cokolwiek udowadniać i który musi komukolwiek tutaj się tłumaczyć.
To izraelski rząd powinien się tłumaczyć za to, kiedy poniosą sprawiedliwość sprawcy tego mordu. Z prasy izraelskiej, trudno ją chyba oskarżyć o antysemityzm, wiemy już w tej chwili, że był to z zimną krwią wykonany mord na raty. Kolejne auta tego konwoju były ostrzeliwane. Rannym uniemożliwiono wydostanie się, mimo że była to strefa gdzie izraelskie służby i wojsko były informowane, że tam zawożona jest żywność i że to są działacze organizacji międzynarodowych.
Mamy do czynienia ze zbrodnia wojenną. I te słowa niektórym nie są w stanie niektórym przejść przez usta. (…)
Światowa Organizacja Zdrowia, Organizacja Narodów Zjednoczonych i Światowe Forum Ekonomiczne nie mają już żadnej władzy w stanie Louisiana w Stanach Zjednoczonych! Lokalne organizacje i władza udowodniły, że warto walczyć o wolność swoich obywateli.
Organizacja Health Freedom Louisiana zajmuje się ochroną praw człowieka. Postawiła czoła nadużyciom władzy podczas pandemii Covid-19, walczy również o zakaz wprowadzenia CBDC (waluty cyfrowej banku centralnego).
Jako Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej od lat swoimi działaniami udowadniamy, że jesteśmy jedyną siłą polityczną w polskim Sejmie, która gotowa jest walczyć o niezależność Polski!
❌ Światowa Organizacja Zdrowia, ❌Organizacja Narodów Zjednoczonych i ❌ Światowe Forum Ekonomiczne nie mają już żadnej władzy w stanie Louisiana w Stanach Zjednoczonych!
Lokalne organizacje i władza udowodniły, że warto walczyć o wolność swoich obywateli.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
RozwińZwiń komentarze (1)