Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Romana Fritza i Michała Wawera, 17 grudnia 2024 r.
Michał Wawer: – W ostatnich tygodniach cała Polska z uwagą śledziła, jak tak zwani aktywiści z ugrupowania Ostatnie Pokolenie robili co w ich mocy, żeby zakłócić funkcjonowanie polskich miast, żeby doprowadzić do zatorów drogowych, żeby kosztem polskich kierowców, kosztem zwykłych polskich pracowników, mieszkańców miast próbujących dojechać do domu, nadać rozgłos swojej lewackiej pseudoekologicznej agendzie.
Cała Polska widziała również nagrania z tymi aktywistami; nagrania z tymi, nazwijmy to otwarcie, zdezorientowanymi dziećmi – to było widać w tych nagraniach, że to są biedne dzieci, którym ktoś nakładł do głowy fanatyzmu, nakładł do głowy apokaliptycznych obaw o koniec świata i przekonał, że najlepszą metodą walki o ocalenie świata jest przyklejenie się do drogi i blokowanie ruchu tysiącom zwykłych Polaków. I w tym momencie wypada zadać pytanie: kto?
Kto tych ludzi radykalizuje? Kto stoi za organizacją Ostatnie Pokolenie i podobnym pseudoekologicznymi organizacjami? Wystarczy chwila przejrzenia rejestrów tych organizacji, publicznie dostępnych, jawnie dostępnych danych w internecie, żeby odkryć, że w zarządzie Fundacji Aktywizmu Klimatycznego – taka jest formalna nazwa tej organizacji Ostatnie Pokolenie – zasiada pani Monika Grzegorczyk, która nazwisko ma co prawda polskie, ale już według własnej deklaracji w rejestrze beneficjentów rzeczywistych miejscem jej zamieszkania są Niemcy. Rodzi się więc pytanie, jak zwykle przy działaniu organizacji ekologicznych, jakie są powiązania tych organizacji międzynarodowe?
Rodzi się pytanie, co Niemcy mają wspólnego – znowu, po raz kolejny, za każdym razem – z działaniem organizacji, które utrudniają życie Polakom. Idąc dalej, członek Rady tej samej organizacji, pan Błażej Miernikiewicz jest członkiem zarządu firmy, która zajmuje się optymalizacją emisji. I tu powstaje pytanie o konflikt interesów. Czy ten człowiek rzeczywiście wierzy w to, co robi? Czy jedynie w ten sposób napędza klientów i prowadzi promocję swojej działalności gospodarczej? Również, jakie są powiązania tej działalności, jakie są jego powiązania biznesowe?
Kolejna rzecz to taka kwestia już czysto finansowa, że fundacje stojące za Ostatnim Pokoleniem były w przeszłości finansowane przelewami z Fundacji Batorego, która jest agendą George’a Sorosa na Polskę, która stoi za finansowaniem, organizowaniem działalności bardzo wielu lewicowych, radykalnych, fanatycznych organizacji od bardzo, bardzo wielu lat.
Szanowni Państwo, to są te powiązania, które widać gołym okiem. To są te powiązania, które każdy może wejść do internetu i w pięć minut je odkryć. Jakie są powiązania, jakie są motywacje, jakie jest finansowanie tych organizacji, którego nie widać, które nie jest publicznie dostępne? To jest pytanie, z którym polskie władze powinny się zmierzyć. Dlatego, że w Polsce każdy powinien mieć prawo działać, każdy powinien mieć wolność słowa, wolność zrzeszania się, ale nie powinno być w Polsce miejsca na obce agentury wpływu.
I dlatego jako posłowie Konfederacji zwracamy się dzisiaj z pisemnym wnioskiem do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o przebadanie powiązań organizacji Ostatnie Pokolenie, o zbadanie ludzi, którzy stoją za tą organizacją. Nie tych nieszczęsnych dzieci, które przyklejają się do ulic, tylko tych ludzi, którzy to organizują. Tych ludzi, którzy autentycznie za tym stoją i którzy demoralizują innych, żeby w tej przestępczej działalności brali udział.
Oczekujemy, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyjrzy się tej sprawie, przyjrzy się powiązaniom, i jeżeli będzie to możliwe, to wzywamy do opublikowania wyników tej kontroli! Tak, żeby opinia publiczna mogła się zapoznać, jakie są te rzeczywiste powiązania. Dlatego, że najlepszą receptą na fanatyzm, najlepszą receptą na tę dezorientację, na karmienie społeczności polskiej dezinformacją, jest po prostu ujawnienie prawdy.
Poseł Roman Fritz z mównicy sejmowej nt. kampanii Ministerstwa Cyfryzacji ws. “dezinformacji”, 5 grudnia 2024 r.
– Ministerstwo Cyfryzacji za pośrednictwem mediów publicznych postanowiło walczyć z dezinformacją. Innymi słowy urzędnicy za pieniądze podatników wykupują reklamy w mediach utrzymywanych przez tychże podatników i suflują nam treści żywcem wzięte z czasów Bolesława Bieruta.
Poseł @Roman_Korona: Ministerstwo Cyfryzacji za pośrednictwem mediów publicznych postanowiło walczyć z dezinformacją. Innymi słowy urzędnicy za pieniądze podatników wykupują reklamy w mediach utrzymywanych przez tychże podatników i suflują nam treści żywcem wzięte z czasów… pic.twitter.com/eACpVpE1uY
Jakie to mądre i odkrywcze teksty wykuły orły intelektu w Ministerstwie Cyfryzacji? Idzie radioaktywna chmura, wyrośnie ci trzecia ręka, twoje dzieci będą świecić, ukrywają lądowanie kosmitów itd., tego typu podobne bzdury. Pokazani są jacyś dziwacy ze zniekształconymi twarzami w półmroku, po prostu szwarccharaktery rodem z horrorów. [poniżej wspomniany film Ministerstwa Cyfryzacji]
Jaki jest tego cel? Rzecz jasna, zohydzenie osób mających inne zdanie niż rząd światowej rewolucji. Kto wpadł na tak głupi pomysł marnotrawienia pieniędzy podatników?
Jest tu jednak jedna rzecz pozytywna. Rząd pokazał, że jednak czegoś się boi.
Boi się mianowicie niezależnego obiegu informacji, zwłaszcza dotyczy to potencjalnego oporu przeciwko masowemu wyszczepianiu Polaków. [poniżej film Ministerstwa Cyfryzacji w tym temacie]
Interwencja posłów Romana Fritza i Krzysztofa Mulawy w związku z ogłoszonym przez PKP Intercity przetargiem na 17 mld zł z którego wykluczone zostały polskie firmy, 5 grudnia 2024 r.
Dzisiaj posłowie Konfederacji w ramach interwencji poselskiej złożyli pytania na ręce Prezesa Zarządu PKP SA, Zarządu spółki PKP, Prezesa Zarządu „PKP Intercity” SA, Zarządu Spółki „PKP Intercity” SA. Pytania dotyczą przetargu na dostawę 42 piętrowych elektrycznych zespołów trakcyjnych wraz ze świadczeniem usług utrzymania, z opcją rozszerzenia zamówienia o kolejne 30 składów. Łączna wartość kontraktu może sięgnąć 17 miliardów złotych, a wspomniane pojazdy mają obsługiwać kluczowe połączenia między największymi miastami w Polsce.
Pytania posłów Konfederacji:
Dlaczego w warunkach przetargu określono konieczność doświadczenia w realizacji zamówienia na co najmniej 5 dwusystemowych elektrycznych zespołów trakcyjnych o prędkości 200 km/h oraz co najmniej 5 dwupoziomowych pociągów o prędkości 160 km/h?
Z jakich przesłanek wynikała ww. specyfikacja?
Kto personalnie odpowiadał za sformułowanie kryteriów kwalifikacji przedmiotowego przetargu?
Kto brał udział w przygotowaniu kryteriów kwalifikacji przetargu, w szczególności zapisów przytoczonych w pytaniu nr 1?
Kto zatwierdzał formalnie ogłoszoną specyfikację warunków kryteriów kwalifikacji ww. przetargu?
Dlaczego przy formułowaniu warunków nie uwzględniono możliwości udziału firm, które mają doświadczenie w realizacji innych zamówień systemów elektrycznych zespołów trakcyjnych niż będących wprost przedmiotem przetargu?
Czy przed ogłoszeniem przetargu PKP Intercity SA przeprowadziło badania rynku, aby określić, które podmioty spełniają wymagania specyfikacji?
Jeśli badania rynku zostały przeprowadzone, prosimy o przedstawienie ich wyników, jeśli nie prosimy o uzasadnienie, dlaczego tego nie zrobiono?
Czy w trakcie konstruowania warunków przetargowych uruchomiono procedurę antykorupcyjną zgodnie z „Wytycznymi Prezesa Rady Ministrów w sprawie funkcjonowania osłony antykorupcyjnej”?
Czy osoby odpowiedzialne za tworzenie specyfikacji i warunków przetargowych były weryfikowane pod kątem potencjalnego konfliktu interesów?
Czy w trakcie tworzenia specyfikacji PKP Intercity konsultowało się z Ministerstwem Infrastruktury, w szczególności w zakresie wymagań technologicznych i ich wpływu na polski przemysł?
Czy inne podmioty z Grupy PKP były zaangażowane w opracowanie wymagań technicznych i finansowych?
Czy specyfikacja w przedmiotowym przetargu została skonsultowana z zewnętrznymi ekspertami niezależnymi?
Czy w procesie finansowania brano pod uwagę długoterminowe koszty współpracy z zagranicznymi dostawcami, w tym koszty części zamiennych i serwisu?
Jakie dokładnie instytucje finansowe będą uczestniczyć w kredytowaniu tego zamówienia i jakie warunki zostały przez nie postawione?
Czy Zarząd PKP Intercity, w tym jego poszczególni członkowie, w momencie publikacji przetargu w Dzienniku Urzędowym UE posiadali wiedzę, że warunki wykluczają z udziału w przetargu polskich producentów?
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Krzysztofa Mulawy i Romana Fritza, 4 grudnia 2024 r.
Krzysztof Mulawa: – Skandal to małe słowo. Mamy do czynienia z przetargiem na kwotę ogromną 17 miliardów złotych i prawdopodobnie polskie firmy zostaną z tego przetargu wyrzucone!
Jak czytamy w mediach, PKP Intercity ogłosiło przetarg na dostawę 42 składów i możliwość rozszerzenia jeszcze o kolejne 30 składów. To nie jest kwota mała, bo to nie jest 17 milionów złotych, to nie jest 170 milionów złotych, tylko to jest 17 miliardów złotych!
Niestety, wykluczono zgodnie z warunkami tego przetargu polskie firmy, takie jak PESA, Newag czy FPS Cegielski, a jednocześnie, o zgrozo, do tego przetargu dołączają firmy zagraniczne – nie jest to dla nas zaskoczenie – takie jak firma Siemens Mobility z Niemiec, jak firma Alstom z Francji oraz inna szwajcarska firma.
Już teraz jedna z naszych firm, PESA, produkuje składy, które będą osiągały prędkość 200 km na godzinę dla jednego z czeskich przewoźników. Dostawa tych składów ma mieć miejsce w 2026 roku.
Co w tej sytuacji robi Ministerstwo Infrastruktury? Ministerstwo Infrastruktury robi to, co zawsze, czyli rozkłada ręce oraz wykazuje się daleko posuniętym imposybilizmem, a przypominam, że spółka PKP Intercity należy do PKP S.A., a to przedsiębiorstwo jest kontrolowane przez Skarb Państwa. Nie takiej oczekujemy reakcji od ministerstwa, ale również od premiera, żeby w sytuacji, kiedy mówimy o 17 miliardach złotych, rozkładane były ręce. A tu przecież mówimy nie tylko o tej kwocie, ale przecież na to wszystko będzie składało się również zatrudnienie w polskich fabrykach, obłożenie linii produkcyjnych, ale także na końcu również i podatki.
Będziemy interweniowali razem z posłem Romanem Fritzem w tej sytuacji. Będziemy dopytywali, czy jest to celowe wykluczenie polskich firm na zasadzie odpowiednich zapisów w warunkach przetargu.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Romana Fritza i Michała Wawera, 15 października 2024 r.
Michał Wawer: – Trzy lata temu Donald Tusk mówił: “To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”. I to był komentarz do tego, co się działo na polskiej granicy wschodniej. To był komentarz Donalda Tuska do nielegalnych imigrantów szturmujących polską granicę z kamieniami i butelkami.
Minęły trzy lata i dzisiaj Donald Tusk wychodzi i mówi, że trzeba zawiesić procedury azylowe, że trzeba się tej nawale nielegalnej imigracji twardo przeciwstawić. I który Donald Tusk mówi prawdę?
Które poglądy Donalda Tuska to są te prawdziwe poglądy? Ktoś może uważać, że zmienił poglądy w tym czasie. Prawda jest naszym zdaniem taka, że Donald Tusk poglądów nie zmienił, bo nigdy żadnych nie miał. Donald Tusk po prostu dostosowuje swoje wypowiedzi do tego, co sądzi, że się spodoba wyborcom albo spodoba jego partnerom politycznym. I nie ma żadnego zamiaru ani wiązać tych poglądów z tym, co rzeczywiście robi, ani czuć się w żaden sposób związany tym, co deklaruje publicznie, z tym, co będzie później wdrażał w życie, ani w żaden sposób nawet wiązać tego, co mówi teraz, z tym, co powie za trzy lata, za miesiąc czy za pięć minut.
Widzimy to bardzo wyraźnie w działaniach, które tym słowom o zawieszeniu procedur azylowych, o zaostrzeniu prawa imigracyjnego. Widzimy, że nawet w tym samym czasie działania podejmowane przez rząd Platformy Obywatelskiej po prostu nie dowożą tych obietnic, które Donald Tusk składa. Bo kiedy kilka dni temu 17 państw strefy Schengen wezwało Komisję Europejską do zaostrzenia polityki imigracyjnej, do uproszczenia procedur zawracania nielegalnych imigrantów, to rządu polskiego wśród tych 17 aż rządów strefy Schengen nie było! I Donald Tusk tutaj, kiedy się pojawiła opcja realnego wywarcia presji na Komisję Europejską, z tej możliwości nie skorzystał.
Za to w tym czasie wychodził publicznie i przekonywał Polaków, że on teraz będzie twardo walczył z imigracją, będzie bronił Polski przed wojną hybrydową i będzie walczył z imigrantami szturmującymi, nielegalnie przekraczającymi polską granicę.
Te słowa Donalda Tuska nie wytrzymują też konfrontacji z tym, co znajdujemy w zaproponowanych przez niego faktycznie zmianach, reformach. Dlatego, że te słowa Donald Tusk wypowiedział w kontekście prezentowania nowej strategii imigracyjnej Polski, nowego projektu strategii imigracyjnej. I kiedy my wejdziemy w dokładne postanowienia tej strategii imigracyjnej, to znajdujemy tam nie potwierdzenia deklaracji o zawieszaniu procedur azylowych, tylko znajdujemy tam kierunki czysto proimigracyjne!
Znajdujemy tam informacje o otworzeniu 49 Centrów Integracji Cudzoziemców – ważna uwaga, integracji, a nie asymilacji. Nie zmieniania imigrantów zarobkowych w Polaków, tylko właśnie integrowania ich, czyli tworzenia w Polsce mniejszości narodowych. Znajdujemy informacje o tym, że Polska ma inwestować grube miliony w kursy adaptacyjne i orientacyjne, w punkty informacyjne i doradcze, a nawet wsparcie osobistych asystentów dla imigrantów, którzy będą im towarzyszyli w urzędach, szkołach, placówkach medycznych. Czyli po prostu tworzenie fikcyjnych etatów, które służyłyby wyłącznie temu, żeby właśnie zagwarantować, żeby imigranci się w żaden sposób nie zasymilowali! Żeby umożliwiać ich i wspierać im poprzez osobistego tłumacza, żeby swoim językiem dalej, mieszkając w Polsce, się posługiwali, gdziekolwiek pójdą, cokolwiek będą robili.
To nie jest spójne w żaden sposób z tym, co Donald Tusk obiecywał tymi słowami o zawieszeniu procedur azylowych. I nie jest to zbieżne w żaden sposób z polskim interesem narodowym.
To, czego Polska potrzebuje, to po pierwsze zaostrzenia polityki imigracyjnej, czyli ograniczenia liczby imigrantów, którzy do Polski napływają.
Po drugie asymilacji tych, którzy faktycznie napływają, czyli właśnie zmieniania ich w Polaków, zmuszenia ich do tego, żeby się językiem polskim posługiwali. Oczywiście w pierwszym pokoleniu nikt się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Polakiem nie stanie. Ale jeżeli będziemy intensywnie naciskać na asymilację imigrantów, to w drugim, w trzecim pokoleniu być może będzie szansa, żeby faktycznie mieć już zasymilowanych Polaków, ludzi, którzy przyswoili polską kulturę, a nie, żeby mieć, tak jak w krajach zachodnich, drugie, trzecie pokolenie imigrantów, którzy już nie czują, że złapali Pana Boga za nogi wskutek przeprowadzenia się do Polski, tylko wychodzą na ulicę, tworzą getta i podpalają samochody.
Potrzebujemy właśnie asymilacji, a nie integracji. Potrzebujemy zaostrzania procedur imigracyjnych i oczywiście zaostrzania tych procedur azylowych. Nic niestety nie wskazuje, żeby Donald Tusk rzeczywiście zamierzał tej swojej jednej obietnicy, niespójnej ze swoimi działaniami, w jakikolwiek sposób dotrzymać.
Natomiast my jako Konfederacja będziemy i tak patrzeć mu na ręce, będziemy obserwować, czy ta obietnica zostanie dotrzymana. Będziemy egzekwować od rządu Donalda Tuska, żeby procedury azylowe były rzeczywiście zawieszane. Bo to nie jest tak, jak mówią przedstawiciele Lewicy, że te procedury azylowe, które istnieją w tej chwili w Polsce, to jest jakieś prawo człowieka. Każde państwo ma prawo swoje procedury azylowe zawiesić, jeżeli się okaże, że te procedury azylowe są dziurawe, że da się je wykorzystać do działania przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, jeżeli one są po prostu wykorzystywane jako narzędzie do prowadzenia wojny hybrydowej. A tak w tej chwili się dzieje w Polsce. Taka jest sytuacja.
I powiedzmy sobie jasno, że ci ludzie, którzy próbują nielegalnie przekraczać granicę polsko-białoruską, to nie są żadni uchodźcy! Im nie przysługuje żadne prawo do azylu.
Uchodźców w Polsce mamy co najwyżej z Ukrainy, a i to nie całej. Definicję uchodźcy spełniają ci ludzie, którzy uciekają do Polski z terenów Ukrainy, z tej części terenów Ukrainy, które są faktycznie objęte wojną. Jeżeli ktoś dociera do Polski z terenów wojną nieobjętych albo wędruje przez pół świata, żeby się do Polski dostać i podaje za “uchodźcę” z Iraku czy Afganistanu, który tutaj w Polsce jako uchodźca szuka nowego życia, to to nie są uchodźcy, szanowni Państwo. To są imigranci ekonomiczni. Mamy prawo i mamy obowiązek wobec państwa polskiego traktować ich jako imigrantów ekonomicznych.
A dla uchodźców mamy procedury azylowe na legalnych przejściach granicznych. W miejscach, które są do tego przeznaczone, żeby się w Polsce zameldować na granicy, złożyć wniosek azylowy i czekać na to, czy państwo polskie zdecyduje się takiego uchodźcę przyjąć, czy nie. Dla kogoś, kto nielegalnie przekracza w miejscu, w którym nie ma wyznaczonego legalnego przejścia granicznego, państwo polskie powinno mieć tylko jedną odpowiedź: złapać, zawrócić i odstawić za granicę w tym samym miejscu, w którym ten człowiek tę granicę nielegalnie przekroczył.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Michała Wawera i Romana Fritza, 11 października 2024 r.
Michał Wawer: – Wrzesień i październik upływają pod znakiem bezprecedensowej zapaści finansowej w systemie ochrony zdrowia.
Przez okres ostatnich kilku tygodni z całego kraju napływają sygnały z kolejnych szpitali w najróżniejszych częściach kraju, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie wywiązuje się z płatności. Są zatory płatnicze. Brakuje pieniędzy. Limity się wyczerpują. I to wszystko ma wpływ na funkcjonowanie ochrony zdrowia, w tej chwili już w skali ogólnokrajowej.
Wizyty pacjentów są odwoływane. Wizyty są przekładane na kolejny rok, a nawet w niektórych wypadkach zawieszana jest działalność całych oddziałów szpitalnych.
W “100 konkretach” Donalda Tuska w ubiegłym roku, w czasie zeszłorocznej kampanii Donald Tusk obiecywał zniesienie limitów NFZ w lecznictwie szpitalnym. Jest to jedna z najważniejszych, najdroższych obietnic, która była zawarta w “100 konkretach”. I oczywiście, jak zdecydowana większość obietnic z tego programu, nie została do dziś zrealizowana! I nie ma żadnych widoków na to, że kiedykolwiek przez Platformę zrealizowana zostanie.
Natomiast w tym wypadku powinniśmy chyba z tego powodu oddychać z ulgą. Dlatego, że właśnie najcięższa sytuacja, najgorsze zatory są w tych obszarach ochrony zdrowia, gdzie świadczenia są obecnie nielimitowane. To są te obszary, w których szpitale muszą udzielać bez ograniczeń wszystkich świadczeń wszystkim pacjentom, którzy się do nich zgłoszą i zgodnie z założeniem tych nielimitowanych świadczeń szpitale powinny na bieżąco otrzymywać za to płatności z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeżeli tych płatności nie otrzymują, no to szpital nie ma żadnych możliwości, żeby nawet ograniczyć swoje straty. Musi po prostu na bieżąco, na stałe kredytować funkcjonowanie całego systemu opieki zdrowotnej.
Gdyby ten system został rozciągnięty – zgodnie z obietnicą Donalda Tuska – na całe lecznictwo szpitalne, gdyby wszystkie zabiegi, wszystkie świadczenia były nielimitowane, to mielibyśmy w tej chwili do czynienia z sytuacją, w której szpitale po prostu jeden po drugim ogłaszałyby w tej chwili bankructwo!
Program tego, żeby znieść limity w lecznictwie szpitalnym, jest dobry. Powinien być zrealizowany. Ale wymaga jednego podstawowego warunku. Narodowy Fundusz Zdrowia musi posiadać elementarną wiarygodność jako płatnik. Musi zadbać o to, żeby płatności dla szpitali przebiegały w sposób płynny, żeby się odbywały na bieżąco. W momencie, kiedy tego nie ma, kiedy NFZ i państwo polskie nie dotrzymuje umów ze szpitalami, to pogłębianie tego systemu, zdejmowanie kolejnych limitów byłoby tylko pogłębieniem kryzysu, pogłębieniem tej tragedii. Jak na to reaguje rząd?
Rząd stara się odwracać uwagę i jednocześnie szukać oszczędności. Jeśli chodzi o szukanie oszczędności, to również przez ostatnie tygodnie i miesiące toczy się dyskusja na temat porodówek.
Została ogłoszona propozycja Ministerstwa Zdrowia, żeby odciąć finansowanie jednej trzeciej najmniejszych porodówek w skali całego kraju. Dzięki reakcji opozycji, dzięki reakcji opinii publicznej wiemy już dzisiaj, zostało przyznane na Zespole ds. Opieki Okołoporodowej organizowanym przez poseł Karinę Bosak, zostało przyznane przez przedstawiciela rządu, że ten program nie będzie zrealizowany w sposób bezwzględny, że będą wyłączenia, będą wyjątki, będzie brane pod uwagę, jaka jest odległość danej porodówki od innych porodówek znajdujących się w okolicy.
Natomiast kiedy wczoraj z mównicy sejmowej zapytałem przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, jak to konkretnie będzie wyglądało, ile porodówek będzie miało odcięte całkowicie finansowanie, ile będzie miało to finansowanie ograniczone – na to odpowiedzi się niestety nie doczekałem. Zostałem po prostu zbyty ogólnikami.
Więc walka o porodówki cały czas trwa i my jako Konfederacja będziemy się przyglądać temu, jak konkretnie rząd chce oszczędzać na porodach i na oddziałach położniczo-ginekologicznych.
Jeżeli chodzi o odwracanie uwagi, no to mamy całą właściwie przemyślaną strategię pani minister zdrowia Leszczyny, która od momentu, kiedy została ministrem zdrowia, mówi bardzo mało o systemie opieki zdrowotnej. Bardzo dużo mówi za to o krucjacie przeciwko alkoholowi, bardzo dużo mówi o krucjacie przeciwko papierosom. Tym przecież tematem zajmowała się wczoraj, przemawiając z mównicy sejmowej. Nie mówiła o porodówkach, nie mówiła o zatorach płatniczych, skupiała się jedynie na wygodnym dla siebie temacie papierosów. W mediach mówi tylko o alkoholu. No i to niestety trudno czytać inaczej, jak tworzenie tematów zastępczych i szukanie sposobu, żeby odwrócić uwagę od tych realnych problemów związanych z sytuacją finansową NFZ.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. System, w którym funkcjonujemy, system monopolistycznego Narodowego Funduszu Zdrowia jest strukturalnie niewydolny! I tego systemu nie da się naprawić w taki sposób, żeby on zaczął działać naprawdę dobrze.
Inne kraje zachodnie już dawno odeszły od systemu monopolu w państwowej opiece zdrowotnej. Kiedy popatrzymy na Niemcy, kiedy popatrzymy na Czechy, tam funkcjonuje system konkurencyjny. Pacjenci w ramach płaconej do państwa składki zdrowotnej mogą wybrać, u którego ubezpieczyciela chcą się zarejestrować i z którym ubezpieczycielem chcą współpracować, u którego zaspokajać swoje potrzeby w zakresie ochrony zdrowia. To jest kierunek, w którym powinniśmy iść.
Dlatego, że bez mechanizmów konkurencji, bez wprowadzenia w tym systemie państwowym, w systemie, w którym każdy pacjent ma zagwarantowaną opiekę zdrowotną – jeżeli w tym systemie nie wprowadzimy rynkowych mechanizmów konkurencji, to kończyć się to będzie tak, jak obserwujemy właśnie w tej chwili: katastrofą systemu monopolistycznego, systemu, gdzie pieniądze są marnotrawione na potęgę, systemu, w którym po prostu nie ma motywacji na żadnym szczeblu do powiększania wydajności.
Jako Konfederacja zapisaliśmy propozycję gruntownej systemowej reformy ochrony zdrowia w naszym programie w ubiegłym roku, programie Konfederacji pt. Konstytucja Wolności i będziemy dążyć do tego i przekonywać zarówno polityków, jak i Polaków, że ten system wymaga właśnie systemowej reformy i zlikwidowania monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia.
Poseł Roman Fritz w imieniu Klubu Konfederacji nt. prezydenckiego projektu ustawy o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami, 1 października 2024 r.
– Na pierwszy rzut oka każdy normalnie reagujący człowiek chce oczywiście ludziom poszkodowanym przez los po prostu pomóc. Na tym opiera się nasza łacińska cywilizacja, że pomagamy i bronimy słabszych. W cywilizacjach nam obcych wyróżnikiem jest postawa obrony samego siebie lub własnego plemienia bądź też grupy wyznaniowej czy narodowościowej.
Omawiany prezydencki projekt ustawy ma wiele słusznych postulatów i dobrych chęci, lecz jak zwykle w takich sytuacjach należy sobie odpowiedzieć na wiele nasuwających się kwestii i rozwiać wiele wątpliwości. Można je zgrupować jako tematykę problemową z jednym podstawowym pytaniem: Czy w kontekście zapaści demograficznej i kryzysu dotykającego wszystkie obszary funkcjonowania państwa jako społeczeństwo jesteśmy w stanie unieść ciężar ustawowych obowiązków?
Kwestie szczegółowe można naświetlić następująco.
Po pierwsze, czy projektodawcy dokonali oszacowania, jaka liczba osób może stać się beneficjentami tej ustawy.
Po drugie, czy wiemy w ślad za tym, jaka będzie niezbędna liczba asystentów osobistych.
Po trzecie, w jaki sposób mamy w Polsce stworzyć armię ich przełożonych zwanych superwizorami.
Po czwarte, czy i w jaki sposób będzie można przeprowadzić niezbędne szkolenia i instruktaże dla asystentów osobistych.
Po piąte, jakby tego było mało, jest też potrzeba zatrudnienia całej brygady koordynatorów usługi asystencji.
Po szóste, jaki jest proces analizy i oceny sytuacji wraz z wizytami osobistymi itd. Czy jesteśmy w stanie poznać koszt wejścia w życie tej ustawy?
Po siódme, czy nie macie państwo poglądu, że pomnażacie kolejne pokłady wnioskowania, raportowania, sprawozdawczości i biurokracji? Dotyczy to np. art. 28 projektu.
Po ósme, w rozdziale 6 projektu omawia się kwestie finansowania tego przedsięwzięcia. Kto za to zapłaci? Oczywiście polski podatnik w postaci dotacji celowej budżetu państwa. Obecny projekt budżetu zakłada i tak rekordowy deficyt – to tylko tak pod rozwagę.
Po dziewiąte, w opisie projektu mamy przytoczone doświadczenia międzynarodowe i krajowe, wśród tych pierwszych – doświadczenia ledwie kilku krajów, w tym Norwegii niebędącej członkiem Unii Europejskiej. To jest akurat pocieszające i pokazuje, że poza Unią jest życie. Umieszczono tam jednak jako kraj Szkocję. Rozumiemy, że władze całego Zjednoczonego Królestwa takiego rozwiązania nie wdrożyły.
Po dziesiąte, czy polskie społeczeństwo będzie stać na zasponsorowanie omawianych tu usług dla rzeszy imigrantów, zwłaszcza Ukraińców, oraz spodziewanych uchodźców z Bliskiego Wschodu? Ile będzie takich osób? Nie mamy przecież pojęcia.
Poseł @Roman_Korona: Wiemy, że osoby niepełnosprawne to ludzie wymagający szczególnej opieki i szacunku, wygląda jednak na to, że problemy tych osób stają się częstą okazją do wykorzystywania ich w sposób na wskroś polityczny, bez uwzględnienia rzeczywistych potrzeb i kosztów!… pic.twitter.com/pog2POlbGm
Uwagi ogólne na poziomie językowym, bowiem i tu wchodzi nam tak charakterystyczna dla czasów rewolucji nowomowa wskazująca, co oczywiste, angielskojęzyczne źródła tego projektu. Asystencja. Dlaczego nie operować polskim, lepszym znaczeniowo słowem „pomoc”? Superwizja asystentów osobistych. Otóż, drodzy państwo, słowo „superwizja” praktycznie nie istnieje w polskim języku. Jest prawdopodobnie gnuśnym przekładem angielskiego słowa „supervision” oznaczającego zwierzchnictwo, nadzór, kontrolę, monitoring. Superwizor asystentów osobistych. Tak jak powyżej. Ten toporny anglicyzm można ewentualnie spotkać przy okazji zajęć z psychoterapii. Uwaga na marginesie: Czy ustawy są celowo pisane językiem z obcymi naleciałościami?
Niewątpliwie osobną kwestią jest kwestia naboru na funkcje asystentów, superwizorów czy koordynatorów. Nasuwa się w sposób oczywisty potrzeba zatrudnienia legionów pielęgniarek, których i tak przecież mamy na rynku usług medycznych jak na lekarstwo, nomen omen. I uwaga, znaczące jest to, czego w projekcie nie widać, a mianowicie: chociaż projekt zakłada mnóstwo ograniczeń, to w przypadku zatrudniania asystentów nie ma np. wymogu znajomości języka polskiego. Czy rynek zatrudnienia ma w tym przypadku zagospodarować osoby np. pochodzenia bliskowschodniego bądź ukraińskiego?
Na koniec uwaga generalna. Wiemy, że osoby niepełnosprawne to ludzie wymagający szczególnej opieki i szacunku. Wygląda jednak na to, że problemy tych osób stają się często okazją do wykorzystywania ich w sposób na wskroś polityczny, bez uwzględnienia tu rzeczywistych potrzeb i kosztów.
Polaków jest coraz mniej, wydatki na osobę rosną w tempie zastraszającym, a tu, zdaje się, politycy cały czas dbają jedynie o swój wizerunek, cynicznie wykorzystując do tego ludzi istotnie poszkodowanych przez los. Wskazane byłoby np. stworzenie systemu zachęt, zwolnień podatkowych i ze składek ZUS dla pomocników i rodzin osób niepełnosprawnych. Dziękuję.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posła Romana Fritza, Marty Czech – zastępcy rzecznika prasowego Konfederacji oraz eksperci-energetycy Mieczysław Koczy i Robert Oleszczuk z Elektrowni Rybnik oraz pan Bogdan Kocz z Elektrowni Łaziska, 27 września 2024 r.
Marta Czech: – Biuro posła Romana Fritza w Rybniku ruszyło na ratunek rybnickiej elektrowni. Jeszcze w ubiegłym roku daty graniczne, jeśli chodzi o Elektrownię Rybnik, które określały użytkowanie podstawowych jednostek wytwórczych, a także maszyn w elektrowni rybnickiej były określone na koniec 2035 roku. Dziś dowiadujemy się, że ma to być koniec 2025 roku! A więc przyspieszenie z zamknięciem Elektrowni Rybnik aż o 10 lat!
Zamknięcie tejże elektrowni to nie tylko 1700 osób bez pracy, wyrzuconych na bruk. Przypomnijmy, to jest 500 osób samej załogi i 1200 pracowników firm, które znajdują się na terenie elektrowni. Zamknięcie i wyłączenie mocy wytwórczej Elektrowni Rybnik to również obniżenie bezpieczeństwa energetycznego w skali kraju. (…)
Po oddaniu za darmo wozu strażackiego na Ukrainę na prośbę władz miasta Iwano-Frankiwsk (przedtem Stanisławów) radnym Rybnika zacytowałem relację z uchwały tychże władz z roku 2010: Stepan Bandera, przywódca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), i Roman Szuchewycz, dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), otrzymali tytuły honorowych obywateli Iwano-Frankowska (d. Stanisławów) na zachodniej Ukrainie. Decyzję tę podjęła jednogłośnie rada miasta, w odpowiedzi na wnioski organizacji społeczno-politycznych, a także na prośbę 35 deputowanych rady. “Bandera i Szuchewycz już dawno są dla nas bohaterami. Dziś to udokumentowaliśmy” – oświadczył sekretarz rady Wasyl Bojczuk.
I dodałem: Postanowiliście oddać nasz wóz strażacki piewcom ludobójców, największych zwyrodnialców, jakich nosi ziemia. Wstydźcie się!
🧯Po oddaniu za darmo 🚒wozu strażackiego na Ukrainę 🇺🇦na prośbę władz miasta Iwano-Frankiwsk (przedtem Stanisławów) radnym @rybnikeu zacytowałem relację z uchwały tejże rady z roku 2010:
Stepan Bandera, przywódca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), i Roman Szuchewycz,… https://t.co/6aIfg0zK3t
Kredyt naStart (kredyt 0%) – czyli jak za blisko 20 miliardów złotych z naszych podatków deweloperzy będą podnosić ceny mieszkań!
Minister Rozwoju Krzysztof Paszyk zapowiedział, że na jednym z najbliższych posiedzeń Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów (KERM) będzie przedstawiał kredyt naStart jako rozwiązanie zwiększające dostępność mieszkań.
Czy faktycznie zwiększy to dostępność mieszkań? Niestety wręcz przeciwnie – sama publikacja projektu w RCL sprawiła, że ceny mieszkań z dnia na dzień wzrosły nawet o kilkanaście procent! Natomiast od 2018 do 2023 roku koszt budowy domu wzrósł aż o 76%! Koszty te będą rosnąć poprzez sztuczną stymulację popytu i politykę klimatyczną UE. Trzeba pamiętać, że dyrektywa EPBD (dyrektywa budynkowa, wywłaszczeniowa) to łączny koszt ponad 1,5 BILIONA złotych! Mieszkania będą drogie – nieosiągalne więc dla większości młodych Polaków.
Koszt programu kredyt naStart to blisko 20 miliardów złotych (w ciągu 10 lat). Na Kredycie 2% skorzystało ponad 3 tysiące cudzoziemców (z czego ponad 2 tysiące Ukraińców), którzy mogą posiadać swoje domy poza terytorium Polski, a i tak polscy podatnicy ufundowali im dopłaty do kredytu! Na jednym i drugim projekcie zarabiają głównie banki i deweloperzy, płacimy za to niestety my wszyscy.
Należy obniżyć ceny mieszkań, a nie do nich dopłacać! Konfederacja proponowała właśnie ten kierunek, obniżenie cen mieszkań nawet o 30%!
Kredyt naStart (kredyt 0%) – czyli jak za blisko 20 miliardów złotych z naszych podatków deweloperzy będą podnosić ceny mieszkań!
Minister Rozwoju Krzysztof Paszyk zapowiedział, że na jednym z najbliższych posiedzeń Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów (KERM) będzie…
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posła Romana Fritza i Michała Urbaniaka, 13 czerwca 2024 r.
Michał Urbaniak: – Rząd Tuska jasno pokazuje, że bardzo niewiele różni się od rządu Mateusza Morawieckiego w kwestii podejścia i poszanowania prywatności Polaków. W poprzedniej kadencji Sejmu właśnie walczono z projektem Lex Pilot. Teraz jeszcze przecież trwa walka o to, jak wyglądała inwigilacja za rządów PiS za pomocą systemu Pegasus. A jak widać, ten rząd znalazł sobie nowe zabawki do tego, żeby wchodzić w życie Polaków z buta! I nie tylko prywatnych, ale także osób publicznych naturalnie.
Ten projekt zakłada – artykuł 53 – prezes UKE będzie mógł na żądanie jednego z podmiotów jednej ze służb wymienionych przez posła Fritza nałożyć obowiązek udostępnienia przez przedsiębiorcę komunikacyjnego danych. Będzie też mógł nałożyć obowiązek blokowania wysyłania jakichkolwiek danych. Czyli, inaczej mówiąc, wychodzi na to, tak to rozumiemy, że będzie można decyzją administracyjną zablokować komuś Messenger czy konto na Gmailu.
Warto też podkreślić, że ten porządek państwa, do czego odnosi się ustawa, bezpieczeństwo państwa, to jest tak szerokie pojęcie, że rząd będzie mógł sobie wpisać w to wszystko. Ale to nie jest najgorsze w tej ustawie. W tej ustawie jeszcze mamy zapisy dotyczące tego, że artykuł 47, artykuł 49 nakładają na przedsiębiorców obowiązek przechowywania danych. Danych o użytkownikach. Mówimy tutaj o geolokalizacji, mówimy o billingu, mówimy tutaj o danych osobowych obywateli. I to jeszcze nie jest najbardziej absurdalne.
Najgorszą rzeczą, jaka się tam pojawia, jest to, że te służby będą mogły dostać się na przykład do treści państwa czatów na żądanie, do treści maili, które Państwo wysyłacie. I nie będzie to się dziać tylko i wyłącznie decyzją sądu, ale minister Bodnar będzie mógł sobie zdecydować, kogo będzie akurat chciał inwigilować rząd Tuska. no to wtedy też taką zgodę może wydawać właśnie minister Bodnar. To wiąże się z ryzykiem absolutnej inwigilacji obywateli, absolutnej inwigilacji ludzi niewygodnych dla władzy pod byle pretekstem.
Dodatkowo milionowymi, jak nie miliardowymi kosztami, które poniosą spółki telekomunikacyjne, operatorzy telekomunikacyjni, bo dla każdego takiego podmiotu to jest dodatkowy koszt. Dodatkowi ludzie, których trzeba zatrudnić do obsługi bazy danych. Dodatkowe miejsce, które trzeba wykupić, czy w ramach chmur czy w ramach własnych zasobów do utrzymywania właśnie tych danych. To są także dodatkowe koszty choćby prądu, jeśli będzie utrzymywać się dodatkowe serwery, dodatkowe miejsce na dyskach. To jest szereg rzeczy, za które ostatecznie zapłacą także konsumenci.
Konfederacja jasno wskazuje, że nie ma naszej zgody na to, by inwigilować Polaków bez powodu. Skoro koalicja Tuska w poprzedniej kadencji krytykowała takie zapisy, to dlaczego w tej kadencji chce je wprowadzić?
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Otóż ten projekt nie tylko narusza Konstytucję i prawo do prywatności. Uwagę na to zwraca np. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czyli instytucja, której Tusk chciałby być pewnie podległy, na to, że ten projekt jest niezgodny zarówno z polską Konstytucją, jak i z prawem unijnym! Problem tego rządu jest taki, że zamiast wprowadzić jakiekolwiek, jeśli już muszą je wprowadzać, zobowiązania czy dyrektywy unijne, czy inne zapisy prawa unijnego w sposób lekki, czyli taki, który nie obciąża dodatkowo polskiego prawa, to dowalili dodatkowych przepisów, które będą pozwalać im na to, żeby nie musieli kupować Pegasusa, bo będą robić sobie legalnie sprawdzanie czatów czy sprawdzanie tego, gdzie, kto, z kim rozmawiał za pomocą operatorów telekomunikacyjnych. Ten projekt należy odrzucić jeszcze w pierwszym czytaniu i do tego będzie nawoływała Konfederacja.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Michała Wawera i Romana Fritza, 20 maja 2024 r.
Michał Wawer: – Platforma Obywatelska ma ogromny problem z dotrzymaniem mnóstwa swoich obietnic, natomiast z jedną obietnicą nie ma problemu. Z tą obietnicą, która na Campusie Trzaskowskiego została złożona ustami Sławomira Nitrasa, że “katolicy w Polsce będą piłowani!”. I Rafał Trzaskowski właśnie przystąpił do opiłowywania katolików w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy, wydając zarządzenie, że zgodnie z zasadą neutralności światopoglądowej – oczywiście tak, jak ją rozumie Rafał Trzaskowski – jakiekolwiek symbole religijne będą zakazane w przestrzeni publicznej, w przestrzeni służącej do obsługiwania klientów w Urzędzie Miasta Stołecznego, jak również w trakcie wydarzeń organizowanych przez Urząd Miasta Stołecznego Warszawy.
W kogo to – teoretycznie dotyczące wszystkich religii – zarządzenie jest skierowane, nie mamy chyba żadnych wątpliwości. Dlatego, że nikt nie ma wątpliwości, że Rafał Trzaskowski będzie dalej występował na tle świecy chanukowej w czasie obchodów wspierających żydowską tradycję i religię. Nikt nie ma wątpliwości, że nadal pieniądze będą płynąć na meczety i organizacje muzułmańskie działające w Warszawie. Nie, to jedynie katolicki urzędnik pracujący w Urzędzie Miasta Stołecznego będzie ścigany za to, że odważył się postawić malutki obrazek z Matką Boską koło swojego komputera, żeby móc w czasie swojej pracy również wyrażać swoją religię na swoim własnym urzędniczym biurku. Na coś takiego nie może być zgody nie tylko żadnego katolika, ale żadnego cywilizowanego człowieka.
Wolność sumienia, wolność religii to jest coś, co należy do naszego dziedzictwa kulturowego, cywilizacyjnego. Co jest wpisane również do Konstytucji. Konstytucji, która gwarantuje wolność sumienia i religii w artykule 25 i stanowi, że możliwość uzewnętrzniania religii może być ograniczona wyłącznie ustawowo, wyłącznie w wyjątkowych przypadkach. Zarządzenie Rafała Trzaskowskiego nie jest formą ustawową, a reguły, które wprowadza, w żaden sposób nie odnoszą się do jakichś sytuacji wyjątkowych, do sytuacji szczególnych.
Dlatego Konfederacja będzie wspierać wysiłki wszelkich urzędników, wszelkich prawników, którzy postanowią z tym zarządzeniem Rafała Trzaskowskiego pójść do sądu i tam się z nim mierzyć.
Przypominamy, że istnieje cały szereg wyroków Sądu Najwyższego. Również tych sprzed 2015 roku, czyli takich, które teoretycznie Platforma Obywatelska powinna uznawać, respektować i wspominać jako moment niekwestionowanego trwania polskiego sądownictwa, jeszcze przed tym kryzysem, który Platforma wspólnie z PiSem wywołały. Więc szereg orzeczeń Sądu Najwyższego, zgodnie z którymi krzyż nie obraża i może być umieszczany również w urzędach publicznych, w instytucjach publicznych, w przestrzeni publicznej.
A jakby było mało orzeczeń Sądu Najwyższego, to jest również uchwała Sejmu. Uchwała z 3 grudnia 2009 roku. Przegłosowana przez Platformę Obywatelską i jej koalicjanta Polskie Stronnictwo Ludowe! W tej uchwale czytamy, że znak krzyża jest nie tylko symbolem religijnym i znakiem miłości Boga do ludzi, ale w sferze publicznej przypomina o gotowości do poświęcenia dla drugiego człowieka, wyraża wartości budujące szacunek dla godności każdego człowieka i jego praw, że zarówno jednostka, jak i wspólnoty mają prawo do wyrażania własnej tożsamości religijnej i kulturowej, która nie ogranicza się do sfery prywatnej.
Donald Tusk, człowiek odpowiedzialny za tę uchwałę, bo to za jego większości ta uchwała przeszła przez Sejm, powinien o tej uchwale pamiętać. Tym bardziej, że obecnie próbuje rządzić państwem przy użyciu uchwał sejmowych i niejednokrotnie przeciwstawia właśnie, że te uchwały sejmowe są czymś wyższym niż wyroki Trybunału Konstytucyjnego, niż ustawy, niż nawet zapisy Konstytucji.
Więc o tej uchwale sejmowej, która wyszła spod jego ręki, premier Tusk powinien pamiętać i przywołać swojego podwładnego Rafała Trzaskowskiego do porządku.
Szanowni Państwo, krzyże były przez ostatnie dwa tysiące lat, były długo przed Trzaskowskim; krzyże przetrwały wiele imperiów, wiele osób o wiele potężniejszych niż Trzaskowski, które próbowały tych krzyży zakazywać i je rugować z przestrzeni publicznej. Krzyże były, są i będą długo po tym, jak wszyscy na świecie o Rafale Trzaskowskim zapomną. I Rafał Trzaskowski powinien o tej brutalnej prawdzie pamiętać.
• To prawda. Z uposażenia poselskiego po prostu zrezygnowałem (tak jak niegdyś z 500+) • Powiem więcej. Uważam, że ludzi powinno być stać na to, aby się stać posłem na Sejm RP! • Albo Kohut albo Fritz! • Jestem ze Śląska, a moją Ojczyzną jest Polska!
⏰To prawda. Z uposażenia poselskiego po prostu zrezygnowałem (tak jak niegdyś z 500+) ⏰Powiem więcej. Uważam, że ludzi powinno być stać na to, aby się stać posłem na Sejm RP! ⏰Albo Kohut 🇪🇺 albo Fritz 🇵🇱 ! ⏰Jestem ze Śląska, a moją Ojczyzną jest Polska!@KONFEDERACJA_… https://t.co/i7nG6hVAvH
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Romana Fritza, 25 kwietnia 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Jesteśmy tuż po expose w sprawach polityki zagranicznej ministra Radosława Sikorskiego. Gorący komentarz od Konfederacji do treści wystąpienia jeszcze przed debatą sejmową, która zacznie się dosłownie za moment. I w której wraz z posłem Romanem Fritzem, z którym reprezentujemy wspólnie Konfederację w Komisji Spraw Zagranicznych, będziemy w tej debacie uczestniczyć, odniesiemy się do tych wątków. Natomiast nasz komentarz na gorąco. Żeby już było wiadomo, co myślimy, krótkie odniesienie.
Przede wszystkim, jeżeli to było expose o polityce zagranicznej, to obraz, który idzie w świat jest taki, że polityka zagraniczna nadal jest bardzo silnie zakładnikiem polityki wewnętrznej! Gdyby zrobić statystykę czasu, ile było odniesień do sytuacji politycznej na świecie, a ile było odniesień do sytuacji w Polsce, to nie wiem, czy nie byłoby to 50-50. Polemika z wewnętrznymi rywalami upodobniła to wystąpienie bardziej do wystąpienia kampanijnego z kampanii do Parlamentu Europejskiego niż do dojrzałego expose poświęconego wyłącznie racji stanu. To oczywiście prawo każdego ministra.
Ministrowie z reguły są politykami i toczy się kampania wyborcza. Natomiast sygnał za granicę idzie jasny: Polska jest skonfliktowana, polska klasa polityczna jest podzielona. Mieliśmy natychmiastowe tego potwierdzenie w postaci polemicznej konferencji prasowej prezydenta Andrzeja Dudy. Zamiast współdziałania konstytucyjnych władz, czyli prezydenta i rządu, mamy publiczne polemiki prowadzone przez media w dniu prezentowania tu, w Sejmie, założeń prowadzonej polityki zagranicznej.
Dla każdego ambasadora, który był dzisiaj tutaj w gmachu polskiego Sejmu, po dzisiejszym dniu, po tych kilku godzinach, przed słuchaniem debaty między partiami jest już najzupełniej jasne, że tutaj ci, którzy pełnią najwyższe konstytucyjne urzędy, nie grają do jednej bramki. I niestety, ja oceniam po wysłuchaniu tego, że był to wybór ministra Radosława Sikorskiego, który swój temperament polemiczny dał na plan pierwszy, a analityczne, merytoryczne założenia wychodzące z odpowiednich departamentów NSZ – na plan drugi.
Druga rzecz, która się rzuca w oczy, niebywały chaotyzm tego wcale nie tak długiego wystąpienia. Do tych samych wątków minister wracał po 3-4 razy, raz omawiał je w jedną stronę, raz w drugą, wątek obronności znikał i powracał, wątek strategii polskiej polityki w Unii Europejskiej znikał i powracał! Wątek założeń naszej polityki wschodniej, wątek Rosji, powracający wielokrotnie. Jeżeli ktoś spoza europejskiego obszaru słuchał tego wystąpienia, to mógłby odnieść wrażenie, że głównym tematem polskiej polityki zagranicznej jest PiS, integracja europejska i Rosja. Wszystkie pozostałe sprawy są w zasadzie drugoplanowe. Nawet nie Ukraina, tylko właśnie Rosja. Minister Spraw Zagranicznych posunął się do udzielania rad społeczeństwu rosyjskiemu i rosyjskim elitom, co do tego, jak rządzić własnym państwem.
Wydaje mi się, że powinniśmy się skupić tu, w Sejmie, na definiowaniu własnej racji stanu, niż na takich publicystycznych filipikach. Przesadnemu skupieniu na PiS-ie, Unii Europejskiej i Rosji towarzyszyło pominięcie lub śladowe wzmiankowanie całych innych pozostałych kontynentów, gdzie dosłownie akcenty poświęcone Azji i Ameryce Łacińskiej można policzyć na palcach jednej lub dwóch rąk. O Afryce nie jestem pewien, czy w ogóle zostało wspomniane, nie mówiąc o zdefiniowaniu naszego interesu narodowego, naszej racji stanu w odniesieniu do konkretnych subregionów ogromnego przecież i dynamicznie rozwijającego się gospodarczo i ludnościowo kontynentu afrykańskiego. Tak naprawdę ten chaotyzm i to pominięcie dużych obszarów świata i ważnych obszarów toczącej się rywalizacji strategicznej należałoby określić jednym słowem: prowincjonalizm!
To było przemówienie na swój sposób niestety prowincjonalne i politykę zapowiadaną czy wyrażaną w taki sposób upodabnia to do polityki prowadzonej wcześniej przez PiS, mającej dokładnie te same cechy. I chyba nie jesteśmy tu zaskoczeni, bo pamiętamy, że Radosław Sikorski był także członkiem rządów PiSu, więc jest jednym z tych polityków, gdzie PiS i Platforma mogą się wymieniać kadrami.
Następna sprawa, to odnieśmy się do Unii Europejskiej. To, co mówił Radosław Sikorski, to był właściwie zbiór różnego rodzaju ogólników potwierdzających jego wiarę w integrację europejską. Sformułowań doskonale znanych z debat. Sam takie debaty z Radosławem Sikorskim toczyłem, gdzie występował on z pozycji otwartego, jasnego poparcia eurofederalizmu i jednocześnie towarzyszył temu brak strategii. Radosław Sikorski nie zaprezentował żadnego polskiego spojrzenia na strategię spełnienia stawianych przez Unię Europejską i popieranych przez jego partię celów polityki klimatyczno-energetycznej. Nie zaprezentował żadnej strategii na odzyskanie produktywności, ekonomicznej opłacalności przez branżę rolną czy transportową ze względu na niekorzystną dla nas politykę handlową w Unii Europejskiej. Nie zaprezentował żadnej strategii rozwiązania kryzysu migracyjnego na granicach Unii Europejskiej poza wskazaniem rzeczy słusznych, które trzeba robić, ale które nie są elementem strategii dla Europy.
Rzeczy, które wskazał Radosław Sikorski w odniesieniu do polityki migracyjnej Unii Europejskiej, są w zasadzie sprzeczne. Jego cele polityki migracyjnej są sprzeczne z właśnie przyjętym paktem o azylu, który ma na masową skalę legalizować i dystrybuować nielegalną migrację po Europie. Tymczasem Radosław Sikorski zapowiedział, że trzeba z nielegalną migracją walczyć. Mamy tutaj nie tylko brak strategii, mamy tutaj oczywistą sprzeczność.
I przede wszystkim mamy polemikę z mitami, to jeszcze powiedzmy, niektóre mity przypisywane poprzedniemu rządowi – być może słuszne – ale zwracam uwagę na to, że sam Radosław Sikorski nie ustrzegł się mitologizacji integracji europejskiej.
Po pierwsze stwierdził, że Unia staje się blokiem geopolitycznym – co nie jest prawdą. Instytucje unijne po traktacie lizbońskim, które miały odpowiadać za strategię, takie jak europejska dyplomacja, nie odgrywają żadnej roli. Mieliśmy w ostatnim czasie wręcz spektakularne pokazanie braku sprawczości europejskich instytucji. Wszystko, co istotne w polityce międzynarodowej, jest uzgadniane na poziomie międzyrządowym, czyli w ramach klasycznej dyplomacji.
Drugi mit to mit, że można zachować suwerenność i pogłębiać integrację europejską. To dogmatyczne założenie wyznawane przez Radosława Sikorskiego nie ma pokrycia w faktach, zwyczajnie nie ma pokrycia w faktach. Widać, że im więcej integracji europejskiej, tym mniej suwerenności. To jest skalowalne. Doświadczyli tego Grecy, doświadczyli tego Anglicy, którzy wyciągnęli z tego wnioski. Doświadczył tego poprzedni i obecny rząd, po prostu jest to maskowane pewnymi frazesami.
Natomiast rzecz chyba najbardziej jednoznacznie, która wybrzmiała, to zapowiadanie kompromisów! Mówienie, że poszerzenie Unii Europejskiej odbędzie się poprzez zawieranie kompromisów co do reform traktatowych. I była już zapowiedź, że te kompromisy będą polegały na znoszeniu zasady jednomyślności. Więc z jednej strony wybrzmiało, że rząd nie jest zwolennikiem reform traktatowych, ale z drugiej strony, że jest gotowy na kompromisy i nawet zostało zapowiedziane, w jakich sprawach te kompromisy zostaną dokonane. Przecież to jest zaprzeczenie jakiejkolwiek rozsądnej strategii negocjacyjnej, jeśli na starcie zapowiada się, jakie się ustępstwa zrobi i do jakiego punktu negocjacji chce się dojść!
Zostawiam Unię Europejską, przechodzę do Niemiec. Jeżeli chodzi o Niemcy, mieliśmy obszerny pasus, który w zasadzie można by, gdyby ambasada niemiecka miała wykupić w polskich mediach reklamę, to mogłoby to brzmieć dokładnie w ten sam sposób. Nie trzeba by tam zmieniać jednego słowa. I teraz, czy my jesteśmy przeciwni, żeby minister powiedział coś dla odmiany dobrego o Niemczech? Jeśli jest w tym jakaś myśl i strategia, to może i mogłoby to mieć sens. Problem jest w tym, że nie towarzyszyło temu sformułowanie żadnych oczekiwań polskich wobec Niemiec.
Miałem przyjemność jako członek grupy polsko-niemieckiej, członek Komisji Spraw Zagranicznych, widzieć materiały MSZ i w tych materiałach MSZ są formułowane nasze oczekiwania wobec Niemiec. W wypowiedzi ministra spraw zagranicznych te oczekiwania nie wybrzmiały. Rozumiemy, że zakładamy, że Niemcy są tak domyślni, że sami po prostu domyślą się, czego oczekujemy, uznają, że jest to istotne i to spełnią. Moim zdaniem polityka zagraniczna tak nie działa.
Następna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, moim zdaniem jednak istotna, która zostanie odczytana za granicą, to wyłączenie interesu Polaków poza expose ministra spraw zagranicznych. Minister zapowiedział, że tematyka Polaków jest tak ważna, że w zasadzie to jej – Polaków poza granicami – że jej nie poruszy, bo poruszy ją w osobnym expose, w innym czasie, nie wiadomo jakim, w innej izbie Parlamentu, czyli w Senacie. Pozornie może to wyglądać jako dowartościowanie tej tematyki. W praktyce jest to w mojej ocenie sygnał, że polska polityka zagraniczna będzie prowadzona bez związku z tym, czy interesy Polaków na Ukrainie, na Białorusi, na Litwie, w Anglii, w Niemczech i w całym szeregu innych państw świata, gdzie Polacy żyją i mają swoje interesy, czy te interesy będą zabezpieczone. Przeciwko takiemu podejściu protestujemy.
Następna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, to jest kwestia strategiczna wojskowa. Nie zostało zapowiedziane poparcie rządu dla tworzenia armii europejskiej. Ale zostało zapowiedziane, że mają powstawać misje wojskowe. Ich przedłużanie ma być wyłączone z zasady jednomyślności. Mają powstać europejskie siły szybkiego reagowania. Jednocześnie nie powiedziano, kto ma tym wszystkim dowodzić i jaka ma być relacja tego do NATO, że to ma być część struktury NATOwskiej. Jest to wejście w dosyć niebezpieczną retorykę tworzenia jakichś autonomicznych sił europejskich. W naszej ocenie tworzenie żadnej euroarmii ani w formie sił szybkiego reagowania, ani w formie misji wojskowych głosowanych większościowo nie jest zasadne.
Jeżeli chodzi o Unię Europejską, no miękko można powiedzieć, miękko, miękko, bardzo mięciutko! Jeżeli chodzi o politykę historyczną, “bolesne zdarzenia z przeszłości”. Jakież to bolesne zdarzenia z przeszłości, pozostało tylko się domyślać. Co w sprawie bolesnych zdarzeń z przeszłości minister zapowiedział? Zapowiedział poszukiwanie prawdy! Czyli prawda, zdaniem ministra, jeszcze nie jest znana! Będzie jej poszukiwał. Przez ile lat? Z kim? Ze stroną ukraińską, gdzie liczy na współpracę w zakresie poszukiwania prawdy. Obserwując ostatnie kilka lat, pozostaje tylko życzyć powodzenia.
Jeżeli chodzi o Izrael, również mięciutko. Pozornie padło kilka asertywnych zdań, ale zwracam uwagę, że potępienie padło wyłącznie w odniesieniu do zamordowania uczestników konwoju humanitarnego, w którym był obywatel Polski. Natomiast nie padło w ogóle słowo potępienia dla zbrodni wojennych wszystkich pozostałych! Padły tylko jakieś ogólnikowe sformułowania typu, że jesteśmy ciekawi, co Izraelczycy mają zamiar zrobić z 5 milionami Palestyńczyków. Czy ciekawość jest treścią polskiej dyplomacji? W mojej ocenie polska dyplomacja dobrze wie, jakie Izrael ma zamiary, ponieważ pokazuje to praktycznie codziennie. Polska powinna mieć swoje stanowisko w tej kwestii, np. czy prawa człowieka powinny być respektowane, czy może przymykamy na to oko; czy prawo międzynarodowe ma być szanowane, czy nie! Czy potępiamy zbrodnie wojenne, czy na ten temat milczymy. No i minister Sikorski, jeżeli by czytać jego przemówienie literalnie, potępił zbrodnie Hamasu, słusznie, nie potępił zbrodni Izraela – niesłusznie.
Jeżeli chodzi o imigrację: trzeba ukrócić nadużycia, trzeba rozliczyć aferę wizową, trzeba migrację nielegalną zatrzymać. Natomiast nie zgadzamy się z tym, że trzeba tworzyć podstawy dla legalnej migracji. Otóż te podstawy już istnieją! Trzeba co najwyżej je zacieśnić. W kwestii białej księgi nadużyć wizowych, przygotowałem już pismo do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, dziś ono będzie wysłane z prośbą o udostępnienie nam tej białej księgi. Chcemy się zapoznać, co też MSZ w białej księdze nadużyć wizowych przewiduje, jakie modyfikacje planuje.
To trzeba koniecznie posłuchać i obejrzeć! Poseł Roman Fritz w imieniu Klubu Poselskiego Konfederacji zabrał głos w sprawie “Pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym oraz niektórych innych ustaw”.
Rozjechał nie tylko merytorycznie projekt ustawy, ale zrobił to również w niezwykłym stylu! A mina europosła Łukasza Kohuta (pod koniec tego nagrania), który słuchał tego przemówienia stojąc na galerii sejmowej, mówi wszystko jakiej wagi był cios wymierzony przez posła Romana Fritza.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Michała Wawera i Romana Fritza, 6 marca 2024 r.
Michał Wawer: – Propozycje projektów ustaw, uchwał, zmian Konstytucji dotyczące sądownictwa, przedstawione przez ministra Bodnara, to jest niestety upiorna parodia tego, co proponowała Konfederacja w zakresie resetu konstytucyjnego. My przedstawiliśmy propozycję, żeby wyzerować skład Trybunału Konstytucyjnego i powołać na to miejsce nowych sędziów, obdarzonych zaufaniem całego społeczeństwa. Wybranych jednomyślnie w drodze nowelizacji Konstytucji przez cały Sejm.
Minister Bodnar wyszedł z propozycją, żeby owszem, wyzerować skład Trybunału Konstytucyjnego, ale następnie powołać nowy skład jednostronnie, decyzją wyłącznie większości rządzącej. Czyli można by się spodziewać, że byłby to skład nieuznawany przez połowę społeczeństwa. Byłby to skład akceptowalny tylko dla Platformy Obywatelskiej i premiera Tuska. Skład politycznych cyngli, których zadaniem byłoby zwalczanie PiSu. Zwalczanie prawicy, zwalczanie połowy społeczeństwa, których reprezentuje polska prawica w ramach Trybunału Konstytucyjnego.
Mamy projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Tu również Konfederacja proponowała wyzerować skład, powołać nowy skład obdarzony zaufaniem całego społeczeństwa. Od ministra Bodnara dostajemy projekt, żeby wyzerować obecny skład i powołać nowy skład, wybierany wyłącznie przez sędziów z tzw. starego rozdania. Czyli sędziów tych, których jeszcze mandaty są niekwestionowane. Całkowicie pomijając sędziów, którzy od kilku lat zasiadają w polskich sądach, są zaprzysiężeni przez prezydenta, wydają wyroki. Na podstawie tego projektu ustawy mieliby się stać sędziami drugiej kategorii, nieuprawnionymi do brania udziału w decyzji o powołaniu Krajowej Rady Sądownictwa.
Efektem byłby KRS zdominowany przez [osoby sprzyjające] Platformie Obywatelskiej, ministrowi Bodnarowi. KRS nieuznawany przez połowę Sejmu. Nieuznawany przez połowę polskiego społeczeństwa.
Te propozycje, które minister Bornar przedstawia, zamiast cokolwiek naprawiać, zamiast w czymkolwiek pomagać, są propozycjami pogłębiającymi chaos, doprowadzającymi do tego, że wyrwa, że dualizm w polskim systemie sądowym byłby jeszcze głębszy. Że jeszcze większy problem mielibyśmy z tym, że kiedy polski obywatel dostaje do ręki wyrok sądu, to tak naprawdę nie wie, czy ten wyrok jest wiążący. Czy ten wyrok się nadaje do wykonania. Czy tego wyroku za kilka miesięcy lub za kilka lat jakiś kolejny skład Trybunału Konstytucyjnego, jakiś kolejny sędzia nie przewróci. Nie powie, że to jest wyrok nieistniejący, który nie ma zastosowania, który można wyrzucić do kosza! Nie takiego resetu konstytucyjnego potrzebujemy.
Konfederacja podtrzymuje swoją propozycję dogadania się w ramach całej sceny politycznej. Wypracowania propozycji, która będzie akceptowalna dla wszystkich. Spotkaliśmy się w tej sprawie z prezydentem. Wysłaliśmy zaproszenia na konsultacje do innych klubów poselskich, do ministra sprawiedliwości Bodnara. Niestety, do tej pory na te nasze zaproszenia nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Ewidentnie nowa koalicja rządząca nie jest zainteresowana rozwiązaniem problemów polskiego sądownictwa. Chce jedynie dokonać skoku na Trybunał Konstytucyjny, na KRS. Jedyne, co ich interesuje, to przejęcie kontroli, przejęcie władzy, a nie rozwiązanie realnych problemów polskiego sądownictwa. Na to nie będzie zgody Konfederacji.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj