Paweł Usiądek: Ci, którzy mają mieszkania w blokach korzystających z ciepła systemowego, muszą się szykować na zimową demolkę domowych budżetów. W tym roku rachunki za ogrzewanie wzrosną średnio o 86 procent w porównaniu z poprzednim sezonem. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego to dodatkowe 600 zł rocznie.
Problem dotyczy 42 procent polskich rodzin, które korzystają z ciepła systemowego. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził taryfę, która oznacza niemal podwojenie rachunków.
Było drogo, jest drogo, a będzie jeszcze drożej. W ostatnich latach rachunki za ogrzewanie rosły szybciej niż inflacja. Jak podaje portal Forsal, od 2022 roku ceny ciepła wzrosły o 71,8 procent, podczas gdy inflacja wyniosła 37,7 procent. Jeszcze w 2021 roku ogrzanie metra kwadratowego mieszkania kosztowało średnio 3,89 zł. Dziś to już 5,03 zł – niemal o jedną trzecią więcej. Od 2015 roku ceny wzrosły o 80 procent, więcej niż w Holandii, Austrii czy Rumunii. Tempo podwyżek u nas należy do najwyższych w Unii Europejskiej.
Polityka klimatyczna Unii Europejskiej, której Polska bezrefleksyjnie się podporządkowuje, nie prowadzi do tańszej energii – prowadzi do drożyzny, która uderza w najbiedniejszych. Ci, którym się nie przelewa, będą musieli oszczędzać na cieple i wybierać ciepły sweter zamiast gorącego kaloryfera. Sytuacja jest tak zła, że pomimo XXI wieku, powszechnego (pozornie) dobrobytu ukuto nowe hasło „ubóstwa energetycznego”, które pogłębi się właśnie w wyniku unijnych dyrektyw i rozporządzeń.
Skomentuj