Dr Sławomir Mentzen wyjaśnia profesorowi... - Konfederacja

Dr Sławomir Mentzen wyjaśnia profesorowi…

Sławomir Mentzen.

Z rozbawieniem i rosnącym niedowierzaniem przeczytałem wywiad z prof. Włodzimierzem Lengauerem w Gazecie Wyborczej, zatytułowany: ”Prościej jest żyć według Jana Pawła II niż Marka Aureliusza. Dlaczego Mentzen i prawica wygrywają”.

Przyznaję, że nie mam pojęcia, kim jest prof. Lengauer, nigdy o nim nie słyszałem i nic o nim nie wiem. On też w sumie nic o mnie nie wie, ale nie przeszkodziło mu to udzielić na mój temat długiego wywiadu, w którym dosyć wyraźnie i jak sam przyznał świadomie, sugerował, że zarówno ja, jak i cała Konfederacja, jesteśmy po prostu bandą groźnych nazistów.

Według profesora nasz program to zniewalanie gejów i kobiet oraz bicie Żydów. Ciężko nie uznać nas więc za nazistów. Wystarczy też spojrzeć na nasze hasła. Wywracanie stolika? Czysty nazizm, Hitler też chciał przecież wywrócić stolik. No, może nigdy tego nie powiedział, ale na pewno pomyślał! Więc analogia jest oczywista.

Dostało się też cywilizacji łacińskiej, za to, że się do niej odwołuję. Cywilizacja łacińska według prof. Lengauera to pławienie czarownic i palenie ludzi na stosach. Wartości konserwatywne? Tu już profesor nie wchodził w szczegóły, tylko powołał się na Tetmajera i zadedykował nam to:

“My o jedno tylko szlemy
Modły k’ niebu z naszej chaty:
By nam buty mogły śmierdzieć,
Jak śmierdziały przed stu laty…”

Mogą sobie Burke, Scruton czy Koneczny pisać wielkie dzieła na temat konserwatyzmu czy cywilizacji łacińskiej, ale kogo by to interesowało. Wiadomo przecież, że wszystko sprowadza się tylko do tego, żeby było tak jak było, można było bić gejów, łupić Żydów, palić czarownice i zniewalać kobiety. Tako rzecze, jak teraz doczytałem, były dziekan Wydziału Historycznego UW, a następnie prorektor tej uczelni – prof. Lengauer.

Żeby było zabawniej, to on nas jeszcze oskarża o to, że jesteśmy niemądrymi ludźmi szukającymi prostych wyjaśnień.

Profesorowi jednak nie tylko to się miesza. Utożsamia on też liberalizm i lewactwo z wolnością, a cywilizację łacińską z zamordyzmem. Mówi on: “liberalizm polega na tym, aby nikomu nic nie narzucać i zostawić każdemu wolność wyboru”. Następnie: “granice mojej wolności kończą się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby”. Wszystko prawda. Ale zaraz potem dodaje: “patronem lewactwa mógłby być Sokrates z tą zasadą, że każdy może żyć tak, jak chce, o ile nikomu to nie przeszkadza”. I tu już się zgodzić nie mogę.

Współczesne lewicowo-liberalne rządy chcą kontrolować każdy nasz krok, śledzić każdy nasz ruch i w każdej, nawet najdrobniejszej sprawie, chcą nam narzucać jak mamy żyć. Tracimy prawo do płatności gotówką, do wolności słowa. Chcą zakazać nam kupowania samochodów, wtryniają się w to, jak ogrzewamy własne domy, jak wychowujemy dzieci. Zmuszają firmy do przestrzegania coraz bardziej absurdalnej ilości przepisów, a wszystkich do płacenia coraz większej ilości podatków, składek i opłat. Przymierzają się do ograniczenia spożycia mięsa czy ilości podróży wakacyjnych. Wsadzają swój nos w nasz talerz, do naszego domu, do naszych firm. Chcą nawet narzucać parytety do zarządów spółek.

To jest ta wolność? To jest ten liberalizm? Sprzeciwiam się oczywiście temu wszystkiemu, stojąc po stronie wolności, przeciwko państwu chcącemu podporządkować sobie całe życie publiczne i prywatne. I tego profesor nie rozumie. Wbiło mu się do głowy, że wolność jest wtedy, gdy geje i aborcja, a wszystko inne to faszyzm. Oskarża mnie o chęć kontrolowania czyjegoś życia w sytuacji, gdy to ja właśnie nie chcę czyjegoś życia kontrolować, a chcą to robić i robią lewicowo-liberalne elity, do których sam profesor Lengauer się zalicza.

Wracając do wartości konserwatywnych, które profesorowi kojarzą się tylko ze śmierdzącymi butami. Postaram się to wytłumaczyć tak prosto, żeby nawet dziekan Wydziału Historii UW to zrozumiał.

Gdy jadę autostradą w złych warunkach atmosferycznych, gdy pada śnieg, jest ciemno i ślisko, zdecydowanie zwalniam. Mam słabą widoczność i długą drogę hamowania, więc redukuję prędkość, by zachować właściwy poziom bezpieczeństwa. Sądzę, że zachowuje się tak prawie każdy kierowca. Wydaje nam się to zupełnie naturalne. Skoro nie wiemy, co jest na drodze przed nami, to zwalniamy, tak by mieć więcej czasu na reakcję. Nie czekamy na dowód, że kilometr przed nami jest zator, opona na jezdni czy inne niebezpieczna przeszkoda. Jedyne, co nas przekonuje do zwolnienia, to brak wiedzy na temat tego, co jest przed nami.

Czy twierdzenie, że lepiej jest zwolnić, wydaje się komuś przestarzałe, niedostosowane do współczesności, średniowieczne i nienaukowe? Raczej nie. Jeżeli jednak zastosujemy to samo rozumowanie do procesów społecznych czy gospodarczych, to już z pewnością z taką reakcją się spotkamy. Czy wiemy, do czego w długim terminie doprowadzi zupełne przemodelowanie społeczeństw i rodzin? Jak skończy się wpuszczenie tu milionów imigrantów z końca świata? Czy wiemy, do czego doprowadzi utrzymywanie olbrzymiego zadłużenia, niskie stopy procentowe i polityka darmowego pieniądza? Czy wiemy, co się wydarzy, gdy wstrzykniemy wszystkim nowy preparat? Ale lewicowo-liberalne elity naszego świata krzyczą: cała naprzód! Jedziemy coraz szybciej i zamykamy oczy.

Przecież nie ma dowodu, że biegniemy ku katastrofie, nie ma recenzowanego artykułu naukowego stwierdzającego ponad wszelką wątpliwość, że czekają nas problemy, nie ma konsensusu wśród naukowców, więc nikt rozumny nie będzie opierał się tym nieuchronnym zmianom.

Świat od drugiej dekady XXI wieku zachowuje się jak kierowca dociskający pedał gazu w złych warunkach atmosferycznych. Obserwujemy olbrzymie zmiany stylu życia, kształtu rodziny, funkcji państwa czy instytucji ponadnarodowych. Wszystko zmienia się bardzo szybko, rośnie rola technologii, jej wpływ zarówno na gospodarkę jak i na nasze codzienne funkcjonowanie. Wszystko to są eksperymenty, których do tej pory nigdy nie przeprowadzano, nie znamy ich konsekwencji, nie wiemy, dokąd nas zaprowadzą. Może do lepszego świata, a może na skraj zagłady. Elementarny rozsądek nakazywałby ostrożność. Zamiast tego, mamy kompletne odrzucenie ostrożności, wywołane pychą, przekonaniem o pełnej kontroli nad rzeczywistością, iluzją przewidywania konsekwencji własnych działań.

Elementarny zdrowy rozsądek nakazywałby rozwagę i ostrożność. I tym właśnie jest konserwatyzm. Pewną rezerwą i ostrożnością względem gwałtownych zmian, których skutki są zupełnie nieprzewidywalne. Jest zwolnieniem na autostradzie przy złych warunkach i słabej widoczności. Jest troską o to, żeby się nie rozbić, żeby nie zaprzepaścić tego, na co pracowały dziesiątki pokoleń, budujących nasz naród, tworzących nasze zwyczaje. Jest szacunkiem do tradycji, do naszych przodków, do tego jak żyli i co nam przekazali. Jest po prostu zdrowym rozsądkiem w tym coraz szybciej zmieniającym się świecie.

Ale co na to prof. Lengauer? “Odwoływanie się do konserwatywnych wartości oraz zdrowego rozsądku budzi we mnie zawsze poczucie dystansu i niedowierzania, że coś takiego może mieć miejsce. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem kierowania się zdrowym rozsądkiem”.

Niestety to widać. I akurat z tą oceną jestem w stanie się z profesorem zgodzić.

Komentarze (3)