Ciąg dalszy niszczenia polskich przewoźników

Proszę o szerokie udostępnianie, mamy bardzo WAŻNY wyrok Trybunału Konstytucyjnego – Polska nie musi wdrażać Zielonego Ładu!
TK orzekł, że unijne regulacje dotyczące Zielonego Ładu stoją w sprzeczności z konstytucyjną zasadą suwerenności, a implementacja unijnego systemu ETS, który od 2027 roku ma już objąć sektory budynków i transportu drogowego, narusza polską konstytucję. Moi drodzy, to wyrok o potencjalnie przełomowym znaczeniu dla Polski, który otwiera drogę do zakwestionowania unijnych dyrektyw klimatycznych!
Proszę o szerokie udostępnianie, mamy bardzo WAŻNY wyrok Trybunału Konstytucyjnego – Polska nie musi wdrażać Zielonego Ładu❗
— Ewa Zajączkowska-Hernik (@EwaZajaczkowska) June 11, 2025
TK orzekł, że unijne regulacje dotyczące Zielonego Ładu stoją w sprzeczności z konstytucyjną zasadą suwerenności, a implementacja unijnego systemu ETS,… pic.twitter.com/cZFLTl0Cxn
TK informuje, że “doszło do znaczącego naruszenia zasady kompetencji przyznanych (…), a co za tym idzie, instrumenty przyjmowane na ich podstawie przez organy Unii Europejskiej nie mieszczą się w granicach prawa, jak tego wymaga art. 7 Konstytucji (…), czym podważają zasady demokratycznego państwa prawnego.”
Gdyby polski rząd faktycznie działał w interesie polskich obywateli to wykorzystałby ten wyrok TK do walki z Zielonym Ładem, żeby obniżyć Polakom ceny energii i ciepła. Niestety, jak wiadomo, rząd Tuska z reprezentowaniem polskich spraw ma niewiele wspólnego, więc dopiero realny wpływ na władzę Konfederacji może sprawić, że odeprzemy te zielone, antygospodarcze wariactwa i odzyskamy suwerenność energetyczną!
RozwińZwiń komentarze (5)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Będą wchodzić w życie kolejne unijne polityki, których skutki mocno odczujemy na własnej skórze:
➡️ Połowa 2026 roku to wejście w życie paktu migracyjnego. Dostaniemy niechcianych sąsiadów z dalekich stron świata pod groźbą płacenia wysokich kar za ich nieprzyjęcie.
➡️ Początek 2027 roku to wejście opłaty ETS 2, czyli będziemy dodatkowo płacić za transport i ogrzewanie. Koszty z każdym rokiem będą rosły i to dotkliwie.
➡️ Wchodzenie w życie dyrektywy EPBD. Od 2028 roku nowe budynku publiczne muszą być bezemisyjne, a od 2030 także wszystkie nowe prywatne domy. Pozostałe budynki będą musiały przejść remonty klimatyczne. Kolejny wzrost kosztów sięgający setek tysięcy złotych.
Od połowy przyszłego roku zacznie się dla nas prawdziwy armagedon. Będą wchodzić w życie kolejne unijne polityki, których skutki mocno odczujemy na własnej skórze:
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) June 4, 2025
➡️Połowa 2026 roku to wejście w życie paktu migracyjnego. Dostaniemy niechcianych sąsiadów z dalekich stron świata… pic.twitter.com/3h261vIbV9
Do tego dojdzie szereg innych, ale też mocno wpływających na nasze życie i stan portfela kwestii takich jak:
– zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych, które podniosą ceny samochodów i ograniczą mobilność zwykłych ludzi,
– coraz ostrzejsze normy dotyczące rolnictwa (w tym także zalew rynku towarami z Ukrainy i krajów Mercosur), prowadzące do wzrostu kosztów produkcji żywności i bankructw gospodarstw rodzinnych,
– przymusowe inwestycje w OZE, nawet tam, gdzie są one nieopłacalne, co zwiększy koszty energii dla gospodarstw domowych i przedsiębiorców,
– ograniczenia dla przemysłu i małych firm, wynikające z unijnych regulacji środowiskowych, które zduszą konkurencyjność polskiej gospodarki.
Życie będzie droższe, trudniejsze i podporządkowane ideologii, nie rozsądkowi.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Zarząd Zakładów Chemicznych w Policach wystąpił o podjęcie przez walne zgromadzenie uchwały w sprawie dalszego istnienia spółki – poinformowało przedsiębiorstwo. Zamknięcie obiektu byłoby kolejnym ciosem w pozycję Grupy Azoty, do której należą ZCh Police. Zakłady Chemiczne Police odnotowały 66 mln zł skonsolidowanej straty netto w I kw. 2025
Jeszcze w tym momencie Grupa Azoty zajmuje drugą pozycję w UE w produkcji nawozów azotowych i wieloskładnikowych, a takie produkty jak melamina, kaprolaktam, poliamid, alkohole OXO, czy biel tytanowa mają również silną pozycję w sektorze chemicznym, znajdując zastosowanie w wielu gałęziach przemysłu. Od lat jednak narastają problemy związane z naporem tańszych zamienników z Azji, głównie z Chin. Wszystko przez regulacje związane z Zielonym Ładem. Polski przemysł musi płacić wyimaginowane podatki za emisję dwutlenku węgla przy zużyciu prądu i gazu. Właśnie gaz ziemny jest podstawowym paliwem potrzebnym do produkcji nawozów i wielu innych produktów chemicznych.
Zakłady Chemiczne w Policach do zamknięcia? Zielony Ład bezlitosny dla polskiego przemysłu!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) May 23, 2025
Zarząd Zakładów Chemicznych w Policach wystąpił o podjęcie przez walne zgromadzenie uchwały w sprawie dalszego istnienia spółki – poinformowało przedsiębiorstwo. Zamknięcie obiektu byłoby… pic.twitter.com/CtCARhtlpD
Związkowcy z zakładów obserwują powolny upadek swoich miejsc pracy. Kolejnym pracownikom nie przedłuża się umów, a Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy został mocno ograniczony latem ubiegłego roku. Do tego dochodzi problem rosyjskich nawozów, które trafiają m.in. na Ukrainę, dawnego nabywcę produktów Grupy Azoty. “Niekontrolowany import rosyjskich nawozów, które wedle naszej wiedzy są reeksportowane na Ukrainę, import tworzyw nieobciążonych kosztami klimatycznymi są przyczynami naszej tragicznej sytuacji ekonomicznej” – wskazują związkowcy.
Oto Europejski Zielony Ład, który gotują nam eurokraci wraz z prounijnymi politykami nad Wisłą. Musimy temu się przeciwstawić, odrzucić ideologiczne założenia w celu ratowania naszego przemysłu!
RozwińZwiń komentarze (4)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Ministerstwo Klimatu i Propagandy. Hennig-Kloska będzie walczyć z „dezinformacją klimatyczną”!
Podczas spotkania unijnych ministrów ds. środowiska i klimatu polska minister podnosiła temat konieczności walki z „dezinformacją klimatyczną”, która zdaniem Pauliny Hennig-Kloski wiąże się z zagrożeniem „obniżenia wiarygodności i zaufania do instytucji państwa, w tym instytucji europejskich”.
Ministerstwo klimatu przekazało, że razem z państwami UE „pracuje nad rekomendacjami wzmacniającymi mechanizmy walki z fake newsami”. Zapowiedziano również kampanie edukacyjne, szkolenia dla nauczycieli dotyczących treści klimatycznych. Konkretne propozycje i rekomendacje MKIŚ zamierza przedstawić przed końcem polskiej prezydencji, czyli do połowy roku.
W kwietniu protegowana Szymona Hołownii ogłosiła, że resort klimatu pracuje nad serwisem, który ma propagować klimatyzm. „my w też tu w Polsce otworzymy (…) w ramach ministerstwa klimatu i środowiska stronę, która będzie źródłem podstawowym (…), na której zwykły obywatel w sposób szybki byłby w stanie zweryfikować swoją wiedzę, jeśli takiej weryfikacji szuka. Dzisiaj są to bardzo często informacje bardzo rozproszone, nie ma jednego globalnego serwisu w Polsce, który walczyłby z dezinformacją klimatyczną” – ogłosiła Paulina Hennig-Kloska
Co wy drodzy rodacy o tym uważacie? Zaufanie do instytucji państwowych zostało naruszone przez „dezinformację klimatyczną” czy może przez afera Lex Simens związana z minister Hennig-Kloski z Simensem? A może fakt, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska zamroziło ludziom na długie miesiące pieniądze z programu “Czyste Powietrze”?
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Koszty ogrzewania gazowego poszybują w kosmos! Nawet o 445,38 [zł/MWh] oraz ogrzewania o 5 211 zł. Nowe przepisy wkrótce wchodzą w życie!
Ursula von der Leyen niczym Gierek: Pomożecie w realizacji planu? Nawet jeśli nie wykażecie entuzjazmu to i tak będziecie w nim partycypować! Już od 2027 roku wchodzi unijny system ETS2, którego zadaniem jest realizacja celów klimatycznych, jakie postawili sobie (i nam) eurokraci. Chcą wyrugować dwutlenek węgla, więc będą nas karać za jeżdżenie autem, gotowanie na gazie i ogrzewanie domów!
Koszty ogrzewania gazowego poszybują w kosmos! Nawet o 445,38 [zł/MWh] oraz ogrzewania o 5 211 zł. Nowe przepisy wkrótce wchodzą w życie!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) May 6, 2025
Ursula von der Leyen niczym Gierek: Pomożecie w realizacji planu?
Nawet jeśli nie wykażecie entuzjazmu to i tak będziecie w nim partycypować!… pic.twitter.com/m11IqebrPT
Od 2027 roku wszyscy zapłacimy nowe podatki klimatyczne. Dotychczas system ETS podnosił ceny prądu i koszty w przemyśle, ale teraz dotknie każdego. ETS, czyli europejski system handlu emisjami, zmusza firmy do kupowania certyfikatów na emisję CO2. Od 2027 roku obejmie także transport i budownictwo, co oznacza wyższe koszty tankowania, podróży lotniczych, usług kurierskich czy ogrzewania domu. Podatek ETS2 będzie stale rósł.
ETS2 wspiera unijne cele klimatyczne z pakietu Fit for 55, zaakceptowanego przez rząd Morawieckiego, który zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku w porównaniu z 1990 rokiem. Unia Europejska dąży do pełnej neutralności klimatycznej do 2050 roku. Gwałtowny wzrost cen gazu może zdaniem portalu Forsal wynieść nawet 445,38 [zł/MWh], a koszt ogrzewania o 5 211 zł. Mówimy o nie małych pieniądzach.
W ten sposób Unia chce wymusić na nas zakup pomp ciepła, paneli fotowoltaicznych, a także zakup samochodu elektrycznego. Najlepiej, gdyby wszystko to było niemieckie…
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
To, co wydarzyło się kilka dni temu na połączonych komisjach Przemysłu (ITRE) oraz Obrony (SEDE) to wyłącznie przedsmak tego, co wydarzy się podczas pozyskiwania środków w ramach rozporządzenia SAFE.
W pierwszym przypadku (EDIP) mowa wyłącznie o 1,5 miliarda euro. Rozporządzenie SAFE to jeden z instrumentów finansowych programu ReArm Europe. Ten budżet to już 150 miliardów euro pożyczki, a Polska ma ubiegać się o 20 miliardów.
Żeby ubiegać się o dofinansowanie, produkty muszą pochodzić od firm z Unii Europejskiej, państw stowarzyszonych (np. Norwegia) lub z Ukrainy. 65% środków z pożyczek na obronność będzie przeznaczonych na komponenty produkowane w UE, co ma na celu rozwój europejskiego przemysłu obronnego i zmniejszenie zależności od dostaw spoza kontynentu.
To, co wydarzyło się kilka dni temu na połączonych komisjach Przemysłu (ITRE) oraz Obrony (SEDE) to wyłącznie przedsmak tego, co wydarzy się podczas pozyskiwania środków w ramach rozporządzenia SAFE.
— Anna Bryłka (@annabrylka) May 2, 2025
W pierwszym przypadku (EDIP) mowa wyłącznie o 1,5 miliarda euro. Rozporządzenie… https://t.co/zQBqAoKolI
To oznacza, że głównymi beneficjentami tego programu będą niemieckie oraz francuskie zakłady przemysłu zbrojeniowego. Polska przez ostatnie lata inwestowała w sprzęt amerykański oraz koreański i ci producenci zostali wykluczeni. Konsorcja z udziałem firm będących pod kontrolą zewnętrzną (np. amerykańską) muszą spełnić rygorystyczne warunki zabezpieczające, co w praktyce utrudnia im dostęp do finansowania lub całkowicie ich wyklucza.
Wnioski? Mechanizm o podobnych celach politycznych, jak Fundusz Odbudowy. Uzależnienie polityczne, centralizacja kolejnego obszaru kompetencji państw narodowych, partycypacja w długu bez żadnych gwarancji skorzystania z programu, rozwój niemieckiego i francuskiego przemysłu zbrojeniowego.
Polski rząd się na to entuzjastycznie zgodził i ogłosił, że kto jest przeciwny, ten zdrajca. A skończy się to, jak podczas wspomnianej debaty ws. EDIP. Polski przedstawiciel będzie nerwowo prosił o odroczenie głosowania, bo wyniki są dla nas skrajnie niekorzystne. Słowa premiera Tuska, że ,,jego w Europie nikt nie ogra” bardzo brzydko się starzeją.
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (5)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
W jakiej niekorzystnej dla Polski sprawie rząd Donalda Tuska zbudował mniejszość blokującą w Radzie Unii Europejskiej? Bo chyba nie odnotowałam.
Poniżej lista najgorszych dla Polski rozwiązań prawnych ostatecznie zatwierdzonych w UE za Ministra Radosława Sikorskiego:
– Pakt Migracyjny przyjęty przy sprzeciwie Polski (14 maja 2024)
– Bezcłowy handel z Ukrainą zatwierdzony przy sprzeciwie Polski (13 maja 2024)
– Dyrektywa budynkowa, dyrektywa o efektywności energetycznej budynków #EPBD (12 kwietnia 2024) – Polska wstrzymuje się od głosu (!?)
– Dyrektywa o emisjach przemysłowych (IED) oraz rozporządzenie o utworzeniu portalu dotyczącego emisji przemysłowych (IEP) (12 kwietnia 2024)
– Rozporządzenie Euro 7, które ustanawia przepisy o limitach emisji z pojazdów drogowych (12 kwietnia 2024)
– Rozporządzenie o przywracaniu zasobów naturalnych Nature Restoration Law (17 czerwca 2024) Polska głosuje przeciw
– Umowa o transporcie drogowym towarów między UE a Ukrainą przedłużona do końca 2025 roku (10 kwietnia 2025)
Głosowania w Radzie UE👇 pic.twitter.com/5Q9lT0Ohaz
— Anna Bryłka (@annabrylka) April 30, 2025
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (4)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Spróbuję być jak najbardziej precyzyjny, aby opisać obecną sytuację, która jest bezprecedensowa i pokazuje, jak Polska została wkręcona w mechanizm „ReArm Europe”, przy akceptacji polskiego rządu.
Oto ciąg zdarzeń – krok po kroku:
➡️ W marcu 2025 r. został zaprezentowany przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Panią Ursulę von der Leyen mechanizm „ReArm Europe”, który zakłada przeznaczenie do 800 miliardów Euro na inwestycje w sektor obronny UE do roku 2030 roku. Mechanizm „ReArm Europe” to strategiczna inicjatywa Unii Europejskiej mająca na celu wzmocnienie zdolności obronnych Unii i krajów członkowskich.
➡️ „ReArmEurope” składa się z trzech głównych filarów finansowania – jednym z nich jest instrument pożyczkowy SAFE o wartości do 150 miliardów Euro! To z tego instrumentu mogą korzystać kraje członkowskie EU (zaciągając pożyczki) i zadłużać się nawet na 45 lat kupując (wspólnie z innymi państwami EU) uzbrojenie.
➡️ W mechanizmie SAFE ważne jest to, że można pieniądze pożyczyć, ale również to… że można na tym ZAROBIĆ – sprzedając produkowany w danym kraju sprzęt wojskowy innym państwom EU.
➡️ Opinia publiczna była informowana, że Polska oczywiście na tym mechanizmie zarobi i to od Polski będzie kupowany przez inne państwa sprzęt wojskowy. A jest się o co bić – w końcu chodzi o niemal 150 MILIARDÓW Euro. Czy… aby na pewno?
➡️ Postanowiłem wgryźć się w szczegóły mechanizmu SAFE. Szczegółowa analiza mechanizmu wskazuje, że Bruksela zawarła w swoich założeniach „ciekawy” zapis, iż w ramach SAFE będzie można kupować sprzęt WYŁĄCZNIE od tych firm/państw unijnych, które:
– sprzedają wyłącznie produkty pochodzące od firm z siedzibą w UE i Ukrainy,
– udowodnią, że 65% komponentów (!) produkcyjnych pochodzi z Unii Europejskiej lub Ukrainy.
I tutaj zaczyna robić się ciekawie…
➡️ Wygląda na to, że nikt nie wie do końca, ile takich firm zbrojeniowych w Polsce jest, i co dokładnie Polska będzie mogła sprzedawać innym państwom? Wiemy, że możemy się z pewnością (w ramach SAFE) zadłużać i kupować od innych, ale czy… sprzedawać również? To pozostaje tajemnicą poliszynela. Wielu ekspertów wojskowych wskazuje, że z pewnością firmy, które będą mogły sprzedawać innym, i ostatecznie zarobią na mechanizmie SAFE, to… firmy z Niemiec, Francji i Ukrainy. Gdyby tak było – to znaczyć, że Bruksela ewidentnie gra na inne państwa, przy cichej akceptacji Warszawy i Polska nie dopcha się do gigantycznego worka z pieniędzmi.
➡️ W związku z tym:
– wysyłam pilną interpelację poselską, aby uzyskać informację od szefa MON, Pana Władysława Kosiniaka-Kamysza, ile strategicznych firm zbrojeniowych w Polsce (i konkretnie jakie?) produkuje na dzień dzisiejszy „produkty” przy wykorzystaniu minimum 65% komponentów z regionu UE i Ukrainy?
– wysyłam pilną interwencję poselską do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, aby uzyskać informację, ile strategicznych firm zbrojeniowych, wchodzących w skład PGZ, w Polsce (i konkretnie jakie?) produkuje na dzień dzisiejszy „produkty” przy wykorzystaniu minimum 65% komponentów z regionu UE i Ukrainy?
➡️ Pytania są strategiczne – bowiem, jeśli okaże się, że nie mamy w Polsce „produktów” spełniających wymóg 65% (lub mamy ich zaledwie kilka), zostaniemy pominięci w walce o gigantyczne pieniądze i będziemy w ramach mechanizmu SAFE, jako kraj, wyłącznie wydawać, a nie zarabiać. A taka sytuacja potwierdzałaby, że Bruksela gra długofalowo, po raz kolejny, wyłącznie na wybranych graczy. I wśród nich nie ma Polski, której podobno – jak mawia Szanowny Pan premier Donald Tusk – nikt w Unii Europejskiej nie ogra…
RozwińZwiń komentarze (6)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Polskie firmy zbrojeniowe wyłączone z Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego! Tak jak podejrzewaliśmy, unijna polityka obronna nie będzie iść w parze z polskimi interesami. Parlament Europejski przyjął projekt programu Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego, który ogranicza Polsce dostęp do unijnych funduszy.
Komisje przemysłu oraz obrony Parlamentu Europejskiego przyjęły wspólne stanowisko w sprawie programu, które faworyzuje przemysł z Europy Zachodniej. Najbardziej skorzysta oczywiście Francja wraz z Niemcami.
Polskie firmy zbrojeniowe wyłączone z Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) April 27, 2025
Tak jak podejrzewaliśmy, unijna polityka obronna nie będzie iść w parze z polskimi interesami. Parlament Europejski przyjął projekt programu Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego, który… pic.twitter.com/FxUTe35EDm
Wytrychem, który pozwoli eurokratom wykluczyć polską zbrojeniówkę, jest próg 70 proc. komponentów wytworzonych w UE. W ten sposób z funduszu wykluczona będzie np. polska armatohaubica Krab, ponieważ ponad 30 proc. jej elementów pochodzi z importu spoza UE. Konkretnie chodzi o komponenty do podwozi, które produkujemy na koreańskiej licencji. Program, który ma wspierać rozwój przemysłu obronnego, przewiduje dopłaty w wysokości 1,5 mld euro od 2025 do 2027 roku.
Prace nad ostatecznym kształtem programu będą kontynuowane w najbliższych tygodniach. Ostateczne decyzje zapadną w trakcie negocjacji między Parlamentem Europejskim a państwami członkowskimi w ramach Rady UE. Jednak już dziś widać, że unijna polityka obronna nie będzie nam służyć, a europosłowie koalicji rządzącej głosujący za dalszą centralizacją polityki obronnej UE dokonali strzału w stopę, osłabiając polskie możliwości obronne.
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (4)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Będzie długo, ale zapewniam, że warto przeczytać. Zwłaszcza, jeśli ktoś jest przekonany, że obecny model transformacji energetycznej Unii Europejskiej ma na celu zmniejszenie jej zależności od importu z państw trzecich. Jest wręcz odwrotnie. Jedno uzależnienie, zamienimy na drugie, a do tego je pogłębimy i jeszcze dużo za to zapłacimy.
UZALEŻNIENIE UE OD IMPORTU Z CHIN W TRANSFORMACJI ENERGETYCZNEJ UE
Transformacja energetyczna Unii Europejskiej – zastępowanie paliw kopalnych “bezemisyjnymi” technologiami – wiąże się ze znacznym zapotrzebowaniem na nowe surowce i komponenty. O ile w XX wieku bezpieczeństwo energetyczne zależało głównie od importu ropy i gazu, dziś kluczowe stają się metale krytyczne oraz urządzenia do OZE. Wiele z nich pochodzi z Chin lub jest tam przetwarzanych.
UE już odczuwa rosnący wpływ Chin na łańcuchy dostaw technologii niskoemisyjnych, a prognozy wskazują, że ta zależność utrzyma się na dłużej i będzie postępować mimo prób wdrażania programów zaradczych.
UE jest i będzie uzależniona od importu z Chin w kontekście gospodarki zeroemisyjnej – od surowców (lit, metale ziem rzadkich, kobalt, nikiel, miedź), przez komponenty (fotowoltaika, turbiny wiatrowe, baterie, elektrolizery), po całe sektory technologiczne (energia słoneczna, wiatrowa, magazynowanie energii, wodór, sieci).
ZALEŻNOŚĆ UE OD IMPORTU SUROWCÓW KRYTYCZNYCH Z CHIN
Unijny model transformacji energetycznej potrzebuje surowców krytycznych, w szczególności metali takich jak lit, kobalt, nikiel, miedź czy pierwiastki ziem rzadkich – do produkcji baterii, paneli fotowoltaicznych, turbin wiatrowych, sieci elektrycznych i innych technologii. UE dysponuje bardzo ograniczonymi własnymi zasobami tych materiałów, przez co jest zdana na import. Podaż wielu z tych surowców jest skoncentrowana geograficznie, a dominującą pozycję zajmują Chiny (w wydobyciu lub przetwórstwie):
– Metale ziem rzadkich –niezbędne do produkcji magnesów trwałych stosowanych w turbinach wiatrowych i silnikach pojazdów elektrycznych. Chiny stanowią 65–70% globalnego wydobycia REE i aż ~90% ich rafinacji. UE praktycznie nie wydobywa tych pierwiastków i 98% jej zapotrzebowania pokrywa import z Chin. Oznacza to niemal całkowitą zależność, ponieważ europejski przemysł magnetyczny i sektor OZE opierają się na chińskich dostawach REE. Tę koncentrację widać w gotowych magnesach: Chiny kontrolują cały łańcuch produkcji od kopalni po wytwarzanie magnesów, co stanowi potencjalny punkt nacisku (Chiny już w 2010 r. ograniczyły eksport REE, wykorzystując swoją „broń surowcową” w sporze dyplomatycznym z Japonią. W latach 2023–2025 Chiny zaczęły nakładać na Stany Zjednoczone ograniczenia eksportowe na materiały strategiczne, w tym gal, german, antymon, grafit i wolfram:
– Lit – kluczowy składnik baterii litowo-jonowych. UE nie ma znaczącej własnej produkcji litu (pewne złoża są w Portugalii, ale na niewielką skalę). Obecnie 78% litu importowanego do UE pochodzi z Chile (głównie w postaci surowego węglanu litu). Jednak Chiny dominują globalne przetwórstwo litu – ok. 60% światowej rafinacji litu (produkcji związków gotowych do użycia w bateriach) odbywa się właśnie w Chinach. Poziom koncentracji jest jeszcze wyższy w przypadku operacji przetwórczych, w których Chiny mają silną obecność na całej linii. Udział Chin w rafinacji wynosi około 35% w przypadku niklu, 50–70% w przypadku litu i kobaltu oraz prawie 90% w przypadku pierwiastków ziem rzadkich. Chińskie firmy dokonały również znacznych inwestycji w aktywa zagraniczne w Australii, Chile, Demokratycznej Republice Konga i Indonezji.
Oznacza to, że nawet jeśli Europa importuje lit z Ameryki Południowej, często trafia on najpierw do chińskich rafinerii i fabryk materiałów katodowych, skąd dopiero jako komponent baterii wraca na rynek europejski. W praktyce więc Europa jest silnie pośrednio uzależniona od Chin na etapie obróbki litu.
– Kobalt – wykorzystywany w katodach baterii (np. NMC) i w stopach przemysłowych. 70% światowego wydobycia pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga, ale ponad połowę globalnej produkcji rafinowanego kobaltu kontrolują firmy chińskie. Chińczycy posiadają udziały w wielu kopalniach w DRK oraz dominują w procesie rafinacji (około 50–70% udziału. Dla UE oznacza to, że choć surowy kobalt może pochodzić z Afryki, jego oczyszczanie i chemiczne przygotowanie odbywa się głównie w Chinach. Europa nie ma znaczących własnych mocy rafinacji kobaltu (poza niewielkimi w Finlandii), więc jest uzależniona od importu materiału kobaltowego z Chin lub podmiotów przez nie kontrolowanych.
– Nikiel – metal niezbędny do wysokoenergetycznych baterii (NMC – akumulator litowo-niklowo-manganowo-kobaltowy, NCA – akumulator litowo-niklowo-kobaltowo-aluminiowy) oraz stali nierdzewnych. UE produkuje pewne ilości niklu (np. Finlandia), ale ogółem zależy od importu rud i mat z Rosji, Kanady, Indonezji. Chiny ponownie odgrywają dominującą rolę na etapie przetwarzania – mają ok. 35% udziału w światowym rafinowaniu niklu. W ostatnich latach chińskie firmy zainwestowały między innymi. w Indonezji, zwiększając tam produkcję niklu na potrzeby baterii. W efekcie znaczna część rafinowanego niklu trafiającego na rynek globalny (w tym do Europy) pochodzi z chińskich hut lub joint-venture kontrolowanych przez Chiny. Odcięcie dostaw z Rosji (tradycyjnego dostawcy niklu klasy bateriowej) po agresji na Ukrainę jeszcze bardziej zwiększyło pośrednią zależność Europy od chińskich źródeł tego surowca.
– Miedź – “arteria” transformacji energetycznej, wykorzystywana masowo w sieciach elektrycznych, kablach i elektronice (żadne OZE nie obejdzie się bez miedzi). Mimo że geografia wydobycia miedzi jest bardziej zróżnicowana (Chile, Peru, DRK, USA, również Polska), Chiny są największym światowym producentem rafinowanej miedzi. Na skutek potężnych inwestycji hutniczych Chiny w 2023 r. sięgnęły poziomu ~50% globalnej produkcji rafinowanej miedzi stając się także jej największym konsumentem (ok. 55% światowego popytu.
UE importuje miedź z różnych źródeł (Ameryka Płd., Afryka), ale chińska dominacja rynkowa oznacza, że ceny i dostępność miedzi na świecie zależą w dużej mierze od popytu i podaży w Chinach.
Co więcej, rosnąca wewnętrzna konsumpcja w Chinach ogranicza ilość miedzi dostępnej na eksport. UE jest więc podatna na pośrednie oddziaływanie Chin na rynek miedzi, choć bezpośredni import z Chin nie odgrywa tu tak jednoznacznej roli jak w przypadku litu czy metali ziem rzadkich. Ponadto, warto wspomnieć o innych surowcach krytycznych istotnych dla czystej energii: grafit naturalny (podstawowy materiał anod w bateriach litowo-jonowych) jest w ~98% przetwarzany w Chinach, co czyni UE niemal w pełni zależną od chińskich dostaw wysokooczyszczonego grafitu do baterii. Podobnie magnez (do stopów aluminium w turbinach i pojazdach) – aż 93% magnezu UE importuje z Chin. Te przykłady pokazują, że chińska dominacja dotyczy całej gamy surowców niezbędnych dla przemysłu zielonych technologii. Podsumowując, UE jest obecnie uzależniona od importu surowców krytycznych z Chin w stopniu nawet większym do jej dawnej zależności od importu energii z Rosji – z tą różnicą, że chodzi o materiały dla OZE, a nie paliwa kopalne, a do tego trudniej o dywersyfikację dostaw niż w przypadku paliw kopalnych.
Będzie długo, ale zapewniam, że warto przeczytać. Zwłaszcza, jeśli ktoś jest przekonany, że obecny model transformacji energetycznej Unii Europejskiej ma na celu zmniejszenie jej zależności od importu z państw trzecich. Jest wręcz odwrotnie. Jedno uzależnienie, zamienimy na… pic.twitter.com/l8BJS2On3U
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) April 26, 2025
IMPORT KOMPONENTÓW I URZĄDZEŃ Z CHIN
Oprócz surowców, Europa musi importować również wiele gotowych komponentów i urządzeń potrzebnych w transformacji energetycznej. Chiny w ostatnich dekadach stały się „fabryką świata” dla technologii “czystej” energii, produkując ogromne ilości paneli słonecznych, części do turbin wiatrowych, baterii, czy urządzeń do produkcji wodoru. Poniżej najważniejsze kategorie komponentów, w których UE polega na imporcie z Chin:
– Fotowoltaika – chińska dominacja jest tutaj najbardziej widoczna. Ponad 80% wszystkich ogniw i modułów fotowoltaicznych na świecie jest produkowanych w Chinach. Dotyczy to każdego etapu: od produkcji polisilikonu, przez cięcie wafli krzemowych i składanie ogniw, po finalne moduły. Dla UE oznacza to, że większość instalowanych paneli słonecznych pochodzi z Chin. W 2023 r. wartość importu paneli z Chin do Europy wyniosła aż 19,1 mld USD. Europejski przemysł PV został wcześniej niemal wyparty – dla porównania Chiny zainwestowały znacznie ponad 50 mld USD w moce produkcyjne PV (10 razy więcej niż Europa) od 2011 r. – dzięki czemu stworzyły przewagę kosztową i skalę. Skutek jest taki, że przy gwałtownym rozwoju energetyki słonecznej UE stała się niemal całkowicie zależna od dostaw chińskich paneli. Jedynie kilka niszowych producentów (np. Meyer Burger) w Europie nieznacznie zmienia ten obraz.
– Turbiny wiatrowe – w sektorze wiatrowym UE ma silnych własnych producentów (Vestas, Siemens Gamesa i umownie GE Renewable Energy), więc kompletne turbiny nie są importowane z Chin na dużą skalę. Jednak nawet tu występuje zależność na poziomie komponentów i materiałów. Wspomniane już magnesy neodymowe do turbin wiatrowych (w generatorach bezprzekładniowych) są w ogromnej większości produkowane w Chinach z chińskich metali ziem rzadkich. Szacuje się, że UE importuje ok. 90% magnesów potrzebnych w energetyce wiatrowej z Chin. Ponadto chińskie firmy produkują wiele elementów łańcucha dostaw (łożyska, odlewy, elektronika) – choć często dostarczają je do rodzimych turbin, ich globalna ekspansja rośnie. W ostatnich kilku latach połowa, a nawet więcej niż połowa z dziesięciu największych na świecie firm produkujących turbiny wiatrowe było chińskie, choć dotąd skupiały się na rynku wewnętrznym. Istnieje jednak ryzyko, że przy presji kosztowej chińskie turbiny (tańsze dzięki subsydiom) mogą z czasem trafiać także na rynek europejski, zwiększając zależność importową. Już teraz chińskie turbiny są ok. 20–40% tańsze od europejskich odpowiedników dzięki niższym kosztom w Chinach. Europa importuje również pewne elementy turbin – np. większość elementów z włókna szklanego czy węglowego (łopaty, osłony) produkuje się lokalnie, ale surowce (żywice, włókna) często pochodzą z Azji (w tym Chin). Sumarycznie sektor wiatrowy jest mniej uzależniony od bezpośredniego importu urządzeń z Chin niż fotowoltaika, ale kluczowe komponenty (magnesy, elektronika) i materiały wyjściowe nadal czynią go wrażliwym na chińskie dostawy.
– Baterie litowo-jonowe – boom na pojazdy elektryczne i magazyny energii sprawił, że zapotrzebowanie na baterie w UE rośnie wykładniczo. Obecnie Chiny produkują ponad 3/4 wszystkich baterii litowo-jonowych na świecie, zdominowały też produkcję komponentów do ogniw (materiałów katodowych i anodowych, elektrolitu, separatorów). Europejskie fabryki baterii dopiero powstają; mimo ambitnych planów (np. Northvolt w Szwecji, gigafabryki w Niemczech, Francji, Polsce) w 2022 r. kraje europejskie stanowiły zaledwie ok. 14% globalnych mocy produkcyjnych ogniw. Brakujące ogniwa są importowane, głównie z Azji (Chiny, Korea Płd., Japonia). W 2023 r. import samych chińskich baterii do UE osiągnął wartość 23,3 mld USD. Oprócz ogniw, materiały do ich produkcji (np. katody NMC, anody grafitowe) także pochodzą w dużej mierze z Chin – nawet jeśli fabryka ogniw jest zlokalizowana w Europie, to surowce do niej dostarcza globalny łańcuch zdominowany przez Chiny.
– Elektrolizery do wodoru – technologia elektrolizy wody jest kluczowa dla rozwoju “zielonego” wodoru. Popyt na elektrolizery (urządzenia do produkcji wodoru z użyciem prądu) szybko rośnie, a firmy europejskie (thyssenkrupp Nucera, Nel, ITM Power i in.) oraz chińskie ścigają się w zwiększaniu mocy produkcyjnych. Obecnie Chiny posiadają ok. 60% światowych mocy produkcyjnych elektrolizerów, głównie tanich elektrolizerów alkalicznych. Chińscy producenci (jak PERIC czy Sungrow) aktywnie zwiększają moce, podczas gdy w Europie dopiero skaluje się produkcję w odpowiedzi na strategię wodorową UE. Jeśli UE będzie realizować swoje cele (np. 10 mln ton zielonego wodoru do 2030 r.), może stanąć przed koniecznością importu wielu elektrolizerów z Chin, o ile rodzime zdolności nie nadążą. Już w 2023 r. większość (ponad 80%) nowo zainstalowanych mocy elektrolizy na świecie przypadała na Chiny. Zależność nie jest jeszcze tak utrwalona jak w fotowoltaice czy bateriach, ale Chiny mają znaczącą przewagę kosztową i skalę, co może przełożyć się na ich dominację rynkową również w tej technologii.
ROLA CHIN W GLOBALNYCH ŁAŃCUCHACH DOSTAW
Do 2025 roku Chiny zbudowały pozycję dominującą w łańcuchach dostaw “czystej” energii, korzystając z długoterminowej strategii przemysłowej, inwestycji na ogromną skalę, niskich kosztów produkcji, w tym taniej energii produkowanej głównie z węgla i rosnącego własnego rynku. W ciągu ostatniej dekady produkcja wielu kluczowych elementów przeniosła się z Europy, Japonii czy USA do Chin. Chiński rząd uznał sektory OZE (jak fotowoltaika, baterie) za branże strategiczne i udzielił im silnego wsparcia (dotacje, ulgi, preferencyjne kredyty), co pozwoliło lokalnym firmom na zbudowanie gigantycznych mocy produkcyjnych i uzyskanie przewagi kosztowej. W efekcie skala chińskich inwestycji była bezprecedensowa. To umożliwiło masową produkcję i spadek cen paneli o ponad 80%. Podobnie w sektorze baterii – chińskie firmy (CATL, BYD i in.) zbudowały olbrzymie gigafabryki szybciej niż konkurenci, przejmując ~75% rynku.
Koncentracja geograficzna produkcji wzrosła do bardzo wysokich poziomów: dla litu, kobaltu czy REE trzej najwięksi producenci kontrolują >75% podaży, a w wielu przypadkach jeden kraj (Chiny lub z ich udziałem) zapewnia ponad połowę światowej produkcji.
Ta dominacja została wzmocniona poprzez akwizycje zagraniczne – chińskie firmy inwestowały w złoża surowców na całym świecie (Australia, Ameryka Płd., Afryka), zabezpieczając dostęp do materiałów dla własnego przemysłu i nieraz przejmując kontrolę nad ich eksportem.
Z perspektywy lat widać, że Chiny świadomie zbudowały łańcuch dostaw “czystej” energii, który jest w dużej mierze samowystarczalny i zdolny zaspokajać popyt globalny, w tym europejski. Europejskie firmy często nie wytrzymywały konkurencji cenowej – np. niemal cały przemysł fotowoltaiczny UE upadł w latach 2010–2017 wobec napływu tanich modułów z Chin. Pandemia COVID-19 i zaburzenia dostaw zwróciły uwagę niektórych państw na ryzyko nadmiernej koncentracji w Chinach, jednak do 2025 r. zależność jeszcze wzrosła (np. udział Chin w imporcie baterii czy paneli do UE osiągnął rekordowe poziomy).
PERSPEKTYWY NA KOLEJNE DEKADY
Patrząc w przyszłość, kluczowe pytanie brzmi: czy do 2040 r. UE zdoła zmniejszyć swoją zależność od Chin, czy też utrzyma się ona na wysokim poziomie? Prognozy wskazują, że globalny popyt na surowce i komponenty “czystej” energii wielokrotnie wzrośnie wraz z realizacją celów klimatycznych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że aby osiągnąć cele Porozumienia Paryskiego, zapotrzebowanie na kluczowe minerały wzrośnie do 2040 r.: 7x więcej metali ziem rzadkich, 40x więcej litu, 20-25x więcej niklu i kobaltu, w porównaniu z 2020 r. Taki boom może utrwalić obecną dominację największych dostawców, jeśli nie powstaną nowe źródła zaopatrzenia. Chiny – dysponujące już infrastrukturą i zasobami – są w pozycji, by nadal kontrolować dużą część tego wzrostowego rynku.
Z drugiej strony, UE i inne państwa wdrażają strategie, by zmniejszyć koncentrację dostaw. UE uruchomiła Akcję na rzecz Surowców Krytycznych i planuje do 2030 r. własnym sumptem wydobywać 10%, rafinować 40% i recyklingować 15% swojego zapotrzebowania na strategiczne surowce. Ponadto UE chce ograniczyć udział importu z jednego kraju do maks. 65% dla każdego kluczowego surowca. Jeśli te cele zostałyby osiągnięte, zmniejszyłoby to zależność od Chin. W praktyce jednak wyzwania są ogromne – projekty górnicze i rafineryjne mają długi czas realizacji (nawet 10–15 lat), a koszty w Europie są wyższe niż w Azji. Na przykład w obszarze metali ziem rzadkich w bardzo optymistycznym wariancie do 2030 roku UE zdoła pokryć jedynie ok. 15% swojego zapotrzebowania, resztę wciąż importując z Chin. Podobnie w produkcji baterii – mimo dziesiątek planowanych fabryk, Chiny prawdopodobnie zachowają przewagę dzięki istniejącej skali. Prognozy Benchmark Minerals zakładają, że w 2030 r. Chiny nadal będą mieć ok. 67% globalnych mocy produkcyjnych ogniw baterii. W fotowoltaice IEA przewiduje, że agresywna polityka niektórych państw może obniżyć udział Chin w światowych mocach produkcji paneli z ~90% do ~75% w 2027 r. – co wciąż jednak oznacza dominację jednego źródła. Do 2040 r. inne regiony (Indie, USA (?), może Afryka) mogą zwiększyć swoje role, ale wszystkie scenariusze nadal widzą Chiny jako główny „hub” produkcyjny ze względu na przewagi strukturalne i bliskość surowców.
Dla UE oznacza to, że bez znaczącej dywersyfikacji i inwestycji pozostanie w dużym stopniu zależna od importu z Chin w horyzoncie 2040 roku i później. Nawet jeśli udział Chin w poszczególnych rynkach spadnie z obecnych ~80–90% do, powiedzmy, 50–60%, popyt UE na technologie czystej energii będzie tak duży, że ilościowo import będzie jeszcze większy niż dziś. Zmiana tej trajektorii wymagałaby skoordynowanego działania – budowy własnych łańcuchów dostaw (co UE próbuje nieudolnie czynić poprzez Industrial Alliance dla baterii, PV itp.), a także „friendshoringu” – czyli sprowadzania surowców z krajów zaprzyjaźnionych (np. Australia, Kanada, Afryka), by uniezależnić się od Chin. Na razie jednak postępy są ograniczone i Europa wciąż „goni”, podczas gdy Chiny już zabezpieczyły dominującą pozycję.
Reasumując, w perspektywie kolejnych dekad UE nadal będzie w znacznym stopniu polegać na imporcie z Chin, zwłaszcza w obszarach, gdzie Państwo Środka uzyskało miażdżącą przewagę w poprzednich latach (jak baterie, fotowoltaika, materiały krytyczne). Stopień tej zależności może się procentowo nieco zmniejszyć (dzięki alternatywnym dostawcom), ale i tak Chiny pozostaną kluczowym graczem w globalnych łańcuchach dostaw energii bezemisyjnej. Na tym tle sytuacja Polski wygląda jeszcze gorzej niż UE jako całości. Nasz kraj będzie zależny nie tylko od Chin czy innych państw, gównie azjatyckich, ale także od partnerów europejskich, którzy budują u nas np. farmy wiatrowe na morzu i lądzie. Polska będzie na samym końcu łańcuchów dostaw, nie posiadając technologii, odpowiedniego know-how czy zaplecza przemysłowego. Na wypadek globalnych zawirowań, konfliktów zbrojnych, wojen handlowych itp. będziemy krajem, którego gospodarka najmocniej odczuje odłączenie od bazy surowcowej i przemysłowej.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Celem wprowadzenia unijnych zakrętek przytwierdzonych do butelek było ograniczenie wyrzucania nakrętek poza śmietniki oraz lepszy ich recykling. W praktyce jednak nowe przepisy nie pomogły.
Dag Jönsson, który zajmuje się sprzątaniem szwedzkich plaż od 7 lat, uważa, że pomimo nowych zakrętek, wcale nie jest lepiej z czystością nad Morzem. Jak wskazuje również redakcja P4 Vast, w latach 2023–2024 liczba plastikowych nakrętek na plażach zachodniego wybrzeża Szwecji wzrosła trzykrotnie. Liczba korków wzrosła z 46 na 144 na każde 100 metrów. Z plastikowych korków wszyscy się śmiali, ale ostatecznie nikt nie widział w tym niczego złego, a jedynie nadgorliwość i śmieszność unijnych decydentów. Za tym poszły jednak olbrzymie pieniądze.
Unijne zakrętki nie pomogły. Liczba śmieci na plażach rośnie!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) April 26, 2025
Celem wprowadzenia unijnych zakrętek przytwierdzonych do butelek było ograniczenie wyrzucania nakrętek poza śmietniki oraz lepszy ich recykling. W praktyce jednak nowe przepisy nie pomogły.
Dag Jönsson, który zajmuje… pic.twitter.com/pohESujnMV
Duży producent wyrobów mleczarskich Mlekpol wydać miał na modernizacje produkcji w celu wprowadzenia zintegrowanej nakrętki aż 30 mln zł. „Musieliśmy modernizować maszyny, niektóre trzeba było wymienić całkowicie. Może i zamierzenie jest słuszne, ale nikt skutecznie nie wytłumaczył założeń tej regulacji” — mówił Tadeusz Mroczkowski, prezes Mlekpolu, podczas debaty.
“Zrównoważona polska żywność” odbywającej się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Eksperci z PWC przygotowali już przed laty raport na temat kosztów, jakie rozpętać może nowy system nakrętek. Kwota powala – między 2,7, a 8,7 mld euro. Tyle według analityków wydać musiała unijna gospodarka na realizacje absurdalnej regulacji Komisji Europejskiej. Producenci napojów pieniądze te odbiją, podwyższając ceny produktów. Szkoda tylko, że na fanaberii eurokratów nic nie zyskaliśmy.
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (4)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
To jest tak obrzydliwe, że aż smutno na to patrzeć! Właśnie Niemcy i Francja wyrolowały politycznie Polskę. Rzeczywiście, jedność i wspólny interes Europy jak się patrzy! Ale po kolei…
➡️ Jeszcze niedawno Pan premier Donald Tusk mówił z mównicy sejmowej, że nikt nas w Brukseli nie ogra.
➡️ W maju 2024 r. premier RP osobiście wysyłał list do przewodniczącej Komisji Europejskiej Pani Ursuli von der Leyen, apelując o szybkie postępy w pracach na rzecz Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego (EPPO). Chodziło o pilne przekazanie 1,5 mld Euro na projekty obronne z budżetu Unii Europejskiej. Polska i polskie firmy zbrojeniowe miały na tym ponoć skorzystać.
➡️ I oto… wczoraj Komisje Przemysłu (ITRE) oraz Obrony Parlamentu Europejskiego (SEDE) przyjęły wspólne stanowisko ws. Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego. Budżet programu rzeczywiście zakłada 1,5 mld Euro na wsparcie przemysłu obronnego, jednak wykluczone zostaną wnioski producentów, których wyroby… nie spełniają warunku 70 proc. komponentów pochodzących z UE. W związku z tym polskich firm zbrojeniowych, które miały zyskać miliony Euro, można nawet nie szukać, a o europejskim finansowaniu między innymi armatohaubicy Krab możemy zapomnieć.
➡️ Na wszystkim skorzystają… Francja i Niemcy. Nie ma co szukać pięknych słów – Polska dostała strzał między oczy. Smutne, jak to wszystko wygląda. I to ma być ta europejska przyjaźń i jedność państw? Dobre sobie. Ze wstydem, jako polski poseł, patrzę na to wszystko i wracam do słów premiera RP, który mówił, że nikt nas w Brukseli nie ogra. Właśnie ograł. Jak dzieci w piaskownicy.
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (8)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Unia Europejska znana jest z wprowadzania wyimaginowanych podatków węglowych. Takim podatkiem jest ETS, który odpowiada za około połowę ceny prądu w Polsce. Kolejna jego odsłona – ETS2 – będzie dotykać ogrzewania domów oraz transportu. Stracimy tysiące złotych!
System ETS polega na handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Tak więc sprzedawcy gazu czy paliwa będą musieli zakupić odpowiednie wyimaginowane certyfikaty na rynku za każdym razem, kiedy będą chcieli sprzedać nam paliwa kopalne. Cenę tę oczywiście przerzucą na konsumentów. Jak wynika z raportu KOBIZE, ceny uprawnień do emisji COS2 znacząco wzrosną od chwili wprowadzenia drugiej odsłony systemu ETS. W 2023 roku mogą one wynieść nawet 149 euro za tonę CO2. Przyjmuje się, że 1 tona węgla kamiennego może wygenerować 2,4 tony CO2 podczas spalania. Oznacza to, że to tony węgla doliczyć trzeba będzie około 1500 zł podatku węglowego! Horror!
Popyt na uprawnienia będzie wysoki, bo nie ma alternatyw – nie przesiądziemy się przecież masowo na rowery zimą, ani nie zainstalujemy masowo pomp ciepła za 50 tys. zł z dnia na dzień. Podaż uprawnień będzie ograniczona. Ostatecznie najwięcej na realizację celów klimatycznych UE wydadzą najbiedniejsi.
To nie jest transformacja. To fiskalizm ubrany w zielone szaty. Polacy zapłacą, jak zwykle najwięcej za zwykłe życie, za zapewnienie ciepła w domu, za ugotowanie posiłku i za podróż do pracy. Kto nie zapłaci nowych podatków? Właściciele elektryków i pomp ciepła. Jak widać, zielona ideologia ma też wymiar klasowy.
RozwińZwiń komentarze (15)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Straż miejska z linijką w naszych domach. Nowe przepisy o wymiarach drewna opałowego! Brzmi absurdalnie, ale takie prawo uchwalają politycy. Jeszcze w tym roku wejść mogą nowe rygory dotyczące drewna opałowego używanego przy ogrzewaniu. Przepisy wskazują nie tylko na wilgotność, ale nawet na wymiary drewna.
Nowe przepisy egzekwować ma Straż Miejska. Jakie to rygorystyczne normy musiałoby spełniać drewno opałowe od najbliższego sezonu grzewczego?
Zgodnie z proponowanym brzmieniem rozporządzenia, drewno musi spełniać następujące cechy: średnica dolna mniejsza niż 5 cm bez kory lub 7 centymetrów w korze, bez względu na długość drewna, albo długość do 3 m i średnica górna równa lub większa niż 5 cm bez kory lub 7 cm w korze. Materiał opałowy powinien charakteryzować się zbyt dużą krzywizną, zgnilizną miękką lub brunatnicą obejmującą co najmniej połowę powierzchni przekroju. Alternatywnie, drewno może mieć zaparzenie obejmujące minimum 50 proc. powierzchni przekroju lub zwęglenie przynajmniej połowy powierzchni.
Co, jeśli tych norm kawałki drewna nie będą spełniać? Nie zostaną zakwalifikowane jako drewno energetyczne. Co za tym idzie, nie będzie to drewno uznawane za odnawialne źródło energii.
Straż miejska z linijką w naszych domach
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) April 23, 2025
Nowe przepisy o wymiarach drewna opałowego!
Brzmi absurdalnie, ale takie prawo uchwalają politycy. Jeszcze w tym roku wejść mogą nowe rygory dotyczące drewna opałowego używanego przy ogrzewaniu. Przepisy wskazują nie tylko na wilgotność,… pic.twitter.com/n9XvlwpIJu
A teraz praktyka. Co się zmieni? Dostawcy drewna opałowego będą musieli przebierać swoje drewno tak, aby kawałki drewna bez wad lądowały do przemysłu drzewnego, jednocześnie zbyt małe kawałki drewna zostaną odrzucone i niedopuszczone do sprzedaży. Siłą rzeczy ceny drewna opałowego wzrosną.
To absurdalne prawo, które prawdopodobnie wyjdzie z Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie zostało jednak wymyślone nad Wisłą. Zawsze, gdy komentujemy jakieś idiotyczne standardy typu szerokość konara albo długość pelletu to możemy być niemal pewni, że to pokłosie jakiejś dyrektywy unijnej.
Tak samo jest w przypadku drewna opałowego. Chodzi o dyrektywę RED III, która określa cele w zakresie odnawialnych źródeł energii w 2030 roku. Najzabawniejsze, że nowe przepisy egzekwowane będą przez Straż Miejską, która już dziś dokonuje nawet pomiarów jakości dymu za pomocą dronów. Czy czeka nas wizyta strażników z linijkami? Teoretycznie to możliwe!
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Eurokraci nie próżnują. Szefowa Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde ogłosiła, że cyfrowa waluta EBC może wejść w życie już w październiku 2025 roku. To kolejny krok w stronę cyfrowej kontroli populacji.
Cyfrowe euro, czyli CBDC (Central Bank Digital Currency) sprzedawana jest społeczeństwu w opakowaniu postępowości i innowacyjności. W rzeczywistości zgrabne narzędzie totalnej kontroli nad pieniędzmi użytkowników. Zamiast anonimowej gotówki pojawi się ślad cyfrowy. Zamiast wolności wydatkowania własnych środków pojawi się inwigilacja oraz ograniczona celowość płatnicza. W przeciwieństwie do zyskujących na popularności kryptowalut cyfrowe euro będzie w pełni kontrolowane przez Europejski Bank Centralny.
Cyfrowe euro czy cyfrowy kaganiec? Wchodzi już w tym roku!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) April 22, 2025
Eurokraci nie próżnują. Szefowa Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde ogłosiła, że cyfrowa waluta EBC może wejść w życie już w październiku 2025 roku. To kolejny krok w stronę cyfrowej kontroli populacji.… pic.twitter.com/PsYi9Ne4BE
Co oznaczałoby dla ciebie korzystanie z cyfrowego euro?
– Bank centralny będzie mógł zablokować twoje środki w imię „bezpieczeństwa publicznego”.
– Twoje wydatki będą śledzone, analizowane oraz potencjalnie oceniane.
– Władze UE będą mogły uzależnić dostęp do pieniędzy od określonych zachowań bądź propagowanych poglądów.
Nie dajmy się ogłupić. CBDC to nie innowacja – to zagrożenie. Wdrożenie cyfrowej waluty w strefie euro to tylko kolejny powód, aby nie przyjmować eurowaluty w Polsce!
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Ostatnim miastem tego dnia na trasie Mentzen 2025 był Tarnów. Na gorąco to spotkanie z wyborcami skomentowała w mediach społecznościowych europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik:
Serce rośnie! Po takiej frekwencji i takiej atmosferze wiec w Tarnowie przejdzie do historii tej kampanii! Biało-czerwona atmosfera, żywiołowy tłum i wszyscy gorąco wspierają Sławomir Mentzen💪
Mogą nas atakować, mogą kłamać i manipulować, mogą robić swoje patodebaty, ale my mamy Was ❤️
Dziękuję Wam z całego serca, że jesteście z nami i pragniecie, by Polska była lepszym miejscem do życia!
Co za atmosfera w Tarnowie❗🔥🔥 Tłumy wypełniły rynek po brzegi i skandują "Sławomir!" 🔥
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) April 12, 2025
Brawo dla Was! 👏👏👏 Wy jesteście tą siłą, która może pokonać ten system! #Mentzen2025 🇵🇱 pic.twitter.com/qphJmYkCUd
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Unia Europejska zamierza wymusić na producentach cementu wydanie setek milionów dolarów na dostosowanie się do przepisów klimatycznych. Ceny są tak przerażająco wysokie, że kłócą się z opłacalnością interesu.
Nawet 500 mln dolarów, tyle ma kosztować wdrożenie technologii CCS (Carbon Capture and Storage), która ma być obowiązkowa dla wszystkich producentów cementu w UE. Mowa tutaj o koszcie dla pojedynczego zakładu! W praktyce CSS oznacza konieczność postawienia nowego zakładu obok cementowni w celu wyłapywania dwutlenki węgla.
W 2034 roku Unii Europejskiej zniknąć mają bezpłatne uprawnienia do emisji CO2 dla cementowni. Oznacza to, że zakłady czekać będzie najprawdopodobniej koniec funkcjonowania, gdyż koszty wdrożenia unijnych wymogów są przerażająco wysokie. Polski ma już dziś duże problemy z konkurencyjnością przez obciążenia klimatyczne.
Unia Europejska zabije polskie cementownie!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) April 11, 2025
Unia Europejska zamierza wymusić na producentach cementu wydanie setek milionów dolarów na dostosowanie się do przepisów klimatycznych. Ceny są tak przerażająco wysokie, że kłócą się z opłacalnością interesu.
Nawet 500 mln dolarów,… pic.twitter.com/KLTCcog7Wj
W 2023 roku co trzeci worek cementu w Polsce pochodził z Ukrainy, a nasi wschodni sąsiedzi szykują się do dalszej ekspansji. Ukraiński cement na naszym rynku pochodzi głównie z prywatnej cementowni w Iwano-Frankiwsku, która sprzedaje go przez spółkę założoną w naszym kraju. Ma ona przedstawicielstwo w Białej Podlaskiej, Chełmie, Zamościu, Jarosławiu i Rzeszowie.
Ukraińska cementownia jest obecnie rozbudowywana, a docelowo jej moce produkcyjne mają wynieść do 4 mln ton rocznie. Jeśli nikt nie powstrzyma eurokratów, to nie będzie już polskiego cementu, a ten podstawowy budulec pochodzić będzie z nieobarczonej kosztami klimatycznymi Ukrainy.
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Wiele osób namawia mnie, żebym zmienił plany i jechał dziś do Końskich. Nie zrobię tego. Jestem właśnie w Ustrzykach Dolnych, bardzo daleko od Końskich.
Mam dziś spotkania w wyborcami w Ustrzykach Dolnych, Lesku, Brzozowie i Krośnie. Nie będę ich odwoływał i zawodził czekających tam na mnie ludzi, żeby jechać do Końskich i próbować wejść na debatę, na którą nie jestem zaproszony. Nie będę brał udziału w tym cyrku. Ale oczywiście nie dziwię się, że zamierzają tam jechać kandydaci, którzy nie startują na poważnie, tylko robią sobie jaja z tych wyborów, jak Stanowski, Biejat czy Hołownia. Ja startuję na poważnie.
Zarówno Nawrocki jak i Trzaskowski nie chcą żadnej normalnej debaty. Jeden będzie stał sam na hali, drugi na Rynku w Końskich. Obaj będą twierdzili, że ten drugi jest tchórzem. Być może obaj wpuszczą jeszcze do siebie Hołownię, licząc na to, że trochę go tym podpromują, żeby mi zaszkodzić. Doskonale wszyscy wiedzą, że im obu zależy na tym, żebym nie zrobił dobrego wyniku. Trzaskowski wie, że jestem dla niego znacznie większym zagrożeniem w drugiej turze. Nawrocki boi się, czy w ogóle do tej drugiej tury wejdzie. Mają wspólny interes w tym, żebym do tej drugiej tury nie wszedł. Zniszczyłoby to nieodwracalnie system, który obie te duże partie budują w Polsce od 20 lat.
A ja mam dosyć tego systemu. Kandyduję po to, żeby w Polsce w końcu coś się zmieniło. Jeżeli wejdę do drugiej tury, to jestem pewien, że ten system szlag trafi. Skończy się ciągłe polaryzowanie Polaków, prowadzenie wojny polsko-polskiej, na której traci Polska, a zyskują tylko dwie partie kosztem wszystkim Polaków.
Idę w poniedziałek na debatę do Republiki. Na normalną debatę, bo chcę rozmawiać o Polsce. Ale chcę rozmawiać w normalnych warunkach, w ustalonym wcześniej terminie, bez proszenia się w ostatniej chwili o udział w debacie, na którą nie jest się zaproszonym.
Proponowałem debatę na ich warunkach, w ich telewizjach, zarówno Trzaskowskiemu jak i Nawrockiemu. Obaj nie byli zainteresowani. Teraz okazuje się, że Nawrocki zgodził się na debatę z Hołownią. Wcześniej nie rozumiał, dlaczego miałby debatować ze mną. Trudno to interpretować inaczej niż strach przed tym, że zagrażam mu w wejściu do drugiej tury. Woli wspierać nawet Hołownię. Świetnie to pokazuje, jak ten system się broni, jak bardzo im wszystkim zależy, żeby nic się nie zmieniło.
Poważny kandydat musi poważnie traktować swoich wyborów. Dlatego jesteś dziś na zaplanowanych spotkaniach z wyborcami.
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) April 11, 2025
Organizowanie debaty, na którą nie zaprasza się kandydatów, a następnie oczekiwanie, że się tam pojawią jest żałosne.
Widzimy się na debacie w Republice w… pic.twitter.com/Vh3NDrdsFR
W tych wyborach można oddać głos na nich, i mieć pewność, że nic się nie zmieni. Można też zagłosować na mnie i sprawić, że wreszcie coś się zmieni, że ten system szlag trafi. Dzisiejszy cyrk w Końskich pokazuje to tak wyraźnie, że bardziej się już nie da.
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (11)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Komisja Europejska Ursuli von der Leyen przyznała, że wykorzystała fundusze UE, które miały być przeznaczone na „walkę ze zmianą klimatu”, do finansowania lewicowych organizacji pozarządowych! Celem tych działań była obrona Zielonego Ładu i uciszanie europejskich sił prawicowych w ramach tajnej operacji wpływu.
Jak się dowiadujemy były komisarz Unii Europejskiej ds. klimatu, antypolski Frans Timmermans, zorganizował tajne umowy z takimi organizacjami, które miały zawierać szczegółowe plany lobbingowe, co oznacza, że Komisja Europejska nie tylko zapewniła finansowanie, ale także dawała strategiczne wskazówki kogo i jak atakować, by bronić swoich klimatycznych wariactw!
Środki pochodziły z programu LIFE, który ma na celu finansowanie inicjatyw proekologicznych, a jego całkowity budżet od 2014 r. wyniósł aż 9 miliardów euro. Komisja przyznała, że dochodziło do “nieodpowiednich działań lobbingowych” oraz, że “zostaną wprowadzone zmiany, które zapobiegną przyszłym nadużyciom.” 🙃 Czyli Komisja pod presją dowodów przyznała się do winy, ale oczywiście nie ma mowy, by ktokolwiek został pociągnięty za to do odpowiedzialności! Właśnie tak zepsute do cna i skorumpowane jest to środowisko.
O działaniach lobbingowych lewackich organizacji klimatycznych mówię od lat, teraz wszystko wychodzi na światło dzienne i finansowane było za cichym przyzwoleniem unijnych pseudoelit. Zielony Ład to jedna wielka paramafijna operacja ogłupiania ludzi, prania ogromnych pieniędzy i dewastowania gospodarek unijnych państw. Każdy element tego dziadostwa trzeba NATYCHMIAST wycofać, wyrzucić do śmieci i wrócić do normalności!
PS. Ciekawe, jakie polskie organizacje lub jacy lobbyści konkretnie zarabiali na tym procederze w ramach programu „LIFE”…? 🙃
🟢 Wspieraj Sławomira Mentzena.
Trasa Mentzen2025. Informacje o spotkaniach: Fb/SławomirMentzen i Menzten2025.pl.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Skomentuj