Decyzją Rady Liderów jutro w południe delegacja Konfederacji uda się na spotkanie z Premierem Mateuszem Morawieckim. Przedstawiamy oświadczenie w tej sprawie.

Program 500+, a dziś 800+, miał zatrzymać spadającą liczbę urodzeń i wspierać polskie rodziny. Zapaści demograficznej nie zatrzymał, ale z czasem stał się ważnym narzędziem pomocy społecznej – szczególnie dla rodzin o niższych dochodach – i w wielu przypadkach spełnił tę rolę.
Obecnie coraz częściej trzeba zadać sobie pytanie:
Czy ten program nadal służy tym, dla których był przeznaczony? Nie.
Bo dziś rosnąca liczba cudzoziemców mieszkających w Polsce korzysta z programów społecznych i demograficznych, w tym:
• 800+,
• dodatków na dzieci,
• darmowych żłobków i przedszkoli,
• becikowego,
• zasiłków rodzinnych.
Wielu z nich nigdy nie płaciło składek, nie ma związku z polską historią, nie zna języka i nie identyfikuje się z polską tożsamością.
Czy naprawdę o to chodziło? Nie.
Program 500+, a dziś 800+, miał zatrzymać spadającą liczbę urodzeń i wspierać polskie rodziny. Zapaści demograficznej nie zatrzymał, ale z czasem stał się ważnym narzędziem pomocy społecznej – szczególnie dla rodzin o niższych dochodach – i w wielu przypadkach spełnił tę rolę.… pic.twitter.com/1IIUJnyvPz
— Piotr Bartosz (@piotr_bartosz) September 16, 2025
Docelowo powinno się wygaszać wsparcie dla obcokrajowców w postaci dostępu do narzędzi prorodzinnych i prodemograficznych.
To środki, które mają budować przyszłość Polski, a nie napędzać przyrost naturalny innych narodów na polskiej ziemi. Nie możemy finansować programu demograficznego, który przekształca strukturę społeczną i kulturową naszego kraju.
To nie polityka prorodzinna tylko import obcej ludności na koszt polskiego podatnika.
W komentarzach często pojawiają się głosy:
„Polacy też dostają świadczenia za granicą!”
To prawda. Wszyscy tam dostają i właśnie dlatego zachód się rozpada.
📉 Francja – zamieszki etniczne i strefy no-go.
📉 Szwecja – największa przestępczość od dekad.
📉 Niemcy – rosnące napięcia społeczne i podział kulturowy.
📉 Wielka Brytania – równoległe społeczności i zanik tożsamości narodowej.
Tamte kraje zainwestowały miliardy w „równość”, a dostały chaos.
Jeśli my będziemy z tych samych środków wspierać cudzoziemców – to za kilkanaście lat obudzimy się w kraju, który nie będzie już przypominał Polski minionych lat.
Polacy nie chcą żyć w wielokulturowym zlepku oderwanych od siebie grup etnicznych, a my chcemy wspierać rozwój demograficzny polskich rodzin.
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Przecież to jest skandal na całą Polskę! Za te słowa obecny szef Agencji Badań Medycznych Pan prof. dr hab. Wojciech Fendler – powołany przez Ministra Zdrowia – powinien zostać natychmiast ODWOŁANY ZE SWOJEGO STANOWISKA!
Jak można (używając dodatkowo logo Uniwersytetu Medycznego w Łodzi) uczyć przyszłych lekarzy i instruować ich, iż w przypadku, gdy do pacjentów nie trafiają argumenty oparte na EBM [medycynie opartej na faktach], należy ich okłamywać i OPOWIADAĆ IM ZMYŚLONE HISTORIE?! A wszystko po to, aby ktoś np. się zaszczepił.
❌ Przecież to jest skandal na całą Polskę! Za te słowa obecny szef Agencji Badań Medycznych Pan prof. dr hab. Wojciech Fendler – powołany przez Ministra Zdrowia – powinien zostać natychmiast ODWOŁANY ZE SWOJEGO STANOWISKA! Jak można (używając dodatkowo logo Uniwersytetu… pic.twitter.com/3K4H51ujCY
— Grzegorz Płaczek (@placzekgrzegorz) September 16, 2025
Przecież takie działanie jest obrzydliwe, ewidentnie patologiczne, nieetyczne, skrajnie nieprofesjonalne i niezgodne z zasadami rzetelności! Ktoś w tym kraju upadł na głowę? Na tym ma polegać nowoczesne podejście do medycyny? Tak należy traktować ludzi?
Ministerstwo Zdrowia – czy jest tam jeszcze ktoś z resztkami przyzwoitości
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
– Witam Państwa na konferencji przed interwencją poselską moją w MSWiA. Sprawa jest bardzo paląca w tym zakresie, ze mną jest Rafał Mekler oraz przedstawiciele przewoźników.
A mianowicie, podczas gdy wydano rozporządzenie 10 września tego roku o zamknięciu granicy z Białorusią, chyba minister nie był do końca świadomy faktu, że nie daje specjalnie dużo czasu, bo 12 września już ta decyzja o zamknięciu granicy weszła, jak wielu przewoźników jest po tamtej stronie granicy! To jest zbyt mało czasu do tego, aby się przygotować, aby rozładować towar, aby wrócić do Polski, dlatego setki przewoźników, setki samochodów utknęło po tamtej stronie granicy.
Dość powiedzieć, że Aleksander Łukaszenka oczywiście nie jest przesadnie pozytywnie nastawiony do naszych przewoźników, więc jeśli nie wyjadą w odpowiednim terminie, będą nakładane ogromne kary finansowe.
Dlatego też dzisiaj jesteśmy z interwencją poselską tutaj, by właśnie minister wytłumaczył, czy w ogóle jest świadomy faktu tego zjawiska, jakie działania podejmuje, aby sprowadzić naszych przewoźników z powrotem do Polski, ponieważ nasi kierowcy chcą wrócić do swoich rodzin, do swoich domów, natomiast dla samych przewoźników są to ogromne straty finansowe. Dlatego tym bardziej chcemy wiedzieć, chcemy, żeby minister wytłumaczył się nam, co w tej sprawie robi.
Interwencja posła Tumanowicza w MSWiA ws. uwięzienia transportów polskich przewoźników na Białorusi.
— Ruch Narodowy (@RuchNarodowy) September 16, 2025
Poseł @WTumanowicz: Dość powiedzieć, że Aleksander Łukaszenka oczywiście nie jest przesadnie pozytywnie nastawiony do naszych przewoźników, więc jeśli nie wyjadą w odpowiednim… pic.twitter.com/JxrjnOytjh
Sytuacja, z którą tutaj się borykamy, niestety jest czymś, z czym wcześniej nie mieliśmy absolutnie do czynienia. Sytuacja, w której polskim przewoźnikom, polskim ciężarówkom uniemożliwia się powrót do kraju, jest rzeczą niebywałą. Dotychczas, jeżeli była taka sytuacja, że rzeczywiście był jakiś kryzys, że rzeczywiście trzeba było ewakuować z danego państwa polskich obywateli czy polskie mienie, dokonywano tego w sposób taki, aby nikt nie pozostał po drugiej stronie.
W tym wypadku mamy sytuację, w której szacunkowo szacunkowo – bo sądzę, że jest więcej – ale nie boję się powiedzieć liczby tysiąca ciężarówek i kilkunastu polskich autobusów, które zostały po tamtej stronie.
Oczywiście można powiedzieć dziś: “dlaczego pojechali, przecież nie współpracujemy z Rosją”. To nie jest tak do końca, bowiem te ciężarówki bardzo często wykonują przewozy do krajów Azji. Bardzo często są to przewozy chociażby z Chin. Bardzo często ci przewoźnicy realizują przewozy, które nie są absolutnie w żaden sposób sankcyjne, bo gdyby takie były, to po prostu polski urząd celny nie wypuściłby tego towaru.
Mało tego, taki towar sankcyjny, gdyby na granicę przyjechał, jest obciążony poważnymi mandatami. Mówimy tutaj mieniu znacznej wartości, bo tysiąc pojazdów, gdzie średnio można taki zestaw ciągnik plus naczepa wycenić na 200 tysięcy złotych, oznacza ogromną, ogromną stratę dla polskich przewoźników.
Domagamy się tego, żeby polskie pojazdy jak najszybciej sprowadzić do Polski, żeby, o ile granica – możemy rozumieć uzasadnienie tego, że został zamknięty wyjazd z Polski, o tyle powrót przy takiej sytuacji, gdzie daje się, drodzy Państwo, 50 godzin tak naprawdę na to, żeby powrócić, gdzie czasy oczekiwania, Państwo bardzo często słyszą, czasy oczekiwania na granicy to doba, dwie, trzy – tak samo jest w tym wypadku. Doba w tamtą stronę, doba na powrocie, na wjazd do Polski, i dwie doby na przeładunek pojazdu na terminalu na Białoruś.
Polskie ciężarówki, to też kolejny zarzut, nie mogą pojechać na żadne inne przejście, nie mogą pojechać na przejście z Litwą, bowiem zostaną ukarane mandatem i zawrócone na to przejście, z którego wyjechali, a tym przejściem jest w tym momencie to jedyne zamknięte przejście. Mało tego, może się okazać, że w dłuższej perspektywie czasu na te ciężarówki zostaną nałożone kary, bowiem czas przebywania na Białorusi jest ograniczony. Jest ograniczony przez Urząd Celny białoruski i generalnie nie będzie przedłużany; jeżeli ciężarówka przekroczy ten okres, to będzie nałożona kara administracyjna. Kara administracyjna będzie skutkowała tym, że towar zostanie skonfiskowany, zostanie zabrany. Nie możemy do tego dopuścić. Domagamy się powrotu tych ciężarówek.
Chcemy, żeby państwo polskie stanęło po stronie polskich przedsiębiorców, polskich przewoźników, bo od tego państwo polskie mamy, od tego polskie państwo jest.
Domagamy się konkretnej informacji, kiedy te pojazdy będą wpuszczone do Polski, w jaki sposób, i chcemy móc tą informację zakomunikować wielu przewoźnikom, bo zwrócę uwagę, że tysiąc pojazdów to jest, proszę Państwa, kilkaset firm. Ja bym nie chciał, żebyśmy znowu z politykami spotykali się na kolejnym proteście, ale jeżeli polskie ministerstwo nie wykona jakiegokolwiek ruchu w naszą stronę, no to niestety będziemy zmuszeni reagować w inny sposób.
Interwencja posła Tumanowicza w MSWiA ws. uwięzienia transportów polskich przewoźników na Białorusi.
— Ruch Narodowy (@RuchNarodowy) September 16, 2025
👉@MeklerRafal: Szacunkowo po stronie białoruskiej zostało około tysiąca ciężarówek i kilkunastu autobusów.
👉To jest strata znacznej wartości dla polskich przewoźników.… pic.twitter.com/tvHQIXbjQn
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Rafał Ziemkiewicz moją decyzję, żeby stanąć po stronie wolności słowa nazwał głupią, niedojrzałą i niepoważną.
Ten sam Rafał Ziemkiewicz jeszcze kilka lat temu:
„Nawet jesli ktos mówi rzeczy naganne, to istnieje cała gama sposobów okazania mu dezaprobaty stosownie do wagi tego, co powiedział. Jednak co do zasady: wolność słowa ponad wszystko”.
Rafał Ziemkiewicz moją decyzję, żeby stanąć po stronie wolności słowa nazwał głupią, niedojrzałą i niepoważną.
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 16, 2025
Ten sam Rafał Ziemkiewicz jeszcze kilka lat temu:
„Nawet jesli ktos mówi rzeczy naganne, to istnieje cała gama sposobów okazania mu dezaprobaty stosownie do wagi…
Mało jest osób w Polsce mających tyle przejść z polskimi i brytyjskimi cenzorami debaty publicznej, co Ziemkiewicz. Stąd przekonany jestem, że jeszcze niedawno wierzył, że wolność słowa jest ważna, że warto jej bronić. Ostatnio musiał jednak zmienić zdanie.
Przykro się patrzy, jak autorytety z mojej młodości, na starość porzucają swoje ideały.
Wolę być głupi, niepoważny i niedojrzały, niż zestarzeć się w taki sposób.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Podwyżki cen ogrzewania w Polsce stają się coraz bardziej dotkliwe dla mieszkańców. Z danych Miejskich Przedsiębiorstw Energetyki Cieplnej wynika, że od jesiennego sezonu średni wzrost cen ciepła w miastach wyniósł ok. 30 proc. W niektórych miejscach, jak Ruda Śląska, podwyżki są dramatyczne – opłaty za ogrzewanie wzrosły średnio o 88,3 proc. dla przeciętnego gospodarstwa domowego, co przekłada się na ok. 600 zł dodatkowych kosztów rocznie.
Innym przykładem jest Kraków, gdzie mieszkańcy bloków z miejskim ciepłem płacą za centralne ogrzewanie od 3,21 zł/m² (opłata zmienna) i 2,03 zł/m² (opłata stała). Rok wcześniej stawki te były odpowiednio o ok. 30 proc. niższe. Koszt zimnej wody i ścieków wynosi 13,73 zł/m³, podgrzanie wody – 33,75 zł/m³, a stała opłata za ciepłą wodę to 59,66 zł miesięcznie. Do tego dochodzi gospodarowanie odpadami – 35 zł od osoby. W efekcie całkowite miesięczne koszty podstawowych opłat w mieszkaniu 45 m² wzrosły z 2,5 tys. zł rocznie do ok. 3,6 tys. zł, czyli o ponad 1 tys. zł więcej niż w sezonie poprzednim.
W innych miastach podwyżki nie są mniejsze niż 20 proc.:
• Zielona Góra – 50–65 proc.
• Lublin – 30 proc.
• Opole – 29 proc.
• Warszawa – 20–24 proc.
W Rudzie Śląskiej firma Węglokoks Energia ZCP ogłosiła wzrost kosztów zmiennych o 120,18 proc., a kosztów stałych o 41,16 proc. Dla 70 tys. mieszkańców możliwe są niewielkie korekty cen, ale i tak podwyżki pozostaną wysokie.
Ceny ogrzewania biją rekordy. Jest drogo, a będzie jeszcze drożej!
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) September 15, 2025
Podwyżki cen ogrzewania w Polsce stają się coraz bardziej dotkliwe dla mieszkańców. Z danych Miejskich Przedsiębiorstw Energetyki Cieplnej wynika, że od jesiennego sezonu średni wzrost cen ciepła w miastach… pic.twitter.com/Z4sta4fNX7
Podwyżki wynikają z kilku czynników, jednak najistotniejszym są unijne certyfikaty ETS czyli podatki od emisji gazów cieplarnianych. System ETS będzie nas kosztował coraz więcej i to najmroczniejsza perspektywa dla zwykłych Polaków. Dla wielu gospodarstw domowych wzrosty są trudne do udźwignięcia. Mieszkańcy starsi i z niskimi dochodami często muszą ograniczać ogrzewanie, co prowadzi do tzw. „pasożytnictwa ciepłowniczego” – zimne mieszkania obniżają temperaturę w sąsiednich lokalach i sprzyjają zawilgoceniu.
Specjaliści podkreślają, że w perspektywie 10 lat ceny ciepła będą nadal rosły ze względu na wymagania unijne. Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu porzucenie zaakceptowanego przez rząd Mateusza Morawieckiego unijnego Zielonego Ładu, który prowadzi Polaków w coraz większą nędzę.
RozwińZwiń komentarze (5)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Kiedy już w czerwcu pisałem, że Pani Ursula von der Leyen ogra Polskę w kwestii umowy Mercosur, podniósł się lament. Już wtedy pisałem, że zapewnienia premiera Donalda Tuska, że miażdżące polskie rolnictwo zapisy umowy Mercosur NIE wejdą w życie, można wrzucić do kosza. Już wtedy zwracałem uwagę, że Bruksela rozjedzie polskie rolnictwo walcem i podzieli umowę EU-Mercosur na dwie części, aby ominąć w ten sposób sprzeciw lokalnych parlamentów. Minęło kilka miesięcy i… słowo stało się ciałem.
➡️ Komisja Europejska właśnie podzieliła umowę Mercosur na dwie i przyjęła propozycję podpisania i zawarcia:
– umowy pełnej (Partnership Agreement – EMPA),
– tymczasowego porozumienia handlowego (iTA).
Teraz iTA musi przejść przez:
1. procedurę zatwierdzenia w Radzie UE (głosowanie kwalifikowaną większością)
2. akceptację Parlamentu Europejskiego.
➡️ Umowę można jeszcze (przynajmniej hipotetycznie) zatrzymać. Potrzebny jest sprzeciw przynajmniej 4 państw EU, które reprezentują 35% ludności Unii Europejskiej. I zamiast walczyć do końca, premier RP już zaczął publicznie tworzyć przekaz sugerujący, że sprawa została już przegrana. Skandal! Dlaczego odpuszczamy polskie rolnictwo??? Przecież Austria nie chce Mercosur, Irlandia, Węgry i Francja również podchodzą bardzo sceptycznie do umowy. Nie mówiąc już o Włoszech. Należy w trybie natychmiastowym szukać sojuszników i stworzyć silny ruch oporu w Radzie EU. Głosowanie już za kilka miesięcy.
➡️ Czas zacząć z całych sil walczyć o nasz kraj, bo jesteśmy rozgrywani „w białych rękawiczkach”. A umowa z Mercosur w perspektywie najbliższych lat ZNISZCZY polskich rolników. Przecież w Polsce zatrudnienie w rolnictwie wynosi 9%!
➡️ Umowa Mercosur to jednak (o czym często zapominamy) nie tylko rolnictwo – to NAJWIĘKSZA umowa handlowa w historii Unii Europejskiej! I tak to prawda – na wszystkim skorzystają głównie Niemcy, bo to te państwo skorzysta najwięcej na tym porozumieniu handlowym. Rolnictwo bowiem w Niemczech jest tematem niemal marginalnym – zatrudnienie w tym sektorze wynosi 1,3%. Niemcy nie przejmują się polskim rolnictwem!
➡️ Mercosur bez cienia wątpliwości ułatwi na koniec finansowanie zielonej transformacji w Ameryce Południowej i chociażby budowę gigantycznych farm solarnych w Brazylii. Wystarczy zadać pytanie: jakie państwo w EU będzie dostarczać technologii, sprzętu i know-how? Odpowiedź jest jasna. Tak samo, jak jasna jest odpowiedź, jakie państwo ostatecznie zarobi na gigantycznych funduszach rozwojowych i klimatycznych, które pośrednio będą wracać do UE w formie kontraktów zawieranych przez kraje Ameryki Południowej z europejskimi przedsiębiorcami. I o to idzie gra.
Tracimy polskie rolnictwo w pozycji klęczącej, jednocześnie wzmacniając gospodarki innych państw. I polski rząd o tym wie. Pytanie – dlaczego na to pozwala? Polsko – czas się obudzić!
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
100 kłamstw na pierwsze 100 dni rządu Donalda Tuska 9 września minęła druga rocznica zaprezentowania programu „100 konkretów”. I co? I takiego wała!
▪️ Katarzyna Piekarska (KO): Nie da się tego zrobić w 2024 roku… (źródło Polsat News)
▪️ Katarzyna Lubnauer (KO): Tusk obiecał KPO dzień po wyborach? To była pewna przenośnia. (źródło: Radio ZET)
▪️ Paulina Hennig-Kloska (Trzecia Droga): Podniesienie kwoty wolnej do 60 tys. zł? Nie widzę przestrzeni w budżecie. (źródło: Radio ZET)
▪️ Izabela Leszczyna (KO): W tegorocznym budżecie jest gigantyczna dziura Morawieckiego! (źródło: wpis własny na X)
100 kłamstw na pierwsze 100 dni rządu Donalda Tuska
— Paweł Usiądek (@PUsiadek) September 15, 2025
9 września minęła druga rocznica zaprezentowania programu „100 konkretów”. I co? I takiego wała!
Katarzyna Piekarska (KO): Nie da się tego zrobić w 2024 roku… (źródło Polsat News)
• Katarzyna Lubnauer (KO): Tusk obiecał KPO… pic.twitter.com/AFh68FcWji
Finanse publiczne są w opłakanym stanie, to prawda. Ale to za rządu Tuska dziura budżetowa rośnie w najszybszym tempie. Po co więc były te konkrety? Wiele z nich, takich jak podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. (na czym zyskali by najmniej zarabiający) to postulaty podkradzione z programu Konfederacji. Oszukali Polaków, aby odebrać nam głosy.
Jak tam 100 konkretów na 100 dni? 🙂 pic.twitter.com/926kHYUtnQ
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 15, 2025
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Strzelnice w Polsce, te istniejące, ale też planowane lokalizacje, są coraz częściej atakowane przez różnego rodzaju aktywistów. Zawiązują się dziwne, podejrzane ruchy przeciw strzelectwu, czarnoprochowcom, służbom mundurowym, myśliwym, leśnikom itd.
Nawet niektórzy parlamentarzyści bez skrępowania prezentują publicznie takie poglądy, również z sejmowej mównicy.
Sytuacja zaczyna bardzo przypominać tę na Ukrainie przed 2014 i 2022 rokiem.
Strzelnice w Polsce, te istniejące, ale też planowane lokalizacje, są coraz częściej atakowane przez różnego rodzaju aktywistów. Zawiązują się dziwne, podejrzane ruchy przeciw strzelectwu, czarnoprochowcom, służbom mundurowym, myśliwym, leśnikom itd.
— Marcin Możdżonek (@MarcinMozdzonek) September 14, 2025
Nawet niektórzy… pic.twitter.com/Uk4EXtbcqQ
Potrzebujemy świadomych, praworządnych , uprawnionych do posiadania i posiadających broń obywateli.
Dla nierozumiejących słowa czytanego: to nie jest wpis o złagodzeniu restrykcji prawnych, bo to temat na inną dyskusję.
To wpis o tym, że prorosyjska narracja, to głównie ta, która mówi o rozbrojeniu, braku potrzeby edukacji obronnej, czy podważająca zasadność szkoleń ochrony cywilnej i militarnych. Pod przykrywką lewackiego pacyfizmu, czy ochrony środowiska jest wtedy bardzo łatwo krzyczeć…
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Potrzebujemy jedności wokół wzmocnienia systemu obronnego naszego państwa, ale tej jedności nie ma. Zamiast tego są kłamstwa, które mówią, że mamy zbudowany częściowo lub całkowicie system obrony antydronowej. To jest nieprawda.
Wstrzymano modernizację komponentów już zakupionego systemu, dokumenty wojskowe nie są aktualizowane, a rząd od lat prowadzi testy, zamiast dokonać wyboru. Do tego mamy głupią politykę klimatyczną, która ogranicza nasze możliwości obronne.
Potrzebujemy jedności wokół wzmocnienia systemu obronnego naszego państwa, ale tej jedności nie ma. Zamiast tego są kłamstwa, które mówią, że mamy zbudowany częściowo lub całkowicie system obrony antydronowej. To jest nieprawda. Wstrzymano modernizację komponentów już zakupionego… pic.twitter.com/hf2mcMTTOk
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) September 15, 2025
Przemysł chemiczny przestał się opłacać. Między innymi dlatego nie produkujemy prochu do nowoczesnej amunicji wojskowej.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
W gminie Niemce zgłoszono huk (uderzenie drona) i zanieczyszczenie chemiczne. Na miejsce przyjechało siedem zastępów straży. Nałożyło się to na ogłoszenie alarmu dla części województwa lubelskiego.
W Chełmie prezydent Jakub Banaszek dostał polecenie włączenia syren. Po czasie okazało się, że powodem alarmu były warunki atmosferyczne.
W gminie Niemce powodem alarmu była petarda, która wystraszyła stado ptaków które odchodami zanieczyściły kilka domów.
System ostrzegania, informowania nie działa jak powinien.
Syreny w Świdniku wzbudziły konsternację mieszkańców, szczególnie że właśnie był mecz. Ludzie nie wiedzą co się dzieje, nie mają konkretnych danych pozwalających im zidentyfikować zagrożenie, podjąć działania. Może to skutkować przeciążeniem systemu gdyby określona sekwencja wydarzeń nastąpiłaby symultanicznie w jednym czasie.
Łatwo sobie wyobrazić paraliż służb które w jednym czasie dostałyby zgłoszenia od przerażonych nieokreślonym zagrożeniem mieszkańców (jak w przypadku odchodów ptaków- siedem zastępów!).
Na wczoraj potrzebujemy systemu obejmującego aplikację, interaktywne mapy, SPRAWNY system RCB, który przedstawiałby nawet najbardziej skomplikowaną sytuację klarownie, czytelnie.
Przed uruchomieniem syren każdy mieszkaniec zagrożonego rejonu winien dostać wiadomość (sms i aplikacja) z opisanym jasno niebezpieczeństwem. Np. “w stronę powiatu X, zmierzają cztery niezidentyfikowane obiekty o charakterystyce dronów Gerbera/Geran. Na 30min przed spodziewanym przelotem w pobliżu miasta X zostaną uruchomione syreny (czy inny schemat zgodny z procedurami)., prosimy zachować ostrożność i spokój”.
Sytuacja prosta, jasna, nikt nie panikuje, społeczeństwo działa jak jeden organizm w odruchu obronnym. Tego u nas nie ma, a wręcz można odnieść wrażenie że jest sytuacja odwrotna, że mamy zarządzanie przez kryzys, i każdy dzień takiego trybu oddala rządzących od problemów które przed przylotem dronów, topiły sondaże koalicji rządzącej. Ocenę pozostawiam wam…
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Londyn, 13.09.2025r.
— Ryszard Wilk (@ryszard_wilk) September 13, 2025
Dzisiaj odbył się wielki marsz przeciwko masowej, nielegalnej imigracji, ale także w obronie wolności słowa oraz walki z cenzurą, która w Wielkiej Brytanii coraz mocniej uderza w obywateli.
Dobrze jest się uczyć na błędach, ale jeszcze lepiej, na cudzych.… pic.twitter.com/Bf0JgII2hb
Dobrze jest się uczyć na błędach, ale jeszcze lepiej, na cudzych – skomentował krótko na X – w kontekście do tego wydarzenia i tego co się dzieje na Wyspach – poseł Ryszard Wilk.
Poseł Grzegorz Płaczek również zamieścił w mediach społecznościowych swój komentarz do tego wydarzenia:
Dziś w Londynie odbywa się największy w Wielkiej Brytanii wiec na rzecz wolności słowa Tommy’ego Robinsona. Tłumy ludzi. Morze głów i flag. Moje miejsce, jako posła Konfederacji, jest dziś z tymi, którzy publicznie zwalczają cenzurę i poprawność polityczną oraz sprzeciwiają się nielegalnej migracji. Z tymi, którzy wyrażają swój sprzeciw wobec islamizacji Wielkiej Brytanii i stają w obronie gotówki. Z tymi, którzy widzą, w którym kierunku zmierza cała Europa. (…)
❌ W polskiej telewizji pewnie tego nie zobaczycie. Dziś w Londynie odbywa się największy w Wielkiej Brytanii wiec na rzecz wolności słowa Tommy'ego Robinsona. Tłumy ludzi. Morze głów i flag. Moje miejsce, jako posła @KONFEDERACJA_, jest dziś z tymi, którzy publicznie zwalczają… pic.twitter.com/969zUSGlCD
— Grzegorz Płaczek (@placzekgrzegorz) September 13, 2025
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Anna Bryłka:
– To, że krytykujemy stan obrony przeciwlotniczej, to jest relatywizowanie? Wyciągnijcie wnioski z tego, co się stało. Pani redaktor, pół roku temu, 7 marca, po Radzie Europejskiej, premier Donald Tusk wychodzi na mównicę sejmową i mówi, że będą dobrowolne szkolenia wojskowe. Gdzie są te szkolenia wojskowe? Przez pół roku nic nie zrobiliście w sprawie szkoleń wojskowych. I pan ma czelność mówić, że ja relatywizuję zagrożenie rosyjskie?
Poseł do PE @annabrylka sprowadza @pawelkowalpl na ziemię!
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) September 14, 2025
To, że krytykujemy stan obrony przeciwlotniczej, to jest relatywizowanie? Przez pół roku nic nie zrobiliście w sprawie szkoleń wojskowych, a pan ma czelność mówić, że ja relatywizuję zagrożenie rosyjskie? pic.twitter.com/mPVvxsn00I
Paweł Kowal (KO):
– Powiem pani więcej. Będzie pani cytowana przez ambasadora rosyjskiego za tydzień, jak będzie pani takie rzeczy opowiadała.
Anna Bryłka:
– To róbcie te szkolenia! Czemu ich nie robicie?
Paweł Kowal (KO):
– Jest już pani w notatniku ambasadora rosyjskiego, który chętnie panią zacytuje.
Redaktor prowadząca:
– Ale rzeczywiście te szkolenia były zapowiedziane, panie pośle. I na razie być może zwrócę się do wiceministra obrony narodowej.
Anna Bryłka:
– To ja panu wytłumaczę. Jeżeli pierwszą reakcją na atak na Polskę jest dopowiadanie, że Polska jest źle przygotowana i rozprzestrzenianie strachu wśród obywateli, to na to czeka Moskwa i to jest klasyczny przykład relatywizowania.
Redaktor: Ale zwracanie uwagi na pewne niedociągnięcia nie jest chyba jednoznaczne z tym, że się sieje panikę w społeczeństwie.
Poseł do PE @annabrylka w @tvp_info:
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) September 14, 2025
To, czego na pewno zabrakło w środę rano, to jednego źródła informacji dla wszystkich Polaków, dlatego że był gigantyczny chaos informacyjny.
I tutaj na pewno rząd musi wyciągnąć dobre wnioski. pic.twitter.com/ImtW1Jayc0
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Rolnik z Wohynia znalazł na polu drona — i jako pasjonat motocykli opisuje jego technologię.
Równocześnie rząd chwali się, że użył myśliwców do zestrzeliwania tanich dronów.
Systemy Sky Control i Barbara wciąż są w budowie.
W sieci krążą prywatne instrukcje o ochronie przed dronami, a SMS-y RCB apelują: zachowaj spokój i powiadamiaj służby.
W Sejmie — pięć lat po wojnie w Karabachu — trwa dyskusja o fabryce dronów. I to na kilka dni przed manewrami Zapad.
Rolnik z Wohynia znalazł na polu drona — i jako pasjonat motocykli opisuje jego technologię. 🤔🤖
— Bartłomiej Pejo (@bartlomiejpejo) September 14, 2025
Równocześnie rząd chwali się, że użył myśliwców do zestrzeliwania tanich dronów. ✈️💥
Systemy Sky Control i Barbara wciąż są w budowie. 🔧⏳
W sieci krążą prywatne instrukcje o… pic.twitter.com/9SggwkHANu
Jeśli zwykli ludzie analizują sprzęt wojskowy i podają instrukcje obrony, a rząd przedstawia użycie myśliwców jako sukces — to poważny sygnał dla potencjalnych przeciwników.
Oby ten kryzys obudził rządzących — bo to już nie są przelewki. Nie żartuję. Nie straszę. Informujcie się, bądźcie czujni i zgłaszajcie podejrzane przypadki służbom.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Jeszcze w piątek Donald Tusk apelował w Sejmie o jedność w obliczu zagrożeń, a już wczoraj – zamiast szukać rozwiązań tego problemu – rozpoczął atak na liderów Konfederacji za słowa, których nikt nie wypowiedział.
Jeszcze w piątek @donaldtusk apelował w Sejmie o jedność w obliczu zagrożeń, a już wczoraj – zamiast szukać rozwiązań tego problemu – rozpoczął atak na liderów @KONFEDERACJA_ za słowa, których nikt nie wypowiedział. To nie jest jedność, to czysta polityczna gra w sytuacji, w… pic.twitter.com/GOqBQbsICU
— Przemysław Wipler (@Wipler1978) September 14, 2025
To nie jest jedność, to czysta polityczna gra w sytuacji, w której Polska potrzebuje realnych i zdecydowanych działań. I jeśli premier woli szukać wrogów wśród opozycji zamiast wśród tych, którzy realnie zagrażają Polsce – to znaczy, że mamy do czynienia z polityką absolutnie absurdalną i szkodliwą.
RozwińZwiń komentarze (4)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Za słowa, iż osoby NIEzaszczepione nie będą miały się od kogo zarazić, jeśli inne osoby się zaszczepią, szef GiS – Pan dr Paweł Grzesiowski powinien natychmiast wylecieć ze stanowiska! Co gorsza, manipulujące opinią publiczną nagranie z tym przekazem publikowane jest w internecie przez szefa Głównego Inspektoratu Sanitarnego przy użyciu logo Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego.
➡️ Nie jestem antyszczepionkowcem, ale zgodnie z nauką i faktami – szczepienia CHRONIĄ OSOBY ZASZCZEPIONE, a w przypadku szczepień przeciwko np. C-19, grypie, krztuścowi, błonicy, polio, itp. OSOBY ZASZCZEPIONE NADAL MOGĄ ZARAŻAĆ INNYCH, być nosicielami wirusa i nadal go transmitować!
❌ Za słowa, iż osoby NIEzaszczepione nie będą miały się od kogo zarazić, jeśli inne osoby się zaszczepią, szef GiS – Pan dr Paweł Grzesiowski powinien natychmiast wylecieć ze stanowiska! Co gorsza, manipulujące opinią publiczną nagranie z tym przekazem publikowane jest w… pic.twitter.com/ShPEiMzIP1
— Grzegorz Płaczek (@placzekgrzegorz) September 14, 2025
➡️ Wspierając politykę dobrowolności szczepień w Polsce, apeluję do opinii publicznej, aby nie dała się zmanipulować dr. Grzesiowskiemu, a premiera RP Pana Donalda Tuska oraz Panią minister zdrowia proszę o pilną reakcję i posprzątanie tej stajni Augiasza. Szef GiS szerzy fakenews’y i wprowadza Polaków w błąd! Pytanie: czy robi to z niewiedzy, czy ktoś Mu za to płaci?
Skomentuj
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Posłowie i komentatorzy związani z PiS próbują mi wmówić, że popieram banderym, bo zagłosowałem przeciwko ich poprawce do ustawy o wspieraniu Ukrainy, która ograniczała wolność słowa o promowanie banderyzmu.
Wiele już widziałem, ale tym razem pisowska bezczelność mnie znowu zaskoczyła. Mieliście 8 lat na przeprowadzenie tych zmian w prawie. Nie zrobiliście tego. O Banderze przypomnieliście sobie dopiero teraz, gdy już znaleźliście się w opozycji. Wcześniej twierdziliście, że jesteście sługami narodu ukraińskiego. Tolerowaliście to, że Ukraina dalej czci Banderę. Nie zwracaliście im na to uwagi. Nazywaliście czcicieli Bandery swoimi przyjaciółmi. Nie zrobiliście nic, żeby zmusić Ukrainę do zmiany postępowania. Chcieliście, żeby razem z Banderą Ukraina weszła do UE i NATO.
Od wczoraj posłowie i komentatorzy związani z PiS próbują mi wmówić, że popieram banderym, bo zagłosowałem przeciwko ich poprawce do ustawy o wspieraniu Ukrainy, która ograniczała wolność słowa o promowanie banderyzmu.
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) September 13, 2025
Wiele już widziałem, ale tym razem pisowska bezczelność mnie…
A teraz, już w opozycji, zebrało wam się na odwagę, i jeszcze zarzucie mi, że jestem przyjacielem banderyzmu?!
Za to, że pojechałem do Lwowa, żeby pokazać Polakom jak powszechny jest tam kult Bandery, wielokrotnie dostałem od Ukraińców groźby śmierci, grozili też mojej rodzinie. Trafiłem na listę wrogów Ukrainy, groził mi mer Lwowa, a popularny ukraiński historyk nawoływał do zorganizowania zamachu na mnie. Ale według pisowskich przygłupów, to ja jestem przyjacielem banderyzmu.
Problem banderyzmu może rozwiązać tylko Ukraina. Dopóki w centrum Lwowa stoi wielki pomnik Bandery, wszędzie wiszą flagi UPA, a dzieci w ukraińskich szkołach uczą się fałszywej wersji historii, trzeba cały czas upominać Ukrainę, stawiać jej warunki i przymuszać do zaprzestania kultu Bandery. Inaczej się tego problemu nie rozwiąże. My tu się możemy na banderym oburzać, ale nic to nie zmieni, dopóki swojej polityki nie zmieni Ukraina. I niestety rząd PiS nic w tej sprawie nie zrobił.
To tyle o pisowskiej bezczelności. A dlaczego zagłosowałem przeciwko? Bo od lat wielokrotnie powtarzałem, że jestem za pełną wolnością słowa w stylu amerykańskim. Chciałbym, żeby każdy mógł głosić najbardziej absurdalne nawet opinie, z którymi w życiu bym się nie zgodził. Byłbym hipokrytą, gdybym zagłosował wbrew swoim poglądom i deklaracjom.
Uważam, że każdy powinien mieć prawo do publicznego zrobienia z siebie kretyna, z czego często politycy i komentatorzy zresztą korzystają. Każdy powinien mieć prawo do publicznego głoszenia poglądów, które powinny go wykluczać z grona osób cywilizowanych, a z pewnością do takich poglądów należy banderyzm.
Rozumiem, że wiele osób ma tu inny pogląd, ale ja mam właśnie taki i nie będę się go wypierał ani ukrywał. Jestem za pełną wolnością słowa. Wolny Polak powinien mieć prawo do mówienia wszystkiego, na co tylko ma ochotę. Powinien cieszyć się taką wolnością słowa, jaką może cieszyć się Amerykanin. Dlatego nie poparłem poprawki ograniczającej wolność słowa w Polsce i w przyszłości nie będę popierał innych ograniczeń wolności słowa.
RozwińZwiń komentarze (5)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej już otwarcie zanegował rolę Stanów Zjednoczonych na świecie, starając się zaprezentować jako bardziej przewidywalny i korzystniejszy partner od Waszyngtonu. W warunkach świata wielobiegunowego ma szanse na sukces.
W dniach 31 sierpnia – 1 września odbył się szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy w chińskim Tianjinie, który został zaplanowany tak, by umożliwić zebranym na nim politykom uczestniczyć w pekińskich obchodach zakończenia drugiej wojny światowej w Azji Wschodniej.
SzOW, znana również pod anglojęzycznym akronimem SCO, powstała jako formuła uzgadniania zaangażowania Chińskiej Republiki Ludowej na terenie poradzieckiej Azji Środkowej z Moskwą i stabilizacji tego niepewnego regionu na przełomie wieków. Rosja, uznając w XXI wieku coraz większy priorytet współpracy z Chinami, ale też, chcąc nie chcąc, ich rosnącą potęgę, z zadowoleniem przyjęła powstanie tej platformy. Jednak od tego czasu SzOW zmieniła swój charakter. Do dwóch mocarstw oraz Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu dołączyły następnie Indie wraz z Pakistanem, Iranem i Białorusią.
Mongolia. Azerbejdżan, Armenia, Turcja, Kambodża, Sri Lanka, Arabia Saudyjska, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt, Bahrajn, Kuwejt, Birma, Nepal i Malediwy są „partnerami w dialogu”, czyli obserwatorami. Rozszerzanie organizacji jest bardziej na rękę Pekinowi, mniej Rosji, która próbowała zwiększyć w niej swoje aktywa, włączając do organizacji, mające punkt ciężkości w głębokiej Azji, Białoruś w 2024 r.
Na członków SzOW przypada 23 proc. światowego PKB w wartościach nominalnych i 43 proc. światowej populacji. Inna sprawa, że wskaźnik nominalnego PKB w dolarach niewiele nam mówi, w warunkach, gdy Azja Wschodnia stała się już regionem z własnym kapitałem, konkurencyjną technologią i przemysłem oraz wzrastającym udziałem relacji handlowych państwa w jego ramach.
Rangę szczytu podkreśla to, że poza liderami państw członkowskich i oficjalnych partnerów, w Tianjinie pojawili się również premier Malezji, premier Wietnamu, prezydent Laosu, prezydent Turkmenistanu a także sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. Nie było natomiast przywódców Arabii Saudyjskiej, ZEA, Kataru, Bahrajnu oraz Kuwejtu.
Chińczycy wykorzystali szczyt do promowania idei współpracy w dziedzinie sztucznej inteligencji. Uzgodniono też powstanie „banku rozwoju” SzoW, co jest kolejnym dużym przedsięwzięciem finansowym w jakie angażuje się Pekin, i kolejnym oczkiem sieci przepływów finansowych, które mają podważyć dominację USA w obszarze finansowym, gdzie ich wpływy wciąż są najsilniejsze.
W rozmowach z Xi cel dedolaryzacji handlu został jasno podkreślony przez Władimira Putina. Jednak rosyjski przywódca nie usłyszał satysfakcjonujących dla siebie deklaracji chińskich gospodarzy. Choć Pekin promuje rozwój własnych elektronicznych systemów płatności, chińskie banki i firmy nie spieszą się z szerszym wykorzystaniem w handlu z Rosją. Nie otworzyli też możliwości dla rosyjskiego systemu MIR.
Pekin zobowiązał się również do przekazania w tym roku 2 mld juanów (280 mln dolarów) bezzwrotnej pomocy dla państw członkowskich oraz do udzielenia pożyczek dla członków organizacji w wysokości 10 mld juanów (1,4 mld dolarów) w ciągu najbliższych trzech lat.
W Tianjinie pojawił się premier Indii Narendra Modi. Przybył on do Chin po raz pierwszy od siedmiu lat. Xi Jinping zorganizował już pierwszego dnia spotkanie dwustronne w kuluarach szczytu. “Jesteśmy zdecydowani rozwijać nasze relacje oparte na wzajemnym szacunku, zaufaniu i wrażliwości” – zadeklarował w jego trakcie Modi. Xi wyraził ze swojej strony nadzieję, że „jeszcze bardziej podniesie” poziom i ufunduje “trwały, zdrowy i stabilny rozwój stosunków dwustronnych”. Przewodniczący ChRL podkreślił, że dwa państwa „nie powinny pozwolić, aby kwestia granicy definiowała ogólne stosunki chińsko-indyjskie” i że rozwój gospodarczy obu krajów powinien być ich głównym celem. Jak uznał – „Dopóki będą zaangażowane w nadrzędny cel bycia partnerami, a nie rywalami, i zapewniania możliwości rozwoju, a nie zagrożeń, stosunki chińsko-indyjskie będą się rozwijać i stale rozwijać”. Ze swojej strony Modi wyraził zadowolenie, że udało się osiągnąć porozumienie z Pekinem w zakresie kontroli granic i uznał, że na ich spornym, himalajskim odcinku osiągnięto stan „pokoju i stabilności”. Ogłosił decyzję o przywróceniu bezpośrednich połączeń lotniczych między dwoma państwami.
INDIE, CHINY, ROSJA – ŚWIAT BEZ AMERYKAŃSKIEGO SCENARIUSZA
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) September 9, 2025
Na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej już otwarcie zanegował rolę Stanów Zjednoczonych na świecie, starając się zaprezentować jako bardziej przewidywalny i… pic.twitter.com/Q5LK6cKjXT
Kwestia spornych odcinków granic był najbardziej bezpośrednio zapalną kwestią w relacjach dwóch państw. Starcia w 2020 i 2021 r. Kosztowały co najmniej kilkadziesiąt ofiar po obu stronach, choć w walce nie użyto broni palnej. Zgoda co do wzięcia kwestii w nawias to poważny krok polityczny. Choć tendencja ku ociepleniu nie jest nowa – Modi i Xi spotkali się w kuluarach szczytu BRICS w rosyjskim Kazaniu w październiku zeszłego roku, to tym razem nabrała cech oficjalnych deklaracji i konkretnych działań (Chiny zniosły tuż przed szczytem ograniczenia na eksport do Indii pierwiastków ziem rzadkich i magnesów).
Ocieplenie to następuje w kontekście presji wywieranej na Indie przez USA – nałożenia ceł o łącznej wysokości 50 proc. oraz gróźb uderzenia sankcjami pośrednimi, które będą odnosić się do nabywców rosyjskiej ropy naftowej i paliw. Indie są drugim największym importerem rosyjskiej ropy. Jej rafinacja i sprzedaż wytworzonych z niej produktów na rynkach światowych przynosi Hindusom poważne zyski.
Przewodniczący ChRL w swoim przemówieniu na forum szczytu podkreślił, że świat potrzebuje przewidywalnej swobody handlu zamiast barier, a w czytelnej aluzji do polityki USA stwierdził, że „cienie mentalności i zastraszania z czasów zimnej wojny nie zniknęły”. Wzywał do „bardziej zbalansowanych ram zarządzania światowego”, co było jasnym odrzuceniem dawnej epoki hegemonii Waszyngtonu i jego bloku. Przestrzegał przed „zewnętrznymi ingerencjami” ukazując Amerykanów w Eurazji jako intruzów zza wielkiej wody. Odnosiło się to licznych inicjatyw hiperaktywnego Donalda Trumpa w sprawie konfliktu bliskowschodniego, indyjsko-pakistańskiego, czy azerbejdżańsko-armeńskiego konfliktu. Xi chciał przedstawić Chiny jako przewidywalnego partnera chcącego świat stabilizować, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych. Ten przekaz zapewne trafi do elit wielu krajów spoza Zachodu.
Premier Modi zamanifestował, że Indie nie zamierzają podporządkowywać się agendzie politycznej Waszyngtonu, szczególnie wobec takiego traktowania jego państwa. Indie już wcześniej sygnalizowały niezadowolenie z trumpowskiej dyplomacji. Zaprzeczały, że to amerykańska mediacja doprowadziła do przerwania militarnej wymiany z Pakistanem – takie przedstawianie sprawy przez Trumpa Hindusi uznali za uprzedmiatawianie ich państwa jako pośledniego i nie dającego sobie rady z rozwiązywaniem własnych konfliktów i stabilizacją własnej sytuacji. Indie mają być też niezadowolone ze sposobu w jaki Amerykanie negocjowali nową umowę handlową, kwestionując już zawarte kompromisy i wysuwając coraz to nowe żądania. Niezbyt udana majowa konfrontacja z Pakistanem również mogła skłonić indyjskiego premiera do szukania odprężenia w relacjach z Pekinem, wspierającym Islamabad, także uzbrojeniem.
Jeszcze bardziej kordialne było relacje przewodniczącego ChRL z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. W trakcie spotkania dwustronnego podpisano memorandum w sprawie budowy gazociągu Siła Syberii 2. W zeszłej dekadzie Rosjanie zbudowali gazociąg Siła Syberii, który od 2019 r. zaczął dostarczać do ChRL surowiec ze złóż wschodniosyberyjskich.
Pod koniec zeszłego roku Siła Syberii osiągnęła projektowy poziom przesyłu “błękitnego paliwa” 38 miliardów metrów sześciennych rocznie. Siła Syberii 2 ma transportować około 50 mld m sześc. gazu rocznie, a co ważne, jako 950-kilometrowa rura wiodąca przez Mongolię ma sięgnąć jamalskich złóż na rosyjskiej dalekiej Północy.
Oczywiście mamy do czynienia dopiero z memorandum. To dopiero wstęp do negocjacji, które Chińczycy swoi sposobem będą przeciągać, by uzyskać korzystniejsze warunku jeśli chodzi o zaangażowanie w samą inwestycję, jak i późniejszy kontrakt na dostawy. W przypadku pierwszej Siły Syberii jej tworzenie trwało około dekady. Niemniej dla Rosji, wykluczanej z rynku europejskiego ten krok to sukces. Tak jak i dla Chin, które z jednej strony dążą do dywersyfikacji źródeł zasilania w surowce energetyczne, z drugiej jednak ze strategicznego punktu widzenia muszą najbardziej doceniać te, z którymi połączenie nie może być zakłócone przez blokadę morską. Przy tej okazji Chiny ogłosiły też zniesienia wiz dla obywateli Rosji na pobyt do 30 dni, na okres roku.
Aby jeszcze bardziej podkreślić sprzeciw wobec USA Xi, Putin i Modi pokazywali się we trzech i wymieniali uściski dłoni. Premier Indii powiedział rosyjskiemu prezydentowi, że Indie i Rosja stoją ramię w ramię nawet w trudnych czasach, po tym jak Putin nazwał Modiego swoim „drogim przyjacielem”, opisując ich relacje jako „przyjacielskie i pełne zaufania”. W poniedziałek Modi opublikował na X zdjęcie siebie z Putinem w opancerzonej limuzynie Aurus należącej do rosyjskiego przywódcy. Komentatorzy zwracali uwagę na kordialne zachowanie Modiego wobec rosyjskiego przywódcy.
W środę odbyła się w Pekinie parada wojskowa z okazji 80. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej w Azji Wschodniej. Wśród gości należy zauważyć premiera Słowacji Roberta Fico i ministra spraw zagranicznych Węgier Petera Szijjarto.
Łącznie w paradzie wzięło udział 45 oddziałów wojskowych, gromadzących 12 tys. żołnierzy. Zaprezentowano nowe drony latające i morskie o imponujących rozmiarach, także pociski hipersoniczne i międzykontynentalne. Komentatorów zachodnich szczególnie zainteresowały systemy broni laserowej – morski i do użycia na lądzie.
Choć nie znamy parametrów tej broni ani przykładów jej użycia, otrzymujemy obraz państwa posiadającego własny zaawansowany przemysł zbrojeniowy. Konflikt Pakistanu i Indii, w którym wyprodukowane w Chinach samoloty tego pierwszego strąciły maszyny produkcji rosyjskiej i zachodniej, każe przestać lekceważyć potencjału tego przemysłu, który, bez względu na swoje zaawansowanie, ma moce produkcyjne daleko przekraczające moce USA i całego bloku zachodniego.
Zwracało też uwagę wyeksponowanie przez Xi Jinpinga przywódcy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Dzong Una, który pokazywał się równie blisko gospodarza co Putin. Można to uznać za manifestację akceptacji dla roli jaką Północni Koreańczycy odgrywają jako sojusznicy Rosji w jej konflikcie z Ukrainą, co emancypuje północnokoreańskiego przywódcę, ale dla Chin jest rzuceniem wyzwania USA i Unii Europejskiej poprzez wskazanie, że bez niego nie uporządkują ukraińskiego pola bitwy.
Szczyt SzOW i rocznicowa parada były manifestacją mocy Chin, ale też manifestacją, że moc ta jest atrakcyjna dla różnych uczestników stosunków międzynarodowych, w tym tak ważnych jak Rosja, Indie czy Turcja. Warto pamiętać, że szczyt w Tianjinie skupił pięć państwo dysponujących bronią atomową. W bloku atlantyckim są takie trzy. SzOW jest już postrzegany jako prestiżowa i użyteczna platforma. Nawet państwa spoza organizacji, w tym jeden członek NATO, uznają obecność na tej platformie jako szansę na wzmocnienie swojej pozycji.
Wydarzenia w Chinach pokazują konsolidację Eurazji. Nie w tym sensie, by nagle miała zniknąć wrogość Indii i Pakistanu, czy rywalizacja Kazachstanu i Uzbekistanu. Konsolidacja polega na tym, że przywódcy eurazjatyccy mogą zacząć rozwiązywać swoje spory i konflikty, ale też nawiązywać swoją współpracę i stymulować swój rozwój bez uczestnictwa mocarstw i instytucji zachodnich. Gdy na takiej platformie gotowa będzie współdziałać czołowa potęga przemysłowa Chiny, mocarstwo atomowe posiadające parytet z USA, surowcowe zagłębie świata mające wielki wpływ na logistykę transkontynentalną (niedługo także morską, biorąc po uwagę otwieranie się „drogi północnej”) w osobie Rosji oraz Indie – najludniejsze państwo świata dysponujące rzeszami nie tylko młodej i taniej, ale coraz częściej dobrze wykształconej siły roboczej, zetkniemy się z synergią, której USA w swoim obecnym stanie nie za bardzo mają co przeciwstawić. W tą synergię będą włączone zresztą inne wzrastające, ludne azjatyckie rynki z perspektywami jak Wietnam, Indonezja czy Malezja. Tak rozumiana Eurazja rozkłada już ręce przed arabskimi petromonarchiami.
Dlaczego to może się udać? Bo przy wszystkich konfliktach i konkurencji między tymi państwami Chiny proponują im warunki wymiany, kapitał i technologię lepszą niż USA, które właśnie wzięły się za wyżymanie Europy z jej soków ekonomicznych. Broniąc kruszejących podstaw swojej pozycji Waszyngton, co jest doskonale zauważalne na przykładzie Indii, proklamuje dziś zasadę: „kto nie z nami, ten przeciw nam”. Tymczasem Chiny zdają się mieć luksus tolerowania państw szukających równowagi, neutralności, niuansowania polityki zagranicznej. Uznają, że ich potęga przemysłowa oraz wolny handel i tak będą grać na ich korzyść.
Jeśli tak rozumiana konsolidacja eurazjatycka będzie miała miejsce, pomimo rozbieżności interesów, to Polska, przy obecnej naszej polityce, jedzie na zderzenie czołowe z pociągiem historii. Jedzie jako zderzak… nie będąc pewną jak daleko za nią jest amerykański pojazd. Chyba, że kogoś upewniły niedawne mętne deklaracje lokatora Białego Domu. Warto jednak w tym kontekście zauważyć, że my żyjemy na skraju eurazjatyckiej Wielkiej Wyspy a nie w Ameryce Północnej.
RozwińZwiń komentarze (3)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
12 września 1939 roku był kulminacyjnym momentem polskiego uderzenia znad Bzury w bok niemieckiej 8. Armii generała Kluge. Polskie wojska osiągnęły linię Głowno–Stryków–Ozorków, rozbijając niemiecką 30. Dywizję Piechoty i zmuszając pozostałe jednostki armii wroga do przejścia do obrony. Zatrzymano również pochód części najsilniejszej niemieckiej 10. Armii i zmuszono przeciwnika do wstrzymania uderzenia na Warszawę.
Bitwa nad Bzurą, choć wielka, nie miała szans zmienić losów wojny. Jednak mogła zapisać się w dziejach Polski jako kolejne zwycięstwo naszego oręża i zadać Niemcom boleśniejsze straty. Tak się jednak nie stało, a było to możliwe. Żołnierze nie zawiedli. Przewaga materiałowa i liczebna przeciwnika nie była jedynym ani nawet decydującym czynnikiem, bo żołnierz polski w pierwszej fazie bitwy pokazał, że kiedy przeciwnik jest atakowany, a uderzenie prowadzone sprawnie, to wróg zaczyna przegrywać, choć mógł sobie pozwolić na pisanie na skrzynkach z amunicją “nicht sparen”. Zawiodło najwyższe dowództwo, brak łączności i brak koordynacji. Za tym wszystkim stał czynnik ludzki. Gdyby Sztab Naczelnego Wodza nie zwlekał z udzieleniem Armii „Poznań” zgody na uderzenie na Niemców wcześniej, już 4 września, Armia „Łódź” zostałaby odciążona i mogłaby wytrwać dłużej na kluczowych pozycjach. Gdyby wydano zgodę choćby 6 września, sytuacja mogłaby się jeszcze zmienić, ale nawet wtedy zwlekano z odpowiedzią dla nieatakowanej Armii „Poznań”. Pozwolono, by Niemcy bili nas częściami i uzyskiwali miażdżącą przewagę na kluczowych odcinkach frontu.
Zawiodła łączność. Przez brak kontaktu z Naczelnym Dowództwem i wycofującą się i oskrzydloną Armią „Łódź” nie można było skoordynować i tak już opóźnionego uderzenia na Niemców w dniu 9 września. Gdyby udało się nawiązać łączność, Armia „Łódź” mogłaby zatrzymać się w rejonie Łodzi–Sochaczewa i związać część sił niemieckich, wspierając w ten sposób uderzenie Armii „Poznań” i „Pomorze”, jednocześnie ratując się od całkowitego rozbicia w walkach na południowy zachód od Warszawy.
12 września 1939 roku był kulminacyjnym momentem polskiego uderzenia znad Bzury w bok niemieckiej 8. Armii generała Kluge. Polskie wojska osiągnęły linię Głowno–Stryków–Ozorków, rozbijając niemiecką 30. Dywizję Piechoty i zmuszając pozostałe jednostki armii wroga do przejścia do… pic.twitter.com/7mWqbafpfC
— Marek Tucholski 🇵🇱 (@tucholski_marek) September 12, 2025
Zawiódł dowódca Armii „Warszawa”, a wcześniej Armii „Łódź” – gen. Juliusz Rómmel. Porzucił walczące oddziały swojej Armii „Łódź”, za co zamiast wyroku śmierci otrzymał… dowództwo nad Armią „Warszawa”. To jeden z najjaskrawszych przykładów tragicznych w skutkach sanacyjnego kolesiostwa. Gen. Rómmel nie udzielił pomocy wojskom walczącym nad Bzurą, choć właśnie ze względu na ich działania zaczepne napór Niemców na Warszawę znacząco zelżał. Gen. Czuma, dowódca obrony stolicy, chciał siłami 20–30 tys. żołnierzy wesprzeć walczące na zachód od Warszawy wojska, ale Rómmel się nie zgodził. Nie zgodził się też na wysłanie dwóch Brygad Kawalerii celem przebicia się do zgrupowania Kutrzeby i wsparcia w toczącej się wielkiej bitwie. Znów Niemcy bili nas częściami.
Osamotnione Armie „Poznań” i „Pomorze” walczyły dwa tygodnie, zanim część wyczerpanych żołnierzy bez ciężkiego sprzętu i amunicji dotarła do stolicy. Pozostali zginęli, zostali wzięci do niewoli lub ukrywali się w okolicznych lasach od Nasielska po Sochaczew i od Koła po Skierniewice.
Dlaczego o tym piszę? Ze względu na naukę, jaką powinny dać nam tamte doświadczenia. Podobnie jak przed II wojną światową uprawia się u nas propagandę sukcesu. Podpisuje się gigantyczne, kosztowne kontrakty na dostawy uzbrojenia, a brakuje środków na najbardziej podstawowe rzeczy. Wówczas była to łączność, amunicja, a nawet bielizna dla żołnierzy. Dziś nie jest wiele lepiej. Setki miliardów wydamy na kosztowny sprzęt dobry na nieco już minioną rzeczywistość pola walki, a nie mamy stosunkowo tanich zestawów antydronowych czy zapasów amunicji pozwalających myśleć o oporze dłuższym niż dwa tygodnie.
Inne sprawy związane z organizacją dowodzenia, logistyki czy planami prowadzenia działań wojennych pozostawiam do Waszej oceny. Obyśmy z bolesnej lekcji z września 1939 roku wyciągnęli wnioski.
RozwińZwiń komentarze (6)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Miasto tonie w długach – zadłużenie Krakowa przekracza już 7 miliardów złotych. Mimo to nadal wydaje się publiczne pieniądze na rzeczy, które trudno uznać za pilne lub potrzebne mieszkańcom.
W tym samym czasie wciąż brak informacji o konkretnych działaniach, które miałyby realnie zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców w kontekście wojny za naszą wschodnią granicą.
📉 Miasto tonie w długach – zadłużenie Krakowa przekracza już 7 miliardów złotych.
— Piotr Bartosz (@piotr_bartosz) September 12, 2025
Mimo to nadal wydaje się publiczne pieniądze na rzeczy, które trudno uznać za pilne lub potrzebne mieszkańcom.
W tym samym czasie wciąż brak informacji o konkretnych działaniach, które miałyby… pic.twitter.com/LrqhZQmPdC
Dlatego złożyłem wniosek o udostępnienie informacji publicznej do Urzędu Miasta Krakowa. Pytam w nim m.in.:
✅ Czy planowane są jakiekolwiek inwestycje związane z bezpieczeństwem (np. schrony, magazyny, systemy ostrzegania)?
✅ Czy miasto prowadzi inwentaryzację dawnych obiektów ochronnych?
✅ Czy przewiduje się konkretne działania w związku z ryzykiem zagrożeń?
To nie są pytania na wyrost. To kwestie, które powinny być już dawno przedyskutowane i wdrażane. Czekam na odpowiedź, którą zgodnie z ustawą urząd powinien udzielić w ciągu 14 dni. Gdy tylko ją otrzymam, przekażę informacje publicznie.
RozwińZwiń komentarze (1)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Warto być rzetelnym i patrzeć politykom na ręce, szczególnie rządzącym.
Dlatego publikuję znacznie szersze statystyki rządowego programu in vitro (2024–2025):
➡️ łącznie od startu (1.06.2024) do 11.09.2025 rozpoczęto 30 279 prób.
➡️ 18 387 (ok. 61%) zakończyło się ciążą.
➡️ 4 929 (ok. 16%) zakończyło się narodzinami dziecka.
Rząd chętnie podaje wyłącznie „sukcesy”: liczbę ciąż czy dzieci, co brzmi efektownie w mediach. Ale brakuje równowagi: nie mówi się o tym, że ponad 4 na 5 prób kończy się bez narodzin dziecka. Takie przedstawianie rzeczywistości w różowych barwach może wprowadzać w błąd i dawać fałszywe wyobrażenie skuteczności.
Nie podaje się też pełnych danych np. ile zarodków zostało utraconych, ile ciąż skończyło się poronieniem, jaka jest struktura ciąż mnogich. Ministerstwo Zdrowia oficjalnie raportuje tylko wybrane wskaźniki, które dobrze wyglądają w telewizji. A przecież rodziny zasługują na pełną informację, aby podejmować świadome decyzje, a nie ulegać politycznej propagandzie.
Konsekwencje takiej jednostronnej narracji są poważne.
👉 część par, karmionych propagandą, może nie podjąć dodatkowej diagnostyki albo leczenia przyczyn niepłodności, uznając, że „in vitro wszystko załatwi”.
👉 pomija się powagę problemu: niepłodność dotyka w Polsce nawet 15–20% par i wymaga szerokiego podejścia medycznego i społecznego, a nie wyłącznie jednego programu politycznego.
👉 zamiast kompleksowej polityki zdrowotnej mamy marketing wyborczy, który ignoruje dramaty rodzin, dla których każda nieudana próba to ogromne emocje, stres i cierpienie.
Warto być rzetelnym i patrzeć politykom na ręce, szczególnie rządzącym 🙂 Dlatego publikuję znacznie szersze statystyki rządowego programu in vitro (2024–2025):
— Klaudia Domagała (@KlaudiaDomagala) September 12, 2025
➡️ łącznie od startu (1.06.2024) do 11.09.2025 rozpoczęto 30 279 prób.
➡️ 18 387 (ok. 61%) zakończyło się ciążą.
➡️ 4… https://t.co/0mydrKDMRK
Nie mam wątpliwości, że in vitro potrafi być piękną drogą. Mam przyjaciół, którzy dzięki tej metodzie doczekali się wymarzonej rodziny i to cudowne, że mogli tego doświadczyć. Ale właśnie dlatego potrzebna jest uczciwa rozmowa, rzetelne statystyki i polityka zdrowotna oparta na faktach, a nie wyłącznie na medialnym PR. Jednocześnie z wolnościowego punktu widzenia uważam, że powinna być to procedura finansowana przez starających się o potomstwo, a nie całe społeczeństwo.
Trzeba też jasno powiedzieć: sama technologia nie zmieni trendów demograficznych, jeśli kulturowo i społecznie coraz więcej kobiet i mężczyzn nie widzi w rodzicielstwie wartości. W Polsce mamy do czynienia z rosnącą presją kariery, konsumpcyjnego stylu życia, lękiem przed brakiem stabilności i brakiem szacunku dla macierzyństwa. Jeśli państwo i społeczeństwo nie odbudują prestiżu rodziny i nie przywrócą macierzyństwu miejsca jako naturalnego i cenionego wyboru, żaden program refundacyjny nie odwróci kryzysu demograficznego.
RozwińZwiń komentarze (2)
Zaloguj się żeby móc dodawać komentarze
Komentarze (3)