Poseł Krzysztof Szymański w krótkim nagraniu opublikowanym na mediach społecznościowych.
– Rząd Platformy nagle obudził się, że przeszkadza im przestępczość ze strony cudzoziemców. Zgłosili taki punkt pod obrady Sejmu i o tym rozmawialiśmy. No to ja powiem tak, trzeba było ich nie wpuszczać, trzeba było nie otwierać drzwi na masową imigrację.
Niestety, teraz tych cudzoziemców, tych łamiących prawo jest tak dużo, że trzeba rozpocząć mówienie o tym, że START MASOWEJ DEPORTACJI. I teraz to już powinien być nasz postulat, bo dla nas są ważne bezpieczne i czyste polskie ulice.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Bronisława Foltyna i Krzysztofa Szymańskiego, 19 marca 2025 r.
Krzysztof Szymański: – Witamy na konferencji prasowej Konfederacji poświęconej nowym krokom ze strony Ukrainy w stosunku do Polski, które można nazwać wytoczeniem wojny, takiej wojny handlowej.
I rozpocznę może takim stwierdzeniem: jest takie powiedzenie, że karmienie krokodyla tylko opóźnia bycie zjedzonym. To jest powiedzenie, które przypisywane jest Churchillowi. Ono bardzo dobrze oddaje stosunki międzynarodowe wtedy, kiedy państwo nie potrafi zachować własnej podmiotowości i asertywności. W Polsce mówi się dużo prościej: nie karm krokodyla, bo cię zje.
I myślę, że to bardzo dobrze pokazuje, że w tym momencie zderzamy się z sytuacją, w której to strona ukraińska, która od wielu już w zasadzie lat cieszy się, nazwijmy to wprost, przywilejami, cieszy się przywilejami gospodarczymi – w momencie, kiedy Unia Europejska, kiedy Polska próbuje przywrócić poprzednie warunki naszej współpracy, już zrezygnować z tych nadmiernych przywilejów dla strony ukraińskiej, wtedy pojawia się któryś z polityków, który oczywiście dba o interes ukraiński, ale robi to w sposób absolutnie arogancki i butny, grożąc Polsce, grożąc sprawom ekonomicznym, sprawom gospodarczym naszego państwa. I w tym momencie właśnie wiceminister gospodarki Ukrainy, Taras Kaczka, już dosyć znana postać w polskiej debacie publicznej, zagroził działaniami odwetowymi dla Polski, jeżeli Unia Europejska nie przedłuży właśnie tych przywilejów.
No i jakie to są przywileje? Najpierw w 2014 roku otworzono wspólny rynek na tzw. bezcłowe kontyngenty towarów ukraińskich na mocy umowy stowarzyszeniowej. To normowało nasze stosunki gospodarcze. Natomiast po agresji Rosji na Ukrainę wprowadzono już, w zasadzie otwarto ten wspólny rynek dla towarów ukraińskich całkowicie. I, co ważne, otwarto go jednostronnie! Nie możemy o tym zapominać, że ta umowa jednak obowiązuje czy nadaje te przywileje zupełnie jednostronnie! Warto to podkreślać, bo nie ma tutaj ani symetrii ani żadnej wzajemności.
Te specjalne warunki po trzech latach wygasają. Umowa wygasa, umówiliśmy się na to. Obojętnie, czy nam to się w tym momencie podoba czy nie, czy tak retrospektywnie stwierdzimy, że to było dobre posunięcie, czy nie, to fakt jest taki, że ta umowa wygasa i na to strony się umówiły. Umowa wygasa na początku czerwca i teraz strona ukraińska grozi. Jeśli dopuścicie do tego, że ta umowa wygaśnie, jeśli jej nie przedłużycie, no to my weźmiemy odwet gospodarczy! Wprowadzimy takie działania, żeby, jak to ładnie nazwali, zbilansować straty gospodarcze. Czyli jeżeli oni nie będą mogli zarabiać w taki sposób jak dotychczas, to wprowadzą takie rozwiązania, żebyśmy my tyle samo symetrycznie stracili.
A przypomnijmy sobie, że jednym z takich najbardziej chyba symbolicznych i znamiennych przykładów tej umowy, skutków tej umowy, była kwestia zboża technicznego, bo szanowni Państwo, Unia Europejska dogadała się z Ukrainą, ale to państwo polskie płaci ten rachunek najbardziej. To państwo polskie traci gospodarczo najbardziej. I przypomnijmy sobie właśnie zboże, kwestie zboża technicznego, które przecież zalało Polskę, zalało nasz rynek, doprowadzając prawie do upadku polskiego rolnictwa.
No i tutaj, jak zacząłem powiedzonkiem, to i chyba można skończyć mądrością ludową, ponieważ w polityce, szczególnie tej międzynarodowej, potrzebna jest postawa asertywna, potrzebna jest postawa podmiotowa. A jak się świni da palec, to świnia odgryza całą rękę. I należy o tym pamiętać.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Krzysztofa Szymańskiego i Andrzeja Zapałowskiego, 6 marca 2025 r.
Krzysztof Szymański: Dzisiejszy temat to unijny plan obronności, czyli nowy pomysł, plan znany jako “ReArm Europe”, czyli plan Ursuli von der Leyen, która to przedstawia swój pomysł na, w zasadzie, dalszą centralizację i federalizację Unii Europejskiej, na zagarnianie kolejnych kompetencji państw suwerennych, państw narodowych, w tym przypadku – jakże kluczowych w dzisiejszej sytuacji – tych kompetencji obronności.
No i cóż, przyglądając się temu, jak skonstruowana jest ta propozycja, na pierwszy rzut oka wysuwa się przede wszystkim kwestia finansowa, ponieważ ten plan może kosztować blisko 800 miliardów euro. Astronomiczna kwota.
Pojawia się pytanie, skąd na to pieniądze. I tutaj już chyba świecką tradycją Komisji Europejskiej jest to, że te pieniądze muszą pochodzić albo z zadłużenia, albo z przesunięć budżetowych, z kreatywnej biurokracji, a najlepiej z obydwu naraz. No i nie inaczej jest w tym przypadku.
150 miliardów euro to będzie wspólna pożyczka, kolejna część będzie pochodzić z wyłączenia wydatków państw na obronność z reguł fiskalnych, i właśnie z przesunięć w budżecie Unii Europejskiej. Przesunięć skąd, co ważne, przesunięć z funduszy spójności, czyli funduszy, które zostały stworzone przecież na cele rozwoju regionów. Czyli odbieramy pieniądze na rozwój, a wsadzamy w ten nowy plan “ReArm Europe”.
To ponowne uzbrojenie Europy, podsumowując, czym jest, te specjalne mechanizmy finansowe to jest po prostu kolejny dług, to jest nowe obciążenie.
To jest kontrola Brukseli, kontrola ośrodków decyzyjnych, które nie znajdują się w Polsce, nad polityką obronną Polski, nad polityką obronną państw członkowskich, kolejne rozszerzanie tych kompetencji.
Można to przyrównać do już znanego nam mechanizmu KPO, które również było zadłużeniem, było instrumentem pożyczkowym na cele realizacji wspólnych interesów.
No i teraz przyjrzyjmy się temu, czy w tym przypadku również realizujemy wspólne interesy. Bo chciałbym zaznaczyć i przypomnieć, że przecież Polska jest liderem wydatków na obronność w Unii Europejskiej. Wydajemy blisko 5% swojego PKB. Pozostałe państwa są daleko za nami, niektóre z nich do tej pory dosyć istotnie zaniedbywały tę sprawę.
Natomiast niezależnie od tego, czy państwo wydaje dużo na obronność, czy mało, czy ten udział procentowy w PKB jest istotny, czy jednak państwo zaniedbywało tę sprawy – to mimo wszystko Komisja Europejska chce nas związać i zobligować do ponoszenia kosztów za uzbrojenie również tych państw, które do tej pory wykazywały się po prostu skrajną nieodpowiedzialnością.
Jeśli szukamy dobrego rozwiązania na przemysł obronny, na przemysł zbrojeniowy w Polsce, no to przecież od razu nasuwa się, na pierwszą myśl wysuwa się kwestia wszelkich regulacji klimatycznych. Co jest ważniejsze w tym przypadku – można postawić takie pytanie – polityka klimatyczna Unii Europejskiej, czy jednak zagrożenie militarne, które występuje w tym momencie ze wschodu?
Wydaje się to wręcz oczywiste, że można doprowadzić do szybkiego i dynamicznego rozwoju przemysłu zbrojeniowego, właśnie likwidując dla przemysłu zbrojeniowego ten pakiet absurdalnych regulacji klimatycznych! Tak, żeby uwolnić spod polityki klimatycznej przemysł zbrojeniowy, co pozwoliłoby po prostu odblokować potencjał produkcyjny i zmniejszyć koszty produkcji.
Podsumowując, Konfederacja stoi na stanowisku, że obronność powinna być w gestii państw narodowych. To jest kompetencja, która nie powinna być delegowana do innych ośrodków decyzyjnych. Nie może być polem do wzmacniania instytucji unijnych i interesów największych koncernów zbrojeniowych.
Krzysztof Szymański: 📢 Konfederacja domaga się nie tylko dymisji minister Katarzyny Kotuli, ale także likwidacji stanowiska Ministra do Spraw Równości❗ To stanowisko stało się symbolem polityki oderwanej od rzeczywistości❗”
⭕ STOP FINANSOWANIU LEWICOWEJ PROPAGANDY Z KIESZENI POLAKÓW!
Krzysztof Szymański: Od 2026 roku zaczną obowiązywać nowe regulacje dotyczące lokalizacji budynków mieszkalnych, które mogą znacząco utrudnić realizację inwestycji zarówno w zakresie budowy domów jednorodzinnych, jak i większych osiedli.
Nowe przepisy wymagają, aby każda nieruchomość mieszkalna znajdowała się nie dalej niż 1,5 km od szkoły podstawowej w obszarach miejskich oraz maksymalnie 3 km na terenach wiejskich. Zmiany wynikają z nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2023 roku, która wprowadza tzw. lokalne standardy dostępności infrastruktury publicznej. Samorządy będą mogły dostosować te zasady do własnych potrzeb, lecz nie będą miały takiego obowiązku.
⚠️👉Co ważne, nowe regulacje obejmują wszystkie budynki mieszkalne, w tym zarówno domy jednorodzinne, jak i bloki wielorodzinne. Dodatkowo przepisy określają minimalną odległość od terenów zielonych o powierzchni co najmniej 20 ha, co jeszcze bardziej może ograniczyć możliwości inwestycyjne w wielu miejscowościach. Nowe zasady mogą wpłynąć na sektor nieruchomości, zmniejszając liczbę dostępnych działek budowlanych i jednocześnie podnosząc koszty realizacji projektów mieszkaniowych.
👉Zmiany te mogą doprowadzić do sytuacji, w której deweloperzy przejmą kontrolę nad rynkiem gruntów, co jeszcze bardziej uzależni inwestorów i osoby prywatne od dużych firm budowlanych. To przykład nadmiernej ingerencji administracyjnej, która pod pretekstem „lepszego zagospodarowania przestrzennego” ogranicza prawo obywateli do swobodnego dysponowania własnym terenem i utrudnia realizację projektów mieszkaniowych. Jest to szczególnie problematyczne w dobie kryzysu demograficznego oraz rekordowych cen nieruchomości.
Rząd planuje wprowadzenie nowych przepisów, w myśl których powstaną znaczące utrudnienia w budowie budynków mieszkalnych, w tym domów jednorodzinnych na własnej działce.
Konfederacja zorganizowała w tej sprawie konferencję prasową. Głos zabrali poseł Krzysztof Szymański oraz Roman Łazarski.
Poseł Krzysztof Szymański zwrócił uwagę na temat planów ogólnych i wymogów prawnych dotyczących budowania domów mieszkalnych, które zostały przyjęte przez Sejm. „W miastach budynek mieszkalny musi znajdować się maksymalnie 1,5 km od szkoły podstawowej, natomiast na wsiach nie dalej niż 3 km” – tłumaczył.
Poseł Szymański wytknął absurdalność tych przepisów, wskazując na arbitralność przyjętych odległości, bezsensowne, w kontekście np. budujących dom seniorów, założenie wymogu istnienia szkoły w pobliżu oraz niejasność, co w sytuacji, gdy szkoła była, ale została zamknięta.
Poseł Konfederacji podkreślił, że przepisy dotyczą nie tylko domów jednorodzinnych, ale również bloków mieszkalnych.
„Wprowadzenie takich przepisów, w takim kształcie, bez wprowadzenia żadnych zmian ze strony samorządów gminnych będzie skutkować po prostu zabetonowaniem rozwoju branży nieruchomości w Polsce. Uważam, że bardzo mocno przełoży się to na spadek ilości mieszkań dostarczanych na rynek” – oceniał Szymański.
„Polityka, którą obserwujemy jest po prostu antyrodzinna, antydemograficzna” – skwitował Krzysztof Szymański.
Roman Łazarski uznał, że przepisy te mają drugie dno. „Sądzimy, że jest w tym chytry plan rządu ukryty, mianowicie żeby przerzucić ciężar budowania szkół na deweloperów. Podejrzewam, że taki tkwi z tym ukryty zamiar. Tzn. że mają powstawać osiedla, przy których od razu deweloper będzie zmuszony budować szkołę”.
Działacz Konfederacji porównał sytuację do centralnego planowania, którego efektem będą szkoły, które będą puste. Efektem tej polityki według Łazarskiego będzie wzrost cen mieszkań, ponieważ koszty budowy szkół będą włączone w koszty zakupu nieruchomości.
Łazarski przypomniał również ideał Konfederacji, by każdego pracującego Polaka było stać na własny dom z ziemią lub mieszkanie.
„Ta ustawa, o której mówimy, to jest przejaw, z jaką polityką tak naprawdę mamy do czynienia – z polityką odwrotną, polityką socjalistyczną, lewicową, centralistyczną, która sprowadzi nas z powrotem do etapu, gdzie będzie powstało masowe budownictwo mieszkaniowe przeznaczone dla szarych mas, na które będzie się długo czekać, zanim deweloper wszystkie wymogi ustawowe spełni. Te mieszkania będą horrendalnie drogie. Natomiast każdy, kto będzie chciał wybudować sobie dom będzie musiał się z gminą bić, podejrzewam, że nawet o takie prozaiczne rzeczy, jak to że jego działka jest o 1505 metrów, a nie 1500, zgodnie z przepisami ustawy” – alarmował Łazarski.
Konfederacja sprzeciwia się polityce antyrodzinnej i utrudniającej budowę mieszkań w Polsce.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posła Krzysztofa Szymańskiego i Romana Łazarskiego, 19 lutego 2025 r.
Krzysztof Szymański: – Dzisiejszy temat jest istotny, myślę, dla naprawdę milionów Polaków, a ten temat jest od dłuższego czasu omawiany również ze względu na to, że w samorządach rozmawia się dużo na temat planów ogólnych i konieczności ich wprowadzenia, co też nakłada pewne restrykcje czy dodatkowe prawa dotyczące budowy domów, mieszkań, lokali mieszkalnych.
Ten plan ogólny ma zostać wprowadzony. W ostatnim czasie usłyszeliśmy informację o tym, że premier Donald Tusk planuje ten termin wydłużyć, stąd odświeżył się jakby temat planów ogólnych oraz właśnie wymogów prawnych dotyczących możliwości budowania lokali mieszkalnych, budynków mieszkalnych.
No, a nie dziwota, że ten temat jest dla ludzi przecież tak bardzo interesujący. Jest jednym z absolutnych fundamentów istnienia czy funkcjonowania polskich rodzin. I w związku z tym z naszej strony zauważyliśmy, że w ustawie obowiązującej przecież, przegłosowanej przez Sejm, która ma zacząć już obowiązywać od początku 2026 roku, pojawia się wymóg, który jest w zasadzie sprzeczny z interesem polskich rodzin. Sprzeczny z podstawowym absolutnie prawem ekonomicznym, które przecież na rynku nieruchomości również funkcjonuje, czyli prawem podaży-popytu.
Myślę, że to nie jest nic odkrywczego, jeżeli powiemy, że tę podaż trzeba zwiększać i dlatego jest tak trudno z mieszkaniem czy domem w Polsce, ponieważ jest niedostateczna ilość mieszkań dostarczanych na rynek dla konsumentów. Czyli ta podaż jest zdecydowanie niewystarczająca.
No i cóż tutaj nam wysmażono w tej ustawie, która ma obowiązywać już od 2026 roku? Mianowicie w miastach budynek mieszkalny musi znajdować się maksymalnie 1,5 km od szkoły podstawowej, natomiast na wsiach nie dalej niż 3 kilometry. Jakkolwiek nie brzmi to absurdalnie i można by było sobie zadawać dziesiątki pytań, dlaczego akurat tyle i dlaczego powiązano to akurat ze szkołami podstawowymi, bo przecież są również takie nieruchomości, które zamieszkują ludzie, którzy nie mają dzieci, na przykład są emerytami. Czy dla nich jest to aż tak istotne? Nie wydaje mi się.
Natomiast taki obowiązek w rzeczywistości zostanie wprowadzony. Co więcej, warto zadać pytanie, co jeśli szkoła podstawowa zostanie zamknięta? Wyobraźmy sobie, że Polacy kupili działki w pewnej okolicy z zamiarem wybudowania się, szkoła zostaje zamknięta i w tym momencie nie ma możliwości, aby właściciel wybudował swoją nieruchomość. No i oczywiście należy tutaj poczynić pewne zastrzeżenie, że gminy mogą ingerować w to. Jest to pewne tzw. ustawienie domyślne, czyli te odległości są wymyślone jako pewien taki pierwowzór, a gmina może uchwałą Rady Gminy jakoś zaingerować w to, wprowadzić inne wartości. Natomiast pytanie jest takie, czy gminy to zrobią? Czy w obliczu wszystkich problemów, które pojawiają się z wprowadzeniem planów ogólnych, tylu detali, które obowiązują, tylu różnych problemów, które zostały stworzone samorządom – czy wszystkie samorządy faktycznie na czas zauważą w ogóle potrzebę wprowadzenia tej modyfikacji, zliberalizowania, poluzowania tutaj tego wymogu odstępu od szkół podstawowych?
Co warto zaznaczyć, bo na razie mogłoby się wydawać, że to dotyczy tylko domów jednorodzinnych, natomiast dotyczy to także bloków, czyli rozmawiamy w zasadzie o każdym budynku mieszkalnym, z przeznaczeniem na cele mieszkaniowe.
Myślę, że nie będzie na wyrost, jeśli powiem, że wprowadzenie takich przepisów w takim kształcie, bez wprowadzenia żadnych zmian ze strony samorządów gminnych, będzie skutkować po prostu zabetonowaniem rozwoju tej branży nieruchomości w Polsce. Uważam, że bardzo mocno przełoży się to na spadek ilości mieszkań dostarczanych na rynek, a przecież już teraz Polacy mają z tym ogromny problem.
Polityka, którą obserwujemy, można powiedzieć, że jest po prostu antyrodzinna, antydemograficzna. To też mogę z własnej perspektywy, jako jeszcze – myślę, że nie przesadzę, jak powiem, że młody ojciec i mąż, który zderzał się z tym, jak zapewnić byt swojej rodzinie – i w takim samym położeniu są miliony Polaków. Jak sprawić, aby w sposób bezpieczny można było założyć w Polsce rodzinę, funkcjonować? Wydaje się, że poza bezpieczeństwem takim militarnym, o którym teraz tak dużo się mówi, poza bezpieczeństwem żywnościowym – bez jedzenia raczej nie przeżyjemy – to właśnie potrzeba mieszkaniowa jest jedną z najbardziej fundamentalnych.
A wszystkie działania, które obserwujemy przez ostatnie dziesięciolecia, są tak jakby zaprzeczeniem zupełnie chęci poprawy rynku mieszkaniowego w Polsce. Koszty pracy rosną, ceny energii rosną, ceny materiałów budowlanych rosną. No i teraz dorzuca się jeszcze, zupełnie niepotrzebnie, wymagania dotyczące, restrykcje dotyczące tego, gdzie już nie będzie można budować tych mieszkań, tych domów, tych budynków na cele mieszkaniowe. To jeszcze bardziej pogorszy sytuację.
Co więcej, myślę, że dodatkowo zwiększa sam koszt nawet funkcjonowania czy obsługi państwa ze względu na biurokrację, którą ludzie będą musieli obsługiwać, wykazywać jakieś dodatkowe rzeczy. Przepisy wprowadzane w taki sposób zdecydowanie zniechęcają ludzi jako inwestorów prywatnych do tego, żeby budować własne nieruchomości. Myślę, że też zniechęcają deweloperów czy firmy, które budują nieruchomości mieszkalne do tego, żeby faktycznie ten rynek rozwijać.
Jednym słowem, ten projekt, ta ustawa wchodząc w życie ograniczy podaż mieszkań, co bardzo mocno pogorszy sytuację, i tak już złą, na rynku mieszkaniowym w Polsce.
Rząd Tuska wprowadza nowe przepisy, które mogą całkowicie zmienić sposób funkcjonowania internetu w Polsce. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej zyskuje prawo do blokowania treści bez udziału sądu, a autorzy usuniętych materiałów będą o tym informowani dopiero po fakcie! Czy to początek końca wolności słowa w naszym kraju?
W tym odcinku omawiam, jak nowelizacja ustawy o świadczeniu usług elektronicznych wpisuje się w szerszy europejski trend cenzury, zapoczątkowany przez Brukselę i Tarczę Demokracji. Jakie zagrożenia niesie to dla niezależnych twórców, mediów i zwykłych obywateli? Poruszam też historię blokady konta Konfederacji na Facebooku oraz krytyczne komentarze wobec Elona Muska, które pokazują, jak liberalne elity reagują na prawicowe treści.
Trwa trasa Mentzen2025. Lista miejscowości, które w najbliższym czasie odwiedzi Sławomir Mentzen w ramach Trasy Mentzen2025 znajduje się na stronie: https://www.facebook.com/slawomirmentzen/events
Wnioskodawcy! Co wam nomen omen strzeliło do głowy? Co wam strzeliło do głowy, żeby podważać bezpieczeństwo Polski, żeby utrudniać życie myśliwym, ludziom, którzy przecież dbają o nasze bezpieczeństwo.
Myślałem, że te czasy są już dawno za nami, kiedy podważamy bezpieczeństwo, dostęp do broni. Kiedy za naszą wschodnią granicą jest niebezpieczna sytuacja, każda para rąk, która potrafi obsługiwać broń, jest na wagę złota. A wy co robicie? Traktujecie zwierzęta jak pluszowe misie, a bierzecie się za gospodarkę, za łowiectwo.
🔴 Uderzanie w myśliwych w momencie trwania konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą jest bezpośrednim atakiem na bezpieczeństwo Polski❗ pic.twitter.com/ai0ao334rh
Jak wy w ogóle wymyśliliście założenia tego projektu? W moim zespole do spraw posiadania broni rozmawialiśmy z przedstawicielami Polskiego Związku Łowiectwa i oni powiedzieli, jaka jest statystyka. Pani poseł przytacza tę statystykę jako argument za, że jest kilka przypadków postrzeleń na ileś tam milionów polowań. Przecież to jest znikoma skala, nie ma tego problemu. Staracie się tylko utrudnić życie tym myśliwym, którzy wkładają w to serce, którzy kochają polski las, którzy budują nasze bezpieczeństwo.
Poseł Krzysztof Szymański w programie Polsat News Polityka.
– Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pan się tak skupia na tym, że w naszym interesie jest na przykład silna Ukraina. Niby dlaczego? W moim interesie jest silna Polska. W porządku, w moim interesie jest, żeby Ukraina nie przegrała, ale ona nie musi być silna.
Jeżeli pan mówi: to nie jest dobry moment na stawianie warunków, że to jest szantażowanie. A jaki moment jest dobry? Jak nie było wojny, to nic się nie posunęło do przodu. Jak jest wojna, to teraz co, nie możemy wysuwać żadnych żądań? W momencie, gdy nasze rolnictwo cierpi, nasi rolnicy bankrutują i była kwestia otwarcia granicy na produkty rolno-spożywcze z Ukrainy, to też był taki szantaż emocjonalny, że ojej, nie możemy tego robić, bo to jest kraj ogarnięty wojną.
Poseł @KSzymanskiKonf w @polsat_news_pol: zupełnie nie rozumiem, dlaczego pan się tak skupia na tym, że w naszym interesie jest na przykład silna Ukraina.
Niby dlaczego? W moim interesie jest silna Polska.
I się skończyło nie dość, że prawie upadkiem rolnictwa w Polsce, to jeszcze ogromnymi stratami nawet pod kątem bezpieczeństwa żywnościowego, bo zboże techniczne z Ukrainy trafiło na nasze stoły. Ono nie spełniało żadnych wymagań! Nasze porty nie były w stanie tego wyeksportować, bo terminale zbożowe nie działały. No i okazało się, że poprzez taki szantaż zwykły, emocjonalny, w zasadzie podważyliście państwo bezpieczeństwo Polski. Ja rozumiem, że chcemy dla Ukrainy dobrze, że chcemy, żeby nie przegrała, że nie chcemy tej wojny, nie chcemy, żeby ginęli ludzie. Ja to wszystko rozumiem. Ale może naprawdę nie za wszelką cenę. Jednak interes Polski i interes Polaków jest ważniejszy niż interes obcego państwa.
W Sejmie mogliśmy po raz kolejny zobaczyć, jak daleko większość klasy politycznej jest od odpowiedzialnego podejścia do finansów publicznych i długofalowego interesu narodowego. Budżet przegłosowany przez obecny rząd zasługuje na osobną, obszerną i dobitną krytykę. Poniższy tekst, w ramach debaty publicznej w opozycji, poświęcam jednak poprawkom budżetowym składanym przez PiS, które stanowiły typowy przykład populizmu, nieodpowiedzialności i krótkowzroczności. Dlaczego?
Po pierwsze, poprawki opierały się w dużej mierze na przesuwaniu środków z obsługi długu publicznego. Jest to działanie nie tylko krótkowzroczne, ale wręcz niebezpieczne dla suwerenności Polski. Obsługa długu publicznego nie jest abstrakcyjną księgowością – to podstawa naszej niezależności gospodarczej. Każde zaniechanie w tej kwestii zwiększa ryzyko, że Polska stanie się zakładnikiem zagranicznych instytucji finansowych. Nie możemy pozwolić, by suwerenność narodu była wystawiana na sprzedaż w zamian za doraźne inwestycje.
Po drugie, poprawki proponowały także realizację inwestycji poprzez podwyżki podatków. Sprzeciwiam się takiej polityce, która uderza w polskich przedsiębiorców i ciężko pracujących obywateli. Wzrost obciążeń fiskalnych nie jest rozwiązaniem. Takie działania zamiast rozwijać gospodarkę, tłumią jej potencjał, ograniczając możliwości rozwoju polskiego kapitału. Polityka podatkowa musi służyć budowie niezależności gospodarczej, wspierać klasę średnią i tworzyć warunki do wzrostu. Podnoszenie podatków lub postulowanie ich wzrostu, to wybór drogi łatwej, ale szkodliwej. To nieodpowiedzialność, która jedynie zwiększa uzależnienie obywateli od państwa.
Dziś w Sejmie mogliśmy po raz kolejny zobaczyć, jak daleko większość klasy politycznej jest od odpowiedzialnego podejścia do finansów publicznych i długofalowego interesu narodowego. Budżet przegłosowany przez obecny rząd zasługuje na osobną, obszerną i dobitną krytykę. Poniższy… pic.twitter.com/xqJyso8gh2
Po trzecie, poprawki obfitowały w propozycje przesunięcia środków na liczne lokalne inwestycje infrastrukturalne bez redukcji całościowych wydatków, przy utrzymaniu rekordowego deficytu. Inwestycje są ważne, ale muszą być racjonalne, strategiczne i realizowane zgodnie z rzeczywistymi możliwościami budżetowymi. Propozycje, które nie uwzględniają finansowej stabilności, to nie budowanie siły narodu, lecz działania nastawione na chwilowe zdobycie poparcia. Infrastruktura powinna być narzędziem wspierającym rozwój całego państwa, a nie politycznym prezentem rozdawanym przez partie dla doraźnych korzyści. Nie można budować mostów i dróg kosztem stabilności finansowej przyszłych pokoleń.
Poprawki pokazały, że skompromitowane przywództwo PiS wciąż traktuje budżet państwa jak worek bez dna, z którego można dowolnie wyciągać środki na każdą obietnicę. Taka polityka jest zaprzeczeniem odpowiedzialnego podejścia do finansów publicznych. Każda wydana złotówka pochodzi z pracy Polaków. To nie jest prywatny fundusz wyborczy, lecz pieniądze wypracowane przez naród.
Narodowa suwerenność zaczyna się od odpowiedzialnego gospodarowania finansami publicznymi. Nie możemy uzależniać się od zagranicznych kredytów ani drenować portfeli Polaków. Polska potrzebuje odpowiedzialnej polityki finansowej, która będzie służyć narodowi, a nie politycznym grom. Polska potrzebuje stabilnych finansów publicznych, rozwoju gospodarczego opartego na pracy, akumulacji polskiego kapitału oraz długofalowej strategii.
Poseł Krzysztof Szymański o skandalicznym, aroganckim zachowaniu ministra Arkadiusza Marchewki w stosunku do Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, 5 grudnia 2024 r.
– W związku z tą skandaliczną postawą ministra Arkadiusza Marchewki, w związku z jego nieobecnością oraz w związku ze skrajnie lakoniczną informacją ze strony ministerstwa postanowiliśmy podczas posiedzenia Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej przyjąć dezyderat. Dokument został przegłosowany przez członków komisji z Prawa i Sprawiedliwości oraz z Konfederacji.
Poseł @KSzymanskiKonf: Nie podoba nam się takie traktowanie przemysłu stoczniowego, takie lekceważenie tej strategicznej branży!
🚨Wzywamy ministra w tym dezyderacie do tego, aby zajął się polskimi stoczniami, aby opracował spójną strategię, aby zwiększył nakłady na badania i… pic.twitter.com/wSRT9wgn44
Przyjęliśmy ten dokument celem wskazania, że nie podoba nam się takie traktowanie przemysłu stoczniowego, takie lekceważenie tej strategicznej branży – i wzywamy ministra w tym dezyderacie do tego, aby zajął się polskimi stoczniami, aby opracował spójną strategię, aby zwiększył nakłady na badania i rozwój, aby aktywnie promował polski przemysł, czyli do wielu rzeczy, które w tym momencie są skrajnie potrzebne w branży. Tak, żeby właśnie przemysł stoczniowy w Polsce mógł kwitnąć.
A chyba pierwszym warunkiem do tego jest przede wszystkim obecność ministerstwa, zwrócenie uwagi w ogóle ministerstwa na to, że ta branża jest, że to powinna być siła polskiej gospodarki i że dzięki niej polskie rodziny, polscy obywatele mogą się bogacić.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj