Piotr Lisiecki o tzw. ustawie łańcuchowej.
To, co jest szczególnie niepokojące, to nadanie wielu uprawnień organizacjom prozwierzęcym, a tak naprawdę domorosłym, samozwańczym, inspektorom ochrony zwierząt. Ludziom, którzy nie mają ku temu wykształcenia, którzy nie mają kwalifikacji, ale za to niesieni porywem serca będą uszczęśliwiać w cudzysłowie zwierzęta.
Mieliśmy do czynienia już w przeszłości z takimi przypadkami, o których dwóch chciałbym powiedzieć. Mianowicie pierwszy to przypadek próby zarekwirowania chartów dla dużego hodowcy tych psów. Tu zarzutem miało być, że psy są wychudzone i zabiedzone. Każdy, kto ma trochę pojęcia o hodowli zwierząt, o hodowli psów wie, że charty to po prostu zwierzęta szczupłe, smukłe, Że ich budowa ciała służy szybkiemu bieganiu.
🇵🇱 @PiotrCezary1: To, co jest szczególnie niepokojące, to nadanie wielu uprawnień organizacjom prozwierzęcym, a tak naprawdę domorosłym, samozwańczym, inspektorom ochrony zwierząt.
— Konfederacja (@KONFEDERACJA_) December 2, 2024
Ludziom, którzy nie mają ku temu wykształcenia, którzy nie mają kwalifikacji, ale za to niesieni… pic.twitter.com/6dC3ePYSFv
Drugi przypadek to doniesienie o rzekomym karmieniu zepsutą paszą bydła hodowlanego, bydła mięsnego na południu Polski. Po sprawdzeniu na miejscu okazało się, że ta pasza nie jest zepsuta, tylko jest to po prostu sianokiszonką, czyli tradycyjny sposób skarmiania bydła opasowego.
Te dwa przypadki z niedalekiej przeszłości pokazują, że ludzie, którzy nie mają pojęcia o hodowli, o karmieniu zwierząt, o utrzymywaniu zwierząt w dobrej kondycji będą mieli prawo ingerencji w produkcję w hodowlę, będą mieli prawo do wchodzenia na gospodarstwa.
Gdyby się ten projekt społeczny zrealizował, będzie to bardzo, bardzo niebezpieczne dla polskiego rolnictwa.
Skomentuj