Polska policja żąda walki z masową migracją. Ogólnopolski protest policjantów.
„Gangi cudzoziemców rosną w siłę. A my zamiast potrzebnych czterech, pięciu patroli w danym mieście czy rejonie jesteśmy w stanie wystawić jeden. To upadek, służba leży na łopatkach i przeciwko temu protestujemy” – mówi sierż. szt. Jacek Łukasik. Kiełkują problemy związane z masową imigracją, wszystko to wskutek powielania błędów zachodu przez rząd PiS, błędów, które dziś dalej uskutecznia rząd Donalda Tuska. Policjanci nie radzą sobie ze skalą zorganizowanej przestępczości imigrantów. Brakuje funkcjonariuszy, jeśli państwo nic z tym nie zrobi to „za rok obudzimy się w trakcie wojny gangów o wpływy w Polsce”.
W rozmowie przewodniczącego policjantów zrzeszonych w NSZZ „Solidarność” z Wirtualną Polską pada o wiele więcej mocnych tez, o których Konfederacja i Ruch Narodowy mówią od lat. Przestępczość rośnie, Polska jest areną działań gangów imigranckich, spośród których najbardziej niebezpieczni są Gruzini.
Według związkowców w Polsce brakuje 14 tys. policjantów. W samej Warszawie czeka 2,5 tys. nieobsadzonych stanowisk. Policjanci żądają podwyżek, większego budżetu i uatrakcyjnienia służby w policji, aby zwiększyć liczbę rekruta.
My z kolei postulujemy powstrzymanie nielegalnej imigracji. Osoby, które wpuszczamy do naszego kraju, powinny być wnikliwie zbadane przy wniosku o pobyt na terenie Rzeczpospolitej. Przy setkach tysięcy każdego roku jest to zwyczajnie niemożliwe. Policjanci pokazują, że jak w wielu innych sprawach, Konfederacja ma rację również w sprawie migracji.
Polska policja żąda walki z masową migracją. Ogólnopolski protest policjantów.
„Gangi cudzoziemców rosną w siłę. A my zamiast potrzebnych czterech, pięciu patroli w danym mieście czy rejonie jesteśmy w stanie wystawić jeden. To upadek, służba leży na łopatkach i przeciwko temu… pic.twitter.com/GxBs5mh7kJ
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 10 października 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś w imieniu Konfederacji wraz z Włodzimierzem Skalikiem chcemy odnieść się do projektu budżetu na rok 2025.
To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to, że polskie państwo – czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego – coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele. I uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt. Kosztem zadłużenia państwa.
I teraz, od razu odpowiadając na ewentualną krytykę. My wiemy, na czym polega polityka budżetowa. Deficyt i zadłużenie są narzędziami tej polityki. I ze wszystkim można przesadzić.
Oczywiście w tej chwili jest moda w środowiskach ekonomicznych, żeby mówić, że zadłużenie nie ma ryzyk, nie jest złe. Ale to jest po prostu nieprawda!
Do pewnego pułapu państwo można zadłużać, powyżej pewnego pułapu zaczynają się ryzyka i zaczynają się ponadnormatywne koszty. Z jednej strony koszty tego zadłużenia wraz ze skalą wzrostu zadłużenia mogą być coraz większei są coraz większe, z drugiej strony problem z zaciągnięciem tego zadłużenia może być i jest coraz większy.
Obecnie nasze państwo zadłuża się niewspółmiernie do objętości własnego rynku finansowego. W związku z czym zwiększamy zadłużenie zagraniczne jako państwo polskie po to, żeby spiąć kolejne budżety.
Po trzecie, rośnie udział kosztów obsługi zadłużenia w ogólnych kosztach budżetowych. Im większy będziemy mieli dług publiczny to nie, tak jak mówi Lewica, “tym lepiej, bo państwo będzie się lepiej rozwijać”, no to jest bajka dla naiwnych. Im większe będziemy mieć zadłużenie publiczne, tym większe będą udziały kosztu obsługi zadłużenia w budżecie, a nie wydatki rozwojowe!
Zdrowo rozwijająca się gospodarka oczywiście może, tak jak uczy to teoria ekonomii, koniunkturę, pewne nierówności koniunktury wypłaszczać polityką budżetową,. Ale żeby to coś wypłaszczać, to w okresie dobrej koniunktury należałoby te długi trochę spłacać, a w okresie złej koniunktury trochę zaciągać.
A filozofia w tej chwili jest taka, że czy dobra koniunktura, czy zła, zadłużamy ile wlezie, mówimy, że to dobre, i po nas choćby potop! Nie, to nie jest mądra polityka.
Poza tym ta cała lewicowa narracja o tym, że zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową – lewicowa i pisowska dodajmy. Bo premier Morawiecki też stosował tę narrację i obstawił się ekonomistami o raczej lewicowym odchyleniu. Cała ta narracja jest o tyle nieprawdziwa, że bardzo znaczna część wydatków, które tutaj w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru.Ma charakter po prostu socjalny. I możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były, zmniejszyły nierówności czy zwiększyły, głupio czy mądrze, ale to nie są w większości wydatki rozwojowe.
Teraz trochę o liczbach, żebyśmy uchwycili skalę. Gdzieś między rokiem 2012 a 2022, przez 10 lat mieliśmy tak, że deficyt budżetowy państwa tylko raz wystrzelił ponad kwotę 50 miliardów złotych. To było w pierwszym roku pandemii, czyli w roku 2020.
Obecny projekt budżetu na rok przyszły przedstawiony jest z kwotą deficytu SZEŚĆ RAZY wyższą, to znaczy 290 miliardów złotych. To nie jest kwota całego budżetu, to jest tylko deficyt: 290 miliardów złotych.
Więc przez 10 lat nie wychodziliśmy ponad kwotę 50 miliardów, a teraz mamy uchwalić budżet z kwotą deficytu prawie 300 miliardów złotych! No ja nie jestem jeszcze stary, ale jestem wystarczająco stary, żeby pamiętać, że cały budżet państwa mniej więcej miał taką wielkość, jak obecnie deficyt!
Gwałtowność wzrostu deficytu budżetowego jest zatrważająca, bo w zeszłym roku to było poniżej 200 miliardów, czyli mamy wzrost deficytu o 50% rok do roku. Dwa lata temu to było poniżej 100 miliardów, czyli mamy 85 miliardów w 2023, w 2024 już 184 miliardy złotych i w 2025 ma być 290 miliardów złotych. Ale jeżeli będziemy zwiększać deficyt budżetowy o 100 miliardów co roku, to gdzie znajdziemy się za lat 10? Bilion złotych deficytu?
Chyba naprawdę potrzebne jest, żeby ktoś zawołał: opamiętajcie się! I tą siłą, która woła “Opamiętajcie się!”, jest Konfederacja.
Jeszcze raz, to nie chodzi o to, że jesteśmy jakimiś dogmatykami, jak różni ćwierćinteligenci twierdzą, którzy przeczytają jedną lewicową książkę i uważają, że zrozumieli wszystko z ekonomii czy z finansów publicznych. Chodzi o to, że my od lat przyglądamy się tym liczbom i widzimy, co się dzieje. Co się mianowicie dzieje za kulisami? Ktoś musi te budżety wykonać.
W im większym stopniu wykonanie budżetu jest uzależnione od zaciągania zadłużenia na krajowym i międzynarodowym rynku finansowym, tym mniej władzy w Polsce ma demokratycznie wyłaniany rząd, a tym więcej władzy mają rynki finansowe z instytucjami międzynarodowymi, które mogą nam podyktować zasady zadłużania!
Dokładnie tak, jak zrobiła to w poprzednich latach Komisja Europejska, mówiąc: chcecie KPO, chcecie zadłużenie z rynku finansowego, to róbcie to, co my każemy! Będziecie robić co innego? Nie ma cukierka, nie dostaniecie!
No i teraz ile my tych pieniędzy potrzebujemy pożyczyć? Przede wszystkim, kto to robi? Ministerstwo Finansów. Ministerstwo Finansów jeździ po świecie i przedstawia państwo polskie jako dobrego dłużnika. I my możemy sobie opowiadać, że jesteśmy gospodarką z najstabilniejszym wzrostem, że mamy dobre prognozy i tak dalej, natomiast na rynkach finansowych jesteśmy wyceniani jako państwo wyższego ryzyka niż najbogatsze państwa zachodnie. I trudno też, żeby było inaczej, bo są pewne obiektywne czynniki, takie jak nasza energetyka, jak bliskość wojny, jak niższy poziom bogactwa, niższy poziom uprzemysłowienia, które powodują, że będziemy tak wyceniani. Po prostu będzie nam się pożyczać pieniądze drożej. To jest rzeczywista miara.
Nie tylko te wskaźniki wzrostu gospodarczego. I teraz ile tych pieniędzy pożyczamy? W 2025 roku wzrost obligacji, które mają być wyemitowane, podawany przez prasę, jest szacowany na 100 miliardów złotych – sam wzrost. W zeszłym roku Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedawało oficjalnie obligacje za 252 miliardy, teraz ma sprzedać ich aż za 366 miliardów. Ale uwaga, jeżeli ktoś sądzi, że to jest wszystko, to jest w głębokim błędzie i nie wie, o czym mówi. Bowiem to są wyłącznie obligacje na pokrycie deficytu budżetowego i deficytu poukrywanego w innych funduszach okołobudżetowych.
Jest jeszcze coś takiego, o czym prawie nikt nie pamięta i moim zdaniem jesteśmy jedyną siłą polityczną, która będzie o tym przypominać, jak obsługa zadłużenia. I obsługa zadłużenia polega na tzw. rolowaniu obligacji. To znaczy, żeby utrzymać to zadłużenie na tym samym poziomie, trzeba sprzedać bardzo dużo obligacji, żeby zadłużenie pozostało na tym samym poziomie.
Dane za rok obecny są takie, że w tym roku Ministerstwo Finansów, żeby pokryć deficyt i zrolować dług, musiało sprzedać obligacje za 420 miliardów złotych! Ja pytam, za ile miliardów złotych będzie musiało sprzedać Ministerstwo Finansów obligacje w roku przyszłym? Czy jest już znana prognoza polityki związanej z obsługą długu i pokryciem deficytów? No nie trzeba być wielkim geniuszem ekonomicznym, żeby stwierdzić, że będzie to z wielkim prawdopodobieństwem ponad pół BILIONA złotych! To będzie pierwszy raz w III Rzeczypospolitej, kiedy państwo polskie będzie musiało sprzedać obligacje za ponad pół biliona złotych.
I to nie jest tak, że jeżeli nikt w polskim parlamencie tych danych nie rozumie i nie analizuje, to nikt tych danych nie czyta i nie analizuje w bankach czy w agencjach ratingowych. Oczywiście to jest czytane, jest analizowane i ten koszt, po jakim będzie Polsce pożyczany kapitał, to będzie właśnie koszt podyktowany w odniesieniu do tych danych, o których my mówimy – a inni mówią, a ten napisał to, ten napisał tamto, można się zadłużać, hulaj dusza piekła nie ma. Kto naiwny, niech w to wierzy.
Sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 miliardów złotych. Czyli 75 miliardów złotych zapłacimy wyłącznie za odsetki. Wyłącznie! To nie pójdzie na cokolwiek. To będzie czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują. To chyba lepiej, żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK, niż żeby to był zarobek właścicieli banków krajowych i międzynarodowych.
Apelujemy o przemyślenie tej kwestii. Droga lewico, z Lewicy, z PiS-u, z Platformy, z PSL i z Polski 2050, która kreujesz i popierasz taką politykę, odpowiedz na pytanie, czy naprawdę uważasz, że każde zadłużenie jest nieszkodliwe i każde zadłużenie jest bezpieczne? To po prostu zwyczajnie nieprawda. Gdyby to była prawda, państwa by nie bankrutowały, a państwa jednak muszą restrukturyzować swój dług, ogłaszać bankructwo właśnie dlatego, że nie ma darmowego lunchu na międzynarodowym rynku finansowym. Ten, kto płaci, ten dyktuje reguły gry.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Grzegorza Płaczka i Krzysztofa Mulawy, 10 października 2024 r.
Grzegorz Płaczek: – W ostatnich dniach w Polsce gruchnęła informacja, że polski rząd nie kontroluje skali patologii, która polega na tym, że rodzice ukraińskich dzieci pobierają świadczenie 800+.
Skąd to wiemy? Oto pani minister edukacji Barbara Nowacka przyznała, że od 1 września 2024 roku, wraz z dniem, kiedy została wprowadzona reguła, że tylko dzieci ukraińskie, które uczą się w polskich szkołach będą mogły pobierać 800+, a właściwie ich rodzice, to w tym samym czasie, pani minister przyznała, że kilka miesięcy wcześniej skala wsparcia ze strony budżetu państwa polskiego była znacznie większa.
Co to oznacza dla nas Polaków? Polska nie kontrolowała w jaki sposób, komu i na jaką skalę przyznawała świadczenia 800+.
Problem jednak polega na tym, że w ślad za tymi słowami, w ślad za tym oświadczeniem nie poszły żadne czyny. Ani media, ani ministerstwo, ani rząd nie pochylił się nad problemem i nie próbuje poinformować opinii publicznej o jakiej skali patologii mówimy.
Wiemy o kilku faktach. Do lipca 2024 roku Polska w ramach świadczenia 800+ wypłaciła na rzecz ukraińskich dzieci ponad 1,6 mld złotych. A liczba dzieci, które otrzymały to świadczenie do końca lipca sięga niemal 250 tys. osób. (…)
W tej sprawie jako Konfederacja wysłaliśmy 4 interwencje poselskie w celu zweryfikowania kto za co jest odpowiedzialny, kto doprowadził do takiej sytuacji i gdzie leży prawda. (…)
Na podstawie oficjalnych urzędowych informacji nie udaje się ustalić na jaką skalę państwo polskie było oszukiwane i do ilu wyłudzeń świadczeń 800+ doszło. (…)
Nadchodzą drastyczne podwyżki cen samochodów z powodu unijnych “celów redukcji emisji CO2”!
Koncerny motoryzacyjne w pismach do Komisji Europejskiej zaznaczają, że spełnienie norm emisji spalin, które mają zacząć obowiązywać 1 styczniu 2025 roku, nie jest możliwe! Firmy będą płacić kary mierzona w miliardach euro. Oczywiście nikt tych pieniędzy nie wyciągnie z własnej kieszeni, kary zostaną wliczone w ceny samochodów.
Toyota ostrzega, że w styczniu 2025 roku samochody mogą podrożeć o przeszło 20 tys. zł.!
Dlatego musimy zatrzymać szkodliwą i uderzającą w nasze portfele unijną politykę klimatyczną! Zielony Ład do KOSZA!
– Mamy aferę, która właśnie ujrzała światło dzienne. Minister zdrowia ma początku chciała do tej ustawy wdrażającej dyrektywę unijną, dołączyć zakaz sprzedaży również jednorazówek. Po czym się zorientowała, że ta propozycja idzie zgodnie z propozycjami wielkich koncernów, ponieważ zabija ich polską małą konkurencję sprzedającą jednorazówki oraz wydłuża czas wprowadzenia ustawy antynikotynowej, bo to trzeba by było notyfikować w Unii Europejskiej. Więc koncerny jeszcze dłużej mogłyby sprzedawać te swoje produkty.
I kiedy ona się zorientowała – i to jest na taśmach, po Warszawie chodzą taśmy Leszczyny gdzie ona przyznaje, że się zorientowała, że została zlobbowana – zawiesiła ten projekt, rozdzieliła to i w tym samym momencie do akcji wkroczyło Ministerstwo Finansów, które postanowiło, po tym już, nałożyć bardzo wysoką akcyzę na jednorazówki, które zabijają jednorazówki. bez konieczności notyfikacji w Unii Europejskiej.
A dyrektorem departamentu akcyz w Ministerstwie Finansów jest pani, która wcześniej była wspólnikiem w kancelarii obsługującej Philipa Morrisa. Więc tam mamy ewidentny lobbing.
Ministerstwo Zdrowia się zorientowało. że zostało zlobbowane, wyrzuciło projekt i wtedy -ten sam skutek, czyli uwalenie jednorazówek – nagle pojawiło się w Ministerstwie Finansów gdzie są ludzie pracujący wcześniej dla tego koncernu (…).
– Praworządność to słowo wytrych. Dzięki niemu wtrącacie się w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. Te same czyny u jednych chwalicie, u innych krytykujecie.
Wy nie chcecie, żeby przestrzegano prawa. Wy chcecie, żebyśmy byli posłuszni Unii Europejskiej – wprowadzili Zielony Ład i wszystkie te wasze szalone polityki.
W Polsce widać to jak na dłoni. Gdy do władzy przyszedł służący Niemcom i Brukseli SŁUP, przestaliście oskarżać nas o naruszenie praworządności, bez jakiegokolwiek słowa “sprawdzam”.
Skutek jest opłakany. Obywatele stracili zaufanie w rządy prawa, co pokazują nawet wasze badania opinii publicznej.
Zresztą, jaką wartość mają te raporty? W raporcie z poprzedniego roku rosyjskiego szpiega Pawła Rubcowa, Pablo Gonzaleza przez Polskę, było przykładem naruszenia praworządności. A rok później ten agent został wydany Rosji w ramach wymiany agentów i nawet za to nie przeprosiliście.
Zresztą spójrzcie co tu się dzieje. W Parlamencie Europejskim głosowania liczy się na oko. Często wykraczacie poza traktaty, stosujecie kordony sanitarne. Jak się to ma do zasady praworządności? Sami nie przestrzegacie prawa, a chcecie innych uczyć praworządności.
Praworządność to wytrych UE 🇪🇺 do wtrącania się w wewnętrzne sprawy państw członkowskich❗️
Gdy do władzy w Polsce 🇵🇱 przyszedł służący Niemcom i Brukseli SŁUP, temat praworządności nagle zniknął… 🤷♂️ pic.twitter.com/r8XYqmxenl
Europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik w Parlamencie Europejskim.
– Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować wszystkim 52. europosłom, którzy podpisali się pod moim pytaniem do Komisji Europejskiej o termin wycofania się z dyrektywy budynkowej.
W latach 2010-2022 ceny nieruchomości mieszkalnych w Unii Europejskiej wzrosły o 47%.
10,6% osób w miastach Unii żyło w mieszkaniach na które przeznaczało ponad 40% swojego dochodu.
Aktualnie ponad połowa Polaków w wieku 25-34 lata mieszka z rodzicami. Mimo tego, że w zdecydowanej większości pracują, nie stać ich na własne mieszkanie.
Ursula von der Leyen po 5. latach kierowania Komisją Europejską nagle zorientowała się, że trzeba wykonać pozorowane ruchy w obszarze mieszkalnictwa, więc dodała nazwę mieszkalnictwo do nazwy jednego z urzędów, organizuje króciutką debatę i wyraża zatroskanie.
Tymczasem ta sama przewodnicząca Komisji Europejskiej ma ostatniej prostej starej kadencji przepchnęła dyrektywę w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, która pod piękną etykietą troski o efektywność energetyczną oznacza zmniejszenie możliwych źródeł ogrzania swojego domu, wzrost kosztów utrzymania nieruchomości i nagły wzrost kosztów budowy nowych nieruchomości.
Dlatego wzywam Komisję Europejską do uchylenia dyrektywy budynkowej. Wycofania się z działań podnoszących koszty utrzymania mieszkań oraz podjęcie działań, które będą służyły deregulacji i obniżeniu kosztów zapewnienia podstawowej potrzeby jaką jest posiadanie domu.
Zostawcie ludzi w spokoju i dajcie im żyć tak jak ich na to stać.
Wzywam Komisję Europejską do uchylenia dyrektywy budynkowej❗
Wycofajcie się z działań podnoszących koszty utrzymania mieszkań oraz podejmijcie działania w kierunku deregulacji i obniżeniu kosztów zapewnienia podstawowej potrzeby, jaką jest posiadanie domu. Zostawcie ludzi w… pic.twitter.com/eIjV9egXCl
— Ewa Zajączkowska-Hernik (@EwaZajaczkowska) October 9, 2024
Marszałek Hołownia zapowiedział właśnie, że nie będzie dzisiaj głosowań, ponieważ jest za mało posłów. Posłów jest oczywiście wystarczająco wielu, ale jak widać za mało przyjechało do Warszawy tych uśmiechniętych posłów, więc boją się o wyniki głosowań 🙂
Marszałek Hołownia zapowiedział właśnie, że nie będzie dzisiaj głosowań, ponieważ jest za mało posłów.
Posłów jest oczywiście wystarczająco wielu, ale jak widać za mało przyjechało do Warszawy tych uśmiechniętych posłów, więc boją się o wyniki głosowań 🙂
14 państw Unii Europejskiej, w tym Francja, Niemcy i Włochy zaapelowały do Komisji Europejskiej o zaostrzenie przepisów dotyczących zawracania migrantów. Kogo nie ma na tej liście? Polski nie ma!
Dlaczego? Dlaczego rząd Donalda Tuska nie jest tym zainteresowany. Przecież to przez naszą granicę z Białorusią wchodzą do Europy nielegalni imigranci. To powinno być w naszym interesie.
Dlaczego polski premier nie jest zainteresowany zmianą szalonej migracyjnej polityki Unii Europejskiej?
W Niemczech tzw. uchodźcy stanowią stanowią 2,5% społeczeństwa a dokonują 15% przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, 13% przestępstw seksualnych. W Niemczech tylko w ubiegłym roku było ponad 700 gwałtów zbiorowych.
W Szwecji 150 zamachów bombowych. W Holandii 600 zamachów bombowych w 1 rok. Do tego właśnie prowadzi nielegalna imigracja.
I pytanie, czy polski rząd cokolwiek zamierza w tej sprawie zrobić? Czy chce na ulicach polskich miast urządzać takie same piekło jak w miastach na Zachodzie?
Szczelne granice to są bezpieczne ulice!
14 państw UE, w tym Francja, Niemcy i Włochy wezwało Komisję Europejską do zaostrzenia przepisów dotyczących zawracania migrantów.
Kogo nie ma na tej liście? Polski.
Dlaczego? Dlaczego rząd Donalda Tuska tego nie podpisał?! Przecież to do Polski wpychani są przez białoruską… pic.twitter.com/LMh3SJObJX
– “Damy radę” – powiedziała niemiecka kanclerz Angela Merkel w 2015 roku, zapraszając miliony imigrantów do swojego kraju, narażając tym samym nas wszystkich na inwazję obcych kulturowo przybyszów.
W efekcie mamy nieustannie wzrastającą skalę zabójstw, napadów i gwałtów. Niemieccy politycy, chcieliście tutaj sprowadzać inżynierów i chirurgów z Afryki, to teraz weźcie za to osobistą, również prawną odpowiedzialność. Migranci na polsko-białoruskiej granicy chcą do Niemiec! Mówią o tym otwarcie.
To wyraz niebywałej hipokryzji, że po blisko 10 latach wycofujecie się ze słów swojego kanclerza, de facto jednostronnie zawieszając układ z Schengen. Układ, który nie jest kwestionowany przez nikogo. Właśnie możliwość swobodnego podróżowania po całej Europie była kluczowym argumentem dla moich rodaków decydujących o przystąpieniu Polski do Unii. A teraz nieodpowiedzialne słowa i działania brukselskich elit zarządzanych z Berlina oznaczają powrót tych granic.
Niemieccy politycy, dziś jesteście kolejny już raz wrogami bezpiecznej i bogatej Europy. Wasza polityka zagraża przyszłości europejskich narodów. Kiedy niemieccy politycy samozwańczo przejmują kontrolę nad Europą, zawsze to się kończy katastrofą. Początek porządku w Europie zacznie się dopiero od skazania prawomocnymi wyrokami niemieckich polityków odpowiedzialnych za katastrofę migracyjną!
W nowym zarządzie spółki Orlen Projekt SA zostali Arkadiusz Iwaniak i Piotr Gryszpanowicz. Obu wybrano w postępowaniu konkursowym, ale dziwnym trafem, ogłoszenie o konkursie zniknęło już kilka dni przed jego ogłoszeniem.
Iwaniak to były poseł Lewicy z Płocka, który nie uzyskał reelekcji w ostatnich wyborach. W ramach nagrody pocieszenia dostał więc stołek. Iwaniak to szef mazowieckich struktur Nowej Lewicy.
Gryszpanowiczowi z Trzeciej Drogi też nie poszło w wyborach, ale samorządowych. Niedoszły radny miejski, również z Płocka, dostał ciepłą posadkę. Partia Szymona Hołowni w jego sprawie objęła sprawdzoną metodę, twierdząc, że Gryszpanowicz nie jest członkiem partii Polska2050, więc wszystko jest cacy.
Tłuste koty zastępują koty uśmiechnięte.
Jak nie drzwiami to oknem. Kolejni partyjniacy przy korycie.
W nowym zarządzie spółki Orlen Projekt SA zostali Arkadiusz Iwaniak i Piotr Gryszpanowicz. Obaj wybrano w postępowaniu konkursowym, ale dziwnym trafem, ogłoszenie o konkursie zniknęło już kilka dni przed jego… pic.twitter.com/eG4lzw1UwY
Chiny często są przywoływane jako przykład w dyskusji na temat dekarbonizacji energetyki i szerzej przemysłu, a w Unii Europejskiej także jako kontrast do polityki Zielonego Ładu. Z jednej strony Chiny inwestują najwięcej na świecie w źródła pogodozależne, a z drugiej osiągają kolejne rekordy w mocy zainstalowanej w elektrowniach węglowych i wciąż zwiększają wydobycie, import i zużycie węgla. Obie strony sporu próbują posługiwać się przykładem Chin do wzmocnienia swojej argumentacji.
A jaka jest prawda?
Spójrzmy na dane. W 2010 roku Chiny były u początku drogi z wiatrakami i fotowltaiką w swoim systemie energetycznym. Dane pokazują, że za generację energii elektrycznej paliwa kopalne (węgiel, gaz, ropa) odpowiadały w 79,4%, a wiatraki i FV w niespełna 1,1%. Jednocześnie chińska energetyka wyprodukowała około 4250 TWh prądu. W 2023 roku z paliw kopalnych wyprodukowano 60,8% prądu, a źródła pogodozależne odpowiadają już za 15, 6%. Jednocześnie Chińczycy wygenerowali aż 8850 TWh energii elektrycznej. Co oznacza, że w 2023 roku mimo spadku udziału paliw kopalnych w miksie wyprodukowano z nich prawie dwa razy więcej prądu, bo aż 6100 TWh (w 2010 roku 3375 TWh). Z tego wynika, że mimo spadku udziału paliw kopalnych w miksie, produkcja prądu z tych źródeł szybko rośnie.
Fotowoltaika i wiatraki w 2023 wyprodukowały razem 1380 TWh przy mocy zainstalowanej na poziomie 1120 GW wliczając rozproszoną energię słoneczną. To aż 37% mocy zainstalowanych w Chinach w systemie energetycznym, a jednocześnie generują one jedynie 15,6% energii (podobne proporcje osiągamy w Polsce). Często jednak zwolennicy źródeł pogodozależnych przy różnych dyskusjach podają produkcję energii z wszystkich OZE w Chinach, która oscyluje wokół 1/3 całej generacji, ale w jej skład wchodzą stabilne elektrownie wodne, biogazownie czy ostatnio także geotermia (razem 15,1% generacji). Szacuje się, że w tym roku moce zainstalowane w źródła pogodozależne będą już większe niż te w elektrowniach węglowych (39%).
Czy w takim razie Chiny realizują politykę klimatyczną na wzór Unii Europejskiej? Nie. Chiny realizują przede wszystkim własny interes, a nie ideologiczne założenia pochodzące z zagranicy.
Chińska gospodarka potrzebuje każdych ilości energii, a jej wytwarzanie jest ograniczone dostępną infrastrukturą i ilością surowców. O ile Chiną mogą importować gaz, węgiel i ropę oraz wydobywać je na miejscu u siebie, to jednak rosnące szybko zapotrzebowanie wymusza sięganie po najróżniejsze źródła w tym źródła pogodozależne. Jest to dla Chin jednocześnie z dwóch powodów wygodne i korzystne: 1. Po pierwsze Chiny są światowym potentatem w produkcji wiatraków i paneli FV. Kontrolują około 80-95% globalnego rynku produkcji paneli fotowoltaicznych. Związane jest to z dominacją na wszystkich etapach łańcucha produkcyjnego, od krzemu po moduły PV. Zdolności produkcyjne paneli fotowoltaicznych w Chinach mogą przebić w tym roku poziom 1000 GW, co jest znacznie większe niż roczne globalne zapotrzebowanie.
Jednocześnie Chiny mają około 60-80% światowych mocy produkcyjnych komponentów do turbin wiatrowych, takich jak gondole, wieże i łopaty. W 2022 roku moce produkcyjne w Chinach dla komponentów turbin wiatrowych wyniosły 110-120 GW rocznie, czyli mniej więcej tyle ile wyniosła wielkość zainstalowanych turbin wiatrowych w 2023 roku na całym świecie (118 GW). Wśród 10 największych producentów turbin wiatrowych w 2023 roku 4 pochodzi z Chin, w tym będący na pierwszym miejscu Goldwind (14,6 GW).
2. Po drugie Chinom w przeciwieństwie do Polski czy innych państw europejskich opłaca się do pewnego stopnia inwestować w tego rodzaju źródła energii, ponieważ mają potężny bakcup w postaci elektrowni węglowych, gazowych, jądrowych i wodnych, które wciąż budują, a także biogazowych i zaczynają budować również w geotermalne. To wszystko razem sprawia, że inaczej niż w Polsce liczne i zdywersyfikowane stabilne źródła energii w razie potrzeby zapewnią systemowi ciągłość pracy.
3. Po trzecie Chiny mają własną technologię i produkcję komponentów do tzw. OZE i, co nie mniej ważne surowce, których nie ma na przykład Europa. Co więcej, Chiny nie tylko mają surowce w tym metale ziem rzadkich (około 70% produkcji i ponad 90% rafinacji) i fabryki zasilane tanią energią przeważnie z węgla, ale również kontrolują łańcuchy dostaw metali ziem rzadkich oraz komponentów do turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych. Co więcej, Pekin pod koniec ubiegłego roku zapowiedział wprowadzenie rygorystycznych ograniczeń dotyczących technologii związanych z pierwiastkami ziem rzadkich. Ma to na celu utrudnienie rozwoju tej branży poza Chinami.
Podsumowując, Chiny realizują własną, groźna dla Unii Europejskiej politykę. Z jednej strony zapewniają sobie stałą produkcję energii ze źródeł stabilnych, a z drugiej uzależniają kraje UE od swojej technologii, komponentów i surowców do realizacji utopijnej polityki klimatycznej. Sami również mając głód energii inwestują w źródła pogodozależne, ale w przeciwieństwie do państw UE nie zwalniają tempa w rozbudowie źródeł stabilnych w tym elektrowni jądrowych V generacji, biogazowych, geotermalnych czy tradycyjnych gazowych i węglowych. Inaczej niż w np. Polsce nie uzależniają zabezpieczenia systemu tylko od elektrowni jądrowych, ustawiając się w pozycji bez alternatywy i narażając na zaburzenia geopolityczne.
Unia Europejska nie ma zdolności do narzucania innym, a zwłaszcza Chinom swoich warunków prowadzenia polityki przemysłowej, a próby realizacji takiego scenariusza doprowadzą do gospodarczej, społecznej i politycznej katastrofy państw UE przy jednoczesnym wzroście krajów azjatyckich.
Dziś realizowany przez UE model polityki przemysłowej jest nam przedstawiany jako sposób na wyprzedzenie konkurencji i osiągnięcie przewagi technologicznej. W rzeczywistości jest to wyścig eurokratów z ich własnymi oderwanymi od rzeczywistości wizjami, które sprawnie wykorzystują dla swoich interesów patrzące na dekady do przodu Chiny.
Skutki różnie prowadzonych polityk Chin i UE widać na poniższym wykresie.
🇨🇳Chiny często są przywoływane jako przykład w dyskusji na temat dekarbonizacji energetyki i szerzej przemysłu, a w Unii Europejskiej także jako kontrast do polityki Zielonego Ładu. Z jednej strony Chiny inwestują najwięcej na świecie w źródła pogodozależne, a z drugiej osiągają… pic.twitter.com/7oCxWaPfiP
Czy można to było zrobić inaczej, lepiej? Oczywiście. Przykładowo: wydarzenie organizowane w piątek wieczorem, zapraszamy tylko dorosłych, zdjęcie pary z drinkiem – zostawcie dzieci pod opieką i zróbcie coś dla siebie. Będą wydarzenia towarzyszące dla dorosłych, bo rodzicom (i nie tylko) też należy się odpoczynek. Nie uważacie, że miałoby to zupełnie inny odbiór niż uznanie dziecka za “wrzeszczącego bachora”, przekreślonego na zdjęciu, piskliwego, płaczącego i ZAWSZE przeszkadzającego? 🙂
"Dzień bez dzieci" w łódzkim Aquaparku. Dopiszę w sprawie kilka zdań.
Czy można to było zrobić inaczej, lepiej? Oczywiście. Przykładowo: wydarzenie organizowane w piątek wieczorem, zapraszamy tylko dorosłych, zdjęcie pary z drinkiem – zostawcie dzieci pod opieką i zróbcie coś…
Robimy coś fajnego dla dorosłych czy piętnujemy posiadanie dzieci i ich rodziców? Bo wychodzi na to, że to drugie. W imię czego? Promocji “bezdzietności”? Generowania nienawiści do najmłodszych łodzian? To po co w takim razie na łódzkim Aquaparku wiele stref dla dzieci, skoro są one tam niemile widziane i oceniane negatywnie przez władze? Kultury i wysokiego poziomu oczekuję nie tylko od siebie, ale też od innych. Pamiętajmy, że chodzi o instytucje publiczne, które powinny być wzorem i dawać przykład. Także w kwestii rodzicielstwa. W moich komentarzach i wpisach nie znajdziecie np. bluzg, ataków czy wyzwisk, których niestety pełen jest wpis wraz z komentarzami na profilu łódzkiego Aquaparku. “Oberwało” się także mi, bo “zachciało” mi się mieć dzieci. A to złe. Cóż, przeżyję 🙂
Jeśli mój głos ZA rodziną i ZA dziećmi będzie nawet w mniejszości – trudno. Ktoś musi mieć odwagę go wygłosić, bo dzieci są dobrem narodowym 🙂 Zachęcam do tego innych!
"Polityka prorodzinna" w wykonaniu @Miasto_Lodz na całego, szczególnie z plakatem i opisem, który utożsamia dzieci z płaczącym i piskliwym "problemem" którego trzeba się pozbyć 🤷♀️ W dodatku komentarze o "śmierdzących kaszojadach" i "bachorach" – które jak widzę przechodzą przez… pic.twitter.com/bxY6pfvxGz
Poseł do Parlamentu Europejskiego Marcin Sypniewski.
Minister z Polski 2050 chce ograniczać najem krótkoterminowy!
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała ograniczenie najmu krótkoterminowego typu airbnb. Pani Minister, która chce wprowadzenia rejestru wynajmowanych mieszkań i wysokiego podatku od najmu krótkoterminowego, w 2023 roku sama z wynajmu zarobiła niemal 48 tysięcy złotych – stąd zapewne rozróżnienie na szybki i nieszybki zysk i chęć walki tylko z tym “szybkim”.
Kolejny raz widzimy, że ludzie Hołowni udają liberałów, a ich pomysły przypominają bardziej PiSowski zamordyzm.
Może warto zadać pytanie, czy za propozycją stoi lobby hotelarskie, dla którego najem krótkoterminowy jest konkurencją?
Minister z Polski 2050 chce ograniczać najem krótkoterminowy❗️
👉 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała ograniczenie najmu krótkoterminowego typu airbnb. Pani Minister, która chce wprowadzenia rejestru wynajmowanych mieszkań i wysokiego podatku od najmu krótkoterminowego, w… https://t.co/8Lv0o6SIlQ
Co za absurd! Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej wystąpiła z kuriozalną inicjatywą wprowadzenia OBOWIĄZKU INSTALACJI CZUJNIKÓW DYMU W MIESZKANIACH W CAŁEJ POLSCE. Propozycja ta została już przekazana do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Pojawia się pytanie, KTO TO tak pięknie WYLOBBOWAŁ???
Pytam jako poseł, bowiem wśród pierwszej piątki największych producentów czujników dymu w Europie są… trzy firmy z Niemiec (w tym Siemens)! Przecież wprowadzenie tego kolejnego obowiązku będzie niczym innym, jak zmuszeniem Polaków do zakupu kolejnego urządzenia, którego cena z pewnością szybko poszybuje w górę! A uwaga (!) – mówimy o mniej, niż 30 zgonach w wyniku zaczadzenia (czyli zatrucia tlenkiem węgla) w 2024 roku w 35-milionowym kraju!!!
• Idąc tym tokiem rozumowania proponuję, aby Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej wystąpiła z inicjatywą wprowadzenia zakazu jazdy na rowerze po ulicach! Przecież liczba wypadkach śmiertelnych z udziałem rowerzystów w bieżącym roku jest w Polsce dwukrotnie wyższa niż liczba osób, które zmarły w wyniku zaczadzenia. Albo idźmy jeszcze dalej – zamknijmy wszystkie baseny, jeziora i rzeki dla ludzi – przecież w bieżącym roku utonęło w Polsce dziesięć razy więcej osób, niż zmarło w wyniku zaczadzenia.
• Kuriozum goni kuriozum, ale jedno jest pewne. Z pewnością tego typu pomysły nie wpływają pozytywnie na wizerunek polskich strażaków, a niemieckie firmy takie jak Siemens już… zacierają ręce. Jak łatwo się domyśleć obowiązek instalacji czujników dymu obowiązuje… w Niemczech i we Francji, która także wiedzie prym w produkcji czujników dymu w Europie. Powtórzę więc pytanie, KTO TO tak pięknie w Polsce WYLOBBOWAŁ, bo aż trudno uwierzyć, że na pomysł wpadł ktoś sam w komendzie głównej…
❌ Co za absurd! Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej (@KGPSP) wystąpiła z kuriozalną inicjatywą wprowadzenia OBOWIĄZKU INSTALACJI CZUJNIKÓW DYMU W MIESZKANIACH W CAŁEJ POLSCE. Propozycja ta została już przekazana do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji…
W dobie pogłębiającego się kryzysu w służbie zdrowia, kiedy właściwie w każdym miesiącu słyszymy o zamknięciach czy perspektywach zamykania kolejnych oddziałów czy szpitali, wreszcie względem kontrowersyjnych planów Ministerstwa Zdrowia, w efekcie których prognozowane jest zamknięcie nawet 400 porodówek, my zastanawiamy się gdzie w tym wszystkim jest bezpieczeństwo i dobro pacjentów?
O tym chcemy rozmawiać już na kolejnym posiedzeniu naszego Zespołu ds. Opieki Okołoporodowej.
Tak wygląda zarządzanie państwem przez Donalda Tuska – na porządku dziennym jest łamanie obietnic wyborczych i rozrost aparatu urzędniczego, najlepiej oczywiście swoimi kolesiami. W ten sposób niektórzy ministrowie mają aż po 8 zastępców (jak np. Paulina Hennig-Kloska, czy Andrzej Domański), a dla Lewicy stworzony specjalny resort absurdalnej głupoty jaką jest Ministerstwo ds. Równości.
Przypomnijmy, że w czasie kampanii wyborczej PiS był przez obecną koalicję konsekwentnie krytykowany za rozrost administracji rządowej. Jak wydać obecny rząd bardzo szybko wszedł w buty poprzedniego i idzie na rekord i szybko stał się jednym z największych rządów w historii III RP. Jedna wielka banda hipokrytów. A płacimy za to my, wszyscy.
– Niedawno prezydent Emmanuel Macron przyznał, że Unia Europejska może umrzeć. To reakcja na opublikowany niedawno raport Draghiego o kondycji europejskiej gospodarki.
Wiedza o głębokim kryzysie Unii staje się coraz bardziej widoczna. Europa istotnie będzie przegrywać z Azją i Stanami Zjednoczonymi. Ale to wy – chadecy, socjaliści, zieloni, liberałowie – wy jesteście tego przyczyną!
To wasze nieudolne rządy, szkodliwe regulacje, fanatyzm ideologiczny są odpowiedzialne za wyższe ceny prądu dla Europejczyków. To wy wypychacie przemysł z Unii Europejskiej, to wy walczycie z rolnikami. To wasza polityka doprowadza do zubożenia społeczeństw i gospodarczej agonii naszych państw. W imię swojej klimatycznej religii tworzycie z Europy skansen.
Jeśli chcecie, żeby Europa była zdolna do konkurencji to po prostu musicie odejść. Prawica narodowa jest gotowa do tego, żeby z dnia na dzień skończyć z Europejskim Zielonym Ładem, żeby wspierać przemysł i rolnictwo oraz odbudować gospodarkę.
Możemy przywrócić normalność, tylko wy musicie odejść.
Niedawno prezydent @EmmanuelMacron przyznał, że Unia Europejska może umrzeć — to reakcja na opublikowany niedawno raport Draghiego o kondycji Europejskiej gospodarki.
Poseł Przemysław Wipler w Śniadaniu Rymanowskiego.
– Te matactwa i cwaniactwa dziadowskiego państwa. Premier Donald Tusk, pan marszałek Hołownia wzięli udział, pewnie nieświadomie, ale w brudnej kampanii czarnego pijaru, którą toczyły między sobą koncerny. To jest wielka gra i wojna lobbingowa w tych sprawach.
Jeżeli ktoś wprowadza nowy typ alkoholu, który jest kolorowy, słodki i podawany w taki sposób, żeby był atrakcyjny dla młodzieży i kobiet, bo o to chodziło w tym produkcie, to na przykład konkuruje z piwami malinowymi, imbirowymi i z innymi podobnymi produktami.
Jeżeli ktoś wprowadza małpkę, która jest w plastikowym opakowaniu, która może być wygodniejsza do picia w biurze czy na przerwie niż klasyczna małpka, to również producenci klasycznych małpek, czyli małych buteleczek z wódką są zagrożeni i rozpoczynają kampanię pijarową przeciw swojemu konkurentowi.
Mówimy o firmie, która działa legalnie, ma 1500 pracowników, produkuje musy owocowe, ma szereg produktów, jest na rynku i nagle w taką firmę uderza rząd. Z dnia na dzień rozpoczynają się wszystkie inspekcje, urzędy skarbowe, sanepidy itd. I mówią im, że ich zniszczą. I dzwonią do nich, wycofajcie ten produkt, jak go nie wycofacie to po was.
Ja wiem w jaki sposób łatwo jest płacąc firmie pijarowej i agencji nakręcić tego rodzaju oburzenie itd. Ja doskonale wiem, jak się robi teksty pot. Alkotubki, w sieci zawrzało. Jak się to rozrzuca w kilkunastu portalach. Pracowałem w takiej branży, byłem właścicielem firmy, więc doskonalę widzę metodologię jak się robi takie kampanie. I nie podoba mi się, że z dnia na dzień rząd potrafi zniszczyć działającą legalnie firmę albo zmusić ją do wycofania produktów. I z dnia na dzień próbujecie wrzucić pakiet rozwiązań, które służą konkretnej branży.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj