Miało być 100 000 etatów więcej, a jest 86 000 MNIEJ! Przemysł motoryzacyjny GINIE!
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest szaleńcze parcie na elektryfikację, które nijak nie jest poparte… POPYTEM! Ludzie po prostu nie chcą aut elektrycznych, więc słaba sprzedaż oznacza zwolnienia.
Co ciekawe, najbardziej problem uderza w Niemcy, mimo usilnych prób sztucznego pompowania niemieckiego przemysłu przez von der Leyen i Unię jako taką. Niestety, polska gospodarka jest silnie związana z niemiecką, więc trudno tu mówić o dobrych wieściach.
Interia Motoryzacja pisze: “Z danych CLEPA wynika, że najbardziej dotknięte zwolnieniami są obecnie Niemcy, co nie wróży dobrze polskim firmom. Szacunki CLEPA wskazują, że właśnie Niemcy odpowiadają za 60 proc. zredukowanych miejsc pracy w europejskim przemyśle motoryzacyjnym ogółem. Organizacja szacuje, że od 2020 roku z pracą w sektorze automotive pożegnało się w Niemczech blisko 52 tysiące osób.”
Niestety, eksperci oceniają, że tempo zwolnień przewyższa nawet najgorsze okresy pandemii, a najcięższe ciosy mogą dopiero nadejść…
Miało być 100 000 etatów więcej, a jest 86 000 MNIEJ! Przemysł motoryzacyjny GINIE!
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest szaleńcze parcie na elektryfikację, które nijak nie jest poparte… POPYTEM! Ludzie po prostu nie chcą aut elektrycznych, więc słaba sprzedaż oznacza… pic.twitter.com/x1Z7YNeVWj
Poseł do Parlamentu Europejskiego Anna Bryłka podczas debaty PE w Strasburgu, 23 października 2024 r.
Klimatyczny radykalizm Unii Europejskiej skutecznie likwiduje miejsca pracy i konkurencyjność Europy na rynkach światowych. Nie potraficie budować, ale potraficie niszczyć!
Przemysł stalowy znajduje się w najgorszej sytuacji od kryzysu finansowego w 2009 r., produkcja stali w Unii zmniejszyła się od 2008 r. o 30%.
Chiny eksportują ogromne ilości stali po cenach niższych niż koszty produkcji – a to powoduje spadek cen rynkowych. Taka sytuacja zmusza też inne regiony produkujące stal do eksportu na rynek Unijny.
Wysokie koszty energii są główną przyczyną obniżenia konkurencyjności, co dotyka szczególnie energochłonne gałęzie przemysłu.
Co należy zrobić: ■natychmiast obniżyć ceny energii! ■natychmiast ochronić konkurencyjność hut przed rosnącym napływem nieuczciwego importu z krajów trzecich
Mamy w Europie szkodliwą politykę klimatyczną, ale nie mamy skutecznej polityki przemysłowej – dopóki się to nie zmieni – przemysł takich państw jak Polska będzie się likwidował a bieda i bezrobocie będzie coraz większe. To wina Komisji Europejskiej oraz tej Izby – to wina Unii Europejskiej!
Mamy załamanie sprzedaży detalicznej, według danych Polacy kupują coraz mniej praktycznie wszystkiego. Tymczasem minister Hennig-Kloska: “Ludzie rezygnują z zakupów nie pierwszej potrzeby, a np. tekstyliów i to dobrze dla klimatu.”
Michał Wawer: Minister Hennig-Kloska mimowolnie ujawniła w prostych słowach logikę, która tak naprawdę stoi za polityką klimatyczną Unii Europejskiej, czyli: im większa bieda, tym lepiej dla klimatu.
Proces wywoływania w Europie przymusowej biedy rozkręca się coraz bardziej. Mniej samochodów, droższy prąd, droższe paliwo, droższe ogrzewanie, droższe mieszkania i domy, droższa żywność, ogólnie niższy rozwój gospodarczy – to wszystko przekłada się po prostu na niższy poziom życia obywateli Unii. A niższy poziom życia to niższe emisje CO2!
My się mamy na każdym kroku poświęcać w imię ideologii klimatycznej, a w tym samym czasie w Azji konsumpcja i emisje rosną jak szalone i absolutnie nikt się tym nie przejmuje.
Opublikowane badanie Allianz Trade pokazuje, że w latach 2019-2024 liczba niewypłacalnych firm wzrosła u nas o 381 p.p! Powodem są m.in. wysokie koszty pracy i energii.
Wzrost liczby niewypłacalności firm w Polsce jest związany z efektem zmian prawnych, które podporządkowuje się bezwzględnie klimatycznym dyrektywom UE.
Fiskalizm władzy państwowej i grabieżcza polityka unijna dorzynają polskich przedsiębiorców. Takiej polityce sprzeciwia się Konfederacja!
Czas odrzucić unijną politykę klimatyczną, obniżyć i uprościć podatki i pozwolić rozwijać się polskiej gospodarce!
Poseł Przemysław Wipler w Goniec.pl, 22 października 2024 r.
– Z jednej strony słyszę, że pracownicy będą niepotrzebni, bo wszystko będzie za nas robiła sztuczna inteligencja AI i roboty, a z drugiej strony słyszymy, że musimy Polskę milionami ludzi, bo brakuje nam rąk do pracy. Z trzeciej strony mamy wielki przyrost w administracji publicznej ludzi, którzy marnują swoje życie nic nie produkując, nic nie wytwarzając, obsługując obywateli. (…)
Czy my chcemy, żeby w Polsce były fabryki, które przywożą sobie ludzi z Bangladeszu, a w Polsce są dlatego, że nie płacą podatków? Jak sobie zobaczymy słynne już porównanie polskiego InPostu z niemieckim DHL-em i z pozostałymi firmami kurierskimi, to nagle się okazuje, że polska firma płaci nagle więcej podatku dochodowego niż wszystkie te firmy razem wzięte.
Czy my mamy mieć model gospodarczy w ramach którego ktoś przenosi do Polski fabrykę w której nie płaci podatków, zużywa wodę, inne zasoby naturalne, ale do pracy przywiozą sobie ludzi z Pakistanu, bo my jesteśmy na tyle głupi, że pozwoliliśmy mu robić w Polsce biznes w którym nie musi w Polsce płacić podatków?
To jest gospodarka rabunkowa. I jeżeli ktoś sobie tak wyobraża wolny rynek, że tutaj robimy dopłaty do fabryki i zwolnienia podatkowe i ekspresowo dajemy wizy i budujemy kontenery w których ci ludzie są na polskiej ziemi, to się pytam gdzie tutaj jest zysk?
Przemysław @Wipler1978 słusznie o imigracji: czy chcemy by w Polsce były fabryki, które nie płacą podatków, ściągają sobie pracowników z Pakistanu i zużywają nasze zasoby? To nie jest wolny rynek, to gospodarka rabunkowa. Gdzie tutaj jest zysk? My ponosimy tylko koszty społeczne. pic.twitter.com/6EJPFfHcqG
Polska przegrywa arbitraż z australijską firmą GreenX Metals, a wynik to 2,2 miliarda złotych kary.
Dlaczego? Bo rząd PiS zablokował budowę kopalni węgla w Lubelskiem i na Śląsku.
Mieliśmy mieć nową kopalnię „Jan Karski” i zwiększone wydobycie na Śląsku, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast inwestycji, miejsc pracy i dostępu do taniego, wysokiej jakości węgla, teraz płacimy ogromne odszkodowanie.
Polska przegrywa arbitraż z australijską firmą GreenX Metals, a wynik to 2,2 miliarda złotych kary.
Dlaczego? Bo rząd PiS zablokował budowę kopalni węgla w Lubelskiem i na Śląsku. Mieliśmy mieć nową kopalnię „Jan Karski” i zwiększone wydobycie na Śląsku, ale nic z tego nie… pic.twitter.com/6MBnSfK2uw
To efekt polityki, która nie tylko nie przyniosła żadnych korzyści gospodarczych, ale obciążyła polskich podatników. Złoża na Lubelszczyźnie pozostaną niewykorzystane, a Śląsk traci szansę na większe wydobycie węgla koksowego.
W marcu 2023 roku pytałem na komisji spraw zagranicznych ówczesnego kandydata na ambasadora w Australii o tę sprawę.
Minister zdrowia Leszczyna chciała rozszerzyć ustawę antynikotynową o zakaz sprzedaży tzw. jednorazówek. Było to w interesie koncernów, ponieważ wydłużało czas wejścia w życie ustawy antynikotynowej i niszczyło małe polskie firmy produkujące jednorazówki.
Po czym z tego zrezygnowała, bo zorientowała się, że uległa wpływom lobbystów. Co sama przyznała na tym nagraniu.
Minister zdrowia Leszczyna chciała rozszerzyć ustawę antynikotynową o zakaz sprzedaży tzw. jednorazówek. Było to w interesie koncernów, ponieważ wydłużało czas wejścia w życie ustawy antynikotynowej i niszczyło małe polskie firmy produkujące jednorazówki.
Wtedy do gry weszło Ministerstwo Finansów, które zdecydowało się zabić jednorazówki bardzo wysoką akcyzą. Co Ciekawe, dyrektor podatków akcyzowych w MF wcześniej była wspólnikiem kancelarii obsługującej wielki koncern tytoniowy.
Równocześnie ministrowie PSL zaczęli opóźniać wejście w życie ustawy antynikotynowej, a szef PSL spotykał się z prezesem Philip Morrisa.
Polskie prawo jest dyktowane przez lobbystów. Korzystają na tym wielkie międzynarodowe korporacje i a tracą Polacy i mały polski biznes.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posła Ryszarda Wilka i Roman Łazarski, prezes Kongresu Polskiego Biznesu, 26 września 2024 r.
Roman Łazarski: – Apelujemy do rządu, do premiera, będziemy w tej sprawie wystosowywać zapytanie. Domagamy się przejrzystości finansów publicznych. Domagamy się, żeby sprawozdawczość ministra finansów była kompletna i wiarygodna. Żeby wszystkie dochody i wydatki państwa znalazły się w budżecie i podlegały kontroli sejmowej. Zadłużenie kraju ma zostać ujawnione w całości. Nieprawdą jest, że kwota zadłużenia może być różna w zależności od tego kto liczy. Jest to sytuacja niedopuszczalna. Dług to dług. I jeśli podlega spłacie musi być wykazany w całości w sprawozdaniach Ministerstwa Finansów w całości. Nie ujmowanie znaczących kwot w budżecie to oszukiwanie społeczeństwa. Żaden rząd nie ma prawa kamuflować wydatków po to by kreować rzeczywistość, że jest ona lepsza niż w rzeczywistości.
Sytuacja wygląda tak, że jeżeli podsumować poszczególne deficyty budżetowe począwszy od 2015 roku, ich suma nie zgadza się z łącznym zadłużeniem państwa na dzień dzisiejszy. Otóż oficjalny dług wynosi 1,5 biliona złotych, podczas gdy ten narastający przez lata deficyt daje sumę niecałe 1,2 biliona złotych. Co dowodzi jednoznacznie, że gdzieś podziało się ponad 300 miliardów złotych.
Tymczasem – UWAGA! – co robi rząd? Co robi cały Sejm? Otóż my protestujemy przede wszystkim przeciwko uchwale podjętej przez Sejm w której zatwierdził, udzielił absolutorium rządowi z wykonania budżetu za 2023 rok. To nie są informacje tajne, że nasz budżet liczony metodą krajową jest inny niż liczony metodą unijną. Jest tu ogromny rozdźwięk. I w tej sytuacji Sejm praktycznie w całości, za wyjątkiem posłów Konfederacji, udziela absolutorium z wykonania budżetu rządowi. Jest to przystawienie pieczątki pod lewym wydawaniem kasy.
To zostało dokonane wbrew ustaleniom Najwyższej Izby Kontroli, która podjęła sprawdzanie wydatkowania środków publicznych. Przeprowadziła 169 kontroli jednostkowych w których sformułowała 202 oceny. I tylko 61% z tych ocen było ocenami pozytywnymi. natomiast 39% to były oceny negatywne. I to zostało uchwalone, zatwierdzone przez Sejm praktycznie wszystkimi głosami za wyjątkiem posłów Konfederacji.
My domagamy się przejrzystości w finansach publicznych. I będziemy kierować pytanie do rządu co w związku z rozliczeniami poprzedniej władzy? Na czym mają polegać te rozliczenia PiSu skoro żeście postawili pieczątkę autentyczności i dali absolutorium z wykonania budżetu za 2023 rok.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 26 września 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś jako Konfederacja chcemy zaalarmować, że kolejne przepisy wprowadzane przez Unię Europejską wchodzą w życie po to, żeby komplikować życie gospodarcze w Unii Europejskiej, podnosić koszty działalności gospodarczej, paraliżować normalne funkcjonowanie rynku – pod oczywiście pretekstami ekologicznymi!
Jest to szczególnie ciekawa sytuacja, dlatego, że tworzony jest nowy typ dokumentacji, można by powiedzieć paszportów dla pewnej grupy produktów. Będzie to wdrożenie przepisów tzw. dyrektywy EUDR. O tej dyrektywie mało kto słyszał, a cały proces jej przygotowania i uchwalenia odbył się w drugiej kadencji rządu PiS.
Jest to kolejna dyrektywa, kolejne przepisy ograniczające swobodę działalności gospodarczej pod ekologicznymi pretekstami, których istnienie przedsiębiorcy odkrywają w tym roku, ponieważ okres przejściowy dla dużych przedsiębiorstw kończy się właśnie 30 grudnia tego roku, a w połowie przyszłego roku dla małych i średnich przedsiębiorstw. I przepisy te po prostu wchodzą w życie i tworzą ogromną liczbę nowych kosztów, komplikacji, obowiązków i ryzyk dla producentów.
Dyrektywa ta w założeniu swoim dotyczy tego, żeby do obrotu nie móc wprowadzać produktów, które powodują zmniejszanie powierzchni lasów lub tzw. degradację lasów, przy czym w rozumieniu dyrektywy przez degradację lasów rozumiemy także zmianę charakteru lasu, np. na las gospodarczy. Jak to ma działać? Otóż objęte monitoringiem szczególnym mają być takie produkty, jak bydło, kakao, kawa, olej palmowy, kauczuk, soja, drewno, a także wszystkie produkty pochodne i wszystkie produkty zawierające te produkty.
Jak nie trudno zauważyć, jeżeli spróbujemy we współczesnym gospodarstwie znaleźć produkty, które nie zawierają ani gumy, ani drewna, no to będzie znaczna część produktów, podobnie w przemyśle spożywczym, jeżeli weźmiemy kawę, olej palmowy, mięso bydlęce, kakao czy soję. W związku z czym mówimy o przepisach, które obejmują znaczną część rynku!
A jakie one powodują obowiązki? Bardzo liczne. Po pierwsze, kończą się okresy przejściowe. Po drugie przedsiębiorcy mają obowiązek śledzić łańcuchy dostaw, łącznie z dokumentacją zawierającą informację o geolokalizacji pochodzenia produktów. Po trzecie, mają wprowadzić regularne audyty i certyfikacje. Po czwarte, mają być koszty oszacowane na między 175 milionów, a 2,6 miliarda euro rocznie! Swoją drogą, niezły rozrzut. To koszty szacowane przez samą Komisję Europejską, dlatego te dane tak chętnie cytuję. Sama Komisja Europejska te koszty szacuje z takim rozrzutem.
Ponadto producenci np. czekolady sprzedający ją na polskim rynku będą musieli wszystkie te obowiązki spełniać, nawet jeżeli zakupią kakao od importera, który również spełni te obowiązki! Więc te obowiązki będą spełniane niejako podwójnie, na każdym etapie.
Co więcej, karać będzie można za niewypełnienie lub nienależyte wypełnienie przepisów tej dyrektywy – a oczywiście oceniać będą to instytucje unijne – karami do wysokości 4% rocznego obrotu. To gigantyczne kary, ale to nie koniec.
Karać będzie można także konfiskatą towarów, tymczasowym zakazem uczestniczenia w zamówieniach publicznych lub przetargach Unii Europejskiej. Będzie trzeba udowadniać pochodzenie każdego materiału.
No, trzeba powiedzieć, że brzmi to jak jakiś ekonomiczny totalitaryzm, jakiś system totalnej inwigilacji. Trudno nie mieć skojarzeń i analogii do całego tego systemu, wdrażanego obecnie, śledzenia tzw. śladu węglowego.
Jest to kolejny system przekształcania gospodarki rynkowej w gospodarkę pełną nowych obowiązków administracyjnych, coraz bardziej przypominającą gospodarkę socjalistyczną czy centralnie planowaną, gdzie nikt już nie wie do końca, jakie są reguły gry. Mamy badanie śladu węglowego, mamy raportowanie ESG, teraz będziemy mieli raportowanie i paszporty leśne – gdzie nas to wszystko ma zaprowadzić, trudno powiedzieć, natomiast nic dziwnego, że później wychodzą takie raporty jak raport Draghiego, które diagnozują utratę konkurencyjności gospodarki unijnej w skali światowej. Więcej regulacji – jeszcze mniej konkurencyjności.
Jeżeli Unia Europejska chce zapobiegać zmniejszaniu powierzchni lasów, może zrobić to w znacznie prostszy sposób. Wytypować państwa, które zmniejszają powierzchnię lasów i uzależnić po prostu otwarcie swojego rynku na import z tych państw w zależności od tego, czy skorygują swoją politykę, czy nie. To jest naprawdę proste. Nie trzeba powodować, że każda firma będzie obracać danymi o geolokalizacji każdego półproduktu!
Ale przecież chyba już widzimy, że nie o to tu chodzi, żeby jakikolwiek problem rozwiązać, tylko żeby tworzyć narzędzia totalitarnej kontroli w gospodarce pod pretekstami ekologicznymi.
Rząd nie ostrzegał przedsiębiorców, w tej chwili kończy się okres przejściowy, kary w wysokości 4% obrotu oraz konfiskata produktów zbliżają się z końcem tego roku, a przedsiębiorcy piszą do naszych biur poselskich, ponieważ nie wiedzą, jak dokładnie te przepisy należy wdrażać.
Kilka zdań o tym jak absurdalną politykę forsują zasiadający w rządzie fanatycy w kontekście, chociażby blokowania budowy drogi wodnej E30 na przykładzie Wielkiej Brytanii. To, z jakim bólem w naszym kraju realizuje się potrzebne inwestycje, wpływa na tempo naszego rozwoju gospodarczego. Na przykład wciąż nie istnieją drogi wodne, do których rozwoju mamy całkiem dobre położenie geograficzne. Droga E30 łącząca Bałtyk z Dunajem powinna być od dziesiątek lat z powodzeniem eksploatowana z korzyścią dla naszej gospodarki.
Dla porównania w Wielkiej Brytanii (na wyspie!), wybudowano tysiące kilometrów dróg wodnych łączących niemal cały kraj. Obecnie w Wielkiej Brytanii istnieje aż 7600 kilometrów żeglownych kanałów i rzek, z czego ponad 4300 kilometrów stanowi połączony system. Gdyby ktoś chciał wpłynąć od południa od Kanału La Manche jednostką o długości miedzy 17 a 22 metry, dopłynie drogami wodnymi niemal do Szkocji, a w międzyczasie może pływać po kraju, wypływać na otwarte morze, znów wracać do żeglugi śródlądowej i odwiedzać kolejne miasta takie jak Bristol, Londyn, Nottingham, Liverpool, Manchester i wiele innych mniejszych i większych.
Życie na łodziach stało się dla wielu ludzi sposobem na spędzanie wolnego czasu, w tym na emeryturze. Niskie koszty podróży sprawiają, że kwitnie wewnętrzna turystyka, w której podróżowanie po kraju i nocowanie na łodzi dla wielu osób stanowi atrakcyjną alternatywę dla wakacyjnych wyjazdów. Trochę takie wodne kampery.
Jednak nie tylko przewóz osób jest praktykowany. Kanały z powodzeniem obsługują przewóz towarów i mają znaczenie gospodarcze. Zwłaszcza te szersze i dopuszczające większe jednostki. Sieć rozrastała się wraz z rozwojem przemysłu. Kanały były kluczowe dla tempa rewolucji przemysłowej. Budowano kanały między ośrodkami przemysłowymi, miastami i portami. Transportowano nimi węgiel, drewno i towary przemysłowe. Dziś również są eksploatowane i służą gospodarce obniżając koszty transportu.
Na osobny wątek zasługuje wybudowany w II połowie XIX wieku w latach 1887–1894 Kanał Manchesterski. Kanał o długości 58 kilometrów(!) budowano 7 lat, a więc mniej więcej tyle ile trwała procedura przekopu Mierzei Wiślanej o długości (licząc z falochronem) 1,5 kilometra w XXI wieku. Do Manchesteru, miasta położonego w głębi lądu zawijają kontenerowce o długości 183 metrów (przez Mierzeję Wiślaną przepłyną statki o długości do 100 metrów). Swego czasu port ten był trzecim największym portem przeładunkowym w Wielkiej Brytanii. Można było robić takie projekty w XIX wieku. Tempo prac dziś uznalibyśmy za nierealne. Jedynie w Chinach jeszcze tak szybko się buduje.
Kilka zdań o tym jak absurdalną politykę forsują zasiadający w rządzie fanatycy w kontekście, chociażby blokowania budowy drogi wodnej E30 na przykładzie Wielkiej Brytanii. To, z jakim bólem w naszym kraju realizuje się potrzebne inwestycje, wpływa na tempo naszego rozwoju… pic.twitter.com/W4rO0SNOGu
Problemem z wykorzystaniem potencjału Polski, także w kwestii budowy dróg wodnych, nie leży w obiektywnych przeszkodach, ale w braku woli politycznej i wszechobecnej biurokracji, która dusi w zarodku nawet urzędniczą inicjatywę i absurdalnie wydłuża czas realizacji inwestycji. Widzimy to na przykładzie CPK.
Absurdem jest, że przez dwie kadencje rządu PiS pewnych inwestycji nawet nie rozpoczęto, ponieważ papierologia nie pozwoliła rozpocząć ich w racjonalnych ramach czasowych. Rząd PiS sam zresztą się do tego przyczynił.
Dziś obecnie rządzący fanatycy nie mają więc przeszkód w tym, aby nierozpoczęte inwestycje blokować i utrzymywać nasz kraj w wielu sprawach w niedorozwoju.
Sławomir Mentzen: W przyszłym roku dług publiczny Polski ma wynieść 59,8% PKB. Konstytucja zabrania zadłużania się powyżej 60% PKB. Idziemy pełną parą na zderzenie ze ścianą. To wspólne dzieło PiS i PO, które zgodnie popierały w ostatnich latach rozdawnictwo na olbrzymią skalę.
“– Inwestycje w drogi trzeba hamować. Na razie nie chcę mówić o żadnych cięciach, bo stoimy twardo na stanowisku, że to pieniądze, które nam są potrzebne. Ministerstwo Finansów zaczyna tak mocniej patrzeć na inwestycje drogowe pod kątem racjonalizacji. To idzie siłą inercji i część inwestycji trzeba ponownie przeliczyć pod kątem zakresu rzeczowego – powiedział minister Piotr Malepszak. To nie pierwszy sygnał zapowiadający możliwość ograniczenia inwestycji w infrastrukturę drogową.”
Wiceminister infrastruktury, Przemysław Koperski z Lewicy zdradził, że w resorcie trwają prace nad nowelą ustawy o zaopatrzeniu wodę. Efekt? Będzie drożej! Przyznał wprost, że “jeżeli ktoś zużywa powyżej trzech metrów sześciennych na osobę musi być przygotowany na wyższe rachunki, bo cały system musi się bilansować. Opłaty za wodę mają być skonstruowane tak, by zachęcać do jej oszczędzania.”
Z jednej strony rządzący okłamali Polaków ws. niższych cen paliwa, kwoty wolnej o podatku 60 tys. zł czy dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców, a z drugiej strony mamy rekordowe składki ZUS, podwyżkę opłaty paliwowej, czy nadchodzącą właśnie podwyżkę opłat za wodę.
Jedna wielka banda hipokrytów i kłamców. Wspierajcie Konfederację, jesteśmy jedynym ugrupowaniem, które chce dla Polaków niższych podatków i opłat!
Paliwa droższe o 40–50 groszy na litrze, rachunki za gaz wyższe o jedną czwartą, a za węgiel nawet więcej. Tak może wyglądać sytuacja już od 2027 roku, kiedy w życie wejdzie system ETS2. Trzeba się przygotować, że z naszych kieszeni wyparuje w rok nawet kilka tysięcy złotych!
Szykuje się kompletna katastrofa nie tylko dla portfeli Polaków, ale dla całej gospodarki! Wprowadzenie kolejnej opłaty klimatycznej spotęguje proces uciekania przemysłu z Europy na inne kontynenty, uderzy w szeroko korzystające z paliwa rolnictwo i spowoduje inflację. Skutki szalonych działań brukselskich eurokratów będą fatalne, a jednocześnie… w żaden sposób nie wpłyną na klimat. Bo dla klimatu nie ma znaczenia, czy Polacy popełnią gospodarcze samobójstwo, czy nie.
Konfederacja konsekwentnie sprzeciwia się realizacji w Polsce chorej unijnej polityki klimatycznej. Polaków nie stać na tak wysokie obciążenia finansowe
Unia Europejska przygotowuje regulacje, które mogą pogrążyć wart 38 mld zł polski sektor bateryjny, skutecznie ograniczając jego konkurencyjność.
Jeden z przygotowywanych aktów wykonawczych do tzw. rozporządzenia bateryjnego dotyczy obliczania śladu węglowego baterii produkowanych do pojazdów elektrycznych. Wprowadzona na ostatnim etapie konsultacji poprawka przewiduje, że w obliczeniach ma się uwzględniać strukturę produkcji energii w danym kraju, a nie to, z jakiej energii korzysta produkująca baterię firma. W efekcie poprawka faworyzuje producentów z państw członkowskich, które już dziś korzystają głównie z OZE czy energii jądrowej. Poprawkę wprowadzono w efekcie lobbingu Francji, która jest dużym europejskim producentem baterii.
Polska jest obecnie jednym z największych na świecie producentów baterii, i to w Polsce funkcjonuje największa w Europie fabryka ogniw litowo-jonowych do samochodów elektrycznych.
UE przygotowuje regulacje, które mogą pogrążyć wart 38 mld zł polski sektor bateryjny, skutecznie ograniczając jego konkurencyjność.
Jeden z przygotowywanych aktów wykonawczych do tzw. rozporządzenia bateryjnego dotyczy obliczania śladu węglowego baterii produkowanych do…
Dwie bardzo złe wiadomości dla osób zatroskanych o dobro Polski: Ursula von der Leyen zostaje na stanowisku szefowej Komisji Europejskiej, a także zamierza kontynuować swoją dotychczasową politykę, jeszcze bardziej zaostrzając utopijne cele klimatyczne i nie rezygnując z planów modyfikacji unijnych traktatów.
Krzysztof Bosak ocenił dotychczasowe osiągnięcia von der Leyen w następujący sposób: “Konfederacja jest tutaj w pełni wierna swoim deklaracjom [dot. głosowania przeciwko von der Leyen], a także może się pochwalić trafnością przewidywań. Ocenialiśmy jej zamierzenia jako szkodliwe dla europejskiej gospodarki i dokładnie tak się stało. Europejska polityka klimatyczna prowadzi Unię Europejską w kierunku utraty konkurencyjności. Coraz mniej miejsc pracy, coraz mniejsze dochody pracowników, coraz mniejszy udział ludzi, którzy ciężko pracują, w tych zyskach, jakie wypracowywał przez pokolenia europejski przemysł, europejska gospodarka. Coraz większe przeregulowanie gospodarki europejskiej: przemysłu, energetyki i rolnictwa ogromną liczbą nowych przepisów.”
Wicemarszałek Sejmu odniósł się krytycznie do głównego celu deklarowanego dla unijnej gospodarki przez szefową KE, a mianowicie redukcji emisji już nie o 55%, ale o 90% do roku 2040 (względem roku 1990).
Według prognoz płynących z samych organów unijnych, cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla może przekroczyć nawet 200 euro za tonę w ramach systemu ETS i ETS 2, rozszerzającego system handlu emisjami na transport drogowy i budownictwo. Mamy zatem do czynienia z dodatkowym, bardzo dotkliwym podatkiem nałożonym na gospodarkę, który obejmuje w praktyce wszystkie towary i usługi, hamując tym samym rozwój państw europejskich i dyskwalifikując je w konkurencji z państwami pozaunijnymi.
“Szanowni Państwo, warto podkreślić, że realizacja celów klimatycznych przede wszystkim uderzy w najuboższych. Już dzisiaj nie stać bardzo wielu osób w Europie na płacenie za swoje podstawowe potrzeby. Administracyjnie podnoszone są ceny na wszystkie usługi, na wszystkie dobra, przede wszystkim te podstawowe: energię elektryczną, ciepło. Wszystkie produkty żywnościowe przecież wskutek tej drogiej energii również podrożeją i te obszary biedy w najbliższych latach w Europie będą się powiększały” – ostrzegł poseł Konfederacji Włodzimierz Skalik.
Posłowie dodatkowo podkreślili jawne odniesienia Ursuli von der Leyen do Manifestu z Ventotene, dokumentu sporządzonego w połowie ubiegłego wieku przez włoskich komunistów, m.in. Altiero Spinellego. W dokumencie jest zupełnie wprost zaznaczona konieczność (sic!) zniesienia w Europie państw narodowych na rzecz budowy jednego europejskiego superpaństwa. To pokazuje ostateczny cel zapowiadanych przez szefową Komisji Europejskiej zmian unijnych traktatów – i w całkowitym poczuciu bezkarności brukselscy urzędnicy nie mają już potrzeby swoich utopijnych dążeń ukrywać czy kamuflować.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj