Poseł Krzysztof Szymański w Sejmie nt. nowelizacji ustawy o morskich farmach
wiatrowych.
Prawda w sprawie nowelizacji ustawy o morskich farmach wiatrowych – ale prawda, a nie oficjalna wersja przedstawiona w tej nowelizacji – jest taka, że nie chodzi tutaj o wprowadzenie możliwości różnicowania maksymalnych stawek za energię w zależności od lokalizacji.
Prawda jest taka, że chodzi tutaj o zwiększenie stawek maksymalnych dla lokalizacji, w których nie da się wytworzyć energii elektrycznej po dotychczasowych stawkach maksymalnych. A warto zaznaczyć, że jest to stawka dwukrotnie wyższa od kosztu wytworzenia energii z węgla, nawet po uwzględnieniu podatku od emisji dwutlenku węgla jest to stawka równa kosztowi wytworzenia energii z węgla.
Przez lata słyszeliśmy o nieograniczonych korzyściach wynikających z inwestycji w morskie farmy wiatrowe. Obiecywano tanią, zieloną energię, która miała być opłacalna i efektywna. Tymczasem okazuje się, że koszty są tak wysokie, że obecne maksymalne stawki nie wystarczają, aby ktokolwiek chciał złożyć ofertę w aukcji. Jeśli to nie jest porażka, to jak inaczej to nazwać?
Zresztą to nie jest pierwszy raz, kiedy Polacy zostają wprowadzeni w błąd obietnicami o wysokiej efektywności zielonych technologii. Przykład pomp ciepła jest tego najlepszym dowodem. Zainstalowane masowo urządzenia w polskich warunkach pogodowych okazały się znacznie mniej efektywne, niż zapewniano. W dodatku większość pomp pochodziła z importu, a polski przemysł na tej inwestycji skorzystał niewiele.
Poseł Zyska ładnie wymienił wiele różnych branż i specjalizacji, które powinny zarobić. To przyjrzyjmy się, ponieważ teraz już widzimy, że w przypadku morskich farm wiatrowych sytuacja wygląda niestety podobnie.
Minister Motyka przyznał na posiedzeniu Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych, że w pierwszej fazie realizacji projektu wind offshore tzw. local content, czyli udział polskiego przemysłu, wyniósł zaledwie 20%. Według mnie to skandal.
Przykłady pierwsze z brzegu. Kable eksportowe do nowej fazy zamówiono z Chin, a morskie wieże transformatorowe z Tajwanu. Zamiast gigantycznego impulsu dla polskiej gospodarki, o którym mówiono przez lata, znowu mamy sytuację, w której, jak wynika z matematyki, 80% środków trafia do zagranicznych koncernów. To nie tylko zmarnowana szansa, to też wbrew interesom gospodarczym Polski i to zdrada obietnic składanym Polakom.
Nie można zapomnieć, że zadanie to jest tym poważniejsze, że wskutek przeniesienia produkcji energii elektrycznej z południa na północ polska sieć przesyłowa wymaga gigantycznych inwestycji, żeby w ogóle móc przyjąć energię z farm wiatrowych na Bałtyku.
Morskie farmy wiatrowe to pogodozależne źródło energii. Planowana wydajność polskich morskich farm wiatrowych to ok. 45% ich mocy zainstalowanej, co jest wartością optymistyczną, porównując do realiów Morza Północnego, gdzie warunki wietrzne są znacznie lepsze niż na Bałtyku.
Zjawisko dunkelflaute, czyli zjawisko długotrwałego okresu bez słońca i bez wiatru, którego niedawno doświadczyliśmy, jest najlepszym dowodem na to, że uzależnienie od niestabilnych źródeł energii może prowadzić do poważnych problemów systemowych. Okres długotrwałego braku wiatru i słońca sprawił, że produkcja energii z OZE spadła niemal do zera, zmuszając Polskę do przywołania rynku mocy. System elektroenergetyczny został uratowany przez elektrownie węglowe.
W takich sytuacjach jasno widać, że bez solidnego zaplecza, stabilnych źródeł energii, takich jak gaz, węgiel czy atom, system energetyczny staje się nie tylko niewydolny, ale także kosztowny. Dunkelflaute to nie incydent, to ostrzeżenie, którego nie możemy zignorować.
W kwestii bezpieczeństwa warto wspomnieć o niedawnej decyzji Szwecji o zawieszeniu realizacji kilkunastu projektów morskich farm wiatrowych. Szwedzi uznali, że farmy wiatrowe na Bałtyku stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Ich obecność utrudnia funkcjonowanie systemów radarowych, zakłóca komunikację oraz ogranicza możliwości operacyjne wzdłuż wybrzeża.
W kontekście rosnącego napięcia geopolitycznego na Bałtyku Polska również musi wziąć pod uwagę, że rozwój farm wiatrowych w tych obszarach może znacząco wpłynąć na zdolności obronne naszego państwa. Bezpieczeństwo narodowe musi pozostać priorytetem w każdej decyzji dotyczącej strategicznych inwestycji energetycznych.
Podsumowując, polska energetyka potrzebuje fundamentów stabilnych i niezależnych od warunków pogodowych. Węgiel, gaz i atom to kluczowe filary naszego bezpieczeństwa energetycznego, które mogą zapewnić nam stabilne dostawy energii przez całą dobę, przez cały rok bez względu na to, czy wieje wiatr czy świeci słońce. Transformacja energetyczna musi być drogą do bezpieczeństwa, a nie do nowych zagrożeń.
Skomentuj