Marek Falenta w 2014 roku sprzedał rosyjskim służbom nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele – tak zeznał w czerwcu ubiegłego roku wspólnik biznesmena Marek W. w gdańskiej prokuraturze. Sprawę ujawnił poniedziałkowy „Newsweek”. Tygodnik twierdzi, że po zeznaniach W. wszczęto śledztwo, ale nie pod kątem szpiegostwa.
Dodatkowo w ujawnionym protokole W. powiadomił, że wręczył Michałowi Tuskowi reklamówkę, w której znajdowało się 600 tys. euro. Do przekazania pieniędzy miało dojść na początku czerwca 2014 roku.
Ekipa PiS obiecywała w 2015 roku, że kiedy wejdzie do sejmu to rozliczy wszystkie afery Platformy i SLD. I nic się w tej sprawie nie wydarzyło.” – powiedział poseł Michał Urbaniak. “Ręka rękę myje i przez najbliższe lata, jeśli nie będzie alternatywy dla PO-PiS, to nic się w tej sprawie nie zmieni.
“Jeśli sytuacja wygląda inaczej, jeśli politycy PiS uważają, że masowo rozliczają rządy PO-PSL, to pokażcie nam to. Ile ludzi rozliczyliście? Ile osób stanęło przed sądem? Odpowiedź jest prosta – równe zero.” – stwierdził Tomasz Grabarczyk.
Konfederaci uważają, że teraz najważniejsze jest pełne rozliczenie afery taśmowej, zarówno pod kątem nagrań polityków, jak i przypuszczeń, że w polskie życie publicznej angażują się rosyjskie służby.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Romana Fritza i Michała Wawera, 15 października 2024 r.
Michał Wawer: – Trzy lata temu Donald Tusk mówił: “To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”. I to był komentarz do tego, co się działo na polskiej granicy wschodniej. To był komentarz Donalda Tuska do nielegalnych imigrantów szturmujących polską granicę z kamieniami i butelkami.
Minęły trzy lata i dzisiaj Donald Tusk wychodzi i mówi, że trzeba zawiesić procedury azylowe, że trzeba się tej nawale nielegalnej imigracji twardo przeciwstawić. I który Donald Tusk mówi prawdę?
Które poglądy Donalda Tuska to są te prawdziwe poglądy? Ktoś może uważać, że zmienił poglądy w tym czasie. Prawda jest naszym zdaniem taka, że Donald Tusk poglądów nie zmienił, bo nigdy żadnych nie miał. Donald Tusk po prostu dostosowuje swoje wypowiedzi do tego, co sądzi, że się spodoba wyborcom albo spodoba jego partnerom politycznym. I nie ma żadnego zamiaru ani wiązać tych poglądów z tym, co rzeczywiście robi, ani czuć się w żaden sposób związany tym, co deklaruje publicznie, z tym, co będzie później wdrażał w życie, ani w żaden sposób nawet wiązać tego, co mówi teraz, z tym, co powie za trzy lata, za miesiąc czy za pięć minut.
Widzimy to bardzo wyraźnie w działaniach, które tym słowom o zawieszeniu procedur azylowych, o zaostrzeniu prawa imigracyjnego. Widzimy, że nawet w tym samym czasie działania podejmowane przez rząd Platformy Obywatelskiej po prostu nie dowożą tych obietnic, które Donald Tusk składa. Bo kiedy kilka dni temu 17 państw strefy Schengen wezwało Komisję Europejską do zaostrzenia polityki imigracyjnej, do uproszczenia procedur zawracania nielegalnych imigrantów, to rządu polskiego wśród tych 17 aż rządów strefy Schengen nie było! I Donald Tusk tutaj, kiedy się pojawiła opcja realnego wywarcia presji na Komisję Europejską, z tej możliwości nie skorzystał.
Za to w tym czasie wychodził publicznie i przekonywał Polaków, że on teraz będzie twardo walczył z imigracją, będzie bronił Polski przed wojną hybrydową i będzie walczył z imigrantami szturmującymi, nielegalnie przekraczającymi polską granicę.
Te słowa Donalda Tuska nie wytrzymują też konfrontacji z tym, co znajdujemy w zaproponowanych przez niego faktycznie zmianach, reformach. Dlatego, że te słowa Donald Tusk wypowiedział w kontekście prezentowania nowej strategii imigracyjnej Polski, nowego projektu strategii imigracyjnej. I kiedy my wejdziemy w dokładne postanowienia tej strategii imigracyjnej, to znajdujemy tam nie potwierdzenia deklaracji o zawieszaniu procedur azylowych, tylko znajdujemy tam kierunki czysto proimigracyjne!
Znajdujemy tam informacje o otworzeniu 49 Centrów Integracji Cudzoziemców – ważna uwaga, integracji, a nie asymilacji. Nie zmieniania imigrantów zarobkowych w Polaków, tylko właśnie integrowania ich, czyli tworzenia w Polsce mniejszości narodowych. Znajdujemy informacje o tym, że Polska ma inwestować grube miliony w kursy adaptacyjne i orientacyjne, w punkty informacyjne i doradcze, a nawet wsparcie osobistych asystentów dla imigrantów, którzy będą im towarzyszyli w urzędach, szkołach, placówkach medycznych. Czyli po prostu tworzenie fikcyjnych etatów, które służyłyby wyłącznie temu, żeby właśnie zagwarantować, żeby imigranci się w żaden sposób nie zasymilowali! Żeby umożliwiać ich i wspierać im poprzez osobistego tłumacza, żeby swoim językiem dalej, mieszkając w Polsce, się posługiwali, gdziekolwiek pójdą, cokolwiek będą robili.
To nie jest spójne w żaden sposób z tym, co Donald Tusk obiecywał tymi słowami o zawieszeniu procedur azylowych. I nie jest to zbieżne w żaden sposób z polskim interesem narodowym.
To, czego Polska potrzebuje, to po pierwsze zaostrzenia polityki imigracyjnej, czyli ograniczenia liczby imigrantów, którzy do Polski napływają.
Po drugie asymilacji tych, którzy faktycznie napływają, czyli właśnie zmieniania ich w Polaków, zmuszenia ich do tego, żeby się językiem polskim posługiwali. Oczywiście w pierwszym pokoleniu nikt się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Polakiem nie stanie. Ale jeżeli będziemy intensywnie naciskać na asymilację imigrantów, to w drugim, w trzecim pokoleniu być może będzie szansa, żeby faktycznie mieć już zasymilowanych Polaków, ludzi, którzy przyswoili polską kulturę, a nie, żeby mieć, tak jak w krajach zachodnich, drugie, trzecie pokolenie imigrantów, którzy już nie czują, że złapali Pana Boga za nogi wskutek przeprowadzenia się do Polski, tylko wychodzą na ulicę, tworzą getta i podpalają samochody.
Potrzebujemy właśnie asymilacji, a nie integracji. Potrzebujemy zaostrzania procedur imigracyjnych i oczywiście zaostrzania tych procedur azylowych. Nic niestety nie wskazuje, żeby Donald Tusk rzeczywiście zamierzał tej swojej jednej obietnicy, niespójnej ze swoimi działaniami, w jakikolwiek sposób dotrzymać.
Natomiast my jako Konfederacja będziemy i tak patrzeć mu na ręce, będziemy obserwować, czy ta obietnica zostanie dotrzymana. Będziemy egzekwować od rządu Donalda Tuska, żeby procedury azylowe były rzeczywiście zawieszane. Bo to nie jest tak, jak mówią przedstawiciele Lewicy, że te procedury azylowe, które istnieją w tej chwili w Polsce, to jest jakieś prawo człowieka. Każde państwo ma prawo swoje procedury azylowe zawiesić, jeżeli się okaże, że te procedury azylowe są dziurawe, że da się je wykorzystać do działania przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, jeżeli one są po prostu wykorzystywane jako narzędzie do prowadzenia wojny hybrydowej. A tak w tej chwili się dzieje w Polsce. Taka jest sytuacja.
I powiedzmy sobie jasno, że ci ludzie, którzy próbują nielegalnie przekraczać granicę polsko-białoruską, to nie są żadni uchodźcy! Im nie przysługuje żadne prawo do azylu.
Uchodźców w Polsce mamy co najwyżej z Ukrainy, a i to nie całej. Definicję uchodźcy spełniają ci ludzie, którzy uciekają do Polski z terenów Ukrainy, z tej części terenów Ukrainy, które są faktycznie objęte wojną. Jeżeli ktoś dociera do Polski z terenów wojną nieobjętych albo wędruje przez pół świata, żeby się do Polski dostać i podaje za “uchodźcę” z Iraku czy Afganistanu, który tutaj w Polsce jako uchodźca szuka nowego życia, to to nie są uchodźcy, szanowni Państwo. To są imigranci ekonomiczni. Mamy prawo i mamy obowiązek wobec państwa polskiego traktować ich jako imigrantów ekonomicznych.
A dla uchodźców mamy procedury azylowe na legalnych przejściach granicznych. W miejscach, które są do tego przeznaczone, żeby się w Polsce zameldować na granicy, złożyć wniosek azylowy i czekać na to, czy państwo polskie zdecyduje się takiego uchodźcę przyjąć, czy nie. Dla kogoś, kto nielegalnie przekracza w miejscu, w którym nie ma wyznaczonego legalnego przejścia granicznego, państwo polskie powinno mieć tylko jedną odpowiedź: złapać, zawrócić i odstawić za granicę w tym samym miejscu, w którym ten człowiek tę granicę nielegalnie przekroczył.
Z mapy Polski zniknęło Opole! I to wraz z sąsiednimi gminami.
W 2023 roku liczba Polaków zmalała o 130 tys., czyli więcej niż liczy mieszkańców Opole. Liczba negatywnych, a wręcz katastrofalnych następstw zapaści demograficznej jest olbrzymia. Kończy się czas wielkiego rozwoju gospodarczego Polski.
Z czasem, jak liczba emerytów w Polsce zaobserwujemy: -wpadek wartości świadczeń emerytalnych, -w konsekwencji powyższego prawdopodobnie wyższy wiek emerytalny, -lub większe podatki, -wzrost wydatków na opiekę zdrowotną.
W Polsce nie dyskutuje się poważnie na temat stanu polskiej demografii, jedyne co mają do zaoferowania partie, takie jak PiS, PO czy Lewica to masowa imigracja, która nie jest rozwiązaniem problemów demograficznych a jedynie zaklejaniem dziury taśmą klejąca.
Musimy prowadzić politykę prorodzinną na serio. Dlatego posłowie Konfederacji z Kariną Bosak na czele powołali parlamentarny Zespół ds. Opieki Okołoporodowej, który już zaproponował m.in. ustawę wydłużającą urlop macierzyński o dni spędzone na pobycie w szpitalu. Problem długotrwałego pobytu w szpitalu dotyczy 20 tys. matek rocznie.
Z mapy Polski zniknęło Opole!
I to wraz z sąsiednimi gminami. W 2023 roku liczba Polaków zmalała o 130 tys., czyli więcej niż liczy mieszkańców Opole. Liczba negatywnych, a wręcz katastrofalnych następstw zapaści demograficznej jest olbrzymia. Kończy się czas wielkiego rozwoju… pic.twitter.com/NGYBqbeM4t
Warszawski Ratusz z Rafałem Trzaskowskim na czele zakazał Marszu Niepodległości.
Politycy Konfederacji zapowiadają udział w Marszu Niepodległości. Patriotyzmu nie można zakazać!
Marsz Niepodległości to nie są zgody ratusza, to tysiące patriotów, którzy 11 listopada przyjadą do Warszawy! Tego Rafał Trzaskowski nie zatrzyma! Przejdziemy jak co roku! Do zobaczenia!
Marsz Niepodległości to nie są zgody ratusza, to tysiące patriotów, którzy 11 listopada przyjadą do Warszawy! Tego Rafał Trzaskowski nie zatrzyma! Przejdziemy jak co roku!
Sławomir Mentzen: Rafał Trzaskowski chce zakazać Marszu Niepodległości! Zabranianie Polakom świętowania odzyskania niepodległości to skandal! Nie przeszkadzają mu parady równości, a boli go widok polskich flag na ulicach Warszawy. Jeszcze 4 lata temu, kiedy potrzebował głosów wyborców Krzysztofa Bosaka, mówił, że mógłby wziąć udział w Marszu, a dziś chce go zakazać. To jest człowiek, któremu nie można ufać. Który powie wszystko, żeby tylko pozyskać głosy wyborców. Marsz Niepodległości i tak przejdzie. 11 listopada wszyscy na Marsz!
Rafał Trzaskowski chce zakazać Marszu Niepodległości!
Zabranianie Polakom świętowania odzyskania niepodległości to skandal!
Nie przeszkadzają mu parady równości, a boli go widok polskich flag na ulicach Warszawy.
Witold Tumanowicz: Rafał Trzaskowski nie zablokuje tysięcy patriotów, którzy 11 listopada przyjadą do Warszawy! Na patriotyzm nie trzeba zgody ratusza! Jak co roku przejdziemy! Do zobaczenia!
Rafał Trzaskowski nie zablokuje tysięcy patriotów, którzy 11 listopada przyjadą do Warszawy! Na patriotyzm nie trzeba zgody ratusza! Jak co roku przejdziemy!
Konrad Berkowicz: Żaden demokratyczny Trzaskowski, Tusk, Biedroń czy inny odklejeniec nie zakaże Polakom uczestniczyć w legalnym marszu. 11 listopada wszyscy widzimy się na Marszu Niepodległości
Tak będzie już za niecały miesiąc. Żaden demokratyczny Trzaskowski, Tusk, Biedroń czy inny odklejeniec nie zakaże Polakom uczestniczyć w legalnym marszu. 11 listopada wszyscy widzimy się na Marszu Niepodległości. pic.twitter.com/C48MnwC8DY
Ewa Zajączkowska-Hernik: Rafał Trzaskowski, znany miłośnik lewicowej cenzury i przeciwnik wszelkich przejawów patriotyzmu i przywiązania do Ojczyzny, kolejny raz próbuje zablokować Marsz Niepodległości.
Rafał Trzaskowski, znany miłośnik lewicowej cenzury i przeciwnik wszelkich przejawów patriotyzmu i przywiązania do Ojczyzny, kolejny raz próbuje zablokować Marsz Niepodległości.
Jak widać komuniści mają swoich godnych następców.
"Demokracja walcząca" Trzaskowskiego, Tuska ani żadnego innego totalniaka nie powstrzyma największego patriotycznego wydarzenia w Polsce. Jak co roku 11 listopada widzimy się w Warszawie na Marszu Niepodległości! 🇵🇱 pic.twitter.com/8szPM2hdwx
Premier Viktor Orban w specjalnych listach skierowanych do posłów do Parlamentu Europejskiego z Konfederacji podziękował im “za wsparcie okazane Węgrom podczas debaty plenarnej Parlamentu Europejskiego”.
Ewa Zajączkowska: Podziękowania od premiera Węgier za moje wystąpienie w Parlamencie Europejskim. Ja również dziękuję Premierowi Victorowi Orbanowi!
“Pragnę wyrazić szczerą wdzięczność za wsparcie okazane Węgrom podczas debaty plenarnej Parlamentu Europejskiego na temat programu działań węgierskiej prezydencji w Radzie UE w dniu 9 października 2024 roku.
Podziękowania od premiera Węgier za moje wystąpienie w Parlamencie Europejskim 🙂 Ja również dziękuję @PM_ViktorOrban! 🇭🇺🤝🇵🇱
"Pragnę wyrazić szczerą wdzięczność za wsparcie okazane Węgrom podczas debaty plenarnej Parlamentu Europejskiego na temat programu działań węgierskiej… pic.twitter.com/fp8o8lClDs
Europa jest w tarapatach. Wojny szaleją w Ukrainie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Kryzys migracyjny osiągnął nowy poziom, grożąc rozerwaniem strefy Schengen. W międzyczasie Europa traci swoją konkurencyjność i pozostaje w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Chinami.
Musimy działać! Mogę zapewnić, że węgierska prezydencja w Radzie UE dołoży wszelkich starań, aby udzielić zdroworozsądkowych odpowiedzi na te wyzwania. W tym duchu nadal liczę na Pani wsparcie w ponownym uczynieniu Europy wielką. Życzę zdrowia i wielu sukcesów w pełnieniu tak odpowiedzialnych obowiązków.”
19 września Komisja Europejska ogłosiła, że 100 mln euro z zysków z zamrożonych rosyjskich aktywów zostanie przeznaczone na odbudowę, niszczonego przez Rosjan ukraińskiego systemu energetycznego. Już pod koniec sierpnia szef unijnej dyplomacji Josep Borrell powiedział, że UE przekazała już pierwsze 1,4 mld euro dochodów z zamrożonych aktywów Rosji na opłacenie dostaw wojskowych na Ukrainę. W ramach sankcji za rozpoczęcie inwazji na Ukrainę Unia Europejska, USA i kraje G7 zamroziły prawie połowę rosyjskich rezerw walutowych, o wartości około 300 miliardów euro, około połowy rezerw Rosji.
Ruch ten spotkał się z wielkim entuzjazmem polskich elit politycznych, a obecnie pozostają one głównym promotorem jak najdalej idącego wykorzystania zamrożonych aktywów wprost na rzecz Ukrainy. W czasie warszawskiego spotkania z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem, które miało miejsce 12 września, szef naszej dyplomacji Radosław Sikorski powiedział, że zdaniem Polski należy podjąć “bardziej zdecydowane działania” na rzecz konfiskaty zamrożonych rosyjskich aktywów. Nie wiem, czy minister Sikorski zdaje sobie sprawę z pełnych konsekwencji tego do czego wzywa i że konsekwencje te mogą wysadzić w powietrze obecną pozycję USA i jej bloku.
Kapitalizm jako system gospodarczy, który porządkuje też ład społeczno-polityczny, zaczął kształtować się jeszcze w XIII-XIV w. w Lombardii, Brabancji i Flandrii. Jednak dominacja mocarstw europejskich nad światem stała się faktem dopiero wraz z odkryciami geograficznymi, które ogniem i mieczem stymulowały akumulację kapitału na niespotykaną wcześniej skalę. To właśnie ta akumulacja pozwoliła na nadanie pędu rewolucji przemysłowej, która z kolei dała nowe przewagi militarno-polityczne pozwalające elitom mocarstw europejskich a potem USA nasilić kolonizację i kształtować jeszcze korzystniejsze dla siebie warunki gospodarczej wymiany.
XX wiek na skutek dwóch wojen światowych, które można w pewnym sensie nazwać europejskimi wojnami domowymi, doprowadził do bezprecedensowej dominacji USA, w tym, co Immanuel Wallerstein nazwał gospodarką-światem, czyli ukształtowanym przez zachodni kapitalizm i zachodnią dominację polityczną systemem, który objął cały glob. Jeszcze wiele lat po wojnie, w 1960 r. gospodarka USA stanowiła 40 proc. światowej gospodarki. Dominacje nie uniwersalna została osiągnięta, bowiem po 1945 r. wyzwanie rzucał mu ciągle Związek Radziecki budujący swój alternatywny system i alternatywną ekumenę. Paradoksalnie, bez względu na modernistyczne czy wręcz futurystyczne ambicje ideologii marksistowskiej, ZSRR i cały jego blok były przemysłowym wcieleniem znanej od starożytności formy organizacji ludzkości, które wspomniany Wallerstein wyróżnił jako imperium-świat, to jest system regulujący procesy ekonomiczne, w tym akumulacji kapitału i jego alokacji głównie poprzez decyzje politycznego centrum i bezpośredni nakaz administracyjny. W tym sensie ZSRR i jego blok, szczególnie w czasach stalinizmu, odtwarzał raczej coś, co Marks określał „azjatyckimi systemami produkcji” zamiast realizować jego marzenia o „uspołecznieniu środków produkcji”.
Imperium-świat w wydaniu radzieckim przegrało jednak wielkie starcie z gospodarką-światem. W latach 1989-1991 jako hegemon światowy wyłoniło się więc centrum tej ostatniej – Stany Zjednoczone. Gospodarka-świat jest bowiem również systemem dominacji, akumulacji i eksploatacji, tyle, że formy sterowania są w nim znacznie bardziej pośrednie, a elitę tworzą w tym systemie na równie elity polityczne i kapitalistyczne w warunkach rozproszenia władzy. Zbiorowym cezarem kapitału, jakby to ujął Oswald Spengler. W systemie nawet formalne zniesienia panowania politycznego, które znamy jako dekolonizację nie znosiło przecież form politycznego wpływu i eksploatacji. Gdy spojrzy się na przypadek Chin można zresztą zauważyć, że w zasadzie nigdy nie stały się one w większości terytorium kolonialnym w sensie ścisłym, choć przecież dla wszystkich jest jasne, a najbardziej dla samych Chińczyków, że „stulecie narodowego poniżenia” były formą panowania i eksploatacji.
Triumf ideologii neoliberalnej, który następuje w dekadzie poprzedzającej zwycięstwo USA w „zimnej wojnie”, wytworzony na jej podstawie kanon polityczny w postaci tak zwanego „konsensusu waszyngtońskiego” doprowadziły na Zachodzie do bezprecedensowej emancypacji elity kapitalistycznych wobec elit politycznych. Eksport produkcji przemysłowej do Chin a potem państw Azji Południowo-Wschodniej nie oznaczał jednak szybkiej utraty przewagi ze względu na finansjalizację gospodarki. USA, zachodnie rynki finansowe, nadal pozostawały centrum alokacji wolnych kapitałów.
Szczególnym filarem systemu przewagi amerykańskich elit pozostawała i pozostaje pozycja dolara. To on stał się globalnym środkiem rozliczeniowym i rezerwowym. Jego posiadanie stało się warunkiem sine qua non funkcjonowania gospodarki narodowej w ramach gospodarki-świata. Przestrzeń dla całkowitej, nomen omen, „wolnej amerykanki” w tym względzie otworzyła decyzja prezydenta Richarda Nixona o rezygnacji z parytetu złota. Stało się to po tym, gdy u schyłku lat 60 XX w. przez Europę przetoczyły się dyskusje o wymianie na złoto 80 mld zbędnych państwom EWG dolarów. Waszyngton przez polityczną presję „wytłumaczył” Europejczykom, że to zły pomysł. Od tego momentu decyzji Nixona elity USA uzyskały możliwość pokrywania deficytu płatniczego w relacjach z zagranicą i własnego deficytu budżetowego swobodnym użyciem umownej prasy drukarskiej, prawo do nieuregulowanego już zwiększania masy pieniężnej. Dolar już dawno przestał być walutą jakiejkolwiek gospodarki narodowej, która po rezygnacji z parytetu złota powiązana byłaby z chociaż relatywnym pokryciem w produkowanych przez te gospodarkę. Dolar stał się walutą gospodarki-świata, której potrzebują i pożądają wszyscy, a której status gwarantowany jest siłą tego, kto za tą walutą stoi – całej potęgi Pentagonu.
To Waszyngton jest królem świata „bijącym” jego „monetę” niczym średniowieczny król ze swoim menniczym regalem. Naga siła obudowana została dyplomacją, kontrolą kluczowych międzynarodowych instytucji finansowych, ale też soft power, włączając popkulturę. Wszystko to wytwarzało nie tylko relację przewagi ale też wiarygodności amerykańskich i szerzej zachodnich rynków i instytucji finansowych, ich instrumentów. Tak przez dekady ludzie, firmy, państwa całego świata, nawet polityczni wrogowie USA, nauczyły się wierzyć, że są to najlepsze rynki, instytucje i instrumenty dla ich wolnego kapitału.
Oczywiście naga siła zawsze majaczyła w tle. Wielu komentatorów przenikliwie wskazuje, że jedną z przesłanek amerykańskiej inwazji na Irak i zniszczenia tego państwa w 2003 r. były plan Saddam Husajna przejścia w rozliczeniach handlu iracką ropą na euro, a było to w czasach, gdy wielu czołowych ekonomistów i finansistów widziało w europejskiej walucie realne zagrożenie dla statusu dolara (euro nie stało się nim, bo nie stała za nim taka siła polityczna jak za dolarem). Inni, a czasem ci sami komentatorzy wskazywali, że za poparciem rebelii przeciw Muammarowi Kadafiemu i zniszczeniem państwa libijskiego w 2011 r. stała obawa, iż spełni on swoje ambicje tworzenia waluty dla Unii Afrykańskiej – dinara mającego pokrycie w sporych zasobach libijskiego złota.
Centralna pozycja USA w systemie gospodarki-świata została podważona przez samowolę ich elit biznesowych, które bezwarunkowo eksportowały przemysł do Chin oraz głupotę neoliberalnych ideologów, uzasadniających, czy wręcz gloryfikujących ten proces. Chiny okazały się zaś na tyle zwarte politycznie i impregnowane na ideologiczno-kulturowe wpływy, soft power USA, że były w stanie przyjmować inwestycje na swoich warunkach, akumulując przy okazji globalizacji know-how, technologię i kapitał ludzki (masy chińskich studentów powracających lojalnie z najlepszych amerykańskich uniwersytetów). Dziś mają i rozwijają swoje innowacje oraz kształcą sami kapitał ludzki. Niemniej dolar pozostaje nadal fundamentem finansowego królowania Amerykanów.
I w ten sposób wracamy do samego wstępu tego krótkiego wywodu. To niebywałe jak w Polsce nikt nie dostrzega potencjalnej obosieczności zamrożenia rosyjskich aktywów. Samo to podważyło już wiarę tych państw niezachodnich, którym globalizacja pozwoliła finansowo utyć, co dotyczy nie tylko Chin, ale i korzystających z surowcowej bonanzy pierwszej dekady XXI wieku petromonarchii Półwyspu Arabskiego. Już to podważyło ich wiarę, że ich pieniądze mogą na Zachodzie przynosić im nietykalne zyski. Tymczasem doszło już do przejęcia zysków z rosyjskich aktywów… i wsparcia nimi wojennego wroga Rosji. Można domyślać się jakie to wzbudza reakcje w państwach niezachodnich, których interesy krzyżują się czasami z Zachodem, a które jeszcze częściej są przezeń stawiane pod pręgierzem z powodów niepasowania do zachodnich kryteriów ideologicznych. Nie trzeba się zresztą domyślać, bo agencja Bloomberga informowała już, że wierzyciel tej rangi, co Arabia Saudyjska jeszcze na początku bieżącego roku miała ostrzec państwa zachodnie, że pozbędzie się ich papierów dłużnych jeśli państwa owe zdecydują się na przejęcie zamrożonych aktywów Rosji.
Tymczasem polscy politycy, zwłaszcza szef naszej dyplomacji, od dwóch lat nawołują do takiego ruchu, powtarzają to jak mantrę. Z powodów, o których napisałem, USA na tym etapie, przy tej równowadze sił, nie sięgną po coś, co ma rangę finansowej bomby atomowej. Tymczasem Radosław Sikorski namolnie wzywając do tego wręcz w obecności przedstawicieli amerykańskich władz tylko naraża ich na obnażenie wobec Rosji, na potwierdzanie przez nich, że tak naprawdę nie chcą konfiskować rosyjskich rezerw. Tym samym Sikorski od miesięcy zrywa z kierowników amerykańskiej polityki tę delikatną zasłonę ambiwalencji, która pozwalałaby tym krokiem straszyć, szantażować Rosjan. Jak ocenić kompetencje dyplomatyczne ministra Sikorskiego w tym kontekście?
NIE ROZUMIEM, JAK MOŻNA KRZYWDZIĆ W TEN SPOSÓB WŁASNY NARÓD?! Nadchodzą ciemne czasy dla Polaków. Na lata. A być może nawet na dłużej, niż myślimy. Szanowny Pan Premier Donald Tusk, otwierając konwencję partyjną w Warszawie #RadaKrajowaKO, ogłosił groźny dla Polaków, PROGRAM WALKI z nielegalną imigracją.
• Otóż rząd, chcąc rozwiązać problem z imigrantami w naszym kraju, zamiast skutecznie uszczelniać granice państwa, planuje… budowę 49 Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC) na terenie naszego kraju!!! Innymi słowy, premier już wie, że Polska BĘDZIE PRZYJMOWAĆ IMIGRANTÓW na szeroką skalę! Centra mają być tworzone przez urzędy marszałkowskie, a każdemu przyjętemu migrantowi, Polska zaoferuje między innymi: – pomoc prawną w zakresie zatrudnienia, – wycieczki dla dzieci cudzoziemskich, – usługi „zapobieganie przemocy domowej(!), – usługi „zapobieganie handlowi ludźmi(!)”. Przyznam, że niepokojąco patologiczne.
• Co więcej, każdy cudzoziemiec będzie mógł skorzystać ze wsparcia OSOBISTEGO ASYSTENTA w urzędach, szkołach, czy placówkach medycznych. Na czyj koszt? Otóż oficjalnie koszty budowania i funkcjonowania 49 Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC) zdaniem Pana premiera, ponoć tylko w małej części, pokryje polski podatnik. Przynajmniej tak brzmi oficjalna narracja! Brakująca (większa) część pieniędzy ma pochodzić z „Funduszu Azylu, Migracji i Integracji [FAMI]”. Problem jednak polega na tym, że jest to MANIPULACJA, bowiem… dokładnie na ten właśnie fundusz [FAMI] Polska przekazała na lata 2021-2027 niemal 60 mln Euro! Tak więc mówienie o FAMI jak o „cudownym unijnym źródle pieniędzy” jest wprowadzaniem Polaków w błąd – na fundusz bowiem składali się również osobiście… polscy podatnicy!
• Czas się obudzić!!! STRATEGIA MIGRACYJNA, która będzie miała tragiczne i niezwykle poważne konsekwencje dla Polaków, wysadza z butów! Albo zatrzymamy to szaleństwo, albo czeka nas druga Francja, Niemcy czy Szwecja. Nie dajcie się zwieść. Sprawa zaczyna wyglądać niezwykle źle i groźnie. I dotyczy przede wszystkim naszej kultury, bezpieczeństwa, naszych kobiet i dzieci oraz tożsamości narodowej. Polsko, dokąd zmierzasz???
Szambo wybija i robi się coraz ciekawiej. Na światło dzienne wychodzą bowiem coraz to nowe fakty. Otóż wytyczne funkcjonowania 49 Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC) przewidują dla cudzoziemców w całej Polsce między innymi… zatrudnianie OSOBISTYCH ASYSTENTÓW w urzędach, szkołach, na poczcie, w banku oraz u lekarza.
Migranci w Polsce mają się czuć – podczas integracji, zaopiekowani… Czekam tylko, jak rząd zdecyduje, że polscy emeryci będą przyjmowani u lekarza drudzy w kolejności, bo na razie muszą się zmierzyć z jeszcze jednym faktem. Otóż, realizując ponoć twardą politykę migracyjną rządu Pana premiera Donalda Tuska, cudzoziemcom będą (dodatkowo) finansowane wizyty lekarskie, zakup ciśnieniomierza, czy okularów. A lista darmowych świadczeń jest naprawdę długa.
Jeśli tak ma wyglądać ogólnopolski plan radzenia sobie z migrantami w Polsce, to znaczy, że przed Polakami trudny czas, bowiem jako państwo otwieramy imigrantom uchylone dotąd drzwi, na oścież.
❌ Szambo wybija i robi się coraz ciekawiej. Na światło dzienne wychodzą bowiem coraz to nowe fakty. Otóż wytyczne funkcjonowania 49 Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC) przewidują dla cudzoziemców w całej Polsce między innymi… zatrudnianie OSOBISTYCH ASYSTENTÓW w urzędach,…
Rewolucja AI spadnie na ludzkość jak grom. Wielu nie zdoła się dostosować. Powstaną problemy i zjawiska, których dziś nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć. Kilka jednak możemy.
Na przykład problem związany z imigrantami masowo dziś ściąganymi, którzy jutro staną się niepotrzebni. Bez pracy, wyobcowani i sfrustrowani staną się palącym problemem społeczeństw, które lekkomyślnie zaprosiły do siebie miliony obcych kulturowo nisko wykwalifikowanych pracowników.
Rewolucja AI spadnie na ludzkość jak grom. Wielu nie zdoła się dostosować. Powstaną problemy i zjawiska, których dziś nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć. Kilka jednak możemy. Na przykład problem związany z imigrantami masowo dziś ściąganymi, którzy jutro staną się… pic.twitter.com/Zt9EKXoLPZ
– Jeszcze w tym roku podobno zostanie wprowadzony specjalny rejestr psów i kotów. Tak jak by nie było ważniejszych tematów. Będą one oznakowane elektronicznie. A projekt ustawy na ten temat przygotowało ministerstwo rolnictwa.
Niezarejestrowanie psa lub kota może skutkować karą grzywny lub będzie prawdopodobnie źródłem dodatkowych dochodów [państwa], ponieważ wszystko na to wskazuje, że taka rejestracja będzie dodatkowo płatna.
Jak widać, ta dziura budżetowa, która jest coraz większa, rozszerza się. Będzie wymagała tego, aby właściciele psów i kotów dołożyli się do tego, aby ją próbować zasypać.
Naprawdę jest dużo więcej problemów do rozwiązania. Są rosnące ceny energii, jest inflacja, są kolejki do szpitali, jest odwoływanie planowanych wizyt i zabiegów. Naprawdę tym się zajmijcie, a nie gnębieniem właścicieli psów i kotów.
Jeszcze w tym roku podobno zostanie wprowadzony specjalny rejestr psów i kotów!
Niezarejestrowanie psa lub kota może skutkować karą grzywny‼️
— Naprawdę jest dużo więcej problemów do rozwiązania, są rosnące ceny energii, jest inflacja, są kolejki do szpitali, jest odwoływanie… pic.twitter.com/bhdbY5Xv9r
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w Polsat News.
– Nie ma w ogóle takiego trybu prawnego jak „zawieszenie prawa do azylu”, bo nie ma czegoś takiego jak „prawo do azylu” — jest prawo do złożenia wniosku azylowego, państwo polskie ma prawo rozpatrzyć go pozytywnie lub negatywnie i odpowiada za to urząd ds. cudzoziemców, który jest niedofinansowany i który nie rozpatruje tego w wystarczającym tempie!
Premier celowo dezinformuje opinię publiczną dyletanckimi informacjami, ponieważ nie szanuje Polaków i jest przekonany, że Polacy nie orientują się w tych sprawach. Zresztą dlaczego mieliby się orientować skoro nikt w mediach tego nikomu nie tłumaczy!
My nie mieliśmy od 10 lat żadnej pogłębionej debaty w Sejmie na ten temat, bo nikt jej nie chce!
Nie ma w ogóle takiego trybu prawnego jak „zawieszenie prawa do azylu”, bo nie ma czegoś takiego jak „prawo do azylu” — jest prawo do złożenia wniosku azylowego, państwo polskie ma prawo rozpatrzyć go pozytywnie lub… pic.twitter.com/IHWz61McJV
Poseł Przemysław Wipler w Sejmie, 11 października 2024 r.
W Sejmie jasno postawiłem sprawę. Gdzie była Rada Mediów Narodowych i jej przewodniczący Krzysztof Czabański, kiedy przez ponad 2 lata w mediach publicznych nie było miejsca dla Konfederacji?
To jaskrawe naruszenie zasad pluralizmu i demokracji! Najchętniej zapraszano radykalną Lewicę, a nas – uczciwą konkurencję – ignorowano. Twarzą tych działań był Pan Czabański, a Rada Mediów Narodowych to niekonstytucyjne ciało, które uczestniczyło w łamaniu prawa.
Czas, by odpowiedzialni za te działania ponieśli konsekwencje!
Dziś w Sejmie jasno postawiłem sprawę. Gdzie była Rada Mediów Narodowych i jej przewodniczący Krzysztof Czabański, kiedy przez ponad 2 lata w mediach publicznych nie było miejsca dla @KONFEDERACJA_? To jaskrawe naruszenie zasad pluralizmu i demokracji! Najchętniej zapraszano… pic.twitter.com/EZ6VzLCjSm
Po rejestrze świń i kur przyszedł czas na koty i psy. Kiedy chomiki i papugi?
W resorcie rolnictwa przygotowano projekt ustawy przewidującej utworzenie rejestru psów i kotów. Każdy kto nie zarejestruje swojego zwierzaka w państwowym systemie KROPiK będzie mógł zostać ukarany grzywną. Ministerstwo argumentuje, że rejestr ma służyć likwidacji problemu bezpańskich psów. Sprawa ma jednak drugie dno.
Rejestr psów i kotów pozwoli na skuteczniejsze opodatkowanie wszystkich zwierząt w Polsce. Z wyliczeń ministerstwa wynika, że po uchwaleniu ustawy samorządy mogą wycisnąć z obywateli nawet 891 mln zł rocznie.
Kolejny błyskotliwy pomysł tego “rządu” żeby wyciągnąć więcej pieniędzy od obywateli. Bo wiadomo, że to teraz najbardziej palące problemy w kraju.
Po rejestrze świń i kur przyszedł czas na koty i psy. Kiedy chomiki i papugi?
W resorcie rolnictwa przygotowano projekt ustawy przewidującej utworzenie rejestru psów i kotów. Każdy kto nie zarejestruje swojego zwierzaka w państwowym systemie KROPiK będzie mógł zostać ukarany… pic.twitter.com/b44KOymOSs
– Lubaczów, Konin, Żywiec, Lublin, Szamotuły, Rawa Mazowiecka, Lubartów, Busko-Zdrój. Wydaje się, że to zbiór rozłączny. Jednak niestety są to jedynie przykłady. To daleko niepełna lista szpitali, w których w ostatnim czasie przekładano, odwoływano lub limitowano zabiegi szpitalne.
Dochodzą do tego kolejne informacje o zamykaniu na cztery spusty oddziałów szpitalnych.
Konkret nr 30 ze słynnych 100 konkretów pana Tuska i Koalicji Obywatelskiej: zniesiemy limity NFZ w lecznictwie szpitalnym, dzięki czemu znacząco skróci się czas oczekiwania na konsultacje i zabiegi. Tyle obietnice przedwyborcze.
Natomiast po wyborach, już jako minister zdrowia w TVP Info pani minister twierdziła, że zniesienie limitów nie jest celem, po czym dodała, że takie jednorazowe zniesienie niczego nie zmieni. Jak można ocenić to, że obiecywaliście rozwiązania, których tak naprawdę nie chcieliście wprowadzać, a dodatkowo nawet nie wierzyliście, że mogą być skuteczne?
Dziś, po niespełna roku waszych rządów szpitale zamykają swoje oddziały. Wizyty pacjentów są odwoływane lub umawiane dopiero na przyszły rok, ponieważ NFZ nie wypłaca szpitalom pieniędzy na czas. Do tego chcieliście zamknąć co trzeci oddział położniczy w Polsce. Miała pani naprawiać ochronę zdrowia w Polsce, tymczasem ją pani niszczy.
Czarne chmury są nad szpitalami, a więc i nad pacjentami. Czarne chmury są nad ministerstwem, które według powszechnej opinii po prostu sobie nie radzi. Mam pytanie do pani minister, nieobecnej pani minister: Jakie są aktualne plany i pomysły na uzdrowienie ochrony zdrowia w Polsce? Czy sztandarowym pomysłem nadal będzie dosypywanie pieniędzy do tej studni bez dna, jaką jest NFZ?
📍Lubaczów, Konin, Żywiec, Lublin, Szamotuły, Rawa Mazowiecka, Lubartów, Busko-Zdrój — To daleko niepełna lista szpitali, w których w ostatnim czasie przekładano, odwoływano lub limitowano zabiegi szpitalne! — Dochodzą do tego kolejne informacje o zamykaniu na cztery spusty… pic.twitter.com/eCXUZ1U9Lc
Poseł do Parlamentu Europejskiego Ewa Zajączkowska-Hernik.
Jeszcze przed moim przemówieniem w Parlamencie Europejskim Ursula von der Leyen pospiesznym krokiem wyszła z sali plenarnej… Czy to strach przed bolesną prawdą, którą mówię jej prosto w oczy?
Tak było 😉 Jeszcze przed moim przemówieniem w Parlamencie Europejskim Ursula von der Leyen pospiesznym krokiem wyszła z sali plenarnej… Czy to strach przed bolesną prawdą, którą mówię jej prosto w oczy?
Tego chcę w całej Unii Europejskiej – niech lewicowi eurokraci uciekają, a dominują normalność, bezpieczeństwo i tradycyjne wartości!
Viktor Orban docenił garść faktów, płynących z mojego przemówienia. Premier Węgier jest solą w oku dla unijnych elit, bo chroni społeczeństwo przed lewicową ideologią, broni suwerenności swojego państwa i stoi na straży granic Unii Europejskiej przed zalewem nielegalnych imigrantów! Jak można karać za to jakiekolwiek państwo?
Unijne elity, reprezentowane przez Ursulę von der Leyen, niszczą tradycyjny model rodziny, deprawują dzieci lewicową propagandą, dewastują gospodarkę zielonym ładem. Jeśli Europa ma przetrwać, to szaleństwo musi się skończyć!
W Europie narasta sprzeciw wobec Paktu Migracyjnego, a Węgry razem z Polską powinny stanąć na czele wielkiej koalicji państw, by te szkodliwe przepisy wywalić do kosza! Wspólnie możemy obronić Europę przed lewicową ideologią i zalewem imigrantów!
Wspólnie możemy sprawić, że Europa znów będzie wielka, silna, bezpieczna, bogata i wolna!
Wspólnie obrońmy Europę przed lewicową ideologią i zalewem imigrantów❗- w Parlamencie Europejskim zwróciłam się do Viktora Orbana! A tuż przed moim wystąpieniem Ursula von der Leyen wyszła z sali 😉
Sławomir Mentzen – wystąpienie w Sejmie w imieniu Klubu Poselskiego Konfederacji nt. projektu ustawy budżetowej na rok 2025, 10 października 2024 r.
W końcu otrzymaliśmy pierwszy autorski budżet Donalda Tuska i ministra Domańskiego. Sam premier Donald Tusk określił ten budżet jako odpowiedzialny, ale hojny. To jest w połowie prawda. Budżet rzeczywiście jest hojny, ale w żadnym wypadku nie jest odpowiedzialny – jest wręcz rekordowo nieodpowiedzialny.
Mamy zaplanowany rekordowy deficyt budżetowy, a także rekordowy poziom długu. Koszty odsetek również są rekordowe – będą prawie dwa razy wyższe od wydatków na szkolnictwo wyższe i naukę, od wydatków na 800+, od wpływów z PIT-u.
Mamy też zaplanowane rekordowe potrzeby pożyczkowe oraz rekordowy poziom wydatków, a wszystko to we w miarę spokojnej sytuacji. Nie mamy żadnego kryzysu, nie mamy żadnej katastrofy – chyba że wasze rządy określi się mianem katastrofy – w tym momencie nie toczy się na naszych ziemiach żadna wojna, a mimo to mamy rekordowy deficyt i rekordowy dług.
W takim razie co by się stało, gdyby sytuacja rzeczywiście się pogorszyła, gdybyśmy wpadli w recesję, gdyby pojawiło się jeszcze większe ryzyko konfliktu zbrojnego, jeżeli w tej spokojnej, bezpiecznej sytuacji mamy takie zadłużenie? Przecież przewiduje się, że wzrost PKB będzie na poziomie prawie 4%. To jest dużo. Jeżeli przy tak dobrych wynikach gospodarczych tak szybko się zadłużamy, to coś tu jest mocno nie tak.
W liczbach ten budżet wygląda następująco. Dochody są na poziomie 633 mld zł, czyli o 50 mld zł mniej niż było zaplanowane, ale niewykonane rok temu. Z kolei wydatki ustalono na poziomie rekordowych 922 mld zł – o 56 mld zł więcej niż rok temu. Deficyt państwa: znowu rekordowe 289 mld zł – o 105 mld zł więcej niż rok temu. Jest to nominalnie najwyższy deficyt w historii Polski.
Jednocześnie tak wysoki deficyt oznacza, że stanowi on 50% zaplanowanych dochodów i 1/3 wydatków. Oznacza to, że trzeba by było zwiększyć podatki o 50% – wpływy z podatków o 50%, a nie stawki, bo to by jeszcze pogorszyło sytuację, biorąc pod uwagę krzywą Laffera – żeby wyjść na zero, żeby nie było żadnego deficytu. Tak straciliście wszelkie hamulce, tak puściliście się poręczy, tak wam peron odjechał razem z całym dworcem, że trzeba by było zwiększyć wpływy podatkowe o 50%, żeby zbilansować ten budżet.
Potrzeby pożyczkowe: 367 mld zł netto – o 85 mld zł więcej niż rok temu, a 553 mld zł brutto – o 104 mld zł więcej niż rok temu. Musimy wygenerować, musimy znaleźć finansowanie na pokrycie 550 mld zł tego długu brutto. To ma negatywne konsekwencje dla naszej gospodarki.
Ten państwowy dług wypiera dług prywatny, zwiększa oprocentowanie kredytów, utrudnia firmom wzięcie kredytu na jakąś inwestycję. Co więcej, sprawia, że stajemy się bardziej podatni na zagraniczne wpływy.
Tu chciałbym przypomnieć sytuację z 2011 r., kiedy nagle, nie wiadomo dlaczego, tzw. rynki finansowe, zagraniczne banki przestały finansować dług Włoch. Spread, różnica pomiędzy oprocentowaniem długu włoskiego a niemieckiego – obydwa były w euro – doszła do 6%. W ten sposób Silvio Berlusconi został zmuszony do dymisji i zastąpił go człowiek przysłany w teczce z Brukseli, czyli Mario Monti.
Parę lat później Timothy Geithner, ówczesny sekretarz skarbu w Stanach Zjednoczonych, w swoich wspomnieniach napisał, że te rynki finansowe odmówiły finansowania długu Włoch na polecenie najważniejszych polityków z Europy, którzy prosili go, Geithnera, o to, żeby stany Zjednoczone przyłączyły się do tego spisku mającego na celu obalenie premiera Włoch. To było możliwe tylko dlatego, że Włosi mieli wysokie zadłużenie. Zadłużając się w ten sposób, tworząc potrzebę znalezienia ponad 500 mld zł na spłatę nowego długu narażacie się na to, że ci sami politycy, którzy obalili Berlusconiego, będą chcieli mieć wpływ na to, kto będzie premierem państwa polskiego.
Te tragiczne, wręcz katastrofalne dane tłumaczycie na dwa sposoby. Pierwszy to wzrost wydatków na zbrojenia, a drugi to spłata zobowiązań PFR oraz funduszu COVID-19. Obydwa te tłumaczenia są fałszywe. Oczywiście zgadzam się, że wydatki na zbrojenia są ważne, inwestycje nie powinny oczywiście być tak niewydajne jak te dokonywane przez was, natomiast nie da się tłumaczyć tak wysokiego wzrostu wydatków wydatkami na zbrojenia.
Przyczyną pierwotną jest to, że w okolicach 2019 r. politycy PiS odkryli, że mogą ominąć stabilizacyjną regułę wydatkową poprzez przerzucanie wydatków poza budżet do funduszy, które nie były przewidziane przez ustawę o finansach publicznych. W rezultacie tej polityki od 2019 r. do 2024 r. udział wydatków publicznych w naszym PKB wzrósł z 41% do 49%. To jest najwięcej w Europie, to jest więcej, niż wydają te państwa dobrobytu, czyli Szwecja i Dania. My tak dużo w tym momencie wydajemy.
Prawie połowa naszego PKB jest rozdysponowywana, wydawana przez niekompetentnych polityków oraz urzędników. Tak bardzo rozepchaliście nasze państwo.
Prof. Andrzej Rzońca, były doradca Platformy Obywatelskiej, autor waszego programu na 2019 r. wyliczył, że gdyby od 2019 r. tempo wzrostu wydatków publicznych było na poziomie tempa wzrostu gospodarczego – co nie jest jakimś wielkim zaciskaniem pasa, to jest rozluźnianie tego pasa, ale tak powoli – to w tym momencie, w 2024 r. nie mielibyśmy deficytu. Tak, nie mielibyśmy deficytu, gdybyście zwiększali, jedni i drudzy, wydatki publiczne w tempie wzrostu gospodarczego. To tempo i tak byłoby na piątym miejscu w całej Europie, w całej Unii Europejskiej pod kątem zwiększania wydatków publicznych. To byłoby szybkie tempo, ale dzięki temu nie mielibyśmy teraz deficytu.
Co więcej, gdybyśmy dwukrotnie zwiększyli obecne olbrzymie wydatki zbrojeniowe i tak deficyt byłby niższy, niż jest obecnie. Więc nie tłumaczcie się wydatkami zbrojeniowymi. Cały budżet nam spuchł, nie tylko zbrojenia. Spokojnie moglibyśmy sfinansować te zbrojenia, gdyby nie pozostałe wydatki. Na sam socjal w tym budżecie jest zaplanowane 150 mln zł, niewiele mniej niż na zbrojenia.
Ciekawa jest też sprawa z tymi funduszami pozabudżetowymi, bo rzeczywiście zaplanowaliście spłatę PFR na sumę 34 mld zł czy funduszu COVID-19 – prawie 29 mld zł. Ale w żaden sposób nie rozwiązaliście problemów funduszy pozabudżetowych, wy nawet je zwiększyliście.
Z budżetu wynika, że różnica pomiędzy tym polskim, nieudolnym, niepełnym liczeniem długu publicznego a tym europejskim rośnie do 11,9% PKB, a w 2023 r. wyniosła ona 10,6%. To znaczy, że problem funduszy pozabudżetowych rośnie, zamiast maleć.
Według dr Sławomira Dudka oznacza to, że ukryty dług w tych funduszach pozabudżetowych w latach 2024–2025 wzrośnie z 363 mld do 472 mld zł i to pomimo spłaty tych ponad 60 mld zł w tym roku. Oznacza to przyrost o 109 mld zł w 2 lata. To są 2 lata, kiedy wy rządzicie: 2024 r. oraz 2025 r. 190 mld zł – pomijając spłaty tych funduszy – o tyle rosną te fundusze w 2 lata.
To jest wasze dzieło, to wy ukrywacie te pieniądze w skali zbliżonej albo nawet przewyższającej skalę, w jakiej robiło to Prawo i Sprawiedliwość.
Nie mam też żadnego zaufania do waszych szacunków dotyczących przychodu. Rok temu z tej mównicy mówiłem wam, że absolutnie zawyżacie, i to w sposób absurdalny, planowane wpływy podatkowe, w tym wpływy z VAT-u. Wpisujecie wpływy z NBP, których nie będzie. Minął rok i Ministerstwo Finansów samo przyznało się, że rzeczywiście zawyżyło wpływy z podatków o 40 mld zł. Jednocześnie zaniżyliście w zeszłym roku budżet NFZ o 30 mld zł. Do teraz trzeba było wydatki NFZ zwiększyć o 22 mld zł, a do końca roku według ekonomistów trzeba będzie zwiększyć jeszcze o 8 mld zł.
W tym budżecie oczywiście nie znalazło się miejsce na obniżkę podatków. Teraz nie miałbym o to pretensji, gdyby premierem był Czarzasty, gdyby ministrem finansów był Zandberg, gdyby rządzili ci miłośnicy wysokich podatków, zwolennicy rabowania ciężko pracujących ludzi. Ale rządzi Platforma Obywatelska, premier jest z Platformy, minister finansów jest z Platformy.
Obiecywaliście obniżkę podatków, obiecywaliście obniżkę podatku Belki, podwyższenie kwoty wolnej od podatku i tego nie dowieźliście. Albo okłamywaliście ludzi, albo rok temu nie znaliście sytuacji naszych finansów publicznych. Mówiłem wtedy: nie da się obniżać podatków i podwyższać wydatków i zachować dyscypliny budżetowej i równowagi budżetowej. Pan minister w debacie ze mną mówił, że się da, no i się nie dało. Znowu nie mieliście racji.
Podsumowując: w sierpniu 2023 r. Andrzej Domański opisał PiS-owski budżet w taki sposób, oburzał się pan wtedy, że deficyt rośnie aż do 165 mld zł, a potrzeby pożyczkowe do 225 mld zł. Napisał pan tak: taki PiS w pigułce, przeproście i spadajcie. Dzisiaj w pana autorskim budżecie te wszystkie wartości są znacznie gorsze niż w budżecie PiS-u. Kiedy pan przeprosi i kiedy pan odejdzie?
Kończąc: dług jest zły, niezależnie od tego, czy zadłuża nas PiS, czy zadłuża nas Platforma Obywatelska, w budżecie powinno być jak najmniej pieniędzy, bo ludzie efektywniej sami wydają swoje pieniądze niż za pośrednictwem polityków i urzędników.
Podatki powinny być niskie i proste, a ten budżet – odrzucony.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Michała Wawera i Romana Fritza, 11 października 2024 r.
Michał Wawer: – Wrzesień i październik upływają pod znakiem bezprecedensowej zapaści finansowej w systemie ochrony zdrowia.
Przez okres ostatnich kilku tygodni z całego kraju napływają sygnały z kolejnych szpitali w najróżniejszych częściach kraju, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie wywiązuje się z płatności. Są zatory płatnicze. Brakuje pieniędzy. Limity się wyczerpują. I to wszystko ma wpływ na funkcjonowanie ochrony zdrowia, w tej chwili już w skali ogólnokrajowej.
Wizyty pacjentów są odwoływane. Wizyty są przekładane na kolejny rok, a nawet w niektórych wypadkach zawieszana jest działalność całych oddziałów szpitalnych.
W “100 konkretach” Donalda Tuska w ubiegłym roku, w czasie zeszłorocznej kampanii Donald Tusk obiecywał zniesienie limitów NFZ w lecznictwie szpitalnym. Jest to jedna z najważniejszych, najdroższych obietnic, która była zawarta w “100 konkretach”. I oczywiście, jak zdecydowana większość obietnic z tego programu, nie została do dziś zrealizowana! I nie ma żadnych widoków na to, że kiedykolwiek przez Platformę zrealizowana zostanie.
Natomiast w tym wypadku powinniśmy chyba z tego powodu oddychać z ulgą. Dlatego, że właśnie najcięższa sytuacja, najgorsze zatory są w tych obszarach ochrony zdrowia, gdzie świadczenia są obecnie nielimitowane. To są te obszary, w których szpitale muszą udzielać bez ograniczeń wszystkich świadczeń wszystkim pacjentom, którzy się do nich zgłoszą i zgodnie z założeniem tych nielimitowanych świadczeń szpitale powinny na bieżąco otrzymywać za to płatności z Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeżeli tych płatności nie otrzymują, no to szpital nie ma żadnych możliwości, żeby nawet ograniczyć swoje straty. Musi po prostu na bieżąco, na stałe kredytować funkcjonowanie całego systemu opieki zdrowotnej.
Gdyby ten system został rozciągnięty – zgodnie z obietnicą Donalda Tuska – na całe lecznictwo szpitalne, gdyby wszystkie zabiegi, wszystkie świadczenia były nielimitowane, to mielibyśmy w tej chwili do czynienia z sytuacją, w której szpitale po prostu jeden po drugim ogłaszałyby w tej chwili bankructwo!
Program tego, żeby znieść limity w lecznictwie szpitalnym, jest dobry. Powinien być zrealizowany. Ale wymaga jednego podstawowego warunku. Narodowy Fundusz Zdrowia musi posiadać elementarną wiarygodność jako płatnik. Musi zadbać o to, żeby płatności dla szpitali przebiegały w sposób płynny, żeby się odbywały na bieżąco. W momencie, kiedy tego nie ma, kiedy NFZ i państwo polskie nie dotrzymuje umów ze szpitalami, to pogłębianie tego systemu, zdejmowanie kolejnych limitów byłoby tylko pogłębieniem kryzysu, pogłębieniem tej tragedii. Jak na to reaguje rząd?
Rząd stara się odwracać uwagę i jednocześnie szukać oszczędności. Jeśli chodzi o szukanie oszczędności, to również przez ostatnie tygodnie i miesiące toczy się dyskusja na temat porodówek.
Została ogłoszona propozycja Ministerstwa Zdrowia, żeby odciąć finansowanie jednej trzeciej najmniejszych porodówek w skali całego kraju. Dzięki reakcji opozycji, dzięki reakcji opinii publicznej wiemy już dzisiaj, zostało przyznane na Zespole ds. Opieki Okołoporodowej organizowanym przez poseł Karinę Bosak, zostało przyznane przez przedstawiciela rządu, że ten program nie będzie zrealizowany w sposób bezwzględny, że będą wyłączenia, będą wyjątki, będzie brane pod uwagę, jaka jest odległość danej porodówki od innych porodówek znajdujących się w okolicy.
Natomiast kiedy wczoraj z mównicy sejmowej zapytałem przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, jak to konkretnie będzie wyglądało, ile porodówek będzie miało odcięte całkowicie finansowanie, ile będzie miało to finansowanie ograniczone – na to odpowiedzi się niestety nie doczekałem. Zostałem po prostu zbyty ogólnikami.
Więc walka o porodówki cały czas trwa i my jako Konfederacja będziemy się przyglądać temu, jak konkretnie rząd chce oszczędzać na porodach i na oddziałach położniczo-ginekologicznych.
Jeżeli chodzi o odwracanie uwagi, no to mamy całą właściwie przemyślaną strategię pani minister zdrowia Leszczyny, która od momentu, kiedy została ministrem zdrowia, mówi bardzo mało o systemie opieki zdrowotnej. Bardzo dużo mówi za to o krucjacie przeciwko alkoholowi, bardzo dużo mówi o krucjacie przeciwko papierosom. Tym przecież tematem zajmowała się wczoraj, przemawiając z mównicy sejmowej. Nie mówiła o porodówkach, nie mówiła o zatorach płatniczych, skupiała się jedynie na wygodnym dla siebie temacie papierosów. W mediach mówi tylko o alkoholu. No i to niestety trudno czytać inaczej, jak tworzenie tematów zastępczych i szukanie sposobu, żeby odwrócić uwagę od tych realnych problemów związanych z sytuacją finansową NFZ.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. System, w którym funkcjonujemy, system monopolistycznego Narodowego Funduszu Zdrowia jest strukturalnie niewydolny! I tego systemu nie da się naprawić w taki sposób, żeby on zaczął działać naprawdę dobrze.
Inne kraje zachodnie już dawno odeszły od systemu monopolu w państwowej opiece zdrowotnej. Kiedy popatrzymy na Niemcy, kiedy popatrzymy na Czechy, tam funkcjonuje system konkurencyjny. Pacjenci w ramach płaconej do państwa składki zdrowotnej mogą wybrać, u którego ubezpieczyciela chcą się zarejestrować i z którym ubezpieczycielem chcą współpracować, u którego zaspokajać swoje potrzeby w zakresie ochrony zdrowia. To jest kierunek, w którym powinniśmy iść.
Dlatego, że bez mechanizmów konkurencji, bez wprowadzenia w tym systemie państwowym, w systemie, w którym każdy pacjent ma zagwarantowaną opiekę zdrowotną – jeżeli w tym systemie nie wprowadzimy rynkowych mechanizmów konkurencji, to kończyć się to będzie tak, jak obserwujemy właśnie w tej chwili: katastrofą systemu monopolistycznego, systemu, gdzie pieniądze są marnotrawione na potęgę, systemu, w którym po prostu nie ma motywacji na żadnym szczeblu do powiększania wydajności.
Jako Konfederacja zapisaliśmy propozycję gruntownej systemowej reformy ochrony zdrowia w naszym programie w ubiegłym roku, programie Konfederacji pt. Konstytucja Wolności i będziemy dążyć do tego i przekonywać zarówno polityków, jak i Polaków, że ten system wymaga właśnie systemowej reformy i zlikwidowania monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem poseł do Parlamentu Europejskiego Anny Bryłki oraz posła Bronisława Foltyna, 11 październik 2024 r.
Anna Bryłka: – Kolejny raz w temacie rolnictwa, bo kolejny raz Komisja Europejska podejmuje kroki ku temu, aby zniszczyć polskie, ale również europejskie rolnictwo.
Te ostatnie kilka tygodni to kolejne propozycje, które po prostu przyczyniają się do tego, aby ograniczyć produkcję żywności w Europie, aby po kolei likwidować kolejne gospodarstwa rolne. I to, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach, to są trzy elementy: – po pierwsze, dialog strategiczny, – po drugie, propozycja nowych wieloletnich ram finansowych na lata 2028-2034 – trzeci punkt to podpisanie niekorzystnych umów handlowych, które są – zamiar podpisania tych umów – które są po prostu bardzo niekorzystne, bo otwierają nasz wspólnotowy unijny, ale także polski rynek na import artykułów rolno-spożywczych z krajów trzecich.
Dialog strategiczny to tak naprawdę dokument, który jest Europejskim Zielonym Ładem pod inną nazwą. Natomiast to, że on zawiera elementy Europejskiego Zielonego Ładu dla rolnictwa, to jest tylko jeden z punktów.
Dlatego, że w tym dialogu strategicznym, w tym dokumencie, który tak ładnie się nazywa, znalazły się zapisy, które mówią m.in. o tym, że rolnictwo zostanie włączone do systemu ETS, czyli systemu do wykupywania uprawnień do emisji CO2.
Ten dokument wprowadza również redukcję spożycia mięsa.
Ten dokument wprowadza ograniczanie dostępu do produktów odzwierzęcych i zastąpienie odzwierzęcych produktów właśnie roślinnymi zamiennikami.
Ale to, co najważniejsze w tym dokumencie, to również oczywiście wszystko pod bardzo ładną nazwą “rekompensata”. Natomiast czytamy dokładnie na stronie 67 Dialogu strategicznego: zaangażowanie Komisji w stopniowe wycofywanie klatek powinno się wiązać z odpowiednim okresem przejściowym oraz gwarantować rolnikom pełną rekompensatę w postaci środków finansowych. Co to oznacza? To oznacza właśnie dopłacanie do likwidacji gospodarstw rolnych, które zajmują się chowem i hodowlą zwierząt! To oczywiście pięknie się nazywa, natomiast to nic innego, jak dopłacanie do likwidacji rolnictwa.
Kolejny punkt, który się pojawił w zakresie rolnictwa, to jest propozycja zmian wieloletnich ram finansowych na lata 2028-2034. I tak naprawdę ta zmiana, do której dotarło Politico, do tych dokumentów, do których dotarł serwis Politico, po prostu będzie gigantycznym ciosem w Polskę i w polskie rolnictwo, bo to oznacza koniec automatycznego przyznawania dotacji sektorom tradycyjnie wspieranym przez Unię Europejską, czyli między innymi rolnictwu.
Zamiast programów polityki regionalnej będą pule krajowe. I co więcej, cały ten budżet ma funkcjonować na zasadzie warunkowości. To znaczy, aby otrzymać z tej puli krajowej pieniądze, będzie trzeba spełnić konkretne warunki, w tym m.in. takie założenia jak rolnictwo ekologiczne czy zapisy dotyczące równości płci! I najprawdopodobniej to się znajdzie w kolejnej tej wielkiej perspektywie finansowej Unii Europejskiej.
Na czele tych wydatkowanych środków będzie stał komitet sterujący. To nic innego jak szantaż finansowy wymierzony m.in. w polskich rolników, bo to będzie bardzo analogiczna sytuacja do tej sytuacji związanej z Krajowym Planem Odbudowy i z kamieniami milowymi, które trzeba było zrealizować po to, żeby te pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy otrzymać.
Właściwie to oznaczałoby również likwidację wspólnej polityki rolnej, gdyby tę całą rewolucję budżetową przeprowadzić. I jest to wyjątkowo niebezpieczne dlatego, że Polska płaci składkę członkowską również na to, żeby to rolnictwo w Polsce było dotowane. A dzisiaj te pieniądze mogą się okazać pod bardzo ścisłymi warunkami uregulowane, ich wypłata.
I ostatni punkt to są te niekorzystne umowy handlowe, dlatego, że październik, wrzesień to są kolejne rundy negocjacji m.in. umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a Mercosurem. Przypomnę, że generalnie wszystkie stowarzyszenia, zrzeszenia rolnicze w całej Europie sprzeciwiają się tej umowie.
Przypomnę również, że ta umowa została w pewien sposób zablokowana na początku roku, w związku z protestami rolników, przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Dzisiaj, po wyborze szefowej Komisji Europejskiej, po raz kolejny wraca i najprawdopodobniej zostanie sfinalizowana do końca roku.
To jest wyjątkowo niebezpieczna umowa. To jest masowy import takich artykułów rolno-spożywczych właśnie jak wołowina, jak cukier, jak drób. To bezpośrednio zagraża również polskim rolnikom.
Natomiast drugi obszar niekontrolowanego importu to jest oczywiście import artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy. I tutaj również nie ma dobrych wiadomości, dlatego, że Komisja Europejska przygotowuje nową formułę współpracy handlowej między Ukrainą a Unią Europejską, co dalej będzie oznaczało otwarty rynek, także polski rynek, na import towarów rolnych z Ukrainy.
Czy to się uda zablokować? Na to trzeba wywierać bardzo silną presję i uświadamiać, że również ten import z Ukrainy jest szkodliwy nie tylko dla krajów przyfrontowych, ale dla innych państw członkowskich, które utrzymują się z produkcji rolnej.
Polska policja żąda walki z masową migracją. Ogólnopolski protest policjantów.
„Gangi cudzoziemców rosną w siłę. A my zamiast potrzebnych czterech, pięciu patroli w danym mieście czy rejonie jesteśmy w stanie wystawić jeden. To upadek, służba leży na łopatkach i przeciwko temu protestujemy” – mówi sierż. szt. Jacek Łukasik. Kiełkują problemy związane z masową imigracją, wszystko to wskutek powielania błędów zachodu przez rząd PiS, błędów, które dziś dalej uskutecznia rząd Donalda Tuska. Policjanci nie radzą sobie ze skalą zorganizowanej przestępczości imigrantów. Brakuje funkcjonariuszy, jeśli państwo nic z tym nie zrobi to „za rok obudzimy się w trakcie wojny gangów o wpływy w Polsce”.
W rozmowie przewodniczącego policjantów zrzeszonych w NSZZ „Solidarność” z Wirtualną Polską pada o wiele więcej mocnych tez, o których Konfederacja i Ruch Narodowy mówią od lat. Przestępczość rośnie, Polska jest areną działań gangów imigranckich, spośród których najbardziej niebezpieczni są Gruzini.
Według związkowców w Polsce brakuje 14 tys. policjantów. W samej Warszawie czeka 2,5 tys. nieobsadzonych stanowisk. Policjanci żądają podwyżek, większego budżetu i uatrakcyjnienia służby w policji, aby zwiększyć liczbę rekruta.
My z kolei postulujemy powstrzymanie nielegalnej imigracji. Osoby, które wpuszczamy do naszego kraju, powinny być wnikliwie zbadane przy wniosku o pobyt na terenie Rzeczpospolitej. Przy setkach tysięcy każdego roku jest to zwyczajnie niemożliwe. Policjanci pokazują, że jak w wielu innych sprawach, Konfederacja ma rację również w sprawie migracji.
Polska policja żąda walki z masową migracją. Ogólnopolski protest policjantów.
„Gangi cudzoziemców rosną w siłę. A my zamiast potrzebnych czterech, pięciu patroli w danym mieście czy rejonie jesteśmy w stanie wystawić jeden. To upadek, służba leży na łopatkach i przeciwko temu… pic.twitter.com/GxBs5mh7kJ
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 10 października 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś w imieniu Konfederacji wraz z Włodzimierzem Skalikiem chcemy odnieść się do projektu budżetu na rok 2025.
To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to, że polskie państwo – czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego – coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele. I uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt. Kosztem zadłużenia państwa.
I teraz, od razu odpowiadając na ewentualną krytykę. My wiemy, na czym polega polityka budżetowa. Deficyt i zadłużenie są narzędziami tej polityki. I ze wszystkim można przesadzić.
Oczywiście w tej chwili jest moda w środowiskach ekonomicznych, żeby mówić, że zadłużenie nie ma ryzyk, nie jest złe. Ale to jest po prostu nieprawda!
Do pewnego pułapu państwo można zadłużać, powyżej pewnego pułapu zaczynają się ryzyka i zaczynają się ponadnormatywne koszty. Z jednej strony koszty tego zadłużenia wraz ze skalą wzrostu zadłużenia mogą być coraz większei są coraz większe, z drugiej strony problem z zaciągnięciem tego zadłużenia może być i jest coraz większy.
Obecnie nasze państwo zadłuża się niewspółmiernie do objętości własnego rynku finansowego. W związku z czym zwiększamy zadłużenie zagraniczne jako państwo polskie po to, żeby spiąć kolejne budżety.
Po trzecie, rośnie udział kosztów obsługi zadłużenia w ogólnych kosztach budżetowych. Im większy będziemy mieli dług publiczny to nie, tak jak mówi Lewica, “tym lepiej, bo państwo będzie się lepiej rozwijać”, no to jest bajka dla naiwnych. Im większe będziemy mieć zadłużenie publiczne, tym większe będą udziały kosztu obsługi zadłużenia w budżecie, a nie wydatki rozwojowe!
Zdrowo rozwijająca się gospodarka oczywiście może, tak jak uczy to teoria ekonomii, koniunkturę, pewne nierówności koniunktury wypłaszczać polityką budżetową,. Ale żeby to coś wypłaszczać, to w okresie dobrej koniunktury należałoby te długi trochę spłacać, a w okresie złej koniunktury trochę zaciągać.
A filozofia w tej chwili jest taka, że czy dobra koniunktura, czy zła, zadłużamy ile wlezie, mówimy, że to dobre, i po nas choćby potop! Nie, to nie jest mądra polityka.
Poza tym ta cała lewicowa narracja o tym, że zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową – lewicowa i pisowska dodajmy. Bo premier Morawiecki też stosował tę narrację i obstawił się ekonomistami o raczej lewicowym odchyleniu. Cała ta narracja jest o tyle nieprawdziwa, że bardzo znaczna część wydatków, które tutaj w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru.Ma charakter po prostu socjalny. I możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były, zmniejszyły nierówności czy zwiększyły, głupio czy mądrze, ale to nie są w większości wydatki rozwojowe.
Teraz trochę o liczbach, żebyśmy uchwycili skalę. Gdzieś między rokiem 2012 a 2022, przez 10 lat mieliśmy tak, że deficyt budżetowy państwa tylko raz wystrzelił ponad kwotę 50 miliardów złotych. To było w pierwszym roku pandemii, czyli w roku 2020.
Obecny projekt budżetu na rok przyszły przedstawiony jest z kwotą deficytu SZEŚĆ RAZY wyższą, to znaczy 290 miliardów złotych. To nie jest kwota całego budżetu, to jest tylko deficyt: 290 miliardów złotych.
Więc przez 10 lat nie wychodziliśmy ponad kwotę 50 miliardów, a teraz mamy uchwalić budżet z kwotą deficytu prawie 300 miliardów złotych! No ja nie jestem jeszcze stary, ale jestem wystarczająco stary, żeby pamiętać, że cały budżet państwa mniej więcej miał taką wielkość, jak obecnie deficyt!
Gwałtowność wzrostu deficytu budżetowego jest zatrważająca, bo w zeszłym roku to było poniżej 200 miliardów, czyli mamy wzrost deficytu o 50% rok do roku. Dwa lata temu to było poniżej 100 miliardów, czyli mamy 85 miliardów w 2023, w 2024 już 184 miliardy złotych i w 2025 ma być 290 miliardów złotych. Ale jeżeli będziemy zwiększać deficyt budżetowy o 100 miliardów co roku, to gdzie znajdziemy się za lat 10? Bilion złotych deficytu?
Chyba naprawdę potrzebne jest, żeby ktoś zawołał: opamiętajcie się! I tą siłą, która woła “Opamiętajcie się!”, jest Konfederacja.
Jeszcze raz, to nie chodzi o to, że jesteśmy jakimiś dogmatykami, jak różni ćwierćinteligenci twierdzą, którzy przeczytają jedną lewicową książkę i uważają, że zrozumieli wszystko z ekonomii czy z finansów publicznych. Chodzi o to, że my od lat przyglądamy się tym liczbom i widzimy, co się dzieje. Co się mianowicie dzieje za kulisami? Ktoś musi te budżety wykonać.
W im większym stopniu wykonanie budżetu jest uzależnione od zaciągania zadłużenia na krajowym i międzynarodowym rynku finansowym, tym mniej władzy w Polsce ma demokratycznie wyłaniany rząd, a tym więcej władzy mają rynki finansowe z instytucjami międzynarodowymi, które mogą nam podyktować zasady zadłużania!
Dokładnie tak, jak zrobiła to w poprzednich latach Komisja Europejska, mówiąc: chcecie KPO, chcecie zadłużenie z rynku finansowego, to róbcie to, co my każemy! Będziecie robić co innego? Nie ma cukierka, nie dostaniecie!
No i teraz ile my tych pieniędzy potrzebujemy pożyczyć? Przede wszystkim, kto to robi? Ministerstwo Finansów. Ministerstwo Finansów jeździ po świecie i przedstawia państwo polskie jako dobrego dłużnika. I my możemy sobie opowiadać, że jesteśmy gospodarką z najstabilniejszym wzrostem, że mamy dobre prognozy i tak dalej, natomiast na rynkach finansowych jesteśmy wyceniani jako państwo wyższego ryzyka niż najbogatsze państwa zachodnie. I trudno też, żeby było inaczej, bo są pewne obiektywne czynniki, takie jak nasza energetyka, jak bliskość wojny, jak niższy poziom bogactwa, niższy poziom uprzemysłowienia, które powodują, że będziemy tak wyceniani. Po prostu będzie nam się pożyczać pieniądze drożej. To jest rzeczywista miara.
Nie tylko te wskaźniki wzrostu gospodarczego. I teraz ile tych pieniędzy pożyczamy? W 2025 roku wzrost obligacji, które mają być wyemitowane, podawany przez prasę, jest szacowany na 100 miliardów złotych – sam wzrost. W zeszłym roku Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedawało oficjalnie obligacje za 252 miliardy, teraz ma sprzedać ich aż za 366 miliardów. Ale uwaga, jeżeli ktoś sądzi, że to jest wszystko, to jest w głębokim błędzie i nie wie, o czym mówi. Bowiem to są wyłącznie obligacje na pokrycie deficytu budżetowego i deficytu poukrywanego w innych funduszach okołobudżetowych.
Jest jeszcze coś takiego, o czym prawie nikt nie pamięta i moim zdaniem jesteśmy jedyną siłą polityczną, która będzie o tym przypominać, jak obsługa zadłużenia. I obsługa zadłużenia polega na tzw. rolowaniu obligacji. To znaczy, żeby utrzymać to zadłużenie na tym samym poziomie, trzeba sprzedać bardzo dużo obligacji, żeby zadłużenie pozostało na tym samym poziomie.
Dane za rok obecny są takie, że w tym roku Ministerstwo Finansów, żeby pokryć deficyt i zrolować dług, musiało sprzedać obligacje za 420 miliardów złotych! Ja pytam, za ile miliardów złotych będzie musiało sprzedać Ministerstwo Finansów obligacje w roku przyszłym? Czy jest już znana prognoza polityki związanej z obsługą długu i pokryciem deficytów? No nie trzeba być wielkim geniuszem ekonomicznym, żeby stwierdzić, że będzie to z wielkim prawdopodobieństwem ponad pół BILIONA złotych! To będzie pierwszy raz w III Rzeczypospolitej, kiedy państwo polskie będzie musiało sprzedać obligacje za ponad pół biliona złotych.
I to nie jest tak, że jeżeli nikt w polskim parlamencie tych danych nie rozumie i nie analizuje, to nikt tych danych nie czyta i nie analizuje w bankach czy w agencjach ratingowych. Oczywiście to jest czytane, jest analizowane i ten koszt, po jakim będzie Polsce pożyczany kapitał, to będzie właśnie koszt podyktowany w odniesieniu do tych danych, o których my mówimy – a inni mówią, a ten napisał to, ten napisał tamto, można się zadłużać, hulaj dusza piekła nie ma. Kto naiwny, niech w to wierzy.
Sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 miliardów złotych. Czyli 75 miliardów złotych zapłacimy wyłącznie za odsetki. Wyłącznie! To nie pójdzie na cokolwiek. To będzie czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują. To chyba lepiej, żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK, niż żeby to był zarobek właścicieli banków krajowych i międzynarodowych.
Apelujemy o przemyślenie tej kwestii. Droga lewico, z Lewicy, z PiS-u, z Platformy, z PSL i z Polski 2050, która kreujesz i popierasz taką politykę, odpowiedz na pytanie, czy naprawdę uważasz, że każde zadłużenie jest nieszkodliwe i każde zadłużenie jest bezpieczne? To po prostu zwyczajnie nieprawda. Gdyby to była prawda, państwa by nie bankrutowały, a państwa jednak muszą restrukturyzować swój dług, ogłaszać bankructwo właśnie dlatego, że nie ma darmowego lunchu na międzynarodowym rynku finansowym. Ten, kto płaci, ten dyktuje reguły gry.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Grzegorza Płaczka i Krzysztofa Mulawy, 10 października 2024 r.
Grzegorz Płaczek: – W ostatnich dniach w Polsce gruchnęła informacja, że polski rząd nie kontroluje skali patologii, która polega na tym, że rodzice ukraińskich dzieci pobierają świadczenie 800+.
Skąd to wiemy? Oto pani minister edukacji Barbara Nowacka przyznała, że od 1 września 2024 roku, wraz z dniem, kiedy została wprowadzona reguła, że tylko dzieci ukraińskie, które uczą się w polskich szkołach będą mogły pobierać 800+, a właściwie ich rodzice, to w tym samym czasie, pani minister przyznała, że kilka miesięcy wcześniej skala wsparcia ze strony budżetu państwa polskiego była znacznie większa.
Co to oznacza dla nas Polaków? Polska nie kontrolowała w jaki sposób, komu i na jaką skalę przyznawała świadczenia 800+.
Problem jednak polega na tym, że w ślad za tymi słowami, w ślad za tym oświadczeniem nie poszły żadne czyny. Ani media, ani ministerstwo, ani rząd nie pochylił się nad problemem i nie próbuje poinformować opinii publicznej o jakiej skali patologii mówimy.
Wiemy o kilku faktach. Do lipca 2024 roku Polska w ramach świadczenia 800+ wypłaciła na rzecz ukraińskich dzieci ponad 1,6 mld złotych. A liczba dzieci, które otrzymały to świadczenie do końca lipca sięga niemal 250 tys. osób. (…)
W tej sprawie jako Konfederacja wysłaliśmy 4 interwencje poselskie w celu zweryfikowania kto za co jest odpowiedzialny, kto doprowadził do takiej sytuacji i gdzie leży prawda. (…)
Na podstawie oficjalnych urzędowych informacji nie udaje się ustalić na jaką skalę państwo polskie było oszukiwane i do ilu wyłudzeń świadczeń 800+ doszło. (…)
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj