Michał Wawer: Platforma Obywatelska wycofała swój wniosek o odrzucenie obywatelskiej ustawy TAK dla CPK!
Ustawa trafi do dalszych prac w komisji sejmowej.
Presja ma sens. Gratulacje dla wszystkich, którzy w ostatnich dniach przyczynili się swoim głosem w debacie publicznej (również tej internetowej) do uświadomienia Platformie, że nie ma w Polsce poparcia dla zmielenia “Tak dla CPK”!
Rok 2025 rokiem podwyżek, ale jak wysokich? 70% – ogrzewanie 65% – woda i ścieki 56% – gaz 48% – wywóz śmieci
Takich podwyżek spodziewają się polskie rodziny w 2025 roku. Krajowy Rejestr Długów przeprowadził badanie pod nazwą „Portfele polskich gospodarstw domowych pod presją rosnących cen”, w którym spytano Polaków o spodziewany wzrost cen.
Aż 80% z nas boi się podwyżek w przyszłym roku wskazując przede wszystkim na wzrost opłat domowych. Niestety podwyżek, zwłaszcza w cenach energii i gazu możemy być pewni, oby jednak inne czarne scenariusze się nie spełniły.
Rok 2025 rokiem podwyżek, ale jak wysokich? 70% – ogrzewanie 65% – woda i ścieki 56% – gaz 48% – wywóz śmieci
Takich podwyżek spodziewają się polskie rodziny w 2025 roku. Krajowy Rejestr Długów przeprowadził badanie pod nazwą „Portfele polskich gospodarstw domowych pod presją… pic.twitter.com/C4qvjIcEbk
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak i poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Buczek o problemach z jakimi coraz mocniej borykają się polskie firmy.
Tomasz Buczek: Miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami polskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Branża na barkach której spoczywa sukces wielkiego skoku cywilizacyjnego jaki dokonywał i dokonuje się w polskim budownictwie na przestrzeni ostatnich 2 dekad, staje przed kilkoma zagrożeniami: – rosnące koszty produkcji wynikające z cen energii (koszty energii w cenie 1 tony cementu to już około 35%), – koszty ukryte w systemie ETS, – konkurencja z krajów w których cementownie nie są obarczone kosztami polityki klimatycznej, – zobowiązania wynikające z polityki UE dotyczącej dekarbonizacji przemysłu.
Polska jest na 3. miejscu w Europie w ilości wyprodukowanego cementu. Nasze cementownie dają ok. 4 tysiące miejsc pracy, a w branżach kooperujących dodatkowe 24-25 tysięcy miejsc pracy, co przekłada się na miliardy złotych wpływu do sektora finansów publicznych.
Firmy zrzeszone w stowarzyszeniu na przestrzeni ostatnich lat wdrażały inwestycje w swoich zakładach, które redukowały emisję CO2 zgodnie z opublikowaną w 2020 roku przez Europejskie Stowarzyszenie Przemysłu Cementowego mapą drogową na rzecz „neutralności emisyjnej”. Ta mapa zakłada: – do 2030 roku redukcję emisji CO2 o 40%, – do 2040 roku wdrożenie technologii CSS w realizacji celów klimatycznych, – do 2050 roku osiągniecie neutralności klimatycznej.
Ciekawa jest ta technologia CCSu i powiem szczerze jest to dla mnie jeden z większych absurdów Unii o jakich słyszałem. Chodzi generalnie o to żeby dwutlenek węgla powstały przy produkcji cementu i klinkieru wyłapywać i magazynować w wyrobiskach pokopalnianych (po gazie i ropie naftowej). Problem w tym że z tychże cementowni trzeba jakoś te gigantyczne ilości gazu tam dostarczyć. Pomysł jest taki żeby budować rurociągi (pewnie podobne do tych tradycyjnych gazowych) które będą transportowały gaz do magazynów. Inwestycja miała by kosztować miliardy złotych a czas realizacji to kilka jeśli nie kilkanaście lat.
Przedstawiciele Stowarzyszenia Producentów Cementu bronią się jak tylko potrafią i szukają ratunku w granicach obowiązujących ich zasad nakreślonych przez UE postulując rozwiązania przywracające im chociaż na moment rynkową konkurencyjność, lecz w dłuższej perspektywie jest to przerzucenie kosztów chorej polityki klimatycznej UE na rządy krajowe, które miałyby być odpowiedzialne za budowę takiej infrastruktury rurociągowej.
Dobitnie konsekwencje takiej polityki, którą kreowały przez ostatnie lata brukselskie elity w tym Donald Tusk i jego sojusznicy w kraju: Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, Włodzimierz Czarzasty i zagranicą Ursula von der Leyen, wskazał raport Draghiego. Włoch ukazał w nim jak fanatyzm klimatyczny UE doprowadza do samobójstwa gospodarki europejskiej.
Czy przyjdzie jakieś opamiętanie? Czy raport Draghiego otworzy oczy politykom na to o czym Konfederacja mówiła od dawna?
Tu nie ma miejsca na niuansowanie. Nie ma miejsca na kosmetyczne zmiany. Potrzeba uderzenia się w pierś i gruntownej przebudowy polityki klimatycznej opartej na logicznych wolnorynkowych rozwiązaniach w poszanowaniu środowiska naturalnego na miarę naszych możliwości.
Dzisiaj miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami polskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Branża na barkach której spoczywa sukces wielkiego skoku cywilizacyjnego jaki dokonywał i dokonuje się w polskim budownictwie na przestrzeni ostatnich 2 dekad, staje przed… pic.twitter.com/w5FGN5qQ6V
Krzysztof Bosak: Odbywam takie spotkania i czytam takie relacje niczym doniesienia z frontów wojny przeciw polskiej gospodarce. Za chwilę trudno będzie wskazać branżę, która w Polsce ma się dobrze i ma dobre perspektywy. W której Polacy dysponujący nadwyżką kapitału inwestują z optymizmem i dreszczykiem pozytywnej emocji.
Doświadczenie społecznej obojętności wobec tego wszystkiego jest zresztą niemniej ponure niż same te informacje. Wydaje mi się, że ludzie nie składają tych wszystkich informacji w całość bo przecież TO NIEMOŻLIWE żeby szło tak źle i nikt z tym nic nie robił. Ludzie mają przekonanie, że KTOŚ nad tym wszystkim czuwa.
Cóż, niestety nie mam dobrych wiadomości… Na górze jest grupa przestraszonych ludzi, z których każdy ma tylko wycinkowy ogląd rzeczywiści. Ludzi, którzy sami nie wiedzą co myśleć, bo nikt jeszcze nie sformułował diagnozy, która stałaby się akceptowalna, zrozumiała i obowiązująca. Ludzi, którzy mają świadomość, że dziś są, a jutro ich nie ma. Ogromna większość z nich chce robić „od do” i po prostu przeczekać swój czas na danym stanowisku, bez większych wstrząsów.
Nie ma w Polsce grupy ludzi czujących odpowiedzialność za kreowanie strategii gospodarczej państwa i wolnych w myśleniu, w dokonywaniu samodzielnych ocen. Są takie jednostki, ale nie stanowią one zwartej grupy i nie mają żadnego umocowania instytucjonalnego w państwie. Dlatego przestrzegam przed posiadaniem złudzeń, że KTOŚ (jacyś ONI) zatrzyma nasz polski dryf w negatywnym kierunku.
Uważam, zupełnie szczerze, że w polityce obecnie jedynym ośrodkiem niezależnego myślenia o tych sprawach jest Konfederacja. Nie będę tego rozwijał i do tego przekonywał, bo dla jednych jest to oczywiste, a dla innych tak trudne do przyjęcia, z różnych powodów, że obecnie i tak ich nie przekonam. Czas, wydarzenia i osobiste doświadczenia ze zmieniającą się rzeczywistością w wielu przypadkach zrobią to za mnie.
Dzisiaj miałem przyjemność spotkać się z przedstawicielami polskiego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Branża na barkach której spoczywa sukces wielkiego skoku cywilizacyjnego jaki dokonywał i dokonuje się w polskim budownictwie na przestrzeni ostatnich 2 dekad, staje przed… pic.twitter.com/w5FGN5qQ6V
Gdyby nie Francja, Skandynawia, Czechy i Holandia, a więc kraje, które mają duże rezerwy mocy w stabilnych źródłach, połowa Unii Europejskiej mogłaby być trzeci dzień bez prądu. Ten obraz pokazuje, że cofamy się w rozwoju i znów zaczynamy być zależni od pogody.
Na tym polegał postęp technologiczny i rozwój cywilizacyjny, że jako ludzkość oderwaliśmy się od tej zależności. Eurokraci i ich ideologia cofają nas w rozwoju.
Nasz import to obecnie aż 2,5 GW. Skala importu w tych dniach ma inne znaczenie niż wtedy, kiedy w systemie jest nadmiar mocy z powodu pogodozależnych OZE. Dziś nie wieje i nie świeci, jest deficyt energii, a import pokazuje, jak bardzo brakuje wielu krajom dobrego, zdolnego do samodzielnej egzystencji systemu energetycznego.
Niestety, jako Polska po latach inwestowania w 30 GW mocy w wiatraki i fotowoltaikę jesteśmy w bardzo złej sytuacji. Miesiące takie jak listopad, grudzień, styczeń i luty są najtrudniejsze ze względu na liczbę dni pochmurnych i bezwietrznych. Więc jak mawiają klimatyści, ‘byle do wiosny’. Ale czy takie podejście przystoi nowoczesnej cywilizacji?
Gdyby nie Francja, Skandynawia, Czechy i Holandia, a więc kraje, które mają duże rezerwy mocy w stabilnych źródłach, połowa UE mogłaby być trzeci dzień bez prądu. Ten obraz pokazuje, że cofamy się w rozwoju i znów zaczynamy być zależni od pogody. Na tym polegał postęp… pic.twitter.com/SgZr08VYMA
Sławomir Mentzen z mównicy sejmowej, 6 listopada 2024 r.
Rok temu w trakcie kampanii wyborczej Donald Tusk powiedział: Wiecie, na czym polega ten możliwy cud, jeżeli chodzi o konsekwencje zmiany rządu? Jeśli w Polsce nastanie znowu rząd odpowiedzialny, który wie, na czym polega gospodarka, to pieniądze znajdą się w sposób niemalże automatyczny. Ciężko nie zauważyć tu pewnego podobieństwa do światłej myśli pani Izabeli Leszczyny, która próbowała naprawić system ochrony zdrowia za pomocą magicznej różdżki.
Platforma Obywatelska wybory wygrała i aż ciężko w to uwierzyć, ale cud się nie stał, magiczna różdżka nie pomogła i nie udało się tych problemów ani w służbie zdrowia, ani w naszych finansach publicznych rozwiązać.
Obecny minister finansów Andrzej Domański obiecywał dokładnie takie same cuda jak Donald Tusk, tylko jako ekonomista używał bardziej skomplikowanego języka. Kiedy w trakcie kampanii wyborczej mieliśmy razem debatę w „Pulsie Biznesu”, zadałem panu ministrowi pytanie: Jakim cudem chce zrealizować swoje obietnice, tzn. obniżyć podatki, podwyższyć wydatki i zachować dyscyplinę budżetową?
Odpowiedział mi następującymi słowami: Nasz program jest zarówno programem, który napędza wzrost gospodarczy, który sprawia, że polska gospodarka w długim horyzoncie będzie rozwijała się zdecydowanie szybciej poprzez wzrost konkurencyjności, poprzez transformację energetyczną, a dzięki temu do budżetu będzie wpływało zdecydowanie więcej środków.Gdy tylko przejmiemy władzę, również radykalnie poprawi się wiarygodność polskiego rządu. Dzięki temu mocno spadną chociażby koszty obsługi naszego długu, na który wydajemy obecnie prawie 70 mld zł. 70 mld zł wynoszą koszty obsługi długu zaciągniętego w olbrzymiej mierze przez rząd Morawieckiego, więc odpowiadając na pana pytanie: godzimy inwestycje z utrzymaniem tych programów, z utrzymaniem tych programów, które są w Polsce potrzebne.
Odpowiedziałem na to wtedy: Nie wierzcie państwo oszustom z Platformy. Nie da się obniżać podatków i podwyższać wydatków i ściemniać, że jest to neutralne dla budżetu. Nie wierzcie Platformie. Oszuka dokładnie tak samo jak poprzednio.
Minął rok i znowu ciężko w to uwierzyć, naprawdę ciężko, ale Platforma rzeczywiście po raz kolejny oszukała wyborców. Po roku widać, jakie bzdury opowiadał obecny minister finansów Andrzej Domański.
W budżecie na 2025 r. mamy zaplanowany rekordowy deficyt, rekordowy dług, rekordowy poziom odsetek, rekordowe potrzeby pożyczkowe. Same odsetki będą kosztowały nas dwa razy więcej niż wydatki na szkolnictwo wyższe i naukę. Same odsetki będą wyższe niż wpływy z podatku CIT. A wszystko to w naprawdę w miarę spokojnej sytuacji gospodarczej.
Zaplanowaliście 4-procentowy wzrost gospodarczy. Nie mamy na razie żadnej wojny, nie ma żadnej katastrofy. Jedyną katastrofą, która nas spotkała, są niestety wasze rządy.
Niestety nie poprzestaliście na opowiadaniu bzdur w trakcie kampanii wyborczej. Opowiadaliście bzdury również po kampanii wyborczej. Co więcej i co najgorsze, umieszczaliście bzdury również w ustawie budżetowej.
Projekt budżetu na 2024 r. był oczywiście autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Wzięliście gotowy dokument i jeszcze bardziej go popsuliście, zwiększając deficyt o 19 mld zł, a następnie przyjęliście ten budżet jako swój.
Minister Domański zapewniał wtedy, że podejmie szereg działań na rzecz ograniczenia wysokości deficytu budżetowego. Zaznaczył, że nowy rząd będzie szukał naturalnych oszczędności. Podkreślał pan: Będziemy dążyć do tego, aby deficyt w kolejnych latach uległ ograniczeniu, prognozujemy wzrost wpływów ze wszystkich podatków. Zwracałem wtedy uwagę, że założyliście nierealistycznie wysokie wpływy z podatków, w szczególności z podatku VAT.
Do tego założyliście wpływy z NBP, a już wtedy było wiadomo, że ich po prostu nie będzie.
Jeśli ktoś nie oglądał to zdecydowanie polecam dzisiejsze przemówienie dra @SlawomirMentzen w sprawie nowelizacji budżetu. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że w 10 minut zmiażdżył i rozsmarował tych nieporadnych kłamczuchów z PO i ich pożal się Boże propagandę (bo bynajmniej… https://t.co/95iJSa4TBu
Jeszcze w kwietniu tego roku, już po przyjęciu budżetu, po 3 miesiącach tego roku mówił pan, że budżet wygląda całkiem dobrze. Wygląda tak dobrze, że musimy go teraz nowelizować.
Wysokość nowego deficytu budżetowego wyniesie o niemal 1/3 więcej niż planowana wcześniej, to znaczy ponad 240 mld zł. Wcześniej planowano 184 mld zł. Teraz wynosi 6,6% PKB, a planowano 5,1%. Unia Europejska wymaga, żeby ten deficyt wynosił zaledwie 3%.
Zgodnie z tą nowelizacją nasze dochody spadają o 56 mld zł, dochody podatkowe o 44 mld zł. Pozostaje więc zapytać: Co z tym szeregiem działań ministra na rzecz ograniczenia wysokości deficytu budżetowego? Co z prognozowanymi wzrostami wpływów ze wszystkich podatków? Gdzie są te pieniądze, które według Donalda Tuska miały się znaleźć w sposób niemalże automatyczny?
W tej nowelizacji budżetu rząd przyjął, że dochody będą niższe, niż zakładano. Nie będzie 6 mld zł dochodu z NBP. Rok temu mówiłem, że tego dochodu nie będzie, ponieważ już rok temu publicznie było wiadomo, że nie będzie żadnych pieniędzy z NBP, że wykaże on 20 mld zł straty. Pomimo tego wpisaliście 6 mld zł do budżetu. Oszukiwaliście Polaków. Wiedzieliście, że tych pieniędzy nie będzie, a teraz w końcu musieliście to przyznać.
Dochody z podatku VAT w 2024 r. wyniosą 293 mld zł, czyli o 23 mld zł mniej, niż planowaliście, o ponad 7% mniej, niż zakładaliście. Mówiłem rok temu, że zakładacie nierealistycznie wysokie wpływy z VAT-u, że nie da się ściągnąć tyle VAT-u z Polaków w 2024 r. Mimo to wpisaliście to do budżetu. Oszukiwaliście Polaków, bo doskonale wiedzieliście, że nie będzie takich wpływów z VAT-u.
Przecież ten budżet był budżetem autorstwa PiS-u. Kiedy PiS założył tak wysokie wpływy z VAT-u, to wasi politycy to krytykowali, mówili, że to jest niemożliwe, że nie ma szans, żeby wpływy z VAT-u o tyle wzrosły, po czym przejęliście władzę i magicznie, cudownie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki uznaliście, że te wysokie wpływy z VAT-u są na tyle realistyczne, że warto wpisać je do budżetu.
Dochody z podatku CIT wyniosą 58,5 mld zł, czyli o 11,5 mld zł mniej, niż planowano, ponad 16% mniej, niż planowano. Dochody z PIT-u wyniosą o 11,5 mld zł mniej, czyli ponad 10% mniej, niż planowano. Dlaczego dochody z CIT-u i PIT-u są niższe, niż przewidywano? Odpowiedź można znaleźć w uzasadnieniu nowelizacji budżetowej. Przyczyną jest to, że zysk brutto przedsiębiorstw niefinansowych badanych przez GUS spadł o ponad 20%.
Dobrze mają się tylko banki. Wynik finansowy banków według KNF wzrośnie o 17%. Oznacza to, że za waszych rządów gospodarka nie ma się dobrze. Przedsiębiorcy mają się wyjątkowo niedobrze. Dobrze mają się tylko banki, co jest kolejnym sygnałem, że nie musicie tak lobbować za kredytem 0% po to, żeby jeszcze bardziej nabić kieszenie deweloperom oraz bankom, bo one już teraz mają się dużo lepiej niż pozostała część przedsiębiorców.
Jak się to wszystko doda, brak wpływów z NBP, brak wpływów podatkowych, to okazuje się, że pomyliliście się o 56 mld zł. To jest olbrzymia kwota. To nie są jakieś drobne, których można nie zauważyć.
Za 56 mld zł moglibyśmy kupić 500 czołgów Abrams, moglibyśmy zbudować dwie zupełnie nowe autostrady A1, moglibyśmy zbudować połowę elektrowni jądrowej. To nie jest jakaś drobna, pomijalna kwota. To są olbrzymie pieniądze.
Podsumowując, budżet trzeba znowelizować z trzech przyczyn. Pierwsza jest taka, że wpisaliście do budżetu wpływy z NBP, a wiedzieliście, że ich nie będzie. Druga jest taka, że wpisaliście do niego nierealistycznie wysokie wpływy z VAT-u, a wiedzieliście, że są nierealistycznie wysokie, że ich nie będzie. Trzecia przyczyna: pod waszymi rządami przedsiębiorcy sobie po prostu nie radzą. Zarzynacie polskich przedsiębiorców.
Obiecywaliście polskiemu biznesowi dobrowolny ZUS, obiecywaliście niższą składkę zdrowotną, obiecywaliście niższy podatek Belki, uproszczenie przepisów i podatków. Niczego z tego nie zrealizowaliście. Do Sejmu dalej nie wpłynęła ustawa upraszczająca prawo podatkowe. Dalej nie wiemy, czy i w jaki sposób podatki mają się zmienić w 2025 r.
Pod koniec sierpnia wiceminister Neneman straszył, że będzie podnosił opodatkowanie dla programistów, że będzie opodatkowywał fundacje rodzinne. Zwiększył niepewność w polskim biznesie. Były zapowiedzi, a projektu ustawy do teraz nie ma. Rok się niedługo kończy i nie wiemy, czy będziecie na ostatnią chwilę zmieniać prawo podatkowe, czy nie będziecie go zmieniać.
Do tego przedsiębiorcy dalej mają chyba najgorszy w całej Unii Europejskiej system podatkowy. Mamy nieznośną biurokrację. Mamy coraz więcej regulacji, których trzeba przestrzegać. Do tego dorzuciliście najwyższe w całej Unii Europejskiej ceny energii i spadek konkurencyjności wywołany zielonym ładem, który przecież popieracie.
Musicie zrozumieć, że to przedsiębiorcy wytwarzają PKB, budują gospodarkę, tworzą miejsca pracy. Trzeba dbać o polski biznes, nie wolno traktować przedsiębiorców tak, jak wy to robicie. Niestety nie jesteście skupieni na biznesie, traktujecie biznes tylko jako bankomat służący do tego, żeby wyciągać z niego pieniądze. Ciągle wkładacie swoje ręce do czyichś kieszeni, ponieważ kończą wam się pieniądze.
Interesują was tylko słupki sondażowe. Interesuje was tylko wojna z PiS-em. Nawet budżetu używacie do tego, żeby szerzyć swoją propagandę. Budżet nie powinien być wykorzystywany do propagandy. To jest zbyt ważny dokument, żeby wpisywać tam bzdury tylko po to, żeby na chwilę ukryć przed Polakami prawdziwą wysokość deficytu.
Trzeba skończyć z takim traktowaniem budżetu. Najwyższy czas na poważne państwo.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Bartłomieja Pejo, 30 października 2024 r.
– Dziś chcemy się odnieść do fundamentalnego problemu, który tłamsi rozwój polskiej gospodarki, powoduje ucieczkę inwestorów z Polski, niszczenie kolejnych miejsc pracy, w ślad za tym również niszczenie ekonomicznych podstaw naszej gospodarki – jakim jest gwałtowny, niekontrolowany wzrost cen energii!
Ten wzrost cen energii jest zjawiskiem, które ma swoje korzenie przede wszystkim w polityce Unii Europejskiej, w celowym obciążaniu produkcji energii z tanich i stabilnych źródeł dodatkowymi karnymi opłatami, tzw. certyfikatami ETS. Z drugiej strony w braku strategii rządu, i poprzedniego, i obecnego, jak temu zaradzić.
Sytuacja staje się naprawdę dramatyczna, nie ma właściwie już miesiąca, żebyśmy nie byli poinformowani o kolejnych firmach, które opuszczają Polskę lub które wchodzą w zwolnienia grupowe. Tylko do sierpnia tego roku ponad 160 firm zgłosiło zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych. W sumie chodzi o 20 tysięcy pracowników.
Jest to najgorszy wynik w ostatnich latach. Firmy takie, jak ABB, Beko, Lear Corporation zadeklarowały zwolnienia odpowiednio 1800 osób, 400 osób, 1000 osób. To jest prawdziwe zaplecze przemysłowe polskiej gospodarki, i te firmy, jak np. ostatnia z wymienionych, przenoszą się do Tunezji. A inwestorzy, z którymi rozmawiamy, rozważają Rumunię, rozważają Turcję, rozważają Ukrainę, rozważają naprawdę różne państwa, w których nie ma najwyższych cen energii na świecie! Jak stało się to możliwe?
Rzut oka na historię wzrostu cen energii. Jeszcze w 2018 roku mieliśmy cenę na poziomie 52 euro za MWh. To już była wysoka cena, wyższa niż we Francji czy w Niemczech – tam odpowiednio było to 50 euro i 41 euro. Natomiast w każdym kolejnym roku te ceny rosły dość gwałtownie, osiągając swoje szczyty mniej więcej koło 2022 roku na poziomie 166 euro! To jest ponad 3 razy więcej. Właściwie przez wszystkie ostatnie lata od 2018 roku, za wyjątkiem roku 2021 i 2022, mieliśmy wyższe ceny energii niż Niemcy i Francja, dwie największe gospodarki Unii Europejskiej, w najwyższym stopniu uprzemysłowione, kraje najbardziej zasobne w kapitał.
Jak polscy przedsiębiorcy mają konkurować z przemysłem francuskim czy niemieckim, mając wyższe ceny energii? Na to pytanie chciałbym, żeby odpowiedzieli architekci tej polityki unijnej, czyli rządu tutaj w Warszawie, jak i z rządu z Komisji Europejskiej. Wygląda to na intencjonalne niszczenie polskiej gospodarki.
Co się na to złożyło? Odpowiedzmy sobie, żebyśmy rozumieli ten proces. Po pierwsze, akceptacja Europejskiego Zielonego Ładu i Fit for 55, czyli radykalizacja celów redukcji emisji CO2. Ta polityka tzw. klimatyczna, która na klimat niespecjalnie wpływa, natomiast wpływa na przemysł i na energetykę. Ta polityka prowadzi do windowania w górę kosztów energii poprzez windowanie w górę cen certyfikatów emisyjnych i zmniejszanie ich liczby.
Wzrost kosztów ETS jest gwałtowny i niekontrolowany. Wszystkie strategie został wyrzucone do kosza. W momencie, jak tworzono system ETS, przewidywano pewną ścieżkę wzrostu tych certyfikatów i to, co się wydarzyło, ma się do tej ścieżki nijak! Nastąpiła spekulacja na rynku certyfikatów emisyjnych przez instytucje finansowe, które po prostu na krzywdzie polskiej gospodarki, na krzywdzie Polaków, na tym drenażu finansowym, który nastąpił, zarabiały. Znów liczby: 25 euro za tonę w 2020 roku, a już w 2023 to było 95 euro za tonę! Prawie 4 razy więcej. Jaki kraj wytrzymałby taką kurację? Jaki biznes może być kalkulowany, kiedy pewne czynniki wynikające z decyzji administracyjnych rosną 4-krotnie w ciągu kilku lat? Tak jak te nieszczęsne certyfikaty emisji.
Wystarczyłoby, żeby Unia Europejska zmieniła swoje przepisy, ustalając stałą cenę tych certyfikatów albo po prostu je likwidując, i tego problemu by nie było! My mieliśmy jeden z najtańszych prądów w Europie, produkowany z węgla. W wyniku ideologii zakazano nam tego i obciążono to karnymi opłatami. Zwracam uwagę, że popularna argumentacja, że wydobywanie węgla w Polsce stało się drogie, że do spółek górniczych się dopłaca – w niektórych przypadkach ta argumentacja jest słuszna, ale ona jest zupełnie obok tematu! Bo koszt pozyskania węgla, jego wydobycia to jest jedno, a koszt wyprodukowania energii to jest drugie. Cały czas na świecie buduje się nowe elektrownie węglowe!
Kraje, które produkują i zamierzają produkować prąd z węgla, obok innych źródeł prądu, mają tańszy prąd niż Polska! Obok tego są również inne, oczywiście, żeby było jasne, popieramy złożony miks energetyczny. Niech to będzie i z węgla, i z atomu, i z OZE, i z gazu, nie ma problemu. Natomiast nie może być tak, a tak jest w tej chwili w Polsce, że cena energii jest dostosowywana do najdroższego prądu, a nie do najtańszego! Przecież to jest absurd. To jest dywersja przeciwko polskiej gospodarce, a to wynika z przyjętych sposobów regulacji rynku energetycznego. Ale to nie koniec.
Poza tymi nieszczęsnymi strategiami unijnymi i wzrostem kosztów certyfikatów ETS mamy wzrost cen węgla wywołany przez wojnę na Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję, a także przez likwidowanie i zamykanie także rentownych kopalń w Polsce i uniemożliwianie wejścia do Polski prywatnych inwestorów, którzy w Polsce chcieli wydobywać leżące pokłady węgla – te rzekomo nieopłacalne! Prywatni inwestorzy chcieli budować kopalnie.
Rząd PiSu nie tylko zdecydował o zamykaniu polskich kopalń należących do państwa; rząd PiSu uniemożliwił budowanie kopalń prywatnym inwestorom i Państwo Polskie w tej chwili będzie płacić za to miliardowe odszkodowania! Właśnie przegrało pierwsze sprawy przed trybunałami arbitrażowymi.
Następnie, kolejny czynnik wzrostu cen energii to zarządzony jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego powrót do stawki VAT 23% od 1 stycznia 2023 na prąd, a więc do tego doszły jeszcze koszty podatkowe. No i jesteśmy w punkcie, gdzie koszt ETS stanowi obecnie 60% kosztu produkcji prądu z węgla. Czyli każda firma, płacąc te najwyższe na świecie rachunki za prąd, 60% nie płaci za żaden prąd, tylko płaci za wymysł eurokratów zatwierdzony przez pierwszy rząd Tuska, następnie rząd PiSu, i obecnie drugi rząd Tuska!
Warto powiedzieć, jak te nakłady się sumują. W 2022 roku to było 32 miliardy złotych – tylko na te uprawnienia. 32 miliardy złotych! W następnym roku, 2023, to było już 40 miliardów złotych! Za ten rok strach pytać, ile to będzie. Ale to jest dziesiątki miliardów złotych! Znacznie więcej niż jakakolwiek inna grupa wydatków w Polsce.
To uderza w budżety gospodarstw domowych, to uderza w konkurencyjność polskiej gospodarki, to prowadzi do wycofywania się firm z Polski. To prowadzi do tego, że inwestorzy, którzy rozważają w Polsce inwestycje, będą je lokować gdzie indziej, a my będziemy mieć coraz większe spowolnienie gospodarcze. To nie dzieje się samo. To polityka zaprogramowana przez rządzących i przez Unię Europejską. Tą politykę trzeba odrzucić!
Miało być 100 000 etatów więcej, a jest 86 000 MNIEJ! Przemysł motoryzacyjny GINIE!
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest szaleńcze parcie na elektryfikację, które nijak nie jest poparte… POPYTEM! Ludzie po prostu nie chcą aut elektrycznych, więc słaba sprzedaż oznacza zwolnienia.
Co ciekawe, najbardziej problem uderza w Niemcy, mimo usilnych prób sztucznego pompowania niemieckiego przemysłu przez von der Leyen i Unię jako taką. Niestety, polska gospodarka jest silnie związana z niemiecką, więc trudno tu mówić o dobrych wieściach.
Interia Motoryzacja pisze: “Z danych CLEPA wynika, że najbardziej dotknięte zwolnieniami są obecnie Niemcy, co nie wróży dobrze polskim firmom. Szacunki CLEPA wskazują, że właśnie Niemcy odpowiadają za 60 proc. zredukowanych miejsc pracy w europejskim przemyśle motoryzacyjnym ogółem. Organizacja szacuje, że od 2020 roku z pracą w sektorze automotive pożegnało się w Niemczech blisko 52 tysiące osób.”
Niestety, eksperci oceniają, że tempo zwolnień przewyższa nawet najgorsze okresy pandemii, a najcięższe ciosy mogą dopiero nadejść…
Miało być 100 000 etatów więcej, a jest 86 000 MNIEJ! Przemysł motoryzacyjny GINIE!
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest szaleńcze parcie na elektryfikację, które nijak nie jest poparte… POPYTEM! Ludzie po prostu nie chcą aut elektrycznych, więc słaba sprzedaż oznacza… pic.twitter.com/x1Z7YNeVWj
Poseł do Parlamentu Europejskiego Anna Bryłka podczas debaty PE w Strasburgu, 23 października 2024 r.
Klimatyczny radykalizm Unii Europejskiej skutecznie likwiduje miejsca pracy i konkurencyjność Europy na rynkach światowych. Nie potraficie budować, ale potraficie niszczyć!
Przemysł stalowy znajduje się w najgorszej sytuacji od kryzysu finansowego w 2009 r., produkcja stali w Unii zmniejszyła się od 2008 r. o 30%.
Chiny eksportują ogromne ilości stali po cenach niższych niż koszty produkcji – a to powoduje spadek cen rynkowych. Taka sytuacja zmusza też inne regiony produkujące stal do eksportu na rynek Unijny.
Wysokie koszty energii są główną przyczyną obniżenia konkurencyjności, co dotyka szczególnie energochłonne gałęzie przemysłu.
Co należy zrobić: ■natychmiast obniżyć ceny energii! ■natychmiast ochronić konkurencyjność hut przed rosnącym napływem nieuczciwego importu z krajów trzecich
Mamy w Europie szkodliwą politykę klimatyczną, ale nie mamy skutecznej polityki przemysłowej – dopóki się to nie zmieni – przemysł takich państw jak Polska będzie się likwidował a bieda i bezrobocie będzie coraz większe. To wina Komisji Europejskiej oraz tej Izby – to wina Unii Europejskiej!
Mamy załamanie sprzedaży detalicznej, według danych Polacy kupują coraz mniej praktycznie wszystkiego. Tymczasem minister Hennig-Kloska: “Ludzie rezygnują z zakupów nie pierwszej potrzeby, a np. tekstyliów i to dobrze dla klimatu.”
Michał Wawer: Minister Hennig-Kloska mimowolnie ujawniła w prostych słowach logikę, która tak naprawdę stoi za polityką klimatyczną Unii Europejskiej, czyli: im większa bieda, tym lepiej dla klimatu.
Proces wywoływania w Europie przymusowej biedy rozkręca się coraz bardziej. Mniej samochodów, droższy prąd, droższe paliwo, droższe ogrzewanie, droższe mieszkania i domy, droższa żywność, ogólnie niższy rozwój gospodarczy – to wszystko przekłada się po prostu na niższy poziom życia obywateli Unii. A niższy poziom życia to niższe emisje CO2!
My się mamy na każdym kroku poświęcać w imię ideologii klimatycznej, a w tym samym czasie w Azji konsumpcja i emisje rosną jak szalone i absolutnie nikt się tym nie przejmuje.
Opublikowane badanie Allianz Trade pokazuje, że w latach 2019-2024 liczba niewypłacalnych firm wzrosła u nas o 381 p.p! Powodem są m.in. wysokie koszty pracy i energii.
Wzrost liczby niewypłacalności firm w Polsce jest związany z efektem zmian prawnych, które podporządkowuje się bezwzględnie klimatycznym dyrektywom UE.
Fiskalizm władzy państwowej i grabieżcza polityka unijna dorzynają polskich przedsiębiorców. Takiej polityce sprzeciwia się Konfederacja!
Czas odrzucić unijną politykę klimatyczną, obniżyć i uprościć podatki i pozwolić rozwijać się polskiej gospodarce!
Poseł Przemysław Wipler w Goniec.pl, 22 października 2024 r.
– Z jednej strony słyszę, że pracownicy będą niepotrzebni, bo wszystko będzie za nas robiła sztuczna inteligencja AI i roboty, a z drugiej strony słyszymy, że musimy Polskę milionami ludzi, bo brakuje nam rąk do pracy. Z trzeciej strony mamy wielki przyrost w administracji publicznej ludzi, którzy marnują swoje życie nic nie produkując, nic nie wytwarzając, obsługując obywateli. (…)
Czy my chcemy, żeby w Polsce były fabryki, które przywożą sobie ludzi z Bangladeszu, a w Polsce są dlatego, że nie płacą podatków? Jak sobie zobaczymy słynne już porównanie polskiego InPostu z niemieckim DHL-em i z pozostałymi firmami kurierskimi, to nagle się okazuje, że polska firma płaci nagle więcej podatku dochodowego niż wszystkie te firmy razem wzięte.
Czy my mamy mieć model gospodarczy w ramach którego ktoś przenosi do Polski fabrykę w której nie płaci podatków, zużywa wodę, inne zasoby naturalne, ale do pracy przywiozą sobie ludzi z Pakistanu, bo my jesteśmy na tyle głupi, że pozwoliliśmy mu robić w Polsce biznes w którym nie musi w Polsce płacić podatków?
To jest gospodarka rabunkowa. I jeżeli ktoś sobie tak wyobraża wolny rynek, że tutaj robimy dopłaty do fabryki i zwolnienia podatkowe i ekspresowo dajemy wizy i budujemy kontenery w których ci ludzie są na polskiej ziemi, to się pytam gdzie tutaj jest zysk?
Przemysław @Wipler1978 słusznie o imigracji: czy chcemy by w Polsce były fabryki, które nie płacą podatków, ściągają sobie pracowników z Pakistanu i zużywają nasze zasoby? To nie jest wolny rynek, to gospodarka rabunkowa. Gdzie tutaj jest zysk? My ponosimy tylko koszty społeczne. pic.twitter.com/6EJPFfHcqG
Polska przegrywa arbitraż z australijską firmą GreenX Metals, a wynik to 2,2 miliarda złotych kary.
Dlaczego? Bo rząd PiS zablokował budowę kopalni węgla w Lubelskiem i na Śląsku.
Mieliśmy mieć nową kopalnię „Jan Karski” i zwiększone wydobycie na Śląsku, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast inwestycji, miejsc pracy i dostępu do taniego, wysokiej jakości węgla, teraz płacimy ogromne odszkodowanie.
Polska przegrywa arbitraż z australijską firmą GreenX Metals, a wynik to 2,2 miliarda złotych kary.
Dlaczego? Bo rząd PiS zablokował budowę kopalni węgla w Lubelskiem i na Śląsku. Mieliśmy mieć nową kopalnię „Jan Karski” i zwiększone wydobycie na Śląsku, ale nic z tego nie… pic.twitter.com/6MBnSfK2uw
To efekt polityki, która nie tylko nie przyniosła żadnych korzyści gospodarczych, ale obciążyła polskich podatników. Złoża na Lubelszczyźnie pozostaną niewykorzystane, a Śląsk traci szansę na większe wydobycie węgla koksowego.
W marcu 2023 roku pytałem na komisji spraw zagranicznych ówczesnego kandydata na ambasadora w Australii o tę sprawę.
Minister zdrowia Leszczyna chciała rozszerzyć ustawę antynikotynową o zakaz sprzedaży tzw. jednorazówek. Było to w interesie koncernów, ponieważ wydłużało czas wejścia w życie ustawy antynikotynowej i niszczyło małe polskie firmy produkujące jednorazówki.
Po czym z tego zrezygnowała, bo zorientowała się, że uległa wpływom lobbystów. Co sama przyznała na tym nagraniu.
Minister zdrowia Leszczyna chciała rozszerzyć ustawę antynikotynową o zakaz sprzedaży tzw. jednorazówek. Było to w interesie koncernów, ponieważ wydłużało czas wejścia w życie ustawy antynikotynowej i niszczyło małe polskie firmy produkujące jednorazówki.
Wtedy do gry weszło Ministerstwo Finansów, które zdecydowało się zabić jednorazówki bardzo wysoką akcyzą. Co Ciekawe, dyrektor podatków akcyzowych w MF wcześniej była wspólnikiem kancelarii obsługującej wielki koncern tytoniowy.
Równocześnie ministrowie PSL zaczęli opóźniać wejście w życie ustawy antynikotynowej, a szef PSL spotykał się z prezesem Philip Morrisa.
Polskie prawo jest dyktowane przez lobbystów. Korzystają na tym wielkie międzynarodowe korporacje i a tracą Polacy i mały polski biznes.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posła Ryszarda Wilka i Roman Łazarski, prezes Kongresu Polskiego Biznesu, 26 września 2024 r.
Roman Łazarski: – Apelujemy do rządu, do premiera, będziemy w tej sprawie wystosowywać zapytanie. Domagamy się przejrzystości finansów publicznych. Domagamy się, żeby sprawozdawczość ministra finansów była kompletna i wiarygodna. Żeby wszystkie dochody i wydatki państwa znalazły się w budżecie i podlegały kontroli sejmowej. Zadłużenie kraju ma zostać ujawnione w całości. Nieprawdą jest, że kwota zadłużenia może być różna w zależności od tego kto liczy. Jest to sytuacja niedopuszczalna. Dług to dług. I jeśli podlega spłacie musi być wykazany w całości w sprawozdaniach Ministerstwa Finansów w całości. Nie ujmowanie znaczących kwot w budżecie to oszukiwanie społeczeństwa. Żaden rząd nie ma prawa kamuflować wydatków po to by kreować rzeczywistość, że jest ona lepsza niż w rzeczywistości.
Sytuacja wygląda tak, że jeżeli podsumować poszczególne deficyty budżetowe począwszy od 2015 roku, ich suma nie zgadza się z łącznym zadłużeniem państwa na dzień dzisiejszy. Otóż oficjalny dług wynosi 1,5 biliona złotych, podczas gdy ten narastający przez lata deficyt daje sumę niecałe 1,2 biliona złotych. Co dowodzi jednoznacznie, że gdzieś podziało się ponad 300 miliardów złotych.
Tymczasem – UWAGA! – co robi rząd? Co robi cały Sejm? Otóż my protestujemy przede wszystkim przeciwko uchwale podjętej przez Sejm w której zatwierdził, udzielił absolutorium rządowi z wykonania budżetu za 2023 rok. To nie są informacje tajne, że nasz budżet liczony metodą krajową jest inny niż liczony metodą unijną. Jest tu ogromny rozdźwięk. I w tej sytuacji Sejm praktycznie w całości, za wyjątkiem posłów Konfederacji, udziela absolutorium z wykonania budżetu rządowi. Jest to przystawienie pieczątki pod lewym wydawaniem kasy.
To zostało dokonane wbrew ustaleniom Najwyższej Izby Kontroli, która podjęła sprawdzanie wydatkowania środków publicznych. Przeprowadziła 169 kontroli jednostkowych w których sformułowała 202 oceny. I tylko 61% z tych ocen było ocenami pozytywnymi. natomiast 39% to były oceny negatywne. I to zostało uchwalone, zatwierdzone przez Sejm praktycznie wszystkimi głosami za wyjątkiem posłów Konfederacji.
My domagamy się przejrzystości w finansach publicznych. I będziemy kierować pytanie do rządu co w związku z rozliczeniami poprzedniej władzy? Na czym mają polegać te rozliczenia PiSu skoro żeście postawili pieczątkę autentyczności i dali absolutorium z wykonania budżetu za 2023 rok.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 26 września 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś jako Konfederacja chcemy zaalarmować, że kolejne przepisy wprowadzane przez Unię Europejską wchodzą w życie po to, żeby komplikować życie gospodarcze w Unii Europejskiej, podnosić koszty działalności gospodarczej, paraliżować normalne funkcjonowanie rynku – pod oczywiście pretekstami ekologicznymi!
Jest to szczególnie ciekawa sytuacja, dlatego, że tworzony jest nowy typ dokumentacji, można by powiedzieć paszportów dla pewnej grupy produktów. Będzie to wdrożenie przepisów tzw. dyrektywy EUDR. O tej dyrektywie mało kto słyszał, a cały proces jej przygotowania i uchwalenia odbył się w drugiej kadencji rządu PiS.
Jest to kolejna dyrektywa, kolejne przepisy ograniczające swobodę działalności gospodarczej pod ekologicznymi pretekstami, których istnienie przedsiębiorcy odkrywają w tym roku, ponieważ okres przejściowy dla dużych przedsiębiorstw kończy się właśnie 30 grudnia tego roku, a w połowie przyszłego roku dla małych i średnich przedsiębiorstw. I przepisy te po prostu wchodzą w życie i tworzą ogromną liczbę nowych kosztów, komplikacji, obowiązków i ryzyk dla producentów.
Dyrektywa ta w założeniu swoim dotyczy tego, żeby do obrotu nie móc wprowadzać produktów, które powodują zmniejszanie powierzchni lasów lub tzw. degradację lasów, przy czym w rozumieniu dyrektywy przez degradację lasów rozumiemy także zmianę charakteru lasu, np. na las gospodarczy. Jak to ma działać? Otóż objęte monitoringiem szczególnym mają być takie produkty, jak bydło, kakao, kawa, olej palmowy, kauczuk, soja, drewno, a także wszystkie produkty pochodne i wszystkie produkty zawierające te produkty.
Jak nie trudno zauważyć, jeżeli spróbujemy we współczesnym gospodarstwie znaleźć produkty, które nie zawierają ani gumy, ani drewna, no to będzie znaczna część produktów, podobnie w przemyśle spożywczym, jeżeli weźmiemy kawę, olej palmowy, mięso bydlęce, kakao czy soję. W związku z czym mówimy o przepisach, które obejmują znaczną część rynku!
A jakie one powodują obowiązki? Bardzo liczne. Po pierwsze, kończą się okresy przejściowe. Po drugie przedsiębiorcy mają obowiązek śledzić łańcuchy dostaw, łącznie z dokumentacją zawierającą informację o geolokalizacji pochodzenia produktów. Po trzecie, mają wprowadzić regularne audyty i certyfikacje. Po czwarte, mają być koszty oszacowane na między 175 milionów, a 2,6 miliarda euro rocznie! Swoją drogą, niezły rozrzut. To koszty szacowane przez samą Komisję Europejską, dlatego te dane tak chętnie cytuję. Sama Komisja Europejska te koszty szacuje z takim rozrzutem.
Ponadto producenci np. czekolady sprzedający ją na polskim rynku będą musieli wszystkie te obowiązki spełniać, nawet jeżeli zakupią kakao od importera, który również spełni te obowiązki! Więc te obowiązki będą spełniane niejako podwójnie, na każdym etapie.
Co więcej, karać będzie można za niewypełnienie lub nienależyte wypełnienie przepisów tej dyrektywy – a oczywiście oceniać będą to instytucje unijne – karami do wysokości 4% rocznego obrotu. To gigantyczne kary, ale to nie koniec.
Karać będzie można także konfiskatą towarów, tymczasowym zakazem uczestniczenia w zamówieniach publicznych lub przetargach Unii Europejskiej. Będzie trzeba udowadniać pochodzenie każdego materiału.
No, trzeba powiedzieć, że brzmi to jak jakiś ekonomiczny totalitaryzm, jakiś system totalnej inwigilacji. Trudno nie mieć skojarzeń i analogii do całego tego systemu, wdrażanego obecnie, śledzenia tzw. śladu węglowego.
Jest to kolejny system przekształcania gospodarki rynkowej w gospodarkę pełną nowych obowiązków administracyjnych, coraz bardziej przypominającą gospodarkę socjalistyczną czy centralnie planowaną, gdzie nikt już nie wie do końca, jakie są reguły gry. Mamy badanie śladu węglowego, mamy raportowanie ESG, teraz będziemy mieli raportowanie i paszporty leśne – gdzie nas to wszystko ma zaprowadzić, trudno powiedzieć, natomiast nic dziwnego, że później wychodzą takie raporty jak raport Draghiego, które diagnozują utratę konkurencyjności gospodarki unijnej w skali światowej. Więcej regulacji – jeszcze mniej konkurencyjności.
Jeżeli Unia Europejska chce zapobiegać zmniejszaniu powierzchni lasów, może zrobić to w znacznie prostszy sposób. Wytypować państwa, które zmniejszają powierzchnię lasów i uzależnić po prostu otwarcie swojego rynku na import z tych państw w zależności od tego, czy skorygują swoją politykę, czy nie. To jest naprawdę proste. Nie trzeba powodować, że każda firma będzie obracać danymi o geolokalizacji każdego półproduktu!
Ale przecież chyba już widzimy, że nie o to tu chodzi, żeby jakikolwiek problem rozwiązać, tylko żeby tworzyć narzędzia totalitarnej kontroli w gospodarce pod pretekstami ekologicznymi.
Rząd nie ostrzegał przedsiębiorców, w tej chwili kończy się okres przejściowy, kary w wysokości 4% obrotu oraz konfiskata produktów zbliżają się z końcem tego roku, a przedsiębiorcy piszą do naszych biur poselskich, ponieważ nie wiedzą, jak dokładnie te przepisy należy wdrażać.
Kilka zdań o tym jak absurdalną politykę forsują zasiadający w rządzie fanatycy w kontekście, chociażby blokowania budowy drogi wodnej E30 na przykładzie Wielkiej Brytanii. To, z jakim bólem w naszym kraju realizuje się potrzebne inwestycje, wpływa na tempo naszego rozwoju gospodarczego. Na przykład wciąż nie istnieją drogi wodne, do których rozwoju mamy całkiem dobre położenie geograficzne. Droga E30 łącząca Bałtyk z Dunajem powinna być od dziesiątek lat z powodzeniem eksploatowana z korzyścią dla naszej gospodarki.
Dla porównania w Wielkiej Brytanii (na wyspie!), wybudowano tysiące kilometrów dróg wodnych łączących niemal cały kraj. Obecnie w Wielkiej Brytanii istnieje aż 7600 kilometrów żeglownych kanałów i rzek, z czego ponad 4300 kilometrów stanowi połączony system. Gdyby ktoś chciał wpłynąć od południa od Kanału La Manche jednostką o długości miedzy 17 a 22 metry, dopłynie drogami wodnymi niemal do Szkocji, a w międzyczasie może pływać po kraju, wypływać na otwarte morze, znów wracać do żeglugi śródlądowej i odwiedzać kolejne miasta takie jak Bristol, Londyn, Nottingham, Liverpool, Manchester i wiele innych mniejszych i większych.
Życie na łodziach stało się dla wielu ludzi sposobem na spędzanie wolnego czasu, w tym na emeryturze. Niskie koszty podróży sprawiają, że kwitnie wewnętrzna turystyka, w której podróżowanie po kraju i nocowanie na łodzi dla wielu osób stanowi atrakcyjną alternatywę dla wakacyjnych wyjazdów. Trochę takie wodne kampery.
Jednak nie tylko przewóz osób jest praktykowany. Kanały z powodzeniem obsługują przewóz towarów i mają znaczenie gospodarcze. Zwłaszcza te szersze i dopuszczające większe jednostki. Sieć rozrastała się wraz z rozwojem przemysłu. Kanały były kluczowe dla tempa rewolucji przemysłowej. Budowano kanały między ośrodkami przemysłowymi, miastami i portami. Transportowano nimi węgiel, drewno i towary przemysłowe. Dziś również są eksploatowane i służą gospodarce obniżając koszty transportu.
Na osobny wątek zasługuje wybudowany w II połowie XIX wieku w latach 1887–1894 Kanał Manchesterski. Kanał o długości 58 kilometrów(!) budowano 7 lat, a więc mniej więcej tyle ile trwała procedura przekopu Mierzei Wiślanej o długości (licząc z falochronem) 1,5 kilometra w XXI wieku. Do Manchesteru, miasta położonego w głębi lądu zawijają kontenerowce o długości 183 metrów (przez Mierzeję Wiślaną przepłyną statki o długości do 100 metrów). Swego czasu port ten był trzecim największym portem przeładunkowym w Wielkiej Brytanii. Można było robić takie projekty w XIX wieku. Tempo prac dziś uznalibyśmy za nierealne. Jedynie w Chinach jeszcze tak szybko się buduje.
Kilka zdań o tym jak absurdalną politykę forsują zasiadający w rządzie fanatycy w kontekście, chociażby blokowania budowy drogi wodnej E30 na przykładzie Wielkiej Brytanii. To, z jakim bólem w naszym kraju realizuje się potrzebne inwestycje, wpływa na tempo naszego rozwoju… pic.twitter.com/W4rO0SNOGu
Problemem z wykorzystaniem potencjału Polski, także w kwestii budowy dróg wodnych, nie leży w obiektywnych przeszkodach, ale w braku woli politycznej i wszechobecnej biurokracji, która dusi w zarodku nawet urzędniczą inicjatywę i absurdalnie wydłuża czas realizacji inwestycji. Widzimy to na przykładzie CPK.
Absurdem jest, że przez dwie kadencje rządu PiS pewnych inwestycji nawet nie rozpoczęto, ponieważ papierologia nie pozwoliła rozpocząć ich w racjonalnych ramach czasowych. Rząd PiS sam zresztą się do tego przyczynił.
Dziś obecnie rządzący fanatycy nie mają więc przeszkód w tym, aby nierozpoczęte inwestycje blokować i utrzymywać nasz kraj w wielu sprawach w niedorozwoju.
Sławomir Mentzen: W przyszłym roku dług publiczny Polski ma wynieść 59,8% PKB. Konstytucja zabrania zadłużania się powyżej 60% PKB. Idziemy pełną parą na zderzenie ze ścianą. To wspólne dzieło PiS i PO, które zgodnie popierały w ostatnich latach rozdawnictwo na olbrzymią skalę.
“– Inwestycje w drogi trzeba hamować. Na razie nie chcę mówić o żadnych cięciach, bo stoimy twardo na stanowisku, że to pieniądze, które nam są potrzebne. Ministerstwo Finansów zaczyna tak mocniej patrzeć na inwestycje drogowe pod kątem racjonalizacji. To idzie siłą inercji i część inwestycji trzeba ponownie przeliczyć pod kątem zakresu rzeczowego – powiedział minister Piotr Malepszak. To nie pierwszy sygnał zapowiadający możliwość ograniczenia inwestycji w infrastrukturę drogową.”
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
Skomentuj