„Zabraliście mi 3 lata życia. Palę w kominku. Dlaczego? Bo mi zimno!”
Emerytka wygrała w sądzie z samorządem, który zabronił jej się ogrzewać. Pani Małgorzata z Krakowa przez kilka lat sądziła się z władzami miasta o możliwość ogrzania mieszkania. Jej jedynym źródłem ciepła jest kominek, w którym paliła drewnem. Tzw. uchwała antysmogowa zabrania mieszkańcom Krakowa korzystania ze źródeł ciepła opartych o spalanie paliwa stałego.
Pani Małgorzacie nie szczędzono również wyzwisk. Jak sama mówi: „Na ostatniej sesji sejmiku dowiedziałam się, że jestem szczurem i że mam fanaberię doprowadzenia sieci ciepłowniczej za kilka milionów. Ale to nie jest mój wymysł! To wynika z uchwały antysmogowej dla Krakowa, w której zapisano, że Krakowie funkcjonuje dobrze rozwinięta infrastruktura ciepłownicza i gazowa, która umożliwia wykorzystanie tych źródeł ciepła na całym obszarze miasta. Skoro tak, to proszę mnie podłączyć!”.
Pani Małgorzata nie jest jedyną poszkodowaną przez bezmyślne władze sejmiku małopolskiego. Ludzie, którym zakazano ogrzewania mają zimą chłód nawet 13 stopni Celsjusza. Ruchy miejskie w Małopolsce próbują obalić uchwałę podnosząc, że jest nielegalna i niezgodna z ustawą o ochronie środowiska.
„Zabraliście mi 3 lata życia. Palę w kominku. Dlaczego? Bo mi zimno!”
Emerytka wygrała w sądzie z samorządem, który zabronił jej się ogrzewać. Pani Małgorzata z Krakowa przez kilka lat sądziłą się z władzami miasta o możliwość ogrzania mieszkania. Jej jedynym źródłem ciepłą jest… pic.twitter.com/ia9My0Cxbd
Prawo do ogrzania swojej przestrzeni mieszkalnej jest prawem człowieka, na pewno w dużo większym stopniu niż wiele innych „praw”, o których się współcześnie debatuje na wydziałach prawa i nauk społecznych. I nie piszę o doktrynie — piszę o moim wyczuciu sprawiedliwości.
Tych którzy doprowadzają do takich sytuacji jak wyżej opisana należy traktować po prostu jak przestępców. Gdybyśmy mieli prawidłowo działające sądownictwo i praworządność to takie idiotyczne uchwały szybciutko byłyby pouchylane.
I oczywiście nie jest tak że jestem obojętny na kwestie smogu. Uważam że gminy powinny mieć prawo podłączać kolejne budynki do sieci ciepłowniczej, jeśli stać je na jej budowę bo to nie jest tania sprawa, czy ustanawiać rozsądne wymogi jeśli chodzi o jakość opału i jakość kotłów. Wiem że ludzie z biedy lub z lenistwa palą śmieciami i wkurza mnie to. Ale uniemożliwienie ludziom ogrzania domów normalnym opałem jest dla mnie przewinieniem dużo większym. I wiem że ci fanatycy do tego właśnie zmierzają.
Wiem że wiele osób, wśród których mieszkam, nie uniesie tego ciężaru inwestycji jak „remonty klimatyczne” i zmiany źródeł ciepła, a także opłat za prąd, które później z tego wynikają. Uważam że ktoś tych ludzi musi bronić przed tymi, którzy chcą im zabrać nie dobrobyt — bo wielu go nawet nie widziało — ale po prostu możliwość skromnej, godnej egzystencji.
Pochodzę z rodziny w której nie było biedy więc jako swoje zobowiązanie wobec społeczeństwa traktuję stawanie w obronie tych, którzy nie mieli takiego przywileju. Wydawało się przez jakiś czas, że Polska się poprawnie rozwija i nie będzie potrzeby uderzać w takie tony, ale niestety przyszedł czas wariactwa i musimy wspólnie się z tym zmierzyć. Nie być obojętni! Żyjemy w fałszu. Ile tak można? O tym także mówiłem wczoraj na konferencji o „zielonym konserwatyzmie”. A ten kto nastaje na ludzi mających niewiele i chce by zamienili ciepło swego domu na chłód i długi jest dla mnie w jakimś stopniu jak niemieccy okupanci czy komuniści. Należy z nim walczyć.
PS Nie chcę wymieniać nazw partii, ale żebyśmy mieli właściwe rozeznanie, jeśli chcecie mieć pełną świadomość, to sprawdźcie kto i kiedy stworzył podstawę prawną dla łamania praw człowieka przez uniemożliwianie biedniejszym ludziom ogrzania domów.
Prawo do ogrzania swojej przestrzeni mieszkalnej jest prawem człowieka, na pewno w dużo większym stopniu niż wiele innych „praw”, o których się współcześnie debatuje na wydziałach prawa i nauk społecznych. I nie piszę o doktrynie — piszę o moim wyczuciu sprawiedliwości.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Grzegorza Płaczka, 19 listopada 2024 r.
– To dziś w Sejmie po raz pierwszy na komisji pojawi się temat tzw. edukacji zdrowotnej, którą proponuje minister Barbara Nowacka i dziś także jako Konfederacja zabieramy głos zdecydowanie przeciwko temu pomysłowi rządu. Jest to pomysł, który ma dużo wspólnego z ideologią, mniej wspólnego ze zdrowiem, co za chwilę wykażę.
Jest to tak naprawdę pod pewnym kryptonimem i w zmiksowaniu z innymi treściami odgrzewany stary kotlet, czyli wprowadzanie tego permisywnego modelu edukacji seksualnej, o który toczyła się w Polsce debata w latach 90-tych.
Ten konflikt został zamknięty pewnym kompromisem w postaci uwzględnienia treści w odpowiedniej proporcji wraz z treściami społecznymi, związanymi z rodziną, mającymi pewien aspekt wychowawczy. Mamy w tej chwili program w podstawie nauczania. Lewica chce to wyrzucić do kosza i wprowadzić po prostu swoją ideologię, która ma być wpajana uczniom – co więcej, obowiązkowo! Lewica, rządząca lewica – nazywam Barbarę Nowacką, mimo, że jest z Koalicji Obywatelskiej, lewicą, bo dobrze pamiętamy, z jakich się kręgów wywodzi, młodzieżówki Unii Pracy, później partii lewicowych, ruchów skrajnych proaborcyjnych.
Więc Barbara Nowacka i rządząca polską lewica ma zamiar wyrzucić do kosza nie tylko dorobek, dotychczasowy dorobek edukacyjny związany z wypracowaną podstawą programową i pewną linią wychowawczą, która dobrze w Polsce działa, ponieważ mamy na tle Europy niski współczynnik niechcianych ciąż nastolatek, niski współczynnik aborcji, niski współczynnik zachorowań na choroby weneryczne, niską śmiertelność okołoporodową; jesteśmy krajem, gdzie, jak patrzy się na te zdrowotne wskaźniki, stoimy całkiem dobrze.
Zamiast to docenić i to doskonalić, rządząca nami lewicowa ciemnota ma zamiar wyrzucić to wszystko do kosza i w to miejsce, gdzie jest program nauczania normalnego, umieścić lewicowe fanaberie.
Co więcej, są na tyle bezczelni, że mają gdzieś prawa rodziców, prawa obywatelskie i chcą to wtłaczać wszystkim przymusowo!
Po pierwsze, wprowadzając obowiązek uczestniczenia w zajęciach, których program w tej chwili wymyślili, który jest naprawdę kuriozalny, zaraz będziemy z Grzegorzem o tym mówić.
Po drugie, wprowadzając obowiązek oceniania tego i liczenia tych ocen do średniej. Więc to, o co walczyli m.in. z religią, że to nie powinno być, dokładnie sami robią to, tylko w ramach swojej religii permisywnej edukacji seksualnej i religii genderowo-LGBTowej.
Przypomnijmy, artykuł 48. Konstytucji mówi, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania. To, co za chwilę przeczytam, jasno pokazuje, że z taką sytuacją mieć już do czynienia nie będziemy.
Zanim powiem o przykładach tego, co chce Barbara Nowacka i rząd Tuska, żeby było uczone wszystkie dzieci w szkołach, to warto powiedzieć, co wyrzucają, bo to jest bardzo znamienne. Zacznijmy od tego, co wyrzucają.
Wyrzucają właściwie wszystkie treści związane z wartością rodziny w życiu człowieka, z zakładaniem rodziny, z życiem rodzinnym, z trwałością rodziny. I to właśnie w czasie, kiedy nasila się kryzys małżeństw.
Wyrzucają właściwie wszelkie treści związane z małżeństwem. Proszę państwa, uczeń szkoły podstawowej nie dowie się z programu Barbary Nowackiej o istnieniu małżeństwa. Słowo “małżeństwo” pada dopiero w nauczaniu ponadpodstawowym, tylko jeden raz, w kontekście przepisów prawnych związanych z osobami żyjącymi bądź to w małżeństwie, bądź to w związkach nieformalnych.
Uczeń także nie dowie się nic na temat dojrzałości do małżeństwa, czynników warunkujących trwałość małżeństw, przyczyny rozpadu rodzin – po prostu tego wszystkiego nie ma. Nie dowie się też o wartości życia, nie dowie się o rozwoju dziecka w prenatalnym okresie życia. Ta wiedza naukowa, zdaniem lewicy, jest dzieciom, młodzieży do niczego niepotrzebna!
Nie pada ani razu słowo “dzietność” w czasach, kiedy mamy kryzys dzietności. Nie pada ani razu słowo “wielodzietność”, za to, bez niespodzianki, pojawia się słowo “bezdzietność”.
Brak jest wielu podstawowych informacji o zdrowiu! To ma być edukacja zdrowotna, tymczasem uczeń szkoły podstawowej będzie się uczył na temat wczesnej inicjacji seksualnej, nie będzie się natomiast uczył na temat chorób wenerycznych. To, co powinno być według tego śmiesznego programu, który oni tu wypichcili, dziesięciolatek ma charakteryzować pojęcie zdrowia seksualnego, ale o chorobach wenerycznych to się dowie fakultatywnie albo wcale! A dopiero w programie ponadpodstawowym ma być o tym powiadomiony.
Czyli sekwencja proponowana przez lewicę Tuska i Nowackiej jest taka: najpierw wysyłamy dzieci do inicjacji seksualnej, później powiemy im o tym, jakie są związane z tym zagrożenia, szczególnie te zdrowotne, na przedmiocie dla niepoznaki zwanym edukacją zdrowotną.
Idąc dalej o tym, co oni tu właściwie dodali. Trzynastolatki mają omawiać pojęcia orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju, w tym: heteroseksualną, homoseksualną, biseksualną, aseksualną; wyjaśniać pojęcia tożsamości płciowej: cis-płciowości, transpłciowości. Ja rozumiem, że są naukowcy, którzy się takimi rzeczami zajmują. Ja rozumiem, że istnieją organizacje LGBT, które sobie na ten temat publikują najróżniejsze materiały. Natomiast to nie jest żaden w tej chwili konsensus, żadne orientacje aseksualne, cis-płciowości, to nie jest język będący przedmiotem jakiegokolwiek konsensusu. I uczenie o tym trzynastolatków, dzieci i młodzież w momencie kształtowania ich tożsamości seksualnej, ich wychowania, ich norm, ich samooceny, jest po prostu niemądre! Zwyczajnie niemądre, a w wielu przypadkach pewnie szkodliwe – i być może właśnie o to chodzi. Idąc dalej, warto dodać, że użyte sformułowania są często eufemizmami, na wzór dokumentów Unii Europejskiej czy konwencji stambulskiej. To znaczy mamy zakamuflowaną, niewyrażoną wprost ideologię LGBT, ideologię genderową, zwaną też oczywiście programem, teorią – to jest bez znaczenia, jakich oni słów używają, wiemy dobrze, o co chodzi – bez wyrażenia tego wprost.
Boją się tak naprawdę prawdy, nie podają podstawowych faktów zdrowotnych wynikających z praktykowania homoseksualizmu, z praktykowania transseksualizmu, z tego, z jakimi okaleczeniami, cierpieniami wiążą się tzw. operacje zmiany płci, jaka debata naukowa toczy się w tej chwili w świecie zachodnim na ten temat, jak państwa odchodzą od zachęcania do tego dzieci i młodzieży, ponieważ wiele osób zgłasza się jako pokrzywdzone przez te różnego rodzaju terapie i pseudoterapie.
Nie dowiemy się też faktów medycznych na temat aborcji, nie dowiemy się negatywnych konsekwencji związanych z aborcją czy antykoncepcją, ponieważ zdaniem rządzącej lewicy tych faktów po prostu ma nie być! A to ciągle nie koniec.
W dalszych podstawach programowych znajdziemy np. takie fanaberie, jak omawianie przez ucznia roli całożyciowej edukacji seksualnej. No to zdrowie czy całożyciowa edukacja seksualna? Mówienie o tym, na czym polega, i tu uwaga, bo to dla profesorów chyba, nie dla dzieci: norma medyczna, prawna, statystyczna, społeczna, moralna, religijna, partnerska i indywidualna.
No po takim praniu mózgu jedyny wniosek chyba jest taki, że norma żadna nie istnieje! I dobrze wiemy, że jest to jedna z głównych tez ruchu LGBT, ruchu genderowo-feministyczno-transowego. Nie ma żadnej normy, wszystko jest kwestią uznaniową, wszystko jest płynne. Płynna nowoczesność, jak nauczał ich autorytet profesor Bauman.
Dalej, omawia kwestie prawne i społeczne związane z przynależnością do grup osób LGBTQ+. No łaskawie, że nie wymienili reszty alfabetu i nie rozszyfrowali. Tam się mają pojawić też jakieś inne dziwne rzeczy, obok kwestii seksualnych nie zapomnieli o kwestiach żywieniowych, np. uczeń będzie musiał pisać diety w oparciu o “dietę planetarną”.
Ciekaw jestem, czy dziennikarze, którzy zaraz będą bronić rządu Tuska i chorych pomysłów Nowackiej już wiedzą, co to dieta planetarna. Dziennikarze, do wyszukiwarek, proszę się uczyć, bo zaraz będziecie musieli udawać, że to wszystko jest okej.
Obok tego jest jeszcze drugi dokument, edukacja obywatelska. Tam są też kwiatki. Uwaga rodziców i konserwatywnych komentatorów na razie skupia się na tych deprawacyjnych aspektach edukacji zdrowotnej proponowanych przez Nowacką, natomiast w edukacji obywatelskiej oczywiście mamy stały pakiet lewicy “woke’istowskiej”, jak to się teraz mówi.
A więc uczeń będzie rozpoznawał postawy ksenofobii, stereotypów, uprzedzeń, dyskryminacji – a także, uwaga, uczniowie będą aktywizowani politycznie przez nauczycieli – reaguje na te zjawiska.
A także klimatyzm! Nie mogło tego zabraknąć u czołowych Europejczyków z polskiego rządu, a więc uczeń będzie wymieniał przyczyny i konsekwencje kryzysu klimatycznego, wyszukiwał informacje na temat działań na rzecz jego powstrzymania oraz w miarę możliwości angażował się w wybrane z nich. Ze względu na to, że ten cały ruch klimatyczny, szczególnie młodzieżowy w Polsce, działa w dużej mierze metodami nielegalnymi, zwracam uwagę, że jest tu mowa, że uczniowie mają być zachęcani do reagowania, nie jest napisane, że zgodnie z prawem. I to niejedyny przypadek.
Jeszcze wrócę na sekundę do kwestii zdrowotnych, jest mowa o wczesnych inicjacjach seksualnych. Dzieci między 10 a 15 rokiem życia mają być nauczane na temat inicjacji seksualnej. Ani razu w tym dokumencie nie pada słowo “pedofilia”.Dzieci mają być do tej inicjacji seksualnej zachęcane, natomiast nie mają być poinformowane, że jest to sprzeczne z prawem! Przypadek? Nie sądzę.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w Telewizji Republika nt. wyborów prezydenckich,19 listopada 2024 r.
– Jesteśmy gotowi do rywalizacji z każdym. Czekamy aż partie odsłonią swoje karty, przedstawią swoich kandydatów. Robimy swoje. Sławomir Mentzen odbywa spotkania w kolejnych miastach. Tych spotkań było już kilkadziesiąt. Przekonuje do poglądów prawicowych, do mobilizowania się wyborców. Szczególnie wyborców młodych. Tych, do których dociera najbardziej.
Ale oczywiście w żaden sposób nie lekceważymy wyborców w średnim wieku czy starszych. Cieszymy się, że takich osób jest coraz więcej też wśród wyborców Konfederacji.
Zrobimy wszystko, żeby ten zły, szkodliwy program, który prezentuje Platforma Obywatelska, który realizuje już Platforma Obywatelska, został zablokowany. Do tego potrzebne jest, żeby ich kandydat nie wygrał wyborów prezydenckich, bo to byłaby katastrofa dla Polski, jeżeli jeszcze mogliby, tak jakby chcieli, zmieniać prawo i podpisywać wszystkie ustawy.
Potrzebny jest prezydent, który będzie zdolny zawetować wszystkie złe pomysły.
W najbliższy weekend wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak weźmie udział w zjeździe liderów europejskiej partii Patriotów dla Europy w Paryżu. Udział w wydarzeniu zapowiedzieli również m.in. Viktor Orban i Marine Le Pen. Podczas zjazdu ma dojść do wyboru nowych władz partii Patriotów, w tym nowego przewodniczącego. Potwierdzone ma zostać również dołączenie Ruchu Narodowego, który reprezentować będą Prezes Krzysztof Bosak i wiceprezes Anna Bryłka, do Patriotów. Poza wyborem władz jednym z głównych tematów zjazdu będzie polityka migracyjna. To kolejny element współpracy Ruchu Narodowego z partiami o profilu eurosceptycznym, po tym jak na początku października br. do frakcji Patrioci dla Europy w Parlamencie Europejskim dołączyli europosłowie RN – wiceprezes Anna Bryłka i Tomasz Buczek.
Patrioci dla Europy to sojusz europejskich partii o profilu konserwatywno-narodowo-wolnościowym m.in. z Francji, Węgier, Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Austrii, Czech czy Belgii.
W czasie zjazdu Patriotów dla Europy swoje wystąpienie będzie miał Prezes Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak, który przed zjazdem spotka się jeszcze z Ambasadorem Polski we Francji. Tematem rozmowy będą relacje Polsko-Francuskie.
„Potrzebujemy sojuszników, aby skutecznie zadbać o interesy Polski i Polaków. Współpraca z partiami konserwatywnymi, narodowymi i wolnościowymi to nadzieja na zwrócenie europejskiej polityki w dobrą stronę i powstrzymanie złych tendencji w Unii Europejskiej” – powiedział przed wyjazdem Krzysztof Bosak.
Ruch Narodowy podobnie jak Patrioci dla Europy sprzeciwia się masowej i niekontrolowanej imigracji, Europejskiemu Zielonemu Ładowi, postępującej federalizacji UE i promowaniu lewicowych ideologii. Chcą aby chroniona była suwerenność państw UE, a Europa była bezpieczna.
Krzysztof Bosak jako wicemarszałek Sejmu jest zaangażowany w dyplomację parlamentarną, należy do Komisji Spraw Zagranicznych oraz jest wiceszefem Grupy Polsko-Francuskiej. Pierwsze doświadczenia we współpracy międzynarodowej zbierał już 20 lat temu, jako najmłodszy poseł reprezentując Sejm w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, a wcześniej współpracując z grupą Niepodległość i Demokracja w Parlamencie Europejskim.
Krzysztof Bosak: Siłą Polski są Polacy, którzy mają swoją tożsamość, którzy nie wyrzekną się wiary swoich ojców, którzy nie sprzedadzą za żadne ani euro-srebrniki, ani transatlantyckie srebrniki!
– Marsz Niepodległości to nigdy nie była impreza, która miała się stać wyzbytym z treści politycznej piknikiem rodzinnym. Marsz Niepodległości jest imprezą polityczną w tym sensie, że ma zrzeszać ludzi, którzy są patriotami, którzy chcą polskiej niepodległości, polskiej suwerenności.
I to ludzie, którzy przeciwdziałają temu celowi, a niestety dzisiaj również Polską rządzą ludzie, którzy przeciwdziałają celowi posiadania przez Polskę suwerenności czy nawet niepodległości, no to ci ludzie sami się wykluczają poza obręb polskiego patriotyzmu.
Czy w Marszu Niepodległości mogą brać udział politycy z innych opcji politycznych? Najlepszy dowód, że pojawiają się politycy PiSu i nikt ich z tego Marszu nie wygania pomimo tego, że przez 8 lat robili rzeczy, z którymi, podejrzewam, że zdecydowana większość uczestników Marszu Niepodległości, a już na pewno organizatorzy, są bardzo krytyczni.
Każdy, kto przychodzi na Marsz Niepodległości, kto bierze polską flagę do ręki, na Marszu Niepodległości przysługuje mu domniemanie, że jest patriotą, że chce służyć Polsce, że zależy mu na świętowaniu Dnia Niepodległości w tym sensie, żeby właśnie tę niepodległość konserwować, zachowywać, żeby jej bronić. Natomiast to, że uczestnicy Marszu Niepodległości mają swoją opinię na temat tego, co niektórzy politycy robią, no to też jest częścią tego dnia i zawsze nią było i zawsze nią będzie.
Bardzo się cieszę, że bardzo wielu polityków PiSu jest co roku na Marszu. Bardzo się cieszę też, że w tym roku był wreszcie Jarosław Kaczyński, a nie zrobił tego, co robił przez ostatnią dekadę, tzn. dawał drapaka do Krakowa albo do jakichś innych miast, tylko się wreszcie pojawił na Marszu Niepodległości, na centralnym punkcie obchodów przez naród Święta Niepodległości. To był symboliczny moment, kiedy na scenie głównej Marszu Niepodległości przemawiał prezes Krzysztof Bosak, a Jarosław Kaczyński stał w tłumie, grzecznie słuchał i kiwał głową na to, co mówił Krzysztof Bosak. To był ważny, symboliczny moment dla, myślę, że całej polskiej prawicy.
Hasło “Bóg, honor i ojczyzna” działa na niektóre lewicowe środowiska jak płachta na byka. Naprawdę mogę znaleźć artykuły o tym, że to jest hasło faszystowskie. Także każde hasło patriotyczne dla niektórych środowisk, dla Gazety Wyborczej czy dla OKO.press zaraz wpadnie w kategorię “faszyzm i negatywne emocje”.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w przemówieniu na rozpoczęcie Marszu Niepodległości, 11 listopada 2024 r.
– Czołem Wielkiej Polsce! To już piętnasty raz przejdzie Marsz Niepodległości przez Warszawę. Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim z państwa, którzy byli na wszystkich piętnastu marszach i serdecznie przywitać wszystkich, którzy są tym razem po raz pierwszy.
Rozmawialiśmy w ostatnich dniach między sobą i jeden z nas powiedział, starszy wiekiem, że te Marsze Niepodległości są tym, czym dla pokolenia naszych rodziców i naszych dziadków były wielkie manifestacje antykomunistyczne. Przeżyciem formacyjnym, przeżyciem pokoleniowym.
Dlatego bardzo dobrze, że właśnie w tym nowym kontekście politycznym idziemy pod hasłem: Wielkiej Polski moc to my! Bo to, czego potrzebują Polacy, to wyzwolić swoją moc, obudzić tą moc, pokazać, że jesteśmy jednością, pokazać, że nie damy odebrać sobie niepodległości, nie damy odebrać sobie wolności, nie damy odebrać sobie haseł, z którymi maszerowali na sztandarach dwie godziny temu żołnierze wszystkich rodzajów sił zbrojnych na Placu Piłsudskiego! A mianowicie: Bóg, Honor i Ojczyzna. Nie damy sobie wmówić, że to są hasła faszystowskie!
Idziemy razem w Marszu Niepodległości, proszę Państwa, żeby poczuć, że jest moc w narodzie! Że niezależnie, co się dzieje w mediach, co się dzieje w Parlamencie, co się dzieje w polityce, to o tym państwie stanowią Polacy! Siłą Polski są Polacy, którzy mają swoją tożsamość, którzy nie wyrzekną się wiary swoich ojców, którzy nie sprzedadzą za żadne ani euro-srebrniki, ani transatlantyckie srebrniki! Na to nigdy naszej zgody nie będzie!
Ocalimy naszą wolność, ocalimy naszą tożsamość i co bardzo ważne, Polska musi być zamieszkiwana przez Polaków. Przekażemy ją następnym pokoleniom, żeby za 15 kolejnych lat ten Marsz Niepodległości był liczny, żeby tu było dużo młodzieży, żeby tu było dużo dzieci, które będą uczyły się patriotyzmu, a nie kosmopolityzmu, a nie internacjonalizmu! Bo mamy tego aż za dużo z każdej strony, a polskości za mało i trzeba jej więcej. I po to razem maszerujemy! Dziękuję bardzo.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X, po wygranej Donalda Trumpa, studzi nastroje euforii płynące z obozu Prawa i Sprawiedliwości .
Spokojnie z tymi nadziejami. Poprzednio prezydent Trump stanowiskiem ambasadora w Polsce spłacał zobowiązania kampanijne i na szefa misji przysłał nam progresywną milionerkę-celebrytkę („socialite”), która członkami rządu PiS wycierała podłogi w korytarzach ministerstw, a kluczem do dobrych relacji z nią było trzymanie nad nią parasola i ignorowanie tęczowych flag, powiewających nad ambasadą. Można mieć nadzieję, że tym razem nie będzie aż tak dramatycznie źle, ale żadnej gwarancji nie mamy.
Spokojnie z tymi nadziejami. Poprzednio prezydent Trump stanowiskiem ambasadora w Polsce spłacał zobowiązania kampanijne i na szefa misji przysłał nam progresywną milionerkę-celebrytkę („socialite”), która członkami rządu PiS wycierała podłogi w korytarzach ministerstw, a kluczem… https://t.co/0LRp3wXmhm
Generalnie amerykańscy ambasadorowie będą zawsze dla nas trudnymi osobami po prostu z powodu drastycznej różnicy potencjałów Polski i USA oraz rozzuchwalającej amerykańskich dyplomatów postawy przedstawicieli polskich elit, którzy z reguły zajmują pozycję zakompleksionego petenta, podekscytowanego samym zaproszeniem do ambasady i kompulsywnie publikującego fotki z niej, a nie cokolwiek wnoszącego partnera.
Prezydent Donald Trump powtórnie wygrał wybory prezydenckie. Republikanie przejmują także większość w obu izbach Kongresu.
Władzę w najważniejszym państwie Zachodu przejmuje prawica, która prowadziła kampanię z mocnym programem narodowo-konserwatywnym i z twardą, konfrontacyjną wobec lewicy retoryką.
To pokazuje że można wygrywać nie mając rozwodnionego przekazu. Można wygrywać w podzielonym społeczeństwie, wbrew mediom głównego nurtu, bez sprzedawania swoich ideałów. Można wygrywać przesuwając się bardziej w prawo, bo taka była ta kampania względem poprzedniej i taka była nominacja JD Vance’a na tle poprzedniego wiceprezydenta Mike Pence’a.
Trudno nie spojrzeć z nadzieją na to zwycięstwo. Gratulacje dla Amerykanów, a jeśli chodzi o nas to… make Poland great again!
Prezydent @realDonaldTrump powtórnie wygrał wybory prezydenckie. Republikanie przejmują także większość w obu izbach Kongresu. Władzę w najważniejszym państwie Zachodu przejmuje prawica, która prowadziła kampanię z mocnym programem narodowo-konserwatywnym i z twardą,… pic.twitter.com/EJxwu3xICG
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i Dawida Lewickiego, 5 listopada 2024 r.
Krzysztof Bosak: Dziś spotykamy się – tu nie ma niespodzianki – żeby skrytykować nowy podatek, który wymyślił rząd.
Rządy się zmieniają, raz Tusk, raz Morawiecki, ale metoda wprowadzania nowych podatków pod jakimiś różnymi, dziwnymi, pozornie poprawnymi pretekstami nie zmienia się!
Tym razem minister Nitras postanowił błysnąć i wymyślił, że opodatkuje prowadzenie w Polsce działalności turystycznej. Trzeba przyznać, że bezczelności mu nie brakuje. Zrobił to na spotkaniu z przedstawicielami branży turystycznej. Zaproponował nowy sposób opodatkowania hoteli w… hotelu!
Podczas spotkania z branżą hotelarską w Łochowie, w hotelu Arche, przedstawił swoje pomysły, od których już wczoraj sam się dystansował, ale pomysły wyglądały na przedstawiane całkiem poważnie! Ja przyznam, że jak o tym usłyszałem od naszych pracowników, prosiłem, żeby dwa razy sprawdzić, czy to nie jest jakiś fake news! Czy to nie jest jakiś wymysł, czy to nie jest jakaś kpina. Ale okazuje się, że poważne media, takie jak “Rzeczpospolita”, informują o tym na podstawie informacji od uczestników spotkania z branżą hotelarską, i sam minister Nitras nie dementuje, żeby czegoś takiego nie powiedział. On jedynie twierdzi, że projekt jeszcze nie jest napisany.
Co im chodzi po głowie? Otóż chodzi im po głowie, po pierwsze, opodatkowanie wszystkich miejsc, gdzie w Polsce prowadzona jest działalność turystyczna, a więc hoteli, apartamentów, kwater, domków letniskowych, a nawet pól namiotowych! Dziwne, że nie wpadli na to, żeby lasy opodatkować. Poprzedni rząd lasy zamykał, ten mógłby lasy opodatkować. Przecież w lesie też się można przespać! Chyba ciągle jeszcze nie jest to nielegalne, żeby w lecie położyć się i po prostu uciąć sobie drzemkę pod drzewem. Proponuję ministrowi Nitrasowi, niech opodatkuje te wszystkie drzewa, trawniki, tam też można przecież spać – ławki w parkach, tam też można spać, panie ministrze. Ale to nie koniec.
Wymyślił także pan minister, żeby urzędy marszałkowskie kategoryzowały wszystkie obiekty. Mamy pewien system w branży hotelarskiej, który kategoryzuje obiekty ze względu na ich standard – te tak zwane gwiazdki – a tu minister wymyśla inne gwiazdki, swoje, kto ma ile zapłacić!
Urzędy marszałkowskie miałyby wszystkim obiektom przyznawać, jaka byłaby ich wysokość dodatkowych opłat podatkowych w zależności od tego, ile urzędy marszałkowskie im gwiazdek przyznają.
No trzeba przyznać, że pomysł prawdziwie genialny z biurokratycznego punktu widzenia. Ileż nowej pracy będą mieli pracownicy wszystkich urzędów marszałkowskich w Polsce! Tak jakby tej pracy mieli dotychczas mało, tak pomysły ministra Nitrasa sprawiają, że będzie można ich zatrudnić więcej. Będzie też dodatkowy pretekst ze względu na to, że ta praca będzie dużo kosztowała, żeby ten podatek z czasem podnosić, bo ci urzędnicy będą też musieli z czasem coraz więcej zarabiać, żeby te gwiazdki liczyć, więc będzie trzeba bardziej wydrenować branżę turystyczną, żeby utrzymać. Pod jakim pretekstem? No jakże inaczej, oczywiście pod pretekstem wspaniałej działalności promocyjnej.
Minister Nitras uważa, że jest za mało pieniędzy na promocję Polski za granicą. Więc wymyślił, że zabierze branży turystycznej pieniądze, żeby jej pomóc! Czy jest w tym coś nielogicznego? No oczywiście całkowicie logiczne.
Opłata miałaby wejść od roku 2026, co pokazuje, że u ministra Nitrasa w głowie zachodzą pewne procesy, które mają znamiona realizmu. On rozumie, że przygotowanie tego zajmie ponad rok czasu. Z pewnością, jeżeli przygotowanie tego zajmie rok czasu, system ten będzie bardzo skomplikowany. Ale to nie koniec, to był tylko pierwszy komponent.
Drugi komponent i przyznam, że ciągle nie mogę w to uwierzyć, polegałby na opodatkowaniu specjalnym biur podróży, które organizują wycieczki zagraniczne. Otóż turystyka poza Polskę, zdaniem ministra Nitrasa, jest po prostu zbyt tania! Więc żeby pomóc branży turystycznej w Polsce, postanowił dojechać tych, którzy organizują turystykę międzynarodową!
Przyznam szczerze, że już w tej chwili, jeżeli ktoś tak jak ja ma na przykład trójkę dzieci, wyjazd na jakiś urlop za granicę z biurem turystycznym nie jest tanią rzeczą. Myślę, że wielu Polaków na to nie stać. Ale zdaniem rządu to ciągle za tanio!
Co ma się stać z tymi pieniędzmi? Tutaj myślę, że musimy zaspokoić ciekawość naszych wyborców, sympatyków, tych, do których może dotrze ta konferencja. Ja przepraszam, że muszą państwo słuchać takich bzdur, ale to rząd to wymyślił, my to tylko komentujemy. 60% tego ma trafić do samorządów. Czyli nie na promocję turystyki, ale pod pretekstem promocji turystyki oni to robią. 30% na Polską Organizację Turystyczną.
Tu pytanie jeszcze o koszty własne tej organizacji, czyli zaledwie mniej niż jedna trzecia miałaby trafić do Polskiej Organizacji Turystycznej, która nominalnie zajmuje się promocją polskiej turystyki. Przyznam szczerze, że spotkałem bardzo wielu turystów z zagranicy z Polski i żaden z nich nie powiedział mi: hej Krzysztof, przyjechałem tutaj, bo dotarła do mnie Polska Organizacja Turystyki! Zaraz wypowie się Dawid Lewicki, może Dawid spotkał takiego turystę z zagranicy, ja nie. Ale może, może w Kielcach. I 10% oczywiście na urzędy marszałkowskie i na służby podatkowe, no bo ściąganie nowego podatku – tu znów przejaw realizmu ministra Nitrasa – ściąganie nowego podatku będzie kosztować.
Minister Nitras określa, że przygotowanie nowego podatku zajmie mu ponad rok, a koszty pozyskania tego podatku 10%. No, są przejawy realizmu. Panie ministrze, gratulujemy.
Tak bardziej serio, ten pomysł jest kretyński. Dobrze, że minister Nitros od wczoraj się od niego dystansuje. To wstyd, że ludzie, którzy wpadają na takie bzdury, są ministrami w Polsce. To wstyd, że rządzą nami ludzie, którzy raz lockdownami, raz nowymi podatkami próbują zniszczyć w Polsce przejawy działalności turystycznej.
To wstyd, że Polską rządzą ludzie oderwani od rzeczywistości, którzy chyba nie rozmawiali z nikim, kto prowadzi kwatery turystyczne, kto wie, że ludzie wyrejestrowują na pół roku działalność gospodarczą czy ją zawieszają, bo nie mają na opłacenie składek; kto wie, że ludzie uginają się pod ciężarem kosztów ogrzania tych mieszkań, tych kwater, różnych obowiązków już w tej chwili; i kto nie zdaje sobie sprawy, że wyjechanie w jakimś standardzie hotelowym, a nie najtańszym z możliwych, jest po prostu niedostępne dla większości rodzin w Polsce, bo są to duże pieniądze, szczególnie, jeżeli rodzina jest liczniejsza. Rządzie, ogarnij się.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Bartłomieja Pejo, 30 października 2024 r.
– Dziś chcemy się odnieść do fundamentalnego problemu, który tłamsi rozwój polskiej gospodarki, powoduje ucieczkę inwestorów z Polski, niszczenie kolejnych miejsc pracy, w ślad za tym również niszczenie ekonomicznych podstaw naszej gospodarki – jakim jest gwałtowny, niekontrolowany wzrost cen energii!
Ten wzrost cen energii jest zjawiskiem, które ma swoje korzenie przede wszystkim w polityce Unii Europejskiej, w celowym obciążaniu produkcji energii z tanich i stabilnych źródeł dodatkowymi karnymi opłatami, tzw. certyfikatami ETS. Z drugiej strony w braku strategii rządu, i poprzedniego, i obecnego, jak temu zaradzić.
Sytuacja staje się naprawdę dramatyczna, nie ma właściwie już miesiąca, żebyśmy nie byli poinformowani o kolejnych firmach, które opuszczają Polskę lub które wchodzą w zwolnienia grupowe. Tylko do sierpnia tego roku ponad 160 firm zgłosiło zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych. W sumie chodzi o 20 tysięcy pracowników.
Jest to najgorszy wynik w ostatnich latach. Firmy takie, jak ABB, Beko, Lear Corporation zadeklarowały zwolnienia odpowiednio 1800 osób, 400 osób, 1000 osób. To jest prawdziwe zaplecze przemysłowe polskiej gospodarki, i te firmy, jak np. ostatnia z wymienionych, przenoszą się do Tunezji. A inwestorzy, z którymi rozmawiamy, rozważają Rumunię, rozważają Turcję, rozważają Ukrainę, rozważają naprawdę różne państwa, w których nie ma najwyższych cen energii na świecie! Jak stało się to możliwe?
Rzut oka na historię wzrostu cen energii. Jeszcze w 2018 roku mieliśmy cenę na poziomie 52 euro za MWh. To już była wysoka cena, wyższa niż we Francji czy w Niemczech – tam odpowiednio było to 50 euro i 41 euro. Natomiast w każdym kolejnym roku te ceny rosły dość gwałtownie, osiągając swoje szczyty mniej więcej koło 2022 roku na poziomie 166 euro! To jest ponad 3 razy więcej. Właściwie przez wszystkie ostatnie lata od 2018 roku, za wyjątkiem roku 2021 i 2022, mieliśmy wyższe ceny energii niż Niemcy i Francja, dwie największe gospodarki Unii Europejskiej, w najwyższym stopniu uprzemysłowione, kraje najbardziej zasobne w kapitał.
Jak polscy przedsiębiorcy mają konkurować z przemysłem francuskim czy niemieckim, mając wyższe ceny energii? Na to pytanie chciałbym, żeby odpowiedzieli architekci tej polityki unijnej, czyli rządu tutaj w Warszawie, jak i z rządu z Komisji Europejskiej. Wygląda to na intencjonalne niszczenie polskiej gospodarki.
Co się na to złożyło? Odpowiedzmy sobie, żebyśmy rozumieli ten proces. Po pierwsze, akceptacja Europejskiego Zielonego Ładu i Fit for 55, czyli radykalizacja celów redukcji emisji CO2. Ta polityka tzw. klimatyczna, która na klimat niespecjalnie wpływa, natomiast wpływa na przemysł i na energetykę. Ta polityka prowadzi do windowania w górę kosztów energii poprzez windowanie w górę cen certyfikatów emisyjnych i zmniejszanie ich liczby.
Wzrost kosztów ETS jest gwałtowny i niekontrolowany. Wszystkie strategie został wyrzucone do kosza. W momencie, jak tworzono system ETS, przewidywano pewną ścieżkę wzrostu tych certyfikatów i to, co się wydarzyło, ma się do tej ścieżki nijak! Nastąpiła spekulacja na rynku certyfikatów emisyjnych przez instytucje finansowe, które po prostu na krzywdzie polskiej gospodarki, na krzywdzie Polaków, na tym drenażu finansowym, który nastąpił, zarabiały. Znów liczby: 25 euro za tonę w 2020 roku, a już w 2023 to było 95 euro za tonę! Prawie 4 razy więcej. Jaki kraj wytrzymałby taką kurację? Jaki biznes może być kalkulowany, kiedy pewne czynniki wynikające z decyzji administracyjnych rosną 4-krotnie w ciągu kilku lat? Tak jak te nieszczęsne certyfikaty emisji.
Wystarczyłoby, żeby Unia Europejska zmieniła swoje przepisy, ustalając stałą cenę tych certyfikatów albo po prostu je likwidując, i tego problemu by nie było! My mieliśmy jeden z najtańszych prądów w Europie, produkowany z węgla. W wyniku ideologii zakazano nam tego i obciążono to karnymi opłatami. Zwracam uwagę, że popularna argumentacja, że wydobywanie węgla w Polsce stało się drogie, że do spółek górniczych się dopłaca – w niektórych przypadkach ta argumentacja jest słuszna, ale ona jest zupełnie obok tematu! Bo koszt pozyskania węgla, jego wydobycia to jest jedno, a koszt wyprodukowania energii to jest drugie. Cały czas na świecie buduje się nowe elektrownie węglowe!
Kraje, które produkują i zamierzają produkować prąd z węgla, obok innych źródeł prądu, mają tańszy prąd niż Polska! Obok tego są również inne, oczywiście, żeby było jasne, popieramy złożony miks energetyczny. Niech to będzie i z węgla, i z atomu, i z OZE, i z gazu, nie ma problemu. Natomiast nie może być tak, a tak jest w tej chwili w Polsce, że cena energii jest dostosowywana do najdroższego prądu, a nie do najtańszego! Przecież to jest absurd. To jest dywersja przeciwko polskiej gospodarce, a to wynika z przyjętych sposobów regulacji rynku energetycznego. Ale to nie koniec.
Poza tymi nieszczęsnymi strategiami unijnymi i wzrostem kosztów certyfikatów ETS mamy wzrost cen węgla wywołany przez wojnę na Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję, a także przez likwidowanie i zamykanie także rentownych kopalń w Polsce i uniemożliwianie wejścia do Polski prywatnych inwestorów, którzy w Polsce chcieli wydobywać leżące pokłady węgla – te rzekomo nieopłacalne! Prywatni inwestorzy chcieli budować kopalnie.
Rząd PiSu nie tylko zdecydował o zamykaniu polskich kopalń należących do państwa; rząd PiSu uniemożliwił budowanie kopalń prywatnym inwestorom i Państwo Polskie w tej chwili będzie płacić za to miliardowe odszkodowania! Właśnie przegrało pierwsze sprawy przed trybunałami arbitrażowymi.
Następnie, kolejny czynnik wzrostu cen energii to zarządzony jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego powrót do stawki VAT 23% od 1 stycznia 2023 na prąd, a więc do tego doszły jeszcze koszty podatkowe. No i jesteśmy w punkcie, gdzie koszt ETS stanowi obecnie 60% kosztu produkcji prądu z węgla. Czyli każda firma, płacąc te najwyższe na świecie rachunki za prąd, 60% nie płaci za żaden prąd, tylko płaci za wymysł eurokratów zatwierdzony przez pierwszy rząd Tuska, następnie rząd PiSu, i obecnie drugi rząd Tuska!
Warto powiedzieć, jak te nakłady się sumują. W 2022 roku to było 32 miliardy złotych – tylko na te uprawnienia. 32 miliardy złotych! W następnym roku, 2023, to było już 40 miliardów złotych! Za ten rok strach pytać, ile to będzie. Ale to jest dziesiątki miliardów złotych! Znacznie więcej niż jakakolwiek inna grupa wydatków w Polsce.
To uderza w budżety gospodarstw domowych, to uderza w konkurencyjność polskiej gospodarki, to prowadzi do wycofywania się firm z Polski. To prowadzi do tego, że inwestorzy, którzy rozważają w Polsce inwestycje, będą je lokować gdzie indziej, a my będziemy mieć coraz większe spowolnienie gospodarcze. To nie dzieje się samo. To polityka zaprogramowana przez rządzących i przez Unię Europejską. Tą politykę trzeba odrzucić!
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak do prezydenta Rafała Trzaskowskiego w temacie otwarcia Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Proszę nie przypisywać sobie powstania Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Złożyły się na to najpierw decyzje prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego z PiS i ministra Waldemara Dąbrowskiego z lewicy. Następnie wsparcie dla projektu od prezydent Gronkiewicz-Waltz i finansowanie od ministrów kultury z PiS (Ujazdowskiego i ostatnio Glińskiego) oraz z PO (Zdrojewskiego i Omilanowskiej), a także oczywiście praca dyrektor Mytkowskiej przez ostanie 17 lat.
Pan został prezydentem Warszawy gdy wszystkie największe problemy związane z Muzeum Sztuki Nowoczesnej zostały pokonane. Co oczywiście nie odbiera Panu prawa do przecinania wstęgi i czerpania satysfakcji z doprowadzenia do finału budowy świeckiej świątyni Pana opcji ideowej.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X.
Media donoszą, że kard. Nycz powiedział w Polsacie, że „powinna być możliwość zawierania związków partnerskich, o ile nie będą zrównywane z małżeństwem” oraz że „jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła” (cytaty za RMF24).
Z całym szacunkiem, ale jeśli kardynał faktycznie to powiedział to nie zgadzam się z kard. Nyczem. Oba te twierdzenia wedle mojej najlepszej wiedzy nie mają nic wspólnego z wiarą katolicką przekazaną nam przez Chrystusa, Apostołów i Ojców Kościoła. To przykre że jakikolwiek biskup wypowiada sprzyjające projektowi lewicy opinie, zamiast bronić prawd wiary i mobilizować katolików działających w obronie wiary i rodziny.
Z katolickiego punktu widzenia pożądana sytuacja to taka, w której prawodawca nie tworzy innych, słabszych form prawnych dla życia rodzinnego niż małżeństwo, aby w ten sposób nie osłabić rodziny. Pożądana sytuacja to także taka, w której prawodawca nie tworzy form prawnych specjalnie dedykowanych relacjom homoseksualnym, aby w ten sposób nie równouprawniać w życiu społecznym Bożego powołania do życia w rodzinie oraz grzechu, którym są w oczach Boga stosunki homoseksualne.
Także z katolickiego punktu widzenia nie jesteśmy zobowiązani do wykazywania tolerancji dla idei i programów promowania, równouprawnienia czy uprzywilejowania grzechu w prawie i polityce społecznej. Jesteśmy zobowiązani do traktowania osób homoseksualnych z miłością i szacunkiem. Nie oznacza to jednak realizacji postulatów politycznych części z nich, tworzących ruch LGBT. Byłoby to — w mojej ocenie — budowanie „struktur grzechu” w życiu społecznym, przed którymi w swoim nauczaniu ostrzegał nas św. Jan Paweł II.
Media donoszą, że kard. Nycz powiedział w Polsacie, że „powinna być możliwość zawierania związków partnerskich, o ile nie będą zrównywane z małżeństwem” oraz że „jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła” (cytaty za RMF24).
Krzysztof Bosak: Minister Kotula właśnie powiedziała, że liczy na poparcie ustawy o „związkach partnerskich” przez Konfederację. Cóż, pani Minister chyba przez ostatnie dni była mocno wyjęta z debaty politycznej, a przez ostatnie 30 lat z debaty ideowej. Ani kroku wstecz przed lewicą! Nie dla niszczenia prawa rodzinnego w Polsce. Rewolucję antykultury trzeba zatrzymać!
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X.
Obrona wolności to obecnie obrona Polski przed lewicą („progresywistami”) i jej dążeniami. Polska nie może być krajem gdzie normalna większość społeczna da się ograć i zaszczuć takimi prostymi sztuczkami socjotechnicznymi i językowymi jak na Zachodzie, typu:
■ strategia gotowania żaby (etapowanie realizacji programu by zapobiec buntowi)
■ przesuwanie okna Overtona przez ciągłe transgresje, subwersje i inne neomarksistowskie manewry (ciągle ponawiane prowokacje ideowe i estetyczne jako instrument porażania wrażliwości społeczeństwa, stępienia jej i kreowania „nowej normalności”-„nowego centrum”)
■ cenzurę i szantaże pod angielskimi hasełkami typu „cancel culture”, „no platform”, „community standards”, „diversity”, „equality” etc.
■ przedstawianie deprawacji moralnej, destrukcji norm i obyczajów oraz rozpadu więzi społecznych i spójności społecznej jako rzekomego „postępu”, „światłości”, „wolności” i „europejskości”
■ przedstawianie normalności, racjonalności i moralności jako średniowiecza, patriarchatu, opresji, ciemnoty, fundamentalizmu, ciemnogrodu, wstecznictwa, obskurantyzmu, przemocy, zła, skrajnej prawicy, faszyzmu i nazizmu
■ przedstawianie kolejnych pomysłów lewicy i kolejnych elementów jej programu, jako rzekomych „praw”, „Konstytucji” lub „praw człowieka”, jako rzekomych podstaw „demokracji”, „demokracji liberalnej”, „praworządności”, „rządów prawa”, „wartości europejskich”, „euroatlantyckich” i „zachodnich”.
Wolność nie jest brakiem norm i pustką wartości. To swawola lub anarchia. Wolność jest owocem wysokiej, spójnej wewnętrznie (w wystarczającym stopniu), silnej, dojrzałej zaawansowanej cywilizacji, dobrego państwa i organizacji społecznej, opartej na konkretnych kodach kulturowych, normach moralnych i pozytywnych ideałach.
Ci którzy pod pretekstem „wolności” próbują ciągnąć naszą cywilizację w dół są jak pasożyty — wyniszczają stopniowo organizm nosiciela (rozwiniętą cywilizację europejską w wariancie polskiej kultury narodowej) udając przewodników, ku kolejnemu, wyższemu etapowi rozwoju. To całkowity fałsz, zabójcza iluzja.
Możemy to powstrzymać. Powinniśmy to zrobić. Zapraszam do roboty!
To nie będzie krótka odpowiedź. Obrona wolności to obecnie obrona Polski przed lewicą („progresywistami”) i jej dążeniami. Polska nie może być krajem gdzie normalna większość społeczna da się ograć i zaszczuć takimi prostymi sztuczkami socjotechnicznymi i językowymi jak na… https://t.co/V066VJSYUQ
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Michała Połuboczka, 22 października 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś chcemy dać swój komentarz i swoją ocenę do polityki migracyjnej rządu Donalda Tuska.
Ta polityka cechuje się ogromnym zwrotem retorycznym. To jest zwrot o 180 stopni: od mówienia o “biednych ludziach szukających swojego miejsca na ziemi” do mówienia o wojnie hybrydowej, popierania siłowych wydaleń na drugą stronę granicy, wzmacniania zapory, zapowiadania wstrzymania wydawania wniosków azylowych.
Nas jednak w Konfederacji nie interesuje retoryka, bo wiemy, że retoryka jest sferą propagandy w polityce i trwają już przymiarki do kampanii prezydenckiej wyborczej, w której Donald Tusk może być jednym z potencjalnych kandydatów. Nas interesują fakty.
I jeżeli chodzi o te fakty, widzimy, proszę państwa, hipokryzję. Widzimy, że rząd jedno mówi, drugie robi. My tą hipokryzję jako opozycja merytoryczna bezwzględnie będziemy demaskować, a jako autorzy Pakietu Odpowiedzialnej Polityki Migracyjnej, który jest przeciwstawieniem wobec tej polityki, którą Unia Europejska – popierana, przypomnijmy, przez europosłów z obecnej koalicji rządzącej – zorganizowała w postaci paktu o migracji i azylu.
Uważamy, że tym szkodliwym rozwiązaniom unijnym i popieranym przez różne lewicowe organizacje trzeba przeciwstawić politykę rozsądną. Tę politykę rozsądną opisaliśmy w szerokim pakiecie rozwiązań przedstawionych przez nas w 2023 roku pod nazwą Pakietu Odpowiedzialnej Polityki Migracyjnej.
Co robi zatem rząd Donalda Tuska? Z jednej strony zapowiada, że nie będzie realizował paktu o migracji i azylu, z drugiej strony sam premier mówił, że rzekomo na nim w jakiś sposób zyskamy! Z jednej strony mówi o tym, że wstrzyma jego wykonanie w Polsce, z drugiej strony nie zaskarża go do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, mimo, że w sposób oczywisty ten pakt o migracji i azylu wychodzi poza traktaty! Wychodzi poza kompetencje, które państwo polskie delegowało Unii Europejskiej.
Nigdy nie było mowy o tym, że Unia Europejska będzie za nas, za nasze społeczeństwo, za nasze władze, za nasze instytucje, za Sejm, w którym jesteśmy, decydować o tym, kto w Polsce ma mieszkać i kogo mają finansować polscy podatnicy! To się ma nijak do zasady swobodnego przepływu ludzi, na której zbudowana jest Unia Europejska, która to zasada dotyczy obywateli państw Unii Europejskiej.
Już w zakresie legalnie przebywających cudzoziemców spoza Unii Europejskiej państwa członkowskie mają swobodę, czy chcą ich do siebie przyjąć, czy nie. Są odpowiednie instrumenty dotyczące całego obszaru unijnego, wizy Schengen i wizy dotyczące pojedynczych państw. Po to są te instrumenty, żeby te przepływy ludnościowe regulować. Jesteśmy zwolennikami właśnie tego, żeby każde państwo w tym zakresie prowadziło swoją politykę.
Tymczasem, jeszcze raz, rząd Tuska z jednej strony zapowiada walkę z nielegalną imigracją, wstrzymanie wydawania azyli oraz wstrzymanie realizacji paktu o migracji i azylu. Z drugiej strony właśnie w zeszłym tygodniu premier zaakceptował konkluzje Rady Europejskiej, stwierdzające zupełnie wprost, że państwa mają zintensyfikować prace nad wszystkimi kierunkami działań przewidzianymi w jej kompleksowym podejściu – jej, czyli Unii Europejskiej – kompleksowym podejściu do migracji, przedstawionym w lutym 2023 roku.
A cóż zostało przedstawione w lutym 2023 roku? Co się kryje za tym enigmatycznym sformułowaniem? No oczywiście wtedy, w lutym 2023 roku, jak się wszyscy, którzy nie śledzą tego tak dokładnie, już domyślają, został przedstawiony Pakt o Migracji i Azylu. Ten sam pakt, co do którego premier w Polsce twierdzi, że – zależnie od miesiąca – albo nie będziemy go realizować, albo na nim zyskamy.
Przesłanką, że rzeczywiście państwo polskie szykuje się do realizacji Paktu o Migracji i Azylu, który, przypomnijmy, polega na tzw. wymuszonej pseudo-solidarności, czyli, że będą nam przysyłani ludzie, którzy nie chcą tutaj mieszkać, po to, żebyśmy ich utrzymywali, jest wydawanie w momencie, kiedy nie ma pieniędzy na ochronę zdrowia na szpitale, na naukę, na projekty rozwojowe – jest wydawanie ogromnych pieniędzy na tworzenie 49 centrów polityki migracyjnej! Centrów Integracji Cudzoziemców. W czasach, kiedy Polacy popadają w ubóstwo, kiedy nie są w stanie szpitale doczekać na to, żeby miały zapłacone za wykonane świadczenia zdrowotne, rząd chce wydawać miliony na Centra Integracji Cudzoziemców. Tutaj coś jest bardzo, bardzo nie po kolei.
Więc jeszcze raz podkreślam. Nie ma zaskarżenia do TSUE. Są poparte konkluzje Rady Europejskiej. A wystarczy, że jeden premier by się nie zgodził, żeby tego nie było w konkluzjach! Więc Donald Tusk mógł to zawetować – nie zawetował tego. Mógł zaskarżyć do TSUE pakt o migracji i azylu, nie zrobił tego.
Są też informacje, że zostało wydane wspólne oświadczenie partii, do której należy Platforma Obywatelska i premier Tusk, czyli Europejskiej Partii Ludowej, także dotyczące wdrażania Paktu o Migracji i Azylu. No i rzecz najważniejsza. Platforma i inne partie obecnej koalicji poparły panią von der Leyen na szefową Komisję Europejską na kolejną kadencję, a ona nigdy nie kryła, że Pakt o Migracji i Azylu to jej dzieło i że ona jest zwolenniczką pełnej realizacji tego.
A to nie koniec! Bo jak popatrzymy na to, co się w Polsce dzieje, to również mamy coś, co wygląda jak jedna wielka zasłona dymna. To znaczy dwie zapowiedzi ze strony premiera. Jedna, że nie będzie on mówił różnie w różnym czasie: najpierw mówił, że będzie zawieszone prawo do azylu, a później, że przyjmowanie wniosków do azylu od nielegalnych imigrantów na granicy.
Otóż, po pierwsze nielegalni imigranci na granicy nie chcą składać w Polsce wniosków azylowych, bo chcą do Niemiec. Jak złożą wniosek azylowy w Polsce, są pobierane ich odciski palców i już jest szlaban na wjazd do Niemiec do końca świata! Niemcy po prostu ich nie chcą, a oni już są w systemie europejskim rozpoznani – więc oni nie chcą tych wniosków azylowych tutaj składać.
Druga sprawa jest taka, że ci, którzy te wnioski azylowe poskładali, główny problem jest w niezamykaniu postępowań azylowych i nieskuteczności procedur deportacyjnychwobec tych, którzy są tu nielegalnie. Otóż wszyscy mają prawo wiedzieć, że państwo polskie obecnie postępuje w ten sposób, że ogromną większość, zdecydowaną większość nielegalnych imigrantów w Polsce przechowuje wśród nas, w społeczeństwie! Oni nie są, nawet jak zostaną zatrzymani przez policję czy Straż Graniczną i są w Polsce nielegalnie, oni nie są nigdzie izolowani czy zamykani!
Ci, których, niektórych znamy z mediów, co naruszyli porządek publiczny, popełnili przestępstwo, jeden zanieczyścił jeziorko na Śląsku – to był nielegalny imigrant, który przebywał w Polsce nielegalnie, był wcześniej zatrzymywany. Widzieliśmy teraz szarżującego po Środzie Wielkopolskiej Gruzina, który wjechał sobie na rynek w nocy, puszczał głośno jakąś orientalną muzykę, kręcił bączki wokół lokalnego pomnika czy rzeźby. No i to był człowiek, który już był wcześniej karany i zatrzymywany przez policję.
Procedury deportacyjne w Polsce nie działają! W związku z czym opowieści premiera o tym, jak to będzie odbierał prawo do azylu, są nic niewarte w sytuacji, kiedy Straż Graniczna jest niedofinansowana, ma braki kadrowe, nie ma sprzętu, nie ma odpowiednich regulacji prawnych i nie ma polityki państwa polskiego polegającej na deportowaniu nielegalnych imigrantów.
Podczas naszego spotkania z funkcjonariuszami Straży Granicznej dowiedzieliśmy się, iż jest cała lista państw, także tych, z których pochodzą ci najniebezpieczniejsi imigranci, do których państwo polskie nie deportuje. Taką listę przygotowuje Urząd ds. Cudzoziemców podlegający, uwaga uwaga, premierowi.
Warto na te wszystkie fakty zwrócić uwagę, a jeżeli chodzi o wsparcie funkcjonariuszy, którzy strzegą naszej granicy, to przypomnę, że przepisy tu przygotowane, do Izby wysłane, mające prawo dać do użycia broni, zostały wykastrowane, rozmyte. Lewica i tak ich nie chciała poprzeć po tym, jak zostały rozmyte, a zostały tak rozmyte, że już nie wiadomo o co chodzi, kto będzie miał prawo używać broni, a kto nie.
NGOsy koordynujące przemyt nielegalnych imigrantów i wspierających w tym zakresie są nadal tolerowane przy granicy i operują tam. A w prokuraturze okręgowej w Siedlcach jest specjalny zespół powołany przez ministra Bodnara, znanego przeciwnika działań twardych ze strony funkcjonariuszy przeciwko nielegalnej imigracji, którzy oskarżają polskich żołnierzy i polskich funkcjonariuszy za to, że strzegą polskiej granicy!
To jest po prostu kabaret. I ten kabaret firmuje premier Tusk, prężąc muskuły.
A na koniec jeszcze warto podkreślić, że ta strategia, którą premier wydał – do tego odniesiemy się jeszcze na osobnej konferencji prasowej i w osobnych pisemnych stanowiskach – ale ta strategia, którą wydał rząd, to nie jest żadna strategia! To jest jakaś rozszerzona notatka publicystyczna na tematy wszelakie i różnorakie, w której nie ma konkretnych celów, te cele nie są skwantyfikowane, nie ma harmonogramu realizacji, nie ma konkretów na temat planów legislacyjnych, nie ma konkretów na temat działań w administracji, nie ma właściwie żadnej cechy, którą powinna mieć prawdziwa strategia. Nazwanie tej notatki wyprodukowanej przez administrację kompleksową strategią na lata ileś tam do przodu, jest niepoważne!
I my będziemy niepoważną, hipokrytyczną, zwodniczą politykę poddawać bardzo twardej, merytorycznej krytyce po to, żeby pokazać, że kiedy zmieni się rząd i Konfederacja będzie miała wpływ na te sprawy, ta polityka będzie prowadzona zupełnie inaczej.
Interia: „Z naszych informacji pochodzących od źródeł związanych z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, liczba migrantów, których Niemcy mogą odesłać do Polski, sięga nawet 40 tysięcy osób.”
Są to zwroty całkowicie bez związku z unijnym Paktem o Migracji i Azylu. To prawdopodobnie skumulowana liczba za okres całej III RP imigrantów, którzy przez Polskę wjechali do Niemiec bez wymaganych wiz, korzystając z braku kontroli granicznej.
W tej grupie są prawdopodobnie tysiące Czeczenów, którym kiedyś Polska na fali proczeczeńskiego wzmożenia taśmowo rozdawała azyl i przyjęła ich dziesiątki tysięcy (kto dziś pamięta, że PiS to mocno popierał?). Czeczeni brali te azyle i później większość z nich, przy świadomości polskich służb, wyjechała do Niemiec. Wszystkich ich Niemcy teraz mają prawo nam odesłać. Na mocy decyzji klasy politycznej III RP to są „nasi” azylanci.
Podobnie z setkami tysięcy Ukraińców, którzy z Polski wyjechali do Niemiec. Niemcy już obecnie nie legalizują pobytu nowych uchodźców i imigrantów z Ukrainy, a prawa do pobytu wcześniejszych też mogą wygasnąć.
Polska na mocy decyzji swojej klasy politycznej zalegalizowała jedną ustawą prawo do legalnego pobytu tutaj kilkudziesięciu milionom ludzi z paszportem Ukrainy (niezależnie od ich pochodzenia, poglądów i narodowości). Każdego z nich, którego Niemcy nie chcą, mają prawo teraz odesłać do Polski jako „naszego”.
W skrócie można to ująć w ten sposób, że beztroską, niekompetentną i emocjonalną polityką migracyjną zaciągnęliśmy dług migracyjny. I wytworzyliśmy sami ślady, dane i regulacje, które sprawiają że można nas poprosić byśmy ten dług zaczęli regulować.
Gdy człowiek to wszystko rozumie to nic tylko załamać ręce nad głupotą tutejszych. No ale może spór o to uświadomi naszemu narodowi, że decyzje polityczne podejmowane w emocjach mają swoje konsekwencje. Często przez dekady albo i pokolenia.
Interia: „Z naszych informacji pochodzących od źródeł związanych z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, liczba migrantów, których Niemcy mogą odesłać do Polski, sięga nawet 40 tysięcy osób.”
Są to zwroty całkowicie bez związku z unijnym Paktem o Migracji i Azylu. To prawdopodobnie… https://t.co/009uSaJqqi
Rząd ukrywa przed Sejmem swoje stanowisko w kwestii wdrażania unijnego Paktu o Migracji i Azylu.
Minister Adam Szłapka odmówił na komisji ds. Unii Europejskiej przekazania dokumentów czy nawet ustnego zreferowania stanowiska rządu. Pretekstem jest, że to „techniczne uzgodnienia” z Komisją Europejską.
Dobrze wiemy, że w przypadku ogólnikowych aktów prawa Unii Europejskiej te „techniczne uzgodnienia” są faktyczną treścią polityczną podejmowanych decyzji. Tym samym parlamentarna kontrola polityki europejskiej rządu na tym odcinku nie jest obecnie możliwa.
Jako przedstawiciele opozycji będziemy drążyć ten temat, aż do pełnego wyjaśnienia.
Rząd ukrywa przed Sejmem swoje stanowisko w kwestii wdrażania unijnego Paktu o Migracji i Azylu. Minister @adamSzlapka odmówił dziś na komisji ds. UE przekazania dokumentów czy nawet ustnego zreferowania stanowiska rządu. Pretekstem jest, że to „techniczne uzgodnienia” z Komisją… https://t.co/Tq6fjHXuQl
Warto odnotować, że prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu zaatakował premiera za zapowiedzi w sprawie azylu, nie znając najwyraźniej szczegółów. Zaś premier premier Donald Tusk w swoim wystąpieniu odpowiadając prezydentowi doprecyzował swoje zapowiedzi, mówiąc o tym, że nie ma mowy o „zawieszeniu azylu” (co pierwotnie wybrzmiało w mediach i co także krytykowałem w niedzielę u Bogdana Rymanowskiego, ale o zawieszeniu przyjmowania wniosków azylowych od imigrantów nielegalnie przekraczających granicę. I to jest bardzo słuszny pomysł, który powinien zostać pilnie przegłosowany przez Sejm.
Na marginesie premier sformułował trafną uwagę, że prawo międzynarodowe jest w tej kwestii anachroniczne i że Polska w tej kwestii może wytyczyć nowe trendy. To fakt.
To co nie przeszłoby za rządów PiS może przejść za rządów PO.
W tle wielkich negatywnych emocji mamy więc w niektórych kwestiach całkiem rozsądną kontynuację. Podobnie zresztą w kwestii CPK, gdzie — po okresie wahania i wbrew mgle propagandy rozpylonej przez rząd w mediach — w projekcie lotniska podobno nie zmienił się żaden element i ma iść do zbudowania w wersji wypracowanej przez rząd PiS.
Warto odnotować, że prezydent @AndrzejDuda w swoim wystąpieniu zaatakował premiera za zapowiedzi w sprawie azylu, nie znając najwyraźniej szczegółów, zaś premier premier @donaldtusk w swoim wystąpieniu odpowiadając prezydentowi doprecyzował swoje zapowiedzi, mówiąc o tym, że nie…
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w Polsat News.
– Nie ma w ogóle takiego trybu prawnego jak „zawieszenie prawa do azylu”, bo nie ma czegoś takiego jak „prawo do azylu” — jest prawo do złożenia wniosku azylowego, państwo polskie ma prawo rozpatrzyć go pozytywnie lub negatywnie i odpowiada za to urząd ds. cudzoziemców, który jest niedofinansowany i który nie rozpatruje tego w wystarczającym tempie!
Premier celowo dezinformuje opinię publiczną dyletanckimi informacjami, ponieważ nie szanuje Polaków i jest przekonany, że Polacy nie orientują się w tych sprawach. Zresztą dlaczego mieliby się orientować skoro nikt w mediach tego nikomu nie tłumaczy!
My nie mieliśmy od 10 lat żadnej pogłębionej debaty w Sejmie na ten temat, bo nikt jej nie chce!
Nie ma w ogóle takiego trybu prawnego jak „zawieszenie prawa do azylu”, bo nie ma czegoś takiego jak „prawo do azylu” — jest prawo do złożenia wniosku azylowego, państwo polskie ma prawo rozpatrzyć go pozytywnie lub… pic.twitter.com/IHWz61McJV
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
RozwińZwiń komentarze (3)