Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 10 października 2024 r.
Krzysztof Bosak:
– Dziś w imieniu Konfederacji wraz z Włodzimierzem Skalikiem chcemy odnieść się do projektu budżetu na rok 2025.
To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to, że polskie państwo – czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego – coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele. I uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt. Kosztem zadłużenia państwa.
I teraz, od razu odpowiadając na ewentualną krytykę. My wiemy, na czym polega polityka budżetowa. Deficyt i zadłużenie są narzędziami tej polityki. I ze wszystkim można przesadzić.
Oczywiście w tej chwili jest moda w środowiskach ekonomicznych, żeby mówić, że zadłużenie nie ma ryzyk, nie jest złe. Ale to jest po prostu nieprawda!
Do pewnego pułapu państwo można zadłużać, powyżej pewnego pułapu zaczynają się ryzyka i zaczynają się ponadnormatywne koszty. Z jednej strony koszty tego zadłużenia wraz ze skalą wzrostu zadłużenia mogą być coraz większe i są coraz większe, z drugiej strony problem z zaciągnięciem tego zadłużenia może być i jest coraz większy.
Obecnie nasze państwo zadłuża się niewspółmiernie do objętości własnego rynku finansowego. W związku z czym zwiększamy zadłużenie zagraniczne jako państwo polskie po to, żeby spiąć kolejne budżety.
Po trzecie, rośnie udział kosztów obsługi zadłużenia w ogólnych kosztach budżetowych. Im większy będziemy mieli dług publiczny to nie, tak jak mówi Lewica, “tym lepiej, bo państwo będzie się lepiej rozwijać”, no to jest bajka dla naiwnych. Im większe będziemy mieć zadłużenie publiczne, tym większe będą udziały kosztu obsługi zadłużenia w budżecie, a nie wydatki rozwojowe!
Zdrowo rozwijająca się gospodarka oczywiście może, tak jak uczy to teoria ekonomii, koniunkturę, pewne nierówności koniunktury wypłaszczać polityką budżetową,. Ale żeby to coś wypłaszczać, to w okresie dobrej koniunktury należałoby te długi trochę spłacać, a w okresie złej koniunktury trochę zaciągać.
A filozofia w tej chwili jest taka, że czy dobra koniunktura, czy zła, zadłużamy ile wlezie, mówimy, że to dobre, i po nas choćby potop! Nie, to nie jest mądra polityka.
Poza tym ta cała lewicowa narracja o tym, że zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową – lewicowa i pisowska dodajmy. Bo premier Morawiecki też stosował tę narrację i obstawił się ekonomistami o raczej lewicowym odchyleniu. Cała ta narracja jest o tyle nieprawdziwa, że bardzo znaczna część wydatków, które tutaj w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru. Ma charakter po prostu socjalny. I możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były, zmniejszyły nierówności czy zwiększyły, głupio czy mądrze, ale to nie są w większości wydatki rozwojowe.
Teraz trochę o liczbach, żebyśmy uchwycili skalę.
Gdzieś między rokiem 2012 a 2022, przez 10 lat mieliśmy tak, że deficyt budżetowy państwa tylko raz wystrzelił ponad kwotę 50 miliardów złotych. To było w pierwszym roku pandemii, czyli w roku 2020.
Obecny projekt budżetu na rok przyszły przedstawiony jest z kwotą deficytu SZEŚĆ RAZY wyższą, to znaczy 290 miliardów złotych. To nie jest kwota całego budżetu, to jest tylko deficyt: 290 miliardów złotych.
Więc przez 10 lat nie wychodziliśmy ponad kwotę 50 miliardów, a teraz mamy uchwalić budżet z kwotą deficytu prawie 300 miliardów złotych! No ja nie jestem jeszcze stary, ale jestem wystarczająco stary, żeby pamiętać, że cały budżet państwa mniej więcej miał taką wielkość, jak obecnie deficyt!
Gwałtowność wzrostu deficytu budżetowego jest zatrważająca, bo w zeszłym roku to było poniżej 200 miliardów, czyli mamy wzrost deficytu o 50% rok do roku. Dwa lata temu to było poniżej 100 miliardów, czyli mamy 85 miliardów w 2023, w 2024 już 184 miliardy złotych i w 2025 ma być 290 miliardów złotych. Ale jeżeli będziemy zwiększać deficyt budżetowy o 100 miliardów co roku, to gdzie znajdziemy się za lat 10? Bilion złotych deficytu?
Chyba naprawdę potrzebne jest, żeby ktoś zawołał: opamiętajcie się! I tą siłą, która woła “Opamiętajcie się!”, jest Konfederacja.
Jeszcze raz, to nie chodzi o to, że jesteśmy jakimiś dogmatykami, jak różni ćwierćinteligenci twierdzą, którzy przeczytają jedną lewicową książkę i uważają, że zrozumieli wszystko z ekonomii czy z finansów publicznych. Chodzi o to, że my od lat przyglądamy się tym liczbom i widzimy, co się dzieje. Co się mianowicie dzieje za kulisami? Ktoś musi te budżety wykonać.
W im większym stopniu wykonanie budżetu jest uzależnione od zaciągania zadłużenia na krajowym i międzynarodowym rynku finansowym, tym mniej władzy w Polsce ma demokratycznie wyłaniany rząd, a tym więcej władzy mają rynki finansowe z instytucjami międzynarodowymi, które mogą nam podyktować zasady zadłużania!
Dokładnie tak, jak zrobiła to w poprzednich latach Komisja Europejska, mówiąc: chcecie KPO, chcecie zadłużenie z rynku finansowego, to róbcie to, co my każemy! Będziecie robić co innego? Nie ma cukierka, nie dostaniecie!
No i teraz ile my tych pieniędzy potrzebujemy pożyczyć? Przede wszystkim, kto to robi? Ministerstwo Finansów. Ministerstwo Finansów jeździ po świecie i przedstawia państwo polskie jako dobrego dłużnika. I my możemy sobie opowiadać, że jesteśmy gospodarką z najstabilniejszym wzrostem, że mamy dobre prognozy i tak dalej, natomiast na rynkach finansowych jesteśmy wyceniani jako państwo wyższego ryzyka niż najbogatsze państwa zachodnie. I trudno też, żeby było inaczej, bo są pewne obiektywne czynniki, takie jak nasza energetyka, jak bliskość wojny, jak niższy poziom bogactwa, niższy poziom uprzemysłowienia, które powodują, że będziemy tak wyceniani. Po prostu będzie nam się pożyczać pieniądze drożej. To jest rzeczywista miara.
Nie tylko te wskaźniki wzrostu gospodarczego. I teraz ile tych pieniędzy pożyczamy? W 2025 roku wzrost obligacji, które mają być wyemitowane, podawany przez prasę, jest szacowany na 100 miliardów złotych – sam wzrost. W zeszłym roku Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedawało oficjalnie obligacje za 252 miliardy, teraz ma sprzedać ich aż za 366 miliardów. Ale uwaga, jeżeli ktoś sądzi, że to jest wszystko, to jest w głębokim błędzie i nie wie, o czym mówi. Bowiem to są wyłącznie obligacje na pokrycie deficytu budżetowego i deficytu poukrywanego w innych funduszach okołobudżetowych.
Jest jeszcze coś takiego, o czym prawie nikt nie pamięta i moim zdaniem jesteśmy jedyną siłą polityczną, która będzie o tym przypominać, jak obsługa zadłużenia. I obsługa zadłużenia polega na tzw. rolowaniu obligacji. To znaczy, żeby utrzymać to zadłużenie na tym samym poziomie, trzeba sprzedać bardzo dużo obligacji, żeby zadłużenie pozostało na tym samym poziomie.
Dane za rok obecny są takie, że w tym roku Ministerstwo Finansów, żeby pokryć deficyt i zrolować dług, musiało sprzedać obligacje za 420 miliardów złotych! Ja pytam, za ile miliardów złotych będzie musiało sprzedać Ministerstwo Finansów obligacje w roku przyszłym? Czy jest już znana prognoza polityki związanej z obsługą długu i pokryciem deficytów? No nie trzeba być wielkim geniuszem ekonomicznym, żeby stwierdzić, że będzie to z wielkim prawdopodobieństwem ponad pół BILIONA złotych! To będzie pierwszy raz w III Rzeczypospolitej, kiedy państwo polskie będzie musiało sprzedać obligacje za ponad pół biliona złotych.
I to nie jest tak, że jeżeli nikt w polskim parlamencie tych danych nie rozumie i nie analizuje, to nikt tych danych nie czyta i nie analizuje w bankach czy w agencjach ratingowych. Oczywiście to jest czytane, jest analizowane i ten koszt, po jakim będzie Polsce pożyczany kapitał, to będzie właśnie koszt podyktowany w odniesieniu do tych danych, o których my mówimy – a inni mówią, a ten napisał to, ten napisał tamto, można się zadłużać, hulaj dusza piekła nie ma. Kto naiwny, niech w to wierzy.
Sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 miliardów złotych. Czyli 75 miliardów złotych zapłacimy wyłącznie za odsetki. Wyłącznie! To nie pójdzie na cokolwiek. To będzie czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują. To chyba lepiej, żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK, niż żeby to był zarobek właścicieli banków krajowych i międzynarodowych.
Apelujemy o przemyślenie tej kwestii. Droga lewico, z Lewicy, z PiS-u, z Platformy, z PSL i z Polski 2050, która kreujesz i popierasz taką politykę, odpowiedz na pytanie, czy naprawdę uważasz, że każde zadłużenie jest nieszkodliwe i każde zadłużenie jest bezpieczne? To po prostu zwyczajnie nieprawda. Gdyby to była prawda, państwa by nie bankrutowały, a państwa jednak muszą restrukturyzować swój dług, ogłaszać bankructwo właśnie dlatego, że nie ma darmowego lunchu na międzynarodowym rynku finansowym. Ten, kto płaci, ten dyktuje reguły gry.
RozwińZwiń komentarze (1)