Krystian Kamiński, b. poseł na Sejm
25 września zaprzysiężono oficjalnie nowy rząd Litwy. W rządzie tym znalazło się dwóch etnicznych Polaków. Mimo rekonfiguracji koalicji rządzącej i samego gabinetu ministrem spraw wewnętrznych pozostał Władysław Kondratowicz, delegowany przez główne stronnictwo rządzące – Litewską Partię Socjaldemokratyczną (LSDP). Natomiast ministrem sprawiedliwości została Rita Tamašunienė z Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR).
Rząd został zaprzysiężony dwa miesiące po dymisji poprzedniego premiera Gintatutasa Paluckasa i miesiąc po nominowaniu na jego następczynię Ingi Ruginienė. Paluckas złożył dymisję sam pod wpływem afery jaka wybuchła wokół biznesów jego rodziny. Firma „Dankora”, należąca do bratowej Paluckasa miała otrzymać blisko 173 tys. euro unijnej dotacji na rozwój infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych i planowała zakup systemów bateryjnych od firmy „Garnis”, której udziałowcem (49 proc. udziałów) jest sam Paluckas. To wystarczyło, by po trzech tygodniach wahań złożył dymisję. Czy w Polsce też doczekalibyśmy się takich konsekwencji w takim tempie?
Socjaldemokraci postanowili zatrzeć złe wrażenie po swoim szefie, który zrezygnował także z kierowania partią, dokonując rekonfiguracji swojego parlamentarnego zaplecza. LSDP zdecydowała się na usunięcie z niej Związku Demokratów „W imię Litwy” (DSVL) na skutek czego jego przewodniczący, były premier Saulius Skvernelis stracił stanowisko przewodniczącego Seimasu. Nie jest to zaskoczeniem – Skvernelis rozpychał się w koalicji łokciami i asekurował narracyjnie, ostro krytykując Paluckasa na pierwsze informacje o aferze, od razu domagając się ustąpienia premiera. Dlatego podtrzymując koalicję ze „Świtem nad Niemnem” (NA) socjaldemokraci zaprosili do koalicji Litewski Związek Chłopów i Zielonych (LVŽS) – ). To główna partia rządząca Litwą w latach 2016-2020. Połowę kadencji w koalicji Akcją Wyborczą Polaków na Litwie-Związkiem Chrześcijańskich Rodzin.
Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR) w wyborach parlamentarnych jesienią 2024 r. nie przekroczyła pięcioprocentowego progu wyborczego, wprowadzając do Seimasu jedynie trzech posłów z jednomandatowych okręgów wyborczych (na Litwie obowiązuje ordynacja mieszana). AWPL-ZChR to jedyne ugrupowanie reprezentujące autochtoniczną mniejszość polską w litewskim systemie partyjnym. Obecna w życiu publicznym od początku lat 90., partia łączy wątki tożsamościowe i konserwatywne, a jej elektorat koncentruje się głównie w rejonach wileńskim i solecznickim, gdzie Polacy stanowią większość mieszkańców.
Od 1999 roku formacją kieruje Waldemar Tomaszewski, nieprzerwanie stojący na jej czele także po przekształceniu w AWPL-ZChR w 2016 r. Wynik wyborów z 2024 r. mimo wszystko należy uznać za sukces – litewskie władze dokonały bowiem takiego przerysowania granic jednomandatowych okręgów wyborczych, by osłabić przełożenie polskiego elektoratu na mandaty. W nowej kadencji AWPL-ZChR utworzyła wspólny klub parlamentarny z Litewskim Związkiem Chłopów i Zielonych (LVŽS). Wraz z nim partia Polaków przystąpiła do nowej koalicji rządzącej – co należy uznać za polityczny sukces, ponieważ większość parlamentarną można było uzyskać także bez jej trzech głosów, a mimo to zaproszono ją do współrządzenia.
POLACY W RZĄDZIE LITWY: MIĘDZY SYMBOLEM A REALNĄ ZMIANĄ
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) October 6, 2025
25 września zaprzysiężono oficjalnie nowy rząd Litwy. W rządzie tym znalazło się dwóch etnicznych Polaków. Mimo rekonfiguracji koalicji rządzącej i samego gabinetu ministrem spraw wewnętrznych pozostał Władysław… pic.twitter.com/qrkW3rMvNj
Tworzenie i zatwierdzanie nowego rządu trwało długo głównie ze względu na stronnictwo „Świt na Niemnem”. Założycielem i liderem tej partii jest Remigijus Žemaitaitis, od ponad dwóch lat będący celem pokazowego oburzenia litewskiego mainstreamu. We wpisie na Facebooku z 2023 r. Žemaitaitis zasugerował, że „Żydzi i Rosjanie” uciskali etnicznych Litwinów podczas drugiej wojny światowej i byli odpowiedzialni za masakrę we wsi Pirciupie w 1944 r. W rzeczywistości mordu w Pirciupiach dokonał oddział niemieckiego SS. Najpewniej, w swojej ignorancji, polityk pomylił niemiecki pogrom Pirciupi, z pogromem wsi Koniuchy przez bandę żydowsko-komunistyczną w styczniu 1944 r., z tą różnicą, że ofiarami tamtej zbrodni byli Polacy, a nie Litwini. Innym dowodem antysemityzmu Žemaitaitisa miała być jego krytyka działań Izraela wobec Palestyńczyków i przytomna uwaga, że wzbudzają one nienawiść do tego państwa i jego mieszkańców na całym świecie.
Sąd Konstytucyjny Litwy uznał w kwietniu 2024 r., że wypowiedzi posła były “sprzeczne z konstytucją. Tymi działaniami Remigijus Žemaitaitis złamał przysięgę urzędową i rażąco naruszył konstytucję”. Byłaby to podstawa dla wygaszenia jego ówczesnego mandatu parlamentarnego, co wiązałoby się z zakazem kandydowania w wyborach parlamentarnych i prezydenckich przez 10 lat. Polityk dokonał ucieczki do przodu i sam złożył mandat… po czym uzyskał go ponownie kilka miesięcy później w wyborach, które przyniosły jego partii silne trzecie miejsce.
Już przy konstruowaniu rządu Paluckasa pod koniec zeszłego roku Žemaitaitis stał się przyczynkiem do wzbudzania paniki moralnej w społeczeństwie litewskim i sygnalizowania anty-antysemickiej „cnoty” przez odsunięty od władzy Związek Ojczyzny-Litewskich Chrześcijańskich Demokratów (TS-LKD) i różnej maści liberałów. Podobnie jest teraz na tle tego, że polityk NA został nominowany w gabinecie Ruginienė na stanowisko ministra kultury.
W rzeczywistości nacjonalistyczne odruchy Žemaitaitisa nie różnią się od tych, które prezentują politycy litewskiego mainstreamu, z reprezentatywnym dla niego TS-LKD, w istocie jego język jest bardziej radykalny niż jego postulaty i najłatwiej określić go po prostu populistą, próbującym reprezentować Litwę prowincjonalną wobec wileńsko-kowieńskiej elity.
Nowa premier to 44-latka bez większego doświadczenia politycznego (po raz pierwszy wybrana do Seimasu w zeszłorocznych wyborach), natomiast ma doświadczenie działalności związkowej, w 2018 r. został wybrana prezesem konfederacji litewskich związków zawodowych. Skłania to do wniosku, że pole do popisu uzyskają liderzy partii tworzących koalicję, w tym nowy lider socjaldemokratów, choć na razie mają tylko pełniącego obowiązki przewodniczącego.
Pole do popisu uzyskuje także AWPL-ZChR. Kierując Ministerstwem Sprawiedliwości, partia może przystąpić do poprawy uchwalonej rok temu ustawy o mniejszościach narodowych. Co prawda zdefiniowała ona pojęcie takiej mniejszości, co uniemożliwi litewskim władzom i politykom kwestionowanie samego istnienia mniejszości na Litwie, co wcześniej czynili niektórzy litewscy politycy, ale poza tym jest pusta, nie gwarantując między innymi Polakom Wileńszczyzny żadnych konkretnych praw.
Poprawki wymagają również przepisy regulujące oficjalną pisownię imion i nazwisk. Ustawa z 2022 r. pozwoliła co prawda w końcu na użycie niewystępującej w litewskim alfabecie litery „w” i dwuznaków takich jak „sz”, ale polskie znaki diakrytyczne, jak „ż” czy „ń”, nadal są nielegalne.
Na rozwiązanie oczekuje też kwestia tępienia przez miejscową swoistą policję językową – Państwową Inspekcję Językową, umieszczania w przestrzeni publicznej tablic czy innych instalacji, na których obok litewskiego pojawia się napis po polsku. Podkreślę, że piszę o tablicach umieszczanych na terenach zamieszkanych autochtonicznie przez Polaków. Inspekcja nadal kwestionuje umieszczanie takich napisów, ostatnio w zeszłym miesiącu w przypadku nazwy miejscowości Mariampol w rejonie wileńskim.
Z szerszych problemów, wkraczających już w kompetencje innych resortów pozostaje sytuacja szkół z polskim językiem nauczania, od których wymaga się identycznego ukompletowania w uczniów jak od litewskojęzycznych, ale które w przypadku niedoboru uczniów zawsze zamyka się zamiast litewskich, nawet tam gdzie większość mieszkańców stanowią Polacy. Nadal nie rozstrzygnięto kwestii niedrukowania na Litwie podręczników szkolnych w języku polskim i zakazywania używania tych drukowanych w Polsce (poza podręcznikami do polszczyzny). Pozostaje kwestia niedofinansowania inicjatyw organizacyjnych i kulturalnych przez państwo litewskie, chętnie pobierające pieniądze miejscowych Polaków w podatkach, ale przerzucające obowiązek wsparcia ich mediów czy życia kulturalnego niemal całkowicie na barki Polski.
Nierozwiązana pozostaje kwestia zwrotu własności lub zapewnienia godnych rekompensat dla tych wszystkich Polskich rodzin, które, na skutek radzieckiego upaństwowienia, straciły nieruchomości w Wilnie i okolicach i nie odzyskały ich w Republice Litewskiej, bo uwłaszczyły się na ich dawnych sadybach instytucje, inwestorzy czy prywatni Litwini.
Jest i kwestia siatki jednomandatowych okręgów wyborczych rozszczepiających etnicznie polski elektorat. Jest kwestia systemu administracyjnego Litwy, który przyznaje samorządom tak kruche podstawy kompetencyjne i finansowe, że prowincjonalna Wileńszczyzna od trzech dekad ma problemy z przyciąganiem inwestycji i rozwojem ekonomicznym.
Po 35 latach istnienia niepodległej Litwy i 31 lat od podpisania dwustronnego traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy, państwo to nadal instytucjonalnie dyskryminuje autochtoniczną ludność Wileńszczyzny na kilku płaszczyznach. Życzę AWPL-ZChR i minister Tamašunienė powodzenia w rozmontowaniu tego systemu dyskryminacji.
Skomentuj