Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X, po wygranej Donalda Trumpa, studzi nastroje euforii płynące z obozu Prawa i Sprawiedliwości .
Spokojnie z tymi nadziejami. Poprzednio prezydent Trump stanowiskiem ambasadora w Polsce spłacał zobowiązania kampanijne i na szefa misji przysłał nam progresywną milionerkę-celebrytkę („socialite”), która członkami rządu PiS wycierała podłogi w korytarzach ministerstw, a kluczem do dobrych relacji z nią było trzymanie nad nią parasola i ignorowanie tęczowych flag, powiewających nad ambasadą. Można mieć nadzieję, że tym razem nie będzie aż tak dramatycznie źle, ale żadnej gwarancji nie mamy.
Spokojnie z tymi nadziejami. Poprzednio prezydent Trump stanowiskiem ambasadora w Polsce spłacał zobowiązania kampanijne i na szefa misji przysłał nam progresywną milionerkę-celebrytkę („socialite”), która członkami rządu PiS wycierała podłogi w korytarzach ministerstw, a kluczem… https://t.co/0LRp3wXmhm
Generalnie amerykańscy ambasadorowie będą zawsze dla nas trudnymi osobami po prostu z powodu drastycznej różnicy potencjałów Polski i USA oraz rozzuchwalającej amerykańskich dyplomatów postawy przedstawicieli polskich elit, którzy z reguły zajmują pozycję zakompleksionego petenta, podekscytowanego samym zaproszeniem do ambasady i kompulsywnie publikującego fotki z niej, a nie cokolwiek wnoszącego partnera.
Prezydent Donald Trump powtórnie wygrał wybory prezydenckie. Republikanie przejmują także większość w obu izbach Kongresu.
Władzę w najważniejszym państwie Zachodu przejmuje prawica, która prowadziła kampanię z mocnym programem narodowo-konserwatywnym i z twardą, konfrontacyjną wobec lewicy retoryką.
To pokazuje że można wygrywać nie mając rozwodnionego przekazu. Można wygrywać w podzielonym społeczeństwie, wbrew mediom głównego nurtu, bez sprzedawania swoich ideałów. Można wygrywać przesuwając się bardziej w prawo, bo taka była ta kampania względem poprzedniej i taka była nominacja JD Vance’a na tle poprzedniego wiceprezydenta Mike Pence’a.
Trudno nie spojrzeć z nadzieją na to zwycięstwo. Gratulacje dla Amerykanów, a jeśli chodzi o nas to… make Poland great again!
Prezydent @realDonaldTrump powtórnie wygrał wybory prezydenckie. Republikanie przejmują także większość w obu izbach Kongresu. Władzę w najważniejszym państwie Zachodu przejmuje prawica, która prowadziła kampanię z mocnym programem narodowo-konserwatywnym i z twardą,… pic.twitter.com/EJxwu3xICG
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i Dawida Lewickiego, 5 listopada 2024 r.
Krzysztof Bosak: Dziś spotykamy się – tu nie ma niespodzianki – żeby skrytykować nowy podatek, który wymyślił rząd.
Rządy się zmieniają, raz Tusk, raz Morawiecki, ale metoda wprowadzania nowych podatków pod jakimiś różnymi, dziwnymi, pozornie poprawnymi pretekstami nie zmienia się!
Tym razem minister Nitras postanowił błysnąć i wymyślił, że opodatkuje prowadzenie w Polsce działalności turystycznej. Trzeba przyznać, że bezczelności mu nie brakuje. Zrobił to na spotkaniu z przedstawicielami branży turystycznej. Zaproponował nowy sposób opodatkowania hoteli w… hotelu!
Podczas spotkania z branżą hotelarską w Łochowie, w hotelu Arche, przedstawił swoje pomysły, od których już wczoraj sam się dystansował, ale pomysły wyglądały na przedstawiane całkiem poważnie! Ja przyznam, że jak o tym usłyszałem od naszych pracowników, prosiłem, żeby dwa razy sprawdzić, czy to nie jest jakiś fake news! Czy to nie jest jakiś wymysł, czy to nie jest jakaś kpina. Ale okazuje się, że poważne media, takie jak “Rzeczpospolita”, informują o tym na podstawie informacji od uczestników spotkania z branżą hotelarską, i sam minister Nitras nie dementuje, żeby czegoś takiego nie powiedział. On jedynie twierdzi, że projekt jeszcze nie jest napisany.
Co im chodzi po głowie? Otóż chodzi im po głowie, po pierwsze, opodatkowanie wszystkich miejsc, gdzie w Polsce prowadzona jest działalność turystyczna, a więc hoteli, apartamentów, kwater, domków letniskowych, a nawet pól namiotowych! Dziwne, że nie wpadli na to, żeby lasy opodatkować. Poprzedni rząd lasy zamykał, ten mógłby lasy opodatkować. Przecież w lesie też się można przespać! Chyba ciągle jeszcze nie jest to nielegalne, żeby w lecie położyć się i po prostu uciąć sobie drzemkę pod drzewem. Proponuję ministrowi Nitrasowi, niech opodatkuje te wszystkie drzewa, trawniki, tam też można przecież spać – ławki w parkach, tam też można spać, panie ministrze. Ale to nie koniec.
Wymyślił także pan minister, żeby urzędy marszałkowskie kategoryzowały wszystkie obiekty. Mamy pewien system w branży hotelarskiej, który kategoryzuje obiekty ze względu na ich standard – te tak zwane gwiazdki – a tu minister wymyśla inne gwiazdki, swoje, kto ma ile zapłacić!
Urzędy marszałkowskie miałyby wszystkim obiektom przyznawać, jaka byłaby ich wysokość dodatkowych opłat podatkowych w zależności od tego, ile urzędy marszałkowskie im gwiazdek przyznają.
No trzeba przyznać, że pomysł prawdziwie genialny z biurokratycznego punktu widzenia. Ileż nowej pracy będą mieli pracownicy wszystkich urzędów marszałkowskich w Polsce! Tak jakby tej pracy mieli dotychczas mało, tak pomysły ministra Nitrasa sprawiają, że będzie można ich zatrudnić więcej. Będzie też dodatkowy pretekst ze względu na to, że ta praca będzie dużo kosztowała, żeby ten podatek z czasem podnosić, bo ci urzędnicy będą też musieli z czasem coraz więcej zarabiać, żeby te gwiazdki liczyć, więc będzie trzeba bardziej wydrenować branżę turystyczną, żeby utrzymać. Pod jakim pretekstem? No jakże inaczej, oczywiście pod pretekstem wspaniałej działalności promocyjnej.
Minister Nitras uważa, że jest za mało pieniędzy na promocję Polski za granicą. Więc wymyślił, że zabierze branży turystycznej pieniądze, żeby jej pomóc! Czy jest w tym coś nielogicznego? No oczywiście całkowicie logiczne.
Opłata miałaby wejść od roku 2026, co pokazuje, że u ministra Nitrasa w głowie zachodzą pewne procesy, które mają znamiona realizmu. On rozumie, że przygotowanie tego zajmie ponad rok czasu. Z pewnością, jeżeli przygotowanie tego zajmie rok czasu, system ten będzie bardzo skomplikowany. Ale to nie koniec, to był tylko pierwszy komponent.
Drugi komponent i przyznam, że ciągle nie mogę w to uwierzyć, polegałby na opodatkowaniu specjalnym biur podróży, które organizują wycieczki zagraniczne. Otóż turystyka poza Polskę, zdaniem ministra Nitrasa, jest po prostu zbyt tania! Więc żeby pomóc branży turystycznej w Polsce, postanowił dojechać tych, którzy organizują turystykę międzynarodową!
Przyznam szczerze, że już w tej chwili, jeżeli ktoś tak jak ja ma na przykład trójkę dzieci, wyjazd na jakiś urlop za granicę z biurem turystycznym nie jest tanią rzeczą. Myślę, że wielu Polaków na to nie stać. Ale zdaniem rządu to ciągle za tanio!
Co ma się stać z tymi pieniędzmi? Tutaj myślę, że musimy zaspokoić ciekawość naszych wyborców, sympatyków, tych, do których może dotrze ta konferencja. Ja przepraszam, że muszą państwo słuchać takich bzdur, ale to rząd to wymyślił, my to tylko komentujemy. 60% tego ma trafić do samorządów. Czyli nie na promocję turystyki, ale pod pretekstem promocji turystyki oni to robią. 30% na Polską Organizację Turystyczną.
Tu pytanie jeszcze o koszty własne tej organizacji, czyli zaledwie mniej niż jedna trzecia miałaby trafić do Polskiej Organizacji Turystycznej, która nominalnie zajmuje się promocją polskiej turystyki. Przyznam szczerze, że spotkałem bardzo wielu turystów z zagranicy z Polski i żaden z nich nie powiedział mi: hej Krzysztof, przyjechałem tutaj, bo dotarła do mnie Polska Organizacja Turystyki! Zaraz wypowie się Dawid Lewicki, może Dawid spotkał takiego turystę z zagranicy, ja nie. Ale może, może w Kielcach. I 10% oczywiście na urzędy marszałkowskie i na służby podatkowe, no bo ściąganie nowego podatku – tu znów przejaw realizmu ministra Nitrasa – ściąganie nowego podatku będzie kosztować.
Minister Nitras określa, że przygotowanie nowego podatku zajmie mu ponad rok, a koszty pozyskania tego podatku 10%. No, są przejawy realizmu. Panie ministrze, gratulujemy.
Tak bardziej serio, ten pomysł jest kretyński. Dobrze, że minister Nitros od wczoraj się od niego dystansuje. To wstyd, że ludzie, którzy wpadają na takie bzdury, są ministrami w Polsce. To wstyd, że rządzą nami ludzie, którzy raz lockdownami, raz nowymi podatkami próbują zniszczyć w Polsce przejawy działalności turystycznej.
To wstyd, że Polską rządzą ludzie oderwani od rzeczywistości, którzy chyba nie rozmawiali z nikim, kto prowadzi kwatery turystyczne, kto wie, że ludzie wyrejestrowują na pół roku działalność gospodarczą czy ją zawieszają, bo nie mają na opłacenie składek; kto wie, że ludzie uginają się pod ciężarem kosztów ogrzania tych mieszkań, tych kwater, różnych obowiązków już w tej chwili; i kto nie zdaje sobie sprawy, że wyjechanie w jakimś standardzie hotelowym, a nie najtańszym z możliwych, jest po prostu niedostępne dla większości rodzin w Polsce, bo są to duże pieniądze, szczególnie, jeżeli rodzina jest liczniejsza. Rządzie, ogarnij się.
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Bartłomieja Pejo, 30 października 2024 r.
– Dziś chcemy się odnieść do fundamentalnego problemu, który tłamsi rozwój polskiej gospodarki, powoduje ucieczkę inwestorów z Polski, niszczenie kolejnych miejsc pracy, w ślad za tym również niszczenie ekonomicznych podstaw naszej gospodarki – jakim jest gwałtowny, niekontrolowany wzrost cen energii!
Ten wzrost cen energii jest zjawiskiem, które ma swoje korzenie przede wszystkim w polityce Unii Europejskiej, w celowym obciążaniu produkcji energii z tanich i stabilnych źródeł dodatkowymi karnymi opłatami, tzw. certyfikatami ETS. Z drugiej strony w braku strategii rządu, i poprzedniego, i obecnego, jak temu zaradzić.
Sytuacja staje się naprawdę dramatyczna, nie ma właściwie już miesiąca, żebyśmy nie byli poinformowani o kolejnych firmach, które opuszczają Polskę lub które wchodzą w zwolnienia grupowe. Tylko do sierpnia tego roku ponad 160 firm zgłosiło zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych. W sumie chodzi o 20 tysięcy pracowników.
Jest to najgorszy wynik w ostatnich latach. Firmy takie, jak ABB, Beko, Lear Corporation zadeklarowały zwolnienia odpowiednio 1800 osób, 400 osób, 1000 osób. To jest prawdziwe zaplecze przemysłowe polskiej gospodarki, i te firmy, jak np. ostatnia z wymienionych, przenoszą się do Tunezji. A inwestorzy, z którymi rozmawiamy, rozważają Rumunię, rozważają Turcję, rozważają Ukrainę, rozważają naprawdę różne państwa, w których nie ma najwyższych cen energii na świecie! Jak stało się to możliwe?
Rzut oka na historię wzrostu cen energii. Jeszcze w 2018 roku mieliśmy cenę na poziomie 52 euro za MWh. To już była wysoka cena, wyższa niż we Francji czy w Niemczech – tam odpowiednio było to 50 euro i 41 euro. Natomiast w każdym kolejnym roku te ceny rosły dość gwałtownie, osiągając swoje szczyty mniej więcej koło 2022 roku na poziomie 166 euro! To jest ponad 3 razy więcej. Właściwie przez wszystkie ostatnie lata od 2018 roku, za wyjątkiem roku 2021 i 2022, mieliśmy wyższe ceny energii niż Niemcy i Francja, dwie największe gospodarki Unii Europejskiej, w najwyższym stopniu uprzemysłowione, kraje najbardziej zasobne w kapitał.
Jak polscy przedsiębiorcy mają konkurować z przemysłem francuskim czy niemieckim, mając wyższe ceny energii? Na to pytanie chciałbym, żeby odpowiedzieli architekci tej polityki unijnej, czyli rządu tutaj w Warszawie, jak i z rządu z Komisji Europejskiej. Wygląda to na intencjonalne niszczenie polskiej gospodarki.
Co się na to złożyło? Odpowiedzmy sobie, żebyśmy rozumieli ten proces. Po pierwsze, akceptacja Europejskiego Zielonego Ładu i Fit for 55, czyli radykalizacja celów redukcji emisji CO2. Ta polityka tzw. klimatyczna, która na klimat niespecjalnie wpływa, natomiast wpływa na przemysł i na energetykę. Ta polityka prowadzi do windowania w górę kosztów energii poprzez windowanie w górę cen certyfikatów emisyjnych i zmniejszanie ich liczby.
Wzrost kosztów ETS jest gwałtowny i niekontrolowany. Wszystkie strategie został wyrzucone do kosza. W momencie, jak tworzono system ETS, przewidywano pewną ścieżkę wzrostu tych certyfikatów i to, co się wydarzyło, ma się do tej ścieżki nijak! Nastąpiła spekulacja na rynku certyfikatów emisyjnych przez instytucje finansowe, które po prostu na krzywdzie polskiej gospodarki, na krzywdzie Polaków, na tym drenażu finansowym, który nastąpił, zarabiały. Znów liczby: 25 euro za tonę w 2020 roku, a już w 2023 to było 95 euro za tonę! Prawie 4 razy więcej. Jaki kraj wytrzymałby taką kurację? Jaki biznes może być kalkulowany, kiedy pewne czynniki wynikające z decyzji administracyjnych rosną 4-krotnie w ciągu kilku lat? Tak jak te nieszczęsne certyfikaty emisji.
Wystarczyłoby, żeby Unia Europejska zmieniła swoje przepisy, ustalając stałą cenę tych certyfikatów albo po prostu je likwidując, i tego problemu by nie było! My mieliśmy jeden z najtańszych prądów w Europie, produkowany z węgla. W wyniku ideologii zakazano nam tego i obciążono to karnymi opłatami. Zwracam uwagę, że popularna argumentacja, że wydobywanie węgla w Polsce stało się drogie, że do spółek górniczych się dopłaca – w niektórych przypadkach ta argumentacja jest słuszna, ale ona jest zupełnie obok tematu! Bo koszt pozyskania węgla, jego wydobycia to jest jedno, a koszt wyprodukowania energii to jest drugie. Cały czas na świecie buduje się nowe elektrownie węglowe!
Kraje, które produkują i zamierzają produkować prąd z węgla, obok innych źródeł prądu, mają tańszy prąd niż Polska! Obok tego są również inne, oczywiście, żeby było jasne, popieramy złożony miks energetyczny. Niech to będzie i z węgla, i z atomu, i z OZE, i z gazu, nie ma problemu. Natomiast nie może być tak, a tak jest w tej chwili w Polsce, że cena energii jest dostosowywana do najdroższego prądu, a nie do najtańszego! Przecież to jest absurd. To jest dywersja przeciwko polskiej gospodarce, a to wynika z przyjętych sposobów regulacji rynku energetycznego. Ale to nie koniec.
Poza tymi nieszczęsnymi strategiami unijnymi i wzrostem kosztów certyfikatów ETS mamy wzrost cen węgla wywołany przez wojnę na Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję, a także przez likwidowanie i zamykanie także rentownych kopalń w Polsce i uniemożliwianie wejścia do Polski prywatnych inwestorów, którzy w Polsce chcieli wydobywać leżące pokłady węgla – te rzekomo nieopłacalne! Prywatni inwestorzy chcieli budować kopalnie.
Rząd PiSu nie tylko zdecydował o zamykaniu polskich kopalń należących do państwa; rząd PiSu uniemożliwił budowanie kopalń prywatnym inwestorom i Państwo Polskie w tej chwili będzie płacić za to miliardowe odszkodowania! Właśnie przegrało pierwsze sprawy przed trybunałami arbitrażowymi.
Następnie, kolejny czynnik wzrostu cen energii to zarządzony jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego powrót do stawki VAT 23% od 1 stycznia 2023 na prąd, a więc do tego doszły jeszcze koszty podatkowe. No i jesteśmy w punkcie, gdzie koszt ETS stanowi obecnie 60% kosztu produkcji prądu z węgla. Czyli każda firma, płacąc te najwyższe na świecie rachunki za prąd, 60% nie płaci za żaden prąd, tylko płaci za wymysł eurokratów zatwierdzony przez pierwszy rząd Tuska, następnie rząd PiSu, i obecnie drugi rząd Tuska!
Warto powiedzieć, jak te nakłady się sumują. W 2022 roku to było 32 miliardy złotych – tylko na te uprawnienia. 32 miliardy złotych! W następnym roku, 2023, to było już 40 miliardów złotych! Za ten rok strach pytać, ile to będzie. Ale to jest dziesiątki miliardów złotych! Znacznie więcej niż jakakolwiek inna grupa wydatków w Polsce.
To uderza w budżety gospodarstw domowych, to uderza w konkurencyjność polskiej gospodarki, to prowadzi do wycofywania się firm z Polski. To prowadzi do tego, że inwestorzy, którzy rozważają w Polsce inwestycje, będą je lokować gdzie indziej, a my będziemy mieć coraz większe spowolnienie gospodarcze. To nie dzieje się samo. To polityka zaprogramowana przez rządzących i przez Unię Europejską. Tą politykę trzeba odrzucić!
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak do prezydenta Rafała Trzaskowskiego w temacie otwarcia Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Proszę nie przypisywać sobie powstania Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Złożyły się na to najpierw decyzje prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego z PiS i ministra Waldemara Dąbrowskiego z lewicy. Następnie wsparcie dla projektu od prezydent Gronkiewicz-Waltz i finansowanie od ministrów kultury z PiS (Ujazdowskiego i ostatnio Glińskiego) oraz z PO (Zdrojewskiego i Omilanowskiej), a także oczywiście praca dyrektor Mytkowskiej przez ostanie 17 lat.
Pan został prezydentem Warszawy gdy wszystkie największe problemy związane z Muzeum Sztuki Nowoczesnej zostały pokonane. Co oczywiście nie odbiera Panu prawa do przecinania wstęgi i czerpania satysfakcji z doprowadzenia do finału budowy świeckiej świątyni Pana opcji ideowej.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X.
Media donoszą, że kard. Nycz powiedział w Polsacie, że „powinna być możliwość zawierania związków partnerskich, o ile nie będą zrównywane z małżeństwem” oraz że „jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła” (cytaty za RMF24).
Z całym szacunkiem, ale jeśli kardynał faktycznie to powiedział to nie zgadzam się z kard. Nyczem. Oba te twierdzenia wedle mojej najlepszej wiedzy nie mają nic wspólnego z wiarą katolicką przekazaną nam przez Chrystusa, Apostołów i Ojców Kościoła. To przykre że jakikolwiek biskup wypowiada sprzyjające projektowi lewicy opinie, zamiast bronić prawd wiary i mobilizować katolików działających w obronie wiary i rodziny.
Z katolickiego punktu widzenia pożądana sytuacja to taka, w której prawodawca nie tworzy innych, słabszych form prawnych dla życia rodzinnego niż małżeństwo, aby w ten sposób nie osłabić rodziny. Pożądana sytuacja to także taka, w której prawodawca nie tworzy form prawnych specjalnie dedykowanych relacjom homoseksualnym, aby w ten sposób nie równouprawniać w życiu społecznym Bożego powołania do życia w rodzinie oraz grzechu, którym są w oczach Boga stosunki homoseksualne.
Także z katolickiego punktu widzenia nie jesteśmy zobowiązani do wykazywania tolerancji dla idei i programów promowania, równouprawnienia czy uprzywilejowania grzechu w prawie i polityce społecznej. Jesteśmy zobowiązani do traktowania osób homoseksualnych z miłością i szacunkiem. Nie oznacza to jednak realizacji postulatów politycznych części z nich, tworzących ruch LGBT. Byłoby to — w mojej ocenie — budowanie „struktur grzechu” w życiu społecznym, przed którymi w swoim nauczaniu ostrzegał nas św. Jan Paweł II.
Media donoszą, że kard. Nycz powiedział w Polsacie, że „powinna być możliwość zawierania związków partnerskich, o ile nie będą zrównywane z małżeństwem” oraz że „jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła” (cytaty za RMF24).
Krzysztof Bosak: Minister Kotula właśnie powiedziała, że liczy na poparcie ustawy o „związkach partnerskich” przez Konfederację. Cóż, pani Minister chyba przez ostatnie dni była mocno wyjęta z debaty politycznej, a przez ostatnie 30 lat z debaty ideowej. Ani kroku wstecz przed lewicą! Nie dla niszczenia prawa rodzinnego w Polsce. Rewolucję antykultury trzeba zatrzymać!
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X.
Obrona wolności to obecnie obrona Polski przed lewicą („progresywistami”) i jej dążeniami. Polska nie może być krajem gdzie normalna większość społeczna da się ograć i zaszczuć takimi prostymi sztuczkami socjotechnicznymi i językowymi jak na Zachodzie, typu:
■ strategia gotowania żaby (etapowanie realizacji programu by zapobiec buntowi)
■ przesuwanie okna Overtona przez ciągłe transgresje, subwersje i inne neomarksistowskie manewry (ciągle ponawiane prowokacje ideowe i estetyczne jako instrument porażania wrażliwości społeczeństwa, stępienia jej i kreowania „nowej normalności”-„nowego centrum”)
■ cenzurę i szantaże pod angielskimi hasełkami typu „cancel culture”, „no platform”, „community standards”, „diversity”, „equality” etc.
■ przedstawianie deprawacji moralnej, destrukcji norm i obyczajów oraz rozpadu więzi społecznych i spójności społecznej jako rzekomego „postępu”, „światłości”, „wolności” i „europejskości”
■ przedstawianie normalności, racjonalności i moralności jako średniowiecza, patriarchatu, opresji, ciemnoty, fundamentalizmu, ciemnogrodu, wstecznictwa, obskurantyzmu, przemocy, zła, skrajnej prawicy, faszyzmu i nazizmu
■ przedstawianie kolejnych pomysłów lewicy i kolejnych elementów jej programu, jako rzekomych „praw”, „Konstytucji” lub „praw człowieka”, jako rzekomych podstaw „demokracji”, „demokracji liberalnej”, „praworządności”, „rządów prawa”, „wartości europejskich”, „euroatlantyckich” i „zachodnich”.
Wolność nie jest brakiem norm i pustką wartości. To swawola lub anarchia. Wolność jest owocem wysokiej, spójnej wewnętrznie (w wystarczającym stopniu), silnej, dojrzałej zaawansowanej cywilizacji, dobrego państwa i organizacji społecznej, opartej na konkretnych kodach kulturowych, normach moralnych i pozytywnych ideałach.
Ci którzy pod pretekstem „wolności” próbują ciągnąć naszą cywilizację w dół są jak pasożyty — wyniszczają stopniowo organizm nosiciela (rozwiniętą cywilizację europejską w wariancie polskiej kultury narodowej) udając przewodników, ku kolejnemu, wyższemu etapowi rozwoju. To całkowity fałsz, zabójcza iluzja.
Możemy to powstrzymać. Powinniśmy to zrobić. Zapraszam do roboty!
To nie będzie krótka odpowiedź. Obrona wolności to obecnie obrona Polski przed lewicą („progresywistami”) i jej dążeniami. Polska nie może być krajem gdzie normalna większość społeczna da się ograć i zaszczuć takimi prostymi sztuczkami socjotechnicznymi i językowymi jak na… https://t.co/V066VJSYUQ
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Michała Połuboczka, 22 października 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś chcemy dać swój komentarz i swoją ocenę do polityki migracyjnej rządu Donalda Tuska.
Ta polityka cechuje się ogromnym zwrotem retorycznym. To jest zwrot o 180 stopni: od mówienia o “biednych ludziach szukających swojego miejsca na ziemi” do mówienia o wojnie hybrydowej, popierania siłowych wydaleń na drugą stronę granicy, wzmacniania zapory, zapowiadania wstrzymania wydawania wniosków azylowych.
Nas jednak w Konfederacji nie interesuje retoryka, bo wiemy, że retoryka jest sferą propagandy w polityce i trwają już przymiarki do kampanii prezydenckiej wyborczej, w której Donald Tusk może być jednym z potencjalnych kandydatów. Nas interesują fakty.
I jeżeli chodzi o te fakty, widzimy, proszę państwa, hipokryzję. Widzimy, że rząd jedno mówi, drugie robi. My tą hipokryzję jako opozycja merytoryczna bezwzględnie będziemy demaskować, a jako autorzy Pakietu Odpowiedzialnej Polityki Migracyjnej, który jest przeciwstawieniem wobec tej polityki, którą Unia Europejska – popierana, przypomnijmy, przez europosłów z obecnej koalicji rządzącej – zorganizowała w postaci paktu o migracji i azylu.
Uważamy, że tym szkodliwym rozwiązaniom unijnym i popieranym przez różne lewicowe organizacje trzeba przeciwstawić politykę rozsądną. Tę politykę rozsądną opisaliśmy w szerokim pakiecie rozwiązań przedstawionych przez nas w 2023 roku pod nazwą Pakietu Odpowiedzialnej Polityki Migracyjnej.
Co robi zatem rząd Donalda Tuska? Z jednej strony zapowiada, że nie będzie realizował paktu o migracji i azylu, z drugiej strony sam premier mówił, że rzekomo na nim w jakiś sposób zyskamy! Z jednej strony mówi o tym, że wstrzyma jego wykonanie w Polsce, z drugiej strony nie zaskarża go do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, mimo, że w sposób oczywisty ten pakt o migracji i azylu wychodzi poza traktaty! Wychodzi poza kompetencje, które państwo polskie delegowało Unii Europejskiej.
Nigdy nie było mowy o tym, że Unia Europejska będzie za nas, za nasze społeczeństwo, za nasze władze, za nasze instytucje, za Sejm, w którym jesteśmy, decydować o tym, kto w Polsce ma mieszkać i kogo mają finansować polscy podatnicy! To się ma nijak do zasady swobodnego przepływu ludzi, na której zbudowana jest Unia Europejska, która to zasada dotyczy obywateli państw Unii Europejskiej.
Już w zakresie legalnie przebywających cudzoziemców spoza Unii Europejskiej państwa członkowskie mają swobodę, czy chcą ich do siebie przyjąć, czy nie. Są odpowiednie instrumenty dotyczące całego obszaru unijnego, wizy Schengen i wizy dotyczące pojedynczych państw. Po to są te instrumenty, żeby te przepływy ludnościowe regulować. Jesteśmy zwolennikami właśnie tego, żeby każde państwo w tym zakresie prowadziło swoją politykę.
Tymczasem, jeszcze raz, rząd Tuska z jednej strony zapowiada walkę z nielegalną imigracją, wstrzymanie wydawania azyli oraz wstrzymanie realizacji paktu o migracji i azylu. Z drugiej strony właśnie w zeszłym tygodniu premier zaakceptował konkluzje Rady Europejskiej, stwierdzające zupełnie wprost, że państwa mają zintensyfikować prace nad wszystkimi kierunkami działań przewidzianymi w jej kompleksowym podejściu – jej, czyli Unii Europejskiej – kompleksowym podejściu do migracji, przedstawionym w lutym 2023 roku.
A cóż zostało przedstawione w lutym 2023 roku? Co się kryje za tym enigmatycznym sformułowaniem? No oczywiście wtedy, w lutym 2023 roku, jak się wszyscy, którzy nie śledzą tego tak dokładnie, już domyślają, został przedstawiony Pakt o Migracji i Azylu. Ten sam pakt, co do którego premier w Polsce twierdzi, że – zależnie od miesiąca – albo nie będziemy go realizować, albo na nim zyskamy.
Przesłanką, że rzeczywiście państwo polskie szykuje się do realizacji Paktu o Migracji i Azylu, który, przypomnijmy, polega na tzw. wymuszonej pseudo-solidarności, czyli, że będą nam przysyłani ludzie, którzy nie chcą tutaj mieszkać, po to, żebyśmy ich utrzymywali, jest wydawanie w momencie, kiedy nie ma pieniędzy na ochronę zdrowia na szpitale, na naukę, na projekty rozwojowe – jest wydawanie ogromnych pieniędzy na tworzenie 49 centrów polityki migracyjnej! Centrów Integracji Cudzoziemców. W czasach, kiedy Polacy popadają w ubóstwo, kiedy nie są w stanie szpitale doczekać na to, żeby miały zapłacone za wykonane świadczenia zdrowotne, rząd chce wydawać miliony na Centra Integracji Cudzoziemców. Tutaj coś jest bardzo, bardzo nie po kolei.
Więc jeszcze raz podkreślam. Nie ma zaskarżenia do TSUE. Są poparte konkluzje Rady Europejskiej. A wystarczy, że jeden premier by się nie zgodził, żeby tego nie było w konkluzjach! Więc Donald Tusk mógł to zawetować – nie zawetował tego. Mógł zaskarżyć do TSUE pakt o migracji i azylu, nie zrobił tego.
Są też informacje, że zostało wydane wspólne oświadczenie partii, do której należy Platforma Obywatelska i premier Tusk, czyli Europejskiej Partii Ludowej, także dotyczące wdrażania Paktu o Migracji i Azylu. No i rzecz najważniejsza. Platforma i inne partie obecnej koalicji poparły panią von der Leyen na szefową Komisję Europejską na kolejną kadencję, a ona nigdy nie kryła, że Pakt o Migracji i Azylu to jej dzieło i że ona jest zwolenniczką pełnej realizacji tego.
A to nie koniec! Bo jak popatrzymy na to, co się w Polsce dzieje, to również mamy coś, co wygląda jak jedna wielka zasłona dymna. To znaczy dwie zapowiedzi ze strony premiera. Jedna, że nie będzie on mówił różnie w różnym czasie: najpierw mówił, że będzie zawieszone prawo do azylu, a później, że przyjmowanie wniosków do azylu od nielegalnych imigrantów na granicy.
Otóż, po pierwsze nielegalni imigranci na granicy nie chcą składać w Polsce wniosków azylowych, bo chcą do Niemiec. Jak złożą wniosek azylowy w Polsce, są pobierane ich odciski palców i już jest szlaban na wjazd do Niemiec do końca świata! Niemcy po prostu ich nie chcą, a oni już są w systemie europejskim rozpoznani – więc oni nie chcą tych wniosków azylowych tutaj składać.
Druga sprawa jest taka, że ci, którzy te wnioski azylowe poskładali, główny problem jest w niezamykaniu postępowań azylowych i nieskuteczności procedur deportacyjnychwobec tych, którzy są tu nielegalnie. Otóż wszyscy mają prawo wiedzieć, że państwo polskie obecnie postępuje w ten sposób, że ogromną większość, zdecydowaną większość nielegalnych imigrantów w Polsce przechowuje wśród nas, w społeczeństwie! Oni nie są, nawet jak zostaną zatrzymani przez policję czy Straż Graniczną i są w Polsce nielegalnie, oni nie są nigdzie izolowani czy zamykani!
Ci, których, niektórych znamy z mediów, co naruszyli porządek publiczny, popełnili przestępstwo, jeden zanieczyścił jeziorko na Śląsku – to był nielegalny imigrant, który przebywał w Polsce nielegalnie, był wcześniej zatrzymywany. Widzieliśmy teraz szarżującego po Środzie Wielkopolskiej Gruzina, który wjechał sobie na rynek w nocy, puszczał głośno jakąś orientalną muzykę, kręcił bączki wokół lokalnego pomnika czy rzeźby. No i to był człowiek, który już był wcześniej karany i zatrzymywany przez policję.
Procedury deportacyjne w Polsce nie działają! W związku z czym opowieści premiera o tym, jak to będzie odbierał prawo do azylu, są nic niewarte w sytuacji, kiedy Straż Graniczna jest niedofinansowana, ma braki kadrowe, nie ma sprzętu, nie ma odpowiednich regulacji prawnych i nie ma polityki państwa polskiego polegającej na deportowaniu nielegalnych imigrantów.
Podczas naszego spotkania z funkcjonariuszami Straży Granicznej dowiedzieliśmy się, iż jest cała lista państw, także tych, z których pochodzą ci najniebezpieczniejsi imigranci, do których państwo polskie nie deportuje. Taką listę przygotowuje Urząd ds. Cudzoziemców podlegający, uwaga uwaga, premierowi.
Warto na te wszystkie fakty zwrócić uwagę, a jeżeli chodzi o wsparcie funkcjonariuszy, którzy strzegą naszej granicy, to przypomnę, że przepisy tu przygotowane, do Izby wysłane, mające prawo dać do użycia broni, zostały wykastrowane, rozmyte. Lewica i tak ich nie chciała poprzeć po tym, jak zostały rozmyte, a zostały tak rozmyte, że już nie wiadomo o co chodzi, kto będzie miał prawo używać broni, a kto nie.
NGOsy koordynujące przemyt nielegalnych imigrantów i wspierających w tym zakresie są nadal tolerowane przy granicy i operują tam. A w prokuraturze okręgowej w Siedlcach jest specjalny zespół powołany przez ministra Bodnara, znanego przeciwnika działań twardych ze strony funkcjonariuszy przeciwko nielegalnej imigracji, którzy oskarżają polskich żołnierzy i polskich funkcjonariuszy za to, że strzegą polskiej granicy!
To jest po prostu kabaret. I ten kabaret firmuje premier Tusk, prężąc muskuły.
A na koniec jeszcze warto podkreślić, że ta strategia, którą premier wydał – do tego odniesiemy się jeszcze na osobnej konferencji prasowej i w osobnych pisemnych stanowiskach – ale ta strategia, którą wydał rząd, to nie jest żadna strategia! To jest jakaś rozszerzona notatka publicystyczna na tematy wszelakie i różnorakie, w której nie ma konkretnych celów, te cele nie są skwantyfikowane, nie ma harmonogramu realizacji, nie ma konkretów na temat planów legislacyjnych, nie ma konkretów na temat działań w administracji, nie ma właściwie żadnej cechy, którą powinna mieć prawdziwa strategia. Nazwanie tej notatki wyprodukowanej przez administrację kompleksową strategią na lata ileś tam do przodu, jest niepoważne!
I my będziemy niepoważną, hipokrytyczną, zwodniczą politykę poddawać bardzo twardej, merytorycznej krytyce po to, żeby pokazać, że kiedy zmieni się rząd i Konfederacja będzie miała wpływ na te sprawy, ta polityka będzie prowadzona zupełnie inaczej.
Interia: „Z naszych informacji pochodzących od źródeł związanych z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, liczba migrantów, których Niemcy mogą odesłać do Polski, sięga nawet 40 tysięcy osób.”
Są to zwroty całkowicie bez związku z unijnym Paktem o Migracji i Azylu. To prawdopodobnie skumulowana liczba za okres całej III RP imigrantów, którzy przez Polskę wjechali do Niemiec bez wymaganych wiz, korzystając z braku kontroli granicznej.
W tej grupie są prawdopodobnie tysiące Czeczenów, którym kiedyś Polska na fali proczeczeńskiego wzmożenia taśmowo rozdawała azyl i przyjęła ich dziesiątki tysięcy (kto dziś pamięta, że PiS to mocno popierał?). Czeczeni brali te azyle i później większość z nich, przy świadomości polskich służb, wyjechała do Niemiec. Wszystkich ich Niemcy teraz mają prawo nam odesłać. Na mocy decyzji klasy politycznej III RP to są „nasi” azylanci.
Podobnie z setkami tysięcy Ukraińców, którzy z Polski wyjechali do Niemiec. Niemcy już obecnie nie legalizują pobytu nowych uchodźców i imigrantów z Ukrainy, a prawa do pobytu wcześniejszych też mogą wygasnąć.
Polska na mocy decyzji swojej klasy politycznej zalegalizowała jedną ustawą prawo do legalnego pobytu tutaj kilkudziesięciu milionom ludzi z paszportem Ukrainy (niezależnie od ich pochodzenia, poglądów i narodowości). Każdego z nich, którego Niemcy nie chcą, mają prawo teraz odesłać do Polski jako „naszego”.
W skrócie można to ująć w ten sposób, że beztroską, niekompetentną i emocjonalną polityką migracyjną zaciągnęliśmy dług migracyjny. I wytworzyliśmy sami ślady, dane i regulacje, które sprawiają że można nas poprosić byśmy ten dług zaczęli regulować.
Gdy człowiek to wszystko rozumie to nic tylko załamać ręce nad głupotą tutejszych. No ale może spór o to uświadomi naszemu narodowi, że decyzje polityczne podejmowane w emocjach mają swoje konsekwencje. Często przez dekady albo i pokolenia.
Interia: „Z naszych informacji pochodzących od źródeł związanych z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, liczba migrantów, których Niemcy mogą odesłać do Polski, sięga nawet 40 tysięcy osób.”
Są to zwroty całkowicie bez związku z unijnym Paktem o Migracji i Azylu. To prawdopodobnie… https://t.co/009uSaJqqi
Rząd ukrywa przed Sejmem swoje stanowisko w kwestii wdrażania unijnego Paktu o Migracji i Azylu.
Minister Adam Szłapka odmówił na komisji ds. Unii Europejskiej przekazania dokumentów czy nawet ustnego zreferowania stanowiska rządu. Pretekstem jest, że to „techniczne uzgodnienia” z Komisją Europejską.
Dobrze wiemy, że w przypadku ogólnikowych aktów prawa Unii Europejskiej te „techniczne uzgodnienia” są faktyczną treścią polityczną podejmowanych decyzji. Tym samym parlamentarna kontrola polityki europejskiej rządu na tym odcinku nie jest obecnie możliwa.
Jako przedstawiciele opozycji będziemy drążyć ten temat, aż do pełnego wyjaśnienia.
Rząd ukrywa przed Sejmem swoje stanowisko w kwestii wdrażania unijnego Paktu o Migracji i Azylu. Minister @adamSzlapka odmówił dziś na komisji ds. UE przekazania dokumentów czy nawet ustnego zreferowania stanowiska rządu. Pretekstem jest, że to „techniczne uzgodnienia” z Komisją… https://t.co/Tq6fjHXuQl
Warto odnotować, że prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu zaatakował premiera za zapowiedzi w sprawie azylu, nie znając najwyraźniej szczegółów. Zaś premier premier Donald Tusk w swoim wystąpieniu odpowiadając prezydentowi doprecyzował swoje zapowiedzi, mówiąc o tym, że nie ma mowy o „zawieszeniu azylu” (co pierwotnie wybrzmiało w mediach i co także krytykowałem w niedzielę u Bogdana Rymanowskiego, ale o zawieszeniu przyjmowania wniosków azylowych od imigrantów nielegalnie przekraczających granicę. I to jest bardzo słuszny pomysł, który powinien zostać pilnie przegłosowany przez Sejm.
Na marginesie premier sformułował trafną uwagę, że prawo międzynarodowe jest w tej kwestii anachroniczne i że Polska w tej kwestii może wytyczyć nowe trendy. To fakt.
To co nie przeszłoby za rządów PiS może przejść za rządów PO.
W tle wielkich negatywnych emocji mamy więc w niektórych kwestiach całkiem rozsądną kontynuację. Podobnie zresztą w kwestii CPK, gdzie — po okresie wahania i wbrew mgle propagandy rozpylonej przez rząd w mediach — w projekcie lotniska podobno nie zmienił się żaden element i ma iść do zbudowania w wersji wypracowanej przez rząd PiS.
Warto odnotować, że prezydent @AndrzejDuda w swoim wystąpieniu zaatakował premiera za zapowiedzi w sprawie azylu, nie znając najwyraźniej szczegółów, zaś premier premier @donaldtusk w swoim wystąpieniu odpowiadając prezydentowi doprecyzował swoje zapowiedzi, mówiąc o tym, że nie…
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w Polsat News.
– Nie ma w ogóle takiego trybu prawnego jak „zawieszenie prawa do azylu”, bo nie ma czegoś takiego jak „prawo do azylu” — jest prawo do złożenia wniosku azylowego, państwo polskie ma prawo rozpatrzyć go pozytywnie lub negatywnie i odpowiada za to urząd ds. cudzoziemców, który jest niedofinansowany i który nie rozpatruje tego w wystarczającym tempie!
Premier celowo dezinformuje opinię publiczną dyletanckimi informacjami, ponieważ nie szanuje Polaków i jest przekonany, że Polacy nie orientują się w tych sprawach. Zresztą dlaczego mieliby się orientować skoro nikt w mediach tego nikomu nie tłumaczy!
My nie mieliśmy od 10 lat żadnej pogłębionej debaty w Sejmie na ten temat, bo nikt jej nie chce!
Nie ma w ogóle takiego trybu prawnego jak „zawieszenie prawa do azylu”, bo nie ma czegoś takiego jak „prawo do azylu” — jest prawo do złożenia wniosku azylowego, państwo polskie ma prawo rozpatrzyć go pozytywnie lub… pic.twitter.com/IHWz61McJV
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 10 października 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś w imieniu Konfederacji wraz z Włodzimierzem Skalikiem chcemy odnieść się do projektu budżetu na rok 2025.
To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to, że polskie państwo – czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego – coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele. I uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt. Kosztem zadłużenia państwa.
I teraz, od razu odpowiadając na ewentualną krytykę. My wiemy, na czym polega polityka budżetowa. Deficyt i zadłużenie są narzędziami tej polityki. I ze wszystkim można przesadzić.
Oczywiście w tej chwili jest moda w środowiskach ekonomicznych, żeby mówić, że zadłużenie nie ma ryzyk, nie jest złe. Ale to jest po prostu nieprawda!
Do pewnego pułapu państwo można zadłużać, powyżej pewnego pułapu zaczynają się ryzyka i zaczynają się ponadnormatywne koszty. Z jednej strony koszty tego zadłużenia wraz ze skalą wzrostu zadłużenia mogą być coraz większei są coraz większe, z drugiej strony problem z zaciągnięciem tego zadłużenia może być i jest coraz większy.
Obecnie nasze państwo zadłuża się niewspółmiernie do objętości własnego rynku finansowego. W związku z czym zwiększamy zadłużenie zagraniczne jako państwo polskie po to, żeby spiąć kolejne budżety.
Po trzecie, rośnie udział kosztów obsługi zadłużenia w ogólnych kosztach budżetowych. Im większy będziemy mieli dług publiczny to nie, tak jak mówi Lewica, “tym lepiej, bo państwo będzie się lepiej rozwijać”, no to jest bajka dla naiwnych. Im większe będziemy mieć zadłużenie publiczne, tym większe będą udziały kosztu obsługi zadłużenia w budżecie, a nie wydatki rozwojowe!
Zdrowo rozwijająca się gospodarka oczywiście może, tak jak uczy to teoria ekonomii, koniunkturę, pewne nierówności koniunktury wypłaszczać polityką budżetową,. Ale żeby to coś wypłaszczać, to w okresie dobrej koniunktury należałoby te długi trochę spłacać, a w okresie złej koniunktury trochę zaciągać.
A filozofia w tej chwili jest taka, że czy dobra koniunktura, czy zła, zadłużamy ile wlezie, mówimy, że to dobre, i po nas choćby potop! Nie, to nie jest mądra polityka.
Poza tym ta cała lewicowa narracja o tym, że zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową – lewicowa i pisowska dodajmy. Bo premier Morawiecki też stosował tę narrację i obstawił się ekonomistami o raczej lewicowym odchyleniu. Cała ta narracja jest o tyle nieprawdziwa, że bardzo znaczna część wydatków, które tutaj w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru.Ma charakter po prostu socjalny. I możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były, zmniejszyły nierówności czy zwiększyły, głupio czy mądrze, ale to nie są w większości wydatki rozwojowe.
Teraz trochę o liczbach, żebyśmy uchwycili skalę. Gdzieś między rokiem 2012 a 2022, przez 10 lat mieliśmy tak, że deficyt budżetowy państwa tylko raz wystrzelił ponad kwotę 50 miliardów złotych. To było w pierwszym roku pandemii, czyli w roku 2020.
Obecny projekt budżetu na rok przyszły przedstawiony jest z kwotą deficytu SZEŚĆ RAZY wyższą, to znaczy 290 miliardów złotych. To nie jest kwota całego budżetu, to jest tylko deficyt: 290 miliardów złotych.
Więc przez 10 lat nie wychodziliśmy ponad kwotę 50 miliardów, a teraz mamy uchwalić budżet z kwotą deficytu prawie 300 miliardów złotych! No ja nie jestem jeszcze stary, ale jestem wystarczająco stary, żeby pamiętać, że cały budżet państwa mniej więcej miał taką wielkość, jak obecnie deficyt!
Gwałtowność wzrostu deficytu budżetowego jest zatrważająca, bo w zeszłym roku to było poniżej 200 miliardów, czyli mamy wzrost deficytu o 50% rok do roku. Dwa lata temu to było poniżej 100 miliardów, czyli mamy 85 miliardów w 2023, w 2024 już 184 miliardy złotych i w 2025 ma być 290 miliardów złotych. Ale jeżeli będziemy zwiększać deficyt budżetowy o 100 miliardów co roku, to gdzie znajdziemy się za lat 10? Bilion złotych deficytu?
Chyba naprawdę potrzebne jest, żeby ktoś zawołał: opamiętajcie się! I tą siłą, która woła “Opamiętajcie się!”, jest Konfederacja.
Jeszcze raz, to nie chodzi o to, że jesteśmy jakimiś dogmatykami, jak różni ćwierćinteligenci twierdzą, którzy przeczytają jedną lewicową książkę i uważają, że zrozumieli wszystko z ekonomii czy z finansów publicznych. Chodzi o to, że my od lat przyglądamy się tym liczbom i widzimy, co się dzieje. Co się mianowicie dzieje za kulisami? Ktoś musi te budżety wykonać.
W im większym stopniu wykonanie budżetu jest uzależnione od zaciągania zadłużenia na krajowym i międzynarodowym rynku finansowym, tym mniej władzy w Polsce ma demokratycznie wyłaniany rząd, a tym więcej władzy mają rynki finansowe z instytucjami międzynarodowymi, które mogą nam podyktować zasady zadłużania!
Dokładnie tak, jak zrobiła to w poprzednich latach Komisja Europejska, mówiąc: chcecie KPO, chcecie zadłużenie z rynku finansowego, to róbcie to, co my każemy! Będziecie robić co innego? Nie ma cukierka, nie dostaniecie!
No i teraz ile my tych pieniędzy potrzebujemy pożyczyć? Przede wszystkim, kto to robi? Ministerstwo Finansów. Ministerstwo Finansów jeździ po świecie i przedstawia państwo polskie jako dobrego dłużnika. I my możemy sobie opowiadać, że jesteśmy gospodarką z najstabilniejszym wzrostem, że mamy dobre prognozy i tak dalej, natomiast na rynkach finansowych jesteśmy wyceniani jako państwo wyższego ryzyka niż najbogatsze państwa zachodnie. I trudno też, żeby było inaczej, bo są pewne obiektywne czynniki, takie jak nasza energetyka, jak bliskość wojny, jak niższy poziom bogactwa, niższy poziom uprzemysłowienia, które powodują, że będziemy tak wyceniani. Po prostu będzie nam się pożyczać pieniądze drożej. To jest rzeczywista miara.
Nie tylko te wskaźniki wzrostu gospodarczego. I teraz ile tych pieniędzy pożyczamy? W 2025 roku wzrost obligacji, które mają być wyemitowane, podawany przez prasę, jest szacowany na 100 miliardów złotych – sam wzrost. W zeszłym roku Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedawało oficjalnie obligacje za 252 miliardy, teraz ma sprzedać ich aż za 366 miliardów. Ale uwaga, jeżeli ktoś sądzi, że to jest wszystko, to jest w głębokim błędzie i nie wie, o czym mówi. Bowiem to są wyłącznie obligacje na pokrycie deficytu budżetowego i deficytu poukrywanego w innych funduszach okołobudżetowych.
Jest jeszcze coś takiego, o czym prawie nikt nie pamięta i moim zdaniem jesteśmy jedyną siłą polityczną, która będzie o tym przypominać, jak obsługa zadłużenia. I obsługa zadłużenia polega na tzw. rolowaniu obligacji. To znaczy, żeby utrzymać to zadłużenie na tym samym poziomie, trzeba sprzedać bardzo dużo obligacji, żeby zadłużenie pozostało na tym samym poziomie.
Dane za rok obecny są takie, że w tym roku Ministerstwo Finansów, żeby pokryć deficyt i zrolować dług, musiało sprzedać obligacje za 420 miliardów złotych! Ja pytam, za ile miliardów złotych będzie musiało sprzedać Ministerstwo Finansów obligacje w roku przyszłym? Czy jest już znana prognoza polityki związanej z obsługą długu i pokryciem deficytów? No nie trzeba być wielkim geniuszem ekonomicznym, żeby stwierdzić, że będzie to z wielkim prawdopodobieństwem ponad pół BILIONA złotych! To będzie pierwszy raz w III Rzeczypospolitej, kiedy państwo polskie będzie musiało sprzedać obligacje za ponad pół biliona złotych.
I to nie jest tak, że jeżeli nikt w polskim parlamencie tych danych nie rozumie i nie analizuje, to nikt tych danych nie czyta i nie analizuje w bankach czy w agencjach ratingowych. Oczywiście to jest czytane, jest analizowane i ten koszt, po jakim będzie Polsce pożyczany kapitał, to będzie właśnie koszt podyktowany w odniesieniu do tych danych, o których my mówimy – a inni mówią, a ten napisał to, ten napisał tamto, można się zadłużać, hulaj dusza piekła nie ma. Kto naiwny, niech w to wierzy.
Sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 miliardów złotych. Czyli 75 miliardów złotych zapłacimy wyłącznie za odsetki. Wyłącznie! To nie pójdzie na cokolwiek. To będzie czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują. To chyba lepiej, żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK, niż żeby to był zarobek właścicieli banków krajowych i międzynarodowych.
Apelujemy o przemyślenie tej kwestii. Droga lewico, z Lewicy, z PiS-u, z Platformy, z PSL i z Polski 2050, która kreujesz i popierasz taką politykę, odpowiedz na pytanie, czy naprawdę uważasz, że każde zadłużenie jest nieszkodliwe i każde zadłużenie jest bezpieczne? To po prostu zwyczajnie nieprawda. Gdyby to była prawda, państwa by nie bankrutowały, a państwa jednak muszą restrukturyzować swój dług, ogłaszać bankructwo właśnie dlatego, że nie ma darmowego lunchu na międzynarodowym rynku finansowym. Ten, kto płaci, ten dyktuje reguły gry.
Prokuratorzy w okresie rządu PiS zajmowali się prawie 4 lata tym, że ktoś napisał w sekcji komentarzy negatywną opinię o innym narodzie. Zamawiali opinie biegłych. Sprawę umorzono. Teraz, dzięki poparciu Polaków dla partii takich jak PO, Lewica, PSL i PL2050, mamy Prokuratora Generalnego dzięki któremu prokuratorzy wznowili sprawę i będą tym i innymi podobnymi komentarzami w internecie zajmować się przez kolejne lata. Zamówią także wiele kolejnych opinii biegłych. A Wy za to zapłacicie w podatkach.
W tym samym czasie brak pieniędzy na opłacenie rekrutacji i szkolenia funkcjonariuszy Policji. W wielu powiatach jest jeden patrol w nocy.
Jeśli chcecie mniej Policji na ulicach i więcej policji myśli to namówcie więcej znajomych do popierania PO, PSL, PL2050 i Lewicy w wyborach w 2027 roku!
Prokuratorzy w okresie rządu PiS zajmowali się prawie 4 lata tym, że ktoś napisał w sekcji komentarzy negatywną opinię o innym narodzie. Zamawiali opinie biegłych. Sprawę umorzono. Teraz, dzięki poparciu Polaków dla partii takich jak PO, Lewica, PSL i PL2050, mamy Prokuratora… https://t.co/xnGTScCDOQ
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak na serwisie X.
Widzę sporą dyskusję o przywilejach posłów. Polityk zabierając głos w takich sprawach zawsze jest na przegranej pozycji, bo z jednej strony ma narzędzia i środki zawsze niewystarczające do realizacji zadań, których oczekują od niego wyborcy, a z drugiej strony stoi materialnie lepiej niż większość jego wyborców, więc nie powinien się skarżyć.
Chcę więc zaznaczyć tylko dwa szczegóły, których nie widzę w tej debacie, a które mogą mieć znaczenie dla zrozumienia i oceny sytuacji:
1. Ryczałt na mieszkania z Kancelarii Sejmu nigdy nie trafia na konto czy do kieszeni posła. Nie ma możliwości, by poseł wydał ewentualną „górkę” na inne cele. Te środki przelewane są prosto na konto właściciela mieszkania, który je wynajmuje na podstawie zawartej umowy.
2. Słynna „kilometrówka” to nie są żadne dodatkowe środki dla posła. To po prostu jedna z pozycji w sprawozdaniu finansowym jego biura. Więcej „kilometrówki” = mniej środków na inne wydatki biura. Proporcja wydatków w biurach 560 parlamentarzystów jest neutralna dla budżetu.
Widzę od wczoraj sporą dyskusję o przywilejach posłów. Polityk zabierając głos w takich sprawach zawsze jest na przegranej pozycji, bo z jednej strony ma narzędzia i środki zawsze niewystarczające do realizacji zadań, których oczekują od niego wyborcy, a z drugiej strony stoi… https://t.co/xTz7wTNQI2
Jeśli miałbym zarysować swoje propozycje to prawo do ryczałtu na mieszkanie powinni mieć wyłącznie posłowie, którzy zajmują się polityką w stolicy na pełnych obrotach, także poza posiedzeniami Sejmu. Reszta do hoteli. Zaś jeśli chodzi o „kilometrówkę” to jest to relikt PRL. Należy to zlikwidować. Środki z biur powinny być rozliczane na podstawie faktur.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w Polsat News w programie Śniadanie Rymanowskiego.
– Nie wierzę w to, że liczba ofiar powodzi w ciągu 10 dni po powodzi może spadać, a nie rosnąć. Ponad 10 dni temu z oficjalnych danych media podawały 8 ofiary, a 10 dni później premier, a raczej policja – właściwie nie wiadomo, kto, bo to nie jest żaden oficjalny komunikat – na mediach społecznościowych policji ktoś napisał, że ujawniono 7 ofiar. Pytanie, ile nie ujawniono i dlaczego wyjawiali tylko ofiary, gdzie były znaki utonięcia.
Moim zdaniem rząd nie podał pełnej statystyki, bo im jest to do niczego niepotrzebne. Nie ma przepisu prawnego, który zobowiązuje rząd do podania pełnej statystyki ofiar powodzi. Wiadomo, że gdyby podali np., że tych ofiar jest kilkadziesiąt, a nie siedem, to wygląda to dużo gorzej.
Proszę zobaczyć, co podawał TVN. Proszę zobaczyć, co podawali samorządowcy. (…) Np. Onet podał relację 10 dni temu z Głuchołaz, gdzie syn swojej mamy, pani Ireny 65-letniej, porwanej przez powódź, podaje, że mama się utopiła. Została porwana przez rzekę. Mieliśmy kontakt, komendant policji potwierdził – w zestawieniu policji nie ma pani Ireny z Głuchołaz! No więc pytanie, gdzie się podziała pani Irena i gdzie się podziało wiele innych osób, o których mówili samorządowcy! Samorządowcom w pewnym momencie kazano zamknąć gębę i zamknęli gębę!
– W pierwszej kolejności należy wyrazić solidarność z ludźmi dotkniętymi powodzią. Ponad 30 powiatów zostało dotkniętych klęską. Ponad 700 miejscowości zostało zalanych lub znalazło się w obszarze oddziaływania powodzi. Ponad 50tys. poszkodowanych.
Wyrazy współczucia dla wszystkich, którzy utracili swoje majątki. Wyrazy współczucia dla wszystkich, których szanse na normalne spokojne życie zostały odebrane, także dla tych, którzy prowadzą działalność gospodarczą i dorobek ich życia często został zniszczony.
Wyrazy szacunku także dla wszystkich zaangażowanych w akcję pomocową, w ratowanie ludzi, w ratowanie dobytku. Warto odnotować tak na marginesie, że ciągle nie mamy całościowej statystyki liczby ofiar. Doprawdy trudno uwierzyć w te dotychczas podawane statystyki. Apel do rządu o transparentną komunikację. Jeżeli zamierzacie państwo zaktualizować statystykę ofiar, to proszę nie odwlekać tego w czasie, dlatego że to będzie podważać wiarygodność instytucji państwowych w dłuższej perspektywie.
Chciałbym wyrazić swój szacunek i nasz szacunek, Konfederacji, po pierwsze, dla strażaków, których ogromna liczba z ogromnym poświęceniem i ogromną zdolnością do improwizacji została zaangażowana, zaangażowała się spontanicznie. Wielu strażaków z całego kraju chciało jechać w rejon powodzi i spontanicznie zgłaszało się do pomocy.
Ogromny szacunek dla żołnierzy, których rekordowa liczba została zmobilizowana, według różnych wyliczeń między 23 a 26 tys. Niezależnie od tego, jaka liczba jest najwłaściwsza, każdemu z zaangażowanych żołnierzy należy się szacunek.
Także dla funkcjonariuszy innych służb, Policji, która wyłapuje szabrowników, którzy pojawili się na terenach zalanych, dla wolontariuszy, jak również na końcu, i nie jest to najmniej ważne, dla pracowników wszystkich państwowych instytucji, w szczególności samorządów, które nieraz stawały na głowie, żeby zapanować nad sytuacją na terenie zalanych gmin, a także dla pracowników Wód Polskich, którzy dobrze wykonywali swoje obowiązki mimo niedofinansowania tej instytucji, mimo czasem dziwnie wydanych pozwoleń wodnoprawnych, które stały się podstawą do tego, żeby nie opróżniać zbiorników i nie budować maksymalnej zdolności przyjęcia fali powodziowej, tylko trzymać wodę w zbiornikach, także wtedy, kiedy już wiedziano, że ta fala powodziowa idzie. To jest do wyjaśnienia, dlaczego te pozwolenia wodnoprawne w takiej, a nie innej formie obowiązywały, od kiedy i dlaczego nie zostaliśmy jako kraj przygotowani prawidłowo na przyjęcie fali powodziowej w takiej skali, w jakiej ona nadeszła.
Po tych wyrazach szacunku i solidarności należy się odnieść do tego, co jest przedmiotem tej debaty, czyli oceny działań rządu. To moje wystąpienie i inne wystąpienia klubowe zostały poprzedzone próbą zagadania tematu przez 3-godzinny festiwal bicia piany i gadulstwa ze strony rządu.
Ta sprawa nie jest tak skomplikowana, żeby cała Rada Ministrów musiała przez tę mównicę się przewinąć i referować każde pojedyncze pismo, które wysłał każdy pojedynczy minister. Polacy dzisiaj oczekiwali odpowiedzi na kilka rozpalających opinię publiczną zagadnień, takich jak właśnie te, które poruszam, dlaczego doszło do opóźnień, dlaczego doszło do nieprzygotowania, dlaczego samorządy były zaskakiwane sytuacją, dlaczego przez wiele dni rozjeżdżały się informacje medialne i rzeczywiste. Te rzeczy powinny być dzisiaj tutaj wyjaśnione.
Rozwodnienie rzeczywistych problemów w 3-godzinnym gadulstwie wszystkich ministrów po kolei nie sprawia, że to, co ma rząd do powiedzenia, jest jakkolwiek bardziej przekonujące. Przeciwnie, pokazuje, że coś tutaj jest do ukrycia, coś tutaj było zamieszane, coś tutaj było przykrywane. I to, co jest przykrywane, zostanie wydobyte na światło dzienne, jeśli nie dziś w trakcie tej debaty, to przez następne tygodnie i miesiące aktywności posłów opozycji. Ale uwaga dla rządu, nie tylko opozycji. Posłowie z tych ław też powinni wiedzieć, że w ich głębokim interesie, ich wyborców z ich okręgów wyborczych jest to, żeby po tej katastrofie, do której doszło, klasa polityczna jako całość odzyskała wiarygodność, bo w tej chwili ta wiarygodność jest bardzo poważnie nadszarpnięta.
Świadomość obywateli jest taka, że politycy po raz kolejny nie zdołali przygotować państwa i społeczeństwa, nawet kiedy już szła fala powodziowa, kiedy tama była zerwana, na nadchodzącą katastrofę. Najlepiej poinformowanym profilem w Polsce okazał się prowadzony przez amatorów profil Remiza.pl, który podawał najaktualniejsze informacje z największą wiarygodnością. Przecież to jest katastrofa wiarygodności instytucji państwa i komunikacji kryzysowej.
A na marginesie zwrócę uwagę, że te sztaby kryzysowe, które premier uruchomił, to ta sama metoda na zagadanie tematu. Gadać, gadać, gadać, gadać, gadać, gadać tyle, żeby informacje naprawdę ważne w tym potoku gadulstwa zniknęły, żeby rozwodnić kontrowersje. Znana jest ta metoda. Ja pamiętam doskonale z czasów rządu, pierwszego rządu Donalda Tuska, jak miał kryzys, tutaj większość Rady Ministrów tego nie pamięta, bo może była jeszcze poza polityką, ale ja pamiętam, jak był kryzys wokół ACTA, premier usiadł z właściwą sobie cierpliwością i przez kilkanaście godzin dał szansę protestującym, żeby się zmęczyli.
Tak dzisiaj tutaj państwo jako Rada Ministrów dali nam szansę i obywatelom, którzy chcieliby śledzić tę debatę, żeby się zmęczyli, żeby już nie doczekać do wystąpień posłów opozycji. Otóż my zadbamy, żeby właściwe informacje i właściwa ocena sytuacji dotarła do wyborców. Metoda na zagadanie już nie działa, pokazuje tylko, że tutaj jest coś do ukrycia. Jaka była rzeczywistość i jaka jest rzeczywistość?
Państwo zawiodło obywateli. Państwo zawiodło obywateli w przygotowaniach, w ostrzeganiu i w przepływie informacji. Rażący jest kontrast pomiędzy wypowiedziami polskiego premiera i premiera Czech. Cała Polska to widziała. Nie da się tego zagadać, nie da się tego ukryć. Premier jednego państwa na podstawie tych samych danych ostrzega swoich obywateli, premier drugiego państwa stwierdza, że prognozy nie są alarmujące. Jak to możliwe? Pomyłka? Pomyłka to jest najbardziej przychylna interpretacja, jaka jest możliwa dla tego rządu.
Te kontrasty pomiędzy różnymi resortami. MON już mobilizował żołnierzy, a premier mówił, że prognozy nie są przesadnie alarmujące. One były alarmujące, jak dziś już to wiemy, m.in. z interwencji przeprowadzonych przez posłów opozycji i z analizy komunikatów, które wypływały z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Następnie brak ostrzeżeń. Jak to jest możliwe, że ostrzeżenia właściwe nie płynęły do samorządów, do niektórych do samego końca? Jak to jest możliwe, że jedynym sposobem zarządzania ewakuacji w terenach, na których szła rwąca fala powodziowa, było dowiadywanie się z mediów, że ta fala idzie? Brak przepływu informacji podnoszony przez samorządowców wymaga wyjaśnienia.
Przeanalizowania wymagają plany zarządzania kryzysowego, zarówno krajowy, jak i w tych województwach. Jeżeli te rzeczy zostały wykonane niezgodnie z planami, przeanalizowania wymaga to, dlaczego tak się stało. Jeżeli zaś te rzeczy, do których doszło, które nastąpiły, nie były w tych planach opisane, no to oczywiście te plany okazują się nic niewarte. Okazują się po prostu, tak jak wielu w polskiej polityce i administracji podejrzewa, nic niewnoszącą makulaturą iw prawdziwej, kryzysowej sytuacji mają wartość makulatury.
A okazuje się, że zarządzanie kryzysowe odbywa się przez telefony komórkowe osób dobrze poinformowanych, mających do siebie telefony tak długo, jak działają maszty telefonii komórkowej. A jak maszty zawiodą, to już nie ma żadnego zarządzania, po prostu koniec gry.
Następnie brak wezwania do ewakuacji i spóźniona, niedostateczna mobilizacja. Mobilizacja służb państwowych była spóźniona i niedostateczna. Przez wiele dni widać było, że ta oddolna tendencja do mobilizacji przerasta mobilizację instytucji państwowych. Tak nie powinno być, tak nie powinno to wyglądać.
Następnie brak koordynacji przez wiele dni. Miasta najbardziej dotknięte powodzią nie były prawidłowo koordynowane przez przedstawicieli administracji rządowej, odpowiedzialnych za to służb 2–3 dni po tym, jak zostały sparaliżowane przez powódź. To nie może tak wyglądać, że dopiero po tym, jak jedna z mieszkanek nagrała apel, informując przez media, że administracja utraciła zdolność do zarządzania sytuacją w mieście, że służby nie wiedzą, co mają robić, że nikt nie zarządza, pan minister na wniosek premiera wydał odpowiedne rozporządzenia. Przecież to się powinno wydarzyć dobę po zalaniu miast.
Ale to nie jest cały obraz. Do zaniedbań doszło dużo wcześniej i to nie jest wina, żeby było jasne, jednego rządu. To jest wina tak naprawdę wszystkich rządów po kolei. Wymieńmy te zaniedbania, żebyśmy mogli z nich wyciągnąć wnioski i jako wszyscy posłowie w tej Izbie, przezwyciężyć tę niemoc, przezwyciężyć te trudności, które powodują, że nie budujemy właściwego poziomu przygotowania na sytuacje kryzysowe, w tym na powodzie, które są powtarzalne, które nie różnią się tak bardzo od siebie, żebyśmy nie byli w stanie się na nie przygotować.
Więc po pierwsze, brak budowy systemu komunikacji kryzysowej. W jaki sposób samorządy mają odbierać te informacje? W jaki sposób mają się komunikować ze sobą pracownicy, np. Wód Polskich z regionalnymi sztabami kryzysowymi? Czytamy w artykułach, że w pewnym momencie czujniki na zbiornikach przestały działać. Pracownicy pracujący na zbiornikach utracili kontakt, utracili łączność z odpowiednimi sztabami. Samorządowcy utracili kontakt z innymi jednostkami administracji. Jaki jest nasz pomysł na tę sytuację w czasie, kiedy od 2 lat toczy się wojna na Ukrainie, mamy konflikt na granicy, jesteśmy w trakcie kryzysu migracyjnego, przyjęliśmy największą falę uchodźców w III Rzeczypospolitej od początku jej historii? Jaki jest pomysł na komunikację kryzysową?
Tajemnicą poliszynela wśród wszystkich, którzy zajmują się tematem, jest fakt, że zbudowanie jakiegokolwiek spójnego systemu komunikacji niezależnej od komercyjnych operatorów telekomunikacyjnych w Polsce jest czymś, z czym nie mogą już sobie poradzić żadne rządy. Nie tylko ten, nie tylko poprzedni – żadne. Trzeba to zmienić.
Brak ćwiczeń. Ćwiczenia są albo fikcyjne, albo ich w ogóle nie ma. Mam na myśli ćwiczenia z zakresu sytuacji kryzysowych, w które byłyby włączone służby i różne instytucje, różne jednostki samorządu.
Następnie formalna likwidacja obrony cywilnej wprowadzona przez poprzedni rząd i przez już prawie rok rządzenia niezmieniona przez obecny rząd. A teraz w pośpiechu wyciągana z szuflady ustawa, której rozpatrywanie przez rząd nieszczęśliwie zbiegło się z tą powodzią.
Brak służby przeciwpowodziowej. Czesi mają specjalną służbę ratunkową na okoliczność powodzi. Przygotowani są do ewakuacji ludności. W naszym wypadku okazało się, że łodzie ratunkowe trzeba ściągać od morskiej służby ratunkowej z Wybrzeża, a być może nie wszystkie łodzie przygotowane do działania na śródlądziu były zmobilizowane na czas i ściągnięte w rejon działania.
Dalej, jest też bardzo poważne wyzwanie, które mamy w Polsce, w mediach i w klasie politycznej, w różnych partiach i w samym rządzie, z czym ten rząd musi sobie poradzić. Mam nadzieję, że chce. Mam nadzieję, że nie jest więźniem tego dziwnego lobby, a mianowicie chodzi o propagandę przeciwników inwestycji przeciwpowodziowej. Zrobiliście z tych ludzi, tych szkodników, tych dywersantów dyrektorów, wiceprezesów, wiceministrów, a być może nawet tutaj, w ławie rządowej, siedzą ludzie w randze konstytucyjnych ministrów, którzy są za tym, żebyśmy nie mieli takiej infrastruktury jak Niemcy.
Z kim wy się na głowy pozamienialiście? Jak można z takich szkodników zrobić ministrów? Jak możecie tolerować to, że niemieckie rządowe przedsiębiorstwa finansują w Polsce propagandę przeciwko budowie zbiorników przeciwpowodziowych? Oni to pobudowali i teraz nam finansują programy, żebyśmy my tego nie robili. Mają trzykrotnie wyższy poziom retencji wody w rzekach niż my. I mamy teraz zostać na tym poziomie, tak? To jest absurd. Usuńcie tych ludzi z rządu.
Zacznijcie realizować program przyjęty przez poprzedni rząd albo go zmieńcie zgodnie z polską racją stanu, jeśli macie inne odczytanie tej racji stanu, zamiast kombinować podczas publicznych debat, jak nie wykonać uchwalonego prawomocnie prawa. To jest niepraworządność, panie ministrze sprawiedliwości. Chyba się pan ze mną zgodzi, prawda? Niewykonywanie ustaw uchwalonych prawidłowo jest brakiem praworządności. Więc zacznijmy działać zgodnie z praworządnością.
Jest program zabezpieczenia Odry? Przygotujmy ten program. Jeżeli uważacie, że trzeba to zrobić inaczej, powiedzcie jak. A nie: półsłówka na panelach, śmieszki, że tutaj, prawda, minister nie wyda pozwolenia, to Wody Polskie nie będą mogły wybudować, ustawa nie będzie złamana, zbiornik nie będzie wybudowany. Przecież to jest dywersja. I chcecie tych ludzi jeszcze wyżej wynosić? Trzeba przejrzeć pozwolenia wodnoprawne. Jeśli jest prawdą, że pozwolenia wodnoprawne dla tych zbiorników umożliwiały w sytuacji powodziowej nieopróżnianie ich, to powstaje pytanie, dlaczego takie pozwolenia wodnoprawne są wydawane i obowiązują. Może powinny być takie, które określają, że jak idzie fala powodziowa, to należy opróżniać zbiorniki już w pierwszym momencie, kiedy są prognozy, a nie czekać. Na co czekać?
Mnożą się teraz teorie spiskowe, że chodziło o to, żeby udowodnić teorię klimatystów. Szczerze wątpię, ale wy swoim działaniem i swoją głupią propagandą sami takie teorie podsycacie, a później będziecie zwalać winę na to, że to Rosja wprowadza propagandę i dezinformację. Może i Rosja, nie zdziwiłbym się. Natomiast to wy do tego dopuszczacie. Potrzebujemy silnego, skutecznego państwa działającego bez wątpliwości w interesie obywateli. Wy w tej chwili takiego państwa Polakom nie dostarczacie. Albo to zaczniecie robić, albo po kolei poustępujcie z rządu, wszyscy, którzy byliście w to zaangażowani. Dziękuję
Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka i posła Włodzimierza Skalika, 26 września 2024 r.
Krzysztof Bosak: – Dziś jako Konfederacja chcemy zaalarmować, że kolejne przepisy wprowadzane przez Unię Europejską wchodzą w życie po to, żeby komplikować życie gospodarcze w Unii Europejskiej, podnosić koszty działalności gospodarczej, paraliżować normalne funkcjonowanie rynku – pod oczywiście pretekstami ekologicznymi!
Jest to szczególnie ciekawa sytuacja, dlatego, że tworzony jest nowy typ dokumentacji, można by powiedzieć paszportów dla pewnej grupy produktów. Będzie to wdrożenie przepisów tzw. dyrektywy EUDR. O tej dyrektywie mało kto słyszał, a cały proces jej przygotowania i uchwalenia odbył się w drugiej kadencji rządu PiS.
Jest to kolejna dyrektywa, kolejne przepisy ograniczające swobodę działalności gospodarczej pod ekologicznymi pretekstami, których istnienie przedsiębiorcy odkrywają w tym roku, ponieważ okres przejściowy dla dużych przedsiębiorstw kończy się właśnie 30 grudnia tego roku, a w połowie przyszłego roku dla małych i średnich przedsiębiorstw. I przepisy te po prostu wchodzą w życie i tworzą ogromną liczbę nowych kosztów, komplikacji, obowiązków i ryzyk dla producentów.
Dyrektywa ta w założeniu swoim dotyczy tego, żeby do obrotu nie móc wprowadzać produktów, które powodują zmniejszanie powierzchni lasów lub tzw. degradację lasów, przy czym w rozumieniu dyrektywy przez degradację lasów rozumiemy także zmianę charakteru lasu, np. na las gospodarczy. Jak to ma działać? Otóż objęte monitoringiem szczególnym mają być takie produkty, jak bydło, kakao, kawa, olej palmowy, kauczuk, soja, drewno, a także wszystkie produkty pochodne i wszystkie produkty zawierające te produkty.
Jak nie trudno zauważyć, jeżeli spróbujemy we współczesnym gospodarstwie znaleźć produkty, które nie zawierają ani gumy, ani drewna, no to będzie znaczna część produktów, podobnie w przemyśle spożywczym, jeżeli weźmiemy kawę, olej palmowy, mięso bydlęce, kakao czy soję. W związku z czym mówimy o przepisach, które obejmują znaczną część rynku!
A jakie one powodują obowiązki? Bardzo liczne. Po pierwsze, kończą się okresy przejściowe. Po drugie przedsiębiorcy mają obowiązek śledzić łańcuchy dostaw, łącznie z dokumentacją zawierającą informację o geolokalizacji pochodzenia produktów. Po trzecie, mają wprowadzić regularne audyty i certyfikacje. Po czwarte, mają być koszty oszacowane na między 175 milionów, a 2,6 miliarda euro rocznie! Swoją drogą, niezły rozrzut. To koszty szacowane przez samą Komisję Europejską, dlatego te dane tak chętnie cytuję. Sama Komisja Europejska te koszty szacuje z takim rozrzutem.
Ponadto producenci np. czekolady sprzedający ją na polskim rynku będą musieli wszystkie te obowiązki spełniać, nawet jeżeli zakupią kakao od importera, który również spełni te obowiązki! Więc te obowiązki będą spełniane niejako podwójnie, na każdym etapie.
Co więcej, karać będzie można za niewypełnienie lub nienależyte wypełnienie przepisów tej dyrektywy – a oczywiście oceniać będą to instytucje unijne – karami do wysokości 4% rocznego obrotu. To gigantyczne kary, ale to nie koniec.
Karać będzie można także konfiskatą towarów, tymczasowym zakazem uczestniczenia w zamówieniach publicznych lub przetargach Unii Europejskiej. Będzie trzeba udowadniać pochodzenie każdego materiału.
No, trzeba powiedzieć, że brzmi to jak jakiś ekonomiczny totalitaryzm, jakiś system totalnej inwigilacji. Trudno nie mieć skojarzeń i analogii do całego tego systemu, wdrażanego obecnie, śledzenia tzw. śladu węglowego.
Jest to kolejny system przekształcania gospodarki rynkowej w gospodarkę pełną nowych obowiązków administracyjnych, coraz bardziej przypominającą gospodarkę socjalistyczną czy centralnie planowaną, gdzie nikt już nie wie do końca, jakie są reguły gry. Mamy badanie śladu węglowego, mamy raportowanie ESG, teraz będziemy mieli raportowanie i paszporty leśne – gdzie nas to wszystko ma zaprowadzić, trudno powiedzieć, natomiast nic dziwnego, że później wychodzą takie raporty jak raport Draghiego, które diagnozują utratę konkurencyjności gospodarki unijnej w skali światowej. Więcej regulacji – jeszcze mniej konkurencyjności.
Jeżeli Unia Europejska chce zapobiegać zmniejszaniu powierzchni lasów, może zrobić to w znacznie prostszy sposób. Wytypować państwa, które zmniejszają powierzchnię lasów i uzależnić po prostu otwarcie swojego rynku na import z tych państw w zależności od tego, czy skorygują swoją politykę, czy nie. To jest naprawdę proste. Nie trzeba powodować, że każda firma będzie obracać danymi o geolokalizacji każdego półproduktu!
Ale przecież chyba już widzimy, że nie o to tu chodzi, żeby jakikolwiek problem rozwiązać, tylko żeby tworzyć narzędzia totalitarnej kontroli w gospodarce pod pretekstami ekologicznymi.
Rząd nie ostrzegał przedsiębiorców, w tej chwili kończy się okres przejściowy, kary w wysokości 4% obrotu oraz konfiskata produktów zbliżają się z końcem tego roku, a przedsiębiorcy piszą do naszych biur poselskich, ponieważ nie wiedzą, jak dokładnie te przepisy należy wdrażać.
This website uses cookies so that we can provide you with the best user experience possible. Cookie information is stored in your browser and performs functions such as recognising you when you return to our website and helping our team to understand which sections of the website you find most interesting and useful.
Strictly Necessary Cookies
Strictly Necessary Cookie should be enabled at all times so that we can save your preferences for cookie settings.
If you disable this cookie, we will not be able to save your preferences. This means that every time you visit this website you will need to enable or disable cookies again.
RozwińZwiń komentarze (1)