Francja traci wpływy w Afryce

Krystian Kamiński na serwisie X.

Emmanuel Macron wysłał list do króla Maroka Muhammada VI. W swojej wiadomości, jak ogłoszono 30 lipca, prezydent Francji zadeklarował, że „autonomia pod marokańską suwerennością jest ramą, w której ta kwestia musi zostać rozwiązana”, akceptując tym samym jednostronny plan Maroka dla okupowanego przez nie regionu. Macron zadeklarował, że stanowisko to wyznacza od teraz politykę wewnętrzną i zagraniczną Francji.

List został z zadowoleniem przyjęty przez króla Mohameda IV. Jego służba prasowa uznała to za „znaczący postęp we wsparciu suwerenności Maroka nad Saharą”.

Obszar Sahary Zachodniej jest ostatnim obszarem Afryki, który po dekolonizacji nadal ma niejasny status prawno-międzynarodowy. Dla ONZ jest ostatnim terytorium nie dekolonizowanym. Zamieszkany został pierwotnie przez plemiona Sahrawi – wędrowny w dużej części lud powstały ze zmieszania miejscowych Berberów z przybywającymi od XI w. arabskimi plemionami beduińskimi. Ich kultura była pierwotnie koczownicza. W 1884 r. tereny ich bytowania zostały zajęte przez Hiszpanię, która uczyniła je swoją kolonią. Madryt rządził regionem niecały wiek.

Jeszcze w 1973 grupa sahrawijskich studentów założyła w Algierii Ludowy Front Wyzwolenia Sakiji al-Hamry i Río de Oro (Front Polisario). Transformująca po śmierci generała Franco Hiszpania zrzekła się władzy nad Saharą Zachodnią w 1975 r. w kontekście czego Front Polisario proklamował w 1976 r. Saharyjską Arabską Republikę Demokratyczną (SADR). Sahrawi nie doczekali się jednak niepodległości bowiem po wycofaniu się Hiszpanów obszar został zajęty przez armie sąsiednich Maroka i Mauretanii. Stało się to na mocy umowy madryckiej podpisanej przez trzy państwa na sześć dni przed śmiercią Franco. Otoczenie caudillo uległo manifestacjom siły Marokańczyków – 350 tys. mieszkańców królestwa wtargnęło w tymże roku na teren Sahary Zachodniej w ramach wydarzenia znanego pod nazwą „zielonego marszu”. Został on zresztą potępiony rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Oddziały Polisario podjęły walki z oboma interwentami. W 1979 r. Mauretania wycofała się z Sahary Zachodniej i uznała państwowość SADR. Uznały ją następnie 84 państwa świata, położone głównie w Afryce i Ameryce Południowej. Jednak przez niemal pół wieku 38 państw zdążyło już wycofać uznanie dla SADR, bądź zawiesić je. Obecnie stosunki z SADR utrzymuje 36 państw. Polska nie uznaje republiki pustynnego ludu, podobnie jak żadne państwo UE, ale też, za wyjątkiem dwóch, żadne państwo UE nie uznaje suwerenności Maroka nad regionem, co jest sprzeczne z założeniami procesu pokojowego pod egidą ONZ. Niemniej warszawskie elity politycznie popierają aspiracje Maroka.

W 1991 r. właśnie ONZ wynegocjowała zawieszenie broni i ustanowiła misję pokojową na Saharze Zachodniej, aby monitorować rozejm i pomóc w przygotowaniu referendum w sprawie przyszłości tego terytorium. Do referendum nigdy nie doszło. Maroko i Polisario nie zgadzają się bowiem, co do tego, kto ma prawo głosować w referendum: czy tylko pierwotni mieszkańcy regionu i ich potomkowie, czy także osoby przybyłe za czasów marokańskiej kontroli i ich potomkowie. Spór analogiczny jak w czasie organizowania plebiscytu o przynależności Górnego Śląska w 1921 r. Marokańczycy nigdy nie sprawiali wrażenia, że traktują swoją władzę nad regionem w kategoriach tymczasowej i że zamierzają kiedykolwiek odejść.

Od 1975 r. liczba wielu Sahrawich uszło do Algierii, podczas gdy wśród ludzi na miejscu, co najmniej dwie trzecie stanowią już ludzie przybyli z uznanego międzynarodowo terytorium Maroka. Znaczna część z nich to marokańscy żołnierze i funkcjonariusze. Władz marokańska ma tam, jak twierdzą liczni komentatorzy, ciężką rękę – Polisario oskarża ją regularnie o administracyjne areszty, tortury, dyskryminację.

Maroko nie objęło kontroli nad najbardziej niegościnnymi obszarami interioru regionu, położonymi wzdłuż mauretańskiej granicy, od których oddzieliło się specjalną barierą muru, fortów i pól minowych. Ta przestrzeń przez lata była strefą operacji Polisario. Większość Sahrawich i Polisario bazuje w obozach w Algierii w rejonie Tindufu, która ich proteguje. Nic więc dziwnego, że to właśnie z Algierii dobiegła najostrzejsza krytyka ruchu Macrona, potwierdzona wezwaniem ambasadora w Paryżu na konsultacje. Relacje algiersko-marokańskie zawsze były kiepskie, lub całkiem złe, jak w 1963 r., gdy doszło do krótkotrwałej „wojny na piasku”, na pograniczu. Teraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych Algierii uznało, iż Francja odmawia Sahrawim prawa do samostanowienia, a jej uzgodnienia z Marokiem to zmowa „starej i nowej potęgi pokolonialnej”.

Konflikt ma i dodatkowy wątek ideologiczny – Polisario jest stronnictwem lewicowego, republikańskiego nacjonalizmu, z tej formacji wywodzi się również elita rządząca w Algierii, podczas gdy Maroko pozostaje monarchią, w której król nadal sprawuje realną władzę i w której wpływy zachowują islamiści.

W listopadzie 2020 roku władze Maroka wysłały armię by odblokowała autostradę prowadzącą do jedynego przejścia granicznego z Mauretanią, na której Sahrawi urządzali blokady. Armia marokańska wkroczyła w ten sposób do tak zwanej strefy zdemilitaryzowanej co wywołało wybuch starć z oddziałami Polisario – pierwszych od 29 lat. Front Polisario ogłosił wówczas zerwanie trwającego od niemal trzech dekad rozejmu, aczkolwiek nie doszło do poważnych ataków zbrojnych. W 2021 r. pogorszyły się także relacje między Algierią i Marokiem. Algier zerwał stosunki dyplomatyczne z Rabatem. W listopadzie doszło do ataku na Algierczyków znajdujących się na obszarze Sahary Zachodniej.

Maroko odniosło duży sukces uzyskując uznanie swojej suwerenności nad Saharą Zachodnią ze strony USA w 2020 r.. Donald Trump docenił zdecydowaną proamerykańskość królewskiego reżimu Maroka, ale jeszcze ważniejsze znaczenie miał radykalnie proizraelski kurs tego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trump parł wówczas do próby uzyskania dla Izraela normalizacji w regionie. Obok Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Bahrajnu i Sudanu, Maroko okazało się kolejnym państwem arabskim, które nawiązało relacje z państwem syjonistycznym. Dla Maroka było to podwójne „coś za coś”, bo jego władzę na Saharą Zachodnią uznał także Tel Awiw. W 2022 r. suwerenność Maroka nad regionem uznała z kolei jego dawna metropolia kolonialna – Hiszpania, co już było istotnym osiągnięciem dla Rabatu.

Kontrola nad Saharą Zachodnią pozwala Maroku na eksploatację jego bogactw naturalnych, w tym znaczne rozszerzenie morskiej strefy ekonomicznej. To duże łowiska, na których eksploatację Unia Europejska zezwoliła Marokańczykom. Marokańczycy wydobywają również fosforyty z jednej z największych na świecie kopalni odkrywkowych tego minerału w Bukrze. Na terytorium Sahary Zachodniej i pod dnem jej strefy morskiej odkrywa się złoża gazu i ropy. W przypadku tej drugiej licencje poszukiwawcze i eksploatacyjne otrzymały od Marokańczyków francuski TotalFinaElf i amerykański Kosmos Energy. Lobbing sektora wydobywczego najpewniej wpłynął więc na krok prezydenta Macron.

Ja jednak uważam ten ruch za sygnał słabnięcia Francji w regionie. Antagonizuje partnera tak ważnego dla Paryża i w ogóle dla Maghrebu oraz Sahelu, jak Algieria. Przystając wyraźnie na warunki jednej ze stron Francuzi zamykają dla siebie opcję rozgrywania dwóch państw, lawirowania, mediowania, przestają być graczem o którego Algierczycy i Marokańczycy muszą i chcą zabiegać. Stawka została zrobiona. Wszystko to odbywa się na tle rejterady Francuzów z Sahelu, gdzie wojskowi z Mali, Burkina Faso, Nigru przepędzili ich żołnierzy i zapraszają Rosjan, przy okazji rozbijając Wspólnotę Gospodarczą Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS) przez tworzenie nowej konfederacji. W takim właśnie kontekście Francja po prostu wjeżdża w koleiny wytyczone przez USA.