Digital Services Act (DSA) wprowadza szeroką definicję „nielegalnych treści”, obejmującą także przepisy innych państw członkowskich UE. Oznacza to, że treści legalne w Polsce mogą być blokowane, jeśli są zakazane np. w Niemczech, co faktycznie przenosi obce standardy cenzury do polskiej przestrzeni publicznej. Rozporządzenie dopuszcza blokowanie nie tylko treści niezgodnych z prawem, ale też „szkodliwych” – nawet jeśli są legalne.
W efekcie platformy internetowe, obawiając się odpowiedzialności, mogą usuwać treści na zapas, co prowadzi do autocenzury i faktycznego ograniczenia wolności słowa oraz prawa do informacji w Polsce.
Rozporządzenie DSA już funkcjonuje w UE. Teraz czeka nas polska implementacja tego aktu. Polski projekt łączy elementy prawa karnego, cywilnego i administracyjnego, tworząc niespójny, biurokratyczny system. Największym zagrożeniem są uprawnienia urzędników do blokowania treści w Internecie – decyzje o tym, co jest „czynem zabronionym”, mają podejmować organy administracji, a nie sądy. To groźne pomieszanie kompetencji i uderzenie w konstytucyjną wolność słowa. Projekt daje rządowi możliwość blokowania całych stron i usług internetowych, co stwarza ryzyko nadużyć i faktycznej cenzury. W rzeczywistości mówimy tu o ACTA3.
Dzięki przewodniczącemu komisji Cyfryzacji i posłowi Konfederacji Bartłomiejowi Pejo odbyło się dziś w Sejmie publiczne wysłuchanie tego projektu. Wcześniej rząd nie chciał, by obywatele mieli prawo się wypowiedzieć w tej sprawie. Teraz czas zatrzymać ten projekt.
Uwaga, nadchodzi unijna cenzura❗
