Krystian Kamiński, b. poseł na Sejm
1 grudnia Donald Trump wezwał Izrael do zmiany swojej polityki wobec Syrii. „Bardzo ważne jest, aby Izrael utrzymywał silny i szczery dialog z Syrią oraz by nie podejmował działań, które mogłyby utrudnić przekształcenie tego kraju w państwo prosperujące. Nowy prezydent Syrii, Ahmed al-Szara, intensywnie pracuje nad tym, aby proces stabilizacji przebiegał pomyślnie i by Syria oraz Izrael mogły nawiązać długotrwałe i owocne relacje” – napisał Trump w charakterystycznym dla siebie stylu dyplomacji w mediach społecznościowych.
W ustanowieniu relacji między Izraelem a Syrią amerykański prezydent widzi „historyczną szansę” dla regionu – a zapewne jeszcze większą dla USA. Trump wyraźnie dąży do narzucenia Bliskiemu Wschodowi stabilizacji korzystnej dla Waszyngtonu, która umożliwiłaby ograniczenie zaangażowania amerykańskich zasobów w regionie, niebędącym już tak kluczowym geopolitycznie, jak w XX wieku.
TRUMP, IZRAEL I BLISKI WSCHÓD: STABILIZACJA NA AMERYKAŃSKICH WARUNKACH
— Krystian Kamiński 🇵🇱 (@K_Kaminski_) December 8, 2025
1 grudnia Donald Trump wezwał Izrael do zmiany swojej polityki wobec Syrii. „Bardzo ważne jest, aby Izrael utrzymywał silny i szczery dialog z Syrią oraz by nie podejmował działań, które mogłyby utrudnić… pic.twitter.com/rmWZN3Hkwl
„Stany Zjednoczone są bardzo zadowolone z rezultatów, jakie osiągnęła Syria dzięki ciężkiej pracy i determinacji” – napisał Trump w kolejnym geście poparcia dla obecnego obozu władzy w Damaszku, wywodzącego się z islamistycznej organizacji zbrojnej Hajat Tahrir asz-Szam (HTS). Jak dodał, „robimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić, że rząd Syrii nadal będzie realizował swoje cele – kluczowe dla budowy prawdziwego i prosperującego kraju”.
Wpis pojawił się tuż przed rocznicą ucieczki Baszara al-Asada z kraju, która stanowiła podsumowanie implozji struktur państwowych i politycznych budowanych przez jego ojca, Hafiza.
Amerykański prezydent podkreślił również, że to on zniósł „bardzo silne i dotkliwe sankcje” wobec Syrii w ciągu bieżącego roku, czym jeszcze raz zaakcentował swoje zaangażowanie na rzecz władz tymczasowych tworzonych przez dawnych bojowników HTS. Te struktury wciąż nie kontrolują jednak znacznej części terytorium – zwłaszcza obszarów, które faktycznie pozostają pod administracją kurdyjskiej Partii Jedności Demokratycznej (PYD).
Niemożność podporządkowania Kurdów rządowi al-Szary pozostaje dla Waszyngtonu poważnym problemem. Stany Zjednoczone wykonują kolejne gesty legitymizujące obecne władze w Damaszku, choć to właśnie Amerykanie – ich lotnictwo, a od 2015 roku także kontyngent lądowy – odegrali kluczową rolę w odparciu ofensyw Państwa Islamskiego przez kurdyjskie Ludowe Oddziały Obrony (YPG). Wysiłki te umożliwiły utworzenie kurdyjskiego parapaństwa na północy Syrii.
Stany Zjednoczone wymusiły również ograniczenie tureckich zakusów do zepchnięcia Kurdów jedynie wzdłuż pasa przygranicznego. W efekcie Kurdowie skonsolidowali swoją pozycję, wchodząc w porozumienia z arabskimi klanami prowincji Dajr az-Zaur. Pomoc amerykańska nie była bezinteresowna – Waszyngton od lat eksploatuje syryjskie złoża ropy, znajdujące się właśnie na terenach kontrolowanych przez Kurdów i ich sojuszników.
Trump wciąż nie zdołał jednak wymóc na Kurdach dostosowania ich stanowiska. Tym bardziej trudno mówić o jakiejkolwiek zmianie po stronie Izraela. W lipcowym artykule na portalu Nowy Ład szczegółowo opisałem, w jaki sposób państwo syjonistyczne wspiera frakcje druzów walczące z obozem al-Szary. Nic nie wskazuje na zmianę stanowiska Tel Awiwu.
Wpis Trumpa został opublikowany kilka dni po izraelskim rajdzie na Syrię, w wyniku którego zginęło trzynaście osób w okolicach Damaszku. Al-Szara określił ten atak mianem „zbrodni wojennej”, lecz – podobnie jak w poprzednich przypadkach – jego siły pozostały całkowicie bierne wobec izraelskich działań.
Wpis amerykańskiego prezydenta był kolejnym sygnałem poparcia dla władz w Damaszku. Jeszcze wyraźniejszym gestem było przyjęcie al-Szary w Białym Domu 11 listopada. „Pochodzi z bardzo twardego środowiska i jest twardzielem. Lubię go” – powiedział o gościu Trump. Odnosząc się do jego dżihadystycznej przeszłości, dodał: „Wszyscy mamy trudną przeszłość”.
Podczas wizyty w Waszyngtonie al-Szara uzyskał potwierdzenie zniesienia części sankcji, zgodę na otwarcie ambasady Syrii w USA oraz możliwość włączenia Syrii do „koalicji do walki z Państwem Islamskim” – gestu o symbolicznym znaczeniu, biorąc pod uwagę słabość ISIS. Spotkał się również z kongresmenem Brianem Mastem, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów i jednym z najbardziej proizraelskich polityków w USA, znanym z publicznych wystąpień w izraelskim mundurze.
Jak zwykle w przypadku Trumpa – nic nie jest za darmo. Jeszcze 6 listopada agencja Reutera, powołując się na źródła w Syrii i na Zachodzie, podała, że amerykańskie siły mają obsadzić bazę lotniczą na południowych obrzeżach Damaszku. Według doniesień, testowano już pas startowy, lądując ciężkim samolotem transportowym C-130 Hercules. Baza znajdowałaby się zaledwie 50 kilometrów od Wzgórz Golan okupowanych przez Izrael.
Czy więc amerykański prezydent postanowił zainstalować swoisty „rygiel”, ograniczający swobodę izraelskich działań w południowej Syrii? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Izrael pozostaje geopolitycznym przyczółkiem, niezdolnym do długofalowego funkcjonowania bez wsparcia atlantyckiego imperium, ale często to właśnie on potrafi wpływać na kierunek amerykańskiej polityki. Donald Trump z pewnością nie należy do przywódców odpornych na izraelskie naciski.
