Konferencja prasowa Konfederacji z udziałem posłów Michała Wawera i Grzegorza Płaczka.
Michał Wawer:
– Przez długie lata standardy obowiązujące w polskiej debacie publicznej były takie, że jeżeli ktoś choćby słowem wspomniał, że Lwów był kiedyś polskim miastem – nie uprawiał żadnego rewizjonizmu, nie mówił, że powinien wrócić do Polski, tylko wspomniał, że Lwów był polskim miastem – to liberalne, centrowe media dostawały natychmiast histerii, piany na ustach i człowieka, który takie słowa miał odwagę wygłosić, ogłaszały faszystą, rewizjonistą i najgorszym przeciwnikiem Ukrainy i oczywiście sympatykiem Rosji i Putina (…).
Popatrzmy teraz, jak wygląda to w drugą stronę. Jakie standardy w tym zakresie obowiązują na Ukrainie. Przedwczoraj do Polski, na “Campus Polska Przyszłości” przyjechał minister spraw zagranicznych Ukrainy, i na wydarzeniu organizowanym przez Rafała Trzaskowskiego, w obecności Radosława Sikorskiego powiedział o tym, że terytoria Lubelszczyzny, Podkarpacia i części Małopolski to są terytoria ukraińskie, z których Ukraińcy zostali wypędzeni. A to ich wypędzenie, akcja “Wisła”, porównał do rzezi wołyńskiej, co dla każdego człowieka rozumiejącego cokolwiek z historii jest po prostu wołającym o pomstę do nieba skandalem.
Mamy więc cichą cenzurę nałożoną na Polaków, zakaz wspominania nawet, że Lwów był miastem polskim dużo dłużej niż był miastem ukraińskim, a z drugiej strony przyzwolenie na to, że funkcjonariusz, minister rządu ukraińskiego może przyjechać do Polski i otwarcie uprawiać rewizjonizm, otwarcie mówić o tym, że terytoria południowo-wschodniej Polski to są terytoria ukraińskie!
To nie jest jakiś incydent, to nie jest jakieś odosobnione zdarzenie. To jest część szerokiej tendencji. To jest skutek tego, jaka polityka była za PiSu i za Platformy prowadzona wobec Ukrainy.
Ukraina nie jest państwem, które rozumie takie pojęcia, jak wdzięczność czy przyzwoite zachowanie. W ogóle w polityce międzynarodowej takie pojęcia są czymś rzadkim i egzotycznym, a we wschodniej kulturze politycznej to w ogóle jest coś nieistniejącego. Wnioski, jakie Ukraińcy wyciągnęli z tego, że Polska za nic oddaje uzbrojenie, że Polska za nic wspiera uchodźców dużo bardziej niż jest do tego zobowiązana, że Polska za nic adwokatuje Ukrainie w Europie Zachodniej, to Ukraińcy z tego wyciągnęli wnioski, że Polską po prostu można pomiatać! Że pogarda wobec Polski przynosi efekty!
I to jest ostatni dzwonek alarmowy, żeby tę politykę zmienić. Żeby zacząć prowadzić taką politykę, jaką Ukraińcy szanują, tzn. politykę siły, politykę transakcyjną, politykę opartą na tym, że jeżeli Ukraina czegoś chce i potrzebuje, to nie odmawiać im tego, tylko zażądać w zamian respektowania polskich interesów narodowych. A zacząć powinniśmy od tego, żeby ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułebę uznać w Polsce za persona non grata, jako osobę kwestionującą granice legalne Rzeczypospolitej Polskiej.