Kwota jaką mamy płacić za długi na rzecz Ukrainy zbliża się do… miliarda rocznie!

Bartłomiej Pejo, poseł na Sejm, członek Rady Liderów Konfederacji

W obliczu kolejnych afer korupcyjnych na Ukrainie powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność w przekazywaniu jakichkolwiek środków finansowych. To nie są czyjeś pieniądze, to my, wszyscy Polacy, spłacamy odsetki od tych długów.

Dług zaciągnięty na rzecz Ukrainy oznaczał już wcześniej około 120 mln zł samych odsetek rocznie. Dziś mówimy o zobowiązaniach rzędu 90 mld zł, co obciąża polski budżet kwotą około 600–650 mln zł rocznie i zbliża się do miliarda. To realne pieniądze wyciągane z kieszeni obywateli.

W tym samym czasie mamy ogromną zapaść w służbie zdrowia. Brakuje środków na leczenie i ratowanie życia Polaków. Słyszymy, że nie ma pieniędzy, a jednak pieniądze są. Pytanie tylko, kto za to zapłaci.

Pomoc sama w sobie nie jest problemem. Moglibyśmy przekazywać środki, a nawet uzbrojenie, ale jako społeczeństwo mamy prawo oczekiwać czegoś w zamian. Nie wystarczą podziękowania, uściski dłoni i poklepywanie po plecach polityków.

Około 40 procent Polaków nie chce już finansować Ukrainy ani programów socjalnych opłacanych z naszych pieniędzy. Dlaczego tak się dzieje? Bo od lat nie dostajemy nic w zamian. Ani realnej współpracy technologicznej, na przykład w obszarze dronów, ani rozwiązania spraw fundamentalnych, takich jak kwestie wołyńskie.

Te rozmowy toczą się od lat i nie przynoszą żadnych efektów. I o tym trzeba mówić wprost.