Wielka Brytania planuje wdrożyć system inwigilacji odczytujący mimikę i emocje

Paweł Usiądek, członek Rady Liderów Konfederacji

Trwają konsultację, by powszechny system monitoringu i analizy twarzy AI rozszerzyć o analizę mimiki, ruchów i emocji. Szybko idzie…

Policja miałaby otrzymać prawo do analizy emocji przechodniów za pomocą kamer ulicznych, wykorzystując algorytmy identyfikujące podejrzane zachowania na podstawie mimiki, ruchu, głosu czy sposobu chodzenia. Władza prezentuje to jako narzędzie do walki z przestępczością, zapobiegania samobójstwom i szybszego odnajdywania zaginionych. W rzeczywistości jest to otwarcie drzwi do modelu nadzoru, który jeszcze dekadę temu pozostawał domeną literatury dystopijnej.

Pakiet obejmuje również rozbudowę narzędzi biometrycznych, takich jak rozpoznawanie tęczówki, głosu, przedmiotów i ubioru, oraz masową rozbudowę sieci rozpoznawania twarzy. Premier Keir Starmer zapowiada, że chce ją wdrożyć w każdej przestrzeni publicznej, od dużych miast po małe miasteczka i wsie.

Najbardziej niepokojące jest planowane połączenie systemów policyjnych z rządowymi bazami danych, w tym zdjęciami paszportowymi i z praw jazdy. Oznacza to stworzenie centralnej infrastruktury pozwalającej odszukać każdego obywatela w czasie rzeczywistym na podstawie obrazu z kamery. Takie rozwiązanie de facto buduje zrąb państwa inwigilacyjnego, nawet jeśli będzie funkcjonować pod inną nazwą.

Opisany proces pokazuje, jak szybko państwa zachodnie przesuwają granice tego, co dopuszczalne w imię bezpieczeństwa. Jeżeli nie zostanie postawiona granica, modele sztucznej inteligencji staną się arbitrem naszych emocji, a kamera uliczna zamieni się w narzędzie ciągłej oceny zachowania obywatela. Od dłuższego czasu obserwuję w Europie rosnący nurt, który pod pozorem modernizacji infrastruktury bezpieczeństwa wewnętrznego wprowadza najgłębsze mechanizmy kontroli populacji. W interesie wolnych społeczeństw leży zakwestionowanie tej logiki, zanim zostanie utrwalona w prawie.