Możemy mieć tyle energii, ile chcemy. Czystej, na miejscu i tanio!

Marek Tucholski

Obok innych nielicznych w Polsce piszę o tym od dawna, ale nie ma woli politycznej, żeby chociaż pochylić się na tematem. Ale do rzeczy.

Pisałem już kiedyś między innymi o firmie Fervo, która w stanie Utah w USA w przyszłym roku zacznie uruchamiać elektrownię petrotermalną (wykorzystującą gorące skały do produkcji prądu). Około 100 odwiertów o wydajności pozwalającej uzyskać moc 3-4 MW z każdego zapewni dla setek tysięcy mieszkańców tani i czysty prąd. Jednak Amerykanie (podobnie jak Chińczycy) idą dalej i chcą wiercić na 20 kilometrów(!), żeby dostać się do skał o temperaturze powyżej 500°C i otrzymać wydajność 100-120 MW z jednego otworu i to bez konieczności rurowania, ponieważ stopnione skały tworzą naturalną pokrywę zapewniajacą drożnosć otworu.

Amerykańska firma Quaise Energy, wspierana przez teksański przemysł naftowy, rozwija właśnie nowatorską technologię głębokiego wiercenia opartą na falach milimetrowych, które topią i odparowują skały zamiast je kruszyć. Efekt? Wierci się taniej, szybciej, wydajniej, a pierwsza demonstracja nastąpi już w tym roku, komercjalizacja też bardzo szybko, bo pod koniec 2026 r. To może być nowa era w energetyce – niezależna od pogody, dostępna globalnie, konkurencyjna wobec ropy i gazu. Podobną technologię opracowuje wraz z Finami po sąsiedzku słowacka firma GA Drilling.

Energia z super gorących skał powyżej 500°C może już wkrótce zrewolucjonizować energetykę. Według danych The Clean Air Task Force i IEA, wystarczyłoby wykorzystać zaledwie 1% tego źródła, by ośmiokrotnie pokryć globalne zapotrzebowanie na energię.

A jak wygląda sytuacja w Polsce?

W Polsce geotermia jest marginalizowana. Traktowana podejrzliwie rozwija się bardzo powoli i to głównie w kierunku wykorzystania ciepłych wód do ciepłownictwa czy rekreacji, ale praktycznie nie rozważa się produkcji prądu i nie rozważa zwiększenia zakresu działań poza politykę samorządów wnioskujących o dofinansowanie lokalnych inwestycji.

Kontrastuje to z tworzonymi z wielką pompą i z ogromnymi kosztami dla podatników programami budowy farm wiatrowych i fotowoltaicznych czy elektrowni jądrowych. Setki miliardów w elektrownie jądrowe (około 200 na pierwszą na Pomorzu), setki miliardów na wiatraki na Bałtyku (około 400 na zaplanowane 18 GW mocy) wobec 708 mln zł (658 mln zł dotacji i 50 mln zł pożyczek) na lata 2020–2028. To zaledwie niecałe 0,2% tego, co wydamy na wiatraki na Bałtyku.

Jednocześnie geotermia to inwestycja, która nie wymaga dodatkowych działań w postaci przebudowy sieci energetycznej czy stawiania wielkoskalowych magazynów energii. Produkuje energie stabilnie, okres eksploatacji jest znacznie dłuższy i nie trzeba uzależniać się od zewnętrznych dostawców surowców i komponentów do turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych.