Klaudia Domagała
Warto być rzetelnym i patrzeć politykom na ręce, szczególnie rządzącym.
Dlatego publikuję znacznie szersze statystyki rządowego programu in vitro (2024–2025):
➡️ łącznie od startu (1.06.2024) do 11.09.2025 rozpoczęto 30 279 prób.
➡️ 18 387 (ok. 61%) zakończyło się ciążą.
➡️ 4 929 (ok. 16%) zakończyło się narodzinami dziecka.
Rząd chętnie podaje wyłącznie „sukcesy”: liczbę ciąż czy dzieci, co brzmi efektownie w mediach. Ale brakuje równowagi: nie mówi się o tym, że ponad 4 na 5 prób kończy się bez narodzin dziecka. Takie przedstawianie rzeczywistości w różowych barwach może wprowadzać w błąd i dawać fałszywe wyobrażenie skuteczności.
Nie podaje się też pełnych danych np. ile zarodków zostało utraconych, ile ciąż skończyło się poronieniem, jaka jest struktura ciąż mnogich. Ministerstwo Zdrowia oficjalnie raportuje tylko wybrane wskaźniki, które dobrze wyglądają w telewizji. A przecież rodziny zasługują na pełną informację, aby podejmować świadome decyzje, a nie ulegać politycznej propagandzie.
Konsekwencje takiej jednostronnej narracji są poważne.
👉 część par, karmionych propagandą, może nie podjąć dodatkowej diagnostyki albo leczenia przyczyn niepłodności, uznając, że „in vitro wszystko załatwi”.
👉 pomija się powagę problemu: niepłodność dotyka w Polsce nawet 15–20% par i wymaga szerokiego podejścia medycznego i społecznego, a nie wyłącznie jednego programu politycznego.
👉 zamiast kompleksowej polityki zdrowotnej mamy marketing wyborczy, który ignoruje dramaty rodzin, dla których każda nieudana próba to ogromne emocje, stres i cierpienie.
Warto być rzetelnym i patrzeć politykom na ręce, szczególnie rządzącym 🙂 Dlatego publikuję znacznie szersze statystyki rządowego programu in vitro (2024–2025):
— Klaudia Domagała (@KlaudiaDomagala) September 12, 2025
➡️ łącznie od startu (1.06.2024) do 11.09.2025 rozpoczęto 30 279 prób.
➡️ 18 387 (ok. 61%) zakończyło się ciążą.
➡️ 4… https://t.co/0mydrKDMRK
Nie mam wątpliwości, że in vitro potrafi być piękną drogą. Mam przyjaciół, którzy dzięki tej metodzie doczekali się wymarzonej rodziny i to cudowne, że mogli tego doświadczyć. Ale właśnie dlatego potrzebna jest uczciwa rozmowa, rzetelne statystyki i polityka zdrowotna oparta na faktach, a nie wyłącznie na medialnym PR. Jednocześnie z wolnościowego punktu widzenia uważam, że powinna być to procedura finansowana przez starających się o potomstwo, a nie całe społeczeństwo.
Trzeba też jasno powiedzieć: sama technologia nie zmieni trendów demograficznych, jeśli kulturowo i społecznie coraz więcej kobiet i mężczyzn nie widzi w rodzicielstwie wartości. W Polsce mamy do czynienia z rosnącą presją kariery, konsumpcyjnego stylu życia, lękiem przed brakiem stabilności i brakiem szacunku dla macierzyństwa. Jeśli państwo i społeczeństwo nie odbudują prestiżu rodziny i nie przywrócą macierzyństwu miejsca jako naturalnego i cenionego wyboru, żaden program refundacyjny nie odwróci kryzysu demograficznego.